Bynajmniej nie twierdzę, że bieganie szkodzi zdrowiu - twierdzę, że pomiędzy jednym treningiem, a drugi treningiem, potrzebny jest okres pełnej regeneracji organizmu. Również twierdzę, że zdrowo jest trenować całe ciało, więc trzeba w tygodniu znależć czas na treningi góry (np., siłownia lub kalistenika). Dzieląc treningi na góra/dół wychodzi bieganie maks. 3 razy w tygodniu (i to przy założeniu bardzo szybkiej regeneracji, czyli raczej lekkich treningów, albo -być może- masy zażywanego towaru).
Plan treningowy już nie jest aktualny - chcę zmieścić więcej sprintów oraz porzucam pomysł startowania w zawodach na 10 km (bo musiałbym się zabiegać, by to wygrać).
@Slawcio , z tym, że moje sprinty prawdopodobnie robią większe spusztoszenie w organiźmie niż dystanse długie się zgadzam. Tylko rzecz w tym, że ja właśnie daję sobie długi czas na regenerację. Długi dystans mogę trenować 1 raz na 3 dni; niezbyt ciężkie sprinty mogę trenować 1 raz na 4 dni.
W zeszłą niedzielę planowałem zrobić sprint, ale ogarnęło mną lenistwo i postanowiłem zrobić lżejszy trening w postaci 10000 m na stadionie. To jest 25 okrążeń i biegnąc oczywiście pomyliłem się w liczeniu i zrobiłem tylko 24 okrążenia biegiem ciągłym. Przypuszczam, że poziom glukozy spadł mi za bardzo i stąd straciłem koncentrację przy liczeniu okrążeń. Czy bieganie przez godzinę jest zdrowe? Coraz bardziej przychylam się ku myśli, że nie, skoro takie rzeczy dzieją się w mózgu.

W środę (czyli 2 dni przerwy na regenerację) zrobiłem sprint pod górę 300 m. Wystartowałem bardzo eksplozywie (nie wiem, czy to kwestia techniki, czy sił, ale naprawdę czułem się wystrzelony jak nigdy dotąd), a przez pierwsze 200 metrów wydawało mi się, że mam nogi i ręce ze stali i jestem jakąś maszyną, że podczas tego biegu nie ma sensu próbować robić żadnego "floatu" (nawiasem pisząc, pod górę chyba nie specjalnie się da zachować prędkość bez stałego ciśnięcia). Po ok. 250 m zwolniłem (zdecydownia koniec energii beztlenowej), ale pokonałem pełne 300 metrów pod górę stawiając każdy krok na 100% możliwości. Poprawiłem mój czas w tym biegu o 5,3 sekundy.


Co się stało? Otóż 6 dni wcześniej rozpocząłem suplementację monohydratem kreatyny, ok. 5-7 g dziennie. Jaki ja byłem naiwny męcząc się na treningach, skoro wystarczy zażywać kilka gramów kreatyny przez tydzień, by poprawić wynik w sprincie o ponad 5 sekund. Co jeśli będę brał >20 g dziennie jak profesjonalny sprinter? I tu naocznie objawiła mi się cała prawda o sporcie... Biegacze biorą masę towaru!



A co do regeneracji dziś w sobotę znów planowałem biegać, ale po środowym sprincie na 300 m pod górę, musiałem trening przełożyć... Może na jutro. Wystarczy mi jednen sprint na 300 metrów pod górę, by 3 dnia po bieganiu wciąż bolało przy chodzeniu.


Tym, co napewno chcę robić, to sprint, różne dystanse od 60 m do 400 m, w zależności od tego, na co będę miał ochotę danego dnia. Natomiast wciąż nie wiem, co zrobić z dystansami długimi. Zastanawiam się nad tym, czy może zamiast biegać określony dystans, nie lepiej byłoby biegać przez określoną ilość minut, np. zawsze 30 minut, a mierzyć przy tym przebyty dystans. To jest o tyle prostsze logistycznie, że będę mógł biegać swobodniej, jeśli chodzi o wybór trasy w warunkach miejskich lub podmiejskich.
