Siedlak vs. Maraton 2:55
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 12/14
Poniedziałek: 12km@5:18 regeneracja
Wtorek akcent 12x1200/2min trucht
Długo się zastanawiałem jakim tempem to pobiec, żeby było mocno ale się nie zajechać i wymyśliłem że 3:50
Ostatecznie wszystkie weszły równo 3:48-3:49 z zapasem 2-3 powtórzeń
Środa wolne
Czwartek 10km@5:23 regeneracja
Piątek akcent 24km TM
Plan był taki, że biegnę 20km i kończę jeśli będzie ciężko lub wydłużam do max 24km jeśli będzie odczuciowo OK.
Fajnie szło więc zrobiłem 24km i to trochę szybciej bo zamiast 4:08 wyszło 4:06.
Na ostatnim kilometrze dość mocno poczułem nogi. Trening zrobiony na jednym 75g żelu i 200ml wody.
Trafiłem fajne warunki bo 5C i zero wiatru chociaż od około 18km biegłem w niewielkim deszczu. W butach gnój.
Sobota siła - Już bez przysiadów a dwa pozostałe ćwiczenia tylko po jednej serii roboczej czyli już symbolicznie. Zaczynam odpuszczać
Podsumowanie tygodnia: Praktycznie cała robota została zrobiona. Zaczynam luzować Kopyto jest. Mam nadzieję, że na sub 2:55.
Oby w Krakowie dobry warun pogodowy był
Poniedziałek: 12km@5:18 regeneracja
Wtorek akcent 12x1200/2min trucht
Długo się zastanawiałem jakim tempem to pobiec, żeby było mocno ale się nie zajechać i wymyśliłem że 3:50
Ostatecznie wszystkie weszły równo 3:48-3:49 z zapasem 2-3 powtórzeń
Środa wolne
Czwartek 10km@5:23 regeneracja
Piątek akcent 24km TM
Plan był taki, że biegnę 20km i kończę jeśli będzie ciężko lub wydłużam do max 24km jeśli będzie odczuciowo OK.
Fajnie szło więc zrobiłem 24km i to trochę szybciej bo zamiast 4:08 wyszło 4:06.
Na ostatnim kilometrze dość mocno poczułem nogi. Trening zrobiony na jednym 75g żelu i 200ml wody.
Trafiłem fajne warunki bo 5C i zero wiatru chociaż od około 18km biegłem w niewielkim deszczu. W butach gnój.
Sobota siła - Już bez przysiadów a dwa pozostałe ćwiczenia tylko po jednej serii roboczej czyli już symbolicznie. Zaczynam odpuszczać
Podsumowanie tygodnia: Praktycznie cała robota została zrobiona. Zaczynam luzować Kopyto jest. Mam nadzieję, że na sub 2:55.
Oby w Krakowie dobry warun pogodowy był
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Tydzień 13/14
Poniedziałek 12km@4:58 - spokojny patataj.
Wtorek plan: 3 x 10min nad progiem/2,5'
Mocno wiało i to niestety wzdłuż mojej 3 km trasy. Ustawiłem tak żeby pierwszy i trzeci był z wiatrem.
Pierwszy z wiatrem wszedł @3:46 czyli wyszło 2650m mocnego biegu. Niestety w połowie odcinka poczułem w prawej czwórce lekki, szczypiący ból. Mogłem bez problemu kontynuować ale coś szczypało. Mimo że z mocnym wiatrem w plecy dużo mnie ten odcinek kosztował. Na pewno było dużo mocniej niż LT. Czułem ogólne zmęczenie treningami.
Jeśli pierwszy z wiatrem to dugi z wiatrem centralnie w ryj. Oj to była ciężka orka. Ledwie @3:50 uciągnąłem co jest słabym tempem.
Dobrze, że trzeci z wiatrem ustawiłem. O dziwo ostatnie powtórzenie biegło się najlepiej. Wlazło @3:45 na rezerwie. Dziwne.
Niestety wieczorem odezwało się udo.
Środa wolne. Z udem lekka chujnia. Podczas chodzenia w momencie "odbicia" lekki, szczypiący ból. Kierownik kazał na razie zostawić problem w spokoju.
Czwartek 70min BS@5:28 z psem.
Bardzo wolno ze względu na udo. O dziwo podczas chodzenia dalej leciutko pobolewa a podczas wolnego biegu było prawie OK. Lekki dyskomfort.
Piątek plan: 20km WB1. Od 5km do 15km co 1 km 100m mocno.
Od początku szło lekkko @4:30. Puls niesamowicie niski. Na granicy garminowego S1/S2. Pierwsze 100m i odezwało się udo. Zwolniłem i po chwili przeszło. Drugie 100m i znowu to samo. Kolejnych przyspieszeń już nie robiłem. Nie chciałem ryzykować. Biegłem spokojnie @4:30 i wtedy z udem nic złego się nie działo.
Postanowiłem skrócić o 2km bo mocno się zachmurzyło. Dobrze zrobiłem bo jak wsiadałem do samochodu jebło deszczem.
Sobota wolne- siły już oczywiście na tydzień przed maratonem nie robiłem.
Niedziela wolne
Podsumowanie całych przygotowań: Forma jest taka, że pozwala spróbować pobiec sub 2:55.
Treningi typu 15km@3:58 oraz 24km@TM(4:06) utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem w stanie o ten wynik powalczyć.
Z udem z dnia na dzień coraz lepiej ale cały czas coś w mięśniu siedzi. Trochę się boje, że to pierdolnie podczas maratonu.
To jednak nie jest największy problem. Niestety na razie prognozy pogody pokazują, że w krakowie w ciągu najbliższych dwóch tygodnie najcieplejszy dzień ma być akurat 23 kwietnia. Zapowiadają 20C i pełna lampa. Tak pogoda raczej rozpierdoli cały system
Poniedziałek 12km@4:58 - spokojny patataj.
Wtorek plan: 3 x 10min nad progiem/2,5'
Mocno wiało i to niestety wzdłuż mojej 3 km trasy. Ustawiłem tak żeby pierwszy i trzeci był z wiatrem.
Pierwszy z wiatrem wszedł @3:46 czyli wyszło 2650m mocnego biegu. Niestety w połowie odcinka poczułem w prawej czwórce lekki, szczypiący ból. Mogłem bez problemu kontynuować ale coś szczypało. Mimo że z mocnym wiatrem w plecy dużo mnie ten odcinek kosztował. Na pewno było dużo mocniej niż LT. Czułem ogólne zmęczenie treningami.
Jeśli pierwszy z wiatrem to dugi z wiatrem centralnie w ryj. Oj to była ciężka orka. Ledwie @3:50 uciągnąłem co jest słabym tempem.
Dobrze, że trzeci z wiatrem ustawiłem. O dziwo ostatnie powtórzenie biegło się najlepiej. Wlazło @3:45 na rezerwie. Dziwne.
Niestety wieczorem odezwało się udo.
Środa wolne. Z udem lekka chujnia. Podczas chodzenia w momencie "odbicia" lekki, szczypiący ból. Kierownik kazał na razie zostawić problem w spokoju.
Czwartek 70min BS@5:28 z psem.
Bardzo wolno ze względu na udo. O dziwo podczas chodzenia dalej leciutko pobolewa a podczas wolnego biegu było prawie OK. Lekki dyskomfort.
