Aniad1312 Wciąż fun przed records
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
22 grudnia 2021
Nie żebym lubiła się powtarzać, ale...
Ech, nie chciało się wstać.
No ale niechcenie tym razem nie zwyciężyło.
Pobiegłam wiaduktem, miałam zawrócić, ale wpadł mi do głowy pomysł, żeby pobiec nad zalew. Co prawda było jeszcze trochę ciemno, ale w oddali słońce wschodziło. Widok piękny, do tego cisza i spokój, a i obecność patrolu policyjnego dodawała poczucia bezpieczeństwa
10km po 5:26.
Dziś wpadły 24 tys. ogólnego licznika biegowego.
Nie żebym lubiła się powtarzać, ale...
Ech, nie chciało się wstać.
No ale niechcenie tym razem nie zwyciężyło.
Pobiegłam wiaduktem, miałam zawrócić, ale wpadł mi do głowy pomysł, żeby pobiec nad zalew. Co prawda było jeszcze trochę ciemno, ale w oddali słońce wschodziło. Widok piękny, do tego cisza i spokój, a i obecność patrolu policyjnego dodawała poczucia bezpieczeństwa
10km po 5:26.
Dziś wpadły 24 tys. ogólnego licznika biegowego.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
25 grudnia 2021
Wczoraj biegałam, ale najpierw po kuchni, a potem między kuchnią a pokojem. Goście najedzeni, zadowoleni, ja tez najedzona, ale na szczęście z umiarkowaniem. Zadowolona też
Rodzinne wigilijne świętowanie urodzin wsparte zostało sernikiem snickers, o-matko-jakiż-on-pyszny na dodatek w wersji bezcukrowej i bezglutenowej. Jutro świętowania część 2, lucky me
Dziś w końcu się wyspałam.
Trochę obawiałam się temperatury ze względu na bieganie, no ale jutrzejsza to już w ogóle kładzie na łopatki
Na początku mroźne powietrze letko przytykało, ale tylko przez pierwsze 500m. Nie wiedziałam do końca ile dzisiaj nabiegam, zakładałam minimum dyszkę gdyby było mroźno-trudno.
Mróz szczypał w policzki, ale biegło się zaskakująco dobrze. Na luzie, bez napinki na tempo. Stawka biegowa wzrosła do 13km. Na wysokości 9-10tego pojawiła się myśl o 20km, ale stwierdziłam, że jeśli miałabym przebiec jeszcze raz tyle samo ile już miałam na liczniku, to raczej nie czułabym się na siłach.
Hm, dobijając do 13km uznałam, że pogoda jest tak piękna, że żal wracać do domu. I tym sposobem, zachwycając się słońcem i śniegiem, skończyłam na 20km po 5:52.
Wczoraj biegałam, ale najpierw po kuchni, a potem między kuchnią a pokojem. Goście najedzeni, zadowoleni, ja tez najedzona, ale na szczęście z umiarkowaniem. Zadowolona też
Rodzinne wigilijne świętowanie urodzin wsparte zostało sernikiem snickers, o-matko-jakiż-on-pyszny na dodatek w wersji bezcukrowej i bezglutenowej. Jutro świętowania część 2, lucky me
Dziś w końcu się wyspałam.
Trochę obawiałam się temperatury ze względu na bieganie, no ale jutrzejsza to już w ogóle kładzie na łopatki
Na początku mroźne powietrze letko przytykało, ale tylko przez pierwsze 500m. Nie wiedziałam do końca ile dzisiaj nabiegam, zakładałam minimum dyszkę gdyby było mroźno-trudno.
Mróz szczypał w policzki, ale biegło się zaskakująco dobrze. Na luzie, bez napinki na tempo. Stawka biegowa wzrosła do 13km. Na wysokości 9-10tego pojawiła się myśl o 20km, ale stwierdziłam, że jeśli miałabym przebiec jeszcze raz tyle samo ile już miałam na liczniku, to raczej nie czułabym się na siłach.
