CEL? FUN! Przemo i jego droga.
Moderator: infernal
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6x666m (3:15/km) p. 90sek
Na dziś bardzo ciężka sztuka. Chyba tylko ambicjonalnie udało się domknąć.
Generalnie samopoczucie przed biegiem takie jak przed 3x2km w 3:35 czyli lipne.
Ciężka noc. Dosyć płytki sen, dodatkowo ok 4 nad ranem zaczęła się burza i ulewa. Ciekawie.
Na rozgrzewce już tętno pod 160, ale noga dosyć luźna.
Abc ok 20min dosyć dynamicznie, bo zimno.
Jako, że ja ciepło lubny jestem to wrzuciłem sobie na nogi legginsy 3/4 żeby się dobrze dogrzać.
Kolce, trzy przebieżki nawet swobodnie.
Zakładane międzyczasy:
200 - 39s
333 - 1:05
400 - 1:18
600 - 1:57
1. 2:10,6 hr 172/184
Standardowo pierwsze na przepalenie, ale już ciężko szło. Noga jakby bez mocy, szybko się męczyła. Odcinki mniej więcej w punkt.
2. 2:10,3 178/189
Jeszcze w miarę, międzyczasy ciut szybciej ale pod koniec zaczęło podlewać nogi kwasem.
3. 2:10.8 178/189
Zaczynają się ciężary. Noga coraz szybciej ciężka, nie chce podawać. Robi się drętwa. Oddechowo o dziwo też ciężko, tylko nie wiem czy dlatego, że nogi odcina czy po prostu jest kiepska dyspozycja dnia. Lekka podpórka na kolanach
4. 2:11,6 179/191
Powolny zjazd. Przestaje kontrolować międzyczasy, bo zwyczajnie wybija mnie to rytmu. Bardziej koncentruje się na biegu, bo mniej więcej wyczuwam już tempo. Po pierwszej pętli to idzie z wątroby. Trzeba się podeprzeć bo ciężko.
5. 2:12,5 180/189
Duże zwątpienie. Bardzo słabo wygląda całe powtórzenie. Po 400m jest chyba 1:20. Szybciutko nogi zostały w tyle. Mleczan i jakby brak mocy. Szkoda przerywać. Ale pojawia się myśl, żeby skończyć po pięciu.
6. 2:10,6 180/191
Ale z drugiej strony zostało ostatnie. Więc najwyżej zdechnę. I było blisko. Po pierwszej pętli czułem, że jest wolno i zacząłem zwalniać, żeby skończyć bo będzie za duży zjazd na międzyczasie. Ale koło weszło w 1:06 więc cisnę. 400m co prawda w 1:20 ale zostało 250m.
I w sumie nie wiem skąd wziąłem moc żeby finiszować. Się człowiek na oglądał hassan czy młodą mu z usa
Wydłużyłem krok i zamknąłem.
Ale z dobre 4min do siebie dochodziłem.
Ciężko. Fakt faktem mój organizm musi wrócić do trybu z przed urlopu.
Swoje też pewnie robi powrót do sprawdzonej diety, gdzie jednak nie ma miejsca na puste kalorie w postaci alkoholu czy słodyczy. Więc pojawił się zwyczajny zjazd energetyczny.
Jak na formę dnia to jestem zadowolony z wykonu. Szczególnie z ostatniej sztuki, gdzie na prawdę dałem z siebie wszystko.
Sam się czasem zastanawiam, skąd się biorą u mnie chęci na takie coś.
Na dzisiaj to był mój maks. Odzywają się też lekkie boleści. A tu przywodziciel pociągnie, a tu łydka zakłuje. Normalna rzecz. Jeszcze z tydzień, dwa i znowu sie zaadoptuje.
Na dziś bardzo ciężka sztuka. Chyba tylko ambicjonalnie udało się domknąć.
Generalnie samopoczucie przed biegiem takie jak przed 3x2km w 3:35 czyli lipne.
Ciężka noc. Dosyć płytki sen, dodatkowo ok 4 nad ranem zaczęła się burza i ulewa. Ciekawie.
Na rozgrzewce już tętno pod 160, ale noga dosyć luźna.
Abc ok 20min dosyć dynamicznie, bo zimno.
Jako, że ja ciepło lubny jestem to wrzuciłem sobie na nogi legginsy 3/4 żeby się dobrze dogrzać.
Kolce, trzy przebieżki nawet swobodnie.
Zakładane międzyczasy:
200 - 39s
333 - 1:05
400 - 1:18
600 - 1:57
1. 2:10,6 hr 172/184
Standardowo pierwsze na przepalenie, ale już ciężko szło. Noga jakby bez mocy, szybko się męczyła. Odcinki mniej więcej w punkt.
2. 2:10,3 178/189
Jeszcze w miarę, międzyczasy ciut szybciej ale pod koniec zaczęło podlewać nogi kwasem.
3. 2:10.8 178/189
Zaczynają się ciężary. Noga coraz szybciej ciężka, nie chce podawać. Robi się drętwa. Oddechowo o dziwo też ciężko, tylko nie wiem czy dlatego, że nogi odcina czy po prostu jest kiepska dyspozycja dnia. Lekka podpórka na kolanach
4. 2:11,6 179/191
Powolny zjazd. Przestaje kontrolować międzyczasy, bo zwyczajnie wybija mnie to rytmu. Bardziej koncentruje się na biegu, bo mniej więcej wyczuwam już tempo. Po pierwszej pętli to idzie z wątroby. Trzeba się podeprzeć bo ciężko.
5. 2:12,5 180/189
Duże zwątpienie. Bardzo słabo wygląda całe powtórzenie. Po 400m jest chyba 1:20. Szybciutko nogi zostały w tyle. Mleczan i jakby brak mocy. Szkoda przerywać. Ale pojawia się myśl, żeby skończyć po pięciu.
6. 2:10,6 180/191
Ale z drugiej strony zostało ostatnie. Więc najwyżej zdechnę. I było blisko. Po pierwszej pętli czułem, że jest wolno i zacząłem zwalniać, żeby skończyć bo będzie za duży zjazd na międzyczasie. Ale koło weszło w 1:06 więc cisnę. 400m co prawda w 1:20 ale zostało 250m.
I w sumie nie wiem skąd wziąłem moc żeby finiszować. Się człowiek na oglądał hassan czy młodą mu z usa
Wydłużyłem krok i zamknąłem.
Ale z dobre 4min do siebie dochodziłem.
Ciężko. Fakt faktem mój organizm musi wrócić do trybu z przed urlopu.
