Pogoda
- MichalJ
- Ekspert/Trener
- Posty: 2107
- Rejestracja: 18 lut 2006, 07:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Peru
- Kontakt:
To ja jeszcze opisze moja pierwsza w życiu wycieczke biegową na obozie. Zaczne od tego ze przed obozem kupilem sobie buty(startowki) oczywiscie nie wiedzialem ze to startowki i że to nie sa buty na zime. Byly lekkie i ladne widnial na nich napis running wiec nie mialem watpliwosci że mam teraz najlepsze buty na świecie i że wyproboje je na obozie. Już po kilkuset metrach dowiedzialem sie od starszych zawodnikow że to nie są buty na zime no i poczułem że przyczepność też pozostawia wiele do życzenia. Zgrywalem twardziela do 18 km(tutaj ukłon dla mojego trenera który puścil mnie z zawodnikami o 5lat starszymi nie bede wymienial nazwisk byla to mocna grupa jeden z nich biegal wtedy 2.20 maraton a inni mieli życiówki 3.42 i 3.40 na 1500).tutaj organizm zakomunikowal że psychika nie produkuje glikogenu. Potem grupa odeszla a ja w moich startówkach otrzymalem wskazówki jak z babiej góry dotrzeć do ośrodka(to nic że byłem tam pierwszy raz) oczywiście nie dotarlem
zagubilem się w piekniej miejscowosci zawoja, probowalem zatrzymac auta ale nikt nie reagowal na ruchy reki zmoknietego gościa w getrach i ortalionie po kolana w butach z jaskrawopomarańczowymi wstawkami. W końcu znalazlem osobe która poinformowala mnie że już nie daleko(4km) a ja już od 10km szukałem miejsca zamieszkania. W końcu dotarlem pamiętam tyle że jeszcze nigdy ziemniaki nie były takie dobre.
Michal. J
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
- dargch
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
W zeszłym roku jeden mój sąsiad gdy zobaczył mnie wcześnie rano pod domem całego pokrytego lodem, szronem i w kłębach pary po 10 km biegu przy -26stC zapytał najpierw czy to ja czy może ktoś (trochę) podobny a potem oznajmił, że też by tak chciał i parę dni później zaczął regularnie biegać. Wcześniej bezskutecznie przez wiele miesięcy namawiałem go do tego... słownie
.
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- MichalJ
- Ekspert/Trener
- Posty: 2107
- Rejestracja: 18 lut 2006, 07:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Peru
- Kontakt:
Gratuluje!!!!!
Michal. J
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
- JarStary
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 927
- Rejestracja: 14 lis 2006, 16:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
No tak to moja sauna to luz i regeneracja a nie ekstremalne bieganie. Zimowe przygody też miałem. Dzieci pokazywały mnie palcami a mamusie mówiły - a nie ważne, śmiać mi się chce do tej pory
.
Ja też popieram wniosek Michała - stronka dla Bartosha - też mi się zdarza popuścić jak czytam te historyjki.
Leo - ekstrema nie wyklucza systematyczności. Racje masz, że te biegacze to zrobią takie rzeczy, żeby pobiegać, że aż STRACH
.
Pozdrawiam rozmyślając o jakieś następnej ekstremalnej wyprawie biegowej.
PS. Dziś też była ekstrema, bo napadało i ścieżkę mi rozmyło i musiałem biec po zboczu nasypu po bardzo śliskiej trawie (a Leo skrętów z niej nie robiłem, bo nie palę
)
Ja też popieram wniosek Michała - stronka dla Bartosha - też mi się zdarza popuścić jak czytam te historyjki.
Leo - ekstrema nie wyklucza systematyczności. Racje masz, że te biegacze to zrobią takie rzeczy, żeby pobiegać, że aż STRACH
Pozdrawiam rozmyślając o jakieś następnej ekstremalnej wyprawie biegowej.
PS. Dziś też była ekstrema, bo napadało i ścieżkę mi rozmyło i musiałem biec po zboczu nasypu po bardzo śliskiej trawie (a Leo skrętów z niej nie robiłem, bo nie palę
Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
- Fist
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
Jeden z obozow w Karkonoszach zima, styczen/luty.
Bylismy na Sniezce (wczesniej dotarlismy tam z Karpacza) i szczytami mielismy wrocic do osrodka w Szklarskiej. Zorientowalem sie ze grupa juz poszla wiec znajac droge wyruszylem zeby ich podgonic.
Pizdziawa byla straszna, padal gesty snieg a ja bylem i tak troche zmeczony wspinaczka z Karpacza. Przedzieralem sie przez te szlaki mijalem wycieczkowiczow patrzacych z politowaniem jak chlopaczek biegnie w rajtkach
spanikowany. miej wiecej po 1h marszobiegu skumalem sie ze cos nie tak. Bylem potwornie glodny wiec zjadlem tabliczke czekolady (jedyne co mialem). No i pognalem dalej. Snieg napiepeszal wiec szlaku prawie nie widzialem, poza tym czulem dziwne oslabienie, co chwile sie przewracalem. Jakos dotarlem do Snieznych Kotlow. chcialem poprosic turystow o cos do jedzenia bo balem sie zemdleje. Nie wiem czy kolesie nie zrozumieli moich dzwiekow czy co bo po prostu pospiesznie sie oddalili.
