piątek - rower
Wieczorna przejażdżka w stronę polderów nad Olzą i Odrą. Na początku trochę szło opornie przez silny wiatr, potem jednak złapałem noszenie i jechało się bez problemu 30-35 km/h z wiatrem w plecy po płaskim terenie wzdłuż wałów. Powrót do domu, sporo górek, ale przynajmniej z wiatrem. Ogólnie świetna jazda i czuję, że opanowałem rumaka.
36,4 km @ 26,3 km/h ~ 134/152 bpm
sobota - 11 km: BS + 10x10" podbiegi sprintem
Musiałem wstać wcześniej jak na sobotę i zacząłem chwilę po siódmej. Czułem się niewyspany i miałem jakąś suchość w pysku, ale biegło się zaskakująco przyzwoicie. Słonecznie, choć chłodno, ale założyłem krótkie spodenki i to był dobry wybór. Najpierw wpadło 9,5 km spokojnego biegu po 5:11 i na pulsie 145, czyli taki standard. Myślałem, że będzie gorzej. Potem podbiegi sprintem bez większej historii. Starałem się biegać mocno i ładnie technicznie. Nie brakowało mi mocy w nogach, trochę się zdyszałem, ale bez przesady. Trochę spięty prawy dwugłowy pod koniec, poza tym ok.
11 km @ 5:19 min/km ~ 147/170 bpm
niedziela - 18 km BS
Dziś byłem już w Warszawie. Ładny dzień, pojadę sobie nad Wisłę, pomyśleli wszyscy w stolicy. Kurła, ile ludzi, tu jest tyle policji - czuję się bezpiecznie.
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Sam bieg, pierwsze 5 km wzdłuż prawego brzegu, więc w trudniejszym terenie z lekkimi podbiegami i cały czas pod silny wiatr, potem przez Most Łazienkowski, potem betonowe bulwary na północ już z wiatrem bez żadnej osłony od słońca i lawirowanie między ludźmi i policją. Powrót mostem Grota i ostatnie dość nudne 3 km na Pelcowiznie i pod wiatr. Gdyby nie to, że teren nad Wisłą jest bardzo ładny, to bieg niezbyt przyjemny.
18 km @ 5:14 min/km ~ 156/168 bpm (78%)
Łącznie w tygodniu: 61,3 km
Drugi tydzień po maratonie i powoli wracam do normalności. W przyszłym tygodniu mogę już zaczynać akcenty. Słońce mnie jeszcze trochę rozłożyło, ale nie będę marudził - niestety znowu nadchodzi ziąb i deszcz.