Swoje też pewnie robi powrót do sprawdzonej diety, gdzie jednak nie ma miejsca na puste kalorie w postaci alkoholu czy słodyczy. Więc pojawił się zwyczajny zjazd energetyczny.
Jak na formę dnia to jestem zadowolony z wykonu. Szczególnie z ostatniej sztuki, gdzie na prawdę dałem z siebie wszystko.
Sam się czasem zastanawiam, skąd się biorą u mnie chęci na takie coś.
Na dzisiaj to był mój maks. Odzywają się też lekkie boleści. A tu przywodziciel pociągnie, a tu łydka zakłuje. Normalna rzecz. Jeszcze z tydzień, dwa i znowu sie zaadoptuje.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
3x30 + 3x50 + 2x150 p. 3'
Pies jebał taką pogodę. W Łodzi od wczoraj pada lub leje.
Przerwa pomiędzy 30 i 50 została skrócona do 2' ponieważ:
1. Dobrze się czułem,
2. Nie chciałem tracić temperatury
Ogólnie zjechałem na bieżnie to na pierwszym torze miejscami stała woda. No nic.
2km rozgrzewki, abc z małymi przerwami pomiędzy seriami.
150m: 21.47, 22.19
30 i 50m całkiem przyjemnie. Czułem luz w nodze, zero zmęczenia.
150m chciałem już popracować mocniej, ale niestety warunki były jakie były. Spodenki przyklejające się do legginsów. Ciężka deszczówka.
Pierwszy czas bardzo fajny jak na warunki. Drugi ciut gorzej, ale mie ma co psioczyć.
Jak na pogodę fajnie weszło. Nogi powoli puszczają, zaczynam czuć swobodę.
Jako ciekawostkę powiem, że po odstawieniu alko, w tym tygodniu tętno spoczynkowe nie przekroczyło 45.
Powoli też trzeba będzie wracać z treningiem siłowym, bo może to być element, który znowu da coś ekstra. Tak samo jak mobilność bioder i zginaczy. Czas dołożyć coś poza bieganiem.
Pies jebał taką pogodę. W Łodzi od wczoraj pada lub leje.
Przerwa pomiędzy 30 i 50 została skrócona do 2' ponieważ:
1. Dobrze się czułem,
2. Nie chciałem tracić temperatury
Ogólnie zjechałem na bieżnie to na pierwszym torze miejscami stała woda. No nic.
2km rozgrzewki, abc z małymi przerwami pomiędzy seriami.
150m: 21.47, 22.19
30 i 50m całkiem przyjemnie. Czułem luz w nodze, zero zmęczenia.
150m chciałem już popracować mocniej, ale niestety warunki były jakie były. Spodenki przyklejające się do legginsów. Ciężka deszczówka.
Pierwszy czas bardzo fajny jak na warunki. Drugi ciut gorzej, ale mie ma co psioczyć.
Jak na pogodę fajnie weszło. Nogi powoli puszczają, zaczynam czuć swobodę.
Jako ciekawostkę powiem, że po odstawieniu alko, w tym tygodniu tętno spoczynkowe nie przekroczyło 45.
Powoli też trzeba będzie wracać z treningiem siłowym, bo może to być element, który znowu da coś ekstra. Tak samo jak mobilność bioder i zginaczy. Czas dołożyć coś poza bieganiem.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
5km w 3'40
fizjologia 1 (w sumie to już będzie ze 3) : 0 Ja
od 2,5km gdzieś zaczęła się rewolucja żołądkowa, zakończona po 4km. poszedłem do domu, zrobiłem co miałem zrobić i wróciłem na rozbieganie.
no nie był to mój dzień.
jako, że nie chciało mi się dzisiaj strasznie wychodzić z domu, to stwierdziłem iż pobiegam sobie wokół komina. łeb na karku, nie ma co.
2km rozbiegania, jakieś podstawowe abc i ruszamy.
bieganie po chodniku a bieganie po bieżni to w sumie dwie dyscypliny sportu. chociażby przez ukształtowanie terenu. pierwszy km ciut z górki aby nabrać tempa i wejść w jakiś rytm. ale jak wyszedłem na drugą prostą za rogiem, jak dostałem podmuch i jak na bieżni trwa on ok 200m to tutaj trwa ponad 500m.
drugi km taka fala. trochę pod górkę trochę z górki ale bardziej pod górkę. jeszcze w miarę.
trzeci to już całkowicie pod górkę w dodatku kiszki zaczynają wariować. znowu pod wiatr. tętno powyżej 190 no nie jest dobrze.
czwarty i ostatni to początek z górki lecz pod wiatr, w dodatku gazicho z kiszek schodzi i zaczyna robić się niebezpiecznie. końcówka zaczynająca się pod górę. pika 4 i fajrant. nie ma sensu skończyć z niespodzianką w portkach.
czy dociągnąłbym jeszcze jeden? pewnie tak, ale raczej nie po 3:40 bo to wypadało pod górkę.
dużo mnie kosztowało to 4km, być może więcej niż ostatni test na 5km.
ogólnie jest lekkie zmęczenie. zakwasy na nogach, obolałe uda.
forma w dół.
fizjologia 1 (w sumie to już będzie ze 3) : 0 Ja
od 2,5km gdzieś zaczęła się rewolucja żołądkowa, zakończona po 4km. poszedłem do domu, zrobiłem co miałem zrobić i wróciłem na rozbieganie.
no nie był to mój dzień.
jako, że nie chciało mi się dzisiaj strasznie wychodzić z domu, to stwierdziłem iż pobiegam sobie wokół komina. łeb na karku, nie ma co.
