ME Masters M35 Toruń 23.03.2024

Moderator: infernal

Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 782
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nieprzeczytany post

21 Recordowa/Maniacka 10 relacja

W tygodniu poprzedzającym niedzielny start, jak zwykle postawiłem na luźne treningi. Poza tym w sobotę prowadziłem na linii mecz klasy okręgowej, niedawnego spadkowicza z 4 ligi.

10.03 pon
10.05km; 49.09; t.4.53/km

12.03 śr
~2kmBS +ABC +8x200/200tr+~1.8km

Nawet nie zwracałem uwagi po ile te rytmy biegałem.

Bardzo często w okresie przedstartowym dopadała mnie jakaś infekcja. Teraz też tego się obawiałem, ponieważ wokół mnie prawie wszyscy są/byli chorzy. W domu tylko ja nie choruję. Bałem się też, że na meczu mnie wywieje, ale akurat świeciło słońce i nie zmarzłem. Zresztą sam mecz bardzo spokojny. Gospodarze mimo, że przegrali, po meczu postawili obiad sędziom i obserwatorowi. I Bogu dzięki, bo to 80km za Toruniem.

Niedziela przywitała kilkustopniowym mrozem, niewielką białą śnieżną kołderką oraz pięknym słońcem. Wyżówka jak się patrzy. Wiedziałem, że śnieg zniknie i w Poznaniu będą fajne warunki do biegania. Oczywiście do startu było jeszcze kilka godzin więc mogło się to nieco zmienić.
Wraz z trzema innymi zawodnikami wyjechaliśmy wcześnie, bo o 7.50. Jeszcze nasz kierowca nieopatrznie kliknął Barańczaka zamiast Baraniaka i trochę zwiedziliśmy Poznań. O 10.15 niestety ulica abpa Baraniaka była zamknięta i trzeba było jakoś to objechać, a chcieliśmy zaparkować koło toru narciarskiego tuż przy starcie. Kojarzyłem, że obok jest ul Inflancka i tak wbiliśy w nawigację. Niestety Inflancka z...yyy Inflancką się nie łączy :) tzn jest ta ulica, ale w pewnym momencie jest ślepa....i tak samo od drugiej strony (wjeżdżając od Baraniaka). Trochę pokrążyliśmy i wjechaliśmy od Chartowej, gdzie stała policja, ale Panowie dali się przekonać, aby nas wpuścić.

Uff, bo robiło się dosyć późno. Ze wspomnianego parkingu, do biura zawodów jest dobre 10-12 min szybkim marszem. Pakiety odebraliśmy tuż przed godziną 11.00. Na szczęście obyło się bez kolejek. Sam pakiet startowy zawierał także paczkę kawy, żel energetyczny i piwo bezalkoholowe. W drodze do auta, spotkaliśmy kilkoro znajomych z Torunia. Oni już przebrani, chronili się przed zimnem w wejściu do WC, w okolicy mety. Uważam, że to był ich błąd.

Dlatego warto parkować tuż przy starcie. Na rozgrzewkę wyszedłem ok 11.25 - ubrany w dresy, golf, buffa i rękawiczki. Około 11.45 wszyscy czterej mieliśmy się stawić przy aucie, przebrać w przygotowane koszulki z nr startowymi, czy też w same buty startowe. Wszystko poszło sprawnie i wystarczyło wejść do strefy.
Trzej koledzy startowali ze strefy B, a ja musiałem podejść kawałek dalej do strefy A.
Piąty raz brałem udział w tym biegu i po raz pierwszy nie było bardzo silnego wiatru. Ok trochę zawiewało, ale warunki były naprawdę dobre.

