Jarek (keiw) - Luźne wpisy
Moderator: infernal
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Podsumowanie miesiąca.
Bieg: 5km zrobione dziś tempem ~6:30 progowo
Rower: 100km, początek września
Chodzenie: 383 km zarejestrowane dłuższe sesje + sporo chodzenia bez rejestrowania
Ćwiczenia (związane z dyskopatią): około 40 godzin
Zrobione miałem RTG, później MRI, byłem u ortopedy, miałem kilka wizyt u fizjo i oczywiście odchudziłem sobie konto bankowe.
Jest już lepiej, ale nie na tyle by wracać do treningów biegowych. W porozumieniu z moją fizjo może coś będziemy wprowadzać. Wszystko zależy jak to będzie szło.
Robię sporo ćwiczeń. Pierwsze 3 tyg to były ćwiczenia związane z wyciszeniem stanu zapalnego.
Teraz, od około tygodnia, doszły ćwiczenia na wzmocnienie mięśni głębokich brzucha, przykręgosłupowych, pośladkowych.
Oczywiście oszczędny tryb życia i jeszcze terapia manualna wykonywana przez fizjo.
Kupiłem sobie zgodnie z zaleceniem piłkę gimnastyczną 85cm i na niej też ćwiczę.
Jakiś czas temu polecał mały pistolet do masażu addfit mini:
https://the5krunner.com/2020/09/07/adds ... un-beater/
Kupiłem go w promocyjnej cenie 69 euro na: https://www.amazon.de/gp/product/B08BLJK6GF/
Pistolet jest świetny i często z niego korzystam.
Dodam, że kilka tygodni temu zadzwonił do mnie dr Siedlak i po wywiadzie telefonicznym stwierdził, że będę żył aż do śmierci
Ćwiczę więc sumiennie zgodnie z zaleceniami i mam nadzieję, że obędzie się bez skalpela.
Dla znawców intymne zdjęcie
opis radiologa:
Ortopeda stwierdził, że trzeba spróbować temat ogarnąć fizjoterapią a gdyby nie pomogło to wtedy będziemy dalej myśleć.
Bieg: 5km zrobione dziś tempem ~6:30 progowo
Rower: 100km, początek września
Chodzenie: 383 km zarejestrowane dłuższe sesje + sporo chodzenia bez rejestrowania
Ćwiczenia (związane z dyskopatią): około 40 godzin
Zrobione miałem RTG, później MRI, byłem u ortopedy, miałem kilka wizyt u fizjo i oczywiście odchudziłem sobie konto bankowe.
Jest już lepiej, ale nie na tyle by wracać do treningów biegowych. W porozumieniu z moją fizjo może coś będziemy wprowadzać. Wszystko zależy jak to będzie szło.
Robię sporo ćwiczeń. Pierwsze 3 tyg to były ćwiczenia związane z wyciszeniem stanu zapalnego.
Teraz, od około tygodnia, doszły ćwiczenia na wzmocnienie mięśni głębokich brzucha, przykręgosłupowych, pośladkowych.
Oczywiście oszczędny tryb życia i jeszcze terapia manualna wykonywana przez fizjo.
Kupiłem sobie zgodnie z zaleceniem piłkę gimnastyczną 85cm i na niej też ćwiczę.
Jakiś czas temu polecał mały pistolet do masażu addfit mini:
https://the5krunner.com/2020/09/07/adds ... un-beater/
Kupiłem go w promocyjnej cenie 69 euro na: https://www.amazon.de/gp/product/B08BLJK6GF/
Pistolet jest świetny i często z niego korzystam.
Dodam, że kilka tygodni temu zadzwonił do mnie dr Siedlak i po wywiadzie telefonicznym stwierdził, że będę żył aż do śmierci
Ćwiczę więc sumiennie zgodnie z zaleceniami i mam nadzieję, że obędzie się bez skalpela.
Dla znawców intymne zdjęcie
opis radiologa:
Ortopeda stwierdził, że trzeba spróbować temat ogarnąć fizjoterapią a gdyby nie pomogło to wtedy będziemy dalej myśleć.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Ciągle żyję
Cały czas dużo pracy nad sobą i ćwiczeń. Tak wycinkowo wygląda tydzień w Connect:
Akurat w tym prezentowanym tygodniu tez się sporo przemieszczałem autem, w 2 dni zrobione 910km.
Podróż zniosłem całkiem dobrze.
Jak na razie truchtam sobie tak z przypadku, krótkie dystanse i po miękkim terenie.
W październiku nazbierało się raptem 41 km
W niedzielę mnie trochę poniosło i przebiegłem nawet 10km, ale nie uwzględniłem opadów i nad Wieprzem wpieprzyłem się w mokradła
Nawet jak pogoda nie sprzyja to dużo chodzę. Na razie zarejestrowane mam około 140km i jak zwykle sporo bez zapisu.
Ci co mają mnie na Endo lub Connect to wiedzą, że fotki nadal pstrykam, aczkolwiek czasami już mi się nie chce
Dla ciekawych rozpiska jednej z sesji moich ćwiczeń - np. dla Jan123
Powoli jest lepiej. Ćwiczenia mi dużo dają, choć przyznam, że czasami mam już ich szczerze dość.
Biegam na razie od czasu do czasu, kontrolując sytuację i raportując swojej fizjo.
Źle nie jest ale nie chcę się śpieszyć i przypadkiem przegiąć i zawalić całą moją pracę.
Dziękuję wszystkim za wsparcie.
Cały czas dużo pracy nad sobą i ćwiczeń. Tak wycinkowo wygląda tydzień w Connect:
Akurat w tym prezentowanym tygodniu tez się sporo przemieszczałem autem, w 2 dni zrobione 910km.
