Dlaczego biegasz?
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 12 lis 2008, 21:36
- Życiówka na 10k: 39,31
- Życiówka w maratonie: 4,06
- Lokalizacja: Gliwice
Biegam by widzieć kształt rzeczy w ich sensie istotnym.
tromba69
- Menthus
- Dyskutant
- Posty: 44
- Rejestracja: 07 sie 2009, 11:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: ok. Częstochowy
biegam bo wtedy mam czas na przemyślenia.
Gdy mam chwile słabości w biegu to przypominam sobie po co to robię i nagle siły wracają..
Gdy mam chwile słabości w biegu to przypominam sobie po co to robię i nagle siły wracają..
[url=http://www.nasze-bieganie.pl/index.php?modId=user&id=1122/][img]http://www.nasze-bieganie.pl/pics/footers/nasze-bieganie-1122.gif[/img][/url]
[url=http://zostanemaratonczykiem.blog.pl/][b][color=blue]Mój blog o bieganiu[/b][/color][/url]
[url=http://zostanemaratonczykiem.blog.pl/][b][color=blue]Mój blog o bieganiu[/b][/color][/url]
- Alexia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1296
- Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
I to Cię czyni wielkim oraz jednokrotnym...Michalski Paweł pisze:Biegam by widzieć kształt rzeczy w ich sensie istotnym.
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 12 lis 2008, 21:36
- Życiówka na 10k: 39,31
- Życiówka w maratonie: 4,06
- Lokalizacja: Gliwice
....z Kaczmarskiego szóstka.Alexia pisze:I to Cię czyni wielkim oraz jednokrotnym...Michalski Paweł pisze:Biegam by widzieć kształt rzeczy w ich sensie istotnym.
tromba69
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 12 lis 2008, 21:36
- Życiówka na 10k: 39,31
- Życiówka w maratonie: 4,06
- Lokalizacja: Gliwice
...No dobra, wakacje mineły. Teraz pisać dlaczego biegacie?
tromba69
- marsowa
- Wyga
- Posty: 118
- Rejestracja: 06 mar 2008, 22:15
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: krk
Bo jestem mniej fajny dla otoczenia, jak nie biegam.
A dzisiaj to sobie dałem ostro w dupę: 8 km ostre tempo plus 10 x 100 m sprint plus 2,5 km szybki powrót do domu. Musiałem odreagować to, że jestem starym dziadem (córka poszła do przedszkola po raz pierwszy).
A dzisiaj to sobie dałem ostro w dupę: 8 km ostre tempo plus 10 x 100 m sprint plus 2,5 km szybki powrót do domu. Musiałem odreagować to, że jestem starym dziadem (córka poszła do przedszkola po raz pierwszy).
- 1->99%
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 407
- Rejestracja: 22 mar 2009, 18:08
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: poznań
mały update.
coraz bardziej zaczynam chyba rozumiec o co w tym chodzi.
<<2 dni temu mialam pierwszy w zyciu mym bieg po ktorym moglam powiedziec, ze po prostu pokocham to na bank.
ale do rzeczy. wyszlam sobie wieczorem na pobieganie. biegne biegne i cos czuje ze jakos nie lezy. no nie bardzo jakos. mysle przez chwile ze moze jeszcze jestem zmeczona po ostatnim bieganiu i moze nie ma sensu dzis. no ale ze jestem wsciekla i zmeczona i jakas w ogole cala na NIE to wiem ze musze sie wyzyc, wywalic z siebie bezsensowne mysli. na chwile wiec przeszlam do marszu zeby ochlonac, porozciagac sie. juz wiele razy tu pisalam w roznych miejsach o rytmie. ja potrzebuje rytmu. jak czuje ze jest rytm to jest cala zabawa. lubie poczuc takie klikniecie, ze z nierownego oddechu i niepewnosci czy to moj dzien , nagle sie wylaczam. ale ze dni sa rozne to roznie to bywa z tym kliknieciem...
