Klarują się powoli pierwsze starty. 5ka na przetarcie pod koniec marca, potem hm na płaskiej trasie, potem dycha, potem znowu piątka.
Półmaraton mam cieniutki porównując do innych dystansów, więc będzie okazja poprawić i przy okazji zrobić długi mocny trening.
Został nieco ponad tydzień robienia bazy, zaryzykuje stwierdzenie, że baza jest trudniejsza niż trening bezpośrednio przed startami.
8 lutego
Tłusty czwartek, bez szaleństw, ale też bez umartwiania się 3 pączki zjedzone.
12 km rozbiegania, średnio po 5:20, 77%. Ostatni km w 4:58 na tętnie 78%.
9 lutego
Siłownia: Przysiady z hantlami do pushpressa 3x8, hantle 9kg, przenoszenie ciężaru z nogi na nogę w rozkroku z kettlem 12 kg 3x8, wyskoki obunóż z gryfem 20kg 3x5, ławka rzymska hamstring jednonóż z 6 kg 3x8, skipy w zwisie na drabince, abs wheel 3x8
Chomik: rozbieganie, 7,5 km średnio po 5:26 (74%). Pas się rozładował, nowa bateria.
10 lutego
Stadion, 3x 6x 200m na p.1' i p.2' między seriami.
Lekko mokry tartan. Czasy zaokrąglane w górę (na niekorzyść).
Podoba mi się jak wraz ze wzrostem prędkości skraca się kontakt stopy z podłożem.
Nie skupiałem się na szybkości, ale miało być szybko ale luźno.
0:43 3:35/km 334 W 190 spm 1,45 m 166 ms
0:42 3:28/km 339 W 191 spm 1,44 m 163 ms
0:41 3:14/km 367 W 191 spm 1,47 m 159 ms
0:41 3:35/km 322 W 191 spm 1,48 m 155 ms
0:41 3:15/km 372 W 191 spm 1,49 m 156 ms
0:40 3:30/km 347 W 193 spm 1,54 m 152 ms
0:41 3:15/km 362 W 191 spm 1,51 m 157 ms
0:41 3:35/km 333 W 190 spm 1,51 m 155 ms
0:40 3:10/km 382 W 193 spm 1,53 m 151 ms
0:40 3:28/km 348 W 191 spm 1,51 m 154 ms
0:40 3:10/km 380 W 193 spm 1,50 m 152 ms
0:40 3:28/km 341 W 191 spm 1,46 m 151 ms
0:40 3:10/km 387 W 192 spm 1,49 m 152 ms
0:39 3:19/km 351 W 194 spm 1,47 m 149 ms
0:39 3:04/km 397 W 194 spm 1,55 m 149 ms
0:39 3:18/km 350 W 195 spm 1,51 m 147 ms
0:38 3:01/km 401 W 197 spm 1,60 m 144 ms
0:36 2:57/km 410 W 201 spm 1,60 m 137 ms
11 lutego
Longrun, 20 km po 5:22 w lekkim deszczu, 79%, zjadłem trochę żelek bo się nudziłem.
Takie treningi są dla mnie mentalnie najtrudniejsze, ale raz w miesiącu muszę biegać.'
Staw skokowy lekko pobolewał na pierwszych km, ale na 4 km puścił i było git.
Nawet wbieg pod górkę na 17 km nie był taki straszny.
12 lutego
Miało być wolne, ale żona mówi, choć ze mną pobiegać i wpadło 5 km szurania po 6:12 (71%). Na koniec lekka 150m przebieżka.
13 lutego
Trening grupowy: 6 km spokojnie, 20 minut sprawności + 7x1' na 3' przerwie.
To właściwie był taki mocniejszy rozruch, bo startują w crossie, ale skorzystałem z okazji, żeby pogadać z trenerem itd.
14 lutego
Co robisz w Walentynki? Klatę i biceps a na poważnie bułgary 3x6 x 20kg, przenoszenie ciężaru z nogi na nogę w rozkroku z 12kg 3x8, pogo hopy 3x20 z 15kg gryfem, półprzysiad do wyskoku 3x3 z 40kg, front squat 3x3x40kg na dogrzanie, wyskoki i łydki na drabince, ręce na gryfie łamanym podchwytem i nachwytem.
Tętno spoczynkowe było niskie 13 i tak samo 14 lutego, więc na chomiku jeszcze lekki akcent. 6x3' @14,1-14,6 kmh z przerwą 45'' (+15'' na rozpędzanie taśmy w truchcie).
15 lutego
Chyba lekko przegiąłem z ćwiczeniami na nogi, bo miałem lekkie zakwasy, ale w sumie dobrze.
I tak musiałem jechać do teściowej, więc przy okazji zrobiłem trening: ZB 2x8x20''/40''. Łącznie trochę ponad 12 km, 20'' biegane po 3:30-3:40 na czuja
Zakwasy ładnie puściły i już powrót do domu żwawiej, ostatni km w 4:10.
Ot takie schłodzenie
16 lutego
Anomalia na skalę światową, 17 stopni w lutym, w słońcu odczuwalne 22+ stopnie. Na krótko rozbieganie po górkach lokalnych.
Gorąco w głowę pod opaską, szok. Trochę ponad 10 km po 5:07 (78%) + 30'' przyspieszenia do 4:20. Wiosna.
sultangurde - w poszukiwaniu drugiej młodości 2019
Moderator: infernal
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zbliżam się do końca bazy. Tlenowo wszystkie treningi zaczynają mieć solidny zapas. Zmęczenie mięśniowe jest mniejsze niż się spodziewałem, że będzie po zwiększeniu kilometrażu. Suplementuję dalej kreatynę i witaminę D. Ogólnie czuje się bardzo dobrze.
17 lutego
Stadion, Zabawa biegowa
2400 po 4:20 (84%)/600 trucht
2000 po 4:19 (86%)/600 trucht
1600 po 4:15 (87%)/600 trucht
1200 po 4:10 (87%)/400 trucht
800 po 4:08 (86%)/400 trucht
400 po 4:05 (85%)/200 trucht
200 po 3:50 (83%) + 1 km schłodzenia po 4:55.
Fajna zabawa, wpadło 14 km, a nudy nie było.
18 lutego
Siłownia
Backsquat 4x5x50 kg, ćwiczenia na wyrzut bioder: pushpress, kettleswing, siła rąk i klata, hamstring na ławeczce rzymskiej i automacie.
Potem w auto i nad rzekę:
11,1 km po 5:17 (76%), noga mimo akcentu jak szalona, na krotko na ramiączkach i wiatrówka, pułap tlenowy +1
Plus 5x50m przebieżki
19 lutego
Wieczorem dopiero był czas: 9,3 km rozbiegania po dzielnicy, ciągle pod górkę i z górki, do tego w deszczu lekkim, ale było fajnie.
Nie patrzyłem na zegarek 5:24, 77%
20 lutego
Stadion, trening grupowy.
5 km rozgrzewki, ćwiczenia
10x1'/2'' trucht. Biegaliśmy we 4 po kałużach, średnie tempo 3:43, przerwy truchtane do pełnego odpoczynku.
Jestem pozytywnie nastawiony i mam otwartą głowę na to co będzie dalej.
17 lutego
Stadion, Zabawa biegowa
2400 po 4:20 (84%)/600 trucht
2000 po 4:19 (86%)/600 trucht
1600 po 4:15 (87%)/600 trucht
1200 po 4:10 (87%)/400 trucht
800 po 4:08 (86%)/400 trucht
400 po 4:05 (85%)/200 trucht
200 po 3:50 (83%) + 1 km schłodzenia po 4:55.
Fajna zabawa, wpadło 14 km, a nudy nie było.
18 lutego
Siłownia
Backsquat 4x5x50 kg, ćwiczenia na wyrzut bioder: pushpress, kettleswing, siła rąk i klata, hamstring na ławeczce rzymskiej i automacie.
Potem w auto i nad rzekę:
11,1 km po 5:17 (76%), noga mimo akcentu jak szalona, na krotko na ramiączkach i wiatrówka, pułap tlenowy +1
Plus 5x50m przebieżki
19 lutego
Wieczorem dopiero był czas: 9,3 km rozbiegania po dzielnicy, ciągle pod górkę i z górki, do tego w deszczu lekkim, ale było fajnie.
Nie patrzyłem na zegarek 5:24, 77%
20 lutego
Stadion, trening grupowy.
5 km rozgrzewki, ćwiczenia
10x1'/2'' trucht. Biegaliśmy we 4 po kałużach, średnie tempo 3:43, przerwy truchtane do pełnego odpoczynku.
Jestem pozytywnie nastawiony i mam otwartą głowę na to co będzie dalej.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zakończyłem 8 tygodni robienia bazy. Spodziewałem się większego zmęczenia ogólnego przy podnoszeniu kilometrażu.
Średnio z 8 tygodni wyszła średnia 72 km, co jak na mnie jest imponującym wynikiem. Do tego pełna regularność siłowni 2x w tygodniu.
Teraz powoli przygotowuję się do zawodów. Forma idzie zauważalnie z dnia na dzień w górę, pogoda też robi się idealna na bieganie, więc nic tylko biegać i mieć z tego radochę.
21 lutego
Siłownia: nie chciałem dociążać nóg, więc zrobiłem wszystkiego po trochu.
Potem wszedłem na chomika i zrobiłem 10,5 km BNP od 5:45 do tempa 4:17.
Tętno ni wuja nie chciało dzisiaj podejść wysoko, a przy tempie 4:17 było 82%.
Bardzo fajnie się czułem.
22 lutego
Rozbieganie na samopoczucie bez patrzenia na zegarek.
12 km po 5:08 (78%), ostatnie 2 km trochę szybciej.
23 lutego
Rozbieganie, 9 km po 5:23, po lokalnych górkach, 76%.
24 lutego
Stadion, 10x 800 na 400m trucht
Fajne bieganie, tempo 800ek: 4:11, 4:12, 4:07, 4:05, 4:02, 4:04, 4:00, 3:59, 3:55, 3:48
Przerwy w truchcie po 2:10-2:15
Łącznie 8 km tempa, trening z zapasem, tak muszę trenować mało mocnych ciągłych, a dużo odcinków średnich, długich, krótkich.
Tętno regeneracji: spadek -72 po 2 minutach, czyli dobrze było, nie za mocno.
25 lutego:
Siłownia po akcencie:
Backsquat 3x5x 55kg/58kg/60kg, pogo jumpy z gryfem, ćwiczenia z ketlami w rozkroku, hamstring na rzymskiej, klata 6x50/55/60kg, core.
I od razu po siłowni: rozbieganie, 12 km, na samopoczucie, momentami miałem wrażenie, że tempo biegu było wleczone, a tu 5:15 non stop
Fajnie na krótko, coraz lepsza pogoda. Ostatnie 1200m za szybko, ale nogi weszły w rytm.
26 lutego:
Rozbieganie po pracy, 7 km po 5:20, 75% + 6 przebieżek
Teraz w okresie przed zawodami wprowadzam lekkie zmiany.
1 dzień wolny, rozbiegania trochę wolniej, tempo 5:20-5:25 jest idealnie, przebieżki lub rytmy regularnie.
Nadal 2 akcenty w tygodniu, ale będą bardziej obciążające.
Na siłowni cały czas dalej ćwiczenia siłowe na nogi i ogólnorozwojowe.
Średnio z 8 tygodni wyszła średnia 72 km, co jak na mnie jest imponującym wynikiem. Do tego pełna regularność siłowni 2x w tygodniu.
Teraz powoli przygotowuję się do zawodów. Forma idzie zauważalnie z dnia na dzień w górę, pogoda też robi się idealna na bieganie, więc nic tylko biegać i mieć z tego radochę.
21 lutego
Siłownia: nie chciałem dociążać nóg, więc zrobiłem wszystkiego po trochu.
Potem wszedłem na chomika i zrobiłem 10,5 km BNP od 5:45 do tempa 4:17.
Tętno ni wuja nie chciało dzisiaj podejść wysoko, a przy tempie 4:17 było 82%.
Bardzo fajnie się czułem.
22 lutego
Rozbieganie na samopoczucie bez patrzenia na zegarek.
12 km po 5:08 (78%), ostatnie 2 km trochę szybciej.
23 lutego
Rozbieganie, 9 km po 5:23, po lokalnych górkach, 76%.
24 lutego
Stadion, 10x 800 na 400m trucht
Fajne bieganie, tempo 800ek: 4:11, 4:12, 4:07, 4:05, 4:02, 4:04, 4:00, 3:59, 3:55, 3:48
Przerwy w truchcie po 2:10-2:15
Łącznie 8 km tempa, trening z zapasem, tak muszę trenować mało mocnych ciągłych, a dużo odcinków średnich, długich, krótkich.
Tętno regeneracji: spadek -72 po 2 minutach, czyli dobrze było, nie za mocno.
25 lutego:
Siłownia po akcencie:
Backsquat 3x5x 55kg/58kg/60kg, pogo jumpy z gryfem, ćwiczenia z ketlami w rozkroku, hamstring na rzymskiej, klata 6x50/55/60kg, core.
I od razu po siłowni: rozbieganie, 12 km, na samopoczucie, momentami miałem wrażenie, że tempo biegu było wleczone, a tu 5:15 non stop
Fajnie na krótko, coraz lepsza pogoda. Ostatnie 1200m za szybko, ale nogi weszły w rytm.
26 lutego:
Rozbieganie po pracy, 7 km po 5:20, 75% + 6 przebieżek
Teraz w okresie przed zawodami wprowadzam lekkie zmiany.
1 dzień wolny, rozbiegania trochę wolniej, tempo 5:20-5:25 jest idealnie, przebieżki lub rytmy regularnie.
Nadal 2 akcenty w tygodniu, ale będą bardziej obciążające.
Na siłowni cały czas dalej ćwiczenia siłowe na nogi i ogólnorozwojowe.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zmęczenie po siłowni może mieć kilka objawów. Najczęściej są zakwasy jak się przesadzi z ilością serii, powtórzeń, ćwiczeń itd.
Ale czasem jak się robi maksy na RPE9/10 to dzieją się dziwne rzeczy.
