Od kontuzji do maratonu w Walencji 7.12.2025

Moderator: infernal

ODPOWIEDZ
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

21 Recordowa/Maniacka 10 relacja

W tygodniu poprzedzającym niedzielny start, jak zwykle postawiłem na luźne treningi. Poza tym w sobotę prowadziłem na linii mecz klasy okręgowej, niedawnego spadkowicza z 4 ligi.

10.03 pon
10.05km; 49.09; t.4.53/km

12.03 śr
~2kmBS +ABC +8x200/200tr+~1.8km

Nawet nie zwracałem uwagi po ile te rytmy biegałem.

Bardzo często w okresie przedstartowym dopadała mnie jakaś infekcja. Teraz też tego się obawiałem, ponieważ wokół mnie prawie wszyscy są/byli chorzy. W domu tylko ja nie choruję. Bałem się też, że na meczu mnie wywieje, ale akurat świeciło słońce i nie zmarzłem. Zresztą sam mecz bardzo spokojny. Gospodarze mimo, że przegrali, po meczu postawili obiad sędziom i obserwatorowi. I Bogu dzięki, bo to 80km za Toruniem.

Niedziela przywitała kilkustopniowym mrozem, niewielką białą śnieżną kołderką oraz pięknym słońcem. Wyżówka jak się patrzy. Wiedziałem, że śnieg zniknie i w Poznaniu będą fajne warunki do biegania. Oczywiście do startu było jeszcze kilka godzin więc mogło się to nieco zmienić.
Wraz z trzema innymi zawodnikami wyjechaliśmy wcześnie, bo o 7.50. Jeszcze nasz kierowca nieopatrznie kliknął Barańczaka zamiast Baraniaka i trochę zwiedziliśmy Poznań. O 10.15 niestety ulica abpa Baraniaka była zamknięta i trzeba było jakoś to objechać, a chcieliśmy zaparkować koło toru narciarskiego tuż przy starcie. Kojarzyłem, że obok jest ul Inflancka i tak wbiliśy w nawigację. Niestety Inflancka z...yyy Inflancką się nie łączy :) tzn jest ta ulica, ale w pewnym momencie jest ślepa....i tak samo od drugiej strony (wjeżdżając od Baraniaka). Trochę pokrążyliśmy i wjechaliśmy od Chartowej, gdzie stała policja, ale Panowie dali się przekonać, aby nas wpuścić.

Uff, bo robiło się dosyć późno. Ze wspomnianego parkingu, do biura zawodów jest dobre 10-12 min szybkim marszem. Pakiety odebraliśmy tuż przed godziną 11.00. Na szczęście obyło się bez kolejek. Sam pakiet startowy zawierał także paczkę kawy, żel energetyczny i piwo bezalkoholowe. W drodze do auta, spotkaliśmy kilkoro znajomych z Torunia. Oni już przebrani, chronili się przed zimnem w wejściu do WC, w okolicy mety. Uważam, że to był ich błąd.

Dlatego warto parkować tuż przy starcie. Na rozgrzewkę wyszedłem ok 11.25 - ubrany w dresy, golf, buffa i rękawiczki. Około 11.45 wszyscy czterej mieliśmy się stawić przy aucie, przebrać w przygotowane koszulki z nr startowymi, czy też w same buty startowe. Wszystko poszło sprawnie i wystarczyło wejść do strefy.
Trzej koledzy startowali ze strefy B, a ja musiałem podejść kawałek dalej do strefy A.
Piąty raz brałem udział w tym biegu i po raz pierwszy nie było bardzo silnego wiatru. Ok trochę zawiewało, ale warunki były naprawdę dobre.

3-2-1 START
Pamiętałem, że przy niemal 5000 biegaczy jest ciasno i bardzo uważałem, aby sprawnie ruszyć, ale także, nie potknąć się, czy też nie zahaczyć kogoś innego. W ogóle po 1km pierwszy zakręt jest w lewo i biegacze mają taki odruch, aby zbiegać do lewej strony jednak tuż po starcie jest kilka wysepek i trzeba na to uważać.
Zamierzałem biec w okolicy 3.27-3.28 Jakoś przesadnie nie pilnowałem tego, ale fajnie wyszło, bo mimo wiatru w twarz
1km 3.27,9 Muszę przyznać, że byłem raczej wyprzedzany na pierwszym kilometrze. Potem skręciliśmy w lewo w kierunku Ronda Rataje i biegliśmy wzdłuż torów tramwajowych. No i jak to bywa, część zawodników zwalniała a wyprzedzanie było bardzo trudne. Czułem że zwolniłem, zerknąłem na zegarek i pokazywał tempo powyżej 3.30 Było naprawdę ciasno i gdzieś tam dwoma szarpnięciami przesunąłem się o kilka pozycji. Pilnowałem też prawej strony, bo czekał nas nawrót przez prawe ramię. Wiadomo, każdy chce szybko wbiec na nawrotkę, masa biegaczy ścina z zewnątrz do środka więc trzeba bardzo uważać. Nawrót nie był dla mnie łatwy, ale obyło się bez kolizji (choć później gdzieś tam zahaczyłem kogoś).
2km 3.30,7 Odrobinę za wolno, ale nie zamierzałem szarpać, ale raczej biec swoje.
3km 3.26,9
4km 3.26,6 Odcinek przez Most św. Rocha i kawałek dalej ul. Kazimierza Wielkiego były naprawdę fajne. Tam jest delikatny zbieg, ale dalej było gorzej. To już są okolice Starego Miasta i przy takim dużym kościele było kręto i wąsko + pod nogami nie tylko asfalt, ale i tory tramwajowe. Zrobiło się na tyle ciepło, że pot spłynął mi najpierw do prawego a potem do lewego oka. Sól w oku no nie pomaga:) Dodatkowo czułem, że zwolniłem, bo byłem zablokowany biegnąć gdzieś koło 300 miejsca!
W okolicy 4.5km trzeba wbiec z powrotem na wspomniany most. Tutaj już sporo osób wyprzedzałem. W oddali majaczyła mi mata pomiarowa. 5km 3.28,8 Standardowo, zegarek strzelił, ale było trzeba trochę dobiec do maty. Tam spojrzałem 17.31 na moim Garminie (i oficjalnie także 17.31 i miejsce 284 na półmetku). Rozjazd między zegarkiem a matą to 10s. Dużo i mało - bywało w tym miejscu znacznie więcej.
Gdzieś w okolicy 5.2km wyprzedziłem swojego znajomego, z którym regularnie przegrywam zawody, co dodało mi motywacji. Miało to miejsce na skręcie w kierunku Ronda Śródka. Ten fragment, mimo wiaterku poszedł bardzo fajnie 6km 3.26,6
Zauważyłem paru zawodników, którzy zeszli z trasy, nie wytrzymując własnego tempa. Kilkadziesiąt metrów przede mną biegł..nazwijmy go sygnalista - starszy mężczyzna, który co około 2 sekundy wydawał z siebie głośny dźwięk - i tak cały czas! Było to cholernie irytujące. Wszyscy się oglądali, no ale ten biegacz tak ma. Nie było innego wyjścia - najpierw należało go dogonić, a potem przed nim uciec:)
Nawrót na Rondzie Śródka pokonałem bardzo sprawnie, ale zamiast pójść za ciosem to wiedząc, że czeka mnie skręt na Maltę tuż przy chorągiewce 7km, dałem się zablokować przy wewnętrznej. Poza tym sam nawrót przez lewe ramię nie wyszedł najlepiej, ale 7km zamknąłem w 3.29,3
Wąska ścieżka nie pomagała w wyprzedzaniu. Obierałem cele pośrednie, jak konkretni zawodnicy, bo ponad dwukilometrowy odcinek, z którego widać metę jest celem bardzo dalekim. Zauważyłem, że zbliżam się do jednej z sióstr Pobłockich (Katarzyna) i tak sobie za jej grupką biegłem - błąd! - przecież ona słabła. Wbiegłem na trawnik z lewej strony i przeskoczyłem dalej, po drodze zamykając 8km w 3.28,3 Kurcze 8km, a ja nie słyszałem swojego oddechu. Nie była to jakaś walka o przetrwanie czy bieg na maxa do odcinki. Mój wewnętrzny głos miał już o to do mnie pretensje :echech:
Kawałek dalej zauważyłem biegacza z Bydgoszczy. Kojarzę go i od lat wyprzedzam go w drugiej fazie biegu. Prowadzi nawet swojego bloga, gdzieś na innej stronie. Taki cel pośredni mnie zmotywował. Wyprzedziłem go bez problemów a przed sobą zobaczyłem pewnego biegacza z Włocławka, z którym nigdy nie wygrałem...Jego też wyprzedziłem, a 9km wpadł w 3.24,2
Niby przyspieszyłem niewiele, ale takie 3.20/km to 18km/h, czyli 5 metrów na sekundę, czyli 5sekund różnicy daje na tych prędkościach około 25 metrów różnicy.
Organizator zadbał o ostatni kilometr dodając biegaczom motywacji poprzez znaczniki co 100m. To świetny pomysł. Nie zerkałem na zegarek lecz wypatrywałem kolejnych "znaków wstecznego odliczania".
Zafiniszowałem do mety...po drodze 10km w 3.12,5 + 60 metrów nadwyżki w 9s i nowy rekord życiowy stał się faktem!

