bulbuliera czyli mocne dziesięć.

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
cichy70
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4277
Rejestracja: 20 cze 2001, 10:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: zewszont.

Nieprzeczytany post

PEDAŁUJEMY DALEJ

darmowy miesiąc z treningami z AI się właśnie skończył i trzeba było podjąć jedyna słuszna dezycję, że za plan treningowy odpowiada HumanGo.

miesiąc dał mi wystarczajaco dużo czasu na poznanie,
nie tyle, że skomplikowanego,
ale raczej programu z bardzo szerokimi opcjami do ustawień.

i to początkowo może sprawić niejaką trudność, czy też zniechęcenie.
ale miesiąc to naprawdę wystarczająco dużo czasu, żeby się z tym wszystkim oswoić.

dotychczas a uwierzcie mi, widziałem większość jeżeli nie wszystkie te najbardziej znane internetowe trenery,
HG w mojej opinii najbardziej kompleksowym programem ever.

ale pomijając mnogość oferowanych ustawień, przede wszystkim wypluwa treningu, które
jak na tą chwilę nie dość, że wyglądają bardzo rozsądnie, to są dość ciekawe.

program też uwzględnia, i jest to pierwszy z którym się spotkałem normalne rozgrzewki typu przebieżki,
ba nawet 5min czasem zapoda na spokojne rozciąganie czy skipy przed akcentem.

co więcej ma też w planie podbiegi i nawet podbiegi połączone ze zbiegami, więc naprawdę duża różnorodność.

ale na razie po okresie próbnym zresetował wszystko do wartości domyślnych, gdyż było tam już tak nakręcone, że nawet same HG już chyba nie dało rady ze mną.

ustawiłem cel główny na 5km 7 czerwca, wiem mocno daleko, ale po drodze tez 5k 21 marca.
to na ta chwilę.
dodatkowo HG oferuje testy LT więc 10 i11 stycznia postanowiłem się przetestować.
wybrałem test dwudniowy jako najbardziej pełny żeby ustalić tempa treningowe.

wróciłem też do stryda, głownie dlatego, że poczytawszy co @Slawcio pisał kompletnie się z nim zgadzam, nie potrzebuję ich www do niczego, niemniej bieganie na moc wciąż ma dla mnie największy sens.

trochę to jak z garminem i apple, co jakiś czas były zmiany, ale w końcu wylądowałem i tak z watchem od apple.

stryd zaś to mój pierwszy, który wciąż działa jak nowy, model z roku 2016 ładowany indukcyjnie, można by powiedzieć, że już nówka muzealna.

niemniej bateria trzyma jak wściekła, sam stryd nie zmienia wskazań, brak mu dziury na wiatr więc nie ma się czym przejmować kiedy są kałuże ( wiatrowe lubiły gwałtownie zmieniać moc o setki procent po zmoczeniu ) a co najciekawsze jest szybszy w działaniu od NextGen, o jakieś 2-3sek ma mniejszego laga.

same treningi, były zaś mocno szarpane, uczyłem się programu, chciałem za dużo i za szybko,
postanowiłem trochę zwolnić, pogoda też trochę rozdawała karty a nie ukrywam, że nie mogłem się też jakoś zebrać w sobie żeby się samobiczować podczas ulewnych deszczów.

wpadało więc miedzy bodajże dwa a cztery treningi przez ostatnie 3 tygodnie, ale w końcu jak spokojne wprowadzenie to spokojne wprowadzenie.

teraz ruszamy już na poważnie, w końcu szklanka jest dopiero do połowy pełna.

Obrazek
PKO
Awatar użytkownika
cichy70
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4277
Rejestracja: 20 cze 2001, 10:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: zewszont.

