(1-4dni różnicy) był rozgrywany bieg na Moczydle (ma bliżej) albo dopadała mnie jakaś kontuzja to odpuszczałem.
Bieg jest rozgrywany na krańcu Warszawy, ale można w pobliże sprawnie dojechać metrem. Są dwa biura jedno było w jakimś Domu Kultury (zazwyczaj jest w Gimnazjum), drugie przy starcie (to chyba dla posiadaczy samochodów, którzy narostawiali szereg tych swoich "trabantów" wokół lasu kabackiego). Zapisy przebiegały sprawnie, szatnia we wspomnianym przybytku kultury (przy starcie takowej nie widziałem.), z którego dotruchtać trzeba było niecały kilometr do lasku.
Bieg jest rozgrywany w dwóch formułach 4 Pory Roku i Grand Prix Warszawy, dokładnie na takiej samej trasie, formalnie 10km faktycznie trochę krótszej.
Trasa zresztą nie posiada atestu.
Więcej info o tych zawodach i terminach (ale to w przyszłości, bo tegoroczne biegi już się zakończyły) na Bieganie w Warszawie
Nawierzchnia trasy do twarda, gruntowa droga o szerokości trzech osób swobodnie biegnących. Gdzieniegdzie z wystającymi kamieniami ale, że liści z drzew mało naspadało to i przy patrzeniu się pod nogi, dało się uniknąć nieprzyjemnej niespodzianki. Otoczenie bardzo sympatyczne- biegnie się przez las, gdzie nie gdzie z prześwitującymi polanami (to chyba był jeden z krańców lasku kabackiego).
Dodatkowo dopisała pogoda- tzw. złota polska jesień. Frekwencja także była chyba jedna z lepszych- pona 320 na mecie. Miało to także negatywne konsekwencje dla osobnika, który lubi stawać z tyłu na starcie. Dopiero po jakiś 4 minutach skończył się bieg slalomem- ale i dalsze wymijania, wkrótce także miały swój kres.
Trasa ma kilka zakrętów ale niestety jest tylko oznaczony półmetek (przynajmniej moje ślepawe ślepia niedojrzały innych "znaków") co może trochę dezorientować- kiedy należy zacząć finisz. Można zliczyć zakręty z mapy w necie a później liczyć je na trasie- ale dla mnie to dobre będzie na przyszłość. Ewentualnie zacząć finisz na podstawie własnego zegarka i przewidywanego czasu (trochę wróżenie z fusów).
Organizacja biegu jest sprawna biorąc pod uwagę liczbę uczestników, nie było praktycznie opóźnienia- może minuta (w innym biegu, w tym roku było ponad 10 min a później uciekł mi pociąg- nawet go widziałem z peronu).
W sumie kameralny, sympatyczny, leśny bieg w wielkiej betonowej wsi.
Ps. Wyniki biegu zostały jednak wypaczone przez egoistycznego właściciela najlepszego zawodnika. Pomimo zachęt nie spuścił ze smyczy swego psa, który niewątpliwie prześcignąłby wszystkich. A co więcej, ponieważ była to sunia, to dziewczyna wygrałaby przed wszystkimi facetami.