3-2-1 START
Pamiętałem, że przy niemal 5000 biegaczy jest ciasno i bardzo uważałem, aby sprawnie ruszyć, ale także, nie potknąć się, czy też nie zahaczyć kogoś innego. W ogóle po 1km pierwszy zakręt jest w lewo i biegacze mają taki odruch, aby zbiegać do lewej strony jednak tuż po starcie jest kilka wysepek i trzeba na to uważać.
Zamierzałem biec w okolicy 3.27-3.28 Jakoś przesadnie nie pilnowałem tego, ale fajnie wyszło, bo mimo wiatru w twarz
1km 3.27,9 Muszę przyznać, że byłem raczej wyprzedzany na pierwszym kilometrze. Potem skręciliśmy w lewo w kierunku Ronda Rataje i biegliśmy wzdłuż torów tramwajowych. No i jak to bywa, część zawodników zwalniała a wyprzedzanie było bardzo trudne. Czułem że zwolniłem, zerknąłem na zegarek i pokazywał tempo powyżej 3.30 Było naprawdę ciasno i gdzieś tam dwoma szarpnięciami przesunąłem się o kilka pozycji. Pilnowałem też prawej strony, bo czekał nas nawrót przez prawe ramię. Wiadomo, każdy chce szybko wbiec na nawrotkę, masa biegaczy ścina z zewnątrz do środka więc trzeba bardzo uważać. Nawrót nie był dla mnie łatwy, ale obyło się bez kolizji (choć później gdzieś tam zahaczyłem kogoś).
2km 3.30,7 Odrobinę za wolno, ale nie zamierzałem szarpać, ale raczej biec swoje.
3km 3.26,9
4km 3.26,6 Odcinek przez Most św. Rocha i kawałek dalej ul. Kazimierza Wielkiego były naprawdę fajne. Tam jest delikatny zbieg, ale dalej było gorzej. To już są okolice Starego Miasta i przy takim dużym kościele było kręto i wąsko + pod nogami nie tylko asfalt, ale i tory tramwajowe. Zrobiło się na tyle ciepło, że pot spłynął mi najpierw do prawego a potem do lewego oka. Sól w oku no nie pomaga:) Dodatkowo czułem, że zwolniłem, bo byłem zablokowany biegnąć gdzieś koło 300 miejsca!
W okolicy 4.5km trzeba wbiec z powrotem na wspomniany most. Tutaj już sporo osób wyprzedzałem. W oddali majaczyła mi mata pomiarowa. 5km 3.28,8 Standardowo, zegarek strzelił, ale było trzeba trochę dobiec do maty. Tam spojrzałem 17.31 na moim Garminie (i oficjalnie także 17.31 i miejsce 284 na półmetku). Rozjazd między zegarkiem a matą to 10s. Dużo i mało - bywało w tym miejscu znacznie więcej.
Gdzieś w okolicy 5.2km wyprzedziłem swojego znajomego, z którym regularnie przegrywam zawody, co dodało mi motywacji. Miało to miejsce na skręcie w kierunku Ronda Śródka. Ten fragment, mimo wiaterku poszedł bardzo fajnie 6km 3.26,6
Zauważyłem paru zawodników, którzy zeszli z trasy, nie wytrzymując własnego tempa. Kilkadziesiąt metrów przede mną biegł..nazwijmy go sygnalista - starszy mężczyzna, który co około 2 sekundy wydawał z siebie głośny dźwięk - i tak cały czas! Było to cholernie irytujące. Wszyscy się oglądali, no ale ten biegacz tak ma. Nie było innego wyjścia - najpierw należało go dogonić, a potem przed nim uciec:)
Nawrót na Rondzie Śródka pokonałem bardzo sprawnie, ale zamiast pójść za ciosem to wiedząc, że czeka mnie skręt na Maltę tuż przy chorągiewce 7km, dałem się zablokować przy wewnętrznej. Poza tym sam nawrót przez lewe ramię nie wyszedł najlepiej, ale 7km zamknąłem w 3.29,3
Wąska ścieżka nie pomagała w wyprzedzaniu. Obierałem cele pośrednie, jak konkretni zawodnicy, bo ponad dwukilometrowy odcinek, z którego widać metę jest celem bardzo dalekim. Zauważyłem, że zbliżam się do jednej z sióstr Pobłockich (Katarzyna) i tak sobie za jej grupką biegłem - błąd! - przecież ona słabła. Wbiegłem na trawnik z lewej strony i przeskoczyłem dalej, po drodze zamykając 8km w 3.28,3 Kurcze 8km, a ja nie słyszałem swojego oddechu. Nie była to jakaś walka o przetrwanie czy bieg na maxa do odcinki. Mój wewnętrzny głos miał już o to do mnie pretensje :echech:
Kawałek dalej zauważyłem biegacza z Bydgoszczy. Kojarzę go i od lat wyprzedzam go w drugiej fazie biegu. Prowadzi nawet swojego bloga, gdzieś na innej stronie. Taki cel pośredni mnie zmotywował. Wyprzedziłem go bez problemów a przed sobą zobaczyłem pewnego biegacza z Włocławka, z którym nigdy nie wygrałem...Jego też wyprzedziłem, a 9km wpadł w 3.24,2
Niby przyspieszyłem niewiele, ale takie 3.20/km to 18km/h, czyli 5 metrów na sekundę, czyli 5sekund różnicy daje na tych prędkościach około 25 metrów różnicy.
Organizator zadbał o ostatni kilometr dodając biegaczom motywacji poprzez znaczniki co 100m. To świetny pomysł. Nie zerkałem na zegarek lecz wypatrywałem kolejnych "znaków wstecznego odliczania".
Zafiniszowałem do mety...po drodze 10km w 3.12,5 + 60 metrów nadwyżki w 9s i nowy rekord życiowy stał się faktem!