2km rozbiegania, jakieś podstawowe abc i ruszamy.
bieganie po chodniku a bieganie po bieżni to w sumie dwie dyscypliny sportu. chociażby przez ukształtowanie terenu. pierwszy km ciut z górki aby nabrać tempa i wejść w jakiś rytm. ale jak wyszedłem na drugą prostą za rogiem, jak dostałem podmuch i jak na bieżni trwa on ok 200m to tutaj trwa ponad 500m.
drugi km taka fala. trochę pod górkę trochę z górki ale bardziej pod górkę. jeszcze w miarę.
trzeci to już całkowicie pod górkę w dodatku kiszki zaczynają wariować. znowu pod wiatr. tętno powyżej 190 no nie jest dobrze.
czwarty i ostatni to początek z górki lecz pod wiatr, w dodatku gazicho z kiszek schodzi i zaczyna robić się niebezpiecznie. końcówka zaczynająca się pod górę. pika 4 i fajrant. nie ma sensu skończyć z niespodzianką w portkach.
czy dociągnąłbym jeszcze jeden? pewnie tak, ale raczej nie po 3:40 bo to wypadało pod górkę.
dużo mnie kosztowało to 4km, być może więcej niż ostatni test na 5km.
ogólnie jest lekkie zmęczenie. zakwasy na nogach, obolałe uda.
forma w dół.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
4km po 4'20 + 6x200m w 33sek p. 1'
co za pogoda. wczoraj rano 8 stopni a popołudniu 27 (przez co się w sumie ugotowałem ) a dzisiaj rano 17 i deszcz z wiatrem.
urok biegania w kółko po bieżni. zresztą jak liczyłem tempo na koło to nie wiem czemu wpisałem tempo 4:10 i mi wyszła pętla w 1:23. zresztą pierwszy km był taki rozruchowy a reszta jak noga dawała, zbytnio nie kontrolowałem tempa. przyznaje się bez bicia.
chwila na złapanie tchu a lecę z abc. ze zmianą na kolce i przebieżkami wyszło 21minut. nogi ciut obolałe ale nie ma tragedii.
dwusetki: ok 35m prosta, 65m po łuku. drugie sto to ok 90m prosta i koniec na łuku (biegane po pierwszym torze). 1, 3, 5 drugie sto pod spory wiatr. 2, 4, 6 bezwietrznie lub lekko w plecy.
1. 33.08
2. 31.71
3. 32.57
4. 32.10
5. 32.22
6. 31.44
ogólnie pierwsze sto w każdym powtórzeniu w 16-16,5s. drugie sto to kwestia wiatru. jeśli wiało to trzeba było mocniej popracować. jak nie to ciut lżej.
po pierwszym powtórzeniu, które pobiegłem za lekko na drugim mocniej popracowałem na łuku. za mocno w sumie.
3.4.5 pod kontrolą, lecz na czwartym już powoli nogi zalewało kwasem.
ostatnie świadomie mocno, żeby zobaczyć na co mnie stać.
przerwa minuta całkiem okej, wystarczająco aby oddech uspokoić. każde powtórzenie zakończone spokojnym marszem. dopiero po ostatnim chwilę się podparłem na kolanach.
po wczorajszym dołku całkiem przyjemnie weszło. jeszcze żeby zluzować, pewnie wieczorem zrobię siłę na gumach.
co za pogoda. wczoraj rano 8 stopni a popołudniu 27 (przez co się w sumie ugotowałem ) a dzisiaj rano 17 i deszcz z wiatrem.
urok biegania w kółko po bieżni. zresztą jak liczyłem tempo na koło to nie wiem czemu wpisałem tempo 4:10 i mi wyszła pętla w 1:23. zresztą pierwszy km był taki rozruchowy a reszta jak noga dawała, zbytnio nie kontrolowałem tempa. przyznaje się bez bicia.
chwila na złapanie tchu a lecę z abc. ze zmianą na kolce i przebieżkami wyszło 21minut. nogi ciut obolałe ale nie ma tragedii.
dwusetki: ok 35m prosta, 65m po łuku. drugie sto to ok 90m prosta i koniec na łuku (biegane po pierwszym torze). 1, 3, 5 drugie sto pod spory wiatr. 2, 4, 6 bezwietrznie lub lekko w plecy.
1. 33.08
2. 31.71
3. 32.57
4. 32.10
5. 32.22
6. 31.44
ogólnie pierwsze sto w każdym powtórzeniu w 16-16,5s. drugie sto to kwestia wiatru. jeśli wiało to trzeba było mocniej popracować. jak nie to ciut lżej.
po pierwszym powtórzeniu, które pobiegłem za lekko na drugim mocniej popracowałem na łuku. za mocno w sumie.
3.4.5 pod kontrolą, lecz na czwartym już powoli nogi zalewało kwasem.
ostatnie świadomie mocno, żeby zobaczyć na co mnie stać.
przerwa minuta całkiem okej, wystarczająco aby oddech uspokoić. każde powtórzenie zakończone spokojnym marszem. dopiero po ostatnim chwilę się podparłem na kolanach.
po wczorajszym dołku całkiem przyjemnie weszło. jeszcze żeby zluzować, pewnie wieczorem zrobię siłę na gumach.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
3x 7x333m TWL 66-76sek, p. 4'
No nic, trzeba kończyć i schować się do lasu.
1. 68.2 - 74.2 - 68.2 - 75 - 68.7 - 74.3 - 68
2. 67.7 - 73.5 - 70.6 - 75.9 - 69.2 - 77.6 - 67
3. 68.7 - 77.6 - 70.7 - 79.4 - 69.3 - przerwa 1' - 73.9 - 68.9
Dramat, mentalnie zero. Nie byłem w stanie się zmusić do wysiłku. Głowa nie dojechała.
Jak widać, nie byłem w stanie się wstrzelić. Międzyczasy 100m w 20 i 23sekundy. O ile stówka wchodziła w 20sek, tak dalej nie mogłem utrzymać tempa lub przyspieszyć.
Słówko o seriach.
1. Jedyny plus, że dosyć równo. Starałem się biec szybko i luźno. Szybko nie było a luźno było za szybko.
2. Drugie szybkie zamiast 68 to 71. Bo mi się pomyliło. I tak byłoby bez rewelacji bo 200m w 42sek a jak zobaczyłem to zwolniłem bo byłem pewny, ze to luźna. Czemu kolejna w 69sek? Nie mam pojęcia. Ogólnie łydki odmawiały posłuszeństwa, bo zaczęło się bieganie z całej stopy w kolcach.
3. To już dobrze mogłem nie zaczynać, efekt byłby taki sam, albo i lepszy. Generalnie rozważałem zmianę butów z kolców na adidasy.
Po pierwszym szybkim rozwiązał mi się but. No to szybki stop żeby zawiązać i dalej. Po drugim szybkim złapała mnie kolka. Więc na drugim luźnym próbowałem "rozbiegać". Niby przeszło ale na szybkim znowu to samo. Więc stanąłem. Myślę, koniec. Ale z drugiej strony cały trening i tak do smietnika jest więc skoro po minucie było okej to postanowiłem dokończyć. Byle jak ale dokończyć.
Nie wiem w sumie co mam napisać. Jest źle pod względem mentalnym. Jeśli głowa nie jest gotowa na wysiłek to fizycznie mogę być ekstra przygotowany ale i tak się nie zmuszę.
Fizycznie źle nie zniosłem biegania. Z drugiej strony jak miałem źle znieść, skoro biegałem 2-3sek za wolno.