Piątek plan: 20km WB1. Od 5km do 15km co 1 km 100m mocno.
Od początku szło lekkko @4:30. Puls niesamowicie niski. Na granicy garminowego S1/S2. Pierwsze 100m i odezwało się udo. Zwolniłem i po chwili przeszło. Drugie 100m i znowu to samo. Kolejnych przyspieszeń już nie robiłem. Nie chciałem ryzykować. Biegłem spokojnie @4:30 i wtedy z udem nic złego się nie działo.
Postanowiłem skrócić o 2km bo mocno się zachmurzyło. Dobrze zrobiłem bo jak wsiadałem do samochodu jebło deszczem.
Sobota wolne- siły już oczywiście na tydzień przed maratonem nie robiłem.
Niedziela wolne
Podsumowanie całych przygotowań: Forma jest taka, że pozwala spróbować pobiec sub 2:55.
Treningi typu 15km@3:58 oraz 24km@TM(4:06) utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem w stanie o ten wynik powalczyć.
Z udem z dnia na dzień coraz lepiej ale cały czas coś w mięśniu siedzi. Trochę się boje, że to pierdolnie podczas maratonu.
To jednak nie jest największy problem. Niestety na razie prognozy pogody pokazują, że w krakowie w ciągu najbliższych dwóch tygodnie najcieplejszy dzień ma być akurat 23 kwietnia. Zapowiadają 20C i pełna lampa. Tak pogoda raczej rozpierdoli cały system
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
20 Cracovia Maraton
Nie mam ochoty opisywać klęskę ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
O pierdołach przed startowych pisać nie będę więc przejdźmy do konktetów.
Od kilku dnie przed startem było wiadomo, że warun będzie bardzo ciężki bez szans na życiówkę no i tak się stało.
Gdybym nie miał opłaconego startu(160zł) i hotelu(140zł) to bym nie pobiegł.
Do biegu przystąpiłem z decyzją, że biegnę to co miałem zaplanowane czyli na sub 2:54 (tempo 4:08) i sprawdzę jak daleko na tym tempie ujadę. Daleko nie dojechałem.
Mimo pełnego słońca od samego rana pierwsza godzina (start o 9:00) na świeżych nogach i jeszcze jako takiej temperaturze.
Można powiedzieć, że do około 15km szło zgodnie z planem.
Od razu na pierwszym wodopoju około 5km wylałem kilka kubków wody na głowę i koszulkę. Od tego momentu na każdym wodopoju a było ich bardzo dużo lałem kilka kubków wody na głowę i koszulkę. Do tego bardzo dużo piłem. Do tego wszystkiego jako jedyny chyba w grupie w której biegłem miałem 0,5 l butelkę z wodą i szczyptą soli w zapasie. Wodą z butelki popijałem żele.
Miałem 5 dużych(75g) żeli. jeden zjadłem przed samym startem a 4 kolejne mniej więcej co 35-40minut.
Jeśli chodzi o picie, odżywianie i chłodzenie zrobiłem w tym dniu wszystko co można było zrobić.
Wróćmy do biegu.
Po 5km zrobiło się już dużo wolnego miejsca i biegliśmy grupką 4 osób. około 7km chłopak zapytał czy zmienić mnie na prowadzeniu. Wiatru nie było ale czemu nie. Zawsze to trochę łatwiej. potem zmienił go zawodnik starszy ode mnie ale to było pierwszy i ostatni raz. generalnie do około 20km raz młody raz ja na prowadzeniu. Po godzinie biegu zaczęło sie robić odczuwalnie gorąco czyli zaczęło się mocne grillowanie z dokręcaniem płomienia z każdą minutą. Chłopak biegł w czarnych leginsach na których już miał białe plamy z soli co mi przypomniało, że uczestniczę w misji samobójczej
na tym etapie mocno sie rozjechał GPS i miałem do każdego punktu kilkadziesiąt metrów straty. Na zegarku miałem średnie tempo 4:08 ale wiedziałem że jestem w plecy około 20-30s do zakładanych międzyczasów. Olałem to bo nie chciałem szarpać tempa a biegliśmy naprawdę równo.
I tak w okolicach 23km wbiegliśmy na Al. Jana PawłaII. !@#$% długa męcząca prosta. Tam już było bardzo gorąco. to był początek końca dla mnie. Do nawrotki na 29km jest generalnie cały czas delikatnie w dół. minimalnie ale jednak troszkę pomagało. Tam cały czas trzymaliśmy tempo w między czasie koło 20km doszła nas grupka kilku biegaczy i teraz było nas około 7-8 osób. trzymałem się w środku/tyłu grupy. Cały czas równo. Na zegarku średnia 4:08 w realu 4:09 czyli gdzieś na styku 2:55 chociaż GPS rozjeżdżał się coraz bardziej. Finalnie zmierzył mi 42,470(multiband)
No i w końcu szeroka nawrotka w połowie 29km. Czuję, ze jest wolniej(4:19). Na 30km wyraźnie zwolniliśmy (4:18). Mówię do gościa, który akurat prowadził, że zwalniamy. Powiedział, że wie i ... przyspieszył. Oj zabolało ale skleiłem. Tyle, że wiedziałem, że już niedługo będzie zjazd. Wiedziałem, że kilka osób śledzi wyniki online i miałem nadzieję, że dociągnę na zakładanym tempie do 35km, czyli kolejnego punktu kontrolnego.
31km - 4:15
32km - 4:09 tuj już byłem ugotowany
no i na początku 33km trzymając jeszcze "zająca" na jakieś 5-6m poczułem rwanie w prawej dwójce czyli czerwona kartka dla zawodnika z numerem 287. Zwalniając do marszu złapał mnie zajebisty skurcz. Męczyłem się z bydlakiem kilka minut. 3-4 razy próbowałem maszerować i dziad wracał. W końcu puścił definitywnie. Dla mnie już było po biegu. Zostało 10km truchtu do mety, które miło nie wspominam. Zajebane nogi w wysokich karbonach i ugotowany łeb. Truchtając mijałem coraz więcej zgonów. Było trochę tego mimo, że na 30km okazuje się było na 110 pozycji na 4995 biegnących osób.
Około 37km minąłem zawodniczkę z Kenii, która prowadziła bieg ale zebrała taką bombę, że nie ukończyła. Siedziała na ławce obok Wisły w towarzystwie strażaków i nie wiedziała raczej gdzie jest.
Ostatnie 2km trasy ta jakieś nieporozumienie. Ogólnie cały czas podbieg a najlepszy jest moment gdy trzeba wbiec na wał na wysokości zamku.
Skończyłem tą męczarnię jako 233 zawodnik open i 72 w M40
Czy taka taktyka miała sens w takich warunkach? Nie ale chciałem spróbować jak się biegnie maraton tempem na 4:08 z cichą nadzieją na cud. Cudu nie było. W tych warunkach prawdopodobnie nawet sub3 bym nie zrobił.
Czy byłem przygotowany na łamanie 2:55? Nie wiem i już wiedzieć nie będę ale chyba powinienem do 37-39km dociągnąć. Piszę chyba, bo nigdy w takiej temperaturze nie biegłem więc nie mam porównania. Mimo wszystko jestem rozczarowany tym biegiem.