PB 34.31
Open: 200
Na drugiej piątce wyprzedziłem aż 84 osoby spośród 283 będących przede mną w połowie dystansu :taktak:
Na mecie oczywiście niedosyt, bo nie byłem zajechany, a jeszcze do rekordu mojego kolegi zabrakło mi 2s :)

Drugą piątkę pobiegłem w 17.00 :) - no mogłem chociaż 1 z tych 2 sekund urwać :)

Z naszego auta, koledzy nie poprawili swoich życiówek. Jeden chłopak mimo świetnej budowy, dobrych treningów. Kilometrażu na poziomie 300-320km/mc, opieki trenerskiej, 5-tki w Wiązownie niemal w 18.00....ledwo złamał 39 minut. Nie wiem jak to możliwe, ale trochę mu współczuję.
A i znajomi,, którzy w koszulkach/singletach paradowali godzinę przed startem, znacznie słabli w drugiej części dystansu uzyskując słabsze niż zakładali rezultaty.

Za 3 tygodnie start w Półmaratonie w Łodzi. Przy tym tempie 3.27 (a z dystansu 10.06 nawet 3.26/km) w pełni zasadne wydaje się być tempo 3.40/km na płaskim. Trasę z Łodzi znam na pamięć. Wiem, że 4km to Srebrzyńska pod górę a 11km to wbieg przy Atlas Arenia, ślimakiem na wiadukt i dalej w Maratońską. Odcinek od 15 do 18km mniej więcej to równy podbieg na Wyszyńskiego.
Liczę tylko, że mnie nic nie rozłoży, a pewności nie mam.

Tymczasem chwilę nacieszę się nowym PB na 10km, ustanowionym po 1.5 roku (poprawa o 16s).
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Kiprun
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 782
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nieprzeczytany post

Ostatnie dwa tygodnie przed wiosennym startem, na który czekam najbardziej, to zwykle chaos. W poniedziałek po Recordowej 10 odpoczywałem, a we wtorek nie mogłem biegać ze względu na obowiązki.

19.03 śr
~10km; 47.41
Spokojne rozbieganie, a pod koniec padł mi jeszcze zegarek.

W czwartek nie biegałem, bo szykowałem się do wyjazdu na Mazury, na urodziny chrześniaczki. W piątek w pociągu dowiedziałem się o wypadku, który miał miejsce 2 godziny wcześniej na trasie wobec czego musiałem przesiąść się na autobusową komunikację zastępczą w Iławie.
I tak sobie staliśmy przed tym dworcem, wkurzenie wśród tłumu pasażerów tylko wzrastało, a autobusu jak nie było, tak nie było.
W końcu pojawił się pierwszy z nich i zaczęła się walka o miejsca. Akurat udało się wsiąść z 5-latkiem na rękach. Połowa osób musiała zostać. Potem dowiedziałem się, że odwołali mi pociąg regio z Olsztyna i szukałem jakiegoś połączenia do Kętrzyna. Uff na szczęście był taki zwykły autobus dosłownie 5 minut po tym jak dotarliśmy na dworzec.