no wiec porozciagana robie podejscie drugie, zaczynam luzniutko i biegne. mija jakis kilometr pewnie no i cyk pyk zaklikało. jest rytm, czuje sie mi sie cialo ulozylo z oddechem. wiec biegne, mysle o egzaminach, o studiach, o tym ze od 3 lat nie mialam wakacji i mam ochote odpoczac, o muzyce mysle, o milosci, o tym ze mi goraco, o mojej mamie, o moim pieknym wioslarzu z czasow liceum, o tym ze musze na chwiałke isc poplywac pojutrze... patrze nagle i nie wiem gdzie jestem. zgubilam po drodze swoją dzielnice i znane mi rejony. niewazne. dalej biegne. nie czuje zmeczenia, czuje tylko ze pot ze mnie splywa, slysze rowny oddech, jest mi zajebiscie. biegne dalej. tak mija godzina, a ja nie wiem kiedy. koncze przebiezkami takimi ze czuje sie jak antylopa spieprzająca przed kotkiem:) wesolo jest. wracam do domu. czuje sie (powiem brzydko jak chlopaki) zlachana jak pies. no jak kon po westernie sie czuje... to jest magia. mi to wystarcza zeby w obliczu mojej bardzo osobliwej konstrukcji psychicznej poczuc sie dobrze. i to jest dla mnie wielkie zaskoczenie. >>
a zatem
biegam bo sie chyba zakochuje w tym.
pozdrawiam wszystkich, bo mam nastroj banalno-sentymentalny i dziekuje, ze jest takie "miejsce" jak to forum. gdyby nie Wy wszyscy i dziesiątki roznych historii, ktore tu czytalam, to nigdy bym nie ruszyla tyłka z domu w celu innym niz pojscie na piwo, na obiad do knajpy, na uczelnie, na zakupy, na impreze z rzadka, do Kosciola, do kina, na spacer ewentualnie.
nigdy bym nie pomyslala, ze bede biegac. ze bede laską, ktora marzy o tym, zeby przebiec maraton. i ze naprawde robi cos w tym kierunku, a nie tak jak wczesniej- z wypiekami na twarzy i zazdroscia oglada zawody lekkoatletyczne z kanapy tylko po to, zeby pozniej przewrocic sie na drugi bok i w najlepszym wypadku poczytac ksiazke.
coraz bardziej zaczynam chyba rozumiec o co w tym chodzi.
<<2 dni temu mialam pierwszy w zyciu mym bieg po ktorym moglam powiedziec, ze po prostu pokocham to na bank.
ale do rzeczy. wyszlam sobie wieczorem na pobieganie. biegne biegne i cos czuje ze jakos nie lezy. no nie bardzo jakos. mysle przez chwile ze moze jeszcze jestem zmeczona po ostatnim bieganiu i moze nie ma sensu dzis. no ale ze jestem wsciekla i zmeczona i jakas w ogole cala na NIE to wiem ze musze sie wyzyc, wywalic z siebie bezsensowne mysli. na chwile wiec przeszlam do marszu zeby ochlonac, porozciagac sie. juz wiele razy tu pisalam w roznych miejsach o rytmie. ja potrzebuje rytmu. jak czuje ze jest rytm to jest cala zabawa. lubie poczuc takie klikniecie, ze z nierownego oddechu i niepewnosci czy to moj dzien , nagle sie wylaczam. ale ze dni sa rozne to roznie to bywa z tym kliknieciem...
no wiec porozciagana robie podejscie drugie, zaczynam luzniutko i biegne. mija jakis kilometr pewnie no i cyk pyk zaklikało. jest rytm, czuje sie mi sie cialo ulozylo z oddechem. wiec biegne, mysle o egzaminach, o studiach, o tym ze od 3 lat nie mialam wakacji i mam ochote odpoczac, o muzyce mysle, o milosci, o tym ze mi goraco, o mojej mamie, o moim pieknym wioslarzu z czasow liceum, o tym ze musze na chwiałke isc poplywac pojutrze... patrze nagle i nie wiem gdzie jestem. zgubilam po drodze swoją dzielnice i znane mi rejony. niewazne. dalej biegne. nie czuje zmeczenia, czuje tylko ze pot ze mnie splywa, slysze rowny oddech, jest mi zajebiscie. biegne dalej. tak mija godzina, a ja nie wiem kiedy. koncze przebiezkami takimi ze czuje sie jak antylopa spieprzająca przed kotkiem:) wesolo jest. wracam do domu. czuje sie (powiem brzydko jak chlopaki) zlachana jak pies. no jak kon po westernie sie czuje... to jest magia. mi to wystarcza zeby w obliczu mojej bardzo osobliwej konstrukcji psychicznej poczuc sie dobrze. i to jest dla mnie wielkie zaskoczenie. >>
a zatem
biegam bo sie chyba zakochuje w tym.