PB 34.31
Open: 200
Na drugiej piątce wyprzedziłem aż 84 osoby spośród 283 będących przede mną w połowie dystansu :taktak:
Na mecie oczywiście niedosyt, bo nie byłem zajechany, a jeszcze do rekordu mojego kolegi zabrakło mi 2s :)

Drugą piątkę pobiegłem w 17.00 :) - no mogłem chociaż 1 z tych 2 sekund urwać :)

Z naszego auta, koledzy nie poprawili swoich życiówek. Jeden chłopak mimo świetnej budowy, dobrych treningów. Kilometrażu na poziomie 300-320km/mc, opieki trenerskiej, 5-tki w Wiązownie niemal w 18.00....ledwo złamał 39 minut. Nie wiem jak to możliwe, ale trochę mu współczuję.
A i znajomi,, którzy w koszulkach/singletach paradowali godzinę przed startem, znacznie słabli w drugiej części dystansu uzyskując słabsze niż zakładali rezultaty.

Za 3 tygodnie start w Półmaratonie w Łodzi. Przy tym tempie 3.27 (a z dystansu 10.06 nawet 3.26/km) w pełni zasadne wydaje się być tempo 3.40/km na płaskim. Trasę z Łodzi znam na pamięć. Wiem, że 4km to Srebrzyńska pod górę a 11km to wbieg przy Atlas Arenia, ślimakiem na wiadukt i dalej w Maratońską. Odcinek od 15 do 18km mniej więcej to równy podbieg na Wyszyńskiego.
Liczę tylko, że mnie nic nie rozłoży, a pewności nie mam.

Tymczasem chwilę nacieszę się nowym PB na 10km, ustanowionym po 1.5 roku (poprawa o 16s).
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
PKO
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Ostatnie dwa tygodnie przed wiosennym startem, na który czekam najbardziej, to zwykle chaos. W poniedziałek po Recordowej 10 odpoczywałem, a we wtorek nie mogłem biegać ze względu na obowiązki.

19.03 śr
~10km; 47.41
Spokojne rozbieganie, a pod koniec padł mi jeszcze zegarek.

W czwartek nie biegałem, bo szykowałem się do wyjazdu na Mazury, na urodziny chrześniaczki. W piątek w pociągu dowiedziałem się o wypadku, który miał miejsce 2 godziny wcześniej na trasie wobec czego musiałem przesiąść się na autobusową komunikację zastępczą w Iławie.
I tak sobie staliśmy przed tym dworcem, wkurzenie wśród tłumu pasażerów tylko wzrastało, a autobusu jak nie było, tak nie było.
W końcu pojawił się pierwszy z nich i zaczęła się walka o miejsca. Akurat udało się wsiąść z 5-latkiem na rękach. Połowa osób musiała zostać. Potem dowiedziałem się, że odwołali mi pociąg regio z Olsztyna i szukałem jakiegoś połączenia do Kętrzyna. Uff na szczęście był taki zwykły autobus dosłownie 5 minut po tym jak dotarliśmy na dworzec.

Wieczorem po urodzinach jeszcze tylko męczarnie naszych kopaczy z Litwą. Nie da się tego odzobaczyć niestety.

22.03 sob
Parkrun Jez. Górne Kętrzyn
Wybrałem się z zamiarem połamania 18 minut, a najlepiej poprawy PB na tej trasie wynoszącego od prawie dwóch lat 17.44
Problem od zawsze jest ten sam: wiatr. Akurat rano było znośnie. Dobiegłem na miejsce i zrobiłem kółko (1.25km) po trasie.

Przy około +5 stopniach założyłem termo i na to krótką koszulkę. Standardowo był to samotny bieg (drugi rezultat na mecie to 19.51). Pierwsze kółko poszło dobrze, ponieważ w miejscu z którego wiało, nie dostałem żadnym porywem w twarz.
1km wyszedł w 3.31 a pierwsze kółko w 4.23. Na drugim i trzecim było już trochę gorzej, ale po 3/4 dystansu miałem czas 13.15, czyli 15s zapasu nad 18.00. Jeśli końcowe 1.25km biegłbym po 3.36/km, dałoby mi to czas 17.45, czyli należało coś urwać. Tempo sprawiało mi już problem, ale je trzymałem. W newralgicznym miejscu dostałem wiatrem. Dodam: nie próbujcie wtedy pluć :hahaha: :taktak:
Dodatkowo zakrztusiłem się, ale oczywiście biegłem co sił. Czekał jeszcze tylko podbieg przy stadninie ogierów i skręt do mety.
Wszystko poszło po mojej myśli i uzyskałem 17.35 Poprawa o 9s daje mi dużo radości. Dodatkowo odczułem zmęczenie, jakie powinienem czuć na mecie w Poznaniu.

Razem tego dnia: 11.2km
Zawiało mnie konkretnie, ale udało się nie zachorować.

23.03 nd
14.63km; 1.08.43
Duże problemy z GPSem i musiałem się zatrzymać po kilkuset metrach aby go w końcu złapać. Wcześniej z 10 min sobie spacerowałem i nic.

25.03 wt
12.01km; 56.01; t.4.40/km
Spokojne rozbieganie a końcówka nieco szybciej.
Do Łodzi jeszcze dwa akcenty. Jutro mam 8x1km a w niedzielę lub poniedziałek 8km ciągłego, a tak po drodze jeszcze sędziowanie meczów. Forma już nie wzrośnie, oby za bardzo nie spadła. Tempo przelotowe 3.40-3.45 z mocniejszą końcówką mnie nie przeraża. Zastanawiam się czy będzie opcja biec w grupie jakiejś zawodniczki z szerokiej elity. Nagrody finansowe są dosyć wysokie więc pewnie trochę ich będzie.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

27.03 czw
3.07kmBS +ABC+8x1km/p. ~450m tr+1kmBS

3.25; 3.19; 3.24; 3.22; 3.22; 3.19; 3.20; 3.15

Miało nie być ciężko i nie było. To najlepiej wykonany trening 8x1km w moim życiu, ale trzeba przyznać, że warunki były idealne.

W weekend miałem 2 mecze na linii - łącznie ok. 9km

01.04 wt
2.62kmBS+ABC+6km [23.02; 3.50/km]+2.59kmBS

Było na pewno szybciej, bo na 4km GPS trochę zwariował. Jako że bieżnia ma 510-520m to kilometr wypada nieco przed pełnym drugim kółkiem, a tu ewidentnie wypadło kawałek dalej.

Lekko się biegało mimo wiatru.

Jak wiadomo w weekend będzie pogodowy armagedon. Niestety znajdziemy się w ośrodku niskiego ciśnienia pomiędzy dwoma wyżami i napłynie do nas bardzo zimne powietrze z północy. O ile temperatura za bardzo nie ma znaczenia w tym wypadku, to wszystko może zepsuć wiatr. Trasę w Łodzi znam na pamięć. Pierwsza część uważam, że jest nieco łatwiejsza, w dużym stopniu jesteśmy osłonięci lasem w okolicy ZOO/Konstantynowskiej, Krzemienieckiej, Biegunowej i Srebrzyńskiej.

Zakładam pierwsze problemy na Alei Jana Pawła II, a to gdzieś od około 9.5km, a jak już pokonamy północny wiatr, to czeka podbieg przy Hali oraz wbieg ślimakiem w kierunku nomen omen Maratońskiej. Za najtrudniejszy etap wyścigu uznaję odcinek od około 15 do 18km. Niestety Wyszyńskiego nie tylko pod górę, ale i pod silny czołowy wiatr. Muszę dobrze rozłożyć siły. Jestem bardzo słaby fizycznie i ten wicher na pewno mocno mnie spowolni. Mogą być duże różnice w poszczególnych kilometrach.
Może uda się skleić jakąś zawodniczkę z jej pacemakerami (bo i tak bywa). Wtedy siedzenie na plecach nie będzie chamskie.