Podróż zniosłem całkiem dobrze.
Jak na razie truchtam sobie tak z przypadku, krótkie dystanse i po miękkim terenie.
W październiku nazbierało się raptem 41 km
W niedzielę mnie trochę poniosło i przebiegłem nawet 10km, ale nie uwzględniłem opadów i nad Wieprzem wpieprzyłem się w mokradła
Nawet jak pogoda nie sprzyja to dużo chodzę. Na razie zarejestrowane mam około 140km i jak zwykle sporo bez zapisu.
Ci co mają mnie na Endo lub Connect to wiedzą, że fotki nadal pstrykam, aczkolwiek czasami już mi się nie chce
Dla ciekawych rozpiska jednej z sesji moich ćwiczeń - np. dla Jan123
Powoli jest lepiej. Ćwiczenia mi dużo dają, choć przyznam, że czasami mam już ich szczerze dość.
Biegam na razie od czasu do czasu, kontrolując sytuację i raportując swojej fizjo.
Źle nie jest ale nie chcę się śpieszyć i przypadkiem przegiąć i zawalić całą moją pracę.
Dziękuję wszystkim za wsparcie.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
W październiku przetruchtałem w sumie 95km czyli łącznie z wrześniem mam zrobione 100 km
Za to miesiąc był "bogaty" w ćwiczenia:
Dają mi one bardzo dużo. Pod względem siłowym, ruchowym na pewno jestem bardziej wzmocniony.
Dolegliwości z kręgosłupem najbardziej odczuwam z rana ale to jest takie przyduszenie - nie wiem jak to dokładnie określić.
Nadal czuję lekkie odrętwienie po prawej stronie i mrowienie przechodzącej w prawej stopie, szczególnie jak roluję mięśnie po prawej stronie lub robię rozciąganie mięśni tej strony ciała.
Będąc u rodziców, raz pozwoliłem sobie pobiec nawet 13 km - to mój najdłuższy dystans, no po prostu spokojny long
Kontrolnie zrobiłem sobie jeden raz przebieżki biegając dookoła jeziora:
A pod koniec października pierwszy raz pobiegłem coś szybciej i to z powodu pogody.
Wychodziłem było ładnie, po chwili jednak zerwał się deszcz i zaczęło padać.
Jak już byłem w drodze na stadion to nie odpuściłem i nie wróciłem. Na stadionie po prostu musiałem biec szybciej bo było mi zimno
Po tym biegu wyprane Altry straciły swój urok
Biegam od czasu do czasu. Kontroluję sytuację. Ważne jest również jakie są odczucia na drugi dzień po biegu i z tego wszystkiego piszę raporty do mojej fizjoterapeutki.
Jeśli biegam, to staram się robić to po miękkim terenie i w większości jest to stadion.
W październiku miałem zaplanowany bieg 24h w miejscowości Róża koło Pabianic. Pisałem o tym wcześniej.
Z wiadomych względów nie pobiegłbym tam ale i tak zaplanowałem na ten czas podróż do rodziców.
Z kolegą Sławkiem mieliśmy wykupione noclegi i w uzgodnieniu z fizjo postanowiłem sobie tam pochodzić po leśnej pętli na tyle na ile będę mógł, oczywiście w zakresie bez-bólowym.
Niestety ale z powodu wejścia powiatu pabianickiego w czerwoną strefę ten bieg został odwołany. Booking zwrócił kasę za nocleg a ja i tak po drodze przejechałem autem blisko miejsca zawodów:
Z automatu zostaliśmy przepisani na te zawody w następnym roku
Na wiosnę miałem zaplanowane kilka zawodów i z większości zrezygnowałem, np z maratonu w Łodzi czy połówka w Sobótce.
Została mi jakaś lokalna piątka i dyszka, z których nie rezygnowałem a zostały przełożone na jesień.
W obecnej sytuacji i one nie mogą się odbyć w normalnej formule i dostałem możliwość przebiec je wirtualnie.
Wczoraj postanowiłem pobiec 5km.
Nie wiedziałem jak to biec. Przez ostatnie 2 miesiące sami widzicie, że nie było trenowania a tylko samo spokojne bieganie w tym raz przebieżki i raz krótki bieg po 4:40.
Z Robertem @cichy70 uzgodniłem sobie wstępnie, że pobiegnę to na moc podawaną przez Stryd, wychodziło 290W.
Pokrywało się to mniej więcej z prognozą Runalyze, które mnie szacowało na około 22 min.
Niestety wczoraj wiał dość mocny wiatr. Już w drodze na stadion nieźle mnie wywiało. Zrobiłem tam krótką rozgrzewkę z kilkoma przebieżkami.
Ustawiłem pole z mocą Stryd, zacząłem biec, patrzę a moc skacze w cholerę, zapewne z powodu kotłującego się wiatru.
Nie chciałem szarpać tempem a nie mogłem wpasować się w zakładaną moc więc przestawiłem tarczę na średnie tempo, patrzę a tam 4:07.
No to lecę, z każdym kółkiem troszkę szybciej. Przypomniało mi się, że nie ustawiłem autolapa na 5km i w pełnym pędzie to zrobiłem, ale też liczyłem kółka.
Powinno wyjść niepełne 12,5 okrążenia - zmierzona pętla ma 405m a mam tam też dobrze skalibrowanego Stryda.
O dziwo nie biegło mi się źle, pomimo, że dawno tak nie biegałem.
Liczę kółka, naliczyłem 10, więc zostało ostatnie 2,5. Zapierdalam ostatnie, po łuku powinien być koniec a zegarek coś nie pika. Przewijam szybko na tarczę gdzie mam dystans a tam już ponad 5600m!