Hm, dobijając do 13km uznałam, że pogoda jest tak piękna, że żal wracać do domu. I tym sposobem, zachwycając się słońcem i śniegiem, skończyłam na 20km po 5:52.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
26 grudnia 2021
Pięknie jest - mroźno, biało, urokliwie.
Początkowo miała być dyszka, ale stwierdziłam, że skoro biegnie mi się bardziej energicznie, to dodatkowe 2km mogą wpaść, bo zdążę z przygotowaniem obiadu. A że właśnie dostałam info, że goście dotrą ciut później, to już w ogóle no worries.
Tym sposobem 12km po 5:27, od 5 do 10km tempo oscylowało wokół 5:19-5:21 (tylko 6ty 5:23, niewielka różnica).
Mała rzecz, a cieszy - takie stałe, swobodne tempo, niewymuszone patrzeniem na zegarek.
Oprócz mnie jeszcze dwóch biegaczy.
Kiedy wracałam, pomyślałam sobie - co jest większym hardcorem? Bieganie przy -13 st. czy chodzenie w takiej temperaturze bez czapki (jak jedna z osób, które mijałam)?
Pięknie jest - mroźno, biało, urokliwie.
Początkowo miała być dyszka, ale stwierdziłam, że skoro biegnie mi się bardziej energicznie, to dodatkowe 2km mogą wpaść, bo zdążę z przygotowaniem obiadu. A że właśnie dostałam info, że goście dotrą ciut później, to już w ogóle no worries.
Tym sposobem 12km po 5:27, od 5 do 10km tempo oscylowało wokół 5:19-5:21 (tylko 6ty 5:23, niewielka różnica).
Mała rzecz, a cieszy - takie stałe, swobodne tempo, niewymuszone patrzeniem na zegarek.
Oprócz mnie jeszcze dwóch biegaczy.
Kiedy wracałam, pomyślałam sobie - co jest większym hardcorem? Bieganie przy -13 st. czy chodzenie w takiej temperaturze bez czapki (jak jedna z osób, które mijałam)?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
27 grudnia 2021
Plan był na poranne bieganie.
Wracając rano z Mszy, z każdym metrem przyspieszałam, z obawy, że nos mi odpadnie.
Zmieniłam plany, ok 14 miało być połowę stopni mniej, czyli więcej
O 13 telefon pokazywał -8st., więc wytelepałam się z domu. Łomatkorudo, jak ciepło!!! Palce w rękawiczkach czułam!
Pogoda cudna, słońce piękne, śnieg też.
Podreptałam po parku, poleciałam nad zalew, kilka okrążeń po lasku, potem kombinacje około-zalewowe i zrobiło się 12km po 5:31.
Do domu jeszcze 3km po 5:50, bo już nie miałam siły ani chęci na coś szybszego.
Plan był na poranne bieganie.
Wracając rano z Mszy, z każdym metrem przyspieszałam, z obawy, że nos mi odpadnie.
Zmieniłam plany, ok 14 miało być połowę stopni mniej, czyli więcej
O 13 telefon pokazywał -8st., więc wytelepałam się z domu. Łomatkorudo, jak ciepło!!! Palce w rękawiczkach czułam!
Pogoda cudna, słońce piękne, śnieg też.
Podreptałam po parku, poleciałam nad zalew, kilka okrążeń po lasku, potem kombinacje około-zalewowe i zrobiło się 12km po 5:31.
Do domu jeszcze 3km po 5:50, bo już nie miałam siły ani chęci na coś szybszego.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
28 grudnia 2021
Ten wczorajszy końcowy brak chęci i sił na coś szybszego przedłużył sobie czas panowania na dzisiaj.
Noga nie podawała, ale biorąc pod uwagę, że kilometraż i częstotliwość ostatnich dni znacznie odbiegają od mojego standardowego dreptania - niech mu będzie
Najpierw trochę po parku, potem małe kółko po lasku i dalej już wzdłuż zalewu. Wyszło 8km po 6:01.