Wieczorem po urodzinach jeszcze tylko męczarnie naszych kopaczy z Litwą. Nie da się tego odzobaczyć niestety.

22.03 sob
Parkrun Jez. Górne Kętrzyn
Wybrałem się z zamiarem połamania 18 minut, a najlepiej poprawy PB na tej trasie wynoszącego od prawie dwóch lat 17.44
Problem od zawsze jest ten sam: wiatr. Akurat rano było znośnie. Dobiegłem na miejsce i zrobiłem kółko (1.25km) po trasie.

Przy około +5 stopniach założyłem termo i na to krótką koszulkę. Standardowo był to samotny bieg (drugi rezultat na mecie to 19.51). Pierwsze kółko poszło dobrze, ponieważ w miejscu z którego wiało, nie dostałem żadnym porywem w twarz.
1km wyszedł w 3.31 a pierwsze kółko w 4.23. Na drugim i trzecim było już trochę gorzej, ale po 3/4 dystansu miałem czas 13.15, czyli 15s zapasu nad 18.00. Jeśli końcowe 1.25km biegłbym po 3.36/km, dałoby mi to czas 17.45, czyli należało coś urwać. Tempo sprawiało mi już problem, ale je trzymałem. W newralgicznym miejscu dostałem wiatrem. Dodam: nie próbujcie wtedy pluć :hahaha: :taktak:
Dodatkowo zakrztusiłem się, ale oczywiście biegłem co sił. Czekał jeszcze tylko podbieg przy stadninie ogierów i skręt do mety.
Wszystko poszło po mojej myśli i uzyskałem 17.35 Poprawa o 9s daje mi dużo radości. Dodatkowo odczułem zmęczenie, jakie powinienem czuć na mecie w Poznaniu.

Razem tego dnia: 11.2km
Zawiało mnie konkretnie, ale udało się nie zachorować.

23.03 nd
14.63km; 1.08.43
Duże problemy z GPSem i musiałem się zatrzymać po kilkuset metrach aby go w końcu złapać. Wcześniej z 10 min sobie spacerowałem i nic.

25.03 wt
12.01km; 56.01; t.4.40/km
Spokojne rozbieganie a końcówka nieco szybciej.
Do Łodzi jeszcze dwa akcenty. Jutro mam 8x1km a w niedzielę lub poniedziałek 8km ciągłego, a tak po drodze jeszcze sędziowanie meczów. Forma już nie wzrośnie, oby za bardzo nie spadła. Tempo przelotowe 3.40-3.45 z mocniejszą końcówką mnie nie przeraża. Zastanawiam się czy będzie opcja biec w grupie jakiejś zawodniczki z szerokiej elity. Nagrody finansowe są dosyć wysokie więc pewnie trochę ich będzie.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 782
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nieprzeczytany post

27.03 czw
3.07kmBS +ABC+8x1km/p. ~450m tr+1kmBS

3.25; 3.19; 3.24; 3.22; 3.22; 3.19; 3.20; 3.15

Miało nie być ciężko i nie było. To najlepiej wykonany trening 8x1km w moim życiu, ale trzeba przyznać, że warunki były idealne.

W weekend miałem 2 mecze na linii - łącznie ok. 9km

01.04 wt
2.62kmBS+ABC+6km [23.02; 3.50/km]+2.59kmBS

Było na pewno szybciej, bo na 4km GPS trochę zwariował. Jako że bieżnia ma 510-520m to kilometr wypada nieco przed pełnym drugim kółkiem, a tu ewidentnie wypadło kawałek dalej.

Lekko się biegało mimo wiatru.

Jak wiadomo w weekend będzie pogodowy armagedon. Niestety znajdziemy się w ośrodku niskiego ciśnienia pomiędzy dwoma wyżami i napłynie do nas bardzo zimne powietrze z północy. O ile temperatura za bardzo nie ma znaczenia w tym wypadku, to wszystko może zepsuć wiatr. Trasę w Łodzi znam na pamięć. Pierwsza część uważam, że jest nieco łatwiejsza, w dużym stopniu jesteśmy osłonięci lasem w okolicy ZOO/Konstantynowskiej, Krzemienieckiej, Biegunowej i Srebrzyńskiej.