Pojebałem liczenie i jedno kółko zrobiłem więcej (dla pewności sprawdziłem to nawet na mapie) - puls dobiłem do 184. Nie widziałem takiego już od kilku lat.
Najszybsze 5km z tego wyszło 20:17.
Wykonywane różne ćwiczenia i same krótkie BS jednak przyniosły pozytywny efekt. Byłem sam bardzo zaskoczony i zadowolony.
Sam nie wiedziałem jak to pobiec a i Stryd i Runalyze bardzo się myliły w swoich szacunkach.
Została mi jeszcze do zrobienia wirtualna dyszka. Ją mogę zrobić w okresie 8-22 listopada.
Z tej piątki wynika że mogę nawet powalczyć o 42 min, ale z takiego mojego kilometrażu, to raczej na tym dystansie tego nie wytrzymam. Zapewne spróbuję bo i tak co mi szkodzi
Od kilku dni zmieniłem telefon na Google Pixel 5, tak więc teraz fotki będą już z nowego telefonu
Dodam, że jeszcze udało mi się (z pobudek zupełnie egoistycznych ) kupić w promocyjnej cenie 499zł nową wagę Garmin Scale 2:
Już na samym początku odchudziła mi portfel :uuusmiech:
Za to miesiąc był "bogaty" w ćwiczenia:
Dają mi one bardzo dużo. Pod względem siłowym, ruchowym na pewno jestem bardziej wzmocniony.
Dolegliwości z kręgosłupem najbardziej odczuwam z rana ale to jest takie przyduszenie - nie wiem jak to dokładnie określić.
Nadal czuję lekkie odrętwienie po prawej stronie i mrowienie przechodzącej w prawej stopie, szczególnie jak roluję mięśnie po prawej stronie lub robię rozciąganie mięśni tej strony ciała.
Będąc u rodziców, raz pozwoliłem sobie pobiec nawet 13 km - to mój najdłuższy dystans, no po prostu spokojny long
Kontrolnie zrobiłem sobie jeden raz przebieżki biegając dookoła jeziora:
A pod koniec października pierwszy raz pobiegłem coś szybciej i to z powodu pogody.
Wychodziłem było ładnie, po chwili jednak zerwał się deszcz i zaczęło padać.
Jak już byłem w drodze na stadion to nie odpuściłem i nie wróciłem. Na stadionie po prostu musiałem biec szybciej bo było mi zimno
Po tym biegu wyprane Altry straciły swój urok
Biegam od czasu do czasu. Kontroluję sytuację. Ważne jest również jakie są odczucia na drugi dzień po biegu i z tego wszystkiego piszę raporty do mojej fizjoterapeutki.
Jeśli biegam, to staram się robić to po miękkim terenie i w większości jest to stadion.
W październiku miałem zaplanowany bieg 24h w miejscowości Róża koło Pabianic. Pisałem o tym wcześniej.
Z wiadomych względów nie pobiegłbym tam ale i tak zaplanowałem na ten czas podróż do rodziców.
Z kolegą Sławkiem mieliśmy wykupione noclegi i w uzgodnieniu z fizjo postanowiłem sobie tam pochodzić po leśnej pętli na tyle na ile będę mógł, oczywiście w zakresie bez-bólowym.
Niestety ale z powodu wejścia powiatu pabianickiego w czerwoną strefę ten bieg został odwołany. Booking zwrócił kasę za nocleg a ja i tak po drodze przejechałem autem blisko miejsca zawodów:
Z automatu zostaliśmy przepisani na te zawody w następnym roku
Na wiosnę miałem zaplanowane kilka zawodów i z większości zrezygnowałem, np z maratonu w Łodzi czy połówka w Sobótce.
Została mi jakaś lokalna piątka i dyszka, z których nie rezygnowałem a zostały przełożone na jesień.
W obecnej sytuacji i one nie mogą się odbyć w normalnej formule i dostałem możliwość przebiec je wirtualnie.
Wczoraj postanowiłem pobiec 5km.
Nie wiedziałem jak to biec. Przez ostatnie 2 miesiące sami widzicie, że nie było trenowania a tylko samo spokojne bieganie w tym raz przebieżki i raz krótki bieg po 4:40.
Z Robertem @cichy70 uzgodniłem sobie wstępnie, że pobiegnę to na moc podawaną przez Stryd, wychodziło 290W.
Pokrywało się to mniej więcej z prognozą Runalyze, które mnie szacowało na około 22 min.
Niestety wczoraj wiał dość mocny wiatr. Już w drodze na stadion nieźle mnie wywiało. Zrobiłem tam krótką rozgrzewkę z kilkoma przebieżkami.
Ustawiłem pole z mocą Stryd, zacząłem biec, patrzę a moc skacze w cholerę, zapewne z powodu kotłującego się wiatru.
Nie chciałem szarpać tempem a nie mogłem wpasować się w zakładaną moc więc przestawiłem tarczę na średnie tempo, patrzę a tam 4:07.
No to lecę, z każdym kółkiem troszkę szybciej. Przypomniało mi się, że nie ustawiłem autolapa na 5km i w pełnym pędzie to zrobiłem, ale też liczyłem kółka.
Powinno wyjść niepełne 12,5 okrążenia - zmierzona pętla ma 405m a mam tam też dobrze skalibrowanego Stryda.
O dziwo nie biegło mi się źle, pomimo, że dawno tak nie biegałem.
Liczę kółka, naliczyłem 10, więc zostało ostatnie 2,5. Zapierdalam ostatnie, po łuku powinien być koniec a zegarek coś nie pika. Przewijam szybko na tarczę gdzie mam dystans a tam już ponad 5600m!
Pojebałem liczenie i jedno kółko zrobiłem więcej (dla pewności sprawdziłem to nawet na mapie) - puls dobiłem do 184. Nie widziałem takiego już od kilku lat.
