Jakież to piękne uczucie jak można biec 30 minut bez odpoczynku. W końcu udała mi się ta sztuka! A muszę przyznać, że łatwo nie było.
Swoją przygodę z bieganiem rozpocząłem pod koniec czerwca tego roku. Do tamtego momentu moim jedynym wysiłkiem fizycznym było codzienne stukanie palcami w klawiaturę i czasami podnoszenie ręki z butelką dobrego piwka

W końcu podjąłem decyzję, że trzeba coś z tym zrobić. Tak naprawdę impulsem było pewne wydarzenie na imprezie, gdzie podczas schylania się moje spodnie w kroku "poszły w drzazgi".
Po pierwsze wprowadziłem dietę a po drugie zdecydowałem się na bieganie, co moja żona skwitowała wielkim śmiechem.
Pierwszy bieg ukończyłem po 500 m "wypluwając płuca". Ponieważ nie miałem dobry butów tylko jakieś trampki i do tego bieganie po osfalcie to po kilku dniach wysiadły mi kolana. Diagnoza: pozrywane przyczepy mięśni stawów. W czasie 2-tygodniowej kuracji kolan poczytałem trochę fachowej literatury na temat biegania i trafiłem na opis planu dziesięciotygodniowego, który postanowiłem wcielić w życie. Zaopatrzyłem się także w dobre buty biegowe.
Po wyleczeniu kolan (przynajmniej tak mi sie wydawało) oraz pierwszych dwóch tygodniach planu ponowna kontuzja kolan, jeszcze gorsza niż poprzednia, z problemami z chodzeniem. Znowu przerwa. Tym razem 3-tygodniowa.
Po przerwie cały plan zacząłem od początku i w zeszłym tygodniu go ukończyłem. Do dzisiaj żadnych kontuzji, waga spadła do 83 kg, żona przestała się ze mnie śmiać i teraz to jest nawet ze mnie dumna. Teraz czuję, że naprawdę żyję. Przebiegłem pierwszy raz 30 minut bez odpoczynku i nie czułem zmęczenia po ukończonym biegu. Wspaniałe uczucie.
Warto było się pomęczyć. Mimo, że skończyłem plan dziesięciotygodniowy, wiem, że będę biegał dalej.
pozdrawiam wszystkich serdecznie
Adam