A ja się ostatnio tu w ogóle mało odzywałem.. ale co miałem pisać... znowu że przerwa ?
czy że próbuję "zerwać z przerwą"...
- dziwne jest to że jak pisałem wcześniej jak przestałem biegać... to na 3'ci dzień wszystko zaczęło mnie boleć, - w szczególności biodro, kolano, stopa.... - no jakaś masakra... - odpocząłem do końca pełnego tygodnia ale nic to nie zmieniło
no i teraz 3 dni delikatnie potruchtałem... i najgorzej z tym biodrem ... bo nie przestało pobolewać;-) - może boli to za dużo powiedziane po prostu odczuwam jego istnienie... - dlatego w najbliższym czasie planuję same dłuższe i krótsze "easy" może z przebieżkami - ale bez żadnych poważniejszych akcentów.
--------------------
Niesamowite jak różnica otoczenia zmienia odczuwanie treningu. W Krakowie biegam po parku - ciągle w koło macieju na pętli ok. 1km... - na 5'tym kilometrze umieram zawsze z nudów i zastanawiam się czy mogę już iść do domu... albo może jakieś przebieżki, akcent... no cokolwiek żeby nie było tak monotonnie.
Jak biegam po moich "górkach" - w sensie w Czajowicach ... to na 5'tym kilometrze zaczynam się zastanawiać gdzie by tu dalej pobiec bo mi się pętla zaczyna kończyć a ja się dopiero rozkręciłem... - zresztą w ogóle gdzieś dopiero na 5'tym kilometrze odczuwam potrzebę spojrzenia na tempo, tętno itd
nie wiem czy to kwestia innego otoczenia - czy po prostu bieganie po pętli zawsze będzie nudne.
------------------------------------
co do czytania 3km + 7x100m p.trucht.. - no cóż czasem czytam czasem nie
zależy od nastroju
czasem jestem pod wrażeniem że ktoś macha taki trening... - a sam piszę tak o treningach które były "jakoś" wyjątkowe przynajmniej dla mnie ;p
np. jak miały jakieś "zabójcze" przewyższenie (przynajmniej w moim odczuciu) albo jak były jakąś rewelacyjną trasą, która mnie zachwyciła. albo sam trening jak był z rodzaju takiego który dał ci poczucie "comfortably hard"
----------------------------------------------------
ale parno ostatnio
- wczoraj w lesie miałem wrażenie jak bym biegał w szklarni... - wilgotno i gorąco
naszła mnie też taka mało śmieszna myśl - a propos wesołego motorowerzysty - że po 5'tym kilometrze nie sposób się nie uśmiechać... - a wtedy i biegaczowi zdarzy się złapać to i tamto między zęby...