4x600m TWL (200-200-200m w 34-44-34sek) ~3'06/km, p. 6'
tak źle to chyba jeszcze nigdy nie pobiegłem
w komentarzach gadu gadu (co jest dobre, bo wyszła z tego na prawdę bardzo fajna i rzeczowa dyskusja), a robota się sama nie zrobi. zawodnik treningowy zgłasza się do akcji!
myślę też, że majówka ze mnie zeszła totalnie. i pod względem wypoczynku i wagi. pospałem dzisiaj 9h i to było chyba za dużo
garmę konekt
pogoda bardzo fajna. 18 stopni, pełne słoneczko. ja wypoczęty.
bardzo byłem ciekawy tego treningu, chłopaki Rolanda w DE też biegali taką sztukę i zwyczajnie chciałem zobaczyć jak na ich tle wypadnę
1. 33.28 - 39.00 - 32.50 ~2'54/km
pierwsze na rozpoznanie. o ile 200m w 34sek jestem w stanie już mniej więcej wyczuć, tak po takich dwustu nie umiem pobiec kolejnych dwustu w 42 czy 44sek. nawet odcinki sobie po 100m poznaczyłem. i @#$%^. staram się zwolnić, nogi puścić luźno ale nic. szczerze mówiąc to jestem w mega szoku widząc 39sek.
trzecie dwieście zacząłem od minięcia gościa po łuku prawie drugim torem
i później rura.
od razu marsz, nogi spoko, pierwsze bez większego problemu. weszło spokojnie.
2. 32.29 - 39.16 - 32.87 ~2'54/km
identyczna sytuacja. dwieście nawet mocniejsze niż za pierwszym razem, bo trafiłem na okno bez wiatru. drugie dwieście identyko. noga luźno, próba zwolnienia. tylko tutaj zapomniałem skontrolować czas po setce. nawet próbowałem biec na tempo chwilowe, a tam 3'25
i trzecie żwawo do przodu.
w momencie marsz, nogi spoko. powoli się ciężkawe zaczynają robić. oddech wiadomo. trudno żebym po takiej sześćsecie nie sapał.
3. 32.67 - 39.85 - 33.23 ~2'56/km
podczas pierwszych dwustu nóżki już nie były takie świeże jak w trakcie pierwszych dwóch. ale jeszcze ten bieg był dosyć równy, bez jakiegoś rwania tempa czy szarpania krokiem.
drugie dwieście "praktycznie stanąłem" żeby tylko nie przestrzelić. miałem poczucie lekkiego truchtu. a i tak za szybko. aczkolwiek w tym momencie wiedziałem, że trening jest wykonywany źle. ale o tym później. i trzecie uczciwa praca. ale odezwały się łydki. zaczęły odczuwać trudy biegu. nie było jakieś bomby czy odcinki, ale zrobiło się ciężkawo. tutaj już musiałem chwilę się podeprzeć na kolankach
4. 32.71 - 42.09 - 33.33 ~3'00/km
pierwsze dwieście jakoś tak luźno weszło. podczas drugiej dwusetki na prawdę zwolniłem. truchtałem. i wtedy tylko się utwierdziłem w tym, że wszystko jest źle. ale wtedy już było za późno. i ostatnia dwusetka dzisiejszego dnia chyba najciężej weszła. co prawda nie miałem uczucia odcięcia łydek, ale oddechowo było najciężej. także musiałem się chwilkę podeprzeć na kolanach.
_______________________________________________________________________________________________
żeby nie było: jestem zadowolony z wykonu. patrząc na tempa i swobodę biegu było bardzo dobrze.
a czemu uważam, że wyszło źle? UWAGA, TO JEST MÓJ WNIOSEK:
gdybym drugie 200m od początku biegł w widełkach 43-44sek było by... ciężej. tak, ciężej.
a dlaczego tak myślę? ponieważ w trakcie pierwszych dwustu metrów wyprodukowany mleczan miałby czas się "rozejść" po nogach. wolne tempo by spowodowało próbę utylizacji. a, że było dosyć dynamicznie to zwyczajnie nie było na to czasu żeby uruchomić pewne procesy. a w trakcie ostatniego dwustu metrów zwyczajnie poczułem, jak mi się "ulewa" mleczan po nogach, przez co ruszenie na trzecie dwieście było dosyć wymagające.
jeśli się mylę, to mnie Rolli naprostuj.
takie 200m w 42sek powodowały minimalne problemy z oddechem. dosyć szybko dochodziłem do równowagi w rytmie oddechu. podczas takich 39sek było o to ciężej.
reasumując. weszło zacnie. na tyle, że jeszcze jedno może bym zmieścił w czasie. dzisiaj 6' przerwy to był praktycznie pełny wypoczynek.
aż chyba trzeba jakieś piwo przyjąć, bo za dobrze zaczyna iść to wszystko.
albo po prostu szybkie bieganie tak działa