Trochę sobie "pokonfabuluję". Jako, że elita mężczyzn mniej mnie interesuje, to skupię się na zawodniczkach. Sądzę, że wiele zawodniczek bardzo mocno osłabnie w drugiej części dystansu. Sprawdziłem, są wysokie nagrody finansowe za czołowe miejsca i Panie mogą biec po pierwsze nie swoim tempem, ale konkurentek, a także tempem mocno życzeniowym.
W drugiej części dystansu gdzieś niedaleko Łodzi Fabrycznej może bardzo wiać a nie ma się gdzie schować.
Ten bieg będzie bardzo trudny, ale przez to ciekawy.
Czytam sobie Wasze blogi i bardzo kibicuję Witoldowi (Wigi). Wierzę w niego, nie w czas, ale w jego wybitny analityczny umysł. Na pewno już sobie ułożył plan biegu, a korekty naniesie w sobotę znając siłę, trasę i kierunek wiatru. Powodzenia!

Co do mnie... jakikolwiek PB będzie mile widziany. Jeszcze tydzień temu byłby to obowiązek. Wymyśliłem, że jeśli pogoda wypaczy wynik, to dam sobie szansę poprawy jesienią, kosztem maratonu, do którego chciałbym się lepiej przygotować.
Kupiłem sobie folię NRC/koc ratowniczy (12.49zł w aptece) - może się bardzo przydać - warto o tym pomyśleć, aby nie marznąć przed startem. Dół na pewno na krótko, a na górę termo + koszulka +buff, który w razie czego mogę ściągnać. Na dłoń oczywiście cienkie rękawiczki. O ile same dłonie aż tak nie marzną, to będę mieć w ręce pałeczkę sztafetową i może być różnie.

Trzymajcie kciuki, biegniemy z Karimem jako Nadaktywni Toruń.
Do zobaczenia!
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

06.04.2025 DOZ MARATON ŁÓDŹ - relacja

Na główny wiosenny start wybrałem sztafetę Half&Half przy DOZ Maraton Łódź. Chciałem dokończyć coś, co mieliśmy zrobić w 2020 roku, ale ze względu na pandemię, trzeba było odłożyć w czasie.
Jeszcze 2 tygodnie temu liczyłem na piękną imprezę przy wiosennej pogodzie. Niestety dwa masakryczne dni przypadły na maratoński weekend. Pewnie niemal każdy przeklinał aurę, ale trzeba było powalczyć.
Pakiet w Atlas Arenie odebrałem bardzo sprawnie. Z kolegą byłem umówiony w pomieszczeniu przeznaczonym na Pasta Party. Odwracając się (trzymając talerz ze spaghetti), wpadłem na Witka (Wigi). Ha! Przynajmniej nie musieliśmy się szukać :hahaha:
Kilkanaście minut później poszliśmy na prezentację Elity oraz uczestników olimpijskich sztafet Ekiden (tradycyjnie byli to olimpijczycy letni oraz zimowi). Uczestnikami byli: Zbigniew Bródka (nieobecny podczas prezentacji), Dorta i Mariusz Siudkowie, Monika Hojnisz, Maciej Staręga, Jan Huruk, Małgorzata Pskit, Małgorzata Sobańska, Wanda Panfil, Adam Kszczot, Yared Shegumo).

Elita maratonu była skromna. Z polskich zawodników i zawodniczek: Mateusz Kaczor, Kamil Karbowiak, Andrzej Rogiewicz (zaliczył DNF); Emilia Mazek, Anna Bańkowska (Gosk) oraz 2 Kenijczyków, dwie Kenijki (jedna bardzo mocna, a druga z PB powyżej 2.30) + Marina Nemchenko z Ukrainy.

Przed prezentacją zapytałem Ani Gosk na ile realnie biegnie (posiada PB 2.31.14). Nie określiła się. Odparłem, że jak osłabnie to ją dogonimy, a jak zacznie dużo wolniej niż zwykle, to zabiorę się z jej grupą.

Wieczorem miała miejsce bardzo niemiła niespodzianka. Otóż ktoś zadzwonił do hotelu z informacją, że podłożył bombę. Kazano nam opuścić pokoje. Oczywiście w oficjalnym komunikacie nic nie było wiadomo, ale wziąłem kurtkę, telefon i plecak ze sobą.
Po tym jak staliśmy ponad godzinę na mrozie i wietrze zagadałem do około 60 letniego biegacza, czy idziemy na Piotrkowską na herbatę (to dosłownie 50m obok). I tak sobie gadaliśmy jak dwaj starzy przyjaciele. Gdzieś po kolejnej godzinie można było wracać do hotelu. Okazało się, że nie dość, że mieszkamy na tym samy piętrze, to jeszcze drzwi w drzwi :) ja 516 on 517 :)
Bardzo często spotykają mnie takie dziwne sytuacje. Kiedyś na turnieju piłkarskim wspomniałem trenerowi dzieciaków, że pochodzę z Kętrzyna...Okazało się, że mieszkaliśmy na tej samej ulicy, w tym samym bloku a nr mieszkania różnił się o...1:) Był to dużo starszy brat mojego kolegi z podwórka, który po 20 latach miał prawo mnie nie kojarzyć.
Z kolei w 14.10.2017, dzień przed maratonem w Poznaniu, błąkałem się w ciemności szukając wejścia do wieżowca. Zagadałem do dziewczyny niosącej siatki z zakupami. Wskazała mi odpowiednią klatkę, ale nie ufała mi i kazała wbić kod do mieszkania. No i na dobrze ponad 100 mieszkań w wieżowcu wbiłem kod do...jej mieszkania :) Mina bezcenna. :) Wynajmowała po prostu jeden z 3 pokoi w tym mieszkaniu :)

Jako że mieliśmy bezpłatną komunikację miejską w Łodzi, to wraz z nowym kolegą (chciał iść z plecakiem prawie 4km pieszo na start), pojechałem tramwajami i w przeciągu kilkunastu minut ok 7.40 byliśmy na miejscu.
Pół godziny minęło na gadaniu i grzaniu się w hali Atlas Areny. Następnie przebrałem się i udałem do depozytu. Tam schowałem kurtkę i oddałem torbę w bezpieczne ręce wolontariuszy. Założyłem za to folię NRC/koc ratowniczy. Wracając do hali widziałem dziesiątki błagalnych spojrzeń zmarzniętych biegaczy. Tak, warto wydać 12zł i kupić.
Zdecydowałem się wystartować w termice, na to koszulka, na dłoń cienkie rękawiczki, a na głowę buff. Dół na krótko. Wcześniej twarz przesmarowałem kremem, aby mniej odczuwać zimno. Startowaliśmy w temperaturze 0 stopni, ale odczuwalna wynosiła co najmniej 5 stopni mniej.
Rozgrzewka była pozorowana, wiało okropnie. Po zjedzeniu żelu, 5 minut przed startem stanąłem w 1 strefie jakieś 3 rzędy za Elitą. Chwilę później namierzyłem zmarzniętego kibica/biegacza innej sztafety i oddałem mu koc termiczny. Jeszcze podziękował.
Niestety nie złapałem sygnału GPS, ale skontrolowałem wskazania zegarka na znaczniku 2km i wszystko działało.

Trasę znałem na pamięć. Wiedziałem że po 15km będzie bardzo, bardzo ciężko.

Tradycyjnie przed startem puszczono walc z "Ziemi Obiecanej"

3-2-1- START!
Staram się nie szarpać na początku, ale inni biegacze trochę zabiegli mi drogę i musiałem jakoś się wydostać. Jeszcze w strefie obczaiłem dwóch bardzo mocnych zawodników, którzy zabrali się z Elitą kobiet.
Początek był łaskawy, z górki i akurat tak nie wiało. Ponadto osłaniał nas Park Na Zdrowiu. Zerknąłem na Garmina 2km w 7.17. Złapałem plecy dobrego maratończyka, sam komuś dałem plecy i tak lecieliśmy najpierw w 4 a potem we trzech. Podbieg na Srebrzyńskiej nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Jednak to zupełnie inne odczuwanie niż podczas 39-40km maratonu w 2018 czy 2019 roku.
5km zamknąłem w 18.25 - dobrze, bardzo dobrze! Szósty kilometr pokonaliśmy w 3.35! Oj trochę za szybko, a tu prowadzący zachęcał, aby go zmienić. Ja jednak nie byłbym w stanie to raz, a dwa po zbiegu pod torami, mieliśmy dostać wiatrem i biec przez kilometr pod górkę. Jakoś udało się nie odpaść i zjeść żel. 8km wypada nieopodal Hotelu Qubus. Zamknęliśmy ten km w 3.48, a dalej koledzy mocno szarpnęli. Przez kilkaset metrów nawet biegłem tempem 3.15-3.25, a dziewiąty km wyszedł w 3.29,9
No cóż było z wiatrem. Potem obiegaliśmy Park Poniatowskiego, gdzie ponownie skleiłem kolegów. Kilkaset metrów Aleją Jana Pawła ll nie zrobiło na mnie wrażenia. Kreskę 10km minąłem w 36.50 (tyle miałem na zegarku i oficjalnie). Wiadomo troszkę zawsze nadkłada się dystansu i tam 10.00 minąłem w 36.37
11 kilometr rozpoczynał się podbiegiem przy Hali i wbiegiem drogowym ślimakiem w ulicę Maratońską. Tam zmieniłem kolegów i na dobre 3km wyszedłem na czoło grupki. Czekał nas teraz najprzyjemniejszy odcinek trasy. Cały czas biegłem w okolicy 3.40/km
Przed 14km koledzy mnie wyprzedzili i musiałem sobie radzić sam. Patrzyłem uważnie na zegarek i to prawda...oni uciekli, a nie ja odpadłem, czego dowodem 14km pokonany w 3.36,5 Najgorsze miało dopiero nadejść...