Nieprzeczytany post

JA BRZOZA, JA BRZOZA, ZACIAGAMY SIEĆ.


nie było o czym pisać.
wydawałoby się, że tyle się dzieje biegowo,
a tak naprawdę co siadałem do meldunku to nie było o czym pisać.

nadrabiam jednak bo spraw się nazbierało i jestem w momencie,
albo będę kontynuował pisanie, albo będzie to mój ostatni wpis.
zobaczymy, mam nadzieję, że nie.

zmieniam też tytuł bloga bo i cele się zmieniły.

treningowo cały czas jako, że abonament został kupiony na rok, jestem z HumanGo.
nie namawiam nikogo, nie przekonuję, pisze tylko na podstawie jakich planów biegam.
generalnie wiadomo, najlepsze i najbadziej chwalone jest to co aktualnie mamy.

i ciężko z tym polemizować, ale naprawdę polubiłem się z HG i wyjątkowo mi podpasował.

poza paroma drobiazgami wkurzającymi mnie w layoucie programu,
to treningowo naprawdę nie ma się do czego przypierdolić.

nie dość, że konsekwentnie podchodzi do planowania to daje mocno zróżnicowane treningi.

niestety minusem jest, nie propaguje metody, że z 30km da się nabiegać sub 30/10
i ewidentnie zaczyna dobierać mi się do dupy,
tak pod względem intensywności jak i pod względem czasu spędzonego na treningach.

wyliczył, że optymalnie byłoby dla nie prawie 7:10godzin/7dni tydzień,
ale to na tą chwilę za dużo dla mnie i wybrałem opcję „jeżeli chcesz mniej” i utargowałem 6 treningów/tydzień
6:45h tygodniowo.

to jest dość płynne oczywiście, każdy trening zaproponowany w planie ma swoje alternatywy krótsze lub dłuższe,
I widzę że zaaplikowanie ich nie zmienia przeliczenia planu, więc zawsze coś można bez specjalnych konsekwencji
skrócić ( bardzo prawdopodobne ) lub wydłużyć - raczej nierealne w moim wypadku.

te niecałe 7 godzin na tydzień, wydaje się to mało,
ale wiem, że mało nie będzie, że będzie raczej problem, żeby się tego trzymać.
chce jednak zaryzykować bo mam cel.

Obrazek

5km fajny dystans i nie rezygnuję z niego, ale czas jednak nabiegać coś na 10km,
szczególnie, że „obiecałem” Pawłowi, że pokaże mu jak się to robi.
A, że mamy podoby poziom -tzn paweł na pewno jest lepszy na ta chwilę to będzie kogo gonić.
liczę też, że doradca treningowy wigi wygrzebie się ze zdrowotnego syfu i też zaraz zacznie gonić,
Więc motywacja będzie podwójna.

także piątki w przyszłym roku będą, ale jakoś tak po drodze.

na ta chwilę zapisałem się już, zapłaciłem i wprowadziłem w plan 2 starty
10km 8 marca Chester
12 kwietnia Kingsway Tunel.

obydwie starty maja swoją specyfikę, tzn nie są to łatwe trasy,

Chester dość płaska, ale kończy się mocny i długim podbiegiem pod sama metę

A tunel jak nazwa wskazuje duża część biegnie tunelem pod rzeką Mersey,
łącząca Liverpool z Wellasey i meta wypada na ujściu rzeki do morza.
Tunel ma ma kilometr w dół potem prawie 2km pod górę i jest duszno w cholerę jeden pas zamknięty,
drugim jadą samochody.

lubię je jednak biegać, są blisko domu,
Na pewno będzie paru znajomych i tą to dość „kultowe” biegi w mojej okolicy.

wiec jeżeli uda się złamać 40min tym bardziej będzie to wartościowy wynik,
a taki jest cel minimum.

nie wiem czy już na marzec, raczej nie ale kto wie.

taki jest ambitny, nie ukrywam plan ale myśle, że do zrealizowania.

a jak nie, to yebać biedę maczetami i siekiera prze łeb.
swoje trzeba i tak robić.