Najszybsze 5km z tego wyszło 20:17.
Wykonywane różne ćwiczenia i same krótkie BS jednak przyniosły pozytywny efekt. Byłem sam bardzo zaskoczony i zadowolony.
Sam nie wiedziałem jak to pobiec a i Stryd i Runalyze bardzo się myliły w swoich szacunkach.
Została mi jeszcze do zrobienia wirtualna dyszka. Ją mogę zrobić w okresie 8-22 listopada.
Z tej piątki wynika że mogę nawet powalczyć o 42 min, ale z takiego mojego kilometrażu, to raczej na tym dystansie tego nie wytrzymam. Zapewne spróbuję bo i tak co mi szkodzi
Od kilku dni zmieniłem telefon na Google Pixel 5, tak więc teraz fotki będą już z nowego telefonu
Dodam, że jeszcze udało mi się (z pobudek zupełnie egoistycznych ) kupić w promocyjnej cenie 499zł nową wagę Garmin Scale 2:
Już na samym początku odchudziła mi portfel :uuusmiech:
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Ostatnio dopadła mnie straszna "niemoc". Nie wiem czym jest to spowodowane
Na początku listopada miałem trochę badań onkologicznych. W środę idę na konsultacje i będę znał wyniki tych badań, zobaczymy, ale tu nie przeczuwam nic złego.
Możliwe, że to od choroby tropikalnej
Ćwiczę, truchtam mało. W listopadzie mam zrobione biegiem ledwo 56km.
11 listopada planowałem pobiec wirtualną dyszkę. Źle się czułem i odpuściłem. Myślałem, że może teraz w niedzielę się zbiorę ale nie było lepiej.
W sobotę wybrałem się potruchtać z zamiarem zrobienia choć tych 10km by w razie co mieć zaliczoną wirtualną dyszkę, ale po 4km bieg przerwałem bo jakoś mi się dalej nie chciało biec. Biegłem, jak ostatnio w większości, na samopoczucie:
Dziś zrobione 7,5km:
Tą dyszkę przebiegnę ale już po wizycie lekarskiej, może w czwartek. Mam czas do niedzieli.
Nie będę się spinał na żaden wynik, bo życiówki i tak bym nie zrobił ale spróbuję choć pobiec to tempem 4:30 - może jakoś wejdzie.
Spacery dalej jakieś są ale jest ich teraz trochę mniej. Piesek ma już 16 lat i 7 m-cy i niestety już ciężko mu chodzić
Jedynie sam mogę dalej pochodzić.
Teraz szybko się ciemno robi ale ogólnie pogoda dopisuje:
Ciągle mam mrowienie w prawej stopie.
Dostałem dziś zalecenie, że dobrze byłoby zrobić badanie EMG (elektromiografia) dla nerwu strzałkowego.
Będę musiał nad tym pomyśleć: rozeznać się kto, gdzie i za ile to robi.
Na początku listopada miałem trochę badań onkologicznych. W środę idę na konsultacje i będę znał wyniki tych badań, zobaczymy, ale tu nie przeczuwam nic złego.
Możliwe, że to od choroby tropikalnej
Ćwiczę, truchtam mało. W listopadzie mam zrobione biegiem ledwo 56km.
11 listopada planowałem pobiec wirtualną dyszkę. Źle się czułem i odpuściłem. Myślałem, że może teraz w niedzielę się zbiorę ale nie było lepiej.
W sobotę wybrałem się potruchtać z zamiarem zrobienia choć tych 10km by w razie co mieć zaliczoną wirtualną dyszkę, ale po 4km bieg przerwałem bo jakoś mi się dalej nie chciało biec. Biegłem, jak ostatnio w większości, na samopoczucie:
Dziś zrobione 7,5km:
Tą dyszkę przebiegnę ale już po wizycie lekarskiej, może w czwartek. Mam czas do niedzieli.
Nie będę się spinał na żaden wynik, bo życiówki i tak bym nie zrobił ale spróbuję choć pobiec to tempem 4:30 - może jakoś wejdzie.
Spacery dalej jakieś są ale jest ich teraz trochę mniej. Piesek ma już 16 lat i 7 m-cy i niestety już ciężko mu chodzić
Jedynie sam mogę dalej pochodzić.
Teraz szybko się ciemno robi ale ogólnie pogoda dopisuje:
Ciągle mam mrowienie w prawej stopie.
Dostałem dziś zalecenie, że dobrze byłoby zrobić badanie EMG (elektromiografia) dla nerwu strzałkowego.
Będę musiał nad tym pomyśleć: rozeznać się kto, gdzie i za ile to robi.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Pyrzycka Szybka Dycha - bieg solo, czas 43:24
Samopoczucie miałem ciągle kiepskie. W środę spędziłem kupę godzin na onkologii, poszedłem tam pieszo dla przewietrzenia się i w sumie zrobiłem 17,6 km marszu.
W czwartek nie za bardzo miałem ochotę iść pobiegać, ale zaczynała się z godziny na godzinę zmieniać zdecydowanie na gorsze pogoda. Spadała temperatura i zaczynało coraz mocniej wiać. Już piątek i cały weekend 20-22 listopada miały być z kiepską pogodą, więc nie było co zwlekać. Bieg ciągle odkładałem a czas się i tak kończył w niedzielę.
Postanowiłem pobiec to na odmierzonej przyszkolnej bieżni, pętla ma tam ~334 m. Tam z kolegą Przemkiem biegaliśmy pandemicznego tysiaka.
Trochę padało ostatnio i były małe kałuże, optymalnie nie dało się biec, dodatkowo chodziła tam dookoła jedna starsza pani i nic do niej nie docierało, by nie chodziła po wewnętrznym torze, ech. Niestety też wiało już dość mocno, ale na stadionie ten wiatr na szczęście się rozkłada.