Po skręcie w ulicę Ks. Jerzego Popiełuszki, na totalnym wygwizdowie w jakimś polu, (od 14.64km wg GC) dostałem taaaakim wiatrem w ryło, że mnie aż stawiało. Te 500-600m męczarni było straszne, a pozostałe 6km do mety nie lepsze. Dodam że ekrany pomiarowe musiały być nieco przesunięte, bo to nie jest możliwe aby wszyscy mieli taki rozjazd między zegarkami a oficjalnymi wynikami na odcinku 15-20km.

Cały czas obok mnie jechał na rowerze sędzia, a to oznaczało, że wiozę 3 miejsce. Skręciliśmy w Aleję Kard. Wyszyńskiego. Wiało bardzo mocno z północy, a ta ulica prowadziła mnie w kierunku północno-wschodnim. Jedynie gdzieś w okolicy 17-18km osłaniał mnie trochę nasyp ziemny, co widać było zaraz na zegarku, a tak no makabra jakaś. Przede mną biegł chłopak 3 zmiany Ekidena (jego kolega wyprzedził mnie tuż przed 15km). Ostatecznie udało mi się go wyprzedzić, ale na tej długiej kilkukilometrowej prostej pod wiatr i pod górę naszła mnie myśl, że moje cierpienie, może być siłą zawodników sztafet biegnących z tyłu. Przecież mieli mnie na widelcu. Tempo chwilami spadało do 4'/km...

21.1km wydawało się tak daleko ...
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Powoli mijała ta "niekończąca się prosta". W oddali majaczył dach Atlas Areny. Liczyłem, że po skręcie w Bandurskiego i dalej w kierunku 19km w Krzemieniecką będzie lepiej... No nie było, tam wiało zdecydowanie gorzej niż godzinę wcześniej, ale jak wiadomo nic nie cieszy tak jak cudze nieszczęście. Od grupy Elity kobiet odpadła Kenijka..No to obrałem sobie cel. Po 19km moje tempo wzrosło. Ok nie było już pod górkę a wręcz przeciwnie... a strefa zmiany coraz bliżej. Jeszcze przed 20km wyprzedziłem zawodniczkę z Kenii, choć ona teraz chyba rezyduje w węgierskim Debreczynie. Próbowałem finiszować pod wiatr. Nawet wyprzedziłem tych dwóch kolegów, z którymi biegłem oraz Daniela Mikielskiego i widziałem, że czeka na mnie Karim - kolega z pary.
Dowiozłem sztafetę na 3 miejscu i ustanowiłem NOWY REKORD ŻYCIOWY 1.18.32!

Dałem z siebie maksa, po prostu maksa. W żadnym momencie tego biegu nie odpuściłem. Biegłem odważnie i podejmowałem słuszne decyzje na trasie. Zawodnik z 4 miejsca uzyskał czas o 44s słabszy od mojego, ale mimo tego, że mnie dobrze widział na trasie, to jego strata sukcesywnie na każdym odcinku rosła.
Przypuszczam, że jakikolwiek trening siłowy oddał. Nie jestem taki wychudzony jak rok temu (ważę 69kg przy około 66.5-67.5 przed rokiem).
I teraz uwaga: można się śmiać. W styczniu miałem problem zrobić 10 pompek. Teraz robię sobie 20-25 co dwa trzy dni przed spaniem. Wiem, że siła to moja pięta Achillesowa, ale naprawdę to "cokolwiek" bardzo mi pomogło.

Udałem się do hali. Odebrałem depozyt, wykąpałem się, zjadłem i czekałem na najlepszych zawodników, ale przede wszystkim mojego kolegę. W ogóle spikerem był nasz kumpel z Torunia, a nawet Karima kolega z klasy z liceum.
Sztafetę wygrał zespół złożony z braci bliźniaków o nazwisku Grzegrzółka (ale ptaka piszemy przez ż jak coś!) Młodzi chłopcy z rocznika bodajże 2002 byli poza zasięgiem).
Czas mijał, dobiegali zawodnicy z elity, czołowi polscy amatorzy, ale nikt ze sztafet Half&Half
Na zegarze wybiło już 2.38.00... dobiegła Marina Nemchenko, a kawalek za nią Ania Gosk i finiszujący Karim!!!

Wow udało się wywalczyć 2 miejsce Open na 244 sztafety!! Uzyskaliśmy 2.38.25
Indywidualnie zająłem 4 miejsce spośród 490 uczestników półmaratonu (dwóch zawodników biegło na 1 zmianie, nie mając zmiennika)
Kolega z pary indywidualnie zajął 10 miejsce.

Na minus oprócz pogody, firma od pomiaru czasu. Przez zamieszanie z wynikami, na dekorację czekaliśmy prawie 2,5 godziny (godzinę dłużej niż w planie).
Za 2 miejsce Open tak dużej imprezy otrzymaliśmy tylko statuetkę i uścisk dłoni. (1 sztafeta otrzymała 800zł w bonie).
Indywidualnie wyczytywano 10 najlepszych zawodników (nagrody otrzymywali trzej :) )
Trzeba zatem biegać szybciej!

2 sztafeta - 2.38.25
4 indywidualnie -1.18.32 PB
Wszystkie cele zrealizowane.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nic nie pisałem, bo po zawodach w Łodzi niewiele się działo, a przynajmniej niewiele biegowego. Wróciłem do prozy życia, także praca + sędziowanie meczów piłkarskich. Brałem dużo wolnego w marcu i na początku kwietnia wobec czego starałem się to nadrobić i nie podpaść obsadowcowi. Jednak sędziując na rachunki zarobię. Ucierpiało (nie)zwykłe bieganie, bo właściwie wychodziłem nie częściej niż 1 raz w tygodniu.

Przejdę od razu do pierwszego tygodnia maja.

07.05 środa
TOP CROSS 6.666km
W pracy ruszył pierwszy sezon sprzedażowy wobec czego byłem wykończony i to właściwie codziennie. Każdego dnia full dźwigania a jeszcze nie dosypiałem (tak, wyłącznie moja wina, ot po prostu chciałem dłużej posiedzieć).
Jako, że chcę ukończyć cały cykl, to chciałem wystartować w tych zawodach. Niestety pod koniec dnia w pracy wraz z kolegą w 1.5 godziny przerzuciliśmy łącznie ponad 8 ton towaru ręcznie. To bardzo dużo, szczególnie dla kogoś drobnej budowy.

Na starcie stanąłem bardzo zmęczony. Z Miłoszem (Muchą - bo tak lubi jak go nazywają), nie miałem szans wiadomo, ale był też zwycięzca edycji z 2024 roku i co by się nie działo, to powinienem ukończyć bieg przed nim.

Ruszyłem bardzo szybko. Pierwsze okrążenie pokonałem w 4'32s, czyli ewidentnie na rekord, trochę bez sensu, ale czułem, że rywal zaczął bardzo spokojnie (w perspektywie było 5km Run Toruń 11 maja). Po 3 okrążeniach miałem 54s przewagi (podpowiedział mi to kolega) więc dobiegłem baardzo spokojnie do mety z czasem 24.40 plasując się na 2 miejscu.
Ten wynik byłby wyrównaniem PB z lat poprzednich (bo w 2025 przesunąłem wynik na 23.55).