W najgorszym stanie są łydki i achillesy, bo bolą od kolców. I to tak solidnie.
Muszę uspokoić głowę. Jeszcze dwa tygodnie temu fajna dyspozycja a teraz zjazd. Świadomości ciężko to zaakceptować.
Ale trzeba cierpliwie pracować i czekać aż znowu będzie górka. Bo obecnie jest lekki zjazd.
Rolli, wybacz za wykon
No nic, trzeba kończyć i schować się do lasu.
1. 68.2 - 74.2 - 68.2 - 75 - 68.7 - 74.3 - 68
2. 67.7 - 73.5 - 70.6 - 75.9 - 69.2 - 77.6 - 67
3. 68.7 - 77.6 - 70.7 - 79.4 - 69.3 - przerwa 1' - 73.9 - 68.9
Dramat, mentalnie zero. Nie byłem w stanie się zmusić do wysiłku. Głowa nie dojechała.
Jak widać, nie byłem w stanie się wstrzelić. Międzyczasy 100m w 20 i 23sekundy. O ile stówka wchodziła w 20sek, tak dalej nie mogłem utrzymać tempa lub przyspieszyć.
Słówko o seriach.
1. Jedyny plus, że dosyć równo. Starałem się biec szybko i luźno. Szybko nie było a luźno było za szybko.
2. Drugie szybkie zamiast 68 to 71. Bo mi się pomyliło. I tak byłoby bez rewelacji bo 200m w 42sek a jak zobaczyłem to zwolniłem bo byłem pewny, ze to luźna. Czemu kolejna w 69sek? Nie mam pojęcia. Ogólnie łydki odmawiały posłuszeństwa, bo zaczęło się bieganie z całej stopy w kolcach.
3. To już dobrze mogłem nie zaczynać, efekt byłby taki sam, albo i lepszy. Generalnie rozważałem zmianę butów z kolców na adidasy.
Po pierwszym szybkim rozwiązał mi się but. No to szybki stop żeby zawiązać i dalej. Po drugim szybkim złapała mnie kolka. Więc na drugim luźnym próbowałem "rozbiegać". Niby przeszło ale na szybkim znowu to samo. Więc stanąłem. Myślę, koniec. Ale z drugiej strony cały trening i tak do smietnika jest więc skoro po minucie było okej to postanowiłem dokończyć. Byle jak ale dokończyć.
Nie wiem w sumie co mam napisać. Jest źle pod względem mentalnym. Jeśli głowa nie jest gotowa na wysiłek to fizycznie mogę być ekstra przygotowany ale i tak się nie zmuszę.
Fizycznie źle nie zniosłem biegania. Z drugiej strony jak miałem źle znieść, skoro biegałem 2-3sek za wolno.
W najgorszym stanie są łydki i achillesy, bo bolą od kolców. I to tak solidnie.
Muszę uspokoić głowę. Jeszcze dwa tygodnie temu fajna dyspozycja a teraz zjazd. Świadomości ciężko to zaakceptować.
Ale trzeba cierpliwie pracować i czekać aż znowu będzie górka. Bo obecnie jest lekki zjazd.
Rolli, wybacz za wykon
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km jak noga poda
łydy nabite jak PKS do lichenia.
czyli tak jak zawsze. jak za ciężko, to zwalniam. a na tarczy dystans i aktualna godzina.
pierwszy km w sumie najgorszy, bo rozruchowy. później jakoś poszło. następnie nawet nie wiedziałem, że tak równo wyszło. jak było pod górkę to sobie zwalniałem, jak z górki to bez większej spinki. i nawet tętno wtedy spadało.
ogólnie jak na wczorajsze bieganie to dzisiaj nogi bardzo fajnie. oddechowo też okej. nawet po hrmax widać, że to jest taki moment, gdzie oddech robi się cięższy.
jeśli bardziej pracuje długością kroku a nie kadencją, to znaczy, że nie ma dużego zmęczenia. średnia kadencja z całego biegu 162.
ale w sumie nie powinienem. lepsza by była jakaś szósteczka po 5:30. wiadomo. regeneracyjnie.
łydy nabite jak PKS do lichenia.
czyli tak jak zawsze. jak za ciężko, to zwalniam. a na tarczy dystans i aktualna godzina.
pierwszy km w sumie najgorszy, bo rozruchowy. później jakoś poszło. następnie nawet nie wiedziałem, że tak równo wyszło. jak było pod górkę to sobie zwalniałem, jak z górki to bez większej spinki. i nawet tętno wtedy spadało.
ogólnie jak na wczorajsze bieganie to dzisiaj nogi bardzo fajnie. oddechowo też okej. nawet po hrmax widać, że to jest taki moment, gdzie oddech robi się cięższy.
jeśli bardziej pracuje długością kroku a nie kadencją, to znaczy, że nie ma dużego zmęczenia. średnia kadencja z całego biegu 162.
ale w sumie nie powinienem. lepsza by była jakaś szósteczka po 5:30. wiadomo. regeneracyjnie.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
5km luźno + 4x60m p. 25s
Jeny, kto wymyślił ładowanie węglami.
je sobie człowiek spokojnie 1500-1700kcal a tu każą zjeść 3000. zresztą i tak chyba źle to zrobiłem, bo ciut za dużo białka weszło, dodatkowo wsparłem się dwoma piwkami zero
a bieg? łydki jeszcze ciut bolą po kolcach. ogólnie jak to po dniu wolnym i ładowaniu - toczę się pomału. typowy rozruch
Jeny, kto wymyślił ładowanie węglami.
je sobie człowiek spokojnie 1500-1700kcal a tu każą zjeść 3000. zresztą i tak chyba źle to zrobiłem, bo ciut za dużo białka weszło, dodatkowo wsparłem się dwoma piwkami zero
a bieg? łydki jeszcze ciut bolą po kolcach. ogólnie jak to po dniu wolnym i ładowaniu - toczę się pomału. typowy rozruch
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
Parkrun
meh, jak testy to tylko na bieżni i samemu
Na początek wrzucę profil trasy Parkrunu. Raczej nie służy ona życiówkom.
specjalnie dla Seby: długo się zastanawiałem, jak ogarnąć logistycznie przygotowanie. start o 9, więc pobudka o 6, kawka. biorąc pod uwagę moje problemy jelitowe jeśli jem przed bieganiem, ryzykuje i o 7.15 jest bułeczkę z marmoladą.
na miejsce dojeżdzam 8:40. ciut za późno.
ruszam na rozgrzewkę i przy okazji rekonesans trasy. niestety trzeba zmienić założenia. Parkrun miałem pobiec bardziej treningowo niż na wynik. założeniem było otworzyć po 3:30/km i utrzymać tempo jak najdłużej.
lecz jak widzicie, profil trasy taki średni. początek pętli pod górkę, agrafka 180 stopni, lecz nie ostra. długa prosta ze sporym zbiegiem, kolejna nawrotka.
ustawiam się na starcie bardziej z tyłu, mniej więcej po ubiorze próbuję wyczuć kto co może pobiec. 3, 2, 1... START!
