No oto relacja z wycieczki:
Wtorek: podróż do Karpacza na msc zwiedziliśmy skocznie, Orlinek (hotel i finisz TdP), zjechałem 2x na torze saneczkowym (to już sport extremalny), później zakwaterowanie i impra w naszym pokoju (ja i 4 kumpli) do 3 rano. Na imprezie w porywach było ok. 20os. Wypiłem 4 piwka przez całą noc i nic nie poganiałem, nawet były 3 koleżanki biegaczki i 2 kolegów biegaczy, ale wszyscy na tej wycieczce się obijaliśmy.
Środa: wstajemy 6.30 Po 3h snu, mimo to rześki jestem jak skowronek, po śniadaniu zdobywamy Śnieżkę 1602 m czarnym szlakiem od podnóża bez żadnych podjazdów na kolejce. Weszło mi się bez większych problemów, nadawaliśmy takie tempo na czele naszego peletonu, że musieliśmy, co chwila stawać i czekać na resztę. Było tego dnia z 7h marszu, bo później łaziliśmy po Karkonoskim PN i jeszcze pieszo do Kościoła Vang także nachodziłem się tego dnia. Ciągle góra dół góra dół. Po wąskich kamienistych szlakach.
Wieczorem oczywiście impra tym razem do 3 u koleżanek w pokoju byłem tylko ja z kumplem
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
, a wcześniej oglądaliśmy z dziewczynami finał LM
M I L A N M I S T R Z E M
Czwartek: wstajemy cos, koło 7, ale jeszcze bez zmęczenia, później lecimy na Chojnik 600m i zamek na nim. PO zdobyciu twierdzy kierunek Szklarska Poręba a konkretnie wodospad (ten największy) spotkałem tam swoja nauczycielkę od polskiego z podstawówki. Później czas wolny w sportowym centrum polski, widziałem rzecz jasna wielu kolarzy i biegaczy, jednak ich widok na zatłoczonej głównej asfaltowej ulicy Szklarskiej nie wzbudził we mnie zapału do biegu.
Wróciliśmy i musiałem wypić na chama 1 piwo kupione dzień wcześniej, bo już mi się nie chciało. Impra tylko do ok., 1:30 bo nauczycielka wygoniła nas z pokoju dziewczyn.
Piątek: wstajemy 5:30 spakowanie i wyjazd do Pragi. Praga zrobiła na mnie ogromne wrażenie, naprawdę bardzo piękne miasto!!! Ale momentami myślałem, że padnę, jednak trochę się nachodziłem po górach i mało snu dało znać o sobie.. PO tańczących fontannach – 23 wyjechaliśmy do domu.
Aha jeszcze zakupy w czeskim markecie – pół wycieczki kupiło browary i mocniejsze trunki na mój dowód!! bo więkoszośc miała jeszcze 17 lat.
Bilans:
Ok. 20h marszu po górach
5 piwek
Trochę kopnięć piłki na boisku przy ośrodku
w ogóle było fajnie i góry bardzo mi się spodobały. Z pewnością jeszcze tam kiedyś wrócę.
Teraz tzn. od jutra zaczynam trenować do Maratonu Warszawskiego. Czy się uda zobaczymy, plan jest czas go teraz realizować. Czasu ma w sumie 3 i pół miesiąca, więc myślę, że maratońską formę zbuduje.
Dla zainteresowanych moim dziennikiem TR oświadczam, że zaprzestane go prowadzić, bo to on mnie psuł, ganiałem dla kilometrów i dla statystyk, nie dla frajdy. Teraz będę biegał na minuty z planu, więc nawet nie będę zapisywał kilometrów. Jedyne, czego potrzebuje teraz do biegania to Polar, buty i odpowiednie HR dla odpowiedniego akcentu.