Tu nie chodzi o to, czy jedzą to zwierzęta czy nie – to ślepy zaułek.
Moja dieta?
Owoce, warzywa, ryby, siemię lnianie ostatnio.
Chleb bardzo rzadko, tylko razowy.
Mleka i mięsa oczywiście nie tykam palcem.
Produktów mlecznych bardzo mało.
Słodyczy prawie wcale.
Marcinie, Ty jak zwykle satyryczno-ironicznie, taka frywolna forma deprecjacji.
Ale rozumiem – edukacja.

Retoryka redaktorska do bólu.

To tak jak z Fredzia nie wypędzisz zamiłowania do kalkulatorów – też edukacja odcisnęła piętno.
Swoją drogą to Bennet również nie je mięsa, a nawet więcej – nie je produktów odzwierzęcych. Z niego też czasami „targają łacha” – taka rola niedogmatycznych konsumentów. W pewnych subkulturach nawet nie picie alkoholu jest dewiacją

- różnie to bywa, socjologia jest ciekawa.
Kumpel mi opowiadał, jak kiedyś Bennet na maratonie zajadał się ciastem… a jak usłyszał, że to na smalcu... to wypluł i więcej nie jadł.