Kurde, święta racja! W środę znowu poszedłem słynną już wśród moich znajomych ścieżką "pokój - kuchnia". Już sięgnąłem do szafki po coś słodkiego, odwinąłem papierek z cukierka i nagle coś mnie tknęło... Zawinąłem go spowrotem i rzuciłem do szafki... Szczerze - było ciężko, ale dałem radę. Zacząłem pić trochę więcej wody, mam pod biurkiem spory zapas czystej wody mineralnej. Co do wody mineralnej - też było mi ciężko przejść na zwykłą wodę... Najpierw przerzuciłem się na tzw. "napoje smakowe na bazie wody mineralnej" (które swoją drogą różnią się od zwykłych napojów chyba tylko tym, że nie mają barwników ), potem je rozpuszczałem, teraz piję czystą, którą naprawdę da się pić! No... taka mała dygresjatomasz pisze: To jest ta właśnie pętla insulinowa, o której pisałem wyżej. Im więcej jesz, tym więcej Ci się chce. To nie nałóg, ale przyzwyczajenie. Nawyk - jak spłukiwanie wody po sikaniu. Uwierz, że kiedy odstawisz słodycze na jakiś czas, to odechce Ci się ich jeść.
Wracając do tematu - dziś, "w nagrodę", zjadłem loda i jakoś tak smakował inaczej niż zwykle... Teraz już nie mam ochoty na nic słodkiego... Więc chyba przerwałem tą pętlę insulinową o której mówiłeś...