Trochę ciężko, ale nie dramatyzowałby.
To było wpadnięcie w pułapkę od początku do końca. wszystko przeliczyłem i wiem.
Na starcie miał trzy 0.6 sekundy straty, ta pani też.
Na piątce był może 30 cm przed ta panią i 7 sekund za wolno, a dokładnie 7-8 sekund przed, biegło kilka osób.
I tu już było pozamiatane, bo pani zaczęła zwalniać, a grupa przed trzymała tempo, nikt by nic tam nie wymyślił.
W tym biegu Seba stracił jakąkolwiek szanse na wynik na pierwszym kilometrze. Czysta matematyka. Tak bywa.
Zostaje jeszcze jedna szansa na maniackiej. Ale ja nie będę cisnął o to. Dziś nie było absolutnie walki o wynik o tempo. Kompletnie nic.
O Kiplimo by trzeba, bo tak jakby przykrył oba rekordy Fishera i w mojej ocenie też Ingebrigtsena. Z tego jest dycha poniżej 26 minut i to wyraźnie, a nie o sekundę.
Obejrzałem do końca HM z Kiplimo w Barcelonie, już tak na spokojnie. Po drodze dycha w 26:46, czyli w Castellon dałoby mu to dziś drugie miejsce. Przypuszczam więc, że gdyby leciał z Kejelchą, to poprawiłby spokojnie WR na dychę. Kadencję jeszcze sobie tak z gruba policzyłem. 194-196 chyba, jakoś tak. Końcówka pewnie z 200. To daje krok w okolicach 2 metrów, nawet nieco mniej jeśli nie mylę się w rachunkach. Czyli przy słabej dyspozycji startowej Seby, jego 2m krok jest ucieczką w komfortowe bieganie (GC z dzisiaj to 170spm, 201cm, 207ms). No tak po prostu nie może być. Jest za duża dysproporcja. Z maniackiej było 174spm, 198cm, 201ms i to nie jest wcale jakoś super lepiej. Z informacji jakie mam od menedżerów czasy kontaktu Kenioli to 150ms. Jest więc zamuła straszna u Sebastiana. To tyle na razie. Copernicusa oglądam.
Tak to wygląda:
2m/170=2:56
2m/175=2:51
2m/180=2,47
2m/195spm=2:34
Ale z mojego podwórka/doświadczenia zwiększenie kadencji daje do mózgu sygnał: jest ciężej, w praktyce to się nie sprawdza - nie jest ciężej, jest inaczej...
Nie wiem, ale łatwo pomylić korelację ze związkiem przyczynowo skutkowym, a na dokładkę przyczynę ze skutkiem.
Jakie można mieć parametry biegu i samopoczucie.
Biegniesz z malutką kobietą, za którą schować się nie da i nie wypada. uciec też nie bardzo wypada. Masz świadomość, że biegniesz za wolno, wagonik w którym powinieneś być odjechał na 60 metrów. Cały czas się tym wkuurwiasz, spoglądając na zegarek i słuchając drobnych kroków wspomnianej pani (na pewno nie dwumetrowych). Nadzieję, że pani pobiję rekord świata straciłeś chwilę temu, a teraz tracisz wiarę, że zniknie te 60 metrów różnicy. Zastanawiasz się co jest nie tak, a takie zastanawianie to strata ekonomii gdzieś o 5 procent. No ale nic to, biegniesz, słuchasz i myślisz, bo zejść jakoś nie wypada. A może jednak wypada, teraz myślisz jeszcze o tym odejmując przy okazji z ekonomii. Myślisz, myślisz, biegniesz, ale chociaż kamera jedzie tuż przed tobą, więc się uśmiechasz, uśmiech to strata energii, ale chociaż mniej myślisz i to się wyrównuję. W sumie to tyko parę kilometrów, dasz radę tyko użyj tego co masz mocne... aha, wydłuż krok.. będzie dobrze, to znaczy wiesz, że nie będzie bardzo dobrze, ale jakoś będzie.
Zawsze jest jakoś.
A tak Pawo nie zgadzam się z tym tokiem, ale rozkminiamy, więc to taka mała burza mózgów...
Moim zdaniem takie rozmyślania podczas biegu to już pozamiatane, czyli tak jak Yacool uważa truchtał... Tego trzeba się oduczyć i tyle.
yacool pisze: ↑16 lut 2025, 20:20
Minimum powinno być ustalone na 27:50. Taka prawda.
Trenerze: ustal!
Przypuszczam, że 28:50 byłoby złamane!
Wydaje mi się, że czas na rozpracowanie kadencji, tak jak długości kroku...