Aniad1312 Wciąż fun przed records
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
27 lutego 2022
Planowałam pobiegać w piątek, ale zrezygnowałam - sen był mi potrzebny.
Ostatnio biegałam raczej częściej niż zazwyczaj, no i tak sobie obserwuję, że w mnogości różnych zadań czy spotkań dokłada mi to zmęczenia. Zdecydowałam, że w marcu ograniczę się do biegania 3xtydzień. A potem zobaczymy.
Szczęściem jest, że mogę i mam gdzie biegać. Od czwartku po raz kolejny dociera do mnie, że wszystko, absolutnie wszystko jest darem. To, że mam dach nad głową, że mam gdzie wrócić, co jeść, że mogę swobodnie się przemieszczać.
I wstyd mi za siebie. Bo niby to wiem, niby żyję tą wdzięcznością, ale mocno i dobitnie dociera to do mnie dopiero w obliczu takich tragedii. A ukraińska nie jest przecież jedyną na świecie.
Dziś 16km, po 5:29. W większości tempo równe, praktycznie cały czas utrzymywało się średnie 5:30, tylko ostatnie 3km szybsze, stąd ta drobna różnica.
Dobrej niedzieli dla Was
Planowałam pobiegać w piątek, ale zrezygnowałam - sen był mi potrzebny.
Ostatnio biegałam raczej częściej niż zazwyczaj, no i tak sobie obserwuję, że w mnogości różnych zadań czy spotkań dokłada mi to zmęczenia. Zdecydowałam, że w marcu ograniczę się do biegania 3xtydzień. A potem zobaczymy.
Szczęściem jest, że mogę i mam gdzie biegać. Od czwartku po raz kolejny dociera do mnie, że wszystko, absolutnie wszystko jest darem. To, że mam dach nad głową, że mam gdzie wrócić, co jeść, że mogę swobodnie się przemieszczać.
I wstyd mi za siebie. Bo niby to wiem, niby żyję tą wdzięcznością, ale mocno i dobitnie dociera to do mnie dopiero w obliczu takich tragedii. A ukraińska nie jest przecież jedyną na świecie.
Dziś 16km, po 5:29. W większości tempo równe, praktycznie cały czas utrzymywało się średnie 5:30, tylko ostatnie 3km szybsze, stąd ta drobna różnica.
Dobrej niedzieli dla Was
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 marca 2022
Luty zakończony z dystansem 167km. W sam raz.
Nie miałam czasu, żeby pobiegać w tygodniu, pod koniec leciałam już na oparach energetycznych.
Dopiero w piątek rano mogłam coś podreptać.
Wleciała dyszka po 5:15.
Wczoraj postanowiłam zamienić sobie rutynę biegową i zrobić coś dłuższego, za to dzisiaj skrócić.
Wychodząc z domu miałam w planach 15km, no ale że pogoda piękna...nogi pozwoliły...20km po 5:41. Końcówka na dużym zmęczeniu, ale i nie mniejszej satysfakcji.
Dzisiaj chciałam wpleść jakieś przebieżki. Biłam się z myślami czy machnąć 12km, czy jednak skrócić do dyszki. Po krótkiej walce wewnętrznej zwyciężyła druga opcja.
Najpierw 4.68 po 5:43, następnie 5x300m, śr 3:52 z truchtem, powrót 2.8km po 5:43. Łącznie 10.5km.
Przyzwoicie.
Luty zakończony z dystansem 167km. W sam raz.
Nie miałam czasu, żeby pobiegać w tygodniu, pod koniec leciałam już na oparach energetycznych.
Dopiero w piątek rano mogłam coś podreptać.
Wleciała dyszka po 5:15.
Wczoraj postanowiłam zamienić sobie rutynę biegową i zrobić coś dłuższego, za to dzisiaj skrócić.
Wychodząc z domu miałam w planach 15km, no ale że pogoda piękna...nogi pozwoliły...20km po 5:41. Końcówka na dużym zmęczeniu, ale i nie mniejszej satysfakcji.