Nie ma co jednak narzekać, na zawodach też często lepiej nie bywa.
Każdy kilometr to trzy równe kółka. Lapowałem ręcznie co te trzy kółka. Stryd prawie zawsze zawyżał mi dystans o 12-13m, być może nie zawyżał a mniej więcej tyle nadkładałem, ale tym się nie kierowałem, liczył się czas lapa.
Wspomnę jeszcze o zasadach zawodów: https://szybkadycha.pl/bieg-wirtualny/i ... je-zasady/
Trening rejestrowałem zegarkiem Garmina, ale zainstalowałem apkę Activy, którą połączyłem z Connect.
Jedna z informacji mówi:
Postanowiłem zrobić jedno okrążenie więcej czyli musiałem zostawić trochę sił by jeszcze docisnąć te 333 m.
Zapis nie mówi ile więcej metrów ale to całe okrążenie sobie dodałem dla równego rachunku - gdyby sił zabrakło, to bym zapewne padł wcześniej
Planowałem zacząć bieg po 4:30 i zobaczyć jak będzie, ale pierwszy kilometr wskoczył po 4:22 i postanowiłem się już tego trzymać.
Biegło mi się od początku dość ciężko, dużo sił musiałem w ten bieg wkładać. Na półmetku nie byłem przekonany czy dociągnę tak do końca. Wkurzał wiatr, niby na prostej z wiatrem można nadrobić ale jakoś to nie działało
Pracowałem mocno głową i całym ciałem i w miarę równo dociągnąłem do końca:
Dziesiąty kilometr zalapowałem z czasem 43:36 ale jak wcześniej napisałem pocisnąłem jeszcze jedno okrążenie. Zrobiłem je najmocniej resztkiem sił.
Z całości został zaliczony mi oficjalnie czas 43:24:
Więcej bym za bardzo nie wycisnął. Dałem z siebie naprawdę maksimum możliwości tego dnia.
Wracając do domu czułem dość mocno mięśnie dwugłowe, które mnie jeszcze trzymały aż do poniedziałku. Jeszcze w niedzielę jak je próbowałem rolować, to tylko delikatnie i odpuściłem
Dawno mnie dyszka tak długo nie trzymała.
Z wyniku jestem bardzo zadowolony, dobrze oszacowałem swoje obecne możliwości. Jest jakieś światełko w tunelu.
W kolejnym wpisie podsumuję cały listopad i napiszę co ze zdrowiem.
Z obowiązku podaję, że apka tak mi piątkę zaliczyła:
Wtedy miałem jakiś dobry dzień bo teraz to bym piątki raczej w tym czasie nie zrobił.
W sumie sobie datę biegu wykrakałem. Zapomniałem już, że o tym czwartku wspominałem.keiw pisze: Tą dyszkę przebiegnę ale już po wizycie lekarskiej, może w czwartek. Mam czas do niedzieli.
Nie będę się spinał na żaden wynik, bo życiówki i tak bym nie zrobił ale spróbuję choć pobiec to tempem 4:30 - może jakoś wejdzie.
Samopoczucie miałem ciągle kiepskie. W środę spędziłem kupę godzin na onkologii, poszedłem tam pieszo dla przewietrzenia się i w sumie zrobiłem 17,6 km marszu.
W czwartek nie za bardzo miałem ochotę iść pobiegać, ale zaczynała się z godziny na godzinę zmieniać zdecydowanie na gorsze pogoda. Spadała temperatura i zaczynało coraz mocniej wiać. Już piątek i cały weekend 20-22 listopada miały być z kiepską pogodą, więc nie było co zwlekać. Bieg ciągle odkładałem a czas się i tak kończył w niedzielę.
Postanowiłem pobiec to na odmierzonej przyszkolnej bieżni, pętla ma tam ~334 m. Tam z kolegą Przemkiem biegaliśmy pandemicznego tysiaka.
Trochę padało ostatnio i były małe kałuże, optymalnie nie dało się biec, dodatkowo chodziła tam dookoła jedna starsza pani i nic do niej nie docierało, by nie chodziła po wewnętrznym torze, ech. Niestety też wiało już dość mocno, ale na stadionie ten wiatr na szczęście się rozkłada.
Nie ma co jednak narzekać, na zawodach też często lepiej nie bywa.
Każdy kilometr to trzy równe kółka. Lapowałem ręcznie co te trzy kółka. Stryd prawie zawsze zawyżał mi dystans o 12-13m, być może nie zawyżał a mniej więcej tyle nadkładałem, ale tym się nie kierowałem, liczył się czas lapa.
Wspomnę jeszcze o zasadach zawodów: https://szybkadycha.pl/bieg-wirtualny/i ... je-zasady/
Trening rejestrowałem zegarkiem Garmina, ale zainstalowałem apkę Activy, którą połączyłem z Connect.
Jedna z informacji mówi:
Postanowiłem zrobić jedno okrążenie więcej czyli musiałem zostawić trochę sił by jeszcze docisnąć te 333 m.
Zapis nie mówi ile więcej metrów ale to całe okrążenie sobie dodałem dla równego rachunku - gdyby sił zabrakło, to bym zapewne padł wcześniej
Planowałem zacząć bieg po 4:30 i zobaczyć jak będzie, ale pierwszy kilometr wskoczył po 4:22 i postanowiłem się już tego trzymać.
Biegło mi się od początku dość ciężko, dużo sił musiałem w ten bieg wkładać. Na półmetku nie byłem przekonany czy dociągnę tak do końca. Wkurzał wiatr, niby na prostej z wiatrem można nadrobić ale jakoś to nie działało
Pracowałem mocno głową i całym ciałem i w miarę równo dociągnąłem do końca:
Dziesiąty kilometr zalapowałem z czasem 43:36 ale jak wcześniej napisałem pocisnąłem jeszcze jedno okrążenie. Zrobiłem je najmocniej resztkiem sił.