Psychika juz mi troche siadla bo zamiast isc do schroniska na Labskim albo Szrenicy poczlapalem jakims "skrotem" na przelaj.
Kiedy dotarlem do Szklarskiej ledwo rozroznialem kolory. Na szczescie poznala mnie jedna z pracownic osrodka i samochodem odwiozla na miejsce (kilkaset metrow ale dla mnie to by byl maraton).
Po przyjsciu zjadlem chyba z 3 talerze rosolu, 2 sloiki dzemu i pol bochenka chleba.
Co najsmieszniejsze grupa wyszla ze Sniezki za mna i po drodze musiala mnie wyminac (ja szedlem troche okrezna droga). Trenerzy natomiast sadzili ze bylem w grupie wracajacej autokarem z Karpacza......
Bylismy na Sniezce (wczesniej dotarlismy tam z Karpacza) i szczytami mielismy wrocic do osrodka w Szklarskiej. Zorientowalem sie ze grupa juz poszla wiec znajac droge wyruszylem zeby ich podgonic.
Pizdziawa byla straszna, padal gesty snieg a ja bylem i tak troche zmeczony wspinaczka z Karpacza. Przedzieralem sie przez te szlaki mijalem wycieczkowiczow patrzacych z politowaniem jak chlopaczek biegnie w rajtkach
Psychika juz mi troche siadla bo zamiast isc do schroniska na Labskim albo Szrenicy poczlapalem jakims "skrotem" na przelaj.
Kiedy dotarlem do Szklarskiej ledwo rozroznialem kolory. Na szczescie poznala mnie jedna z pracownic osrodka i samochodem odwiozla na miejsce (kilkaset metrow ale dla mnie to by byl maraton).
Po przyjsciu zjadlem chyba z 3 talerze rosolu, 2 sloiki dzemu i pol bochenka chleba.
Co najsmieszniejsze grupa wyszla ze Sniezki za mna i po drodze musiala mnie wyminac (ja szedlem troche okrezna droga). Trenerzy natomiast sadzili ze bylem w grupie wracajacej autokarem z Karpacza......
Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
-
tomasz
Ktorys dzien - ot zwykly treining.Leo pisze:Jezu, napiszcie jeszcze, że biegacie na skróty przez malinowe chruśniaki robiąc sobie przy tym dziargi na przedramionach - to padnę w niemym podziwie
W pewnym momencie siezka sie konczy i zaczyna pas dzikich roz. Gestwina jakby ktos na akrod sadzil. Oczywiscie nie zawrocilem, bytem bardzo ciekaw kiedy sie roze koncza. No i skoczyly sie kilometr dalej gdzie z radoscia powitalem sciezke. Wiec Leo nie ma co podziwiac - a dziary mialem nie tylko na przedramionach, bo to w krotkich spodenkach bylo. Tego dnia jakims dziwnym sposobem rozdarlem buta. Po miesiacu dziura sie powiekszyla i rosla moja obawa, ze zacznia mi palce wychodzic
Odnosnie treningu w rzece.
Rzeka po ktorej bieglem byla dzika. Woda od kostek do pasa, kreta, kamienista. Wiele zwalonych, starych drzew. Mnostwo przakow, krzewow, i kilka wystraszonych ptakow spokojnie mieskajacy w nieodwidzanych przez ludzi gniazdach. Przedziwne rosliny, z gory i z dolu. Od czasu do czasu jakas rybka. Kiedy bylo w miare "normalnie" bieglem chwilowo.
Michal przypomnial mi wspominajac o butach o ciekawej i smiesznej historii. Kiedy mialem moze z 10 lat to robilismy zawody z kolega kto szybciej pobiegnie na boso po kamienach (konretnie tluczen). Nie wiem czy to jest psychicznie normalne... mielismy kosmiczny ubaw widzac swoje powyginane z bolu twarze i koslawo stawiane kroki
Jednak dla mnie ektemalny trening to przesiedziec 10 minut na slupie elektrycznym. Najpierw sprint na widok dwoch psow, ktore nagle mnie gonia i nie maja milego nastawienia, a potem cierpliwe czakanie az sobie laskawie odejda.
Do domu mialem 2km ale i tak musialem okrezna droga zrobic 6km.
- JarStary
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 927
- Rejestracja: 14 lis 2006, 16:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
Tomek mój kolega fotograf siedział dwa dni na sośnie bo chciał puchacze sfotografować a że one płochliwe to nie zlazł aż strzelił im foty. No ale my tu o bieganiu mamy pisać - tak mi się tylko skojarzyło z Twoim słupem.