27 lutego
Trening grupowy z trenerem
4 km easy + 20 min sprawności + 10x 1'30'' na 1'30'' trucht.
Mocne bieganie, bardzo mocne jak na ten etap.
Zacząłem od 400m w 1:30 a skończyłem na 450m w 1:30 (od 3:45 do 3:20).
Tempa grubo powyżej tempa na 5 km mają przyzwyczaić nogi do takiego biegania.
Na ostatnim odcinku udało się rozbujać serce do 93% co jest mega fajne, bo jeszcze był odczuwalny zapas.
28 lutego
Siłownia, martwy ciąg:
5x95kg - 3 minuty - 5x 100 kg - 3 minuty - 5x 105 kg + 4 minuty - 3x110kg Rekord!!
185% wagi, potem ćwiczenia na siłę rąk, pogo hopsy 2x8, wyskoki z gryfem 2x6, abs wheel, brzuch.
Potem jeszcze 45 minut chomika: Luźne rozbieganie, 45', od 10,5 kmh do 11,7 kmh, średnie tętno 75%.
Po powrocie do domu prysznic, gryz jakiegoś jedzenia i myśl, chyba się prześpię i.....jak mnie zmiotło z planszy to 2 godziny spałem.
Nie byłem zmęczony mięśniowo, nie byłem zmęczony energetycznie...po prostu martwy ciąg zrobił system shutdown
Bardzo jestem z tego zadowolony, bo będzie z tego mega adaptacja.
29 lutego
Rozbieganie, 14 km spokojnie, po 5:25, średnie tętno 75%.
Bez zakwasów, bez jakiejś większej historii, ot kilometry.
1 marca
Dzisiaj ma być wolne, chyba, że mnie żona wyciągnie na 5 km świńskiego truchtu. Z kobitą nie wygrasz, musisz iść i koniec
Jutro mocny akcent wytrzymałościowy.
Ale czasem jak się robi maksy na RPE9/10 to dzieją się dziwne rzeczy.
27 lutego
Trening grupowy z trenerem
4 km easy + 20 min sprawności + 10x 1'30'' na 1'30'' trucht.
Mocne bieganie, bardzo mocne jak na ten etap.
Zacząłem od 400m w 1:30 a skończyłem na 450m w 1:30 (od 3:45 do 3:20).
Tempa grubo powyżej tempa na 5 km mają przyzwyczaić nogi do takiego biegania.
Na ostatnim odcinku udało się rozbujać serce do 93% co jest mega fajne, bo jeszcze był odczuwalny zapas.
28 lutego
Siłownia, martwy ciąg:
5x95kg - 3 minuty - 5x 100 kg - 3 minuty - 5x 105 kg + 4 minuty - 3x110kg Rekord!!
185% wagi, potem ćwiczenia na siłę rąk, pogo hopsy 2x8, wyskoki z gryfem 2x6, abs wheel, brzuch.
Potem jeszcze 45 minut chomika: Luźne rozbieganie, 45', od 10,5 kmh do 11,7 kmh, średnie tętno 75%.
Po powrocie do domu prysznic, gryz jakiegoś jedzenia i myśl, chyba się prześpię i.....jak mnie zmiotło z planszy to 2 godziny spałem.
Nie byłem zmęczony mięśniowo, nie byłem zmęczony energetycznie...po prostu martwy ciąg zrobił system shutdown
Bardzo jestem z tego zadowolony, bo będzie z tego mega adaptacja.
29 lutego
Rozbieganie, 14 km spokojnie, po 5:25, średnie tętno 75%.
Bez zakwasów, bez jakiejś większej historii, ot kilometry.
1 marca
Dzisiaj ma być wolne, chyba, że mnie żona wyciągnie na 5 km świńskiego truchtu. Z kobitą nie wygrasz, musisz iść i koniec
Jutro mocny akcent wytrzymałościowy.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
2 marca roku pańskiego 2024
Stadion mocny akcent wytrzymałościowy:
5x1600/400 trucht + 16x100/100 + 1600 (1000 szybciej).
Wykon:
6:42 (4:12)
6:42 (4:11)
6:36 (4:08)
6:32 (4:05)
6:26 (4:03)
100m bieganie 21/22 sekundy
Ostatnie 1620m w 6:19 (3:55) z czego ostatnie 1000m w 3:43
Łącznie cały trening 16,9 km.
3 marca
Siłownia: Front squat 3x5x45kg, dzisiaj górne partie i core, żeby nie katować nóg po akcencie, nogi bardzo delikatnie, górne partie mocniej.
Potem: 45' rozbiegania w mega słoneczku nad rzeką, lekko mnie ugrillowało pod koniec, bo odczuwalna była 24+ stopnie.
8,4 km po 5:22 (76% średnio)
Plus 5x50m przebieżki luźno
4 marca
Rozbieganie po pracy, 10 km po 5:21, 75% średnio tętno.
To niesamowite jaki progres zrobiłem na rozbieganiach, a to moja najsłabsza strona.
5 marca
Trening grupowy na stadionie
4 km rozgrzewki po 5:45 (70% średnio)
15 minut ćwiczeń
Zabawa biegowa 7x 2' / 2'
Tempo 3:55-4:00, przerwy spokojny trucht
5' przerwy
1 km mocniej - 3:37, bez piłowania, ostatnie 400m mocniej (1:21), całość mega pod kontrolą.
Pierwsze zawody za 3 tygodnie, po drodze jakiś parkrun treningowo i jakiś marszobieg charytatywny.
Stadion mocny akcent wytrzymałościowy:
5x1600/400 trucht + 16x100/100 + 1600 (1000 szybciej).
Wykon:
6:42 (4:12)
6:42 (4:11)
6:36 (4:08)
6:32 (4:05)
6:26 (4:03)
100m bieganie 21/22 sekundy
Ostatnie 1620m w 6:19 (3:55) z czego ostatnie 1000m w 3:43
Łącznie cały trening 16,9 km.
3 marca
Siłownia: Front squat 3x5x45kg, dzisiaj górne partie i core, żeby nie katować nóg po akcencie, nogi bardzo delikatnie, górne partie mocniej.
Potem: 45' rozbiegania w mega słoneczku nad rzeką, lekko mnie ugrillowało pod koniec, bo odczuwalna była 24+ stopnie.
8,4 km po 5:22 (76% średnio)
Plus 5x50m przebieżki luźno
4 marca
Rozbieganie po pracy, 10 km po 5:21, 75% średnio tętno.
To niesamowite jaki progres zrobiłem na rozbieganiach, a to moja najsłabsza strona.
5 marca
Trening grupowy na stadionie
4 km rozgrzewki po 5:45 (70% średnio)
15 minut ćwiczeń
Zabawa biegowa 7x 2' / 2'
Tempo 3:55-4:00, przerwy spokojny trucht
5' przerwy
1 km mocniej - 3:37, bez piłowania, ostatnie 400m mocniej (1:21), całość mega pod kontrolą.
Pierwsze zawody za 3 tygodnie, po drodze jakiś parkrun treningowo i jakiś marszobieg charytatywny.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Lekkie znużenie rutyną mnie dopadło, to w sumie nic dziwnego. Ostatnio ciągle mało czasu na wszystko, organizm głupieje, ciepło, zimno itd. muszę złapać trochę dystansu do niektórych spraw.
6 marca (siłownia)
Backsquat 3x3 60/65/70 kg, 2x8 pogo jumps z gryfem, 2x6 wyskoki z 30kg na barkach, 3x8 dipy, ręce siła.
Do tego na chomiku: rozbieganie od 10,5 do 12,5 km. Chomik trochę oszukuje tętno dobiło do 78-79%, ale to bez znaczenia.
9 km po 5:16 jakoś.
7 marca
Rozbieganie po pracy. 11,75 km po 5:16 (74% średnio). Wieczorkiem zaliczyłem Diunę 2 część. Bardzo pozytywny remake.
8 marca
Wolne.
9 marca
Parkrun, pacemaker dla żony na 29'
Wyszło sporo lepiej 28:36. Do tego dokrętka z przebieżkami ok 3 km.
10 marca
Bieg długi progresywny w deszczu:
20 km w 1:35 z jakimś groszem.
Drugie 10 km weszło w 44:20 w drugim zakresie.
Od początku do końca zero dyskomfortu.
Szkoda, że padał deszcz, bo by było jeszcze przyjemniej.
11 marca
Rozbieganie -> 8,4 km na samopoczucie, końcówka trochę za szybko ok 5:00-5:05.
Na końcu 1 minuta po 3:50 jakoś.
12 marca
Cały dzień paskudny deszcz.
Stadion powtórzenia: 5x300 -> 4x200 -> 3x100
300ki: 62, 64, 62, 61, 59
200ki: 37, 38, 38, 37
100ki: 17, 16, 16.
Pierwszy start za 10 dni, nie robię do niego praktycznie żadnego luzowania.
Start na przetarcie i samopoczucie.
6 marca (siłownia)
Backsquat 3x3 60/65/70 kg, 2x8 pogo jumps z gryfem, 2x6 wyskoki z 30kg na barkach, 3x8 dipy, ręce siła.
Do tego na chomiku: rozbieganie od 10,5 do 12,5 km. Chomik trochę oszukuje tętno dobiło do 78-79%, ale to bez znaczenia.
9 km po 5:16 jakoś.
7 marca
Rozbieganie po pracy. 11,75 km po 5:16 (74% średnio). Wieczorkiem zaliczyłem Diunę 2 część. Bardzo pozytywny remake.
8 marca
Wolne.
9 marca
Parkrun, pacemaker dla żony na 29'
Wyszło sporo lepiej 28:36. Do tego dokrętka z przebieżkami ok 3 km.
10 marca
Bieg długi progresywny w deszczu:
20 km w 1:35 z jakimś groszem.
Drugie 10 km weszło w 44:20 w drugim zakresie.
Od początku do końca zero dyskomfortu.
Szkoda, że padał deszcz, bo by było jeszcze przyjemniej.
11 marca
Rozbieganie -> 8,4 km na samopoczucie, końcówka trochę za szybko ok 5:00-5:05.
Na końcu 1 minuta po 3:50 jakoś.
12 marca
Cały dzień paskudny deszcz.
Stadion powtórzenia: 5x300 -> 4x200 -> 3x100
300ki: 62, 64, 62, 61, 59
200ki: 37, 38, 38, 37
100ki: 17, 16, 16.
Pierwszy start za 10 dni, nie robię do niego praktycznie żadnego luzowania.
Start na przetarcie i samopoczucie.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ten tydzień bez słodkiego pierdzenia na biegach spokojnych. Same mięsko: ciągły, interwały, siła i rozbiegania. Tacy moi czterej jeźdźcy apokalipsy
Ciągłe to po rozbieganiach była moja druga najsłabsza strona. Jako, że wydolność tlenowa ładnie się ostatnio poprawiła, to czas teraz pobiegać ciągłe.
Boisz się ciągłego parę sekund wolniej niż tempo na 10 km? To właśnie masz go biegać.
13 marca
Siłownia: Bułgary 3x8 na każdą nogę z 15kg , kettle swing 2x8, przysiady z wyciskaniem hantly do góry 3x8, hamstring na ławce rzymskiej na jedną nogę, klata na smith, rozpiętki, biceps, mięśnie skośne.
Potem chomik: 10' @ 11,1 10' @ 11,3 10' @11,5 reszta na 11,7, średnie tętno 75%.
14 marca
Rozbieganie z 6 km biegu ciągłego po ~4:10
9 km rozgrzewki po ok 5:20, 2 minuty przerwy na poruszanie stawami.
6 km biegu ciągłego: 4:10, 4:11, 4:11, 4:09, 4:07, 4:07.
Na minimalnym zbiegu 8m down na 6 km.
Intensywność progowa, nogi podmęczone bułgarami, oddechowo pod kontrolą. Całość biegana na nowej fajnej ścieżce biegowej, jaką w końcu zrobiło miasto.
I tak jestem w tych okolicach dość regularnie, bo wpadamy z wizytą do teściowej, więc jak już biegać to tam, bez smogu, na równym itd.
Łącznie 16,3 km.
15 marca
Wolne, i tak nie byłoby sensu nic innego robić, bo miałem wyjazd z pracy, do tego średnio spałem, więc mając na uwadze, że w sobotę mam kolejny akcent postawiłem na regenerację. Brawo ja!
16 marca
Nietypowo sobota rano siłownia:
Nogi pobudzenie: hamstring rzymska, maszyna hamstring 3 serie oraz backsquat 3x3 55/60/65kg, core 4 ćwiczenia, obręcz barkowa i górne partie rzeźba.
Zmniejszam dawki kreatyny, ale nadal pracuję nad sobą siłowo. Nogi symbolicznie, krótkie serie na długiej przerwie. Hamstring cały czas wzmacniany również.
Do tego 4 solidne ćwiczenia na core oraz obręcz barkowa i trochę ręce. Odrobinę siły w rękach jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Wieczorem miało być okienko pogodowe bez deszczu, więc odpaliłem przed 18 wrotki na stadion. I jak tylko skończyłem rozgrzewkę i przymierzałem się do 800ek zaczęło lać.
No dobra z cukru nie jestem, wykon zaokrąglony w górę:
3:05 (3:51)
3:02 (3:47)
3:01 (3:45)
3:00 (3:45)
3:01 (3:45)
2:57 (3:40)
Przerwy 2' spacer pod daszkiem, bo lało cały czas.
Pierwszy tor cały mokry, ale bieżnik Adios Adizero Pro 2 daje radę. 500 km w tym bucie, a jakby było nowy. Co prawda pręciki karbonowe już pękły, ale nie czuję, żeby to robiło większą różnicę. Czuję, że nagromadziło mi się trochę zmęczenia w organizmie, więc chyba trzeba szukać formy przez odpoczynek. Startuję za tydzień w jakimś randomowym biegu na 5 km. Trasa jest taka sobie, 4 nawrotki, ale to pierwszy start na przetarcie, więc na nic się nie nastawiam. Wszystko jest możliwe i tyle.
17 marca
Dzisiaj z żoną, bieg charytatywny w spódnicy.