11.05 nd
5km Run Toruń

Poprosiłem obsadowca aby dał mi 1 luźny mecz młodzika (u12-u13) lub 1 mecz na linii, bo następnego dnia mam zawody.
Oczywiście dostałem juniora młodszego (u16), bez asystentów (liniowych). Aby utrzymać wysoki poziom sędziowania musiałem biegać jak szalony. Zresztą do 77' w tym meczu było 1-1 (ostatecznie faworyt wygrał 3-1). Po meczu wszyscy podziękowali za prowadzone zawody a rodzice dziękowali, że w końcu sędzia, który się przykłada i wykonał dobrze swoją pracę. To się rzadko zdarza i ja taki gest bardzo doceniam.

Pół godziny później miałem kolejny mecz juniora młodszego, tym razem jako sędzia asystent. Dodatkowo wymarzłem niemiłosiernie. W tym kraju piździ już 9 miesiąc z rzędu.

Po południu poszedłem z synem na biegi dla dzieci. Znajomi, którzy mnie spotkali, pytali czy wszystko w porządku, bo jestem blady jak ściana (co zupełnie do mnie niepodobne).
32 tysiące kroków w sobotę a 154 tysiące kroków w tygodniu (czyli 5 maratonów!) naprawdę nie zwiastowały dobrego niedzielnego biegu.

Zupełnie nie przygotowałem się do tych zawodów i teraz miałem ponieść tego konsekwencje. Inna sprawa, że od miesiąca nie trenowałem + w majówkę był grill czy piwka z teściem. W końcu przestał na mnie patrzeć jak na dziwaka, no bo ze mną się nie napijesz??

Udałem się na miejsce startu, wykonałem rozgrzewkę i stanąłem w pierwszej linii. W biegu na 5km uczestniczyło 444 zawodników i zawodniczek. Plan był ambitny: zacząć po 3.20/km i czekać co się wydarzy.

3-2-1 START
Ruszyliśmy. Uformowała się 4-osobowa grupka a za nimi biegłem ja. Po 50m wiedziałem, że jestem bez szans i nie utrzymam grupy. Czekał mnie samotny bieg (1km delikatnie pod wiatr, a drugi cały delikatnie pod górę).
Z każdym kolejnym metrem grupa mi uciekała, a ja byłem zupełnie bezsilny.

Pierwszy kilometr pokonałem w 3.19,4 a na kolejnych już zwolniłem. Co więcej słyszałem głosy..i kroki. Na szczęście do psychiatryka się nie wybieram, był to jedynie efekt mojej słabej formy. Walczyłem aby tempo nie spadło wyraźnie poniżej 3.30/km i żebym jakoś w miarę do mety dobiegł.

2km: 3.29,9
3km: 3.29,7

Na tym etapie miałem 25 sekund straty do dwóch znajomych z przodu (grupa podzieliła się na 2 pary)

O dziwo nikt mnie nie wyprzedził. Od startu biegłem samotnie. Potem na początku 4km, wykorzystałem krótki zbieg aby nabrać prędkości i jakoś to utrzymać. Zaowocowało to kilometrem pokonanym w 3.18,3

Piąty kilometr to takie siodło. Najpierw zbieg, trochę płaskiej trasy, solidny podbieg i około 600-700m do mety rozpoczynające się zbiegiem.

Nie czułem, aby mnie ktoś naciskał. Biegłem co sił, choć z nikim nie rywalizowałem. Marzyłem aby ten bieg się skończył.
Ostatni kilometr pokonałem w 3.06

Ostatecznie zająłem 5 miejsce Open z czasem 16.43 na atestowanej trasie.
Rekord życiowy był na wyciągnięcie ręki. W dyspozycji z marca czy początku kwietnia pewnie 16.20 by pękło.

3 zawodnik uzyskał 16.29 a czwarty 16.35, także nawet w beznadziejnej kondycji byłem w stanie sporo odrobić na końcówce.

Obecnie nie mam zaplanowanych żadnych startów. Ktoś widziałem chce sprzedać pakiet na Nocną Dychę w Toruniu, może się skuszę for fun.
Dalej sędziuję. Dzisiaj mam mecze nr 997 i 998 w swoim życiu. Jeszcze miesiąc sezonu i można coś myśleć o powrocie do treningów, kiedy to temperatury zaczną przypominać bardziej ludzkie.

Swoją droga jest to zadziwiające, że trzymam się na takim poziomie mając prawie 39 lat i nie robiąc zbyt wiele. Brakuje mi reżimu treningowego, ale nie ze wszystkim się wyrabiam.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nic nie pisałem, bo po zawodach w Łodzi niewiele się działo, a przynajmniej niewiele biegowego. Wróciłem do prozy życia, także praca + sędziowanie meczów piłkarskich. Brałem dużo wolnego w marcu i na początku kwietnia wobec czego starałem się to nadrobić i nie podpaść obsadowcowi. Jednak sędziując na rachunki zarobię. Ucierpiało (nie)zwykłe bieganie, bo właściwie wychodziłem nie częściej niż 1 raz w tygodniu.

Przejdę od razu do pierwszego tygodnia maja.

07.05 środa
TOP CROSS 6.666km
W pracy ruszył pierwszy sezon sprzedażowy wobec czego byłem wykończony i to właściwie codziennie. Każdego dnia full dźwigania a jeszcze nie dosypiałem (tak, wyłącznie moja wina, ot po prostu chciałem dłużej posiedzieć).
Jako, że chcę ukończyć cały cykl, to chciałem wystartować w tych zawodach. Niestety pod koniec dnia w pracy wraz z kolegą w 1.5 godziny przerzuciliśmy łącznie ponad 8 ton towaru ręcznie. To bardzo dużo, szczególnie dla kogoś drobnej budowy.

Na starcie stanąłem bardzo zmęczony. Z Miłoszem (Muchą - bo tak lubi jak go nazywają), nie miałem szans wiadomo, ale był też zwycięzca edycji z 2024 roku i co by się nie działo, to powinienem ukończyć bieg przed nim.

Ruszyłem bardzo szybko. Pierwsze okrążenie pokonałem w 4'32s, czyli ewidentnie na rekord, trochę bez sensu, ale czułem, że rywal zaczął bardzo spokojnie (w perspektywie było 5km Run Toruń 11 maja). Po 3 okrążeniach miałem 54s przewagi (podpowiedział mi to kolega) więc dobiegłem baardzo spokojnie do mety z czasem 24.40 plasując się na 2 miejscu.
Ten wynik byłby wyrównaniem PB z lat poprzednich (bo w 2025 przesunąłem wynik na 23.55).

11.05 nd
5km Run Toruń

Poprosiłem obsadowca aby dał mi 1 luźny mecz młodzika (u12-u13) lub 1 mecz na linii, bo następnego dnia mam zawody.
Oczywiście dostałem juniora młodszego (u16), bez asystentów (liniowych). Aby utrzymać wysoki poziom sędziowania musiałem biegać jak szalony. Zresztą do 77' w tym meczu było 1-1 (ostatecznie faworyt wygrał 3-1). Po meczu wszyscy podziękowali za prowadzone zawody a rodzice dziękowali, że w końcu sędzia, który się przykłada i wykonał dobrze swoją pracę. To się rzadko zdarza i ja taki gest bardzo doceniam.

Pół godziny później miałem kolejny mecz juniora młodszego, tym razem jako sędzia asystent. Dodatkowo wymarzłem niemiłosiernie. W tym kraju piździ już 9 miesiąc z rzędu.

Po południu poszedłem z synem na biegi dla dzieci. Znajomi, którzy mnie spotkali, pytali czy wszystko w porządku, bo jestem blady jak ściana (co zupełnie do mnie niepodobne).
32 tysiące kroków w sobotę a 154 tysiące kroków w tygodniu (czyli 5 maratonów!) naprawdę nie zwiastowały dobrego niedzielnego biegu.

Zupełnie nie przygotowałem się do tych zawodów i teraz miałem ponieść tego konsekwencje. Inna sprawa, że od miesiąca nie trenowałem + w majówkę był grill czy piwka z teściem. W końcu przestał na mnie patrzeć jak na dziwaka, no bo ze mną się nie napijesz??

Udałem się na miejsce startu, wykonałem rozgrzewkę i stanąłem w pierwszej linii. W biegu na 5km uczestniczyło 444 zawodników i zawodniczek. Plan był ambitny: zacząć po 3.20/km i czekać co się wydarzy.

3-2-1 START
Ruszyliśmy. Uformowała się 4-osobowa grupka a za nimi biegłem ja. Po 50m wiedziałem, że jestem bez szans i nie utrzymam grupy. Czekał mnie samotny bieg (1km delikatnie pod wiatr, a drugi cały delikatnie pod górę).
Z każdym kolejnym metrem grupa mi uciekała, a ja byłem zupełnie bezsilny.