Zakładam pierwsze problemy na Alei Jana Pawła II, a to gdzieś od około 9.5km, a jak już pokonamy północny wiatr, to czeka podbieg przy Hali oraz wbieg ślimakiem w kierunku nomen omen Maratońskiej. Za najtrudniejszy etap wyścigu uznaję odcinek od około 15 do 18km. Niestety Wyszyńskiego nie tylko pod górę, ale i pod silny czołowy wiatr. Muszę dobrze rozłożyć siły. Jestem bardzo słaby fizycznie i ten wicher na pewno mocno mnie spowolni. Mogą być duże różnice w poszczególnych kilometrach.
Może uda się skleić jakąś zawodniczkę z jej pacemakerami (bo i tak bywa). Wtedy siedzenie na plecach nie będzie chamskie.

Trochę sobie "pokonfabuluję". Jako, że elita mężczyzn mniej mnie interesuje, to skupię się na zawodniczkach. Sądzę, że wiele zawodniczek bardzo mocno osłabnie w drugiej części dystansu. Sprawdziłem, są wysokie nagrody finansowe za czołowe miejsca i Panie mogą biec po pierwsze nie swoim tempem, ale konkurentek, a także tempem mocno życzeniowym.
W drugiej części dystansu gdzieś niedaleko Łodzi Fabrycznej może bardzo wiać a nie ma się gdzie schować.
Ten bieg będzie bardzo trudny, ale przez to ciekawy.
Czytam sobie Wasze blogi i bardzo kibicuję Witoldowi (Wigi). Wierzę w niego, nie w czas, ale w jego wybitny analityczny umysł. Na pewno już sobie ułożył plan biegu, a korekty naniesie w sobotę znając siłę, trasę i kierunek wiatru. Powodzenia!

Co do mnie... jakikolwiek PB będzie mile widziany. Jeszcze tydzień temu byłby to obowiązek. Wymyśliłem, że jeśli pogoda wypaczy wynik, to dam sobie szansę poprawy jesienią, kosztem maratonu, do którego chciałbym się lepiej przygotować.
Kupiłem sobie folię NRC/koc ratowniczy (12.49zł w aptece) - może się bardzo przydać - warto o tym pomyśleć, aby nie marznąć przed startem. Dół na pewno na krótko, a na górę termo + koszulka +buff, który w razie czego mogę ściągnać. Na dłoń oczywiście cienkie rękawiczki. O ile same dłonie aż tak nie marzną, to będę mieć w ręce pałeczkę sztafetową i może być różnie.

Trzymajcie kciuki, biegniemy z Karimem jako Nadaktywni Toruń.
Do zobaczenia!
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 782
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nieprzeczytany post

06.04.2025 DOZ MARATON ŁÓDŹ - relacja

Na główny wiosenny start wybrałem sztafetę Half&Half przy DOZ Maraton Łódź. Chciałem dokończyć coś, co mieliśmy zrobić w 2020 roku, ale ze względu na pandemię, trzeba było odłożyć w czasie.
Jeszcze 2 tygodnie temu liczyłem na piękną imprezę przy wiosennej pogodzie. Niestety dwa masakryczne dni przypadły na maratoński weekend. Pewnie niemal każdy przeklinał aurę, ale trzeba było powalczyć.
Pakiet w Atlas Arenie odebrałem bardzo sprawnie. Z kolegą byłem umówiony w pomieszczeniu przeznaczonym na Pasta Party. Odwracając się (trzymając talerz ze spaghetti), wpadłem na Witka (Wigi). Ha! Przynajmniej nie musieliśmy się szukać :hahaha:
Kilkanaście minut później poszliśmy na prezentację Elity oraz uczestników olimpijskich sztafet Ekiden (tradycyjnie byli to olimpijczycy letni oraz zimowi). Uczestnikami byli: Zbigniew Bródka (nieobecny podczas prezentacji), Dorta i Mariusz Siudkowie, Monika Hojnisz, Maciej Staręga, Jan Huruk, Małgorzata Pskit, Małgorzata Sobańska, Wanda Panfil, Adam Kszczot, Yared Shegumo).