Z całości został zaliczony mi oficjalnie czas 43:24:
Więcej bym za bardzo nie wycisnął. Dałem z siebie naprawdę maksimum możliwości tego dnia.
Wracając do domu czułem dość mocno mięśnie dwugłowe, które mnie jeszcze trzymały aż do poniedziałku. Jeszcze w niedzielę jak je próbowałem rolować, to tylko delikatnie i odpuściłem
Dawno mnie dyszka tak długo nie trzymała.
Z wyniku jestem bardzo zadowolony, dobrze oszacowałem swoje obecne możliwości. Jest jakieś światełko w tunelu.
W kolejnym wpisie podsumuję cały listopad i napiszę co ze zdrowiem.
Z obowiązku podaję, że apka tak mi piątkę zaliczyła:
Wtedy miałem jakiś dobry dzień bo teraz to bym piątki raczej w tym czasie nie zrobił.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
1. Zdrowie
Badania na onkologii wyszły OK, tzn morfologia kiepska jak zawsze (leukopenia) ale inne sprawy są w porządku.
To najważniejsze.
Wizytę prywatną na badanie EMG nerwu strzałkowego mam dopiero na 12 stycznia.
Z kręgosłupem na pewno jest już lepiej, występuje tylko lekkie drętwienie prawej ręki oraz mrowienie w prawej stopie.
Mogą to być sprawy ze sobą zupełnie niepowiązane. To odrętwienie ręki może pochodzić od ucisku w części szyjnej kręgosłupa. Będziemy nad tym pracować.
2. Statystyki miesięczne - listopad
Bieganie: 133 km z tego w ostatnim tygodniu listopada zrobiłem trochę ponad 50km.
Ćwiczenia: 32 godziny, czyli około godzinę dziennie przeznaczam na różne ćwiczenia. Dodatkowo robię jeszcze trochę bez rejestrowania.
3. Bieganie
Pojawiła się mała systematyczność. Kilometrów nie ma dużo ale jest więcej niż ostatnio. Stopniuję delikatnie obciążenia. Nie realizuję żadnego planu. Na razie to ciągła praca w uzgodnieniu z fizjo.
Będę starał się z raz w tygodniu pobiec coś szybciej: interwały, ciągły, przebieżki.
Biegam w zależności od samopoczucia. Są to raczej dystanse do 10 km. Czasami wpadnie coś dłuższego.
Większość po miękkim terenie, dominuje stadion.
Z szybszych biegów po wirtualnej dyszce wpadło:
- interwały 4x6min@4:30 na przerwie 2min:
- bieg progowy 30 min:
i tyle
Staram się raczej troszkę wolniej biec te akcenty.
Tempo progowe obecnie szacuję na około 4:25.
W sobotę wieczorem pobiegłem spokojnego longa 18 km dookoła Jeziorka Słonecznego:
Był to najdłuższy mój bieg od kilku miesięcy. Biegało się dobrze.
Zdjęć za dużo ostatnio nie robię: zimno, ponuro
Sporo też chodzę. Wczoraj w Szczecinie nawet trochę śnieg prószył ale szybko znikł:
4. Ćwiczenia
Ćwiczę systematycznie, widzę tu dużą poprawę. Stosuję też masochistyczne rolowanie
Lekko zmodyfikowana od 17.11 rozpiska jednej z sesji ćwiczeń:
Wszystko robię dokładnie i powoli pilnując poprawnej postawy.
5. Zakupy
"Zezłomowałem" stare Altry Escalante 1.0 i w zamian, dzięki cynkowi od Tomka (Siedlak1975), kupiłem w promocji za 210zł Adidasy SL20:
Bardzo fajnie się w nich biega. Nie jestem tylko przyzwyczajony do tak wysokiego dropu 10mm, ale nie jest z tym źle.
But lekki i dobrze leży na nodze. Stopa stabilna. Same pozytywne odczucia - podobne jak miałem z Adidas Glide 8.
W Attiq kupiłem sobie długie getry biegowe: https://attiq.net/getry-alpine-meskie.html
Być może dziś dotrą bo już są w drodze.
Musiałem coś długiego dokupić bo mam tylko jedną parę leginsów Kalenji.
6. Plany
Po uzgodnieniu z moją onkolog i fizjo, które nie widzą przeciwwskazań i też uważają, że warto sobie stawiać cele, zapisałem się na następny rok ponownie na bieg ultra KBL 110km w ramach DFBG.
Na ten bieg namówiłem też Łukasza (Jan123) i mam nadzieję, że ze mną pobiegnie W tym roku biegł w Lądku 45 km czyli Złoty Maraton.
Na razie to tylko cel, do lipca sporo czasu. Zobaczymy jak się będą sprawy zdrowotne układały i tak będę dostosowywł swoje treningi.
Tym razem chcę się bardziej skupić na ćwiczeniach. Kilometraż będzie raczej mniejszy. Czas jaki miałem tam w zeszłym roku to 17h40min i fajnie byłoby coś z tego urwać ale na obecną chwilę nie jest to żadnym priorytetem.
7. Prezenty
Hmm, no jest prezent. Zupełnie z zaskoczenia i nie będę marudzić
Dziś na urodziny dostałem Garmina HRM-PRO:
Mam pas H10 i sam nigdy nie planowałem zakupu pasa Garmina. Będę musiał pomyśleć co z tym tematem zrobić
Dziś pójdę pobiegać z nowym sprzętem
Badania na onkologii wyszły OK, tzn morfologia kiepska jak zawsze (leukopenia) ale inne sprawy są w porządku.