Dzisiaj chciałam wpleść jakieś przebieżki. Biłam się z myślami czy machnąć 12km, czy jednak skrócić do dyszki. Po krótkiej walce wewnętrznej zwyciężyła druga opcja.
Najpierw 4.68 po 5:43, następnie 5x300m, śr 3:52 z truchtem, powrót 2.8km po 5:43. Łącznie 10.5km.
Przyzwoicie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
13 marca 2022
Środa, 9 marca
10 km po 5:27. Końcówka szybsza, w okolicach 5:20.
Piątek, 11 marca
12 km po 5:33. Dzień wcześniej myślałam, żeby w ten bieg wpleść przebieżki, ale za późno wyszłam i czasu nie wystarczyło.
W ten dzień wyskoczyłam do Gniezna, sprawa była, a przy okazji odwiedziłam gruzińską piekarnię. Chaczapuri ze szpinakiem i serem rozłożyło mnie na łopatki
Dziś
Wczoraj w końcu się wyspałam, choć na początku nie było to takie oczywiste. Mieszkanie w bloku ma swoje zalety, do wad zaliczam imprezki urządzane przez sąsiadów. Te z rodzaju śpiewanych i skakanych tak, że podłoga drży
Przeżyłam
Dzisiaj snu też przyzwoicie, 7.5h.
Najpierw 11.2km po 5:35, potem +/- 250m sztuk 4 po 3:45, z przerwą w truchcie. Powrót wolniutko 2.8km po 5:57.
Środa, 9 marca
10 km po 5:27. Końcówka szybsza, w okolicach 5:20.
Piątek, 11 marca
12 km po 5:33. Dzień wcześniej myślałam, żeby w ten bieg wpleść przebieżki, ale za późno wyszłam i czasu nie wystarczyło.
W ten dzień wyskoczyłam do Gniezna, sprawa była, a przy okazji odwiedziłam gruzińską piekarnię. Chaczapuri ze szpinakiem i serem rozłożyło mnie na łopatki
Dziś
Wczoraj w końcu się wyspałam, choć na początku nie było to takie oczywiste. Mieszkanie w bloku ma swoje zalety, do wad zaliczam imprezki urządzane przez sąsiadów. Te z rodzaju śpiewanych i skakanych tak, że podłoga drży
Przeżyłam
Dzisiaj snu też przyzwoicie, 7.5h.
Najpierw 11.2km po 5:35, potem +/- 250m sztuk 4 po 3:45, z przerwą w truchcie. Powrót wolniutko 2.8km po 5:57.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
20 marca 2022
Środa, 16 marca
Biegłam sobie i biegłam i myślałam, że ostatnio jakoś szybciej mi to wychodziło...No ale nie ma co narzekać, organizm sam daje znak, kiedy jest zmęczony.
Dał też znak, że nie jest z nim tak źle, bo ostatnie km z dyszki wpadły w okolicach 5:08, a cała dyszka 5:15. No i jeszcze dwa km po 5:23, bo szybciej już mi się nie chciało.
Piątek, 18 marca
Początek wolniej, a od 5go kilometra już poniżej 5:30, ostatnie dwa 5:20 i 5:15.
Niedziela czyli dziś
Pogoda cudna. Szykując się do wyjścia przemknęła mi myśl o lesie. No i zaraz przyszła druga i kolejne...: "Eee, tak daleko będziesz biegła...Przy takiej pogodzie, pełno ludzi tam będzie...Dziki wyjdą i co zrobisz..."
Po 2km już wiedziałam, że jednak tam się wybiorę.
Dotarcie zamknęło się w 6km, odsapnęłam trochę i pobiegłam dalej. Przez 9 leśnych kilometrów spotkałam dwóch biegaczy i 3 cyklistów. Dzików zero.
Miód malina. Co odpoczęłam, to moje.
Do 12km zegarek pokazywał tempo 5:33, a całość - 20km po 5:37.