pozdrawiam wszystkich, bo mam nastroj banalno-sentymentalny i dziekuje, ze jest takie "miejsce" jak to forum. gdyby nie Wy wszyscy i dziesiątki roznych historii, ktore tu czytalam, to nigdy bym nie ruszyla tyłka z domu w celu innym niz pojscie na piwo, na obiad do knajpy, na uczelnie, na zakupy, na impreze z rzadka, do Kosciola, do kina, na spacer ewentualnie.
nigdy bym nie pomyslala, ze bede biegac. ze bede laską, ktora marzy o tym, zeby przebiec maraton. i ze naprawde robi cos w tym kierunku, a nie tak jak wczesniej- z wypiekami na twarzy i zazdroscia oglada zawody lekkoatletyczne z kanapy tylko po to, zeby pozniej przewrocic sie na drugi bok i w najlepszym wypadku poczytac ksiazke.
Uważaj, uważaj.
Nie ma nic gorszego, niż pogarda neofity.
Nie ma nic gorszego, niż pogarda neofity.
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 12 lis 2008, 21:36
- Życiówka na 10k: 39,31
- Życiówka w maratonie: 4,06
- Lokalizacja: Gliwice
...bieganie poprawia humor jak mało co. Ale życie składa się również ze smutku i gorszych chwil i nie ma co ich zabijać bieganiem za wszelką cenę, bieg nie powinien być ucieczką. Czasem trzeba wchłonąć ból, przeżyć go. No a potem biegać dalej
tromba69
- run
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 07 maja 2009, 14:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa / Dąbrowa Leśna
- Kontakt:
1->99% - super! grunt to czerpać przyjemność z biegu. Widać, że u Ciebie endorfiny produkują się w odpowiednich ilościach
- mimik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4097
- Rejestracja: 16 maja 2009, 19:42
- Życiówka na 10k: 38:56
- Życiówka w maratonie: 03:44:08
- Lokalizacja: okolice wrocławia
jak byłem młody w wieku od 8 do 17 roku miałem problem z kołataniem serca... nienawidziłem biegać... paradoksalnie lubiałem jak kazdy młody szczeniak footbol, sprawe załatwiałem tym że byłem stoperem, zeby za dużo nie biegać...
za młodu chodziłem również na do-shotokan ( nie żadko miałem tam problem z kołataniem, ale to ukrywałem), traktowałem to ambicjonalnie,ale mimo tego po tych doświadczeniachz karate został mi w świadomości stosunek do dbania o własna kulture fizyczna, przeciez te wszystkie techniki, koordynacja, ćwiczenia rozciagające itd miarkujecie?
od młodych lat ojciec zaraził mnie wędrówkami po górach.. uwielbiałem i uwielbiam rower, z tymi aerobami nigdy nie miałem problemu z kołataniem
potem przyszła u mnie moda na plywanie, pływam od kilku lat, z tymże teraz bardzo rzadko, przez pierwsze dwa lata pływania nie było problemu dopiero teraz od roku mam problem z uczuleniem na chlor, lubie pływac ale na normalnym krytym basenie, gdzie jest chemia, konczy sie to u mnie katarem , wysuszonymi spojowkami, spuchnietą jama nosową
no i w końcu majac 27 lat sprobowałem biegania, zacząlem w tamtym roku w grudniu przy tych zajefajnych mrozach, porostu brakowało mi jakieś fizycznej aktywności, basen troche zaczał z ww przyczyn odpadać, zaczałem od tego żeby biec tyle ile sie da ale nie do granic mozliwości, poprostu unikałem zadyszki, naraz na poczatku biegłem z minute do 5 minut i tak do lutego... w pewnym momencie postanowiełm że pobiegnę maksymalnie długo , ale maksymalnie wolno, no i przebiegłem całe 15 minut na raz, teraz po prawie roku jestem w stanie biec naraz prawie dwie godziny...