Obrazek

listopad był mocno wprowadzeniowy,
powrót do jakiejkolwiek regularności,
średnio 4 biegania /tydzień zdaje się wychodziło,

szczerze mówiąc przestałem nawet sprawdzać jakiekolwiek statystyki,
skupiając się na doprowadzeniu siebie do jakiejkolwiek regularności,
przemożenie niemożności i zafiksowaniu znów na motywacji,
bo z tym było już naprawdę ciężko ostatnio.

może to już starość, może taki czas, może to już leń,
może praca i pogoda a może wszystko naraz.
Tak czy inaczej miałem ogromne problemy motywacyjne,
gdzie jak zawsze największym problem i wysiłkiem była droga z fotela do ubrania butów.
potem już szło.

niesamowite to jak taka niemoc potrafi rozłożyć.
wydawałoby się jest nastawienie, jest chęć,
a potem człowiek patrzy na buty biegowe i żyć się odechciewa.

no, ulewne deszcze nawiedzające wyspy na pewno parę razy w tym nie pomogły,
ale też przełamałem się pare razy i mimo tego dziadostwa za oknem wychodziłem jednak.

mam nadzieję, że suma summarum zebrałem się w sobie
i liczę na to, że z tygodnia na tydzień będzie już lepiej.

chociaż pisząc te słowa,
siedzę i w głowie mam, że zaraz trzeba wychodzić na 55min easy
i za kurwiego syna mi się nie chce.
tym bardziej, że pada jak z cerbera

taka to motywacja właśnie.

trenuje na tempo, owszem używam stryda, żeby kontrolować moc,
ale to raczej tylko jak biegam po pofałdowanej pętli,
a chcę utrzymać jakaś równomierność wysiłku.

wiadomo też, że stryd najlepszy jeżeli chodzi o tempo chwilowe,
więc jest użyteczny, ale…

po naprawdę paru głębszych rozkminkach na ten temat,
zmian decyzji, nastawienia, próbach rożnych podczas treningów i wniosków po nich,
wniosek
bieganie na tempo ma na tą chwile w danej sytuacji nawiększy sens dla mnie.

nie będę już męczył wywodami dlaczego niemniej na tą chwilę priorytetem jest Tempo kontrolowane Tętnem a moc na ostatnim miejscu.

zakresy temp są zreszta mocno szerokie, LT np między 4:07-4:24 więc spokojnie można sobie dopasować pod dany dzień czy okoliczność.

Jedyny problem jaki z tym mam, to, że znów mam tendencje do biegania w dolnych granicach widełek, więc muszę zdecydowanie z tym walczyć, żeby znów za szybko nie przyszło zniechęcenie.

tu wchodzi kolejna sprawa, cała na biało
regeneracja.

zacząłem naprawdę serio o nią dbać,
nie może być tak, iż tyle wysiłku idzie psu w dupę,
tylko dlatego, że trening zrobiony a regeneracja leży i kwiczy,
bo alko wchodzi, bo nie dba się o sen o odżywiani i itd.

staram się wiec naprawdę mocno dbać teraz o te rzeczy.

odstawiłem piwo całkowicie, i to już pare tygodnie wstecz,
może sobie pozwolę w jeden dzień na święta jedno lub dwa a może trzy,
może,

żarcie mam ogarnięte od dawna można by powiedzieć,
tylko nie korelowało to wcale z ogarnięciem kilogramów, ale skoro jest cel,
jest i nowe podejście również do tego.

Obrazek

również w trenerze zrobiłem trochę inne ustawienie,
nie dawałem celu głównego i sub celu po drodze, ale dałem dwa główne.

od kopa HG zmienił podejście i zaczął dokładać do pieca.

jako, że zrobiłem to dopiero dzisiaj, to jeszcze nie miałem okazji tego posmakować,
ale już widzę, że będzie na bogato i wesoło.

kluczowym tutaj będzie ogarnięcie temp treningowych i mam zamiar nie biegać życzeniowo.

na sam początek roku mam zaplanowane dwa dni testów, które maja pozwolić na określenie temp i zakresów
i tego będę się trzymał do marca.
jakkolwiek słabo by to nie wyszło.
najwyżej na początku lutego znów je powtórzę.

nie ma sensu biegać wg planu, który jest mocny i jeszcze dokładać do tego swoje widzimisię z tempami, bo to będzie wtedy bardzo krótki plan, na dwa tygodnie- a potem- zawodnik do wora a wór do jeziora.


do testu więc staram się raczej wolniej niż szybciej,
z naciskiem na staram się, naprawdę.
potem zobaczymy, ale będziemy myśleć i patrzeć.


ten tydzień oceniam na dobry z jednym zastrzeżeniem,
nie dałem rady wyjść w poniedziałek.
jakieś kurestwo grasuje po wyspach,
i tym arzem nie jest to Kuba rozpruwacz, tylko zwykła grypa,
dla niepoznaki nazwana kolejny raz dawidem.
czy to Dawid czy Gerwazy nie ma znaczenie,
grypa jak to grypa, atakuje jak co jesień
więc i mi dostało się odłamkowym.
nie chwyciło mnie na 100% ale na parę dni wyłączyło
z biegania, wygrał rozsądek i poniedziałek zrobiłem wolny.