W słońcu było 24C a słońce było wszędzie i cały czas.
To tyle jeśli chodzi o sam bieg ale muszę jeszcze napisać kilka zdań o chamstwie jakie mnie spotkało przed samym startem.
Stojąc już w strefie poniżej 3:00 i mając 4-5 minut do rozpoczęcia zauważam przed sobą zawodnika w wieku około 60 lat wzrostu dosłownie 140cm numerem ze strefy na 4 godziny. Grzecznie zwróciłem uwagę, ze to nie ta strefa i będzie przeszkadzał.
W odpowiedzi poleciały w moją stronę kurwy za kurwą z informacją że nie wiem do kogo mówię i że chyba mnie popierdoliło i mam nauczyć się czytać pokazując swoją koszulkę na plecach. Tam było napisane: 205 maraton imię i nazwisko.
Zatkało mnie kompletnie. Słowa nie powiedziałem. Nikt w koło nawet chamowi nie zwrócił uwagę. Po chwili patrzę a jegomość przesunął się w lewo do bandy, za chwilę był po prawej stronie i zniknął.
Nie będę tego nawet dalej komentował. Szkoda, ze numeru nie zapamiętałem bo bym z imienia i nazwiska pozdrowił chama.
To wszystko. Poniżej zdjęcie z samej mety
Pozdrawiam wszystkich kibiców
Nie mam ochoty opisywać klęskę ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
O pierdołach przed startowych pisać nie będę więc przejdźmy do konktetów.
Od kilku dnie przed startem było wiadomo, że warun będzie bardzo ciężki bez szans na życiówkę no i tak się stało.
Gdybym nie miał opłaconego startu(160zł) i hotelu(140zł) to bym nie pobiegł.
Do biegu przystąpiłem z decyzją, że biegnę to co miałem zaplanowane czyli na sub 2:54 (tempo 4:08) i sprawdzę jak daleko na tym tempie ujadę. Daleko nie dojechałem.
Mimo pełnego słońca od samego rana pierwsza godzina (start o 9:00) na świeżych nogach i jeszcze jako takiej temperaturze.
Można powiedzieć, że do około 15km szło zgodnie z planem.
Od razu na pierwszym wodopoju około 5km wylałem kilka kubków wody na głowę i koszulkę. Od tego momentu na każdym wodopoju a było ich bardzo dużo lałem kilka kubków wody na głowę i koszulkę. Do tego bardzo dużo piłem. Do tego wszystkiego jako jedyny chyba w grupie w której biegłem miałem 0,5 l butelkę z wodą i szczyptą soli w zapasie. Wodą z butelki popijałem żele.
Miałem 5 dużych(75g) żeli. jeden zjadłem przed samym startem a 4 kolejne mniej więcej co 35-40minut.
Jeśli chodzi o picie, odżywianie i chłodzenie zrobiłem w tym dniu wszystko co można było zrobić.
Wróćmy do biegu.
Po 5km zrobiło się już dużo wolnego miejsca i biegliśmy grupką 4 osób. około 7km chłopak zapytał czy zmienić mnie na prowadzeniu. Wiatru nie było ale czemu nie. Zawsze to trochę łatwiej. potem zmienił go zawodnik starszy ode mnie ale to było pierwszy i ostatni raz. generalnie do około 20km raz młody raz ja na prowadzeniu. Po godzinie biegu zaczęło sie robić odczuwalnie gorąco czyli zaczęło się mocne grillowanie z dokręcaniem płomienia z każdą minutą. Chłopak biegł w czarnych leginsach na których już miał białe plamy z soli co mi przypomniało, że uczestniczę w misji samobójczej
na tym etapie mocno sie rozjechał GPS i miałem do każdego punktu kilkadziesiąt metrów straty. Na zegarku miałem średnie tempo 4:08 ale wiedziałem że jestem w plecy około 20-30s do zakładanych międzyczasów. Olałem to bo nie chciałem szarpać tempa a biegliśmy naprawdę równo.
I tak w okolicach 23km wbiegliśmy na Al. Jana PawłaII. !@#$% długa męcząca prosta. Tam już było bardzo gorąco. to był początek końca dla mnie. Do nawrotki na 29km jest generalnie cały czas delikatnie w dół. minimalnie ale jednak troszkę pomagało. Tam cały czas trzymaliśmy tempo w między czasie koło 20km doszła nas grupka kilku biegaczy i teraz było nas około 7-8 osób. trzymałem się w środku/tyłu grupy. Cały czas równo. Na zegarku średnia 4:08 w realu 4:09 czyli gdzieś na styku 2:55 chociaż GPS rozjeżdżał się coraz bardziej. Finalnie zmierzył mi 42,470(multiband)
No i w końcu szeroka nawrotka w połowie 29km. Czuję, ze jest wolniej(4:19). Na 30km wyraźnie zwolniliśmy (4:18). Mówię do gościa, który akurat prowadził, że zwalniamy. Powiedział, że wie i ... przyspieszył. Oj zabolało ale skleiłem. Tyle, że wiedziałem, że już niedługo będzie zjazd. Wiedziałem, że kilka osób śledzi wyniki online i miałem nadzieję, że dociągnę na zakładanym tempie do 35km, czyli kolejnego punktu kontrolnego.
31km - 4:15
32km - 4:09 tuj już byłem ugotowany
no i na początku 33km trzymając jeszcze "zająca" na jakieś 5-6m poczułem rwanie w prawej dwójce czyli czerwona kartka dla zawodnika z numerem 287. Zwalniając do marszu złapał mnie zajebisty skurcz. Męczyłem się z bydlakiem kilka minut. 3-4 razy próbowałem maszerować i dziad wracał. W końcu puścił definitywnie. Dla mnie już było po biegu. Zostało 10km truchtu do mety, które miło nie wspominam. Zajebane nogi w wysokich karbonach i ugotowany łeb. Truchtając mijałem coraz więcej zgonów. Było trochę tego mimo, że na 30km okazuje się było na 110 pozycji na 4995 biegnących osób.
Około 37km minąłem zawodniczkę z Kenii, która prowadziła bieg ale zebrała taką bombę, że nie ukończyła. Siedziała na ławce obok Wisły w towarzystwie strażaków i nie wiedziała raczej gdzie jest.
Ostatnie 2km trasy ta jakieś nieporozumienie. Ogólnie cały czas podbieg a najlepszy jest moment gdy trzeba wbiec na wał na wysokości zamku.
Skończyłem tą męczarnię jako 233 zawodnik open i 72 w M40
Czy taka taktyka miała sens w takich warunkach? Nie ale chciałem spróbować jak się biegnie maraton tempem na 4:08 z cichą nadzieją na cud. Cudu nie było. W tych warunkach prawdopodobnie nawet sub3 bym nie zrobił.
Czy byłem przygotowany na łamanie 2:55? Nie wiem i już wiedzieć nie będę ale chyba powinienem do 37-39km dociągnąć. Piszę chyba, bo nigdy w takiej temperaturze nie biegłem więc nie mam porównania. Mimo wszystko jestem rozczarowany tym biegiem.
W słońcu było 24C a słońce było wszędzie i cały czas.
To tyle jeśli chodzi o sam bieg ale muszę jeszcze napisać kilka zdań o chamstwie jakie mnie spotkało przed samym startem.