dlaczego bieganie? dostepnośc, na rowerze nie da sie zawsze i kazdej porze jezdzić, no chyba że ktoś bardzo zacięty, nie mieszkam w górach wiec nie zawsze mam okazje pochodzić, pływanie jak wspomniałem lubie, ale ta alergia
poza ty bieganiem lepiej mozna regulowac mase ciała,
bieganie dla mnie to jest to... ale nie traktuje tego sportu ambicjonalnie, zawsze byłem uczony żeby uprawiać jakiś sport i jak sie troche zaniedbam, to odczuwam moralną wręcz potrzebę żeby o siebie zadbać, na dzien dzisiejszy bieganie najlepiej spełnia moje wymogi czasowe( biegasz kiedy chcesz i gdziechcesz), ambicjonalne, bo pomimo nie milych wspomnien z młodych lat teraz jest w zasięgu ręki
za młodu chodziłem również na do-shotokan ( nie żadko miałem tam problem z kołataniem, ale to ukrywałem), traktowałem to ambicjonalnie,ale mimo tego po tych doświadczeniachz karate został mi w świadomości stosunek do dbania o własna kulture fizyczna, przeciez te wszystkie techniki, koordynacja, ćwiczenia rozciagające itd miarkujecie?
od młodych lat ojciec zaraził mnie wędrówkami po górach.. uwielbiałem i uwielbiam rower, z tymi aerobami nigdy nie miałem problemu z kołataniem
potem przyszła u mnie moda na plywanie, pływam od kilku lat, z tymże teraz bardzo rzadko, przez pierwsze dwa lata pływania nie było problemu dopiero teraz od roku mam problem z uczuleniem na chlor, lubie pływac ale na normalnym krytym basenie, gdzie jest chemia, konczy sie to u mnie katarem , wysuszonymi spojowkami, spuchnietą jama nosową
no i w końcu majac 27 lat sprobowałem biegania, zacząlem w tamtym roku w grudniu przy tych zajefajnych mrozach, porostu brakowało mi jakieś fizycznej aktywności, basen troche zaczał z ww przyczyn odpadać, zaczałem od tego żeby biec tyle ile sie da ale nie do granic mozliwości, poprostu unikałem zadyszki, naraz na poczatku biegłem z minute do 5 minut i tak do lutego... w pewnym momencie postanowiełm że pobiegnę maksymalnie długo , ale maksymalnie wolno, no i przebiegłem całe 15 minut na raz, teraz po prawie roku jestem w stanie biec naraz prawie dwie godziny...
dlaczego bieganie? dostepnośc, na rowerze nie da sie zawsze i kazdej porze jezdzić, no chyba że ktoś bardzo zacięty, nie mieszkam w górach wiec nie zawsze mam okazje pochodzić, pływanie jak wspomniałem lubie, ale ta alergia
poza ty bieganiem lepiej mozna regulowac mase ciała,
bieganie dla mnie to jest to... ale nie traktuje tego sportu ambicjonalnie, zawsze byłem uczony żeby uprawiać jakiś sport i jak sie troche zaniedbam, to odczuwam moralną wręcz potrzebę żeby o siebie zadbać, na dzien dzisiejszy bieganie najlepiej spełnia moje wymogi czasowe( biegasz kiedy chcesz i gdziechcesz), ambicjonalne, bo pomimo nie milych wspomnien z młodych lat teraz jest w zasięgu ręki
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 12 lis 2008, 21:36
- Życiówka na 10k: 39,31
- Życiówka w maratonie: 4,06
- Lokalizacja: Gliwice
Mam poważną kontuzję i nie mogę na razie biegać. Biegam więc sobie w głowie.
tromba69
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
pobiegaj w basenie
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
-
- Wyga
- Posty: 71
- Rejestracja: 12 lis 2008, 21:36
- Życiówka na 10k: 39,31
- Życiówka w maratonie: 4,06
- Lokalizacja: Gliwice
Mam poważną kontuzję barku (4 mięsnie i 4 ścięgna do przyszycia)....basen raczej nie pomoże, tylko operacja.
tromba69