Obrazek


wtorek już było lekko lepiej, chociaż do dziś gil się ciągnie z nosa,
więc wtorek dostałem drabinkę LT
200/400/600/800/600/400/200m na 200m trucht.

byłem wypoczęty, więc weszło dość gładko,
całość w 4:11i myślę że to całkiem realne tempo LT przynajmniej dolna jego granica

środę po tym wtorku dołożył 6x800/200 metrów tempo,
gdzie w programie jednostka oznaczona jako „Tempo”
to takie nasze nasze Tempo Maraton.
tak ja to widzę, patrząc po tempach.
zaraz się zrzygam od tych temp btw.

w każdym razie, mimo pomęczonych nóg,
zrobione zgodnie z planem 4:33/km średnio i na dość niskim tętnie.

sobotę wylosowało mi się 75min Endurance i tu dopiero okazało się
w jakiej pigmentododatniej dupie jestem,
bo zrobiwszy 65 min po 5:02/km

dziś ledwo włóczyłem nogami po 5:30 10km.
dramat.

miłym akcentem było, że każdy, dosłownie każdy kierowca,
a jeździły po te drodze głownie cysterny, gdyż tam gdzie dziś biegałem
jest lub był największy zakład przetwórstwa paliwa w UK,
więc, każdy z samochodów zjeżdżał na drugą stronę jezdni,
coby wujka roberta nie pochlapać.

niektóre to myślałem, że będą zapierdalać po młodniku
rosnącym z drugiej strony drogi, takim szerokim łukiem mnie omijały.
niby nic, a cieszy.


tydzień 41km w tym akcent i dwa pół akcenty.
prawie jak burek peegeerowski, półkrwi łyżew można by powiedzieć.


wklejam zrzut z planu na ten tydzień,
chociaż pewnie coś sobie zmieni i przeliczy,
więc nie rozpisuje się z detalami, ale tak to wygląda na tą chwilę.
za tydzień się okaże czy piszę dalej, czy jednak walić to wszystko.

Obrazek
Awatar użytkownika
cichy70
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4277
Rejestracja: 20 cze 2001, 10:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: zewszont.

Nieprzeczytany post

HOPLANKA

lekko spóźniony raport, ale jest.
lecimy z poprzednim tygodniem.

powinno być 6 treningów, ale poddałem się w poniedziałek.
już nawet za bardzo nie pamietam czemu,
chyba na 99% to był ulewny deszcz a w planie było tylko jakieś spokojne bieganie,
więc nie powinienem, ale odpuściłem.

bywa i tak,
tryb miękka faja włączony był cały dzień i nic z tym nie mogłem zrobić.

Obrazek

Wtorek
Vo2max 6x30/30 sek + 4x2/1min

Wciąż nie wiem jakie zakresy są „prawidłowe na tą chwilę”
ale jak zawsze wydawało mi się, że ustawione LT 4:10
nie koreluje z tempem Vo2max, które w programie było 4:02-4:12
więc zmieniłem sobie strefy Vo2mx od 4:02 do 3:50

I nie dość, że to zrobiłem, to jeszcze trening też zrobiłem w dolnych zakresach.
30 sekundowki już były za mocno, a potem te 4x2 minuty od 3:55 do 3:50 ostatnia i po czwartej
i miałem naprawdę dość życia.

trup.

tak wiem, żadne to tempo, a do tego, co to jest dwie minuty
ale na tą chwilę taka forma jest jaka jest

i było to decydowanym błędem mieszaniem w strefach.
niestety, wciąż w głowie siedzi, że rok temu coś takiego robiłem po 3:40 powiedzmy
ale na boga, nie w grudniu.
a nawet jak w grudniu,
to i tak w zeszłym roku zaczynałem z wysokiego C a skończyło się żałosnym nabieganiu niczego.
więc początkowe mocne tempa nie okazały się tak dobrym pomysłem jak myślałem.

miałem zamiar tego unikać a wciąż powtarzam te same błędy.
nic mi raczej nie dało te mocniejsze bieganie,
doszło dodatkowe niepotrzebne zmęczenie jako bonus.
takie mam wrażenie.