1km- ruszam spokojnie, lecz od razu trzeba przeskakiwać do przodu. po ok 30 - 40m łapę trzech biegaczy, którzy wychodzą na przód. bujam się na 3-4 miejscu. tempo kręci się ok 3:30 mimo podbiegu. za swoją zaletę uważam to, że biegam swoje. nie podpalam się. nawrotkę biorę szeroko - jak bolid F1 - szeroko do boku i ścinam. pika jeden km.
2km- tętno bardzo wysokie ale samopoczucie dobre. oddech spokojny. biegacz obok już sapie. strasznie to denerwuje. zaczyna się zbieg. widzę, że na zbiegach czuje się lepiej niż rywale. puszczam nogę luźno i odpoczywam. tempo ok 3:20 na zbiegu a ja czuje luz w nogach. łapię trochę tlenu i trzymam się grupy dalej. rozpoczyna się podbieg i pika zegarek.
3km- powoli oddech robi się ciut cięższy, ale sztywniutko trzymamy się w czterech. kolejna nawrotka i z powrotem w dół. czyli znowu noga luźno i odpoczywam. na zbiegu tempo ciut niższe, ale cały czas ok 3:20. wypłaszczenie i jakiś mały kryzys się pojawia.
4km- po wypłaszczeniu a przed nawrotką chłopaki mi odjeżdżają, ale ja spokojnie dalej swoje. szczerze mówiąc nawet nie zrobiło to na mnie wrażenia. mijam agrafkę i zaczynamy ostatnią pętlę. przed podbiegiem dołączam do grupy. na podbiegu trzymam się prowadzącej dwójki, bo trzeci biegacz nie wytrzymał tempa. koniec podbiegu, lekkie wypłaszczenie i dzieje się coś dziwnego. zaczyna być dla mnie za wolno.
5km- za bardzo w sumie nie myślałem tylko minąłem liderów i w nawrotkę wchodzę jako lider. i tu już wiem, że na tym odcinku będę powiększał swoją przewagę, bo jest zbieg. a ja lubię i umiem w zbiegi. mimo zmęczenia wydłużam krok a tempo na odcinku zbiegu oscyluje średnio w 3:10/km. jeden z dwóch biegaczy próbował mnie jeszcze gonić, bo słyszałem oddech i kroki. wypłaszczenie, dobieg do ostatniej agrafki. Jezu, jakie to było tragiczne. wyhamować i jeszcze dołożyć do pieca. na nawrotce łapie lap.
Finisz - zostałem sam i ostatnia prosta. pani prowadząca na rowerze rozgania biegaczy i mnie motywuje do wysiłku. wolniejsi biegacze biją brawo i motywują. zamykam oczy i pruje. stryd łapie tempo maksymalne 2:53/km. nie jest źle. wpadam na metę i padam na pioch.
w debiucie w parkrun zajmuję 1 miejsce. będą oficjalne czasy to wrzucę.
czas z zegarka 17:56 na dystansie 5,2km. jest duże prawdopodobieństwo, że nadłożyłem ale chyba nie aż tak. bo wątpię abym na 6 nawrotkach nadłożył 200m. trzeba się w końcu za ten stryd wziąć. aczkolwiek przy większych prędkościach dokłada, bo na teście przed urlopem dołożył 80m na bieżni.
_______________________________________________________________________________
czy jestem zadowolony? tak, jestem. mimo morderczych treningów, które powodują nie chęć do wysiłku. profil trasy zdecydowanie nie ułatwiał biegania.
zaryzykuję stwierdzenie, że na płaskim mógłbym się pokusić o życiówkę.
jednak tutaj zwyciężyła kalkulacja i bieganie na miejsce. no i bieganie w grupie. inaczej się odczuwa zmęczenie, inaczej się biegnie, jest motywacja do walki.
bieg rozłożony idealnie, było z czego uciec na ostatnim kilometrze i nawet na finisz coś zostało.
nowy hr max, pas złapał 203. czyli moje 70% tętna na biegi regeneracyjne wzrośnie
jeny jakie to wszystko chaotyczne. i opis i odczucia.
reasumując: z tego co ostatnio się działo to na wynik zapracowałem uczciwie. mimo dołka fizyczno - psychicznego. ten bieg może być takim fajnym bodźcem.
nie wiem co jeszcze napisać. pewnie chciałem coś więcej ale jak zawsze pół rzeczy uciekło. ale to prawda też, że jeśli się mało z biegu pamięta to był on dobry.
EDIT: chyba ja ciut później włączyłem zegarek.
meh, jak testy to tylko na bieżni i samemu
Na początek wrzucę profil trasy Parkrunu. Raczej nie służy ona życiówkom.
specjalnie dla Seby: długo się zastanawiałem, jak ogarnąć logistycznie przygotowanie. start o 9, więc pobudka o 6, kawka. biorąc pod uwagę moje problemy jelitowe jeśli jem przed bieganiem, ryzykuje i o 7.15 jest bułeczkę z marmoladą.
na miejsce dojeżdzam 8:40. ciut za późno.
ruszam na rozgrzewkę i przy okazji rekonesans trasy. niestety trzeba zmienić założenia. Parkrun miałem pobiec bardziej treningowo niż na wynik. założeniem było otworzyć po 3:30/km i utrzymać tempo jak najdłużej.
lecz jak widzicie, profil trasy taki średni. początek pętli pod górkę, agrafka 180 stopni, lecz nie ostra. długa prosta ze sporym zbiegiem, kolejna nawrotka.
ustawiam się na starcie bardziej z tyłu, mniej więcej po ubiorze próbuję wyczuć kto co może pobiec. 3, 2, 1... START!
1km- ruszam spokojnie, lecz od razu trzeba przeskakiwać do przodu. po ok 30 - 40m łapę trzech biegaczy, którzy wychodzą na przód. bujam się na 3-4 miejscu. tempo kręci się ok 3:30 mimo podbiegu. za swoją zaletę uważam to, że biegam swoje. nie podpalam się. nawrotkę biorę szeroko - jak bolid F1 - szeroko do boku i ścinam. pika jeden km.
