hehe 280 km to pestka Marcos, mialem jeszcze spokojnie zapas sily na co najmniej 50 km,
gdyby nie ta pozna godzina, to ze sie wyziebilem i bol w kostce (znowu sie odezwala) to bym wyjechal na 3 petle (jednak rower trekkingowy to jest to !!!)
dzis jest drugi dzien po maratonie co u mnie tradycyjnie oznacza najwieksze zakwasy i oceniam ze sa one duzo mniejsze niz po biegu na 10 km !!! w Berlinie
jak tylko usune problem z kostka (wybieram sie do lekarza bo to troche dziwny przypadek - tylko w lewej nodze mnie boli i bol narasta powoli, zaczelo mnie bolec od 160 km a spokojnie dojechalem 280, za to przy chodzeniu bol byl znacznie silniejszy) to mysle ze nie bede mial ograniczen zasiegu - dwie rzeczy ktore do tej pory mnie ograniczaly juz nie istnieja:
1) tylek - po 200 km nic juz nie czulem jakbym przed chwila wsiadl na rower

2) nadgarstki - 3/4 trasy przejechalem lezac na lemondce = zero problemow z nadgarstkami
ponadto calkiem niezle jedzie sie w nocy (byl maly ruch bo drogi raczej miedzy wioskami to mozna bylo jechac kulturalnie srodkiem pasa), takze wystarczy zwykla lampka o mocy 2.4 W, do tego jakis akumulator i w droge
takze dystans 510 km przestal juz byc dla mnie kosmiczny i jestem juz pewien ze wokol zalewu bede jechal 2 petle
Marcos szykuj sprzet i na wiosne ruszamy z treningiem (ja mam zamiar jezdzic takze w zimie o ile bedzie sucho i zalatwie sobie sensowny ubior)
co do spotkania to jak mowilem proponuje niedziele bo w sobote jak bedzie sucho i kostka przestanie bolec planuje wypad rowerem do Sosen (210 km

) - zapomnialem oddac klucz od domku

co do miejsca to moze byc i bar byle muzyka byla cicho coby mozna porozmawiac bez zdzierania gardla i przeszkadzania innym osobom
(Edited by saint at 9:22 pm on Sep. 29, 2003)