Niecałe 7 km z atrakcjami po drodze.
Miło spędzony czas, gdyby tylko tak nie wiało.
Pas HRM Pro Plus rozłącza się od czasu do czasu w trakcie treningu.
Zwykle robił to na rozbieganiach, więc było to niezauważalne.
W tym tygodniu zaczął świrować na 800kach, wiec wysyłam go na reklamację w tym tygodniu.
Jakby ktoś był ciekawy jak to wygląda na tętnie:
1x800 84% tętno 88% maks
2x800 83% tętno 89% maks
3x800 76% tętno 81% maks
4x800 79% tętno 90% maks
5x800 86% tętno 90% maks
6x800 87% tętno 90% maks
Na 3 i 4 tętno z nadgarstka.
Ciągłe to po rozbieganiach była moja druga najsłabsza strona. Jako, że wydolność tlenowa ładnie się ostatnio poprawiła, to czas teraz pobiegać ciągłe.
Boisz się ciągłego parę sekund wolniej niż tempo na 10 km? To właśnie masz go biegać.
13 marca
Siłownia: Bułgary 3x8 na każdą nogę z 15kg , kettle swing 2x8, przysiady z wyciskaniem hantly do góry 3x8, hamstring na ławce rzymskiej na jedną nogę, klata na smith, rozpiętki, biceps, mięśnie skośne.
Potem chomik: 10' @ 11,1 10' @ 11,3 10' @11,5 reszta na 11,7, średnie tętno 75%.
14 marca
Rozbieganie z 6 km biegu ciągłego po ~4:10
9 km rozgrzewki po ok 5:20, 2 minuty przerwy na poruszanie stawami.
6 km biegu ciągłego: 4:10, 4:11, 4:11, 4:09, 4:07, 4:07.
Na minimalnym zbiegu 8m down na 6 km.
Intensywność progowa, nogi podmęczone bułgarami, oddechowo pod kontrolą. Całość biegana na nowej fajnej ścieżce biegowej, jaką w końcu zrobiło miasto.
I tak jestem w tych okolicach dość regularnie, bo wpadamy z wizytą do teściowej, więc jak już biegać to tam, bez smogu, na równym itd.
Łącznie 16,3 km.
15 marca
Wolne, i tak nie byłoby sensu nic innego robić, bo miałem wyjazd z pracy, do tego średnio spałem, więc mając na uwadze, że w sobotę mam kolejny akcent postawiłem na regenerację. Brawo ja!
16 marca
Nietypowo sobota rano siłownia:
Nogi pobudzenie: hamstring rzymska, maszyna hamstring 3 serie oraz backsquat 3x3 55/60/65kg, core 4 ćwiczenia, obręcz barkowa i górne partie rzeźba.
Zmniejszam dawki kreatyny, ale nadal pracuję nad sobą siłowo. Nogi symbolicznie, krótkie serie na długiej przerwie. Hamstring cały czas wzmacniany również.
Do tego 4 solidne ćwiczenia na core oraz obręcz barkowa i trochę ręce. Odrobinę siły w rękach jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Wieczorem miało być okienko pogodowe bez deszczu, więc odpaliłem przed 18 wrotki na stadion. I jak tylko skończyłem rozgrzewkę i przymierzałem się do 800ek zaczęło lać.
No dobra z cukru nie jestem, wykon zaokrąglony w górę:
3:05 (3:51)
3:02 (3:47)
3:01 (3:45)
3:00 (3:45)
3:01 (3:45)
2:57 (3:40)
Przerwy 2' spacer pod daszkiem, bo lało cały czas.
Pierwszy tor cały mokry, ale bieżnik Adios Adizero Pro 2 daje radę. 500 km w tym bucie, a jakby było nowy. Co prawda pręciki karbonowe już pękły, ale nie czuję, żeby to robiło większą różnicę. Czuję, że nagromadziło mi się trochę zmęczenia w organizmie, więc chyba trzeba szukać formy przez odpoczynek. Startuję za tydzień w jakimś randomowym biegu na 5 km. Trasa jest taka sobie, 4 nawrotki, ale to pierwszy start na przetarcie, więc na nic się nie nastawiam. Wszystko jest możliwe i tyle.
17 marca
Dzisiaj z żoną, bieg charytatywny w spódnicy.
Niecałe 7 km z atrakcjami po drodze.
Miło spędzony czas, gdyby tylko tak nie wiało.
Pas HRM Pro Plus rozłącza się od czasu do czasu w trakcie treningu.
Zwykle robił to na rozbieganiach, więc było to niezauważalne.
W tym tygodniu zaczął świrować na 800kach, wiec wysyłam go na reklamację w tym tygodniu.
Jakby ktoś był ciekawy jak to wygląda na tętnie:
1x800 84% tętno 88% maks
2x800 83% tętno 89% maks
3x800 76% tętno 81% maks
4x800 79% tętno 90% maks
5x800 86% tętno 90% maks
6x800 87% tętno 90% maks
Na 3 i 4 tętno z nadgarstka.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pas już poleciał na reklamację i tyle. Ostatnie parę dni to grube uniki, żeby nie złapać jakiejś choroby. W pracy parę osób chorych, wszędzie jakieś przeziębienia.
Jako, że zaliczyłem ostatnio trening w deszczu to muszę uważać, bo jak zaczęło mi się na ustach robić niewielkie zimno to się wystraszyłem, ale wygląda na to, że to nic poważnego.
Zmniejszam dawki kreatyny, tak żeby za około tygodnia zrobić z nią przerwę do wakacji. Może to skutkować delikatnym osłabieniem, ale zrzucę trochę wody z mięśni.
18 marca
Jako, że to ostatnie chwile na taką aktywność to poszedłem na siłownię i zrobiłem martwy ciąg.
Martwy ciąg: 4 serie po 3 100/105/110 i na koniec 3x 115 kg rekord (ponad 190% masy ciała). Jestem bardzo zadowolony, bo to by znaczyło, że na raz wezmę 120-122 kg.
Na szczęście, tym razem nie zmiotło mnie z planszy, co świadczy o adaptacji. Do tego ćwiczenia core oraz siła rąk.
Do tego chomik, rozbieganie 10' @ 10,5 -> 10' @ 10,7 -> 10' @ 10,9 -> 10' @ 11,1 -> 5' @ 11,3 -> 5' @ 11,5. Średnie tętno 73% o ile można wierzyć temu pasowi.
19 marca
Stadion: 4 km rozgrzewki i 6x400/400 (na długiej przerwie).
Czasy 400 zaokrąglane w górę: 1:27 -> 1:28 -> 1:26 -> 1:28 -> 1:26 -> 1:22.
20 marca
Siłownia: górne partie oraz korpus, nogi miały wolne, tylko hamstring delikatnie poćwiczony.
Chomik: 6 km łącznie: 2x1' na 17.0 i 1x4' na 14.0
21 marca
Po pracy, lekkie rozbieganie, 7 km po 5:23 średnio.
Jutro może zrobię rozruch, a może nie, zobaczę.
Na sobotę szykuje się fatalna pogoda w okolicach Wielunia, silne opady deszczu akurat między 14-15.
Więc możliwe, że będę biegł przetarcie w fatalnych warunkach. Ale bez znaczenia to pierwszy start, muszę się przetrzeć, biegnę bez oczekiwań.
Jako, że zaliczyłem ostatnio trening w deszczu to muszę uważać, bo jak zaczęło mi się na ustach robić niewielkie zimno to się wystraszyłem, ale wygląda na to, że to nic poważnego.
Zmniejszam dawki kreatyny, tak żeby za około tygodnia zrobić z nią przerwę do wakacji. Może to skutkować delikatnym osłabieniem, ale zrzucę trochę wody z mięśni.
18 marca
Jako, że to ostatnie chwile na taką aktywność to poszedłem na siłownię i zrobiłem martwy ciąg.
Martwy ciąg: 4 serie po 3 100/105/110 i na koniec 3x 115 kg rekord (ponad 190% masy ciała). Jestem bardzo zadowolony, bo to by znaczyło, że na raz wezmę 120-122 kg.
Na szczęście, tym razem nie zmiotło mnie z planszy, co świadczy o adaptacji. Do tego ćwiczenia core oraz siła rąk.
Do tego chomik, rozbieganie 10' @ 10,5 -> 10' @ 10,7 -> 10' @ 10,9 -> 10' @ 11,1 -> 5' @ 11,3 -> 5' @ 11,5. Średnie tętno 73% o ile można wierzyć temu pasowi.
19 marca
Stadion: 4 km rozgrzewki i 6x400/400 (na długiej przerwie).
Czasy 400 zaokrąglane w górę: 1:27 -> 1:28 -> 1:26 -> 1:28 -> 1:26 -> 1:22.
20 marca
Siłownia: górne partie oraz korpus, nogi miały wolne, tylko hamstring delikatnie poćwiczony.
Chomik: 6 km łącznie: 2x1' na 17.0 i 1x4' na 14.0
21 marca
Po pracy, lekkie rozbieganie, 7 km po 5:23 średnio.
Jutro może zrobię rozruch, a może nie, zobaczę.
Na sobotę szykuje się fatalna pogoda w okolicach Wielunia, silne opady deszczu akurat między 14-15.
Więc możliwe, że będę biegł przetarcie w fatalnych warunkach. Ale bez znaczenia to pierwszy start, muszę się przetrzeć, biegnę bez oczekiwań.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jak to napisał Adam: Jak Wojtek został strażakiem czyli 3 Bieg Strażaka w Dąbrowie k. Wielunia.
Nie ma co się specjalnie rozpisywać bo to start na przetarcie.
Czas: 19:34 (tempo 3:54). Miejsce Open 7, miejsce w Kategorii 2.
Jak tylko zaczęliśmy rozgrzewkę to przeszedł taki front burzowy, połowę balonów/flag, namiotów odleciało albo kulturalnie się położyło. Organizator zarządził 15 minut opóźnienia i weszliśmy do hali OSP i czekaliśmy. Wychłodziliśmy się, ale to i tak lepsze niż moknięcie na zewnątrz. Po 10 minutach szkwał minął, wyszliśmy na krótką rozgrzewkę i odjazd.
Biegu nie ma co specjalnie opisywać, byłem świadomy, że nie jestem obiegany na zawodach i muszę się przetrzeć, a jak wiadomo najgorsze zawody są lepsze, niż najlepszy trening.
W sumie kilometry tak sobie leciały: 3:54, 3:54, 3:56, 3:56, 3:51 plus jakieś 20 metrów.
Nie byłem ani zmęczony, ani jakoś bardzo świeży, żeby cisnąć.
Na trasie 2 nawrotki, na drugiej się poślizgnąłem, ale bez gleby.
Wiatr na długich prostych przeszkadzał, ale na ostatnim kilometrze pod górę wiał w pysk przez około 500 metrów.
Wpadłem na metę, zmęczenie jakieś 8/10. W lepszych warunkach do urwania może kilkanaście sekund.
Ale w sumie jestem zadowolony, bo zrealizowałem założenia, do tego jakimś cudem stanąłem na pudle.
Dostałem 2 książki i dyplom w szklanej oprawie.
Pozytywnie, nie ma co się rozpisywać, było fajnie. Strażacy biegli w pełnych 20kg strojach i maskach tlenowych na 1 km
W niedzielę zrobiłem bieg długi: 24 km po 5:35 czyli klasycznie bieg długi po zawodach.
Nie ma co się specjalnie rozpisywać bo to start na przetarcie.
Czas: 19:34 (tempo 3:54). Miejsce Open 7, miejsce w Kategorii 2.
Jak tylko zaczęliśmy rozgrzewkę to przeszedł taki front burzowy, połowę balonów/flag, namiotów odleciało albo kulturalnie się położyło. Organizator zarządził 15 minut opóźnienia i weszliśmy do hali OSP i czekaliśmy. Wychłodziliśmy się, ale to i tak lepsze niż moknięcie na zewnątrz. Po 10 minutach szkwał minął, wyszliśmy na krótką rozgrzewkę i odjazd.
Biegu nie ma co specjalnie opisywać, byłem świadomy, że nie jestem obiegany na zawodach i muszę się przetrzeć, a jak wiadomo najgorsze zawody są lepsze, niż najlepszy trening.
W sumie kilometry tak sobie leciały: 3:54, 3:54, 3:56, 3:56, 3:51 plus jakieś 20 metrów.
Nie byłem ani zmęczony, ani jakoś bardzo świeży, żeby cisnąć.
Na trasie 2 nawrotki, na drugiej się poślizgnąłem, ale bez gleby.
Wiatr na długich prostych przeszkadzał, ale na ostatnim kilometrze pod górę wiał w pysk przez około 500 metrów.
Wpadłem na metę, zmęczenie jakieś 8/10. W lepszych warunkach do urwania może kilkanaście sekund.
Ale w sumie jestem zadowolony, bo zrealizowałem założenia, do tego jakimś cudem stanąłem na pudle.
Dostałem 2 książki i dyplom w szklanej oprawie.
Pozytywnie, nie ma co się rozpisywać, było fajnie. Strażacy biegli w pełnych 20kg strojach i maskach tlenowych na 1 km
W niedzielę zrobiłem bieg długi: 24 km po 5:35 czyli klasycznie bieg długi po zawodach.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ok...jak widać zegar zapierdziala 24 godziny na dobę i na nikogo nie czeka...A nie to pociąg...W sumie sam nie wiem, ale ostatnie 2 tygodnie zleciało jak z bicza strzelił.
25 marca
Siłownia: korpus, siła rąk, obręcz barkowa.
Chomik: 45' od 10,5 kmh do 11,7 kmh
26 marca
Trening grupowy, ale zabawa biegowa samemu na stadionie.
20x200/200. Średnia z 20 odcinków: 45 sekund (3:45)
27 marca
Siłownia: siła rąk, rzeźba i wycinanie tłuszczu.
Chomik: 10,5 -> 11,5, pierwsze 10' drętwo, potem poszło
28 marca
5x 7' tempo na p. 3' w truchcie.
Łącznie 18,8 km, tempa odcinków: 4:23, 4:15, 4:18, 4:14, 4:09.