Stojąc już w strefie poniżej 3:00 i mając 4-5 minut do rozpoczęcia zauważam przed sobą zawodnika w wieku około 60 lat wzrostu dosłownie 140cm numerem ze strefy na 4 godziny. Grzecznie zwróciłem uwagę, ze to nie ta strefa i będzie przeszkadzał.
W odpowiedzi poleciały w moją stronę kurwy za kurwą z informacją że nie wiem do kogo mówię i że chyba mnie popierdoliło i mam nauczyć się czytać pokazując swoją koszulkę na plecach. Tam było napisane: 205 maraton imię i nazwisko.
Zatkało mnie kompletnie. Słowa nie powiedziałem. Nikt w koło nawet chamowi nie zwrócił uwagę. Po chwili patrzę a jegomość przesunął się w lewo do bandy, za chwilę był po prawej stronie i zniknął.
Nie będę tego nawet dalej komentował. Szkoda, ze numeru nie zapamiętałem bo bym z imienia i nazwiska pozdrowił chama.
To wszystko. Poniżej zdjęcie z samej mety
Pozdrawiam wszystkich kibiców
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Panie Wojtku zaczynamy zabawę pod pandemicznego tysiąca!! Za 10 tygodni (jeśli się do tego czasu nie rozlecę ) wyłożę karty na stół
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
- cichy70
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4205
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:59
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: zewszont.
przeciez gariatria wam dojebie w kapciach po pobudbce
komenty : viewtopic.php?f=28&t=64974
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
Jezu, jak się poważnie zrobiło
@Siedlak1975 weź od razu węgiel, bo jak widzisz luźne przebieżki @sultangurde to pewnie krecik puka w taborecik
@Siedlak1975 weź od razu węgiel, bo jak widzisz luźne przebieżki @sultangurde to pewnie krecik puka w taborecik
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
No na razie jestem przerażony. Poślady ściśniętePrzemkurius pisze: ↑13 maja 2023, 15:42 Jezu, jak się poważnie zrobiło
@Siedlak1975 weź od razu węgiel, bo jak widzisz luźne przebieżki @sultangurde to pewnie krecik puka w taborecik
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Krótki raport z zeszłego tygodnia:
Poniedziałek: 10km@4:50 Co 1km 30'@3:25
Wtorek: Mocny, krótki ciągły czyli 5km na 95%. Wyszło w 19:18 czyli @3:52. Fajne bieganie w Sauconach SPEED 2. Zajebiste buty
Środa wolne - ciężkie nogi
Czwartek: Dłuższe wybieganie czyli 21km@5:00
Piątek: 14x400/2' (tydzień temu biegłem 12x400/2')
1-10 @3:35 czyli około 3s/km szybciej niż tydzień temu
11-12 @3:30 czyli około 8s/km szybciej niz tydzień temu
dodatkowe 13 i 14 @3:20
Z tego treningu jestem bardzo zadowolony. Tempa jeszcze słabe ale od początku biegane na podmęczonych nogach. Mocno czułem 21km z dnia poprzedniego.
Sobota: Rano krótka siła + spływ kajakowy czyli chlanie od 12:00
Niedziela: Leczenie kaca czyli kilka piwek wpadło
Podsumowanie: Zaczął się duży progres ale dzisiaj czuje się słabo
Oby do jutra...
Poniedziałek: 10km@4:50 Co 1km 30'@3:25
Wtorek: Mocny, krótki ciągły czyli 5km na 95%. Wyszło w 19:18 czyli @3:52. Fajne bieganie w Sauconach SPEED 2. Zajebiste buty
Środa wolne - ciężkie nogi
Czwartek: Dłuższe wybieganie czyli 21km@5:00
Piątek: 14x400/2' (tydzień temu biegłem 12x400/2')
1-10 @3:35 czyli około 3s/km szybciej niż tydzień temu
11-12 @3:30 czyli około 8s/km szybciej niz tydzień temu
dodatkowe 13 i 14 @3:20
Z tego treningu jestem bardzo zadowolony. Tempa jeszcze słabe ale od początku biegane na podmęczonych nogach. Mocno czułem 21km z dnia poprzedniego.
Sobota: Rano krótka siła + spływ kajakowy czyli chlanie od 12:00
Niedziela: Leczenie kaca czyli kilka piwek wpadło
Podsumowanie: Zaczął się duży progres ale dzisiaj czuje się słabo
Oby do jutra...
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Poniedziałek: spokojne 10km około @4:50 w tym co 1km 30s@3:30
Wtorek plan: 5km szybciej niż tydzień temu(@3:52)
Idealny przykład jak można spierdolić prosty trening
Od razu postanowiłem, że lecę @3:50 na luziku i potem na piwko ale ....
Do nawrotki na 2,5 miałem elegancko 3:49 a po nawrotce 3:50. Mocne ale swobodne bieganie.
Jednak jak zobaczyłem, że nie ma 3:4X a "tylko" 3:50 to postanowiłem przyspieszyć.
No i tak docisnąłem że w ciągu 1km średnie tempo zrobiło się 3:46 co już było bez sensu. Niestety już byłem w takim ciągu, że cisnąłem to dalej. na 1km przed końcem miałem 3:45 i wiedziałem, ze musze to dociągnąć a było już bardzo ciężko.
500m przed końcem zaczęło mnie docinać i zaczął się bieg na miękkich nogach. Ostatecznie utrzymałem do końca tempo ale z treningu mocny ciągły zrobiłem sobie bieg na FULL treningowych możliwości. Debil jednym słowem
Czas 5km 18:46. Prosto licząc jeśli do półmetka miałem @3:50 a na koniec @3:45 to drugą część pocisnąłem w 3:40
Wynik całkiem niezły jak na 3 tygodnie treningów po roztrenowaniu.
Środa wolne
Czwartek typowe regeneracyjne 12km@5:45
Piątek plan: 8x 600m(90%)/600 wolny bieg
I tu mały zong. jakim tempem to jebnąć, żeby było 90% możliwości. Krótka wymiana wiadomości z @Cichy7O i stawiam na @3:30 i chyba to był strzał w dziesiątkę.
Wszystkie odcinki bardzo wymagające ale równo 3:30 - 3:31 na przerwach w wolnym biegu @5:25 co dawało około 3min15s przerwy między odcinkami. Skończyłem z lekkim zapasem tak, że 1 odcinek bym zrobił a drapiąc pazurami asfalt 2 odcinki.
czyli chyba było na 90%
Szczerze to myślałem, że te 3:30 to lżej będzie wchodziło na tak długich przerwach. Wiem, że w wolnym biegu a nie wtruchcie lub marszu ale jednak 3min15s to długa przerwa.
Sobota siła
Podsumowanie tygodnia: Podoba mi się to bieganie czyli krótko i mocno jak na mnie. Super odmiana od maratońskiego treningu.
Forma zaczęła iść mocno w górę. Ciekawe co będzie za 5-6 tygodni.
Wtorek plan: 5km szybciej niż tydzień temu(@3:52)
Idealny przykład jak można spierdolić prosty trening
Od razu postanowiłem, że lecę @3:50 na luziku i potem na piwko ale ....
Do nawrotki na 2,5 miałem elegancko 3:49 a po nawrotce 3:50. Mocne ale swobodne bieganie.