W ogóle nie zależało mi na jakimś utrzymywaniu tempa, bo po co mam się spieszyć? Pośpiech ostatnich tygodni dość mocno dał mi się we znaki, po co mi on jeszcze wtedy, kiedy mam odpoczywać...?
Tydzień - 42km.
Środa, 16 marca
Biegłam sobie i biegłam i myślałam, że ostatnio jakoś szybciej mi to wychodziło...No ale nie ma co narzekać, organizm sam daje znak, kiedy jest zmęczony.
Dał też znak, że nie jest z nim tak źle, bo ostatnie km z dyszki wpadły w okolicach 5:08, a cała dyszka 5:15. No i jeszcze dwa km po 5:23, bo szybciej już mi się nie chciało.
Piątek, 18 marca
Początek wolniej, a od 5go kilometra już poniżej 5:30, ostatnie dwa 5:20 i 5:15.
Niedziela czyli dziś
Pogoda cudna. Szykując się do wyjścia przemknęła mi myśl o lesie. No i zaraz przyszła druga i kolejne...: "Eee, tak daleko będziesz biegła...Przy takiej pogodzie, pełno ludzi tam będzie...Dziki wyjdą i co zrobisz..."
Po 2km już wiedziałam, że jednak tam się wybiorę.
Dotarcie zamknęło się w 6km, odsapnęłam trochę i pobiegłam dalej. Przez 9 leśnych kilometrów spotkałam dwóch biegaczy i 3 cyklistów. Dzików zero.
Miód malina. Co odpoczęłam, to moje.
Do 12km zegarek pokazywał tempo 5:33, a całość - 20km po 5:37.
W ogóle nie zależało mi na jakimś utrzymywaniu tempa, bo po co mam się spieszyć? Pośpiech ostatnich tygodni dość mocno dał mi się we znaki, po co mi on jeszcze wtedy, kiedy mam odpoczywać...?
Tydzień - 42km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
27 marca 2022
Środa, 23 marca
12km po 5:15.
Już nie pamiętam co się działo, jak mi się biegło; ale zakładam, że fajnie. Końcówka szybciej - to akurat zegarek pokazuje, on pamięta
Btw, zawsze podziwiam Sochersa, który tak szczegółowo opisuje swoje bieganie po iluś dniach, czy tygodniach. Jak on to wszystko pamięciowo ogarnia...? No jak?
Piątek, 25 marca
Poranna dyszka, dość szybka, 5:09. Ostatnie dwa km po 4:58 i 4:59. Tak, ta sekunda jest wybitnie warta odnotowania
Dzisiaj
Wybiegając z domu znów przyszła myśl o lesie. Nie bardzo mi się chciało, no to dlatego tam pobiegłam Kto wie co będzie za tydzień? Może nie będzie mi się chciało jeszcze bardziej, albo będzie padać?
Dobieg 5km z hakiem, po lesie zrobiłam 11km, część po krosie (3 pętle). Bez napinki, tempo spadło i oscylowało między 5:42 a 5:50. Dobry, słoneczny czas, sam na Sam z myślami.
W trakcie przyszła mi myśl, że może by tak 25... Eee tam, po co mi to? Zostałam przy 21.
Powrót do domu już szybszy.
A, wynotuję co nieco, niech tez coś tutaj będzie.
1-5km - 5:35/5:29/5:36/5:29/5:32
Las (11km) - 5:36/5:45/5:45/5:45/5:42/5:43/5:50/5:51/5:43/5:49/5:42
Powrót - 5:32/5:32/5:32/5:09/5:17
Łącznie połówka, śr wyszło 5:37, dzięki szybszym ostatnim 5ciu kilometrom.
Po powrocie pieczenie chleba, z muzyką w tle.
Uwielbiam ten zapach muzyczną ucztę też
Ciekawa jestem tego filmu. Belfast okazał się majstersztykiem, przekonam się, jak będzie z tym.
Środa, 23 marca
12km po 5:15.