Bardzo przeszkadzał wiatr, po tym treningu nie wierzyłem w dobry wynik w półmaratonie. Jak na 7 minutowe odcinki to była to lekka orka, przez silny wiatr.
29 marca
Wolne od biegania.
Siłownia: core, siła rąk, brzuch plus regen na rowerku stacjonarnym
30 marca
Rozbieganie
11,5 km po 5:23 (74%), końcówka poniżej 5:00, ciepło.
31 marca
Podbiegi 8x1'
Na 4% górce
Średnie tempo odcinków 3:55/km
Średnie tempo GAP 3:32/km
Średnio up przez minutę +10m
Przerwa trucht w dół ok 1:30.
Dobrze weszło 2 dni po mnie nogi bolały.
1 kwietnia
Rozbieganie z żoną + dokrętka samemu
4 km razem po 6:08 (średnie tętno już z nowego pasa 68%),
5 km samemu po 5:17 średnio (75%)
Jakiś prima aprilis to tętno
2 kwietnia
Trening grupowy, 7x (200 + 400) p. 200m
Biegane w 5 osobowej grupie, bez różnicowania tempa, po prostu z grupą.
Średnio 3:47 wyszło, wyjątkowo luz w nogach był.
3 kwietnia
Siłownia: ręce, korpus, klatka + rower stacjonarny + 15' ergometr wioślarski.
4 kwietnia
Ostatnie krótkie rozbieganie przed półmaratonem: 6 km po 5:25 + przebieżka (74%).
5 kwietnia
wolne
6 kwietnia
16 Półmaraton Arcelor Mittal w Dąbrowie Górniczej.
Dystans lekko dla mnie abstrakcyjny, co nie znaczy że 2 razy w roku sobie pobiec nie mogę (o maratonie nawet nie myślę, jeśli nie będę w stanie pobiec w 3 godziny).
Tyle tych treningów pod progiem biegałem zimą, że się zesrać można, więc trochę korciło. Do tego oficjalna życiówka 1:39:15 lekko słabawa.
W sumie szkoda, że nie pobiegłem tego HM w Warszawie bo tam był idealny warunek, ale w sumie nie ma co narzekać.
Od tygodnia z uwagą obserwowałem pogodę, bo miał przyjść front z wysoką temperaturą z nad Afryki. Jak by te 27-30 stopni z dzisiaj walnęło wczoraj to nie byłoby co zbierać.
W takich okolicznościach te nasze wczorajsze 20-21 stopni i słoneczko, które chowało się z grubsza za chmurami przez większość czasu nie było takie złe.
Co prawda postraszyło przed samym biegiem grzejąc solidnie, ale jak tylko stanęliśmy na starcie o dziwo stał się cud i znikąd pojawiły się chmurki.
Oszacowałem sobie tempo do utrzymania w tych warunkach na 4:18-4:20, gdyby było 5 stopni chłodniej biegłbym 4:14-4:16.
Jako, że moje doświadczenie jest na tym dystansie znikome, musiałem zaufać przeczuciu i tak już wiele w dniu startu zmienić nie mogłem.
Szybko wystartowaliśmy: pierwszy kilometr fajnie z górki, lecimy bez emocji, patrzę na zegarek, patrzę na zegarek a tam tempo 3:40 po 400metrach, o kurde pomyślałem, zakręt lekka korekta tempa i pierwszy kilometr cyka w 3:56. Dobrze, że po zakręcie był lekki podbieg i nawrót to pozwoliło wejść na właściwe tempa przelotowe i robić swoje.
Pierwsze 5 kilometrów 21:17 (4:16), samopoczucie bardzo dobre, tętno 6 uderzeń od dolnej granicy progu mleczanowego, czyli super.
Po tych pierwszych 5 kilometrach trasa skręciła w tereny zielone i okolice zbiorników Pogoria, na 6 kilometrze 2 łyki picia, reszta na głowę i biegnę.
Czuję się świetnie, po głowie chodzi mi diabełek, żeby przyspieszyć, ale szybko odganiam tą myśl i robię swoje.
Na 10 km melduję się na 42:51 (oficjalnie brutto 43:05, drugie 5 km w 21:29) Jest niewielki rozjazd pikanych kilometrów względem znaczników.
Ale zmniejsza się z każdym kilometrem, bo staram się biec optymalnym torem. Na 10 kilometrze mijam taką miłą dziewczynę. Trochę żal ją wyprzedzać ale biegnie za wolno.
Nawrotka i lecimy przy zbiornikach. Jak tylko robi się nudno to na 11 km pojawia się picie i jedzenie. Dwa łyki picia reszta na głowę, jedzenie olewam.
Na kolejnych kilometrach są ekipy kibicujące. Lecą sobie kilometry, na trzeciej piątce tętno ustawia się na 176 czyli dolnej granicy progu. Tu jest jeszcze rezerwa co cieszy.
Trzecie 5 km wpada w 21:19, a na 15 km melduję się w 1:04:41 brutto (1:04:20 netto).
Jako, że zostało 6 km to już nie ma co za bardzo się oszczędzać. Trzymam rytm, czuję się dobrze, więc powoli wyprzedzam.
Znikają za nami jeziorka wracamy w kierunku centrum. Te kilometry są relatywnie trudne i lecę już w progu (178 bpm aka 89% hrmax).
Ale nie ma żadnego umierania, czuję się mocno, czwarte 5 km wpada w 21:21 czyli 20 km w 1:25:41
Wbiegamy do centrum, tutaj dobiegamy do ronda i pani krzyczy: ostatni kilometr, dacie radę mimo, że jest podbieg.
Kurde podbieg, ale nie ma co się bać, na końcu tej gry i tak się umiera. Wbiegam pod estakadę, ostatni zakręt do parku i 600m prostej pod górkę.
W parku gorący doping, szpaler kibiców, ale do mety pół kilometra pod lekką górkę. Tu już nie ma kalkulacji, biegłem ile mogłem i tyle.
Ostatnie 1,3 km weszło w 5:21, tempo 4:06 (GAP 3:54).
Wpadam na metę z czasem 1:31:01 (oficjalnie 1:31:02). Jestem mocno wyjechany, ale trzymam się na nogach, znaczy była jeszcze lekka rezerwa.
Przemyślenia:
1. nie było w dniu dzisiejszym szansy na sub 1:30, ale nie szkodzi.
2. jestem lepiej przygotowany wytrzymałościowo niż myślałem.
3. muszę teraz biegać odcinki na tempach T3-T5-T10 i będzie dobry sezon (tak czuję).
4. Saucony Pro 3 są genialne na ten dystans.
5. Prognozę maratonu mam 3:07
6. Ostatnie 1.3 km było +21m up.
7. Nic nie jadłem w trakcie, ale i tak miałem zapas węgli zjedzonych przez ostatnie 36 godzin.
8. Czasy netto podaję z Runalyze, brutto są z oficjalnych pomiarów, więc sekundy się mogą nie spinać.
Ot tyle na gorąco, fajna impreza, trasa i organizacja pierwsza klasa.
25 marca
Siłownia: korpus, siła rąk, obręcz barkowa.
Chomik: 45' od 10,5 kmh do 11,7 kmh
26 marca
Trening grupowy, ale zabawa biegowa samemu na stadionie.
20x200/200. Średnia z 20 odcinków: 45 sekund (3:45)
27 marca
Siłownia: siła rąk, rzeźba i wycinanie tłuszczu.
Chomik: 10,5 -> 11,5, pierwsze 10' drętwo, potem poszło
28 marca
5x 7' tempo na p. 3' w truchcie.
Łącznie 18,8 km, tempa odcinków: 4:23, 4:15, 4:18, 4:14, 4:09.
Bardzo przeszkadzał wiatr, po tym treningu nie wierzyłem w dobry wynik w półmaratonie. Jak na 7 minutowe odcinki to była to lekka orka, przez silny wiatr.
29 marca
Wolne od biegania.
Siłownia: core, siła rąk, brzuch plus regen na rowerku stacjonarnym
30 marca
Rozbieganie
11,5 km po 5:23 (74%), końcówka poniżej 5:00, ciepło.
31 marca
Podbiegi 8x1'
Na 4% górce
Średnie tempo odcinków 3:55/km
Średnie tempo GAP 3:32/km
Średnio up przez minutę +10m
Przerwa trucht w dół ok 1:30.
Dobrze weszło 2 dni po mnie nogi bolały.
1 kwietnia
Rozbieganie z żoną + dokrętka samemu
4 km razem po 6:08 (średnie tętno już z nowego pasa 68%),
5 km samemu po 5:17 średnio (75%)
Jakiś prima aprilis to tętno
2 kwietnia
Trening grupowy, 7x (200 + 400) p. 200m
Biegane w 5 osobowej grupie, bez różnicowania tempa, po prostu z grupą.
Średnio 3:47 wyszło, wyjątkowo luz w nogach był.
3 kwietnia
Siłownia: ręce, korpus, klatka + rower stacjonarny + 15' ergometr wioślarski.
4 kwietnia
Ostatnie krótkie rozbieganie przed półmaratonem: 6 km po 5:25 + przebieżka (74%).
5 kwietnia
wolne
6 kwietnia
16 Półmaraton Arcelor Mittal w Dąbrowie Górniczej.
Dystans lekko dla mnie abstrakcyjny, co nie znaczy że 2 razy w roku sobie pobiec nie mogę (o maratonie nawet nie myślę, jeśli nie będę w stanie pobiec w 3 godziny).
Tyle tych treningów pod progiem biegałem zimą, że się zesrać można, więc trochę korciło. Do tego oficjalna życiówka 1:39:15 lekko słabawa.
W sumie szkoda, że nie pobiegłem tego HM w Warszawie bo tam był idealny warunek, ale w sumie nie ma co narzekać.
Od tygodnia z uwagą obserwowałem pogodę, bo miał przyjść front z wysoką temperaturą z nad Afryki. Jak by te 27-30 stopni z dzisiaj walnęło wczoraj to nie byłoby co zbierać.
W takich okolicznościach te nasze wczorajsze 20-21 stopni i słoneczko, które chowało się z grubsza za chmurami przez większość czasu nie było takie złe.
Co prawda postraszyło przed samym biegiem grzejąc solidnie, ale jak tylko stanęliśmy na starcie o dziwo stał się cud i znikąd pojawiły się chmurki.
Oszacowałem sobie tempo do utrzymania w tych warunkach na 4:18-4:20, gdyby było 5 stopni chłodniej biegłbym 4:14-4:16.
Jako, że moje doświadczenie jest na tym dystansie znikome, musiałem zaufać przeczuciu i tak już wiele w dniu startu zmienić nie mogłem.
Szybko wystartowaliśmy: pierwszy kilometr fajnie z górki, lecimy bez emocji, patrzę na zegarek, patrzę na zegarek a tam tempo 3:40 po 400metrach, o kurde pomyślałem, zakręt lekka korekta tempa i pierwszy kilometr cyka w 3:56. Dobrze, że po zakręcie był lekki podbieg i nawrót to pozwoliło wejść na właściwe tempa przelotowe i robić swoje.
Pierwsze 5 kilometrów 21:17 (4:16), samopoczucie bardzo dobre, tętno 6 uderzeń od dolnej granicy progu mleczanowego, czyli super.
Po tych pierwszych 5 kilometrach trasa skręciła w tereny zielone i okolice zbiorników Pogoria, na 6 kilometrze 2 łyki picia, reszta na głowę i biegnę.
Czuję się świetnie, po głowie chodzi mi diabełek, żeby przyspieszyć, ale szybko odganiam tą myśl i robię swoje.
Na 10 km melduję się na 42:51 (oficjalnie brutto 43:05, drugie 5 km w 21:29) Jest niewielki rozjazd pikanych kilometrów względem znaczników.
Ale zmniejsza się z każdym kilometrem, bo staram się biec optymalnym torem. Na 10 kilometrze mijam taką miłą dziewczynę. Trochę żal ją wyprzedzać ale biegnie za wolno.
Nawrotka i lecimy przy zbiornikach. Jak tylko robi się nudno to na 11 km pojawia się picie i jedzenie. Dwa łyki picia reszta na głowę, jedzenie olewam.
Na kolejnych kilometrach są ekipy kibicujące. Lecą sobie kilometry, na trzeciej piątce tętno ustawia się na 176 czyli dolnej granicy progu. Tu jest jeszcze rezerwa co cieszy.
Trzecie 5 km wpada w 21:19, a na 15 km melduję się w 1:04:41 brutto (1:04:20 netto).
Jako, że zostało 6 km to już nie ma co za bardzo się oszczędzać. Trzymam rytm, czuję się dobrze, więc powoli wyprzedzam.
Znikają za nami jeziorka wracamy w kierunku centrum. Te kilometry są relatywnie trudne i lecę już w progu (178 bpm aka 89% hrmax).
Ale nie ma żadnego umierania, czuję się mocno, czwarte 5 km wpada w 21:21 czyli 20 km w 1:25:41
Wbiegamy do centrum, tutaj dobiegamy do ronda i pani krzyczy: ostatni kilometr, dacie radę mimo, że jest podbieg.
Kurde podbieg, ale nie ma co się bać, na końcu tej gry i tak się umiera. Wbiegam pod estakadę, ostatni zakręt do parku i 600m prostej pod górkę.
W parku gorący doping, szpaler kibiców, ale do mety pół kilometra pod lekką górkę. Tu już nie ma kalkulacji, biegłem ile mogłem i tyle.
Ostatnie 1,3 km weszło w 5:21, tempo 4:06 (GAP 3:54).
Wpadam na metę z czasem 1:31:01 (oficjalnie 1:31:02). Jestem mocno wyjechany, ale trzymam się na nogach, znaczy była jeszcze lekka rezerwa.
Przemyślenia:
1. nie było w dniu dzisiejszym szansy na sub 1:30, ale nie szkodzi.
2. jestem lepiej przygotowany wytrzymałościowo niż myślałem.
3. muszę teraz biegać odcinki na tempach T3-T5-T10 i będzie dobry sezon (tak czuję).
