Freshrunner, moja relacja jest w miarę dokładnym opisaniem moich przeżyć z DEBIUTU. Napisałem ją przede wszystkim dla siebie, aby jeszcze za 20 lat mieć przed oczami ten debiut w maratonie. Więc nie ma tu miejsca na ściemę
Ale napisałem tę relacje także po to, abyście i wy połknęli bakcyla i uwierzyli, że maraton naprawdę można przebiec bezkoszmarowo, że naprawdę można się cieszyć biegiem nawet jeśli wiedzie on przez niby upiornie długi dystans 42 km, że nawet z kryzysów można czerpać radość, szczególnie wtedy, gdy się te kryzysy pokona.
Powinniście powtarzać jak mantrę:
Teraz jestem Grubasem, ale już za rok pobiegnę w 9 Maratonie Poznań.
Przecież skoro Leo mógł, to czemu nie ja?
Ale najważniejsze chyba co płynie z tej historii to chyba psychika i zachowanie zimnych nerwów. To nie ja wymyśliłem, że maraton przede wszystkim biegnie się w GŁOWIE.
Uważam, że głowa to podstawa.
Kiedy odzywało się kolano, kiedy odzywały się mięśnie na pośladkach i z tyłu ud, kiedy bieg stawał się jakiś taki nużący i bezsensowny, wówczas z ciekawością zacząłem oglądać architekturę jakiegoś starego gmaszyska i zastanawiałem się jak oni to kiedyś budowali bez dźwigów itp., albo z mostu patrzyłem na rozświetloną promieniami słońca Wartę, mrugającą do mnie filuternie
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
, albo oglądałem ładne zadbane ogródki w mijanych domkach na Browarnej, albo przez pół godziny zastanawiałem się jakie będą moje pierwsze słowa skierowane do żony na mecie. Że może zaskoczę ją tym hasełkiem, a może innym, a może rzucę jakiś dowcip przystający do sytuacji, np. przez 20 minut zastanawiałem się nad jednym dowcipem i pomyślałem, że najlepiej jak powiem za metą: No dobra, MARATON zaliczony a teraz kobieto daj ZAJARAĆ!.
Naprawdę, myślenie o takich głupotach zabiera mnóstwo czasu. I o to chodzi!
Bartosh, wątek nie jest kłótliwy, bo Grubasy w większości to naprawdę bardzo pogodni ludzie. Nigdzie się nie spieszą, mają czas dla wszystkich, lubią dużo gadać, ale i dużo słuchać.
Aż strach co teraz ze mną będzie skoro nie jestem już Grubasem???
No nie, jeszcze troszkę zostało do zrzucenia.
Bartosh, pozdrowienia dla doktora Chruścika. Jego celne maksymy jak zawsze budzą mój szczery uśmiech.
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Pozdrawiam więc doktora Chruścika takim oto rymem częstochowskim
Tam gdzie w Poznaniu koziołki się bodą
Leo na trasie raczył się wodą
Biegł sobie mostem, biegł sobie lasem
Az mu się kilometrów zebrało za pasem
Biegnąc tak sobie traktami Poznania
Myślał, jak wielka jest moc tego truchtania
Że Leo-Grubasek w chudzielca się zmienia
I na mecie maratonu czeka go premia
A po biegu dr Chruścik się zjawił
Co za Oceanem dość długo bawił
Zbadał Leo uważnie i kontuzji nie stwierdził
Więc zgodę na kolejny maraton od razu zatwierdził
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)