2km- tętno bardzo wysokie ale samopoczucie dobre. oddech spokojny. biegacz obok już sapie. strasznie to denerwuje. zaczyna się zbieg. widzę, że na zbiegach czuje się lepiej niż rywale. puszczam nogę luźno i odpoczywam. tempo ok 3:20 na zbiegu a ja czuje luz w nogach. łapię trochę tlenu i trzymam się grupy dalej. rozpoczyna się podbieg i pika zegarek.
3km- powoli oddech robi się ciut cięższy, ale sztywniutko trzymamy się w czterech. kolejna nawrotka i z powrotem w dół. czyli znowu noga luźno i odpoczywam. na zbiegu tempo ciut niższe, ale cały czas ok 3:20. wypłaszczenie i jakiś mały kryzys się pojawia.
4km- po wypłaszczeniu a przed nawrotką chłopaki mi odjeżdżają, ale ja spokojnie dalej swoje. szczerze mówiąc nawet nie zrobiło to na mnie wrażenia. mijam agrafkę i zaczynamy ostatnią pętlę. przed podbiegiem dołączam do grupy. na podbiegu trzymam się prowadzącej dwójki, bo trzeci biegacz nie wytrzymał tempa. koniec podbiegu, lekkie wypłaszczenie i dzieje się coś dziwnego. zaczyna być dla mnie za wolno.
5km- za bardzo w sumie nie myślałem tylko minąłem liderów i w nawrotkę wchodzę jako lider. i tu już wiem, że na tym odcinku będę powiększał swoją przewagę, bo jest zbieg. a ja lubię i umiem w zbiegi. mimo zmęczenia wydłużam krok a tempo na odcinku zbiegu oscyluje średnio w 3:10/km. jeden z dwóch biegaczy próbował mnie jeszcze gonić, bo słyszałem oddech i kroki. wypłaszczenie, dobieg do ostatniej agrafki. Jezu, jakie to było tragiczne. wyhamować i jeszcze dołożyć do pieca. na nawrotce łapie lap.
Finisz - zostałem sam i ostatnia prosta. pani prowadząca na rowerze rozgania biegaczy i mnie motywuje do wysiłku. wolniejsi biegacze biją brawo i motywują. zamykam oczy i pruje. stryd łapie tempo maksymalne 2:53/km. nie jest źle. wpadam na metę i padam na pioch.
w debiucie w parkrun zajmuję 1 miejsce. będą oficjalne czasy to wrzucę.
czas z zegarka 17:56 na dystansie 5,2km. jest duże prawdopodobieństwo, że nadłożyłem ale chyba nie aż tak. bo wątpię abym na 6 nawrotkach nadłożył 200m. trzeba się w końcu za ten stryd wziąć. aczkolwiek przy większych prędkościach dokłada, bo na teście przed urlopem dołożył 80m na bieżni.
_______________________________________________________________________________
czy jestem zadowolony? tak, jestem. mimo morderczych treningów, które powodują nie chęć do wysiłku. profil trasy zdecydowanie nie ułatwiał biegania.
zaryzykuję stwierdzenie, że na płaskim mógłbym się pokusić o życiówkę.
jednak tutaj zwyciężyła kalkulacja i bieganie na miejsce. no i bieganie w grupie. inaczej się odczuwa zmęczenie, inaczej się biegnie, jest motywacja do walki.
bieg rozłożony idealnie, było z czego uciec na ostatnim kilometrze i nawet na finisz coś zostało.
nowy hr max, pas złapał 203. czyli moje 70% tętna na biegi regeneracyjne wzrośnie
jeny jakie to wszystko chaotyczne. i opis i odczucia.
reasumując: z tego co ostatnio się działo to na wynik zapracowałem uczciwie. mimo dołka fizyczno - psychicznego. ten bieg może być takim fajnym bodźcem.
nie wiem co jeszcze napisać. pewnie chciałem coś więcej ale jak zawsze pół rzeczy uciekło. ale to prawda też, że jeśli się mało z biegu pamięta to był on dobry.
EDIT: chyba ja ciut później włączyłem zegarek.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
8km nie szybciej niż 5'00/km
oooooooo beton!
skusiłem się wczoraj na lampkę wina i to był średni pomysł, bo wystarczająco mnie parkrun przetrącił.
noc ciężka. sen bardzo płytki. ogólnie wczoraj w miarę normalnie poczułem się ok 19.
dzisiejszy poranek to dramat. ledwo mogłem się ruszyć. nogi ponapinane, łydki to beton, dosłownie.
zebrałem się o 7:30, pogoda idealna. z 16 stopni bez słońca.
w trakcie pierwszego kilometra to myślałem czy by nie zawrócić. z 500m to się wlokłem po 5:30. ale im dalej tym lepiej. jakoś się rozkręciłem. trasa standardowo. pierwsze 2km pod górkę, następnie lekka fala. kilometr w dół i nawrotka.
wiadomo, nogi obolałe ale jakoś tak lekko się biegło. ten dopisek nie szybciej to sam od siebie dodałem, żeby usprawiedliwić swoje lenistwo
straty? oprócz zakwasów to łydki. są zmasakrowane i jakby po przykurczane. szczególnie lewa, która podczas biegu zwyczajnie bolała. udało się je ciut rozbiegać, później trochę pospacerowałem - powinno być okej.
wrócę do domu to poroluje dobrze łydy, może piwko na lepszy sen.
nie ma miejsca teraz na rozluźnienie.
oooooooo beton!
skusiłem się wczoraj na lampkę wina i to był średni pomysł, bo wystarczająco mnie parkrun przetrącił.
noc ciężka. sen bardzo płytki. ogólnie wczoraj w miarę normalnie poczułem się ok 19.
dzisiejszy poranek to dramat. ledwo mogłem się ruszyć. nogi ponapinane, łydki to beton, dosłownie.
zebrałem się o 7:30, pogoda idealna. z 16 stopni bez słońca.
w trakcie pierwszego kilometra to myślałem czy by nie zawrócić. z 500m to się wlokłem po 5:30. ale im dalej tym lepiej. jakoś się rozkręciłem. trasa standardowo. pierwsze 2km pod górkę, następnie lekka fala. kilometr w dół i nawrotka.
wiadomo, nogi obolałe ale jakoś tak lekko się biegło. ten dopisek nie szybciej to sam od siebie dodałem, żeby usprawiedliwić swoje lenistwo
straty? oprócz zakwasów to łydki. są zmasakrowane i jakby po przykurczane. szczególnie lewa, która podczas biegu zwyczajnie bolała. udało się je ciut rozbiegać, później trochę pospacerowałem - powinno być okej.
wrócę do domu to poroluje dobrze łydy, może piwko na lepszy sen.
nie ma miejsca teraz na rozluźnienie.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
3x30 + 3x50 + 2x150 p. 2' (krótkie) 3' (150)
Nie ma to jak wziąć kurtkę żeby się wypocić a ostatecznie biegać w niej, bo jest zimno.
