Polska Szkoła Treningu dystansowców

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Oczywiście, o to właśnie chodzi.
To jest jakaś Polska osobliwość, przekazywana z "dziada pradziada" ;)
Nie wiadomo skąd to sie wzięło.
Może od Rosjan ? Może jeszcze od Mulaka ?

Jak zawodnik zaczynał tak biegać a wszyscy wkoło tak biegali i robili wyniki to nie był w stanie wziąć się na odwagę i poszukać czegoś innego.
I tak jest do dzisiaj.
Bieganie.pl ma zatem misję ;) - żeby przekazać Polskim zawodnikom i trenerom że być może tylko oni tak biegają. Moze jeszcze jakieś kraje ? Tego nie wiem.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Co prawda nie osiagnalem wynikow powalajacych na kolana ale mialem dwoch zasadniczo rozniacych sie trenerow i w koncu zaczalem kombinowac tak jak dzisiaj biega czolowka swiatowa .

W okresie startowym wycofalem drugi zakres , zastapiony czestymi startami ( do 3 x w tygodniu ) .
Zamiast drugiego zakresu w sezonie przygotowawczym , postawilem bardzo duzy nacisk na sile biegowa w dawkach mega ( do 6 km lacznego skipu , wieloskoku i podbiegu ) .

Kiedys znowu powrocilem do drugiego zakresu ale biegalem go co drugi dzien na biezni mechanicznej , obserwujac adaptacje tetna na pulsometrze .
Wyszlo mi ze zaczynajac biegac poi 4.45/km mialem identyczne tetno jak 2 miesiace pozniej po 3:50 .

Nikt tak nie biegal , sam to sobie wykombinowalem i wyszlo mi na dobre bo wygralem na takim treningu docelowe zawody , gdzie nikt nie dawal mi szans ( to z tych zawodow jest to zdjecie w wielkiej kaluzy )

Obrazek
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Awatar użytkownika
Nagor
Ekspert/Trener
Posty: 3438
Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Słupsk

Nieprzeczytany post

Myślę, że 3:30 to bardziej granica możliwości, ja na długim zakresie dopiero w tym roku pobiegłem raz szybciej. Ale często widziałem zawodników biegających po 3.20-3.15, np. Radek Popławski w najlepszych czasach.

Wojtek, tu mnie zaciekawiłeś - czy w swoim systemie miałeś również poprawę bezwzględną wyniku? Ja dochodzę do wniosku, że mocna siła może u niektórych typów zawodników sprawiac cuda. Sam już też kombinowałem np. ze skipami na odcinku 500m. I co ciekawe, moje najszybsze zakresy były biegane w okresie robienia najmocniejszej siły. Ale myślę, że to się może nie sprawdzac u zawodników muskularnych, mocnych siłowo już wcześniej.

Polska szkoła biegów była nowoczesna w latach 60. - wtedy też byliśmy najlepsi na świecie. Od tego czasu wyniki w Polsce stanęły w miejscu. Spadły - raczej średnie wyników, bo kiedyś było więcej mocnych biegaczy, ale to trend ogólnoeuropejski.
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nagor pisze:
Wojtek, tu mnie zaciekawiłeś - czy w swoim systemie miałeś również poprawę bezwzględną wyniku? Ja dochodzę do wniosku, że mocna siła może u niektórych typów zawodników sprawiac cuda. Sam już też kombinowałem np. ze skipami na odcinku 500m. I co ciekawe, moje najszybsze zakresy były biegane w okresie robienia najmocniejszej siły. Ale myślę, że to się może nie sprawdzac u zawodników muskularnych, mocnych siłowo już wcześniej.
13 wygranych biegow i wiele miejsc na pudle swiadczy samo o sobie
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Awatar użytkownika
Nagor
Ekspert/Trener
Posty: 3438
Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Słupsk

Nieprzeczytany post

Wojtek, ale czy to oznacza, że w okresie przygotowawczym biegałeś, załóżmy, rozbiegania, jakieś przebieżki lub odcinki czasem, dużo siły i nic więcej?