Już nie pamiętam co się działo, jak mi się biegło; ale zakładam, że fajnie. Końcówka szybciej - to akurat zegarek pokazuje, on pamięta
Btw, zawsze podziwiam Sochersa, który tak szczegółowo opisuje swoje bieganie po iluś dniach, czy tygodniach. Jak on to wszystko pamięciowo ogarnia...? No jak?
Piątek, 25 marca
Poranna dyszka, dość szybka, 5:09. Ostatnie dwa km po 4:58 i 4:59. Tak, ta sekunda jest wybitnie warta odnotowania
Dzisiaj
Wybiegając z domu znów przyszła myśl o lesie. Nie bardzo mi się chciało, no to dlatego tam pobiegłam Kto wie co będzie za tydzień? Może nie będzie mi się chciało jeszcze bardziej, albo będzie padać?
Dobieg 5km z hakiem, po lesie zrobiłam 11km, część po krosie (3 pętle). Bez napinki, tempo spadło i oscylowało między 5:42 a 5:50. Dobry, słoneczny czas, sam na Sam z myślami.
W trakcie przyszła mi myśl, że może by tak 25... Eee tam, po co mi to? Zostałam przy 21.
Powrót do domu już szybszy.
A, wynotuję co nieco, niech tez coś tutaj będzie.
1-5km - 5:35/5:29/5:36/5:29/5:32
Las (11km) - 5:36/5:45/5:45/5:45/5:42/5:43/5:50/5:51/5:43/5:49/5:42
Powrót - 5:32/5:32/5:32/5:09/5:17
Łącznie połówka, śr wyszło 5:37, dzięki szybszym ostatnim 5ciu kilometrom.
Po powrocie pieczenie chleba, z muzyką w tle.
Uwielbiam ten zapach muzyczną ucztę też
Ciekawa jestem tego filmu. Belfast okazał się majstersztykiem, przekonam się, jak będzie z tym.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
3 kwietnia 2022
Środa, 30 marca
Występ w trzech aktach.
I - 7.3km po 5:21
II - 5x200m po 3:50 + trucht w przerwach. Takie odcinki bywały o wiele szybsze, ale to latem... Jeszcze muszę poczekać... Plus dodatni jest taki, że pierwsza wyszła ok 10sek wolniej, a kolejne sukcesywnie wpadały szybciej. Mała rzecz a cieszy.
III - Powrót 2.7km po 5:33
Marzec zakończyłam na 176km.
Piątek, 1 kwietnia
Miałam trochę więcej czasu rano, więc znów wpadła dwunastka, po 5:34.
Bez historii, ot żeby zdrowie psychiczne i fizyczne zachować.
Dzisiaj, 3 kwietnia.
Biegowe urodziny - 12 lat.
Na tę okoliczność zawsze biegam sobie 13.12km, no ale to trochę za mało na niedzielne wybieganie...
Początkowo planowałam 21 w geście solidarności z tymi, którzy w Pozku dziś walczyli, ale... na potrzeby dzisiejszego dnia wpadło małe dodawanko choć matematyka zdecydowanie miłością mojego życia nigdy nie była A że jakaś symbolika musiała być zachowana, tak więc 13+12...
25km po 5:49.
Dobrze się biegło, w okolicach 18-19km nogi były dość zmęczone, choć na 20-21km poderwały się do lotu w okolicach 5:35/5:28. No ale później znów wróciło zmęczenie, zwolniłam, i tak z godościom osobistom dodreptałam sobie do domu. Po 25 wcisnęłam stop i resztę pokonałam na piechotę.
Bo ile w końcu można biegać
Środa, 30 marca
Występ w trzech aktach.
I - 7.3km po 5:21
II - 5x200m po 3:50 + trucht w przerwach. Takie odcinki bywały o wiele szybsze, ale to latem... Jeszcze muszę poczekać... Plus dodatni jest taki, że pierwsza wyszła ok 10sek wolniej, a kolejne sukcesywnie wpadały szybciej. Mała rzecz a cieszy.