Jednak jak zobaczyłem, że nie ma 3:4X a "tylko" 3:50 to postanowiłem przyspieszyć.
No i tak docisnąłem że w ciągu 1km średnie tempo zrobiło się 3:46 co już było bez sensu. Niestety już byłem w takim ciągu, że cisnąłem to dalej. na 1km przed końcem miałem 3:45 i wiedziałem, ze musze to dociągnąć a było już bardzo ciężko.
500m przed końcem zaczęło mnie docinać i zaczął się bieg na miękkich nogach. Ostatecznie utrzymałem do końca tempo ale z treningu mocny ciągły zrobiłem sobie bieg na FULL treningowych możliwości. Debil jednym słowem
Czas 5km 18:46. Prosto licząc jeśli do półmetka miałem @3:50 a na koniec @3:45 to drugą część pocisnąłem w 3:40
Wynik całkiem niezły jak na 3 tygodnie treningów po roztrenowaniu.
Środa wolne
Czwartek typowe regeneracyjne 12km@5:45
Piątek plan: 8x 600m(90%)/600 wolny bieg
I tu mały zong. jakim tempem to jebnąć, żeby było 90% możliwości. Krótka wymiana wiadomości z @Cichy7O i stawiam na @3:30 i chyba to był strzał w dziesiątkę.
Wszystkie odcinki bardzo wymagające ale równo 3:30 - 3:31 na przerwach w wolnym biegu @5:25 co dawało około 3min15s przerwy między odcinkami. Skończyłem z lekkim zapasem tak, że 1 odcinek bym zrobił a drapiąc pazurami asfalt 2 odcinki.
czyli chyba było na 90%
Szczerze to myślałem, że te 3:30 to lżej będzie wchodziło na tak długich przerwach. Wiem, że w wolnym biegu a nie wtruchcie lub marszu ale jednak 3min15s to długa przerwa.
Sobota siła
Podsumowanie tygodnia: Podoba mi się to bieganie czyli krótko i mocno jak na mnie. Super odmiana od maratońskiego treningu.
Forma zaczęła iść mocno w górę. Ciekawe co będzie za 5-6 tygodni.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Poniedziałek: 6 x 1km(80%)/spokojny bieg w czas odcinka
Zastanawiałem się jakie to będzie tempo na 80% i wykombinowałem, że 4:00.
Dobrze wykombinowałem. Przerwy 4min@5:00
Przyjemne bieganie na dotlenienie nóg.
Wtorek plan: 1km w S1 + 1km w S2 + 1km w S3 + 1km w S4 + 1km w S2 + 1 km w S4 + 3km w S2 + 1km w S1
Wykon: 5:05 + 4:26 + 4:04 + 3:49 + 4:45 + 3:47 + 4:55 + 5:20
Fajne bieganie czyli mocno/luźno. Po tym treningu wiedziałem, że w końcu się dobrze zregeneruje i będę gotowy na piątkowy zapierdol.
Środa wolne
Czwartek: 18km S1/S2 czyli @4:57
Piątek plan: 10x600@3:30/600@5:30(3min15s)
To samo co tydzień temu ale +2 powtórzenia czyli jak to Cichy zwykł pisać ŚWINIOBICIE
Biegałem po burzy więc w lesie było bardzo wilgotno i dość duszno. Warun nie pomagał ale tragedii też nie było
Od połowy już była ciężka robota. Pod koniec ósmego zacząłem już charczeć.
Po dziewiątym wiedziałem już, że trening zamknę. Na ostatnim od połowy charczałem już jak zarzynany wieprz ale zamknąłem @ 3:30
Nie wiem, mooooże pod groźbą dożywotniej abstynencji jeszcze jeden bym zrobił ale padłbym na ryj na końcu.
Sobota tradycyjnie siła na nogi
Niedziela wolne.
Podsumowanie tygodnia Fajne treningi. Podoba mi się takie bieganie ale trzeba teraz skrócić odcinki i biegać szybciej bo @3:30 się zabetonowało
Zastanawiałem się jakie to będzie tempo na 80% i wykombinowałem, że 4:00.
Dobrze wykombinowałem. Przerwy 4min@5:00
Przyjemne bieganie na dotlenienie nóg.
Wtorek plan: 1km w S1 + 1km w S2 + 1km w S3 + 1km w S4 + 1km w S2 + 1 km w S4 + 3km w S2 + 1km w S1
Wykon: 5:05 + 4:26 + 4:04 + 3:49 + 4:45 + 3:47 + 4:55 + 5:20
Fajne bieganie czyli mocno/luźno. Po tym treningu wiedziałem, że w końcu się dobrze zregeneruje i będę gotowy na piątkowy zapierdol.
Środa wolne
Czwartek: 18km S1/S2 czyli @4:57
Piątek plan: 10x600@3:30/600@5:30(3min15s)
To samo co tydzień temu ale +2 powtórzenia czyli jak to Cichy zwykł pisać ŚWINIOBICIE
Biegałem po burzy więc w lesie było bardzo wilgotno i dość duszno. Warun nie pomagał ale tragedii też nie było
Od połowy już była ciężka robota. Pod koniec ósmego zacząłem już charczeć.
Po dziewiątym wiedziałem już, że trening zamknę. Na ostatnim od połowy charczałem już jak zarzynany wieprz ale zamknąłem @ 3:30
Nie wiem, mooooże pod groźbą dożywotniej abstynencji jeszcze jeden bym zrobił ale padłbym na ryj na końcu.
Sobota tradycyjnie siła na nogi
Niedziela wolne.
Podsumowanie tygodnia Fajne treningi. Podoba mi się takie bieganie ale trzeba teraz skrócić odcinki i biegać szybciej bo @3:30 się zabetonowało
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
UWAGA: Nawiązując do ostatnich przykrych wydarzeń na forum ostrzegam , że używam wyrazów określanych jako wulgaryzmy
Poniedziałek 10km regeneracja@5:30
Wtorek plan; 2x (100+200+300+400) wszystko full/spacer długość odcinka.
W drugim secie pojebałem bo zamiast 200m zrobiłem znowu 100m. czasy odcinków:
100m 17:20 oraz 16:70 oraz 16:20(ten co pojebałem)
200m 34:90
300m 52:70 oraz 53:40
400m 1:14:80 oraz 1:15
Wszystko biegane ile fabryka dała. Na 300 oraz 400m odcinkach po około 200m zawsze bomba i walka a kwasem i mięciutkimi nóżkami.
Bardzo ciężki trening dla mnie. Wylazł brak obiegania na takich prędkościach.
Środa wolne
Czwartek 90 min BS @5:24 (16,7km)
Piątek plan 4x(800m@4:00/3:15 trucht + 800m@3:45/3min trucht)
Znowu na ciężkich nogach. Już rozgrzewka "bolała" Do tego wysoka temperatura też mocno przeszkadzała.
Mimo to zrobione równo pod pełną kontrolą. Jeszcze jeden taki zestaw na pewno bym zrobił o ile nie więcej.
Podsumowanie tygodnia: Ogólnie zmęczony jestem fest, żeby nie napisać , że zjebany
Do tego wszystkiego w niedzielę piekło zamarzło mianowicie zapisałem się na HM w Tychach.
