Witam.
No to pobiegaliście. Gratulacje za wyniki

.
Rapacinho znam ten ból! Miałem to samo na Powitaniu Wiosny.
Ssokolow trochę szczypie jak życiówka ucieka o włos - co nie?
Mnie od czwartku udało się pobiegać codziennie

. Treningami bym to raczej nie nazywał, bo biegam dalej na „pałę” i powiem szczerze, że niespecjalnie tęsknię za pulsometrem

. Wczoraj znów przekonałem się, jak to cholerstwo ogranicza (ale o tym za chwilkę).
A teraz pochwalę się, że w sobotę miałem swój 300. trening

. wyjątkowy nie tylko ze względu na numer treningu. Pierwszy raz biegał ze mną mój prawie 11-letni syn

. Zrobiliśmy sobie razem 2 kółeczka - jakieś 2,5 km, po czym zostawiłem Go pod domem, a ja jeszcze dobiegałem jakieś 5,5 km

. Zdziwiłem się, że 2 kółeczka ze mną zrobił, no ale skoro chciał to Mu zabraniać przecież nie będę

. Przez te 300 treningów (i zawodów) średnio biegałem 9,20 km i dokładnie 1:00:00.
Teraz o ograniczaniu przez pulsometr. Na wczoraj miałem zaplanowany swój własny półmaraton. W czasie remontu mieszkamy u teściów i nie miałem butelki małej by zabrać coś do picia na drogę co się zemściło. Biegłem sobie spokojnie jak na moje odczucie. Po ~godzinie zacząłem odczuwać skutki temperatury i braku wody. Byłem na tyle zdesperowany, że postanowiłem napić się wody z jakiegoś potoku, ale po 1. woda z bliska nie wyglądała zbyt dobrze, a po 2. skutecznie wypłoszył nie szerszeń na jakiego się natknąłem. 15' później wiedziałem już, że z zaplanowanej połówki nic nie będzie i zrobiłem sobie skrót przez pola. Na moje szczęście na placu jednego z gospodarstw przechodził gospodarz i zapytałem czy ma gdzieś tu węża z wodą. Napiłem się aż za nadto (przelewało mi się potem po brzuchu), zlałem łeb i przemyłem pysk. Eh... piękne to było, odświeżające. Podziękowałem za gościnę i pobiegłem dalej. jakieś 2 km przed domem zacząłem już odczuwać skutki zmęczenia i wypocenia się. Byłem przekonany po czasie jaki zrobiłem, że przebiegłem 16, no może max 17 km. Dziś obmierzyłem trasę w mapmyrun i kopara mi z leksza opadła, bo okazało się, że było tego 17,85km! Fakt, że czułem w nogach ten dystans bardziej niż jak biegałem takie odległości z pulsometrem, ale przed długimi biegami też nie miałem mocniejszych treningów jak przez 3 poprzedzające dni. Tempo tego biegu wyszło mi takie, że półmaraton zrobiłbym w 2:01:20 co jest o 9' lepiej od życiówki. Pewnie bym 2h złamał, gdyby to były zawody bo wiadomo, że końcówkę napiera się bardziej

. Takiego dystansu tak szybko jeszcze w życiu nie biegałem - nawet na zawodach.
A to wszystko na treningu bez pulsometru...
Pozdrawiam.