I cyk, pułap tlenowy 59
150m: 21.61, 21.11
Wóz z węglem. Dawno nie byłem taki sztywny. Zero jakiegokolwiek luzu.
150m biegane na zasadzie:
1. Praktycznie start z miejsca/z kroku. 60m po łuku i 90m prosta. Ale pod taki wiatr, że bałem się strącenia czapki z głowy. (tak wiem, w drugą stronę biegać. Ale jak zaczynałem mierzyć to nie wiało.) odczuciowo w miarę nawet, nogi trochę pod koniec zalewało.
2. Z lekkiego nabiegu. Dodatkowo wiało już ciut mniej. Pół sekundy różnicy to sporo. Ale jakoś też luźniej mi się biegło, lecz nogi szybciej zaczęły odczuwać tempo.
Generalnie bez rewelacji. Kończy się pogoda na szybkie bieganie, a popołudniu nie lubię i nie zawsze mam możliwość biegać.
Nie ma to jak wziąć kurtkę żeby się wypocić a ostatecznie biegać w niej, bo jest zimno.
I cyk, pułap tlenowy 59
150m: 21.61, 21.11
Wóz z węglem. Dawno nie byłem taki sztywny. Zero jakiegokolwiek luzu.
150m biegane na zasadzie:
1. Praktycznie start z miejsca/z kroku. 60m po łuku i 90m prosta. Ale pod taki wiatr, że bałem się strącenia czapki z głowy. (tak wiem, w drugą stronę biegać. Ale jak zaczynałem mierzyć to nie wiało.) odczuciowo w miarę nawet, nogi trochę pod koniec zalewało.
2. Z lekkiego nabiegu. Dodatkowo wiało już ciut mniej. Pół sekundy różnicy to sporo. Ale jakoś też luźniej mi się biegło, lecz nogi szybciej zaczęły odczuwać tempo.
Generalnie bez rewelacji. Kończy się pogoda na szybkie bieganie, a popołudniu nie lubię i nie zawsze mam możliwość biegać.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6x 200+100 w 36 + 14,9s p. 4'
Czyżby koniec sezonu sprinterskiego?
1. 37.21, 14.44
2. 33.71, 14.85
3. 35.34, 15.27
4. 35.30, 15.13
5. 35.38, 15.32
6. -
Już podczas rozgrzewki czułem w nogach zakwasy. A tu na dwójce, a to czwórka. Norma po sprintach.
Ale podczas abc dziwnie zaczęła się zachowywać lewa dwójka. Ale myślę, rozgrzeję się, puści.
Przebieżki w miarę, ale dyskomfort dalej był.
No to lecimy.
Pierwsze byłoby idealnie, gdybym nie musiał pani po łuku mijać. Stówka fajnie, dosyć luźno. Ale dwójka dalej pobolewa.
Drugie za szybko na łuku poszedłem, stówka już ciężej. Ale jeszcze domkniete. Lecz pojawia się problem. O ile przy tempie 3:00 mięsień nie przeszkadza, tak przy próbie 2:30/km pojawia sie kłopot w postaci bólu przy dłuższym kroku przez co idę w kadencję. I po skończonym powtórzeniu muszę rozchodzić.
Trzecie i czwarte w sumie ta sama historia, tylko przy sprincie boli. A kiepsko się biegnie z dyskomfortem.
Piąte i kluczowe. Tempo 36/200 okej, przy sprincie do pewnego momentu też. Aż poczułem się jak sprinter na zawodach, który łapie kontuzje. Ok 10m przed końcem aż mi się noga ugiela. Siłą rozpędu się dotoczylem i usiadłem od razu. Zwyczajnie bolało. Próbowałem ponaciągać, rozchodzić.
Nawet podszedłem do 6. Ale jak po 30m już było średnio to odpuściłem.
I tak to wygląda. Dzisiaj cały dzien na nogach, może się jakoś to rozejdzie. Jutro rozbieganie, zobaczymy co będzie z nogą. Od razu wrzucam maści rozgrzewające, żeby lepsze ukrwienie było. Generalnie stary uraz, bo już w czasach piłkarskich mnie pobolewała dwójka w tym miejscu.
A jeszcze jak na złość złapałem jakąś infekcję. Boli mnie gardło. Jakoś nie jest to uciążliwe, ale zawsze coś.
Jak nie urok, to sraczka.
Czyżby koniec sezonu sprinterskiego?
1. 37.21, 14.44
2. 33.71, 14.85
3. 35.34, 15.27
4. 35.30, 15.13
5. 35.38, 15.32
6. -
Już podczas rozgrzewki czułem w nogach zakwasy. A tu na dwójce, a to czwórka. Norma po sprintach.
Ale podczas abc dziwnie zaczęła się zachowywać lewa dwójka. Ale myślę, rozgrzeję się, puści.
Przebieżki w miarę, ale dyskomfort dalej był.
No to lecimy.
Pierwsze byłoby idealnie, gdybym nie musiał pani po łuku mijać. Stówka fajnie, dosyć luźno. Ale dwójka dalej pobolewa.
Drugie za szybko na łuku poszedłem, stówka już ciężej. Ale jeszcze domkniete. Lecz pojawia się problem. O ile przy tempie 3:00 mięsień nie przeszkadza, tak przy próbie 2:30/km pojawia sie kłopot w postaci bólu przy dłuższym kroku przez co idę w kadencję. I po skończonym powtórzeniu muszę rozchodzić.
Trzecie i czwarte w sumie ta sama historia, tylko przy sprincie boli. A kiepsko się biegnie z dyskomfortem.
Piąte i kluczowe. Tempo 36/200 okej, przy sprincie do pewnego momentu też. Aż poczułem się jak sprinter na zawodach, który łapie kontuzje. Ok 10m przed końcem aż mi się noga ugiela. Siłą rozpędu się dotoczylem i usiadłem od razu. Zwyczajnie bolało. Próbowałem ponaciągać, rozchodzić.
Nawet podszedłem do 6. Ale jak po 30m już było średnio to odpuściłem.