Kto śledzi bloga to wie, że ja oraz kierownik jesteśmy raczej przeciwni startom "kontrolnym" w trakcie przygotowań do startu docelowego. jednak od lat kusiło mnie żeby pobiec u siebie ten bieg. Trasa jest pod oknami mojego domu. Trasa szybka ale pogoda pewnie będzie zjebana bo to 3 września. maraton mam dopiero 23 października więc kiero jakoś będzie musiał to ogarnąć. Mam wątpliwości czy dobrze robię ale już start opłacony więc nie odwrotu.
Poniedziałek 10km regeneracja@5:30
Wtorek plan; 2x (100+200+300+400) wszystko full/spacer długość odcinka.
W drugim secie pojebałem bo zamiast 200m zrobiłem znowu 100m. czasy odcinków:
100m 17:20 oraz 16:70 oraz 16:20(ten co pojebałem)
200m 34:90
300m 52:70 oraz 53:40
400m 1:14:80 oraz 1:15
Wszystko biegane ile fabryka dała. Na 300 oraz 400m odcinkach po około 200m zawsze bomba i walka a kwasem i mięciutkimi nóżkami.
Bardzo ciężki trening dla mnie. Wylazł brak obiegania na takich prędkościach.
Środa wolne
Czwartek 90 min BS @5:24 (16,7km)
Piątek plan 4x(800m@4:00/3:15 trucht + 800m@3:45/3min trucht)
Znowu na ciężkich nogach. Już rozgrzewka "bolała" Do tego wysoka temperatura też mocno przeszkadzała.
Mimo to zrobione równo pod pełną kontrolą. Jeszcze jeden taki zestaw na pewno bym zrobił o ile nie więcej.
Podsumowanie tygodnia: Ogólnie zmęczony jestem fest, żeby nie napisać , że zjebany
Do tego wszystkiego w niedzielę piekło zamarzło mianowicie zapisałem się na HM w Tychach.
Kto śledzi bloga to wie, że ja oraz kierownik jesteśmy raczej przeciwni startom "kontrolnym" w trakcie przygotowań do startu docelowego. jednak od lat kusiło mnie żeby pobiec u siebie ten bieg. Trasa jest pod oknami mojego domu. Trasa szybka ale pogoda pewnie będzie zjebana bo to 3 września. maraton mam dopiero 23 października więc kiero jakoś będzie musiał to ogarnąć. Mam wątpliwości czy dobrze robię ale już start opłacony więc nie odwrotu.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Poniedziałek: 10km WB1 @4:40 - pobiegane i tyle.
Wtorek plan: 2x (100+200+300+400) wszystko full/spacer długość odcinka.
To samo co tydzień temu i oczywiscie zgon.
Zaskakujaco dobrze sie to biegało w tej temperaturze. W pełnym słońcu, asfalt na mierzonych odcinkach. Jeszvze nigdy nie zribiłem tak długiej i dokładnej rozgrzewki. Zamieniłem adizeri pro na adios5 i to był strzał w 10.
Wypierdole przyciski z tego zegarka!!!
100m super
200 super
300 nie umiem zalapowac. Przestrzelone okolo 10-15m
400m to samo!!!
100m nie umiem wystartowac!!! Przycisk łapie za 3-4 razem
200m przestrxelone znowu o 10-15m
Jestem wkurwiony
Obracam zegarek do "góry nogami" lap jest teraz na godzinie 11
300m bardzo ciezko od 200m. Jak koncze to mnie lekko skręca w żołądku.
400m na 200 odcina a 300 totalna bomba. Jakos dociągam ale to juz byla parodia biegu. Ręce na kolana.
Na schłodzeniu nogi sztywne jak drągi. Masakra.
Z samego biegania jestem zadowolony.
Środa wolne
Czwartek: Gorąco !@#$%. Regeneracja 10km@5:37. Uda zajebane
Piątek plan: 8 x 800m na 90%/3min
Pogodę pojebało!!! Hard core
Do tego nie potrafię zregenerować w 72h wtorkowych świniobić i biegam piątkowe akcenty na zmęczonych nogach. Dobrze, że je daje z lekkim zapasem.
Wlazło pod pełną kontrolą @3:43-3:45
3-4 powtórzenia jeszcze bym zrobił. Kolejny trening z gatunku "dziwny" mianowicie nogi ciężkie ale idzie dobrze.
Sobota tradycyjnie kilka ćwiczeń na nogi i brzuch
Podsumowanie tygodnia: Mimo ogólnego zmęczenia i bardzo ciężkich warunków pogodowych coś tam noga kręci. Jestem zadowolony.
Wtorek plan: 2x (100+200+300+400) wszystko full/spacer długość odcinka.
To samo co tydzień temu i oczywiscie zgon.
Zaskakujaco dobrze sie to biegało w tej temperaturze. W pełnym słońcu, asfalt na mierzonych odcinkach. Jeszvze nigdy nie zribiłem tak długiej i dokładnej rozgrzewki. Zamieniłem adizeri pro na adios5 i to był strzał w 10.
Wypierdole przyciski z tego zegarka!!!
100m super
200 super
300 nie umiem zalapowac. Przestrzelone okolo 10-15m
400m to samo!!!
100m nie umiem wystartowac!!! Przycisk łapie za 3-4 razem
200m przestrxelone znowu o 10-15m
Jestem wkurwiony
Obracam zegarek do "góry nogami" lap jest teraz na godzinie 11
300m bardzo ciezko od 200m. Jak koncze to mnie lekko skręca w żołądku.
400m na 200 odcina a 300 totalna bomba. Jakos dociągam ale to juz byla parodia biegu. Ręce na kolana.
Na schłodzeniu nogi sztywne jak drągi. Masakra.
Z samego biegania jestem zadowolony.
Środa wolne
Czwartek: Gorąco !@#$%. Regeneracja 10km@5:37. Uda zajebane
Piątek plan: 8 x 800m na 90%/3min
Pogodę pojebało!!! Hard core
Do tego nie potrafię zregenerować w 72h wtorkowych świniobić i biegam piątkowe akcenty na zmęczonych nogach. Dobrze, że je daje z lekkim zapasem.
Wlazło pod pełną kontrolą @3:43-3:45
3-4 powtórzenia jeszcze bym zrobił. Kolejny trening z gatunku "dziwny" mianowicie nogi ciężkie ale idzie dobrze.
Sobota tradycyjnie kilka ćwiczeń na nogi i brzuch
Podsumowanie tygodnia: Mimo ogólnego zmęczenia i bardzo ciężkich warunków pogodowych coś tam noga kręci. Jestem zadowolony.
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Na szybko bo mam urlop czyli nie mam czasu:
Poniedziałek: 12km@4:42 czyli WB1
Wtorek plan: 6x100m/30''+4x200m/1'+2x400/1,5'
sposób wykonania 90%/full/90%/full/90% .....