III - Powrót 2.7km po 5:33
Marzec zakończyłam na 176km.
Piątek, 1 kwietnia
Miałam trochę więcej czasu rano, więc znów wpadła dwunastka, po 5:34.
Bez historii, ot żeby zdrowie psychiczne i fizyczne zachować.
Dzisiaj, 3 kwietnia.
Biegowe urodziny - 12 lat.
Na tę okoliczność zawsze biegam sobie 13.12km, no ale to trochę za mało na niedzielne wybieganie...
Początkowo planowałam 21 w geście solidarności z tymi, którzy w Pozku dziś walczyli, ale... na potrzeby dzisiejszego dnia wpadło małe dodawanko choć matematyka zdecydowanie miłością mojego życia nigdy nie była A że jakaś symbolika musiała być zachowana, tak więc 13+12...
25km po 5:49.
Dobrze się biegło, w okolicach 18-19km nogi były dość zmęczone, choć na 20-21km poderwały się do lotu w okolicach 5:35/5:28. No ale później znów wróciło zmęczenie, zwolniłam, i tak z godościom osobistom dodreptałam sobie do domu. Po 25 wcisnęłam stop i resztę pokonałam na piechotę.
Bo ile w końcu można biegać
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
10 kwietnia 2022
Środa, 6 kwietnia
12km po 5:27, na lekkich początkach przeziębienia. Bez szaleństw, końcówka lekko szybsza. Ani pamięć, ani Strava nie zanotowały nic szczególnego. Ta druga w ogóle niczego nie zanotowała
Sobota, 9 kwietnia
Planowałam pobiegać w piątek, ale przeziębienie było wprawdzie lekkie, jednak trzymało mocno. Na tyle, że chwilę przed wyjściem stwierdziłam, że czuję się jednak zbyt osłabiona, a na dodatek pogoda w piątkowy poranek nie zachęcała.
Wczoraj było już lepiej, wiatr się uspokoił.
Dyszka po 5:13, końcówka szybsza, ostatnie 4km - 5:06/5:00/5:08/5:02
Dzisiaj
Łomatkorudo, znów zimno i wiatr. Na nieszczęście poszły mi wiązania w obu spodniach zimowych, trzeba było założyć wiosenne i lecieć z odkrytymi łydkami. Na zatokowe problemy takie rozwiązanie nie pomogło...
Nicto, kręciłam się w większości po lasku, żeby znaleźć choć trochę schronienia od wiatru.
Potem pobiegłam wzdłuż zalewu, nawrotka i koniec na 11.3km po 5:45. Nie chciało mi się dzisiaj walczyć o tempo, jak spadało, to widać tak było lepiej dla nóg.
Potem 4x250m po 3:46, z wiatrem w plecy. Choć z drugiej strony miałam wrażenie, że on jednak w twarz mi wiał Zmachałam się. W przerwach trucht i powrót 2.8km po 5:52, odpoczynkowo.
Łącznie szesnastka, wystarczy po ubiegłotygodniowych szaleństwach rocznicowych.
Co by nie powiedzieć - zmarzłam
Środa, 6 kwietnia
12km po 5:27, na lekkich początkach przeziębienia. Bez szaleństw, końcówka lekko szybsza. Ani pamięć, ani Strava nie zanotowały nic szczególnego. Ta druga w ogóle niczego nie zanotowała
Sobota, 9 kwietnia
Planowałam pobiegać w piątek, ale przeziębienie było wprawdzie lekkie, jednak trzymało mocno. Na tyle, że chwilę przed wyjściem stwierdziłam, że czuję się jednak zbyt osłabiona, a na dodatek pogoda w piątkowy poranek nie zachęcała.
Wczoraj było już lepiej, wiatr się uspokoił.
Dyszka po 5:13, końcówka szybsza, ostatnie 4km - 5:06/5:00/5:08/5:02
Dzisiaj
Łomatkorudo, znów zimno i wiatr. Na nieszczęście poszły mi wiązania w obu spodniach zimowych, trzeba było założyć wiosenne i lecieć z odkrytymi łydkami. Na zatokowe problemy takie rozwiązanie nie pomogło...
