A ku-ku!
Dobrze przeczytać, że wszyscy sportowo się realizują. Jak nie biegiem, to rowerem lub wpław - byle do przodu.
Kazig pisze:Zdaje się, że Yogiego wczoraj spotkałem nielegalnie w lesie..
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Yogi pytał mnie, czy to jemu machał ten znany Kazig pędząc rowerowo po miłośniańskim szlaku?
Yogi mówił, że skonsultował wcześniej swoje wejście i w tej akurat części lasu był bardzo legalnie. Yogi, jak każdy miś szanuje przyrodę, toteż niezależnie od swej bytności prawem konstytuowanej, postanowił prewencyjnie założyć szosówki. Jest wtedy pewien, że przy interwałach żadna iskra spod jego nóg się nie wydostanie. Spod pełnego agresji bieżnika trailowego - a i owszem - mógłby nawet cały pióropusz.
Kilka godzin później:
Wot durak!
Też chciałem być dziś trendy i jako cyklista pozdrowić strudzonego biegacza. Tę ekscytującą myśl zamieniłem natychmiast w czyn. Mimo, że pomachałem tylko jedną ręką rower nagle złożył się na ziemię wraz z jeźdźcem a całą siłę uderzenia przyjął niespodziewanie mięsień brzuchaty łydki. Nie jest dobrze.
Czy doprawdy nie ma kasków na łydki?!
Jako biegacz muszę mieć przecież te elementy ciała pod szczególną opieką. Tymczasem poćwiczę sobie jazdę na rowerze z odrywaniem jednej ręki od kierownicy, a na wirażach od dziś będę schodził z roweru i prowadził go obok siebie. Dla pewności dwoma rękoma.
A biegacz jak prawdziwy biegacz - kulturka: Zatrzymał się i zapytał czy nic mi nie jest. Spojrzałem więc na szybkę Forerunnera - była cała więc dałem odpowiedź twierdzącą, dziękując za okazaną sierocie troskę.