Coby trochę nogi rozruszać padła decyzja o 300-metrówkach, sztuk 4. Tempowo szału nie było, 4:20. Ostatnie 3x350 zrobiłam po 4:06, niecałe 9 dni temu, no ale wtedy byłam mniej zmęczona.
Poza tym wiało paskudnie, akurat w twarz, a jeszcze gorzej, że w zatoki.
Powrót 2.6km po 6:10.
Za to sernik wszedł mi po bieganiu tak szybko, że aż żal
Ten wczorajszy końcowy brak chęci i sił na coś szybszego przedłużył sobie czas panowania na dzisiaj.
Noga nie podawała, ale biorąc pod uwagę, że kilometraż i częstotliwość ostatnich dni znacznie odbiegają od mojego standardowego dreptania - niech mu będzie
Najpierw trochę po parku, potem małe kółko po lasku i dalej już wzdłuż zalewu. Wyszło 8km po 6:01.
Coby trochę nogi rozruszać padła decyzja o 300-metrówkach, sztuk 4. Tempowo szału nie było, 4:20. Ostatnie 3x350 zrobiłam po 4:06, niecałe 9 dni temu, no ale wtedy byłam mniej zmęczona.
Poza tym wiało paskudnie, akurat w twarz, a jeszcze gorzej, że w zatoki.
Powrót 2.6km po 6:10.
Za to sernik wszedł mi po bieganiu tak szybko, że aż żal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
29 grudnia 2021
Przypomniało mi się ostatnio, że miałam zrobić badania kontrolne. Całe szczęście, że przypomniało teraz, a nie w styczniu Tak więc podreptałam posłusznie na kłucie, wyniki są ok, HB niemal 14 po Fe-ładowaniu. Łomatkorudo, tak dobrze to dawno nie było.
Kiedy wracałam, z lekka się zachwiałam na oblodzonym chodniku, ale obyło się bez upadku. Niemniej zachwiało to moim przekonaniem co do wyjścia na bieganie i trochę się zastanawiałam, czy to będzie mądry wybór. Z drugiej strony miałam przekonanie, że strachać się niepotrzebnie i na zapas nie jest dobrze, więc ubrałam się i poszłam. Było całkiem znośnie, chodniki na moje ścieżce biegowej były w 98proc oczyszczone, nad zalewem też przynajmniej po mojej stronie...
Miałam w planach dyszkę, odpoczynkową. Niestety, na ścieżce prowadzone były jakieś roboty, więc po 3km nawrotka, trochę się pokręciłam wte i wewte i po 6km (5:30) włączyłam stop, odsapnęłam chwilę i zaczęłam przebieżki.
5x300m, zaczynałam od 4:20, skończyłam na śr 4:06.
W przerwach trucht.
Powrót wolno, 3km po 6:00, nie chciało mi się szybciej, te trzysetki mnie zmęczyły.
Łącznie dwunastka.
Przypomniało mi się ostatnio, że miałam zrobić badania kontrolne. Całe szczęście, że przypomniało teraz, a nie w styczniu Tak więc podreptałam posłusznie na kłucie, wyniki są ok, HB niemal 14 po Fe-ładowaniu. Łomatkorudo, tak dobrze to dawno nie było.
Kiedy wracałam, z lekka się zachwiałam na oblodzonym chodniku, ale obyło się bez upadku. Niemniej zachwiało to moim przekonaniem co do wyjścia na bieganie i trochę się zastanawiałam, czy to będzie mądry wybór. Z drugiej strony miałam przekonanie, że strachać się niepotrzebnie i na zapas nie jest dobrze, więc ubrałam się i poszłam. Było całkiem znośnie, chodniki na moje ścieżce biegowej były w 98proc oczyszczone, nad zalewem też przynajmniej po mojej stronie...