4. Saucony Pro 3 są genialne na ten dystans.
5. Prognozę maratonu mam 3:07
6. Ostatnie 1.3 km było +21m up.
7. Nic nie jadłem w trakcie, ale i tak miałem zapas węgli zjedzonych przez ostatnie 36 godzin.
8. Czasy netto podaję z Runalyze, brutto są z oficjalnych pomiarów, więc sekundy się mogą nie spinać.
Ot tyle na gorąco, fajna impreza, trasa i organizacja pierwsza klasa.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jakoś tak ostatnio wychodzi, że wpisy są od zawodów do zawodów.
Taki okres, ładna pogoda itd. nie sprzyjają siedzeniu przed ekranem komputera za dużo.
7 kwietnia
35' regeneracja -> 6,3 km po 5:41 + przebieżka na końcu, dość gorąco było.
8 kwietnia
Truchting z żoną -> 5,5 km po 6:18, tętno 67%, matko i córko, super chłodno było.
9 kwietnia
Trening grupowy, 10x 1'/2', średnie tempo minutówek 3:39.
10 kwietnia
Siłownia: Luzowanie pospinanej tylnej taśmy, rolowanie, sprawność przy drabince, przysiady z 50kg 3x5 i wyskoki 2x5 z 40kg w celu regeneracji mięśni pośladkowych, korpus, siła rąk.
Potem rozbieganie: 8,5 km po 5:27 (74%), cały czas jeszcze zmęczenie siedzi.
11 kwietnia
Truchting z żoną, niecałe 7 km, 6:10, 70%, fajnie chłodno wieczorem.
12 kwietnia
Rozbieganie, 12 km, 5:21, 75%. Zmęczenie powoli puszcza. Do tego 5 krótkich przebieżek.
13 kwietnia
Stadion, akcent: 6x600 + 5x400 + 4x200
600ki ok 3:55-4:00
400ki ok 3:48-3:50
200ki ok 3:45-3:40
Przerwy 200m/400m.
Fajnie weszło, bez piłowania.
14 kwietnia
16,4 km po 5:13, 76%, fajnie się biegło, końcówka poniżej 5:00.
15 kwietnia
Wolne
16 kwietnia
Trening grupowy, zabawa biegowa 1'/2'/3'/4'/5'/4'/3'/2'/1' na p.1' w truchcie.
Średnie tempo odcinków 3:57.
17 kwietnia
Siłownia: Bułgary smith 3x5 45/50 kg, ławka rzymska hamstring, czwórki maszyna, abs wheel, ręce siła.
Rozbieganie: 10 km po 5:20, 75%.
18 kwietnia
Rozbieganie -> 8,3 km po 5:25, 73%, słabo spałem, ale poszło fajnie.
19 kwietnia
Podbiegi, 12x45'' -> średnie tempo 3:54 (3:33 gap), Każdy podbieg jakieś 7-9m up, bardzo dobre samopoczucie.
20 kwietnia
8,4 km rozbieganie po 5:18, 74% + 3x15 sekund rytmy. Rozbieganie w deszczu i gradzie, karwasz twarz!
21 kwietnia
15,4 km z czego 5 km szybciej (4:21, 4:26, 4:21, 4:17, 4:12), padał deszcz.
22 kwietnia
3x8 przysiady z wyciskaniem hantli nad głowę 12kg, pogo jumps z gryfem 3x12, ławka rzymska hamstring aktywacja na 1 nogę z 12kg 3x5, dipy 3x10, hanging leg raises na prostych nogach 3x8, hanging leg raises ugięte kolana 2x8, abs wheel 3x10, sprawność przy drabince 5minut
Plus Chomik bo zimno: 45' od 10,5kmh do 12.0 kmh
23 kwietnia
Trening grupowy, krótko bo tappering, 7x1'/1' - średnio po 3:30.
24 kwietnia
Siłownia: górne partie i core, nogi zostawione w spokoju.
Chomik: 10,6 kmh do 12,6 kmh + 2' @4:36 + 3' @4:17, dobre samopoczucie.
25 kwietnia
30' rozbieganie + 1' szybko
26 kwietnia
4,5 km rozgrzewki z żoną po 6min z groszem, tętno 70% + 5x30' rytmy.
27 kwietnia
Wolne, wyjazd do Łodzi.
28 kwietnia
DOZ 10 km
Tak jak pisałem, buduję formę metodą startową, czyli ze startu na start wyniki powinny być coraz lepsze.
Wyjazdowe starty jednak to mają w sobie taki lekki pierwiastek chaosu i czasem potrafią się wydarzyć rzeczy, których nie przewidzisz.
Tak jest i tyle, nie jestem z tych co się jakoś strasznie stresują przed zawodami, ale jednak lubię spać w swoim łóżku a w hotelu to różnie bywa.
Ale po kolei, wyjechaliśmy sobie z żoną dzień wcześniej, bo mieliśmy w planach zwiedzanie EC1 w Łodzi. Jako, że służbowo od lat współpracuję z Veolią, to byłem ciekawy tego muzeum techniki.
Bardzo podoba mi się dworzec Łódź Fabryczna, jestem pod mega wrażeniem, samo EC1 to też rewelacja, jak ktoś nie był to polecam.
Dzień był aktywny, może nawet za bardzo aktywny, bo nazbierało się prawie 30k kroków. Po południu zaliczyliśmy pizzę na Piotrkowskiej w Alora.
Bardzo polecam, na szczęście po 18 byliśmy już w hotelu, gdzie zimne prysznice pomogły odzyskać świeżość w nogach. Do spania poszedłem wcześnie, jednak niestety nie spałem zbyt dobrze, bo płytko i rano czułem się niewyspany, mimo, że wypiłem 1 piwo na sen.
Nic dobrego to nie zapowiadało. No ale gramy takimi kartami jakie dostaliśmy. Lekkie śniadanie, przebiórka w strój biegowy i na przystanek autobusowy.
Komunikacja darmowa dla biegaczy suuuuper, suuper tylko, że o 7:50 to już autobus nie przyjechał, bo o 7:30 zamknęli Piotrkowską.
Więc szybka konsultacja z żoną, pytam innych biegaczy co też czekali co robimy, no nic biegniemy sobie pod Atlas Arenę.
Na miejscu już mnóstwo ludzi, spotkałem kilku znajomych, słoneczko się pojawia, nie ma ani jednej chmurki, no cóż jest jak jest.
Rozgrzewka już zrobiona, żona dotarła spacerem trochę później, porobiłem ćwiczenia i parę pseudo przebieżek bo ciasno już się robiło. Powiedziała mi, że chyba za dużo zjadła i się źle czuje, jak się potem okazało, zaszkodził jej pomidor (klasyk). Pytam ją czy sobie poradzi, mówi, że tak, więc dodatkowy stres.
Założenia na bieg proste, początek zachowawczo bo do 4 km lekko, ale cały czas pod górę, później profil trasy się odwracał i było z górki. Wtedy jak będzie power to ciśniemy i niech się dzieje wola nieba. Grają hymn, potem walc z Ziemi Obiecanej i odjazd.
Początek, ruszam, czuje się niemrawo, dziwnie, nic mnie nie boli, ale jestem jakby lekko nieobecny myślami.
Mijam oznaczenia 1 km, parę sekund po znaczniku pika zegarek 4:08 (4:08 GAP), drugi kilometr podobnie pika kilka sekund po znaczniku 4:07 (4:00 GAP). Więc jest lekki zapas.
Zakręt w Piotrkowską, przybijam piątki dzieciakom, w końcu dla nas tu przyszli, wymijam jakąś grupkę maruderów.
Profil jest lekko pod górę, spokojnie robię swoje. Trzeci kilometr pika w 4:13 (4:05 GAP).
Nie no kurde, nie po takie bieganie tu przyjechałem, lekko przyspieszam.
Czwarty kilometr pika równo w 4:00 (4:04 GAP), mijam koleżankę z grupy, która zeszła z trasy, chora niestety i kaszel ją dusił, mądra decyzja).
Piąty kilometr równo: 4:07 (4:03 GAP), szósty kilometr 4:02 (4:01 GAP), siódmy kilometr 4:02 (GAP 4:02). To co zapamiętałem tutaj to wiatr i lekka zamota przy wodopoju.
Ocena sytuacji, dobra przede mną najłatwiejsza część trasy, trzeba cisnąć. Słoneczko i wiatr, ale nie ma tragedii jest dopiero 9:30. Cały czas lekki zapas względem oznaczeń organizatorów. Widzę, z przeciwka maratończyków biegnących w stronę centrum, percepcja mówi mi, że zazdroszczą nam, że już biegniemy do Atlas Areny, a oni będą zdychać w tym słońcu.
Wybiegamy na zbieg do tunelu na trasie WZ. Niech się dzieje wola nieba. Puszczam nogi i lecę z górki. 8 kilometr pika w 3:33 (3:34 GAP). O kurde za mocno, czuję na 9 kilometrze, że lekko przegiąłem, zwalniam trochę bo zaczynam się kwasić. 9 kilometr wpada w 3:54 (3:55 GAP).
Przede mną już widać Arenę, biegnę nie kalkuluję, 9 kilometr piknął kilkanaście metrów przed znacznikiem,o ironio, mijam kolejnych biegaczy. Jakieś 300 metrów przez zakrętem do hali, dogania mnie kolega z Częstochowy i krzyczy: "do końca, razem dawaj". I biegniemy razem, zakręt, zygzak, na zbiegu do hali pika 10 km, ale już nie patrzę ->3:44 (3:45 GAP).
Widzę na wbiegu do hali na ziemi sprajem napis 71 metrów do mety, wbiegamy razem z taką dziewczyną, ona się potyka na zbiegu, ale odzyskuje równowagę.
Wbiegam na metę, stopuję zegarek 40:11, ciężko oddycham chwilę, ale trzymam się na nogach.
Oficjalny czas: 40:12,6. Na zegarku 10,09 km (średnie tempo 3:59).
No cóż taka pogoda, takie karty miałem to takimi grałem.
To trzeci start w tym sezonie i najbardziej wartościowy wynik na atestowanej trasie.
Kalkulator treningowy pokazuje, że wynik jest odpowiednikiem: 19:14 na 5 km i 1:28:58 na 1/2M.
To bardzo ciekawe: bo drugie 5 km dzisiaj pobiegłem 19:15 (19:16) jeśli dobrze zapamiętałem międzyczasy.
Czyli zrobiłem życiówkę na 10 km i przy okazji na 5 km.
Tempa treningowe mam przy okazji ogarnięte:
4:14-4:18 HM
3:59-4:01 10 km
3:49-3:51 5 km
3:39-3:42 3 km.
Z ciekawostek: średnie tętno o 1 bpm niższe niż z na półmaratonie.
Czy jestem zadowolony, oczywiście, że tak, nie mam chorej presji, że muszę, że wynik, że teraz albo nigdy...
Czerpię przede wszystkim radość z biegania, a że się przy okazji poprawiam to super.
Jak to mówi wiral OwcaWK: Ale to zajebiste uczucie jest, że jesteś lepszy, że jesteś sprawny, żadna kasa ci tego nie da.
I to mi się sprawdza. Czołem!
Taki okres, ładna pogoda itd. nie sprzyjają siedzeniu przed ekranem komputera za dużo.
7 kwietnia
35' regeneracja -> 6,3 km po 5:41 + przebieżka na końcu, dość gorąco było.
8 kwietnia
Truchting z żoną -> 5,5 km po 6:18, tętno 67%, matko i córko, super chłodno było.
9 kwietnia
Trening grupowy, 10x 1'/2', średnie tempo minutówek 3:39.
10 kwietnia
Siłownia: Luzowanie pospinanej tylnej taśmy, rolowanie, sprawność przy drabince, przysiady z 50kg 3x5 i wyskoki 2x5 z 40kg w celu regeneracji mięśni pośladkowych, korpus, siła rąk.
Potem rozbieganie: 8,5 km po 5:27 (74%), cały czas jeszcze zmęczenie siedzi.
11 kwietnia
Truchting z żoną, niecałe 7 km, 6:10, 70%, fajnie chłodno wieczorem.
12 kwietnia
Rozbieganie, 12 km, 5:21, 75%. Zmęczenie powoli puszcza. Do tego 5 krótkich przebieżek.
13 kwietnia
Stadion, akcent: 6x600 + 5x400 + 4x200
600ki ok 3:55-4:00
400ki ok 3:48-3:50
200ki ok 3:45-3:40
Przerwy 200m/400m.
Fajnie weszło, bez piłowania.
14 kwietnia
16,4 km po 5:13, 76%, fajnie się biegło, końcówka poniżej 5:00.
15 kwietnia
Wolne
16 kwietnia
Trening grupowy, zabawa biegowa 1'/2'/3'/4'/5'/4'/3'/2'/1' na p.1' w truchcie.
Średnie tempo odcinków 3:57.
17 kwietnia
Siłownia: Bułgary smith 3x5 45/50 kg, ławka rzymska hamstring, czwórki maszyna, abs wheel, ręce siła.
Rozbieganie: 10 km po 5:20, 75%.
18 kwietnia
Rozbieganie -> 8,3 km po 5:25, 73%, słabo spałem, ale poszło fajnie.
19 kwietnia
Podbiegi, 12x45'' -> średnie tempo 3:54 (3:33 gap), Każdy podbieg jakieś 7-9m up, bardzo dobre samopoczucie.
20 kwietnia
8,4 km rozbieganie po 5:18, 74% + 3x15 sekund rytmy. Rozbieganie w deszczu i gradzie, karwasz twarz!
21 kwietnia
15,4 km z czego 5 km szybciej (4:21, 4:26, 4:21, 4:17, 4:12), padał deszcz.
22 kwietnia
3x8 przysiady z wyciskaniem hantli nad głowę 12kg, pogo jumps z gryfem 3x12, ławka rzymska hamstring aktywacja na 1 nogę z 12kg 3x5, dipy 3x10, hanging leg raises na prostych nogach 3x8, hanging leg raises ugięte kolana 2x8, abs wheel 3x10, sprawność przy drabince 5minut
Plus Chomik bo zimno: 45' od 10,5kmh do 12.0 kmh
23 kwietnia
Trening grupowy, krótko bo tappering, 7x1'/1' - średnio po 3:30.