Elita maratonu była skromna. Z polskich zawodników i zawodniczek: Mateusz Kaczor, Kamil Karbowiak, Andrzej Rogiewicz (zaliczył DNF); Emilia Mazek, Anna Bańkowska (Gosk) oraz 2 Kenijczyków, dwie Kenijki (jedna bardzo mocna, a druga z PB powyżej 2.30) + Marina Nemchenko z Ukrainy.

Przed prezentacją zapytałem Ani Gosk na ile realnie biegnie (posiada PB 2.31.14). Nie określiła się. Odparłem, że jak osłabnie to ją dogonimy, a jak zacznie dużo wolniej niż zwykle, to zabiorę się z jej grupą.

Wieczorem miała miejsce bardzo niemiła niespodzianka. Otóż ktoś zadzwonił do hotelu z informacją, że podłożył bombę. Kazano nam opuścić pokoje. Oczywiście w oficjalnym komunikacie nic nie było wiadomo, ale wziąłem kurtkę, telefon i plecak ze sobą.
Po tym jak staliśmy ponad godzinę na mrozie i wietrze zagadałem do około 60 letniego biegacza, czy idziemy na Piotrkowską na herbatę (to dosłownie 50m obok). I tak sobie gadaliśmy jak dwaj starzy przyjaciele. Gdzieś po kolejnej godzinie można było wracać do hotelu. Okazało się, że nie dość, że mieszkamy na tym samy piętrze, to jeszcze drzwi w drzwi :) ja 516 on 517 :)
Bardzo często spotykają mnie takie dziwne sytuacje. Kiedyś na turnieju piłkarskim wspomniałem trenerowi dzieciaków, że pochodzę z Kętrzyna...Okazało się, że mieszkaliśmy na tej samej ulicy, w tym samym bloku a nr mieszkania różnił się o...1:) Był to dużo starszy brat mojego kolegi z podwórka, który po 20 latach miał prawo mnie nie kojarzyć.
Z kolei w 14.10.2017, dzień przed maratonem w Poznaniu, błąkałem się w ciemności szukając wejścia do wieżowca. Zagadałem do dziewczyny niosącej siatki z zakupami. Wskazała mi odpowiednią klatkę, ale nie ufała mi i kazała wbić kod do mieszkania. No i na dobrze ponad 100 mieszkań w wieżowcu wbiłem kod do...jej mieszkania :) Mina bezcenna. :) Wynajmowała po prostu jeden z 3 pokoi w tym mieszkaniu :)

Jako że mieliśmy bezpłatną komunikację miejską w Łodzi, to wraz z nowym kolegą (chciał iść z plecakiem prawie 4km pieszo na start), pojechałem tramwajami i w przeciągu kilkunastu minut ok 7.40 byliśmy na miejscu.
Pół godziny minęło na gadaniu i grzaniu się w hali Atlas Areny. Następnie przebrałem się i udałem do depozytu. Tam schowałem kurtkę i oddałem torbę w bezpieczne ręce wolontariuszy. Założyłem za to folię NRC/koc ratowniczy. Wracając do hali widziałem dziesiątki błagalnych spojrzeń zmarzniętych biegaczy. Tak, warto wydać 12zł i kupić.
Zdecydowałem się wystartować w termice, na to koszulka, na dłoń cienkie rękawiczki, a na głowę buff. Dół na krótko. Wcześniej twarz przesmarowałem kremem, aby mniej odczuwać zimno. Startowaliśmy w temperaturze 0 stopni, ale odczuwalna wynosiła co najmniej 5 stopni mniej.
Rozgrzewka była pozorowana, wiało okropnie. Po zjedzeniu żelu, 5 minut przed startem stanąłem w 1 strefie jakieś 3 rzędy za Elitą. Chwilę później namierzyłem zmarzniętego kibica/biegacza innej sztafety i oddałem mu koc termiczny. Jeszcze podziękował.
Niestety nie złapałem sygnału GPS, ale skontrolowałem wskazania zegarka na znaczniku 2km i wszystko działało.

Trasę znałem na pamięć. Wiedziałem że po 15km będzie bardzo, bardzo ciężko.