Trener powiedział mi, że zawsze byłeś znany z tego, że bardzo dużo biegałeś - czy więc ta siła była po prostu obudowana dużą liczbą kilometrów, bieganych spokojnie, na wyczucie?
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Sedno rzeczy lezy w tym , ze uwielbiam eksperymentowac .

Kiedys biegalem do 50 km dziennie ( w dwoch dawkach dziennych ) ale druga dawka ( nocna ) to byl maksymalnie wolny trucht po asfalcie .
Truchtajac tak potrafilem z lekka sie zdrzemnac , podobnie jak zolnierze maszerujacy przez noc .

Problem z kilometrami polegal na ogromnej czasochlonnosci ale udowodnil zarazem , ze biegajac wolno i robiac sile biegowa , mozna doskonale wyrobic wytrzymalosc ( czolowe miejsce w Wiazownej na 20 km ) .

Biegajac szybciej , nie moglem uwolnic sie od uczucia zamulenia w nogach .

Wlasciwie wszystko opisalem w swoich tekstach a poczatkiem byl bunt opisany w "SURF , SURF , SURF" i dylemat z rodzaju "byc czy miec ? " .

Na krotko przed tym buntem mialem rozmowe z jednym z maratonczykow ( 2:12) , ktorego znalem od juniora z obozow pionu CRZZ .
On powiedziel mi wprost , ze nienawidzi biegania i robi to wylacznie dla szmalu ( jestem wielce ciekaw co on teraz robi ? ) . W dodatku dorabial sobie , handlujac mniej lub bardziej legalnymi "koksami" .
To byla postawa patologiczna i za nic nie chcialem dojsc do tego punktu ( wielu biegaczy niestety dochodzi do takiego cynizmu i po prostu sie koncza ) .

Postanowilem , ze cokolwiek bede robil , satysfakcja bedzie czynnikiem przewodnim .

W tym wszytkim trzeba miec niezwykle uczciwy stosunek do samego siebie i po prostu dobrze sie znac . W przeciwnym razie czlowiek bedzie latal za trywialnymi rzeczami , jak pies goniacy swoj ogon , w usilowaniu odnalezienia siebie samego ( vide FREDZIO ) .

Po kilku ladnych latach biegania , z niezwykle wysokim poziomem "chciejstwa " , dochodzi sie do wspolnego mianownika , gdzie latwiej wywazyc pragnienia w stosunku do wlasnej konstrukcji psychofizycznej .

Trening "na zmeczeniu " nie wchodzil wiec w gre i zmienilem styl polskiej szkoly na swoj wlasny , o wiele skuteczniejszy niz cokolwiek do tej pory robilem .

To troche tak jak w boksie - doskok, cios , odskok . Czasami doskok , seria , odskok lub krok w bok- sidestep ( w tym wypadku inne sporty ) .

Wiec jesli bylo duzo kilometrow ( a czasem biegalem 50 km z Mlocin do szosy na Zaborow i z powrotem ) to potem byl luzik az mi sie po prostu zachcialo i regula 48 lub 72 godzin nie istniala .

Moj wniosek jest prosty i czesciowo taki jak mi kiedys powiedzial Grzesiek Wilczynski w odniesieniu do treningu Maminy .
Powiedzial mi ze swiat nie dba o drugi zakres , szczegolnie ten mierzony .
Mamina po prostu czasem biegal szybciej , jesli odczuwal potrzebe takiego treningu , nie przykladajac do tego wiekszej wagi ( rzecz jasna tylko doswiadczony zawodnik wie dokladnie ile jak i gdzie ) .

Wedlug mnie drugi zakres z powodzeniem mozna wyeliminowac , zastapujac go zwiekszona sila biegowa , interwalami bieganymi ostroznie lub startami w okresie zimowym , z gory okreslona intensywnoscia .

I ja po prostu tak robilem . Jak noga zaczela sie krecic , biegalem cos szybciej . W odwrotnej sytuacji robilem sobie kilkugodzinny marszobieg , nie majac z tego powodu zadnych wyrzutow sumienia .