24 kwietnia
Siłownia: górne partie i core, nogi zostawione w spokoju.
Chomik: 10,6 kmh do 12,6 kmh + 2' @4:36 + 3' @4:17, dobre samopoczucie.
25 kwietnia
30' rozbieganie + 1' szybko
26 kwietnia
4,5 km rozgrzewki z żoną po 6min z groszem, tętno 70% + 5x30' rytmy.
27 kwietnia
Wolne, wyjazd do Łodzi.
28 kwietnia
DOZ 10 km
Tak jak pisałem, buduję formę metodą startową, czyli ze startu na start wyniki powinny być coraz lepsze.
Wyjazdowe starty jednak to mają w sobie taki lekki pierwiastek chaosu i czasem potrafią się wydarzyć rzeczy, których nie przewidzisz.
Tak jest i tyle, nie jestem z tych co się jakoś strasznie stresują przed zawodami, ale jednak lubię spać w swoim łóżku a w hotelu to różnie bywa.
Ale po kolei, wyjechaliśmy sobie z żoną dzień wcześniej, bo mieliśmy w planach zwiedzanie EC1 w Łodzi. Jako, że służbowo od lat współpracuję z Veolią, to byłem ciekawy tego muzeum techniki.
Bardzo podoba mi się dworzec Łódź Fabryczna, jestem pod mega wrażeniem, samo EC1 to też rewelacja, jak ktoś nie był to polecam.
Dzień był aktywny, może nawet za bardzo aktywny, bo nazbierało się prawie 30k kroków. Po południu zaliczyliśmy pizzę na Piotrkowskiej w Alora.
Bardzo polecam, na szczęście po 18 byliśmy już w hotelu, gdzie zimne prysznice pomogły odzyskać świeżość w nogach. Do spania poszedłem wcześnie, jednak niestety nie spałem zbyt dobrze, bo płytko i rano czułem się niewyspany, mimo, że wypiłem 1 piwo na sen.
Nic dobrego to nie zapowiadało. No ale gramy takimi kartami jakie dostaliśmy. Lekkie śniadanie, przebiórka w strój biegowy i na przystanek autobusowy.
Komunikacja darmowa dla biegaczy suuuuper, suuper tylko, że o 7:50 to już autobus nie przyjechał, bo o 7:30 zamknęli Piotrkowską.
Więc szybka konsultacja z żoną, pytam innych biegaczy co też czekali co robimy, no nic biegniemy sobie pod Atlas Arenę.
Na miejscu już mnóstwo ludzi, spotkałem kilku znajomych, słoneczko się pojawia, nie ma ani jednej chmurki, no cóż jest jak jest.
Rozgrzewka już zrobiona, żona dotarła spacerem trochę później, porobiłem ćwiczenia i parę pseudo przebieżek bo ciasno już się robiło. Powiedziała mi, że chyba za dużo zjadła i się źle czuje, jak się potem okazało, zaszkodził jej pomidor (klasyk). Pytam ją czy sobie poradzi, mówi, że tak, więc dodatkowy stres.
Założenia na bieg proste, początek zachowawczo bo do 4 km lekko, ale cały czas pod górę, później profil trasy się odwracał i było z górki. Wtedy jak będzie power to ciśniemy i niech się dzieje wola nieba. Grają hymn, potem walc z Ziemi Obiecanej i odjazd.
Początek, ruszam, czuje się niemrawo, dziwnie, nic mnie nie boli, ale jestem jakby lekko nieobecny myślami.
Mijam oznaczenia 1 km, parę sekund po znaczniku pika zegarek 4:08 (4:08 GAP), drugi kilometr podobnie pika kilka sekund po znaczniku 4:07 (4:00 GAP). Więc jest lekki zapas.
Zakręt w Piotrkowską, przybijam piątki dzieciakom, w końcu dla nas tu przyszli, wymijam jakąś grupkę maruderów.
Profil jest lekko pod górę, spokojnie robię swoje. Trzeci kilometr pika w 4:13 (4:05 GAP).
Nie no kurde, nie po takie bieganie tu przyjechałem, lekko przyspieszam.
Czwarty kilometr pika równo w 4:00 (4:04 GAP), mijam koleżankę z grupy, która zeszła z trasy, chora niestety i kaszel ją dusił, mądra decyzja).
Piąty kilometr równo: 4:07 (4:03 GAP), szósty kilometr 4:02 (4:01 GAP), siódmy kilometr 4:02 (GAP 4:02). To co zapamiętałem tutaj to wiatr i lekka zamota przy wodopoju.
Ocena sytuacji, dobra przede mną najłatwiejsza część trasy, trzeba cisnąć. Słoneczko i wiatr, ale nie ma tragedii jest dopiero 9:30. Cały czas lekki zapas względem oznaczeń organizatorów. Widzę, z przeciwka maratończyków biegnących w stronę centrum, percepcja mówi mi, że zazdroszczą nam, że już biegniemy do Atlas Areny, a oni będą zdychać w tym słońcu.
Wybiegamy na zbieg do tunelu na trasie WZ. Niech się dzieje wola nieba. Puszczam nogi i lecę z górki. 8 kilometr pika w 3:33 (3:34 GAP). O kurde za mocno, czuję na 9 kilometrze, że lekko przegiąłem, zwalniam trochę bo zaczynam się kwasić. 9 kilometr wpada w 3:54 (3:55 GAP).
Przede mną już widać Arenę, biegnę nie kalkuluję, 9 kilometr piknął kilkanaście metrów przed znacznikiem,o ironio, mijam kolejnych biegaczy. Jakieś 300 metrów przez zakrętem do hali, dogania mnie kolega z Częstochowy i krzyczy: "do końca, razem dawaj". I biegniemy razem, zakręt, zygzak, na zbiegu do hali pika 10 km, ale już nie patrzę ->3:44 (3:45 GAP).
Widzę na wbiegu do hali na ziemi sprajem napis 71 metrów do mety, wbiegamy razem z taką dziewczyną, ona się potyka na zbiegu, ale odzyskuje równowagę.
Wbiegam na metę, stopuję zegarek 40:11, ciężko oddycham chwilę, ale trzymam się na nogach.
Oficjalny czas: 40:12,6. Na zegarku 10,09 km (średnie tempo 3:59).
No cóż taka pogoda, takie karty miałem to takimi grałem.
To trzeci start w tym sezonie i najbardziej wartościowy wynik na atestowanej trasie.
Kalkulator treningowy pokazuje, że wynik jest odpowiednikiem: 19:14 na 5 km i 1:28:58 na 1/2M.
To bardzo ciekawe: bo drugie 5 km dzisiaj pobiegłem 19:15 (19:16) jeśli dobrze zapamiętałem międzyczasy.
Czyli zrobiłem życiówkę na 10 km i przy okazji na 5 km.
Tempa treningowe mam przy okazji ogarnięte:
4:14-4:18 HM
3:59-4:01 10 km
3:49-3:51 5 km
3:39-3:42 3 km.
Z ciekawostek: średnie tętno o 1 bpm niższe niż z na półmaratonie.
Czy jestem zadowolony, oczywiście, że tak, nie mam chorej presji, że muszę, że wynik, że teraz albo nigdy...
Czerpię przede wszystkim radość z biegania, a że się przy okazji poprawiam to super.
Jak to mówi wiral OwcaWK: Ale to zajebiste uczucie jest, że jesteś lepszy, że jesteś sprawny, żadna kasa ci tego nie da.
I to mi się sprawdza. Czołem!
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jeszcze uzupełnienie: według oficjalnych pomiarów organizatorów: odcinek między pomiarem oficjalnym na 7 km a metą przebiegłem w 10:24 co już wogóle sieczkę z mózgu mi zrobiło bo to 3 km po 3:28 na kilometr
To dlatego uważam, że te wszystkie pomiary międzyczasów nawet oficjalnych od organizatorów należy traktować z przymrożeniem oka bo na 100% nie było tak szybko.
7 km 00:29:49
FINISH 00:40:13 00:10:24
To dlatego uważam, że te wszystkie pomiary międzyczasów nawet oficjalnych od organizatorów należy traktować z przymrożeniem oka bo na 100% nie było tak szybko.
7 km 00:29:49
FINISH 00:40:13 00:10:24
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Spoiler alert. Wieluńska Piona 2024 - 5 km nowe oficjalne PB: 18:41 jakiś dłuższy wpis jutro
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Długo nie robiłem wpisu. Trochę dlatego, że mi się nie chciało, a trochę dlatego, że właściwie przygotowywałem się do najważniejszego startu pierwszej połowy roku czyli biegu na 5 km w Wieluniu. W życiu tak jest, że czasem trzeba robić swoje i się nie oglądać, zwłaszcza jeśli czujesz że to działa. W ostatnim czasie odstawiłem do jesieni siłownię, przestałem brać też kreatynę i odrobinę zbiłem wagę. Nie jakoś hardcorowo, ale wahała się między 58-58,5 kg czyli ok 1 kg w dół. Jest jeszcze trochę roboty do zrobienia w tym temacie, ale na spokojnie.
Jadę z wpisami treningów na od końca kwietnia, więc większość będzie bardzo skrótowo, ale oglądam sobie właśnie półmaraton w Rzymie więc jest fajnie. W maju i czerwcu robiłem też bardzo konsekwentnie adaptację cieplną, więc szukałem dni i godzin, kiedy było najgoręcej i właśnie wtedy szedłem biegać.
29 kwietnia
Rozbieganie, 11 km po 5:24 (77%), na samopoczucie.
30 kwietnia
Stadion, 8x200 po 36'' p. 1'15'' + 4x60. Wykon: 39,2 -> 37,6 -> 35,9 -> 36,1 -> 36,4 -> 35,8 -> 35,6 -> 35,4
1 maja
Rozbieganie, 14 km, 5:27, 75%
02 maja
Rozbieganie + podbiegi 15x30''/60'' trucht
3 maja
Rozbieganie na samopoczucie, 10 km po 5:14, 78%, gorąco
4 maja
Rozbieganie, ponad 6 km po 5:19, 75% + przebieżki
5 maja
Lokalny bieg w Radomsku w ramach Wings for life.
25 km w 2 godziny.
6 maja
Siłownia, regeneracja nóg, tylko przysiady 4x6 z 30kg, przenoszenie ciężaru z lewej na prawą w celu regeneracji, reszta to siła rąk i korpus.
7 maja
Trening grupowy, stadion.
2,8 km rozgrzewki + 15x 300m na 100m trucht + 1,2 km schłodzenie
Wykon: średnio po 1:07 (3:48)
Całość zmieściła się w strefie Z3 tętna (pod progiem LT).
8 maja
Spokojne rozbieganie
8,8 km po 5:17,75%
9 maja
Podbiegi ul. Ukryta 4x (30"/45"/60") p. trucht w dół, 74% tętno.
10 maja
Rozbieganie na samopoczucie 8,7 km po 5:21, 75%.
11 maja
5x1km w T10 + 5x400 T3/T5 p.400/200m trucht
Wykon: 4:00, 3:58, 3:59, 3:58, 3:57 -> 1:31, 1:30, 1:31, 1:30, 1:28
12 maja
Siłownia: klatka piersiowa, ręce, korpus czyli zestaw dyskotekowy
14 km rozbieganie nad rzeką po 5:15, 75%.
13 maja
Wolne
14 maja
Stadion trening grupowy
4 km + 10x1' na 2' trucht
Wykon: minutówki średnio po 3:40
15 maja
Rozbieganie na samopoczucie.
11,11 km po 5:13, 76%
16 maja
Rozbieganie, 8 km po 5:10 + 40'' po 3:40, 76% tętno.
17 maja
Truchting z żoną 5 km + przebieżki x8. Łącznie 7 km, 72% tętno.
18 maja
Rozruch, 5 km + 4x30'' rytmy, średnio po 5:05, 78%.
19 maja
Start treningowy, działoszyńska dziesiątka.
Dość trudna trasa, bardzo ciepło, do tego garmin 945 w lesie zaczął świrować mocno i naliczył 10,3 km, czym mnie zirytował. Mocny trening, spotkanie i krótkie pogaduchy z Henrykiem Szostem (rekordzistą trasy).
Keniole przyjechali po 5k PLN za rekord trasy, ale nie dali rady
20 maja
Spokojne rozbieganie 12,6 km po 5:34, 73% tętno.
21 maja
Trening grupowy, 5 km po 5:33, sprawność plus ćwiczenia na płotkach
Na deser: 5x200 po 36 sekund z przerwą 100m trucht bardzo wolno (ok 50 sekund).
38'' -> 36'' -> 36'' -> 35'' -> 35''
22 maja
Rozbieganie po pracy 12,3 km po 5:26, 76%
23 maja
Rozbieganie, po 5:24, 74% + przebieżki x10
24 maja
Siłownia, korpus, siła rąk + 12' wiosłowanie na ergometrze.
25 maja
Stadion Konopiska: 14x400 vo2max na p,45'' w marszu.
W upale, brutalnym upale, krótka przerwa, wiatr odrobinę pomagał, dobra trudność
Wykon: średnio 1:29 (3:41)
26 maja
Spokojne rozbieganie w upale 16,1 km po 5:38, 74% tętno.
27 maja
Rozbieganie, 8 km po 5:15, 76% + 6x przebieżki
28 maja (11 dni zawodów)
Trening grupowy, ale interwały samemu.
Piramidka vo2max
200/400/600/800/1000/800/600/400/200 na p.200m w truchcie.
Weszło lekko: tempa: 3:51, 3:53, 3:52, 3:51, 3:45, 3:46, 3:44, 3:40, 3:27.
Kusiło mnie, żeby w środku piramidy powtórzyć dwa razy 1000m ale trzymałem się planu.
Łączna odległość interwałów: 5km w 18:49.
Gotowość treningowa 95, a tak, po ostatnim starcie na 10 km zmieniłem zegarek z 945 na 965.
Jestem mega zadowolony, ale ten zegarek to temat na odrębny wpis na blogu.
29 maja
Spokojne rozbieganie 10,5 km po 5:29, 74% + krótkie przebieżki x6
30 maja
Tu się coś wydarzyło, nie wiem jeszcze co, ale:
7,25 km truchu z żoną w upale.