Tradycyjnie przed startem puszczono walc z "Ziemi Obiecanej"

3-2-1- START!
Staram się nie szarpać na początku, ale inni biegacze trochę zabiegli mi drogę i musiałem jakoś się wydostać. Jeszcze w strefie obczaiłem dwóch bardzo mocnych zawodników, którzy zabrali się z Elitą kobiet.
Początek był łaskawy, z górki i akurat tak nie wiało. Ponadto osłaniał nas Park Na Zdrowiu. Zerknąłem na Garmina 2km w 7.17. Złapałem plecy dobrego maratończyka, sam komuś dałem plecy i tak lecieliśmy najpierw w 4 a potem we trzech. Podbieg na Srebrzyńskiej nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Jednak to zupełnie inne odczuwanie niż podczas 39-40km maratonu w 2018 czy 2019 roku.
5km zamknąłem w 18.25 - dobrze, bardzo dobrze! Szósty kilometr pokonaliśmy w 3.35! Oj trochę za szybko, a tu prowadzący zachęcał, aby go zmienić. Ja jednak nie byłbym w stanie to raz, a dwa po zbiegu pod torami, mieliśmy dostać wiatrem i biec przez kilometr pod górkę. Jakoś udało się nie odpaść i zjeść żel. 8km wypada nieopodal Hotelu Qubus. Zamknęliśmy ten km w 3.48, a dalej koledzy mocno szarpnęli. Przez kilkaset metrów nawet biegłem tempem 3.15-3.25, a dziewiąty km wyszedł w 3.29,9
No cóż było z wiatrem. Potem obiegaliśmy Park Poniatowskiego, gdzie ponownie skleiłem kolegów. Kilkaset metrów Aleją Jana Pawła ll nie zrobiło na mnie wrażenia. Kreskę 10km minąłem w 36.50 (tyle miałem na zegarku i oficjalnie). Wiadomo troszkę zawsze nadkłada się dystansu i tam 10.00 minąłem w 36.37
11 kilometr rozpoczynał się podbiegiem przy Hali i wbiegiem drogowym ślimakiem w ulicę Maratońską. Tam zmieniłem kolegów i na dobre 3km wyszedłem na czoło grupki. Czekał nas teraz najprzyjemniejszy odcinek trasy. Cały czas biegłem w okolicy 3.40/km
Przed 14km koledzy mnie wyprzedzili i musiałem sobie radzić sam. Patrzyłem uważnie na zegarek i to prawda...oni uciekli, a nie ja odpadłem, czego dowodem 14km pokonany w 3.36,5 Najgorsze miało dopiero nadejść...

Po skręcie w ulicę Ks. Jerzego Popiełuszki, na totalnym wygwizdowie w jakimś polu, (od 14.64km wg GC) dostałem taaaakim wiatrem w ryło, że mnie aż stawiało. Te 500-600m męczarni było straszne, a pozostałe 6km do mety nie lepsze. Dodam że ekrany pomiarowe musiały być nieco przesunięte, bo to nie jest możliwe aby wszyscy mieli taki rozjazd między zegarkami a oficjalnymi wynikami na odcinku 15-20km.

Cały czas obok mnie jechał na rowerze sędzia, a to oznaczało, że wiozę 3 miejsce. Skręciliśmy w Aleję Kard. Wyszyńskiego. Wiało bardzo mocno z północy, a ta ulica prowadziła mnie w kierunku północno-wschodnim. Jedynie gdzieś w okolicy 17-18km osłaniał mnie trochę nasyp ziemny, co widać było zaraz na zegarku, a tak no makabra jakaś. Przede mną biegł chłopak 3 zmiany Ekidena (jego kolega wyprzedził mnie tuż przed 15km). Ostatecznie udało mi się go wyprzedzić, ale na tej długiej kilkukilometrowej prostej pod wiatr i pod górę naszła mnie myśl, że moje cierpienie, może być siłą zawodników sztafet biegnących z tyłu. Przecież mieli mnie na widelcu. Tempo chwilami spadało do 4'/km...