Tam koło Ciebie bo chyba z Jeleniej jest Wojtek (chyba Wojtek) Glinka, On biegał maraton na ostatniej olimpiadzie.
Super tereny do biegania jak byłem młodszy to pół roku siedziałem w prewentorium w Janowicach Wielkich.
Jeśli chodzi o chłody to w tamtą zimę biegałem ze dwa razy mróz -20 i śniegu po pachy - ale była frajda bałwan przy mnie to zabawka.
Pozdrawiam czekając na więcej mrożących krew w żyłach opowieści.
Tam koło Ciebie bo chyba z Jeleniej jest Wojtek (chyba Wojtek) Glinka, On biegał maraton na ostatniej olimpiadzie.
Super tereny do biegania jak byłem młodszy to pół roku siedziałem w prewentorium w Janowicach Wielkich.
Jeśli chodzi o chłody to w tamtą zimę biegałem ze dwa razy mróz -20 i śniegu po pachy - ale była frajda bałwan przy mnie to zabawka.
Pozdrawiam czekając na więcej mrożących krew w żyłach opowieści.
Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
-
tomasz
Tak - mieszkam 20km od Jelniej Góry. Ale na południe, zatem podnóże Karkonoszy to nie jest, jednak płasko nie mam
Lecz jest sporo "górek", po których przyjemnie się biega.
- dargch
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Jedno "mrożące" zdarzenie przypomniałem sobie: klocek w zaśnieżonym lesie na 16 kilometrze przy -18stCJarStary pisze:Pozdrawiam czekając na więcej mrożących krew w żyłach opowieści.
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- 2Panterka0
- Rozgrzewający Się

- Posty: 22
- Rejestracja: 09 mar 2007, 15:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kołobrzeg
Nie mogę, poprostu leżę pod tym kiepskim kompem na prowizorycznym stoliku i N-I-E M-O-G -Ę
Wasze historie są genialne; poprostu ja widzę,że Wy macie talent i to nie tylko do biegania,ale do pisania
Więcej takich historyjek proszę i jestem "za" wprowadzeniem osobnej rubryki dla takich "akcji"
Pozdrawiam
Więcej takich historyjek proszę i jestem "za" wprowadzeniem osobnej rubryki dla takich "akcji"
Pozdrawiam
- Fist
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
gorzej jak w +40 stopniach wychodzisz na trening, pijesz wode ze stawu (jedyne zrodlo wody w poblizu) i potem oddajesz zupe przez 4 dniGorzej jak zamist klocków oddajesz zupę...
Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
- 2Panterka0
- Rozgrzewający Się

- Posty: 22
- Rejestracja: 09 mar 2007, 15:52
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kołobrzeg
No to chyba Fist musiałeś tego doświadczyć na własnej skórze,a raczej organizmie
Wspólczuję
Wspólczuję
- MichalJ
- Ekspert/Trener
- Posty: 2107
- Rejestracja: 18 lut 2006, 07:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Peru
- Kontakt:
BARTOSH PROSIMY O JESZCZE JAKAS HISTORI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Michal. J
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
MOIM TRENEREM JEST JEZUS-strasznie wymagajacy ale warto mu zaufac
www.rodzinkamisyjna.pl
- Bartosh
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 771
- Rejestracja: 02 maja 2006, 02:49
Michal,
Bardzo chetnie, ale napisze dopiero jak czegos szczegolnego doswiadcze. A coz ja moglem przezyc biegajac od kwietnia? Wilki mnie nie gonily, nie napastowaly mnie w lesie 180 cm wyuzdane blondynki, nie scigalem sie z bryczka dwukonna. Nic. W dodatku kazales wolno biegac. Nuda. Az by sie chcialo zapalic czasami.
No i nie zawracaj Fredziowi glowy, chyba ze masz dosc bawelnianych koszulek i nie zalezy Ci na jeszcze jednej.
B.
W Melanzu oglasza sie firma, ktora oferuje darmowe plany treningowe. Powinienes tam zajrzec, Michal. Chetnie udzielaja odpowiedzi na podchwytliwe pytania
Bardzo chetnie, ale napisze dopiero jak czegos szczegolnego doswiadcze. A coz ja moglem przezyc biegajac od kwietnia? Wilki mnie nie gonily, nie napastowaly mnie w lesie 180 cm wyuzdane blondynki, nie scigalem sie z bryczka dwukonna. Nic. W dodatku kazales wolno biegac. Nuda. Az by sie chcialo zapalic czasami.
No i nie zawracaj Fredziowi glowy, chyba ze masz dosc bawelnianych koszulek i nie zalezy Ci na jeszcze jednej.
B.
W Melanzu oglasza sie firma, ktora oferuje darmowe plany treningowe. Powinienes tam zajrzec, Michal. Chetnie udzielaja odpowiedzi na podchwytliwe pytania