Rzeźnia nie trening!!! Oczywiście pojebałem i zamiast 6x 100m zrobiłem 7
100m - tu jeszcze poszło ale skończyłem je mocno zmęczony Szybkie w 16-16,5s wolniejsze 18,5-19s
200m - po drugim odcinku miałem dość. Po ostatnim czyli czwartym oddychałem rękawami a w każdej nodze miałem wiadro kwasu a przede mną jeszcze 2 x 400m. Wolniejsze 37,3 oraz 38s. Szybsze 36,2 oraz 36,9
Pierwsze 400m - w połowie odcinka bomba i walka z miękkimi nogami. Powolne zwalnianie. ostatnie 100m masakra. O mało co się nie położyłem po odcinku. Ręce na kolana. Wątroba leży po prawej a płuca po lewej. Miałem tyko 1,5 min żeby jako tako dojść do siebie pozbierać "graty" z asfaltu i zrobić jeszcze jedne 400m
Szybsze 400m Wyszło w 1:22
Jak minęło 1,5 to zegarek odpikał ... koniec treningu. Na szczęście tak czy siak ruszyłem. W 735xt już by była dupa czyli faktycznie koniec ale 255 dalej mierzy. Zapierdalam przez jakieś 100 może 150m i zjazd i to taki ,że ostatnie 100m to już prawie trucht był. Cisnąłem ile mogłem i nic. Poprostu nie umiałem szybciej nogami przebierać. Bomba totalna.
Do dzisiaj jak to piszę byłem przekonany ze te drugie 400m wyszło duuuużo wolniej od pierwszego ale właśnie sprawdziłem czas odcinka i wychodzi że około 1:18 - 1:20
Z tego treningu jestem MEGA ZADOWOLONY. Nie poddałem i nawet zamknąłem zgodnie z założeniami.
Bardzo ciężkie bieganie dla nóg i dla głowy
Do auta miałem 2km czyli akurat schłodzenie. Po około 200m musiałem się zatrzymać i rozciągnąć płaszczkowate bo mi je !@#$% chwyciło. Szczególnie w prawej nodze. Powrót do auta był bardzo ciężki.
Środa wolne - zajebane nogi
Czwartek - 50minut regeneracyjnie czyli 9km@5:40. Jeszcze nogi, szczególnie uda ciężkie.
Piątek plan: 3x(800+600). Przerwy między odcinkami oraz setami na pełnym wypoczynku czyli 4min. Odcinki biegane od początku prawie full czyli tak żeby wyszło wszystko równo ale ostatni na rzęsach.
800m@3:29 i 600m@3:24 czyli poszukiwanie tempa prawie full. Stwierdziłem, że minimalnie za wolno
800m@3:27 i 600m@3:20 teraz czułem, że było idealnie
800m@3:24 i 600m@3:22. Pierwszy jeszcze kontrolując tempo ale 600 poszło tyle ile w nogach zostało. Od połowy już bardzo ciężko. Walczyłem, żeby @3:20 utrzymać ale nie dałem rady. Zgubiłem 2 s
Z tego treningu też jestem mega zadowolony tym bardziej, że nóg świeżych to ja jeszcze nie miałem chociaż regeneracja dużo lepsza niż tydzień temu i był bardzo ciężki warun. Gorąco i duszno. Bardzo wysoka wilgotność.
Sobota - tradycyjnie trochę siły w nogi i brzuch
Niedziela wolne.
Podsumowanie tygodnia. Super tydzień od strony jakości. jeden z lepszych jakie zrobiłem ever. Forma dalej w górę. To musi oddać!!!!!!!!
Poniedziałek: 12km@4:42 czyli WB1
Wtorek plan: 6x100m/30''+4x200m/1'+2x400/1,5'
sposób wykonania 90%/full/90%/full/90% .....
Rzeźnia nie trening!!! Oczywiście pojebałem i zamiast 6x 100m zrobiłem 7
100m - tu jeszcze poszło ale skończyłem je mocno zmęczony Szybkie w 16-16,5s wolniejsze 18,5-19s
200m - po drugim odcinku miałem dość. Po ostatnim czyli czwartym oddychałem rękawami a w każdej nodze miałem wiadro kwasu a przede mną jeszcze 2 x 400m. Wolniejsze 37,3 oraz 38s. Szybsze 36,2 oraz 36,9
Pierwsze 400m - w połowie odcinka bomba i walka z miękkimi nogami. Powolne zwalnianie. ostatnie 100m masakra. O mało co się nie położyłem po odcinku. Ręce na kolana. Wątroba leży po prawej a płuca po lewej. Miałem tyko 1,5 min żeby jako tako dojść do siebie pozbierać "graty" z asfaltu i zrobić jeszcze jedne 400m
Szybsze 400m Wyszło w 1:22
Jak minęło 1,5 to zegarek odpikał ... koniec treningu. Na szczęście tak czy siak ruszyłem. W 735xt już by była dupa czyli faktycznie koniec ale 255 dalej mierzy. Zapierdalam przez jakieś 100 może 150m i zjazd i to taki ,że ostatnie 100m to już prawie trucht był. Cisnąłem ile mogłem i nic. Poprostu nie umiałem szybciej nogami przebierać. Bomba totalna.
Do dzisiaj jak to piszę byłem przekonany ze te drugie 400m wyszło duuuużo wolniej od pierwszego ale właśnie sprawdziłem czas odcinka i wychodzi że około 1:18 - 1:20
Z tego treningu jestem MEGA ZADOWOLONY. Nie poddałem i nawet zamknąłem zgodnie z założeniami.
Bardzo ciężkie bieganie dla nóg i dla głowy
Do auta miałem 2km czyli akurat schłodzenie. Po około 200m musiałem się zatrzymać i rozciągnąć płaszczkowate bo mi je !@#$% chwyciło. Szczególnie w prawej nodze. Powrót do auta był bardzo ciężki.
Środa wolne - zajebane nogi
Czwartek - 50minut regeneracyjnie czyli 9km@5:40. Jeszcze nogi, szczególnie uda ciężkie.
Piątek plan: 3x(800+600). Przerwy między odcinkami oraz setami na pełnym wypoczynku czyli 4min. Odcinki biegane od początku prawie full czyli tak żeby wyszło wszystko równo ale ostatni na rzęsach.
800m@3:29 i 600m@3:24 czyli poszukiwanie tempa prawie full. Stwierdziłem, że minimalnie za wolno
800m@3:27 i 600m@3:20 teraz czułem, że było idealnie
800m@3:24 i 600m@3:22. Pierwszy jeszcze kontrolując tempo ale 600 poszło tyle ile w nogach zostało. Od połowy już bardzo ciężko. Walczyłem, żeby @3:20 utrzymać ale nie dałem rady. Zgubiłem 2 s
Z tego treningu też jestem mega zadowolony tym bardziej, że nóg świeżych to ja jeszcze nie miałem chociaż regeneracja dużo lepsza niż tydzień temu i był bardzo ciężki warun. Gorąco i duszno. Bardzo wysoka wilgotność.
Sobota - tradycyjnie trochę siły w nogi i brzuch
Niedziela wolne.
Podsumowanie tygodnia. Super tydzień od strony jakości. jeden z lepszych jakie zrobiłem ever. Forma dalej w górę. To musi oddać!!!!!!!!
