ludzie widzą duperele i chcą wiedzieć przykładowo, co yacool teraz myśli o ruchu Kiptuma.
To chyba do mnie było bo właśnie o to zapytałem :D
Nic no, ciekawy byłem, bo jak się na Kipchoge patrzy to ma się wrażenie jakby tam każdy element ciała był w idealnej synchronizacja. U Kiptuma to tak nie wygląda, ale jak to okreslił pma, tego co kluczowe większość z nas nie widzi i nie rozpoznaje.
Nie no spoko, noł ofens przecież. Zaczynam po prostu mieć problem interpretacyjny na podstawie organoleptycznej. Stąd te czujniki, które mają mi poprawić wzrok, he, he. Kiptuma obejrzę, bo jeszcze się nie ogarnąłem. Może wpadnę na jakiś trop, ale to tylko w ramach ciekawostki i spekulacji bardziej niż wartościowych wskazówek do wykorzystania.
No ciężkie jest to do opisania. Jeżeli do tej pory Kipczoge był wyznacznikiem znakomitej i efektywnej techniki biegu maratońskiego to Kiptum z tego wzorca się wyłamuje przynajmniej w warstwie wizualnej. Ma bardziej rozchwianą górę, wkrętka też jakby bardziej problematyczna a jednak jest w zasadzie na granicy rekordu świata. Pewnie już dziś byłoby to możliwe gdyby urwał się ze 2 km wcześniej. Młodość? Szczerze to wątpliwe wydaje się że on ma więcej niż 24 lata. Więc co? Praca miednicy która trudno dostrzec w transmisji? Jakas fenomenalna praca powięzi którą równie trudno określić? Nie wiadomo. Fenomen z ruchem przeciętnym wizualnie?
Właśnie m.in. stąd też pytanie. Ciekawi mnie czy jest możliwe żeby taki Kiptum miał dobry ruch, ale nie wybitny jak Kipchoge i paru innych, za to przeważałby w innych aspektach.
No nie wiem, bo to właśnie jest dyskusja na ile mechanika może wspomóc fizjologię, to czemu nie na odwrót.
Mnie ciekawi jaki wpływ ma jedno na drugie i czy fizjologia psuję się bo siada technika, czy może siada technika bo coś się dzieje z fizjologia. Tylko rozpatrywanie całości ma sens, oczywiście rozumiem czym zajmuje się yacool, ale to tylko część układanki.
Problem jest właśnie z tą wizualnością. W jednym z artykułów na blogu Filipa jest wykres i opis dynamiki hamowania i przyspieszania miednicy, gdzie wszystko co najważniejsze w zasadzie wydarza się w pierwszej ćwiartce GCT. To może być nawet poniżej 40ms w przypadku Kipchoge, czy Kiptuma. W tym krótkim czasie ciało magazynuje i oddaje energię. To jest bardzo szybko i praktycznie dla nas niezauważalnie. To co zauważamy, to raczej efekt dynamicznego procesu, który się już wydarzył. Widzimy więc jakby taką propagację ruchu od centrum ku częściom bardziej dystalnym. Nic nie wiemy o źródle tej propagacji, natomiast analizujemy w szczegółach jej przebieg. To prowadzi do logicznych lecz z gruntu błędnych wniosków, a więc też nieskutecznych koncepcji treningowych. Na przykład większość ludzi "widzi" maksymalne odbicie tuż przed oderwaniem stopy od podłoża. Tzw. wykończenie odbicia. No i na tę okoliczność opracowywane są ćwiczenia mające na celu zwiększenie siły tego wykończenia odbicia. Tak samo rozumiane jest wsparcie odbicia dzięki karbonowej płytce, która się wtedy najbardziej zgina. O tym są przekonani nie tylko amatorzy i testerzy butów, ale też zawodnicy. Mówi o tym Szost, Kszczot, Giżyński i inni. Wszyscy oni byliby bardzo zdziwieni, gdyby zobaczyli, że u nich maksymalne wybicie jest dużo wcześniej, gdy płytka wcale nie jest wygięta. A gdy jest wygięta i zaczyna się prostować oddając energię, to nie popycha to bardziej miednicy do przodu. Taki scenariusz jest możliwy.
Co do fizjologii, to oczywiście zgoda, ale to jest za trudne, żeby zajmować się całością. Przynajmniej na razie.
Nie chciałbym nikomu dokuczać, ale miarą jest prędkość na progu MLSS. Zawodnik który ma tą prędkość największą będzie najlepszy. A co decyduje o tej prędkości to już inna sprawa, ale na pewno nie jedna składowa. Weźmy taka powięź, czy jest możliwe, że straci ona swoje właściwości po zwiększeniu mleczanu, albo po włączeniu większej ilości włókien szybkich? Jeśli odpowiedź brzmi tak, to mamy biomechaniczny kłopot.
Coś tam jednak wiemy, no może bardziej czujemy niż wiemy. Rośnie sztywność tkankowa fazy podporu i to jest bardzo wyraźnie odczuwalne. Nie da się tego już przyrównać do skurczu izometrycznego, bo jest znacznie intensywniejsze.
No a powieź ma swoje właściwości, które zależą od bodźca mechanicznego i chemicznego, więc tu kłopotu nie ma. Po prostu przykryłem chemię mechaniką. Jest coś takiego jak lepkość powięzi i jej nawodnienie, na które ma wpływ chemia w ciele. Tyle, że to są obrzydliwe procesy, pełne bąbli, bulgotu i aury cuchnącego szlamu. Tego chcecie? Ja wolę oglądać biomechanę.
A gdzieżby tam, nic takiego nie chcemy. Ostatnio zgłębiałem sprawę domsów i sztywności powięzi po ćwiczeniach ekscentrycznych, straszna nuda i kupa chemii, mleczan, kwas hialuronowy i jakieś same obrzydlistwa.
Muszę tego nowego Kipczoga obejrzeć.
Trenerzy mogą zatem rozważyć zastosowanie interwencji ukierunkowanych na powięź, gdy mają na celu poprawę regeneracji po sesjach treningowych obejmujących duże ilości ekscentrycznej pracy mięśni.
Tylko pytanie, czy mamy do czynienia z pracą ekscentryczną? Coś tam na pewno z każdego skurczu po trochu, ale czy to wyczerpuje zaobserwowane przez Schleipa zjawisko niezależnych ruchów powięzi względem mięśnia?