Miałam w planach dyszkę, odpoczynkową. Niestety, na ścieżce prowadzone były jakieś roboty, więc po 3km nawrotka, trochę się pokręciłam wte i wewte i po 6km (5:30) włączyłam stop, odsapnęłam chwilę i zaczęłam przebieżki.
5x300m, zaczynałam od 4:20, skończyłam na śr 4:06.
W przerwach trucht.
Powrót wolno, 3km po 6:00, nie chciało mi się szybciej, te trzysetki mnie zmęczyły.
Łącznie dwunastka.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
30 grudnia 2021
18km po 5:58.
Początkowe kilometry wolno. Na dworze cieplej niż wczoraj, ale jednocześnie większe niebezpieczeństwo zaliczenia upadku. No więc się nie spieszyłam. Od 6km tempo między 5:47 a 6:00.
Dziś biegałam drugą stroną nad-zalewową, aż do znudzenia, jakoś nie miałam ochoty biegać wokół jeziorka.
Początkowo myślałam, że owa-druga-strona będzie zawalona topniejącym lodem, tak wyglądała, ale okazało się, że było dość czysto. Trochę jak w życiu - często wydaje mi się, że coś jest jest trudne, ale dopiero kiedy wejdę w daną sytuację widzę, że to były strachy-na-lachy i wszystko dobrze się układa.
Myślałam, że uda mi się w tym roku nabiegać 2tys km, ale przestój chorobowy wywołał przestój kilometrażowy...
Kiedy 25.12 wrzucałam dane na run-loga zauważyłam, że brakuje mi 70km. "Hmm...", pomyślała Anna. Jakby to podzielić na 5 dni, wyjdzie po 14km. Powinnam dać radę.
Na drugi dzień przypomniałam sobie, że do końca roku jest 6 dni. Bajka!
Oczywiście mogłam odpuścić, cyferki same w sobie nic nie znaczą. Ale ze względów osobistych było mi to potrzebne, taka przyspieszona realizacja nieodległego celu.
O dziwo, kondycyjnie nie było źle przez te dni, z wyjątkiem wtorku, kiedy zmęczenie kilometrażem było odczuwalne.
Bóg dał i nogi pozwoliły - dziś przebiegłam brakujące 18km, tym samym na 2021-liczniku pojawiło się 2000.45km.
18km po 5:58.
Początkowe kilometry wolno. Na dworze cieplej niż wczoraj, ale jednocześnie większe niebezpieczeństwo zaliczenia upadku. No więc się nie spieszyłam. Od 6km tempo między 5:47 a 6:00.
Dziś biegałam drugą stroną nad-zalewową, aż do znudzenia, jakoś nie miałam ochoty biegać wokół jeziorka.
Początkowo myślałam, że owa-druga-strona będzie zawalona topniejącym lodem, tak wyglądała, ale okazało się, że było dość czysto. Trochę jak w życiu - często wydaje mi się, że coś jest jest trudne, ale dopiero kiedy wejdę w daną sytuację widzę, że to były strachy-na-lachy i wszystko dobrze się układa.
Myślałam, że uda mi się w tym roku nabiegać 2tys km, ale przestój chorobowy wywołał przestój kilometrażowy...
Kiedy 25.12 wrzucałam dane na run-loga zauważyłam, że brakuje mi 70km. "Hmm...", pomyślała Anna. Jakby to podzielić na 5 dni, wyjdzie po 14km. Powinnam dać radę.
Na drugi dzień przypomniałam sobie, że do końca roku jest 6 dni. Bajka!
Oczywiście mogłam odpuścić, cyferki same w sobie nic nie znaczą. Ale ze względów osobistych było mi to potrzebne, taka przyspieszona realizacja nieodległego celu.
O dziwo, kondycyjnie nie było źle przez te dni, z wyjątkiem wtorku, kiedy zmęczenie kilometrażem było odczuwalne.
Bóg dał i nogi pozwoliły - dziś przebiegłam brakujące 18km, tym samym na 2021-liczniku pojawiło się 2000.45km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
31 grudnia 2021
Podsumowanie
Grudzień - 230km
Rok - 2tys.