I tak to wygląda. Dzisiaj cały dzien na nogach, może się jakoś to rozejdzie. Jutro rozbieganie, zobaczymy co będzie z nogą. Od razu wrzucam maści rozgrzewające, żeby lepsze ukrwienie było. Generalnie stary uraz, bo już w czasach piłkarskich mnie pobolewała dwójka w tym miejscu.
A jeszcze jak na złość złapałem jakąś infekcję. Boli mnie gardło. Jakoś nie jest to uciążliwe, ale zawsze coś.
Jak nie urok, to sraczka.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
6km rozruchowo - kontrolnie
dzisiaj bardziej mi łydka doskwierała niż dwójka
dzisiaj to już się w pewnym momencie zacząłem zastanawiać czy to dwójka czy całe ścięgno podkolanowe.
wczoraj w trakcie chodzenia było już okej, cały czas dwójka odczuwalna przy schylaniu itp.
dzisiaj na spokojnie delikatny rozruch, a także wrzuciłem jeden żwawszy km żeby zobaczyć jak będzie reagować mięsień.
generalnie poziom dyskomfortu uzależniony od wszystkiego: jak postawię stopę, jak wyląduje, jakie jest ukształtowanie terenu. o dziwo tempo jakoś bardzo nie miało wpływu.
raz odczuwalne bardziej, raz mniej. na upartego jakieś wybiegania mógłbym robić.
chwilę po biegu coś tam pobolewało, ale poszedłem z młodą na bojo więc rozchodziłem. obecnie w trakcie chodu nie boli.
jutro wolne, w niedzielę kolejny rozruch.
dzisiaj bardziej mi łydka doskwierała niż dwójka
dzisiaj to już się w pewnym momencie zacząłem zastanawiać czy to dwójka czy całe ścięgno podkolanowe.
wczoraj w trakcie chodzenia było już okej, cały czas dwójka odczuwalna przy schylaniu itp.
dzisiaj na spokojnie delikatny rozruch, a także wrzuciłem jeden żwawszy km żeby zobaczyć jak będzie reagować mięsień.
generalnie poziom dyskomfortu uzależniony od wszystkiego: jak postawię stopę, jak wyląduje, jakie jest ukształtowanie terenu. o dziwo tempo jakoś bardzo nie miało wpływu.
raz odczuwalne bardziej, raz mniej. na upartego jakieś wybiegania mógłbym robić.
chwilę po biegu coś tam pobolewało, ale poszedłem z młodą na bojo więc rozchodziłem. obecnie w trakcie chodu nie boli.
jutro wolne, w niedzielę kolejny rozruch.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
8km po 5'00
życie życie jest nowelą.
dwójka się w miarę goi. na zbiegach i po płaskim jest okej, lekki dyskomfort pojawia się na podbiegach.
lecz to i tak nie istotne.
ale w sumie może nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre.
życie życie jest nowelą.
dwójka się w miarę goi. na zbiegach i po płaskim jest okej, lekki dyskomfort pojawia się na podbiegach.
lecz to i tak nie istotne.
ale w sumie może nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
dwójka naciągnięta, żona w szpitalu, młoda z gilem. ja sam skończyłem z antybiotykiem i na l4. w środę idę do gabinetu, ciekawe czy oskrzela i płuca czyste.
widzimy się niedługo! tak łatwo się nie dam
widzimy się niedługo! tak łatwo się nie dam
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
25.08
6km po 5'00 + 1km w 4:30
przed wizytą u lekarza potrzebowałem się poruszać, tak po prostu organizm się tego domagał. więc na spokojnie 4km po 5'00, następnie 1 w 4'30 tak kontrolnie, żeby zobaczyć jak noga. było okej. jakiś dyskomfort jest, ale podczas wybiegań nie jest on zbyt uciążliwy.
jestem na antybiotyku, zatoki zawalone i wszystko spływa po gardle, dlatego jest ono podrażnione i stąd też bierze się kaszel. aktualnie wziąłem 3 dawki i jest o niebo lepiej. kaszel praktycznie ustał. tfu tfu
26.08
9km po 5'00
pogoda dramat. rano padało dosyć mocno, że żona (już domu, wczoraj po południu zjechała) musiała wziąć parasol. przestało padać to się ubrałem i poszedłem.
i ugotowałem się. o ile jak wiało to było chłodno, tak jak wyszło słońce i wszystko zaczęło parować to był dramat. za ciepło się ubrałem.
poza tym wychodzi chyba osłabienie i leki, bo strasznie ciężko mi się to biegło. dodatkowo dwójka dzisiaj ciut bardziej odczuwalna.
co do dwójki: 06.09 mam termin na usg mięśnia. niestety szybciej się nie dało. ale za to teleporady mają ten plus, że w przeciągu 81sek z ortopedą nakreśliłem mu problem i zapytałem o skierowanie, na co zapytał tylko która noga i tyle go widzieli
termin odległy, więc znając życie sam się domowymi sposobami wyleczę.
6km po 5'00 + 1km w 4:30
przed wizytą u lekarza potrzebowałem się poruszać, tak po prostu organizm się tego domagał. więc na spokojnie 4km po 5'00, następnie 1 w 4'30 tak kontrolnie, żeby zobaczyć jak noga. było okej. jakiś dyskomfort jest, ale podczas wybiegań nie jest on zbyt uciążliwy.
jestem na antybiotyku, zatoki zawalone i wszystko spływa po gardle, dlatego jest ono podrażnione i stąd też bierze się kaszel. aktualnie wziąłem 3 dawki i jest o niebo lepiej. kaszel praktycznie ustał. tfu tfu
26.08
9km po 5'00
pogoda dramat. rano padało dosyć mocno, że żona (już domu, wczoraj po południu zjechała) musiała wziąć parasol. przestało padać to się ubrałem i poszedłem.
i ugotowałem się. o ile jak wiało to było chłodno, tak jak wyszło słońce i wszystko zaczęło parować to był dramat. za ciepło się ubrałem.
poza tym wychodzi chyba osłabienie i leki, bo strasznie ciężko mi się to biegło. dodatkowo dwójka dzisiaj ciut bardziej odczuwalna.
co do dwójki: 06.09 mam termin na usg mięśnia. niestety szybciej się nie dało. ale za to teleporady mają ten plus, że w przeciągu 81sek z ortopedą nakreśliłem mu problem i zapytałem o skierowanie, na co zapytał tylko która noga i tyle go widzieli
termin odległy, więc znając życie sam się domowymi sposobami wyleczę.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022