
Rower górski vs szosowy
- Karola
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 883
- Rejestracja: 31 sie 2001, 09:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
Jazda za samochodem wydaje mi się (wyłączając ekipy na TdF) wielkim ryzykanctwem.
W Gryficach gdy mimo napraw na trasie coś było nie tak z kołem w rowerze rodzinnego zawodnika to podjechałam na trase z większą pompką. Wyprzedzałam wielkim łukiem objeżdzając każdego i każdą grupę i wiem że bym nie mogła tak blisko, długo jechać. Z perspektywy kierowcy, ze środka samochodu zwłaszcza dużego rowerzysta jest taki kruchy, delikatny, mały. Moja wyobraźnia mi nie pozwala.
W Gryficach gdy mimo napraw na trasie coś było nie tak z kołem w rowerze rodzinnego zawodnika to podjechałam na trase z większą pompką. Wyprzedzałam wielkim łukiem objeżdzając każdego i każdą grupę i wiem że bym nie mogła tak blisko, długo jechać. Z perspektywy kierowcy, ze środka samochodu zwłaszcza dużego rowerzysta jest taki kruchy, delikatny, mały. Moja wyobraźnia mi nie pozwala.
- Zbyszek
- Wyga
- Posty: 60
- Rejestracja: 24 cze 2003, 22:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Jako amator także chciałbym dodać swój głos. Dla mnie osobiście jest szalona różnica pomiędzy kołami 26 a 28 cali w jeździe po prostej i łatwej drodze. Stanowczo bardziej pasuje mi przełożenie, kiedy jadę na 28 calach, niż kiedy muszę strasznie napedałować się przy mniejszych kołach (co mnie szybciej męczy). Ja tę różnicę czuje znacznie.
zbyszek (rajd3orlow.szn.pl)