Na koniec . Nalezy jak ognia unikac kanonow i aksjomatow .
Bezrozumne poddawanie sie "tradycji" z reguly nie wyprowadzi biegacza na wyzyny wlasnych mozliwosci . I podkreslam tu slowo WLASNYCH bo slepe ogladanie sie na to co robia inni lub to co mowia inni o sobie , wpuszczajac innych w maliny ( jak Marczak ) , doprowadzilo wielu biegaczy do zastoju lub nawet konca kariery .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
piotras
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 220
Rejestracja: 11 gru 2001, 21:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

wojtek pisze: Po kilku ladnych latach biegania , z niezwykle wysokim poziomem "chciejstwa " , dochodzi sie do wspolnego mianownika , gdzie latwiej wywazyc pragnienia w stosunku do wlasnej konstrukcji psychofizycznej .
Dobrze jeśli to następuje w momencie kiedy jeszcze biegamy a nie kilka lat po tym gdy schowaliśmy buty biegowe do pudełka i wrzuciliśmy w głąb szafy. Mija 5 lat delikwent znajduje w szpargałach jakiś zakurzały dyplomik patrzy na wynik i myśli "kurcze ja tak biegałem? ej przecież nie było źle!" no a latek przybyło :ech: kondycja już nie ta a powroty są 2 razy trudniejsze.
Awatar użytkownika
Nagor
Ekspert/Trener
Posty: 3438
Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Słupsk

Nieprzeczytany post

Mnie to interesuje, bo sam doszedłem do podobnych wniosków. Opierając się na liczbach: zauważyłem, że czy biegam zimą zakresy, czy nie biegam, to i tak wiosną komfortową dla mnie prędkością biegu ciągłego jest 3.35-3.30 przy długich zakresach. I znaczący wpływ na te prędkości miały jedynie włączone długie wybiegania i siła, która powodowała, że zakresy biegałem szybciej. Bieganie lub niebieganie zakresów zimą niczego zaś nie wnosiło.

Ja z pewnej perspektywy widzę, że miałem niesamowitego farta, że trafiłem do tego, a nie innego, trenera. Dzisiaj widzę, że to chyba jedyny facet w Polsce, z którym mogłem się dogadac w sprawach treningowych. Chodzi o to, że on nam niczego nie narzucał - zaczynając od spraw organizacyjnych, gdzie miał stoicki spokój (chce trenowac: ok, nie chce: też ok), aż do samego biegania. Nasz trening opierał się głównie na zabawach biegowych, gdzie trener nie narzucał nam prędkości, a kazał biegac na samopoczucie. To oznacza, że czasami były to odcinki biegane w tempie 3.50/km, czasami 3.00/km.

Było to zawsze coś szokującego dla innych trenerów i grup, gdzie zawodnicy łupali kolejne kółka na stadionie dokładnie w tym samym tempie. U nas trener mówił przed zakresem: "No, Marcin, na 3.40 trzeba by było zacząc..." A potem, jak miałem taką fantazję, leciałem koniec np. na 3.15. Nic nie mówił, gdy podkręcaliśmy rozbiegania (największe zarżnięcie na treningu zaliczyłem właśnie na rozbieganiu i zabawie biegowej). Nie gonił też do szybszego biegania, to w dużej mierze zależało od nas. Podobnie rozbiegania: ja lubiłem się np. zatrzymac, gdy czułem sie zmęczony i porzucac sobie szyszkami w drzewo, co przez innych zawodników było traktowane jak świętokradztwo.

Ale potem, gdy przyjechałem na kadrę, tamtejszy trener zajrzał w dzienniczek i mówi: "ja tu widzę same zabawy biegowe, skąd mam wiedziec, jak ty biegasz?" Inny spytał mnie kiedyś, jak szybko biegnę 2-minutówki. Ja na to, że na czucie. On zaś do mnie: No ale 600m to chyba granica przyzwoitości...? No więc starałem się pod jego okiem wykręcic tę granicę przywoitości i zaplułem się jak nigdy, męcząc fizycznie i psychicznie. A najlepsze było to, że ja na swoich filozoficznych metodach wykręcałem wtedy zdecydowanie lepsze wyniki niż konkurencja. ; )