Regularnie biegałam, już nie tak bardzo przywiązana do porannego czasu.
Wynik na dyszkę z września (49:13) zbliżony do życiówki z 2013 (49:01), choć nie trenowałam jakoś specjalnie, żeby coś szczególnego nabiegać. Mała rzecz, a cieszy.
Cel na 2022 - regularnie biegać.
Czego i Państwu życzę.
ps. Te żółte emotikony jakieś takie upiorne są...
Podsumowanie
Grudzień - 230km
Rok - 2tys.
Regularnie biegałam, już nie tak bardzo przywiązana do porannego czasu.
Wynik na dyszkę z września (49:13) zbliżony do życiówki z 2013 (49:01), choć nie trenowałam jakoś specjalnie, żeby coś szczególnego nabiegać. Mała rzecz, a cieszy.
Cel na 2022 - regularnie biegać.
Czego i Państwu życzę.
ps. Te żółte emotikony jakieś takie upiorne są...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
2 stycznia 2022
Wczoraj nie miałam chęci na bieganie, po 3.5h snu organizm nic by nie zyskał. Niestety, późne pójście spać od wielu lat nie przekłada się u mnie na wydłużony sen, ech...
Dzisiaj standardowo niedzielne kilkunastokilometrowe wybieganie.
Najpierw 1.5km w niewiadomym tempie, bo gps nie chciał dać się złapać.
Później 11km po 5:57, chwila przerwy i decyzja o 4x150m, która chwile po jej podjęciu została zmieniona na decyzję o podbiegach - akurat miejsce zapewniało jedno lub drugie. Na ścieżce do stupięćdziesiątek za dużo ludzi się kręciło, żeby swobodnie biegać.
Tak więc poleciałam 5x130m, śr. 4:21, w przerwie trucht.
Powrót 2.7km po 5:50.
Łącznie dzisiaj 16.5km.
Wczoraj nie miałam chęci na bieganie, po 3.5h snu organizm nic by nie zyskał. Niestety, późne pójście spać od wielu lat nie przekłada się u mnie na wydłużony sen, ech...
Dzisiaj standardowo niedzielne kilkunastokilometrowe wybieganie.
Najpierw 1.5km w niewiadomym tempie, bo gps nie chciał dać się złapać.
Później 11km po 5:57, chwila przerwy i decyzja o 4x150m, która chwile po jej podjęciu została zmieniona na decyzję o podbiegach - akurat miejsce zapewniało jedno lub drugie. Na ścieżce do stupięćdziesiątek za dużo ludzi się kręciło, żeby swobodnie biegać.
Tak więc poleciałam 5x130m, śr. 4:21, w przerwie trucht.
Powrót 2.7km po 5:50.
Łącznie dzisiaj 16.5km.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
5 stycznia 2022
Przede wszystkim potrzebowałam się dziś wyspać.
Tak się stało.
Potrzebowałam też pobiegać.
Również się stało.
Jeszcze kilka innych rzeczy też jest mi potrzebnych... a dzień dopiero się zaczyna...
Początkowe kilometry ok 5:30-5:35. Czwarty już po 5:28 - ku mojemu zdziwieniu, bo byłam przekonana, że to tylko chwilowe przyspieszenie i pewnie za chwilę nogi same zwolnią. No ale okazało się, że moja kolejna (niezwerbalizowana) potrzeba, tzn. szybsze bieganie, spełniła się. 5ty i 6ty po 5:20, pomyślałam, że fajnie byłoby utrzymać to tempo przez kolejne 3 kilometry. Poszło nawet lepiej - 5:11/5:15/5:08. Ostatni po 5:23 i takie samo jest średnie z całości.
Przede wszystkim potrzebowałam się dziś wyspać.
Tak się stało.
Potrzebowałam też pobiegać.
Również się stało.