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
Od razu dwa tygodnie:
Poniedziałek 12km @4:58
Wtorek akcent rzeźnia: 4x100m/90" + 2x200m/3' + 400m. Wszystko biegane na FULL
setki w 15 - 15,5s
dwusetki 33,5 oraz 34,5
czterysta w 73s. To już była masakra. Na 200m bomba, na 300 nogi z waty, płuca pod pachą i mroczki w oczach. Nie wiem jak zrobiłem jeszcze 100m. ZGON
Środa wolne
Czwartek 10km@5:07 nogi ciężkie
Piątek: 1km na 80% + (800m Full + 600m full+400m full)/7'
Do dupy trening. Słabe nogi a poza tym bardzo słabo pobiegane 800m. Ciągle zerkałem na zegarek i spierdoliłem bieg.
Potem 600 oraz 400m troche lepiej
1km@3:28
800m@3:17
600m@3:12
400m@3:15
Sobota - odpuściłem siłę
Niedziela wolne
Poniedziałek 8km@4:35 - nogi petarda. Leciutko jak bym recovery biegł. wystarczyło, że siły nie zrobiłem w sobotę.
Wtorek 8x 30s/30s od początku prawie full, czyli wersja rzeźnicka.
Pierwsze 3 powtórzenia @2:55-3:00
potem równo @3:13- 3:15.
Po czwartym bardzo zmęczony. Najchętniej już bym kończył. Po piątym miałem już dość. Nie wiem jak zrobiłem kolejne 3 sztuki trzymając tempo. Płuca, wątroba i serce pod pachami. Cud że na końcu pawia nie puściłem. Długie podpieranie kolan rękoma.
Nie wierzę w te tempa, które podał garmin. Biegane pod dużymi, gestymi dębami w lesie. Bardzo duże lagi łapał GPS.
Zbyt krótkie odcinki, żeby biegnąc prawie full tylko około @3:00 było.
Środa wolne
Czwartek 7kmBS + 5x100/100 luźne przebieżki
Piątek 5x200m żwawo/luźno na 3minP
Biegane w karbonach Adios PRO. !@#$% to szło. leciutko, żadnego spinania. Trochę mocniejsze przebieżki, no totalny lajt a szło wszystko równo w 37s czyli @3:05.
Już wiem, że sprawdzian na 1km biegnę w karbonach.
Podsumowanie dwóch tygodni. Znowu mocne akcenty biegane w beztlenie na dużym kwasie. To koniec przygotowań pod 1km.
Niestety było tylko 10 tygodni treningów MD po 2 tygodniowym roztrenowaniu. Przydało by się jeszcze 5-6 tygodni ale nie mam już czasu. Dzisiaj lub jutro biegnę 1km MAX i do końca tygodnia zero biegania, żeby ogólnie odpocząć ale się nie roztrenować.
Potem zaczynam 13 tygodniowy trening pod maraton w Kędzierzynie Koźlu na sub 2:55
Cokolwiek nie nabiegam na 1km robota przez te 10 tygodni była solidna i zapas prędkości jest zrobiony. To musi oddać!!!
Poniedziałek 12km @4:58
Wtorek akcent rzeźnia: 4x100m/90" + 2x200m/3' + 400m. Wszystko biegane na FULL
setki w 15 - 15,5s
dwusetki 33,5 oraz 34,5
czterysta w 73s. To już była masakra. Na 200m bomba, na 300 nogi z waty, płuca pod pachą i mroczki w oczach. Nie wiem jak zrobiłem jeszcze 100m. ZGON
Środa wolne
Czwartek 10km@5:07 nogi ciężkie
Piątek: 1km na 80% + (800m Full + 600m full+400m full)/7'
Do dupy trening. Słabe nogi a poza tym bardzo słabo pobiegane 800m. Ciągle zerkałem na zegarek i spierdoliłem bieg.
Potem 600 oraz 400m troche lepiej
1km@3:28
800m@3:17
600m@3:12
400m@3:15
Sobota - odpuściłem siłę
Niedziela wolne
Poniedziałek 8km@4:35 - nogi petarda. Leciutko jak bym recovery biegł. wystarczyło, że siły nie zrobiłem w sobotę.
Wtorek 8x 30s/30s od początku prawie full, czyli wersja rzeźnicka.
Pierwsze 3 powtórzenia @2:55-3:00
potem równo @3:13- 3:15.
Po czwartym bardzo zmęczony. Najchętniej już bym kończył. Po piątym miałem już dość. Nie wiem jak zrobiłem kolejne 3 sztuki trzymając tempo. Płuca, wątroba i serce pod pachami. Cud że na końcu pawia nie puściłem. Długie podpieranie kolan rękoma.
Nie wierzę w te tempa, które podał garmin. Biegane pod dużymi, gestymi dębami w lesie. Bardzo duże lagi łapał GPS.
Zbyt krótkie odcinki, żeby biegnąc prawie full tylko około @3:00 było.
Środa wolne
Czwartek 7kmBS + 5x100/100 luźne przebieżki
Piątek 5x200m żwawo/luźno na 3minP
Biegane w karbonach Adios PRO. !@#$% to szło. leciutko, żadnego spinania. Trochę mocniejsze przebieżki, no totalny lajt a szło wszystko równo w 37s czyli @3:05.
Już wiem, że sprawdzian na 1km biegnę w karbonach.
Podsumowanie dwóch tygodni. Znowu mocne akcenty biegane w beztlenie na dużym kwasie. To koniec przygotowań pod 1km.
Niestety było tylko 10 tygodni treningów MD po 2 tygodniowym roztrenowaniu. Przydało by się jeszcze 5-6 tygodni ale nie mam już czasu. Dzisiaj lub jutro biegnę 1km MAX i do końca tygodnia zero biegania, żeby ogólnie odpocząć ale się nie roztrenować.
Potem zaczynam 13 tygodniowy trening pod maraton w Kędzierzynie Koźlu na sub 2:55
Cokolwiek nie nabiegam na 1km robota przez te 10 tygodni była solidna i zapas prędkości jest zrobiony. To musi oddać!!!
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4871
- Rejestracja: 22 lis 2017, 14:58
- Życiówka na 10k: 37:59
- Życiówka w maratonie: 2:59:13
- Lokalizacja: Tychy
1 km MAX
3:07:29 Start z miejsca.
Bardzo słabo. 2,5s gorzej niz 3 lata temu na pandemicznym tysiącu. Już na treningu nogi chujowe. Zdecydowanie lepiej czułem się w piątek na 5x200m
Nie umiałem się dzisiaj wyjechac na maksa. Na koniec 4-5 s ręce na kolanach potem z minute odpoczynku i truchtem powrót. Powinienem leżeć pożygany na asfalcie. Chyba 4 dni bez biegania przed sprawdzianem to był błąd. Trzeba było wtorek 8x30/30 zrobic trochę lżej i biec 1km w piątek.
Muszę złamać 3:05. W piątek powtarzam
3:07:29 Start z miejsca.
Bardzo słabo. 2,5s gorzej niz 3 lata temu na pandemicznym tysiącu. Już na treningu nogi chujowe. Zdecydowanie lepiej czułem się w piątek na 5x200m
Nie umiałem się dzisiaj wyjechac na maksa. Na koniec 4-5 s ręce na kolanach potem z minute odpoczynku i truchtem powrót. Powinienem leżeć pożygany na asfalcie. Chyba 4 dni bez biegania przed sprawdzianem to był błąd. Trzeba było wtorek 8x30/30 zrobic trochę lżej i biec 1km w piątek.
Muszę złamać 3:05. W piątek powtarzam
viewtopic.php?f=28&t=58398 Komentarze