Na kadrze skończyło się tak, że biegałem kontrolowany zakres na stadionie, to było zimą i miało byc po 3.40. "Konsylium trenerskie" (sami się tak nazwali) stwierdziło, że jak nie dam rady, to wypad z obozu. Problemem była moja kontuzja, bolał mnie wtedy kulszowy tak, że ledwo chodziłem. No ale w tym marcu, na mrozie (a tydzień wcześniej wróciłem z Hiszpanii) pobiegłem, zaczynając na złośc wolniej, a kończąc zdecydowanie szybciej, co strasznie ich rozzłościło i w końcu dostałem i tak "wypad", za buntowanie młodzieży :hej:

Ale wracając do tematu: czytałem oczywiście teksty z melanżu, ale zawsze jakieś wątpliwości się zalegną w głowie. Np. zastanawiam się, czy stosowałeś takie tradycyjne i w pewien sposób zdroworozsądkowe reguły, że np. dzień po długim rozbieganiu warto pobiegac jakieś krótsze przebieżki dla ożywienia? Czy był to żywioł na maxa, czyli biegananie tego, na co się miał ochotę?

Ja nienawidzę przerw między odcinkami w truchcie. No nie cierpię, wolę robic je o połowę krótsze, ale zatrzymac sie na chwilę, rozluźnic mięśnie. Kolejna herezja: też mam tak, że po II zakresie czuję się jakiś zmulony i ledwo podnoszę nogi, a wolne bieganie dawało mi potężny power. Dlatego nigdy nie sprawdzało się u mnie mierzenie zakwaszenia- niezmiennie wychodziło mi, że w ogóle nie jestem zmęczony, podczas gdy ja kończyłem zakres półżywy.

Ale zdarzało się, że na obozie wychodziłem na popołudniowy rozruch np. 4km i zasunąłem ostatni kilometr w ok. 3 minuty, na co inni trenerzy pukali się w głowę :hej:
Awatar użytkownika
Nagor
Ekspert/Trener
Posty: 3438
Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Słupsk

Nieprzeczytany post

Aha, co ciekawe, w USA czytałem - chyba było to "Lore of Running" Noakesa. Nie wiem, czy dobrze pamiętam tytuł i autora. W jednym z rozdziałów opisany był przedwojenny trening Finów. Okazuje się, że ci wymiatacze (którzy wciągnęliby nosem całą naszą obecną czołówkę na np. 5km) zimą w ogóle nie biegali. Podejrzewam, że dlatego, że był śnieg i zimno. Zamiast tego stosowali długie marsze w śniegu, dzień w dzień. Biegac zaczynali dopiero wiosną. I - kurcze! - te 14 minut na 5km łamali, bez zająców i na żużlu...
piotras
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 220
Rejestracja: 11 gru 2001, 21:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Też mam doświadczenia z własnym autorskim treningiem intuicyjnym. zaoowocowało to życiówka na przełajach.

Było to mniej więcej tak w styczniu 2002 przestałem się pojawiać na treningach AZS gdzie trenowałem nazwę to klasycznie. Od tego mementu biegałem wyłącznie sam. Przez kilka miesięcy były to wyłącznie swobodne rozbiegania od 1h do 2h. Najczęściej 1,5h czasami nawet 3dni pod rząd. I nic innego. Później 2 miesiące przerwy spowodowane sesją i małymi problemami z zaliczeniami :bleble: Od lipca zadecydowałem się ze biorę się za siebie. Ponieważ przez ostatni rok czułem że podstawą niezadowalających wyników jest brak sprawności i siły postanowiłem trenować wg zasady: 50-60 km/tydz, nie katuj się, trenuj dla przyjemności. Wyglądało to tak:
- Siła biegowa w postaci skipów i wieloskoków na odcinku do 40m głównie z obciążeniem 5kg. Czułem że najwięcej daje mi pełen Skip B i Wieloskok. Robiłem też rytmy z ociążeniem.
- BNP do 4km, Tempo wzrastało od 3'40 na pierwszym km do 3'15 na ostatnim km. Skupiałem się na poprawności technicznej. Na zakończenie kilka mocnych rytmów.
- Krótkie odcinki w kolcach do 200m z przerwą w marszu. Nie truchtałem w przerwie żeby mieć luźne nogi, to był trening swobody w biegu. Miałem gdzieś konwencjonalne przerwy i serie to była czysta pzyjemność. Chciałem w ten sposób przekuć siłę na szybkość.
- Krótkie rozbiegania do 40min. praktycznie co drugi trening to było takie rozbieganko.
- Co dwa dni ćwiczenie brzuch i grzbietu. Mocne i konkretne do bólu. Zawsze miałem kiepściutki brzuch. Ćwiczenie które wcześniej mnie przerażało i nie mogłem zrobić 1 powtórzenia tzn wzniosy nóg nad głowę w wiszeniu na drążku po 2 miechach trzaskałem w seriach 4x10:-)