Tempo 6:12, średnie tęno 68%!!!!
31 maja (8 dni do zawodów)
Stadion w konopiskach, w upale.
3x1600 threshold
3x600 vo2max
3x200 repetition
Wykon:
1600 po 6:29 (tempo: 4:04, 4:03, 4:03) Odczuciowo próg, tętno pod progiem, przerwa 400m trucht.
600 w 2:16, 2:15, 2:16 (3:47, 3:45, 3:46). Dobrze pobiegane. Przerwa 400m trucht
200 w 43'',42'', 40''. przerwa 200m trucht.
Adaptacja cieplna 57%, wyjebongo na ciepełko, łyk izo po każdej 1600, super samopoczucie.
Garmin oszacował w nowym zegarku maksa na 200, lekko obniżyłem strefy o 2 uderzenia.
Potwornie dobry trening.
1 czerwca
Bardzo spokojne wybieganie, 10km po 5:42, 72%
2 czerwca
Rozbieganie długie, 18 km po 5:21, 74%.
3 czerwca
Truchting z żoną. 5 km po 6:12 + 7x przebieżki, średnie tętno 66%!!
4 czerwca (4 dni do zawodów)
Trening grupowy: 4 km po 5:47, 70%
8x400 na p.200m, biegane w grupie 8 osobowej, po drugim torze więc 407metrów
Średnie tempo: 3:51 (ostatnie 2 szybciej: 1:30 i 1:25).
1 km schłodzenie.
5 czerwca
rozbieganie 8,4 km + 1' po 3:47
Średnio 5:16, 74%.
6 czerwca
Rozbieganie 7.4 km po 5:21, 73%
7 czerwca
Rozruch z żoną wieczorem.
3,4 km trucht po 6:07, tętno średnie 66%.
Plus 5x20'' rytmy po 3:20-3:30
8 czerwca
Docelowe zawody przełomu wiosny i lata - Wieluńska Piona 2024 - bieg wieczorny o godzinie 20:30
Bardzo szybka, atestowana trasa w Wieluniu w tym roku przyciągnęła 355 zawodników spragnionych szybkiego biegania. Nie truchtania ale szybkiego biegania. Dla lepszego zobrazowania poziomu tych zawodów w tym roku 72 osoby z 355 pobiegły poniżej 20 minut!!!! Jak na bieg lokalny super promocja szybkiego biegania amatorów i ambitnych amatorów.
Czasem czujesz, że jest dobrze jeszcze przed zawodami. Ale do samej formy trzeba dołożyć jeszcze kilka innych szczegółów, zwłaszcza będąc po czerdziestce.
Sen: sporo i dobrze spałem przez kilka ostatnich dni. Do tego w sobotę jeszcze dosypiałem ponad 2 godziny w ciągu dnia. Byłem naprawdę wyspany.
Waga: udało się zejść do 58,4 kg wagi startowej. Liczyłem na 58kg ale jestem zadowolony.
Pogoda: tutaj nie mam na to wielkiego wpływu, ale było super, 20 stopni wieczorem to niemal zimno. Do tego zero wiatru.
Jedzenie: rano trochę białka, precle w ciągu dnia, makaron z truskawkami i jogurtem na obiad.
Suplementacja: 250 ml zakwasu buraczanego na trochę ponad 2 godziny przed startem (przećwiczone już wcześniej, więc zero problemów żołądkowych).
Wieluń przywitał nas bardzo ciepło. Zaparkowaliśmy z ekipą samochód ok 400m od rynku i poszliśmy odebrać pakiet.
Lekka kolejka do odbioru, ale po chwili poszło i mamy pakiety. Przywitaliśmy się ze znajomymi, w tym z Rafałem Gniłą z Atelier Sportu. Mówi, że warunki się szykują super na bieganie. Do samochodu znowu i przebieramy się.
3 km rozgrzewki, częściowo trasą, pokazałem kumplom co gdzie i jak, bo już tu biegłem. Kilka przebieżek, lekki pot na czole, jest dobrze, fajnie się dogrzałem. Na rynku parę fotek grupowych, 10 minut ćwiczeń i do strefy startowej.
Ustawiłem się w czwartej linii, kurde jest ciasno, bardzo ciasno, jeszcze kawałek przesunąłem się do przodu.
Pogaduchy, 2 minuty do startu, odliczanie i lecimy. Start bardzo trudny, bardzo szybko wszyscy ruszyli jest ciasno.
Jakiś gość napierdziala łokciami na lewo i prawo, stuknął mi zegarek. Zirytowałem się zbiegłem do prawej i 50 metrów poleciałem mocno chodnikiem, czekając aż się lekko rozciągnie stawka. Po chwili dostajemy w pysk chłodzeniem ze zraszacza, lekki szok, zimna woda, no ale w sumie nic się nie stało. Po ok 500m rzut oka na tarcze zegarka, mam tempo średnie 3:36, biegnie się dobrze więc łapę ładnie zakręt w prawo i krótki 50m podbieg, znowu zakręt i dobieg do zbiegu.
Pierwszy kilometr pika w 3:40,5 czuję się świetnie.
Zbiegam ok 200m lekkiego zbiegu, zakręt w lewo, lekki podbieg, zakręt w prawo, widać zamek w Wieluniu, obiegamy go, trasa równa, piękny asfalt, wszystko idzie jak po maśle.Nawet nie zauważam kiedy upływa drugi kilometr. Na tym kilometrze staram się skleić do 3 osobowej grupy, która jest jakieś 30 metrów przede mną. Udaje się.
Drugi kilometr wpada w 3:43,3 rewelacja.
Biegnę dalej swoje w tej grupie, wypadamy z łuku widać rynek i start/metę. Fajnie trzymam się optymalnej trasy, grupa pomaga, choć po ok 400 metrach zwalniają. Tu szybka decyzja, wyprzedzam grupę i cisnę sam bo za wolno ten kilometr idzie. Przebiegam metę pierszej pętli. Czas 9:20, więc jest pięknie. Ni !@#$% tego nie oddam, słyszę głos Rafała z mikrofonu, który wymienia moje imie. Przebiegam metę cisnę dalej, ale ten kilometr jest najwolniejszy.
Zegarek pika 3:49,6 a ja czuję się dobrze. Tu do mnie dociera, że sub19 jest realnie w zasięgu. Dostaję skrzydeł i robię swoje, druga pętla, podbieg, zakręt, zbieg, puszczam nogę, i mijam słabnących zawodników. Zero kalkulacji, biegnę i robię swoje, bieg układa się świetnie, nic się nie dłuży.
Czwarty kilometr wpada w 3:46,9. Tętno jest wysoko, 90-91%, ale walić tętno, czuje się dobrze. Oddycham głęboko, miarowo, czuję zmęczenie, ale został jeden kilometr. @#$%^ Wojtek, 1 kilometrowy interwał, ogień!!! Przyspieszam i czuję się dobrze. Zakręty, ulice mijają jak szalone. Rzut oka na zegarek po 500m a tam tempo 3:41. Dobra ostatni zryw, doganiam jakiegoś chłopaka i biegnę mu 200m na plecach, patrzy przez ramie i przyspiesza, to ja też. Znowu przyspiesza to ja też. Wybiegamy z ostatniego zakrętu. Widać metę jakieś 200-250m. Tu już nie ma kalkulacji biegnę ile mogę. Chciałbym napisać, że epicko się dłużył czas, ale tak nie było. Prosta do mety minęła momentalnie.
Jak się potem okazało ostatni kilometr wpadł w 3:35,6!!! Na 50 metrów przed metą ktoś krzyczy wbiegacie na metę po lewej stronie. Co się dzieje. O kurde! Przede mną quad zamykający eskortujący ostatnich, najwolniejszych biegaczy.
Jebaka leśny na 20 metrów przed metą skręca mi na tym quadzie w lewo i prawie w niego wbiegam. Lekko hamuję na kilka metrów przed metą i mieszczę na macie przy lewym słupku Mety, na szczęście bez kolizji z quadem.
Organizator krzyczy uwaga, ale w sumie nic się nie stało, poza tym, że kosztowało mnie to pewnie 1 lub 2 sekundy na mecie. Zatrzymuję zegarek po paru sekundach. Patrzę a tam 18:46!!! Krzyk radości!!! @#$%^ udało się!!!
Jak się później okazało nabiegałem czas netto 18:41 (18:43 oficjalny wynik brutto) co dało 46 miejsce z 355 startujących (tak, tak, taki był poziom).
Jest to nowe personal best.
Na mecie jakieś 30 sekund zdychania, choć jakieś śmiertelnej agonii nie było, dość szybko się pozbierałem.
Zaryzykuję, że była jeszcze delikatna rezerwa dzisiaj, tylko kto mógł przewidzieć, że wszystko tak zagra.
Ciekawostka: wszyscy z naszej ekipy zrobili życiówki!!!!
Do tego stanęliśmy na 3 miejscu podium drużynowo 4+1 (16:37, 18:18, 18:41, 20:41, 23:26 Dziewczyna).
Jakbyśmy mieli dzisiaj Ewę lub Lubov w drużynie mieliśmy szansę na 1 lub 2 miejsce.
Ale wygraliśmy voucher na 140 PLN na paintball i statuetkę.
Poziom biegu był bardzo wysoki jak na amatorskie bieganie. Zwycięzca czas 15:07, 5 wyników sub16, 14 zawodnik był sub17, 31 zawodnik był sub18, 52 zawodników sub19!!!
Warto było przyjechać, powrót w nocy, w burzy, na szczęście za bardzo nie padało.
Czasem na dobre rzeczy trzeba poczekać i tak naprawdę warto robić swoje i być cierpliwym.
Wynik smakuje wspaniale. Za 2 tygodnie mam jeszcze jeden start na 5 km, ale podchodzę do tego już luźno.
Moja żona też podbiegła wspaniale i zrobiła PB 27:11
Jakie dalsze cele? Za wcześnie na to, muszę złapać trochę luzu i spokoju, żeby budować dalszą formę.
Plan jest jeden i niezmienny biegać szybko, szybciej i coraz szybciej...
Jadę z wpisami treningów na od końca kwietnia, więc większość będzie bardzo skrótowo, ale oglądam sobie właśnie półmaraton w Rzymie więc jest fajnie. W maju i czerwcu robiłem też bardzo konsekwentnie adaptację cieplną, więc szukałem dni i godzin, kiedy było najgoręcej i właśnie wtedy szedłem biegać.
29 kwietnia
Rozbieganie, 11 km po 5:24 (77%), na samopoczucie.
30 kwietnia
Stadion, 8x200 po 36'' p. 1'15'' + 4x60. Wykon: 39,2 -> 37,6 -> 35,9 -> 36,1 -> 36,4 -> 35,8 -> 35,6 -> 35,4
1 maja
Rozbieganie, 14 km, 5:27, 75%
02 maja
Rozbieganie + podbiegi 15x30''/60'' trucht
3 maja
Rozbieganie na samopoczucie, 10 km po 5:14, 78%, gorąco
4 maja
Rozbieganie, ponad 6 km po 5:19, 75% + przebieżki
5 maja
Lokalny bieg w Radomsku w ramach Wings for life.
25 km w 2 godziny.
6 maja
Siłownia, regeneracja nóg, tylko przysiady 4x6 z 30kg, przenoszenie ciężaru z lewej na prawą w celu regeneracji, reszta to siła rąk i korpus.
7 maja
Trening grupowy, stadion.
2,8 km rozgrzewki + 15x 300m na 100m trucht + 1,2 km schłodzenie
Wykon: średnio po 1:07 (3:48)
Całość zmieściła się w strefie Z3 tętna (pod progiem LT).
8 maja
Spokojne rozbieganie
8,8 km po 5:17,75%
9 maja
Podbiegi ul. Ukryta 4x (30"/45"/60") p. trucht w dół, 74% tętno.
10 maja
Rozbieganie na samopoczucie 8,7 km po 5:21, 75%.
11 maja
5x1km w T10 + 5x400 T3/T5 p.400/200m trucht
Wykon: 4:00, 3:58, 3:59, 3:58, 3:57 -> 1:31, 1:30, 1:31, 1:30, 1:28
12 maja
Siłownia: klatka piersiowa, ręce, korpus czyli zestaw dyskotekowy
14 km rozbieganie nad rzeką po 5:15, 75%.
13 maja
Wolne
14 maja
Stadion trening grupowy
4 km + 10x1' na 2' trucht
Wykon: minutówki średnio po 3:40
15 maja
Rozbieganie na samopoczucie.
11,11 km po 5:13, 76%
16 maja
Rozbieganie, 8 km po 5:10 + 40'' po 3:40, 76% tętno.
17 maja
Truchting z żoną 5 km + przebieżki x8. Łącznie 7 km, 72% tętno.
18 maja
Rozruch, 5 km + 4x30'' rytmy, średnio po 5:05, 78%.
19 maja
Start treningowy, działoszyńska dziesiątka.
Dość trudna trasa, bardzo ciepło, do tego garmin 945 w lesie zaczął świrować mocno i naliczył 10,3 km, czym mnie zirytował. Mocny trening, spotkanie i krótkie pogaduchy z Henrykiem Szostem (rekordzistą trasy).
Keniole przyjechali po 5k PLN za rekord trasy, ale nie dali rady
20 maja
Spokojne rozbieganie 12,6 km po 5:34, 73% tętno.
21 maja
Trening grupowy, 5 km po 5:33, sprawność plus ćwiczenia na płotkach
Na deser: 5x200 po 36 sekund z przerwą 100m trucht bardzo wolno (ok 50 sekund).
38'' -> 36'' -> 36'' -> 35'' -> 35''
22 maja
Rozbieganie po pracy 12,3 km po 5:26, 76%
23 maja
Rozbieganie, po 5:24, 74% + przebieżki x10
24 maja
Siłownia, korpus, siła rąk + 12' wiosłowanie na ergometrze.
25 maja
Stadion Konopiska: 14x400 vo2max na p,45'' w marszu.