Nicto, kręciłam się w większości po lasku, żeby znaleźć choć trochę schronienia od wiatru.
Potem pobiegłam wzdłuż zalewu, nawrotka i koniec na 11.3km po 5:45. Nie chciało mi się dzisiaj walczyć o tempo, jak spadało, to widać tak było lepiej dla nóg.
Potem 4x250m po 3:46, z wiatrem w plecy. Choć z drugiej strony miałam wrażenie, że on jednak w twarz mi wiał Zmachałam się. W przerwach trucht i powrót 2.8km po 5:52, odpoczynkowo.
Łącznie szesnastka, wystarczy po ubiegłotygodniowych szaleństwach rocznicowych.
Co by nie powiedzieć - zmarzłam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
16 kwietnia 2022
Środa, 13 kwietnia
12km po 5:15, końcówka szybsza, ostatnie dwa odcinki 5:01 i 5:07.
Chyba coś chciałam jeszcze zanotować, ale to było 3 dni temu...Nie pamiętam już co mi wtedy po głowie chodziło oprócz tego, że pogoda była cudna i biegło się dość komfortowo.
Czwartek, 14 kwietnia
W środę wieczorem, a w zasadzie już niemal w nocy wzięłam się za przemeblowanie. Nosiłam się z tym zamiarem już od dłuższego czasu, ale jakoś przez długi czas nie miałam ani weny ani pomysłu.
I nagle pojawiły się oba czynniki, a że środa do łatwych nie należała, wręcz przeciwnie, to przy okazji przemeblowanie działo się też w głowie. Przy okazji wpadły dawno nie słuchane melodie
Minus ujemny taki, że w czwartek rano byłam letko nieprzytomna
Ale biegać w nieprzytomności się dało, dyszka po 5:18.
Sobota czyli dziś
W planie miałam 15tkę, ale jednocześnie jakoś trudno mi to było sobie wyobrazić. Przyszła myśl, że w takim razie skończę na urodzinowym dystansie 13.12, niechaj się narodzę na nowo No i widać trzeba się cofnąć do wieku dziecięcego, replay z lekcji matematyki, bo znów się kopsnęłam w obliczeniach dystansu i skończyło się na 14.18 (po 5:34). Wiem, tylko jeden kilometr łatwo byłoby dobiec, ale te niecałe 6min zapasu czasem ma wielkie znaczenie, zwłaszcza kiedy w planach na niecałe 3h ma się ogarnięcie siebie, śniadanie, upieczenie chleba, pranie i dotarcie na święcenie pokarmów. Gnałam na ostatnią chwilę czyli dzień jak co dzień, ale dałam radę
*******
Życzę nam wszystkim zamykania grobów naszych niemocy, lęków, schematów i wychodzenia ku Życiu.
[tu wstawiam swój własny uśmiech, bo te żółte emotikony przypominają mi Czesia z "Włatców móch" ]
Środa, 13 kwietnia
12km po 5:15, końcówka szybsza, ostatnie dwa odcinki 5:01 i 5:07.
Chyba coś chciałam jeszcze zanotować, ale to było 3 dni temu...Nie pamiętam już co mi wtedy po głowie chodziło oprócz tego, że pogoda była cudna i biegło się dość komfortowo.
Czwartek, 14 kwietnia
W środę wieczorem, a w zasadzie już niemal w nocy wzięłam się za przemeblowanie. Nosiłam się z tym zamiarem już od dłuższego czasu, ale jakoś przez długi czas nie miałam ani weny ani pomysłu.
I nagle pojawiły się oba czynniki, a że środa do łatwych nie należała, wręcz przeciwnie, to przy okazji przemeblowanie działo się też w głowie. Przy okazji wpadły dawno nie słuchane melodie
Minus ujemny taki, że w czwartek rano byłam letko nieprzytomna
Ale biegać w nieprzytomności się dało, dyszka po 5:18.