Nie planowałem konkretnych treningów w konkretnym dniu tygodnia. Raczej skupiałem się żeby wszystko było robione cyklicznie w momencie gdy czułem na to ochotę i dzień. Jak widać w przeciągu całego roku nie biegałem II zakresu.
W październiku poprawiłem swój rekord trasy na 3km przełaju o 30sek. przy czym miałem bardzo mocny sprinterski finisz. Niestety nie miałem szansy sprawdzić się na bieżni ale czułem że jest prędkość i nie brakuje mi tlenu na ostatnich metrach biegu.

Ja w swoim treningu intuicyjnym zrezygnowałem z II zakresu co nie oznacza że uważam go za zbędny. Wręcz przeciwnie ja bardzo lubię ten typ treningu ale w treningu pod długie dystanse. Tak sobie awangardowo myślę że średniodystansowca można wychodować na swobodnych wybieganiach, wysokiej jakości sile biegowej, kilkunastominutowych mocnych biegach na poprawę VO2max plus przedłużoncych sprintach. Bez całorocznego wachlowania zakresami :lalala: hmmm zawsze jest kilka dróg do celu.
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ale wracając do tematu: czytałem oczywiście teksty z melanżu, ale zawsze jakieś wątpliwości się zalegną w głowie. Np. zastanawiam się, czy stosowałeś takie tradycyjne i w pewien sposób zdroworozsądkowe reguły, że np. dzień po długim rozbieganiu warto pobiegac jakieś krótsze przebieżki dla ożywienia? Czy był to żywioł na maxa, czyli biegananie tego, na co się miał ochotę?
Aby zbudowac nowy dom na miejscu starego , czesto trzeba ten stary dokumentnie zburzyc .
Kiedys natknalem sie na biografie pewnego mistrza olimpijskiego , bodajze w plywaniu . Chlopak dojezdzal autobusem 40 km w jedna strone na treningi i mial jakies inne uniedogodnienia . Wniosek byl ciekawy - on ten zloty medal wywalczyl bo jakos nikt mu nie powiedzial , ze w warunkach , w ktorych trenowal , bylo to po prostu nierealne .

Czesto wlasnie warto wszystko zanegowac by stwierdzic , ze albo krol jest nagi albo jeszcze bardziej wzmocnic swoja stara wiare .

Ogolnie jak to pisalem w tekstach , buntowalem sie przeciwko autorytatywnym wskaznikom wymiernym , majac pokore do tego co nastapi w rozwoju nauki na przestrzeni chocby 50 lat .
Nie sposob zakladac klapki na oczy , twierdzac ze wszytko jest juz odkryte i wynalezione i nigdy juz nie zmienimy pogladow .
Dlatego moje nastawienie filozoficzne jest nadrozumowe , co uwzglednia zarowno rzeczy odkryte i te ktore dopiero nauka odkryje za czas jakis .
Kreowanie wlasnej intuicji nie musi byc sredniowiecznym koltunem i w pewnych nowoczesnych technikach psychologicznych jest uwazane za awangardowe .

Jesli chodzi o konkrety to gadalem kiedys z Korzeniem i on ze mna sie zgodzil co do mojego podejscia .
Po pierwsze nie mozna miec zelaznego planu a pewne zalozenia treningowe . W ramach tych zalozen realizujemy pewne treningi z dnia na dzien , uwzglednijac choroby , kontuzje i pogrzeb babci .
W ten sposob nie tworzymy sztucznego poczucia winy z powodu nie wykonania wyimaginowanego planu i zachowujemy chec do kontunowania przygody ze sportem .

W ramach ekperymentow robilem takie rzeczy jak wybieganie 50 km rano/popoiludnie i szybkie minutowki tego samego wieczora ( doprowadzilem do perfekcji okres pomiedzy , zwany slangowo LB ) .