Jeszcze kilka innych rzeczy też jest mi potrzebnych... a dzień dopiero się zaczyna...
Początkowe kilometry ok 5:30-5:35. Czwarty już po 5:28 - ku mojemu zdziwieniu, bo byłam przekonana, że to tylko chwilowe przyspieszenie i pewnie za chwilę nogi same zwolnią. No ale okazało się, że moja kolejna (niezwerbalizowana) potrzeba, tzn. szybsze bieganie, spełniła się. 5ty i 6ty po 5:20, pomyślałam, że fajnie byłoby utrzymać to tempo przez kolejne 3 kilometry. Poszło nawet lepiej - 5:11/5:15/5:08. Ostatni po 5:23 i takie samo jest średnie z całości.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 stycznia 2022
Nie ma o czym pisać dzisiaj.
Dziwny początek, po 200m tempo odczuciowo na 5:45, a zegarek pokazywał 7:10
Szybka dyszka, bez przystanków. Wietrznie, więc głównie po parku i lasku, nad zalewem tylko niecałe dwa kilometry.
Całość 10.3km po 5:33, ostatnie dwa po 5:16.
Nie ma o czym pisać dzisiaj.
Dziwny początek, po 200m tempo odczuciowo na 5:45, a zegarek pokazywał 7:10
Szybka dyszka, bez przystanków. Wietrznie, więc głównie po parku i lasku, nad zalewem tylko niecałe dwa kilometry.
Całość 10.3km po 5:33, ostatnie dwa po 5:16.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
8 stycznia 2022
Obudził mnie dźwięk odgarniania śniegu. Ulala, pomyślała Anna patrząc przez okno, toż to moje ulubione warunki biegowe
13.12km po 6:03.
Pierwotny plan zakładał zalew, ale kiedy pomyślałam, że to znowu będzie zalew, zmieniłam zdanie.
Poleciałam przez wiadukt, potem w stronę dawnych ścieżek biegowych, zrobiłam nawrotkę i dopiero wtedy pobiegłam na ulubione kąty biegowe.
Do 7km tempo utrzymywało się w okolicach 5:58, potem zwolniłam, nie chciało mi się walczyć o prędkość. Tym bardziej, że środa i czwartek wpadły dość szybkie.
Obudził mnie dźwięk odgarniania śniegu. Ulala, pomyślała Anna patrząc przez okno, toż to moje ulubione warunki biegowe
13.12km po 6:03.
Pierwotny plan zakładał zalew, ale kiedy pomyślałam, że to znowu będzie zalew, zmieniłam zdanie.
Poleciałam przez wiadukt, potem w stronę dawnych ścieżek biegowych, zrobiłam nawrotkę i dopiero wtedy pobiegłam na ulubione kąty biegowe.
Do 7km tempo utrzymywało się w okolicach 5:58, potem zwolniłam, nie chciało mi się walczyć o prędkość. Tym bardziej, że środa i czwartek wpadły dość szybkie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
9 stycznia 2022
Piękna pogoda dzisiaj. Słońce, śnieg. Miód malina.
Wychodząc z domu zastanawiałam się, ile będzie mi się chciało dzisiaj przebiec. Wczoraj trzynastka, dzisiaj może też w tych okolicach? Albo jednak 15 w ramach niedzielnego wybiegania?
Pobiegłam, zrobiłam kółko po parku i stwierdziłam, że odbiję kawałek wczorajszą trasą, zrobię nawrotkę i pobiegnę nad zalew. Ale w trakcie pomyślałam, że kiedy ostatnio szłam przez park przy mojej starej szkole (kl.1-3), przypomniało mi się, że dawno tam nie biegałam. No więc postanowiłam trochę pokręcić się po tamtych ścieżkach. Przy parku jest dość długi podbieg, zrobiłam jeden, kółko w parku - i tak trzy razy. Łącznie nabiegałam tam ok. 5-6km. Kiedy zegarek wybił ósmy, pobiegłam z powrotem, a gdy dotarłam do zalewu wybiło 10.3km.
