tomasz pisze:
Czy wy faktycznie jecie to co "musicie" bo coś tam, czy dlatego, że chcecie?
Ja tylko i wyłącznie dlatego, że chcę. Sama postanowiłam, jak powinna wyglądać moja dieta, co powinnam jeść, nikt mnie do niczego przecież nie zmusza. Ja decyduję i ja wzdrażam.
Oczywiście czasem jedna część mnie ma ochotę na coś, co druga część mnie odradza. Jeśli najdzie mnie ochota na zapiekankę, gdy przechodzę koło budki z nimi to kupuję. Tyle, że w moim przypadku działa pewniem mechanizm, który umożliwia mi eliminowanie takich rzeczy.
Potrafię sobie wytłumaczyć, że nie lubię czegoś i wcale nie mam na to ochoty. Na przykład pare lat temu maniakalnie obżerałam się w McDonaldzie. Gdy postanowiłam przestać często, gdy przechodziłam obok kusiło mnie, żeby wstąpić choć na małą kanapeczkę. Kupowałam tą kanapeczkę, żeby nie zwięszkać pokusy i nie drugi dzień nie wpałaszować zestawu XXL, ale po jej zjedzeniu wmawiałam sobie, że wcale tego nie lubie, jest ochydne, wyobrażałam sobie ociekające tłuszczem rożna, zmielone fragmetny mięsa i nie tylko mięsa, które trafiają do tych hamburgerów, a potem oczami wyobraźni widziałam zatykające się tym ociekającym tłuszczem moje żyły.
Skutecznie wmówiłam sobie, że nie lubię tego jedzenia i nie mam na nie ochoty, więc nawet siedząc w kimś w restauracji nie kusi mnie, żeby coś zamówić.
Ty sposobem krok po kroku wyeliminowałam z diety to, co niezdrowe, a między czasie przekonywałam się jaka to przyjemność schrupać soczystą marcheweczkę i po całym dniu myślenia o niej nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zapodać kilku po powrocie do domu, podczas gdy kiedyś na hasło 'marchewka' reagowałam 'nie jestem królikiem'.