Pierwszy kilometr pokonałem w 3.19,4 a na kolejnych już zwolniłem. Co więcej słyszałem głosy..i kroki. Na szczęście do psychiatryka się nie wybieram, był to jedynie efekt mojej słabej formy. Walczyłem aby tempo nie spadło wyraźnie poniżej 3.30/km i żebym jakoś w miarę do mety dobiegł.

2km: 3.29,9
3km: 3.29,7

Na tym etapie miałem 25 sekund straty do dwóch znajomych z przodu (grupa podzieliła się na 2 pary)

O dziwo nikt mnie nie wyprzedził. Od startu biegłem samotnie. Potem na początku 4km, wykorzystałem krótki zbieg aby nabrać prędkości i jakoś to utrzymać. Zaowocowało to kilometrem pokonanym w 3.18,3

Piąty kilometr to takie siodło. Najpierw zbieg, trochę płaskiej trasy, solidny podbieg i około 600-700m do mety rozpoczynające się zbiegiem.

Nie czułem, aby mnie ktoś naciskał. Biegłem co sił, choć z nikim nie rywalizowałem. Marzyłem aby ten bieg się skończył.
Ostatni kilometr pokonałem w 3.06

Ostatecznie zająłem 5 miejsce Open z czasem 16.43 na atestowanej trasie.
Rekord życiowy był na wyciągnięcie ręki. W dyspozycji z marca czy początku kwietnia pewnie 16.20 by pękło.

3 zawodnik uzyskał 16.29 a czwarty 16.35, także nawet w beznadziejnej kondycji byłem w stanie sporo odrobić na końcówce.

Obecnie nie mam zaplanowanych żadnych startów. Ktoś widziałem chce sprzedać pakiet na Nocną Dychę w Toruniu, może się skuszę for fun.
Dalej sędziuję. Dzisiaj mam mecze nr 997 i 998 w swoim życiu. Jeszcze miesiąc sezonu i można coś myśleć o powrocie do treningów, kiedy to temperatury zaczną przypominać bardziej ludzkie.

Swoją droga jest to zadziwiające, że trzymam się na takim poziomie mając prawie 39 lat i nie robiąc zbyt wiele. Brakuje mi reżimu treningowego, ale nie ze wszystkim się wyrabiam.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

KONTUZJA

Rzadko ostatnio tu zaglądam. Zakończyłem roztrenowanie. Spędziłem urlop na Podlasiu i czas było zbierać się do treningów. Gdzieś w międzyczasie posędziowałem swój mecz piłkarski nr 1000 (tak tysiąc!). Było to spotkanie dwóch czołowych drużyn klasy okręgowej Noteć Gębice-Piast Kołodziejewo.

Po urlopie, w weekend miałem kolejne 3 spotkania a w poniedziałek 2 czerwca udałem się na zajęcia BBL. Po 15min truchtu była bardzo aktywna rozgrzewka, podskoki itp a potem bardzo dużo skipów - może 20 minut ćwiczeń.

Niestety nie było rozciągania po tym, ale sprinty 20m, 40m itp I jak to bywa, robiłem wszystko poważnie. Podczas 3 czy 4 sprintu pod koniec jeszcze się napiąłem aby docisnąć i jeb...najpierw w prawej nodze z tyłu uda i po ułamku sekundy w lewej nodze.
Co więcej ja przez kolejne 10 minut byłem pół świadomy i niewiele widziałem. Prowadząca sądząc że jakiś skurcz to kazała to porozciągać (ale nie zrobiłem tego). 1km do domu pokonałem w ponad 30 minut.

Naderwałem obydwa mięśnie dwugłowe. Po 2 dobach zrobiłem wyniki i sód czy potas czy Mg w normie, ale kinaza wystrzeliła. Skierowanie na USG dostałem, ale co mi po nim jak 2 mce na NFZ. Dzisiaj idę prywatnie.
Nie zamierzam się spieszyć z powrotem. Pewnie odpuszczę rundę sędziowania (egzaminy mamy 29.06 więc nie będę uczestniczył w biegach tam).

Zgłosiłem się na pewien maraton pod koniec roku i mam wielką motywację aby tam dobrze pobiec. Na razie muszę wytrzymać bez biegania, tak sądzę do sierpnia będzie rozsądnie.
Czołem!
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Napiszę w skrócie co się ze mną działo, a potem opiszę wszystkie treningi, które wykonałem.

Czerwiec: 0 biegania. Najpierw powrót do sprawności. Właściwie po 2-3 tygodniach w miarę normalnie chodziłem. Jak wspominałem 29 czerwca odbywały się egzaminy sędziów piłkarskich. Z oczywistych przyczyn nie mogłem zaliczyć testu biegowego. Poszedłem na teorię, bo namówił mnie kolega i zajął miejsce obok siebie. Wspomniałem, że nie otworzyłem choćby strony przepisów. No ale test napisałem na 27/30 pkt :) Nie trzeba dodawać na ile napisał kolega obok :) a zaliczenie jest od 21.
Pomogłem kilku chłopakom. Za to parę miejsc dalej sędzia jeżdżący na 4 ligę, a wcześniej na 2 i 3 pisał razem z obserwatorem i innym doświadczonym sędzią ten test i nie zdali :)

Po 6 tygodniach od kontuzji poszedłem dwa razy potruchtać. Niestety po tym drugim biegu miałem wrażenie jakby ktoś mnie zdzielił pałką teleskopową z tyłu uda więc odpuściłem. Potem 1 raz w życiu leciałem samolotem i byłem na wakacjach z rodziną. Oczywiście nie oszczędzałem ani gardła ani żołądka na all in. Ot taki jestem. Jak mam możliwość to nie wprowadzam ascezy tylko korzystam z życia. Tydzień później bawiłem się na Podlasiu na weselu, na szczęście nie na swoim :)

Po powrocie do Torunia wyszedłem parę razy truchtać. Generalnie przez te ciągłe opady w lipcu czy na początku sierpnia, pojawiło się w lesie mnóstwo grzybów. Samochodów było pełno...ale rodzinka wolała spać a nie iść zbierać więc i ja nie poszedłem.
No i jak to ja... biegłem sobie leśną ścieżką patrzę prawdziwek piękny zdrowy a za nim kolejnych 5 :)
Także wziąłem to w ręce i jakoś dobiegłem do domu te 5km.

Kilka dni później zabraliśmy syna na plac zabaw na toruńskiej Barbarce. Został z mamą a ja podbiegłem w "swoje" miejsce. Takie oddalone o kilkaset metrów od tych głównych ścieżek, gdzie pamiętałem, że rosną 30-40 letnie dęby i że nikt tam nie chodzi. Wszedłem do lasu i na paruset metrach kwadratowych znalazłem 17 najpiękniejszych borowików jakie można sobie wyobrazić.
Nie będę wstawiał foto, bo mam trochę zaległości do wprowadzenia a to w końcu profil biegowy :)

Następnie na 15.08 pojechałem do rodziny na Mazury, gdzie wypiłem ostatnie piwo. Obecnie mamy 1 grudnia a ja obiecałem sobie że do maratonu nie piję. Wyjątkiem było czerwone wino do kolacji z okazji urodzin siostry a potem moich. I tyle.

Po powrocie z Kętrzyna, pierwszy raz pojechałem na mecz Ekstraklasy. Kolega zaprosił mnie i innego kumpla do Płocka na mecz Wisły z Legią. Gospodarze wygrali 1-0.
Siedziałem tuż za bramką na którą rozgrzewali się Legioniści. Muszę przyznać, że Mileta Rajović to 2m drewno niestety. Obserwowałem go z bliska i źle to wyglądało. Nie mam jakiś większych sympatii czy antypatii, dobrze życzę tym, którzy grają w europejskich pucharach, ale no facet nie nadaje się na ten poziom.

Wymyśliłem sobie, że jeszcze potruchtam w sierpniu. Wystartuję w Top Cross 6666m a od 1 września pojadę z planem treningowym. Rozpisuje mi jakiś student AWF za niską cenę, ale no niech ma. Lepiej komuś takiemu przelać hajs niż komuś kto nie pamięta ilu osobom rozpisuje plany czy też skupia się tylko na tym aby prowadzić profil.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

27.07 nd
13.16km; 1.07.17; t.5.07/km; HR 149

VO2max 61 (bywało 72-73). Waga zamiast 69 to 75kg

29.07 wt
13.07km; 58.18; t.4.28/km; HR 154bpm

Biegłem sobie spokojnie i na moje nieszczęście po około 1.5km spotkałem dobrego biegacza z PB 2.41.41 w maratonie z 2016r.
Prosiłem kilka razy aby biegł wolniej, no ale nie biegł :) Naprawdę było mi ciężko.