To najważniejsze.
Wizytę prywatną na badanie EMG nerwu strzałkowego mam dopiero na 12 stycznia.
Z kręgosłupem na pewno jest już lepiej, występuje tylko lekkie drętwienie prawej ręki oraz mrowienie w prawej stopie.
Mogą to być sprawy ze sobą zupełnie niepowiązane. To odrętwienie ręki może pochodzić od ucisku w części szyjnej kręgosłupa. Będziemy nad tym pracować.
2. Statystyki miesięczne - listopad
Bieganie: 133 km z tego w ostatnim tygodniu listopada zrobiłem trochę ponad 50km.
Ćwiczenia: 32 godziny, czyli około godzinę dziennie przeznaczam na różne ćwiczenia. Dodatkowo robię jeszcze trochę bez rejestrowania.
3. Bieganie
Pojawiła się mała systematyczność. Kilometrów nie ma dużo ale jest więcej niż ostatnio. Stopniuję delikatnie obciążenia. Nie realizuję żadnego planu. Na razie to ciągła praca w uzgodnieniu z fizjo.
Będę starał się z raz w tygodniu pobiec coś szybciej: interwały, ciągły, przebieżki.
Biegam w zależności od samopoczucia. Są to raczej dystanse do 10 km. Czasami wpadnie coś dłuższego.
Większość po miękkim terenie, dominuje stadion.
Z szybszych biegów po wirtualnej dyszce wpadło:
- interwały 4x6min@4:30 na przerwie 2min:
- bieg progowy 30 min:
i tyle
Staram się raczej troszkę wolniej biec te akcenty.
Tempo progowe obecnie szacuję na około 4:25.
W sobotę wieczorem pobiegłem spokojnego longa 18 km dookoła Jeziorka Słonecznego:
Był to najdłuższy mój bieg od kilku miesięcy. Biegało się dobrze.
Zdjęć za dużo ostatnio nie robię: zimno, ponuro
Sporo też chodzę. Wczoraj w Szczecinie nawet trochę śnieg prószył ale szybko znikł:
4. Ćwiczenia
Ćwiczę systematycznie, widzę tu dużą poprawę. Stosuję też masochistyczne rolowanie
Lekko zmodyfikowana od 17.11 rozpiska jednej z sesji ćwiczeń:
Wszystko robię dokładnie i powoli pilnując poprawnej postawy.
5. Zakupy
"Zezłomowałem" stare Altry Escalante 1.0 i w zamian, dzięki cynkowi od Tomka (Siedlak1975), kupiłem w promocji za 210zł Adidasy SL20:
Bardzo fajnie się w nich biega. Nie jestem tylko przyzwyczajony do tak wysokiego dropu 10mm, ale nie jest z tym źle.
But lekki i dobrze leży na nodze. Stopa stabilna. Same pozytywne odczucia - podobne jak miałem z Adidas Glide 8.
W Attiq kupiłem sobie długie getry biegowe: https://attiq.net/getry-alpine-meskie.html
Być może dziś dotrą bo już są w drodze.
Musiałem coś długiego dokupić bo mam tylko jedną parę leginsów Kalenji.
6. Plany
Po uzgodnieniu z moją onkolog i fizjo, które nie widzą przeciwwskazań i też uważają, że warto sobie stawiać cele, zapisałem się na następny rok ponownie na bieg ultra KBL 110km w ramach DFBG.
Na ten bieg namówiłem też Łukasza (Jan123) i mam nadzieję, że ze mną pobiegnie W tym roku biegł w Lądku 45 km czyli Złoty Maraton.
Na razie to tylko cel, do lipca sporo czasu. Zobaczymy jak się będą sprawy zdrowotne układały i tak będę dostosowywł swoje treningi.
Tym razem chcę się bardziej skupić na ćwiczeniach. Kilometraż będzie raczej mniejszy. Czas jaki miałem tam w zeszłym roku to 17h40min i fajnie byłoby coś z tego urwać ale na obecną chwilę nie jest to żadnym priorytetem.
7. Prezenty
Hmm, no jest prezent. Zupełnie z zaskoczenia i nie będę marudzić
Dziś na urodziny dostałem Garmina HRM-PRO:
Mam pas H10 i sam nigdy nie planowałem zakupu pasa Garmina. Będę musiał pomyśleć co z tym tematem zrobić
Dziś pójdę pobiegać z nowym sprzętem
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Moje obecne konto na Connect będzie funkcjonowało tylko do końca roku. Później je całkowicie usuwam.
Założyłem już nowe, z którym zacznę od zupełnego zera z dniem 1 stycznia. Nie będę na nim importował żadnych danych historycznych.
Tu link: https://connect.garmin.com/modern/profi ... c50d802acc
Postaram się wysłać zaproszenia do wszystkich obecnych znajomych.
Przepraszam za małe utrudnienie, ale to kolejny krok w ramach oderwania się od cyferek, danych, odznak, itp.
***
W porozumieniu z fizjo trochę przemodelowałem moje bieganie. Są tylko 4 treningi biegowe w ciągu tygodnia ale w tym dwa bardziej intensywne. Na razie nie robię longów i siły biegowej. Akcenty sobie sam dobieram, na razie bez jakiegokolwiek planu. Raczej delikatnie stopniuję to co robiłem w zeszłym tygodniu.
Skupiam się na ćwiczeniach, które wykonuję w domu.
Więcej innym razem.
Założyłem już nowe, z którym zacznę od zupełnego zera z dniem 1 stycznia. Nie będę na nim importował żadnych danych historycznych.
Tu link: https://connect.garmin.com/modern/profi ... c50d802acc
Postaram się wysłać zaproszenia do wszystkich obecnych znajomych.