Sobota czyli dziś
W planie miałam 15tkę, ale jednocześnie jakoś trudno mi to było sobie wyobrazić. Przyszła myśl, że w takim razie skończę na urodzinowym dystansie 13.12, niechaj się narodzę na nowo No i widać trzeba się cofnąć do wieku dziecięcego, replay z lekcji matematyki, bo znów się kopsnęłam w obliczeniach dystansu i skończyło się na 14.18 (po 5:34). Wiem, tylko jeden kilometr łatwo byłoby dobiec, ale te niecałe 6min zapasu czasem ma wielkie znaczenie, zwłaszcza kiedy w planach na niecałe 3h ma się ogarnięcie siebie, śniadanie, upieczenie chleba, pranie i dotarcie na święcenie pokarmów. Gnałam na ostatnią chwilę czyli dzień jak co dzień, ale dałam radę
*******
Życzę nam wszystkim zamykania grobów naszych niemocy, lęków, schematów i wychodzenia ku Życiu.
[tu wstawiam swój własny uśmiech, bo te żółte emotikony przypominają mi Czesia z "Włatców móch" ]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
18 kwietnia 2022
Budzikowy dźwięk za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie zabrzmiał w moich uszach...
No ale nicto.
Pogoda piękna, kalorie ze świętowania same się nie spalą.
15km po 5:44, na luzaku. Oprócz mnie jeszcze dwie osoby na trasie plus jedna spacerowo, ale intuicja podpowiada mi, że prowadzi życie biegowe
Falcony na liczniku mają 1500km, trzeba myśleć o czymś nowym.
A były czasy, kiedy do biegania miałam 3 pary butów...
Kiedyś to były czasy...a teraz ni ma czasów
Budzikowy dźwięk za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie zabrzmiał w moich uszach...
No ale nicto.
Pogoda piękna, kalorie ze świętowania same się nie spalą.
15km po 5:44, na luzaku. Oprócz mnie jeszcze dwie osoby na trasie plus jedna spacerowo, ale intuicja podpowiada mi, że prowadzi życie biegowe
Falcony na liczniku mają 1500km, trzeba myśleć o czymś nowym.
A były czasy, kiedy do biegania miałam 3 pary butów...
Kiedyś to były czasy...a teraz ni ma czasów
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
19 kwietnia 2022
Wczoraj leniwy dzień, głównie przy stole i na rozmowach spędzony, choć kawałek spaceru wpadł.
Dzisiaj też spieszyć się nie zamierzam.
6.3km po 5:45, potem 4x250m z przerwą w truchcie, śr 3:57. Powrót 2.7 po 5:43.
Po 2.5km od wybiegnięcia z domu deszcz ze śniegiem i 2.5km przed metą to samo.
Taka klamra.
Wczoraj leniwy dzień, głównie przy stole i na rozmowach spędzony, choć kawałek spaceru wpadł.
Dzisiaj też spieszyć się nie zamierzam.
6.3km po 5:45, potem 4x250m z przerwą w truchcie, śr 3:57. Powrót 2.7 po 5:43.
Po 2.5km od wybiegnięcia z domu deszcz ze śniegiem i 2.5km przed metą to samo.
Taka klamra.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
24 kwietnia 2022
Jako, że przesunięcie dysku znów zaczęło lekko dawać się we znaki, odpuściłam sobie kolejne planowane bieganie. A poza tym nie chciało mi się wstawać skoro świt.
Dopiero wczoraj coś tam pobiegałam, 12km po 5:15. Ostatnie 3 kilometry lekko poniżej 5:10.
Dzisiaj chciałam zrobić 15km z przebieżkami włącznie, ale w trakcie przypomniało mi się, że na Mszy, na którą chciałam iść jest Pierwsza Komunia. Więc skoro nie musiałam się spieszyć i zmieniłam plany, to skończyło się na 20tce w 3 częściach.