30.07 śr
11.06km; 54.13; t.4.54/km; HR 144bpm

02.08 sob
11.60km; 55.56; t.4.49/km; HR 150bpm

Tętno wyższe o kilkanaście uderzeń niż zwykle. Zadyszka przy tym tempie, ale celowo nie zwalniałem. Wiedziałem, że to będzie trwało kilka tygodni i powoli zacznie wracać wszystko do normy. Spadnie temperatura, spadnie waga a forma wzrośnie.

03.08 nd
15.81km; 1.16.05; t.4.49/km; HR 142bpm
Tydzień: 51.5km

04.08 pon
10.87km; 53.01; t.4.53/km; HR 139bpm

06.08 śr
12.13km; 57.08; t.4.43/km; HR 147bpm

11.08 pon
9.71km; 46.20; t.4.48/km; HR 143bpm

12.08 wt
6.02km; 28.20; t.4.42/km' HR 135bpm
To tutaj chyba w te grzyby wbiegłem :)

17.08 nd
14.22km; 1.07.02; t.4.43/km; HR 143bpm

18.08 pon
11.36km; 52.55; t.4.39/km; HR 146bpm

19.08 wt
12.39km; 1.00.04; t.4.51/km; HR 146bpm

23.08 sob
13.16km; 1.01.56; t.4.42/km; HR 144bpm

24.08 nd
13.63km; 1.06.59; t.4.55/km; HR 136bpm
Tydzień: 59.08

25.08 pon
10.91km; t.4.40/km; 50.58; HR 139bpm

Jak widać same rozbiegania. Wszystko po lesie. Wymyśliłem sobie, że w ramach przygotowań będę biegał w cyklu Top Cross Torunia, a także dwa razy pojadę na zawody Łubianka Grand Prix Cross (8.6km), z czego pierwsze 4 płasko lub minimalnie z górki,

27.08 śr TOP CROSS 6666m
Zawody te odbywały się w środę ok godziny 17.20 wobec czego prosto z pracy spieszyłem się, żeby w ogóle zdążyć.
Na starcie nie było Miłosza (14.48 na 5km a tym roku w wieku 37 lat), Damiana (zwycięzcy z ubiegłego roku z PB 16.39 na 5km), Bartek kulał (to ten, który mnie zamęczył dwa tygodnie wcześniej na treningu) a inny dobry biegacz z poziomu 35/10 wracał po kontuzji.
Nie ukrywam, że liczyłem na dobre miejsce a w końcowym cyklu (trzeba zaliczyć 8 z 12 biegów) otwierała się szansa na 1 lub 2 miejsce.

Temperatura była dosyć wysoka (24 stopnie). Stwierdziłem, że ruszę spokojnie pod tę cholerną górę (około 10m up na 160m długości), a potem się zobaczy. Wyszedłem na prowadzenie i potem już tylko uciekałem z pianą na ustach aż do samej mety. Generalnie to nie było mądre czy rozsądne, ale nogi wytrzymały. Na mecie odcinka. Aaaale się zmęczyłem:). Wygrałem z czasem 25.11 co daje 3.47/km na tym przełaju. W marcu zrobiłem 23.55, ale tam byłem w życiowej formie a przez ponad 2.5km jeszcze ktoś biegł ze mną ramię w ramię.
Poczułem, że jest szansa wrócić do dobrej formy tak, by za ponad 3 miesiące atakować sub 2.50 ponownie.

30.08 sob
12.20km; 55.07; t.4.31/km; HR 150bpm
Kupiłem sobie Garmina Forerunner 255 - wow ale fajny zegrake i te funkcje - to chyba się nigdy nie znudzi (jak facetowi cycki :)

Sierpień zamknąłem liczbą 171 km.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Wrzesień - realizacja planu treningowego.

01.09 pon
3.5kmBS+12x2' [3.40]/p.1'tr+1.2kmBS

Pierwszy raz wprowadzałem trening i po 3.5km BS błędnie wpisałem jeszcze 2 minuty - także niejako pierwsze powtórzenie trwało 4 minuty. Mniejsza o to. Dzień był bardzo ciepły. Wyszedłem tak, aby skończyć szybkie odcinki tuż przed zmierzchem a mimo to były jeszcze 24 stopnie w cieniu. Startowałem mniej więcej spod Motoareny - stadionu żużlowego, do którego mam +/-3km więc w sam raz na rozgrzewkę. Trzeba przyznać że asfaltowa ścieżka rowerowa bardzo oddawała ciepło. Lepiej było dopiero, gdy dobiegłem do lasu. Tempo było jak dla mnie na ten etap bardzo szybkie. Trening wykonałem w całości tak jak należy, ale włożyłem w to mnóstwo sił.

Całość 14.09km; 1.00.25; t.4.17/km; HR 157bpm
Waga 71.9kg

02.09 wt
12.10km; 59.16; t.4.54/km; HR 134bpm

04.09 śr
3.51km+4x2km [3.50/km]/p.3'+3.13kmBS

Znowu ciężko, ale wszystko zrobione.
Kolejno: 7.41+7.43+7.37+7.33

06.09 sob
16.32km; 1.16.28; t.4.41/km; HR 135bpm

Niestety wszystko w deszczu a najbardziej lało w momencie gdy byłem najbardziej oddalony od domu.
Tydzień: 59km Byłem bardzo zadowolony z dobrej pracy treningowej.

08.09 pon
1.61kmBS+10x1'/1'tr+1kmBS+10x1'/1'tr+1.93kmBS
Nie pamiętam po ile to biegałem, ale całość 14.03km w 1.01.13

10.09 śr
10.27km; 49.44; t.4.50/km; HR 131bpm

12.09 pt
9.28km w tym 6x100/100
Nie miałem niestety więcej czasu.

14.09 ŁUBIANKA GP CROSS 8.6km
Mimo wielkich oporów w domu, udało mi się wyrwać na bieg 15km poza Toruń. Był to pierwszy start poza Toruniem po 5 miesiącach, no ale ja przecież biegam za często:)

Trasy nie znałem dokładnie, ale wiedziałem, że lokalny biegacz z PB 32.33 na 10km sprzed wielu lat, biegający 16.29/5km w tym roku , będzie przede mną i myślałem aby tylko nie stracić go z oczu.

Startuje się z Gminnego Parku Kultury w Łubiance, spod lasu, następnie mamy ponad 1km płasko jak po stole, po asfalcie, dalej niespełna 1km po szutrowej drodze płasko a nawet minimalnie w dól. W okołicy 2.0km wbiega się na ścieżkę rowerową i tak niemal do 4km, który kończy się zbiegiem po asfalcie. Dalej jest podbieg pod Zamek Bierzgłowski, kawałek płasko, następnie znowu mocny zbieg i podbieg a w okolicy 7.2-7.4km wbiega się w piękny wąwóz Leszcz, z którego trzeba oczywiście wybiec. Dalej polną drogą mniej więcej kilometr do mety.
Wpisowe to chyba 20 zł. Po biegu ciastko, kiełbaski z grilla i super atmosfera. Naprawdę warto.

W ogóle to zapowiadano intensywny deszcz. Marzyłem aby dobiec suchym do mety.

Wystartowaliśmy. Może 80 osób i wraz z Bartkiem wysunęliśmy się na czoło.
Pierwszy km w 3.39 a drugi w 3.37 - warunki były bezwietrzne - to ważne bo cały drugi km jest bardzo eksponowany - mówiąc wprost same pola a w oddali na zachodzie dolina Wisły więc jak wieje to na pewno czuć bardzo.
Bieg był dla mnie bardzo nieprzyjemny a tempo nieakceptowalne. Wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans z Bartkiem, a nie znając trasy poprosiłem dwa razy o zwolnienie. Dodałem, słuchaj nie znam trasy biegnijmy razem, a ja na finiszu się z Tobą nie ścigam. Oczywiście jeśli ktoś nas dogoni to wiadomo biegnij sobie.
3km - 3.41
4km- 3.39
Dopiero tam zaczyna się cała zabawa - 5km - 3.51
6km- 3.44
7km - 3.47 - nikt się nie zbliżał a wręcz przeciwnie mieliśmy bezpieczną coraz większą przewagę.
W wąwozie Bartek trochę mi uciekł, ale tam jest tak mało miejsca - do tego cień, wilgoć, liście - zwracałem uwagę, aby mi noga nie wyjechała. Potem za takim mostkiem zaczął się podbieg. Było to bardzo męczące, ale jakoś się trzymałem.
8km - 4.10
Następnie dobiegłem do mety na drugiej pozycji z czasem 32.11, co dało średnią 3.45/km tracąc 8s do zwycięzcy.