środa wleczone tylko 40 min
trening zaliczony całość w 5:28/km ale tu nie ma pośpiechu.

czwartek, sprinty pod górkę.

Human Go jest pierwszym programem,
który daje treningi na podbiegach i naprawdę lubię takie biegania.

6x45” sprint pod górkę 1:30 przerwy.

jak dla mnie przerwy za krótkie, tak było w programie,
ale trzeba się było mocno sprężać, żeby zdążyć wrócić na start.

następnym razem, wydłużę sobie przerwy do 3min
bo według opisu przerwy powinny być w pełnym wypoczynku,
a zdecydowanie nie były.

nie że treningowo stała się jakaś krzywda, krótkie przerwy też maja swoje zalety,
ale jednak kolejnym razem, zrobię to na 3 minutowych.
a bardziej sprężę się na podbiegach.
bo trochę się oszczędzałem, ze względu na krótkie przerwy.

nachylenie było niewielkie, jeden-dwa procent, może trzy,
nie wiem, nie wnikam. jakieś było.
całość podbiegów średnio w 3:29.
też nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
przyjmuje, to za jakiś punkt wyjścia.

piątki ustawowo wolne od biegania.
dzień oddechu nie zaszkodzi
a życie pokazują, że póki co,
to wchodzi więcej niż ten jeden dzień wolny.

sobota dalej w łeb ( dość intensywny tydzień mi zaplanował inteligent jebany)
5x5min Threshold na 1minutę przerwy.

tu już wiedziałem, że nie będzie żartów i starałem się pilnować zakresów

LT na tą chwilę to 4:13-4:31 ale jako, że wchodziło przyzwoicie,
to tendencja do żwawszego jakoś tak wygrywała
(kto by się spodziewał)
i znów było za szybko.
od 4:22/km pierwsza do 4:12/km dwie ostatnie.

na granicy niby, ale niepotrzebne znów chyba było.

już dwa razy wykasowywałem test Hugo z planu, który ma określić zakresy temop,
bo po prostu boję się, że będę biegał zdecydowanie wolniej niż jest to aktualnie wyznaczone
i niestety mam z tym problem.
mentalny, że kończę się powoli.
ech...

ale musze się jakoś do tego zmusić bo inaczej będzie to naprawdę bez sensu.
tak i do testu, który jest zaplanowany na 2 tydzień stycznia
tak jak i do zaakceptowania stref które wyliczy,
mimo, że obawiam się będzie to ciężkie doświadczenie.

ale może właśnie to pomoże mi biegać te 6 dni w tygodniu regularnie a konsekwencji
przełoży się to na lepsze wytrenowanie i tempa też jednak.

upodlić się to zawsze było moje drugie imię,
a tu wygląda na to, że trzeba zdecydowanie będzie wstrzymać konie

alea iacta est i trzeba będzie wziąć to na klatę i zrobić przemeblowanie w głowie.

Obrazek
zresztą niedziela pokazała, że po takim tygodniu,
wcale nie tak łatwo było utrzymać górne widełki 5:48/km
z zaplanowanym patataju.

momentami nawet to było za szybko na spokojny trucht.

nie był to zły tydzień treningowo.
Mimo, że tylko 5 dni biegowych, to można by powiedzieć, że aż 5 dni.

zaczyna się wkradać regularność.

do tego były konkretne akcenty
a trening Vo2max pokazał mi,
że zdecydowanie muszę zweryfikować tempa życzeniowe.

pchamy więc ten wózek dalej
bo jakie mamy inne wyjscie?
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