Tydzień 10/14
6-12.03. 2022 r.
27 dni do MARATONU
Tydzień rozpoczął się planowo.
Wtorkowy test nie wypadł bardzo dobrze, zadowolony byłem, że został zrealizowany, i że nie odpuściłem. Po nim pojawiły się pierwsze oznaki osłabienia, może nawet infekcji. Dałem sobie dwa dni na dojście do siebie.
Organizm z moją pomocą poradził sobie. Dostał czas (odpoczynek) i odżywiane, potrzebne do odbudowy i regeneracji, wzmocnienia się. Przesilenie nie rozwinęło się w infekcję. Nie pogłębiłem osłabienia. Wracam do swojej pełnej sprawności.
Myślę, że główną przyczyną przesilenia, osłabienia, początku jakiejś infekcji górnych dróg oddechowych było bieganie wtorkowego testu bez czapki i jednak za lekko byłem ubrany. To nałożyło się na mocne trenowanie, trochę więcej emocji na początku tygodnia, które czasem eksploatują nadmiernie zasoby/siły.
Dwa dni wolnego, witamina c, d3, magnez, potas, sól, miód, mięta, skrzyp, pokrzywa, czekolada, dużo jedzenia (raczej jako efekt psychologiczny, niż faktyczna potrzeba) i ibuprom zatoki (2x na noc).
Już w czwartek miałem ochotę pobiegać, ale po co? Czemu miało by służyć te np. 10 km wybiegania? Zastąpiłem to ćwiczeniami na staw skokowy i biodra (przed telewizorem, oglądałem Maraton Tokio).
Pobiegałem w piątek, by sprawdzić jak zareaguję, i by trochę przygotować organizm na sobotę.
Piątek – 11.03.2022 r
Rozbieganie. Las.
8,08 km/47:04/5:49/155/1,11/12,4/253
121/140
70/80%
1,6/3,2
Tętno odpoczynku: 97/31; pułap - 53.
Czułem, że organizm osłabiony, odzwyczajony od ruchu (po dwóch dniach bez biegania!).
Po wszystkim spore obawy jak poradzę sobie z 27 km w sobotę. Czy organizm jest już dostatecznie odbudowany.
Sobota – 12.03.2022 r.
Długie wybieganie. Asfalt.
28,0 km/2:36:55/5:36/161/1,11/10,9/255
Tętno
137/161 (końcówka pod górę, przyspieszyłem, stąd tętno 161)
79/93%
2,9/4,9 strefy.
Bardzo byłem/jestem zadowolony. Dobrze to zrealizowałem!
Można zauważyć pewną dysproporcję między planem: LONG 27km (10km 5:10, 10km 5:05, 7km 5:00), a realizacją. Biegałem to o wiele wolniej. Biegałem jednak najszybciej jak mogłem, jak powinienem.
Czasy, które zawarłem w planie, są czasami z projektu Rio
https://parawruch.pl/blog/projekt-rio/ (wspominałem już o tym), który pod okiem Yacoola realizował Karol. Ja realizuję te same jednostki, ale obciążenia, intensywności dostosowuję do siebie i do tras, na których to realizuję.
Oceniam, że trasa mojego sobotniego długiego wybiegania jest trudniejsza o ok. 10-20% od trasy w Gdańsku. W tą sobotę miłem za to, błękitne niebo, słońce i temperatura była prawie w sam raz. Wodę musiałem pić zimną, co nie wpływa dobrze na żołądek, ale nie było zimno. Niestety było też dużo przeciwnego lekkiego, ale mocno odczuwalnego wiatru. Taki odczuwalny, przeciwny wiatr może też być na maratonie w Gdańsku, na długich prostych.
Dużym plusem sobotniego długiego wybiegania jest to że się dobyło. Największą korzyścią, było utrzymanie wkładanego wysiłku (tempa odczuwalnego) do końca, z przyspieszeniem na ostatnim kilometrze, pod górę, gdzie nachylenie sukcesywnie wzrasta. Psychicznie duży sukces, nie odpuściłem/przyspieszyłem/zwiększyłem wysiłek na końcówce.
Tydzień udało się uratować. Główna jednostka treningowa zrealizowana. Tempo nie jest oszałamiające, nie zadowala, ale to był mój maks na ten dzień. Najważniejsze, powtórzę, że nie odpuściem!
W całym cyklu przygotowań, ten tydzień był w jakimś sensie, kulminacyjny, przełomowy, trudny, wyjątkowy. Nie wiem jak to określić. Coś się zadziało i to coś zostało przezwyciężone.
Inne punkty przygotowań wyglądają następująco
Żele (własnego pomysłu) i czas ich pobierania (mniej więcej zgodnie z tym co w planie) działają. Przygotowanie wydolnościowe jest ok. Technika jest moim wielkim sprzymierzeńcem. Waga spada wolniej i trudniej niż się spodziewałem. Kolejne tygodnie pokażą, czy uda się tu coś jeszcze spalić.
Problemem jest przygotowanie nóg do biegania. To jest obecnie najsłabszy punkt. Organizm nie jest przygotowany by biegać techniką, którą chcę biegać. I być może, coś robię nie tak. Prawa stopa, pięta i przyczep Achillesa dają o sobie znać. W sobotę dały mocno.
To przez obolałe stopy/nogi, szczególnie prawej (brak rozluźnienia, spięcie) przede wszystkim nie mogę na zmęczeniu przyspieszyć tak jak bym chciał. Nie mogę rozwijać prędkości jakie bym chciał. I jest to problem przede wszystkim techniczny.
Swoisty paradoks, technika jest moją mocną stroną, a jednocześnie na tyle słabą, że nie pozwala szybciej biegać, odzywają się stawy i ścięgna.
Na szczęście wszystko szybko wraca do normy. Po dniu od biegu zostało może 10% dolegliwości, w prawej stopie, pośladkowych, i w paśmie lewej.
Najważniejsze, że są duże chęci do biegania i realizacji czekających mnie jednostek, w tym do realizacji kolejnych długich wybiegań, które były zawsze moim najsłabszym punktem.
Zestawienie tygodnia 10/14
Waga: 77,8 kg. Wzrosła, ale się tym nie przejmuję. Myślę, że 76 z przodu, jest realne.
Aktywności: 8
Całkowity dystans: 53,47 km (na 7 dni: 7,64 km)
Średni dystans: 6,68 km
Maksymalny przebieg: 28,00 km
Całkowity czas aktywności: 5:02:28
Średnie tempo: 5:39 /km
Średnie tętno: 131 bpm
Maksymalne tętno: 165 bpm
Średni rytm biegu: 157 spm
Odchylenie pionowe: 11,4 cm
Czas kontaktu z podłożem: 254 ms
Średnia długość kroku: 1,13 m
Teraz oczekuję/spodziewam się progresiku.