Podziękowaliśmy sobie za współpracę, można się było przebrać i coś zjeść. W międzyczasie zaczęło kropić, a na powrocie do Torunia dosłownie spotkała nas ściana deszczu. Podobno w centrum Torunia dokładnie o godzinie mojego startu nastąpiło "oberwanie chmury".

Sam bieg naprawdę super wyszedł. Co prawda w tygodniu tylko 46km, ale wszystko zmierzało w dobrym kierunku.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

15.09 pon
13.30km; 1.02.43; t.4.43/km; HR 130bpm

17.09 śr TOP CROSS 6666m
We wrześniu odbywa się specjalna edycja, ponieważ jest to memoriał poświęcony ś.p. Tomaszowi Pokornieckiemu "Tarziemu". To taki lokalny biegacz, organizator biegów, bardzo pozytywna postać. Niestety 3 lata temu znaleziono go martwego. Takie sytuacje pokazują jak kruche jest życie i jeśli mamy plany czy marzenia to realizujmy je jak najszybciej.

Tym razem na starcie pojawił się Miłosz "Mucha" Tomaszewski - absolutnie najlepszy amator jakiego znam. Pojawił się też wieloletni przyjaciel Tarziego - Piotr "Benek" Bętkowski wraz z kolegą, którego nie znałem, wyglądającym na bardzo dobrego biegacza.

Wystartowaliśmy. Zdecydowane prowadzenie objął Benek, a ja biegłem za jego kolegą. Szczupły, ale umięśniony na oko odrobinę po 40-tce - wyglądał na zaprawionego w bojach maratończyka. Z kolei Mucha biegł sobie z tyłu i z kimś rozmawiał. Wiedziałem, że nas wyprzedzi, pytanie tylko kiedy mu się zechce?

Mój rywal biegł nieco przede mną oglądając się za siebie i odjeżdżając na 20-30 metrów. Jego tempo, gdy przyspieszał, było dla mnie nieakceptowalne, ale raz za razem niemal go doganiałem. Oczywiście nie od razu tylko krok po kroku. Po około 3km z łatwością go wyprzedziłem. Przypuszczałem, że mnie podpuszcza, ale moja przewaga była coraz większa. Przed 4km "Mucha" minął mnie biegnąc pewnie po 3.10? pod górkę. Chwilę potem objął prowadzenie które oczywiście utrzymał do końca. Benek był drugi, a ja z czasem 24.56 zająłem trzecie miejsce (3.44/km). Biegaczem z którym rywalizowałem okazał się Łukasz Panfil - bardzo znana postać. W drugiej części dystansu stracił ponad 50s. Oczywiście nie wiem czy biegł na maxa albo jaki trening wykonywał wcześniej. Wybiegając naprzód - miesiąc później uzyskał 1.19 w półmaratonie w Toruniu więc jakieś porównanie mam.

18.09 czw
13.17km; 1.00.11; t.4.34/km; HR 141 bpm

19.09 pt
2.53kmBS+4x2km/p.3'tr

Kolejno: 7.49+7.48+7.43+7.46
Miałem nie biegać za szybko więc nie biegałem.

21.09 nd
16.09km; 1.15.41; t.4.42/km; HR 146bpm

Tydzień: 67km

22.09 pon
2kmBS+2x10x1'30s/p.1'tr+2.5kmBS, przerwa między seriami 6'tr

Odcinki biegałem w okolicy tempa 3'30s/km. Obecnie Toruń nie dysponuje bieżnią lekkoatletyczną (stadion jest w remoncie) wobec czego po zmroku biegam te odcinki na szutrowej ścieżce za Akademickim Centrum Sportowym. Okrążenie ma około 510-515m, około 4m przewyższenia i parę zakrętów, ale na plus jest tam zawsze jasno, ponieważ akademie piłkarskie mają tam treningi więc wszystko jest oświetlone.

24.09 śr
2kmBS+8km BC2? [4.10-4.20]+2.67kmBS

Wykonanie: 8km [33.32; 4.11,5/km]

27.09 sob
12.64km; 59.51; t.4.44/km; HR 137bpm
Pobiegłem w "swoje" miejsce i oczywiście wracałem z 5 prawdziwkami w rękach :)
Po południu jeszcze zabrałem swojego 5-letniego syna na ryby na lokalne łowisko. Zaciąłem kilkanaście karasi, takich ładnych i dawałem mu wędkę żeby sobie je wyciągał. Radość dziecka nie do opisania. Kładąc go spać wieczorem usłyszałem: "Tato, to mój najlepszy dzień w życiu". BEZCENNE

28.09 nd
16.40km; 1.17.24; t.4.43/km; HR 136bpm

Tydzień: 72.4km

29.09 pon
6kmBS+10x200/200 podbiegi+2kmBS
Znalazłem idealny odcinek ścieżki rowerowej w okolicy dworca Toruń Miasto. Muszę przyznać że podbiegi 200m zamiast 100m robią kapitalną robotę. Oj weszło to bardzo. Dobra robota.

30.09 wt
2kmBS+8x1km [3.55]/p.1'tr+2.5kmBS
Zapytałem trenera dlaczego tak wolno. W sumie nie musiał odpowiadać. Po sile biegowej było wystarczająco mocno :)

Wrzesień: 273km - bardzo dużo jakości. Czułem że to mnie przesuwa w dobrą stronę. Obydwa starty były bardzo udane.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 790
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

01.10 śr
10.63km; 50.56; t.4.48/km; HR 128bpm

03.10 pt
13.18km; 58.34; t.4.27/km; HR 137bpm
Planowałem biec w okolicy 4.45/km, no ale samo się pobiegło szybciej.

Po południu podróż do Kętrzyna na urodziny siostry a w niedzielę powrót.

05.10 nd
21.1km; 1.36.36; t.4.35/km; HR 139bpm

Tydzień: 73km

07.10 wt
3kmBS+2x4km/p.1km tr+ 2.5kmBS
Wykonanie: 15.49+15.30

08.10 śr TOP CROSS 6666m
Ostatni Top Cross w środę w tym roku. Ledwo zdążyłem z pracy. Strasznie padał deszcz, no ale chcąc zaliczyć cały cykl musiałem i chciałem wystartować. Po drodze widziałem Muchę więc była walka wyłącznie o 2 miejsce.

Bieg zupełnie bez historii. Biegłem cały czas drugi w dosyć wymagającym tempie. Za bardzo nawet nie miałem sił na finisz, ale to kładę na karb treningów i pracy.
Czas: 25.04 - 3.45/km

09.10 czw
12.45km; 59.32; t.4.47/km; HR 132bpm

11.10 sob
10.15km; 49.55; t.4.55/km; HR 132bpm

12.10 ŁUBIANKA GP CROSS 8.6km 1 OPEN
Trasa ta sama, co ostatnio. Kolegi nie było, ponieważ równolegle w sąsiedniej gminie rozgrywany był bieg z nagrodami czy wartościowymi voucherami więc miałem łatwiej. Koleżanka przed biegiem pogratulowała zwycięstwa mówiąc, no nie masz się z kim ścigać. Taka prawda. Tym razem bardzo przeszkadzały warunki. Wiał bardzo silny zachodni wiatr. Taka ściana wiatru zaczynała się po niespełna 500m i trwała aż do 2.0km. Stwierdziłem że wystartuję bardzo wolno. Dokulam się jakoś do 2.0km a potem pobiegnę szybciej.

Ruszyliśmy.. tempo 3.50/km a ja na czele. Zwolniłem i to bardzo. Dałem się dogonić, ale za nikim się nie chowałem.
Pierwszy km w 4.01 a drugi, ten centralnie pod wiatr 4.05
O matko a ja mam 30m przewagi. Te 2 kilometry pokonałem...51 sekund wolniej niż miesiąc wcześniej. Aby ten start miał sens musiałem przyspieszyć.
3km - 3.39
4km - 3.35
5km- 3.43 - ogólnie strażak kazał biec droga asfaltem, a przecież wcześniej biegliśmy ścieżką rowerową. Aby nie biec po drodze publicznej nadłożyłem odrobinę wbiegając na ścieżkę, a tam zrywali asfalt :)
6km-3.39
7km- 3.40
8km wąwóz - 4.04,5
Całość 32.23 - tylko 12s wolniej niż miesiąc wcześniej, a odliczając 2 spacerowe kilometry, to biegnąc samotnie poprawiłem czas od 2.0 km do mety o 39 sekund. Bardzo fajny progres.

Potem czekając na znajomych dokręciłem do łącznych 15.4km tego dnia.

Tydzień: 61.5km
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