21.1km wydawało się tak daleko ...
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
Morderca_z_głębi_lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 782
Rejestracja: 02 lis 2016, 14:48
Życiówka na 10k: 34:31
Życiówka w maratonie: 2:47:32
Lokalizacja: Nienack

Nieprzeczytany post

Powoli mijała ta "niekończąca się prosta". W oddali majaczył dach Atlas Areny. Liczyłem, że po skręcie w Bandurskiego i dalej w kierunku 19km w Krzemieniecką będzie lepiej... No nie było, tam wiało zdecydowanie gorzej niż godzinę wcześniej, ale jak wiadomo nic nie cieszy tak jak cudze nieszczęście. Od grupy Elity kobiet odpadła Kenijka..No to obrałem sobie cel. Po 19km moje tempo wzrosło. Ok nie było już pod górkę a wręcz przeciwnie... a strefa zmiany coraz bliżej. Jeszcze przed 20km wyprzedziłem zawodniczkę z Kenii, choć ona teraz chyba rezyduje w węgierskim Debreczynie. Próbowałem finiszować pod wiatr. Nawet wyprzedziłem tych dwóch kolegów, z którymi biegłem oraz Daniela Mikielskiego i widziałem, że czeka na mnie Karim - kolega z pary.
Dowiozłem sztafetę na 3 miejscu i ustanowiłem NOWY REKORD ŻYCIOWY 1.18.32!

Dałem z siebie maksa, po prostu maksa. W żadnym momencie tego biegu nie odpuściłem. Biegłem odważnie i podejmowałem słuszne decyzje na trasie. Zawodnik z 4 miejsca uzyskał czas o 44s słabszy od mojego, ale mimo tego, że mnie dobrze widział na trasie, to jego strata sukcesywnie na każdym odcinku rosła.
Przypuszczam, że jakikolwiek trening siłowy oddał. Nie jestem taki wychudzony jak rok temu (ważę 69kg przy około 66.5-67.5 przed rokiem).
I teraz uwaga: można się śmiać. W styczniu miałem problem zrobić 10 pompek. Teraz robię sobie 20-25 co dwa trzy dni przed spaniem. Wiem, że siła to moja pięta Achillesowa, ale naprawdę to "cokolwiek" bardzo mi pomogło.

Udałem się do hali. Odebrałem depozyt, wykąpałem się, zjadłem i czekałem na najlepszych zawodników, ale przede wszystkim mojego kolegę. W ogóle spikerem był nasz kumpel z Torunia, a nawet Karima kolega z klasy z liceum.
Sztafetę wygrał zespół złożony z braci bliźniaków o nazwisku Grzegrzółka (ale ptaka piszemy przez ż jak coś!) Młodzi chłopcy z rocznika bodajże 2002 byli poza zasięgiem).
Czas mijał, dobiegali zawodnicy z elity, czołowi polscy amatorzy, ale nikt ze sztafet Half&Half
Na zegarze wybiło już 2.38.00... dobiegła Marina Nemchenko, a kawalek za nią Ania Gosk i finiszujący Karim!!!

Wow udało się wywalczyć 2 miejsce Open na 244 sztafety!! Uzyskaliśmy 2.38.25
Indywidualnie zająłem 4 miejsce spośród 490 uczestników półmaratonu (dwóch zawodników biegło na 1 zmianie, nie mając zmiennika)
Kolega z pary indywidualnie zajął 10 miejsce.

Na minus oprócz pogody, firma od pomiaru czasu. Przez zamieszanie z wynikami, na dekorację czekaliśmy prawie 2,5 godziny (godzinę dłużej niż w planie).
Za 2 miejsce Open tak dużej imprezy otrzymaliśmy tylko statuetkę i uścisk dłoni. (1 sztafeta otrzymała 800zł w bonie).
Indywidualnie wyczytywano 10 najlepszych zawodników (nagrody otrzymywali trzej :) )
Trzeba zatem biegać szybciej!

2 sztafeta - 2.38.25
4 indywidualnie -1.18.32 PB
Wszystkie cele zrealizowane.
5k-16.38 (Toruń 12.05.24) 10k-34.31 (Poznań 16.03.25) HM-1.19.58(W-wek 8.10.23) M-2.47.32(Łódź 2023)
Blog: [url]viewtopic.php?f=27&t=56594[/url]
Komentarze: [url]viewtopic.php?f=28&t=56591&start=0[/url]
ODPOWIEDZ