I - 15.40km po 5:42
II - 4x250m po 4:09 (jak żółw ociężale) + trucht
III - 2.70km po 5:34 na zmęczonych nogach.
Jako, że przesunięcie dysku znów zaczęło lekko dawać się we znaki, odpuściłam sobie kolejne planowane bieganie. A poza tym nie chciało mi się wstawać skoro świt.
Dopiero wczoraj coś tam pobiegałam, 12km po 5:15. Ostatnie 3 kilometry lekko poniżej 5:10.
Dzisiaj chciałam zrobić 15km z przebieżkami włącznie, ale w trakcie przypomniało mi się, że na Mszy, na którą chciałam iść jest Pierwsza Komunia. Więc skoro nie musiałam się spieszyć i zmieniłam plany, to skończyło się na 20tce w 3 częściach.
I - 15.40km po 5:42
II - 4x250m po 4:09 (jak żółw ociężale) + trucht
III - 2.70km po 5:34 na zmęczonych nogach.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
27 kwietnia 2022
W niedzielę poszłam kibicować biegnącym Kosyniera. Łatwo nie mieli, temperaturowo było ok, ale wiatr poniewierał.
Przed biegiem i po pogadałam ze znajomymi, dość często odpowiadając na pytanie: "A ty nie biegniesz?"
Ano nie.
Dzisiaj 12tka i kawałek, a dokładnie 12.25, śr 5:34. Pierwsze 3km szybsze, potem tempo siadło, a że nie chciało mi się przebierać nogami, to jest jak jest. Czyli całkiem dobrze
W niedzielę poszłam kibicować biegnącym Kosyniera. Łatwo nie mieli, temperaturowo było ok, ale wiatr poniewierał.
Przed biegiem i po pogadałam ze znajomymi, dość często odpowiadając na pytanie: "A ty nie biegniesz?"
Ano nie.
Dzisiaj 12tka i kawałek, a dokładnie 12.25, śr 5:34. Pierwsze 3km szybsze, potem tempo siadło, a że nie chciało mi się przebierać nogami, to jest jak jest. Czyli całkiem dobrze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
3 maja 2022
Zaległy wpis z 29 kwietnia
15km po 5:15.
To było już wieki temu, nie pamiętam co się działo. Ale chyba nie było jakoś tragicznie i mocno męcząco.
Ostatnie dwa kilometry po 5:05
Jak pobiegam znowu, to coś napiszę.
Chyba, bo w sumie za bardzo to mi się nie chce. Pisać, nie biegać.
Aha, w kwietniu 207km.
Zaległy wpis z 29 kwietnia
15km po 5:15.
To było już wieki temu, nie pamiętam co się działo. Ale chyba nie było jakoś tragicznie i mocno męcząco.
Ostatnie dwa kilometry po 5:05
Jak pobiegam znowu, to coś napiszę.
Chyba, bo w sumie za bardzo to mi się nie chce. Pisać, nie biegać.
Aha, w kwietniu 207km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 maja 2022
Środa, 4 maja, 15km po 5:42. Gorunc niemożebna.
Dzisiaj 10km po 5:20, niby chłodniej, ale jednak gorunc wciąż.
Ogółem ciężko się biegło. Chyba się zasugerowałam tytułem wczorajszego filmu - "Nieznośny ciężar wielkiego talentu"
Pierwsze wrażenia były takie, że zastanawiałam się co autor miał na myśli, ale potem fabuła się rozkręciła. Ubawiłam się
No i końcowy numer dobry.
Środa, 4 maja, 15km po 5:42. Gorunc niemożebna.
Dzisiaj 10km po 5:20, niby chłodniej, ale jednak gorunc wciąż.
Ogółem ciężko się biegło. Chyba się zasugerowałam tytułem wczorajszego filmu - "Nieznośny ciężar wielkiego talentu"
Pierwsze wrażenia były takie, że zastanawiałam się co autor miał na myśli, ale potem fabuła się rozkręciła. Ubawiłam się
No i końcowy numer dobry.