Czesto trening byl nie na forme a psychike , o ktorej nie maja pojecia krolowie i ksiazeta naszej LA ( pun intended ) .
Jako fakt podam , ze w przychodni Legii funkcjonowal psycholog ale Jakubowski byl chyba jedynym trenerem z calutkiego klubu , ktory zainteresowal sie ( poza mna ) wspolpraca z nim .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Cezary Letza
Wyga
Wyga
Posty: 109
Rejestracja: 01 lut 2007, 14:21
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Hej Wojtek! Bardzo podobają mi się Twoje poglądy na temat treningu, bo sam mniej więcej stosuję taką ideologię.

Myślę, że do wielu "młodych, gniewnych" technokratów one nie trafią.

Ciekaw jestem, Twoich prawdziwych poglądów na życie. Mogą być interesujące :hahaha: .
Czarek
Awatar użytkownika
primo
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 167
Rejestracja: 03 mar 2007, 08:02
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Strzegom
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Cezary Letza pisze:
Ciekaw jestem, Twoich prawdziwych poglądów na życie. Mogą być interesujące :hahaha: .
Podejrzewam, że zarząd PZLA poszedłby do gazu :)
primo
Awatar użytkownika
Nagor
Ekspert/Trener
Posty: 3438
Rejestracja: 09 paź 2007, 17:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Słupsk

Nieprzeczytany post

primo pisze:
Cezary Letza pisze:
Ciekaw jestem, Twoich prawdziwych poglądów na życie. Mogą być interesujące :hahaha: .
Podejrzewam, że zarząd PZLA poszedłby do gazu :)
Ja wolałbym pod mur. To zresztą moja pierwotna koncepcja poprawy stanu LA w Polsce - wziąc 100 losowo wybranych działaczy związkowych, postawic pod mur, przejechac serią z ckm-u. Jestem pewien, że w perspektywie kilku lat podniosłoby to poziom dyscypliny :hej:

Skoro jednak dyskutujemy z Wojtkiem o czym innym, to teraz kolejne pytanie: czy takie podejście do treningu nie wyklucza Wyczynu, przez duże "W"? Czy nie jest tak, że Wyczyn karmi się monotonią, schematem, zadziabaniem i monotonnym powtarzaniem pewnych schematów?
Awatar użytkownika
primo
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 167
Rejestracja: 03 mar 2007, 08:02
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Strzegom
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nagor pisze:
primo pisze:
Cezary Letza pisze:
Ciekaw jestem, Twoich prawdziwych poglądów na życie. Mogą być interesujące :hahaha: .
Podejrzewam, że zarząd PZLA poszedłby do gazu :)
Ja wolałbym pod mur. To zresztą moja pierwotna koncepcja poprawy stanu LA w Polsce - wziąc 100 losowo wybranych działaczy związkowych, postawic pod mur, przejechac serią z ckm-u. Jestem pewien, że w perspektywie kilku lat podniosłoby to poziom dyscypliny :hej:

Skoro jednak dyskutujemy z Wojtkiem o czym innym, to teraz kolejne pytanie: czy takie podejście do treningu nie wyklucza Wyczynu, przez duże "W"? Czy nie jest tak, że Wyczyn karmi się monotonią, schematem, zadziabaniem i monotonnym powtarzaniem pewnych schematów?
Kiedyś gdzieś czytałem o pewnym gościu, który robił tylko i wyłącznie szybkie treningi przez duże SZ. Wszyscy mu mówili, że popełnia kardynalne błędy, ale on gwizdał na to i robił to co mu sprawiało przyjemność. W bieganiu osiągnął baaaaardzo dużo - mistrzostwo europy lub świata (oj ta pamięć). Jednak do czego zmierzam? Schematy się sprawdzają do 97% zawodników, jednak jest grupka, do której nijak się one mają. Wojtek wydaje mi się, iż właśnie należy do tej wąskiej 3 procentowej grupy, a Jego osoba jest żywym przykładam zdrowego rozsądku i braku wiary w hasło: "białe nie jest białe, a czarne nie jest czarne" - oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
primo
ODPOWIEDZ