W upale, brutalnym upale, krótka przerwa, wiatr odrobinę pomagał, dobra trudność
Wykon: średnio 1:29 (3:41)
26 maja
Spokojne rozbieganie w upale 16,1 km po 5:38, 74% tętno.
27 maja
Rozbieganie, 8 km po 5:15, 76% + 6x przebieżki
28 maja (11 dni zawodów)
Trening grupowy, ale interwały samemu.
Piramidka vo2max
200/400/600/800/1000/800/600/400/200 na p.200m w truchcie.
Weszło lekko: tempa: 3:51, 3:53, 3:52, 3:51, 3:45, 3:46, 3:44, 3:40, 3:27.
Kusiło mnie, żeby w środku piramidy powtórzyć dwa razy 1000m ale trzymałem się planu.
Łączna odległość interwałów: 5km w 18:49.
Gotowość treningowa 95, a tak, po ostatnim starcie na 10 km zmieniłem zegarek z 945 na 965.
Jestem mega zadowolony, ale ten zegarek to temat na odrębny wpis na blogu.
29 maja
Spokojne rozbieganie 10,5 km po 5:29, 74% + krótkie przebieżki x6
30 maja
Tu się coś wydarzyło, nie wiem jeszcze co, ale:
7,25 km truchu z żoną w upale.
Tempo 6:12, średnie tęno 68%!!!!
31 maja (8 dni do zawodów)
Stadion w konopiskach, w upale.
3x1600 threshold
3x600 vo2max
3x200 repetition
Wykon:
1600 po 6:29 (tempo: 4:04, 4:03, 4:03) Odczuciowo próg, tętno pod progiem, przerwa 400m trucht.
600 w 2:16, 2:15, 2:16 (3:47, 3:45, 3:46). Dobrze pobiegane. Przerwa 400m trucht
200 w 43'',42'', 40''. przerwa 200m trucht.
Adaptacja cieplna 57%, wyjebongo na ciepełko, łyk izo po każdej 1600, super samopoczucie.
Garmin oszacował w nowym zegarku maksa na 200, lekko obniżyłem strefy o 2 uderzenia.
Potwornie dobry trening.
1 czerwca
Bardzo spokojne wybieganie, 10km po 5:42, 72%
2 czerwca
Rozbieganie długie, 18 km po 5:21, 74%.
3 czerwca
Truchting z żoną. 5 km po 6:12 + 7x przebieżki, średnie tętno 66%!!
4 czerwca (4 dni do zawodów)
Trening grupowy: 4 km po 5:47, 70%
8x400 na p.200m, biegane w grupie 8 osobowej, po drugim torze więc 407metrów
Średnie tempo: 3:51 (ostatnie 2 szybciej: 1:30 i 1:25).
1 km schłodzenie.
5 czerwca
rozbieganie 8,4 km + 1' po 3:47
Średnio 5:16, 74%.
6 czerwca
Rozbieganie 7.4 km po 5:21, 73%
7 czerwca
Rozruch z żoną wieczorem.
3,4 km trucht po 6:07, tętno średnie 66%.
Plus 5x20'' rytmy po 3:20-3:30
8 czerwca
Docelowe zawody przełomu wiosny i lata - Wieluńska Piona 2024 - bieg wieczorny o godzinie 20:30
Bardzo szybka, atestowana trasa w Wieluniu w tym roku przyciągnęła 355 zawodników spragnionych szybkiego biegania. Nie truchtania ale szybkiego biegania. Dla lepszego zobrazowania poziomu tych zawodów w tym roku 72 osoby z 355 pobiegły poniżej 20 minut!!!! Jak na bieg lokalny super promocja szybkiego biegania amatorów i ambitnych amatorów.
Czasem czujesz, że jest dobrze jeszcze przed zawodami. Ale do samej formy trzeba dołożyć jeszcze kilka innych szczegółów, zwłaszcza będąc po czerdziestce.
Sen: sporo i dobrze spałem przez kilka ostatnich dni. Do tego w sobotę jeszcze dosypiałem ponad 2 godziny w ciągu dnia. Byłem naprawdę wyspany.
Waga: udało się zejść do 58,4 kg wagi startowej. Liczyłem na 58kg ale jestem zadowolony.
Pogoda: tutaj nie mam na to wielkiego wpływu, ale było super, 20 stopni wieczorem to niemal zimno. Do tego zero wiatru.
Jedzenie: rano trochę białka, precle w ciągu dnia, makaron z truskawkami i jogurtem na obiad.
Suplementacja: 250 ml zakwasu buraczanego na trochę ponad 2 godziny przed startem (przećwiczone już wcześniej, więc zero problemów żołądkowych).
Wieluń przywitał nas bardzo ciepło. Zaparkowaliśmy z ekipą samochód ok 400m od rynku i poszliśmy odebrać pakiet.
Lekka kolejka do odbioru, ale po chwili poszło i mamy pakiety. Przywitaliśmy się ze znajomymi, w tym z Rafałem Gniłą z Atelier Sportu. Mówi, że warunki się szykują super na bieganie. Do samochodu znowu i przebieramy się.
3 km rozgrzewki, częściowo trasą, pokazałem kumplom co gdzie i jak, bo już tu biegłem. Kilka przebieżek, lekki pot na czole, jest dobrze, fajnie się dogrzałem. Na rynku parę fotek grupowych, 10 minut ćwiczeń i do strefy startowej.
Ustawiłem się w czwartej linii, kurde jest ciasno, bardzo ciasno, jeszcze kawałek przesunąłem się do przodu.
Pogaduchy, 2 minuty do startu, odliczanie i lecimy. Start bardzo trudny, bardzo szybko wszyscy ruszyli jest ciasno.
Jakiś gość napierdziala łokciami na lewo i prawo, stuknął mi zegarek. Zirytowałem się zbiegłem do prawej i 50 metrów poleciałem mocno chodnikiem, czekając aż się lekko rozciągnie stawka. Po chwili dostajemy w pysk chłodzeniem ze zraszacza, lekki szok, zimna woda, no ale w sumie nic się nie stało. Po ok 500m rzut oka na tarcze zegarka, mam tempo średnie 3:36, biegnie się dobrze więc łapę ładnie zakręt w prawo i krótki 50m podbieg, znowu zakręt i dobieg do zbiegu.
Pierwszy kilometr pika w 3:40,5 czuję się świetnie.
Zbiegam ok 200m lekkiego zbiegu, zakręt w lewo, lekki podbieg, zakręt w prawo, widać zamek w Wieluniu, obiegamy go, trasa równa, piękny asfalt, wszystko idzie jak po maśle.Nawet nie zauważam kiedy upływa drugi kilometr. Na tym kilometrze staram się skleić do 3 osobowej grupy, która jest jakieś 30 metrów przede mną. Udaje się.
Drugi kilometr wpada w 3:43,3 rewelacja.
Biegnę dalej swoje w tej grupie, wypadamy z łuku widać rynek i start/metę. Fajnie trzymam się optymalnej trasy, grupa pomaga, choć po ok 400 metrach zwalniają. Tu szybka decyzja, wyprzedzam grupę i cisnę sam bo za wolno ten kilometr idzie. Przebiegam metę pierszej pętli. Czas 9:20, więc jest pięknie. Ni !@#$% tego nie oddam, słyszę głos Rafała z mikrofonu, który wymienia moje imie. Przebiegam metę cisnę dalej, ale ten kilometr jest najwolniejszy.
Zegarek pika 3:49,6 a ja czuję się dobrze. Tu do mnie dociera, że sub19 jest realnie w zasięgu. Dostaję skrzydeł i robię swoje, druga pętla, podbieg, zakręt, zbieg, puszczam nogę, i mijam słabnących zawodników. Zero kalkulacji, biegnę i robię swoje, bieg układa się świetnie, nic się nie dłuży.
Czwarty kilometr wpada w 3:46,9. Tętno jest wysoko, 90-91%, ale walić tętno, czuje się dobrze. Oddycham głęboko, miarowo, czuję zmęczenie, ale został jeden kilometr. @#$%^ Wojtek, 1 kilometrowy interwał, ogień!!! Przyspieszam i czuję się dobrze. Zakręty, ulice mijają jak szalone. Rzut oka na zegarek po 500m a tam tempo 3:41. Dobra ostatni zryw, doganiam jakiegoś chłopaka i biegnę mu 200m na plecach, patrzy przez ramie i przyspiesza, to ja też. Znowu przyspiesza to ja też. Wybiegamy z ostatniego zakrętu. Widać metę jakieś 200-250m. Tu już nie ma kalkulacji biegnę ile mogę. Chciałbym napisać, że epicko się dłużył czas, ale tak nie było. Prosta do mety minęła momentalnie.
Jak się potem okazało ostatni kilometr wpadł w 3:35,6!!! Na 50 metrów przed metą ktoś krzyczy wbiegacie na metę po lewej stronie. Co się dzieje. O kurde! Przede mną quad zamykający eskortujący ostatnich, najwolniejszych biegaczy.
Jebaka leśny na 20 metrów przed metą skręca mi na tym quadzie w lewo i prawie w niego wbiegam. Lekko hamuję na kilka metrów przed metą i mieszczę na macie przy lewym słupku Mety, na szczęście bez kolizji z quadem.
Organizator krzyczy uwaga, ale w sumie nic się nie stało, poza tym, że kosztowało mnie to pewnie 1 lub 2 sekundy na mecie. Zatrzymuję zegarek po paru sekundach. Patrzę a tam 18:46!!! Krzyk radości!!! @#$%^ udało się!!!
Jak się później okazało nabiegałem czas netto 18:41 (18:43 oficjalny wynik brutto) co dało 46 miejsce z 355 startujących (tak, tak, taki był poziom).
Jest to nowe personal best.
Na mecie jakieś 30 sekund zdychania, choć jakieś śmiertelnej agonii nie było, dość szybko się pozbierałem.
Zaryzykuję, że była jeszcze delikatna rezerwa dzisiaj, tylko kto mógł przewidzieć, że wszystko tak zagra.
Ciekawostka: wszyscy z naszej ekipy zrobili życiówki!!!!
Do tego stanęliśmy na 3 miejscu podium drużynowo 4+1 (16:37, 18:18, 18:41, 20:41, 23:26 Dziewczyna).
Jakbyśmy mieli dzisiaj Ewę lub Lubov w drużynie mieliśmy szansę na 1 lub 2 miejsce.
Ale wygraliśmy voucher na 140 PLN na paintball i statuetkę.
Poziom biegu był bardzo wysoki jak na amatorskie bieganie. Zwycięzca czas 15:07, 5 wyników sub16, 14 zawodnik był sub17, 31 zawodnik był sub18, 52 zawodników sub19!!!
Warto było przyjechać, powrót w nocy, w burzy, na szczęście za bardzo nie padało.
Czasem na dobre rzeczy trzeba poczekać i tak naprawdę warto robić swoje i być cierpliwym.
Wynik smakuje wspaniale. Za 2 tygodnie mam jeszcze jeden start na 5 km, ale podchodzę do tego już luźno.
Moja żona też podbiegła wspaniale i zrobiła PB 27:11
Jakie dalsze cele? Za wcześnie na to, muszę złapać trochę luzu i spokoju, żeby budować dalszą formę.
Plan jest jeden i niezmienny biegać szybko, szybciej i coraz szybciej...
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
- sultangurde
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1956
- Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W sumie emocje po ostatnim starcie już opadły i trzeba przemyśleć pewne sprawy. Organizm wraca do względnej równowagi. Na pierwszy ogień poszły tempa treningowe. Sprawdzałem kilka różnych kalkulatorów i najbardziej w sumie przypadł mi do gustu ten z naszego forum, bo stosuje przeliczenie tempa z 5 km na inne dystanse w sposób zachowawczy bez hura optymizmu.
I tak:
Według tego kalkulatora 18:41 (VDOT ~54 i obecny vo2max Garmina 58) przekłada się na:
00:10:51 na 3 km
00:39:04 na 10 km
01:00:09 na 15 km
01:26:28 w HM
03:00:48 w M.
Tempa treningowe według tabelek, bez oczywistej poprawki na samopoczucie lub pogodę jeśli będzie trzeba.
5:31 recovery
4:49-5:11 easy
4:17 tempo M
4:06 tempo HM
4:01 tempo progowe
3:54 tempo 10k
3:44 tempo 5k
3:37 tempo 3k
Oczywiście to są tylko sugestie, ale pokuszę się o komentarz. Z tempami easy wolałbym się cały czas trzymać temp z 5 z przodu. Tempo progowe też nie powinno stanowić problemu, zobaczymy na dłuższych odcinkach. Tempa HM i M są jakie są. Ani mnie grzeją, ani ziębią, bo nie będę biegł nic dłuższego w najbliższym czasie.
Zadanie na najbliższy czas to okrzepnąć i ustabilizować formę na w okolicach 18:45-19:00.
Zadanie na jesień: zaatakować 18:20 i 38:40. I cały czas przede wszystkim dobrze się przy tym bawić, bo to najważniejsze
I tak:
Według tego kalkulatora 18:41 (VDOT ~54 i obecny vo2max Garmina 58) przekłada się na:
00:10:51 na 3 km
00:39:04 na 10 km
01:00:09 na 15 km
01:26:28 w HM
03:00:48 w M.
Tempa treningowe według tabelek, bez oczywistej poprawki na samopoczucie lub pogodę jeśli będzie trzeba.
5:31 recovery
4:49-5:11 easy
4:17 tempo M
4:06 tempo HM
4:01 tempo progowe
3:54 tempo 10k
3:44 tempo 5k
3:37 tempo 3k
Oczywiście to są tylko sugestie, ale pokuszę się o komentarz. Z tempami easy wolałbym się cały czas trzymać temp z 5 z przodu. Tempo progowe też nie powinno stanowić problemu, zobaczymy na dłuższych odcinkach. Tempa HM i M są jakie są. Ani mnie grzeją, ani ziębią, bo nie będę biegł nic dłuższego w najbliższym czasie.
Zadanie na najbliższy czas to okrzepnąć i ustabilizować formę na w okolicach 18:45-19:00.
Zadanie na jesień: zaatakować 18:20 i 38:40. I cały czas przede wszystkim dobrze się przy tym bawić, bo to najważniejsze
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02