No to stwierdziłam, że zrobię kółko i pobiegnę do domu. Albo zobaczę, może zmienię zdanie.
No i zmieniłam, biegło się tak przyjemnie, żal było wracać; choć ostatnie 3-4km lekkie już nie były, uczciwie przyznam
Łącznie 20km po 5:38.
Piękna pogoda dzisiaj. Słońce, śnieg. Miód malina.
Wychodząc z domu zastanawiałam się, ile będzie mi się chciało dzisiaj przebiec. Wczoraj trzynastka, dzisiaj może też w tych okolicach? Albo jednak 15 w ramach niedzielnego wybiegania?
Pobiegłam, zrobiłam kółko po parku i stwierdziłam, że odbiję kawałek wczorajszą trasą, zrobię nawrotkę i pobiegnę nad zalew. Ale w trakcie pomyślałam, że kiedy ostatnio szłam przez park przy mojej starej szkole (kl.1-3), przypomniało mi się, że dawno tam nie biegałam. No więc postanowiłam trochę pokręcić się po tamtych ścieżkach. Przy parku jest dość długi podbieg, zrobiłam jeden, kółko w parku - i tak trzy razy. Łącznie nabiegałam tam ok. 5-6km. Kiedy zegarek wybił ósmy, pobiegłam z powrotem, a gdy dotarłam do zalewu wybiło 10.3km.
No to stwierdziłam, że zrobię kółko i pobiegnę do domu. Albo zobaczę, może zmienię zdanie.
No i zmieniłam, biegło się tak przyjemnie, żal było wracać; choć ostatnie 3-4km lekkie już nie były, uczciwie przyznam
Łącznie 20km po 5:38.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
12 stycznia 2022
Chciałam biegać wczoraj, ale nie czułam się dobrze. Zostałam w domu i dość wcześnie położyłam się spać. Plan był taki, że jeśli organizm się wyśpi i sam obudzi o odpowiedniej porze (w zdrowiu) to biegam, a jeśli nie - widać muszę się zresetować; tym bardziej, że snu ostatnio za wiele nie miałam.
Obudził.
GPS nie chciał załapać, a mnie nie chciało się czekać, więc pierwsze kroki bez pomiaru tempa. Załapał po ok 400m - dobrze znać dystans stałych tras
Pierwszy pełny kilometr wpadł dość szybko jak na te temperatury, po 5:21, a było niby -9 stopni. Kolejne dwa wolniej 5:38 i 5:40, potem przyspieszenie do 5:11. Kolejne 5:26/5:21/5:20/5:18/5:14 i 5:16. Ostatnie 400m po 5:10.
Całkiem dobrze się biegło, miałam siły na więcej.
Po 6km zrobiło się jakoś ciemniej, mam nadzieję, że nie z powodu tego, co z kominów się wydobywało
Chciałam biegać wczoraj, ale nie czułam się dobrze. Zostałam w domu i dość wcześnie położyłam się spać. Plan był taki, że jeśli organizm się wyśpi i sam obudzi o odpowiedniej porze (w zdrowiu) to biegam, a jeśli nie - widać muszę się zresetować; tym bardziej, że snu ostatnio za wiele nie miałam.
Obudził.
GPS nie chciał załapać, a mnie nie chciało się czekać, więc pierwsze kroki bez pomiaru tempa. Załapał po ok 400m - dobrze znać dystans stałych tras
Pierwszy pełny kilometr wpadł dość szybko jak na te temperatury, po 5:21, a było niby -9 stopni. Kolejne dwa wolniej 5:38 i 5:40, potem przyspieszenie do 5:11. Kolejne 5:26/5:21/5:20/5:18/5:14 i 5:16. Ostatnie 400m po 5:10.
Całkiem dobrze się biegło, miałam siły na więcej.
Po 6km zrobiło się jakoś ciemniej, mam nadzieję, że nie z powodu tego, co z kominów się wydobywało