Przepraszam za małe utrudnienie, ale to kolejny krok w ramach oderwania się od cyferek, danych, odznak, itp.
***
W porozumieniu z fizjo trochę przemodelowałem moje bieganie. Są tylko 4 treningi biegowe w ciągu tygodnia ale w tym dwa bardziej intensywne. Na razie nie robię longów i siły biegowej. Akcenty sobie sam dobieram, na razie bez jakiegokolwiek planu. Raczej delikatnie stopniuję to co robiłem w zeszłym tygodniu.
Skupiam się na ćwiczeniach, które wykonuję w domu.
Więcej innym razem.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Wystartowałem z nowym kontem Connect dziś, a co mi tam
Stare zgłosiłem do usunięcia, Garmin napisał, że rozpatrzą w ciągu 48h.
Zrobię jeszcze jakieś podsumowanie roku 2020.
Na razie jakoś nie za bardzo mi się chce biegać, ale trochę się przymuszam i coś tam biegam. Mam lekką "niemoc"
Wysłane z mojego Pixel 5 .
Stare zgłosiłem do usunięcia, Garmin napisał, że rozpatrzą w ciągu 48h.
Zrobię jeszcze jakieś podsumowanie roku 2020.
Na razie jakoś nie za bardzo mi się chce biegać, ale trochę się przymuszam i coś tam biegam. Mam lekką "niemoc"
Wysłane z mojego Pixel 5 .
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Statystyki
Grudzień:
- bieganie ~211km
- ćwiczenia ~ 34h
- sporo chodzenia bez rejestrowania
Rok 2020:
- bieganie (porównanie z trzema poprzednimi latami):
- rower ~1465 km
- rolki ~150 km
- spacery - większości nie rejestruję ale myślę, że spokojnie około ~4000 km.
Na razie więcej nie piszę, bo mam teraz bardzo zły okres. Jestem totalnie rozbity. Osoby, które mają mnie w Connect wiedzą o co chodzi.
Dojdę do siebie to tu wrócę.
Grudzień:
- bieganie ~211km
- ćwiczenia ~ 34h
- sporo chodzenia bez rejestrowania
Rok 2020:
- bieganie (porównanie z trzema poprzednimi latami):
- rower ~1465 km
- rolki ~150 km
- spacery - większości nie rejestruję ale myślę, że spokojnie około ~4000 km.
Na razie więcej nie piszę, bo mam teraz bardzo zły okres. Jestem totalnie rozbity. Osoby, które mają mnie w Connect wiedzą o co chodzi.
Dojdę do siebie to tu wrócę.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Czas powoli leczy rany i tak jest ... powoli.keiw pisze: Na razie więcej nie piszę, bo mam teraz bardzo zły okres. Jestem totalnie rozbity. Osoby, które mają mnie w Connect wiedzą o co chodzi.
Dojdę do siebie to tu wrócę.
Za dużo nie będę na ten temat pisał, bo też wiem, że nie wszyscy mnie by zrozumieli.
2 stycznia odszedł od nas nasz największy przyjaciel. Zamiast słów (na www będzie spory rozmiar ale co mi tam):
Ostatnie dwa zdjęcia są z 1 stycznia.
***
Posypało mi się też po tym lekko zdrowie - już wcześniej mnie coś lekko męczyło. Żona była chora więc z leukopenią nie miałem zbyt dużych szans się wybronić. Od 3 stycznia byłem 3 dni na antybiotyku: Azycyna.
Pomógł na to, na co miał pomóc, ale spowodował u mnie ogromne bóle stawów. Lewą rękę odcięło mi dosłownie na tydzień - buty wiązałem tylko prawą ręką.
Musiałem na tydzień odstawić ćwiczenia.
Obecnie już powoli wracam do systematyczności. O tym będzie już kolejny wpis.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Statystyki styczeń:
- bieganie: 247 km
- ćwiczenia: 26h
- spacery: zarejestrowałem ~90km tych dłuższych ale było tego dużo więcej
Ogólnie dobrze, że ten miesiąc się skończył. Nie wspominam go miło.
Pogoda jakiej dawno zimą w Szczecinie nie było, istny pogodowy rollercoaster.
Najbardziej mnie wkurza, że ciągle mam jakieś problemy zdrowotne. Niby niezbyt wielkie ale to się kumuluje i denerwuje.
Po antybiotyku bolały mnie stawy w lewej dłoni. Przez to odstawiłem na tydzień ćwiczenia. Poprawiło się a od kilku dni to wróciło.
Odstawię antyrotację z gumą: ćwiczenie gdzie gumę zakładam na klamce i ją ręką odciągam, później harmonijnie wracam i tak kilka powtórzeń. Tak sobie dziś pomyślałem, że może to przez to ćwiczenie.
Cały czas czuję też taką jakby kompresję w kręgosłupie.
Badanie EMG nerwu strzałkowego miałem już 3 razy przekładane z powodu przedłużającej się izolacji lekarza. Na razie kolejnego terminu nie znam, czekam na kontakt.
OK, nie ma co marudzić.
Wróćmy do biegania.
1-3.01
Dwa spokojne biegi, razem 16 km i od 3 stycznia przez 3 dni byłem na antybiotyku.
4-10.01
Dopiero 7 stycznia wyszedłem coś potruchtać i tak przez 3 dniu wytruchtałem 36,5 km.
Najgorzej było z ubieraniem się bo bolała mnie ta nieszczęsna lewa ręka, ale w biegu to nie przeszkadzało.
Mróz ból odcinał
11-17.01
W poniedziałek w końcu coś szybciej pobiegałem 29min @4:31:
Oblodziło mi stadion ale przez kolejne dni zrobiłem tam kilka spokojnych kilometrów:
W piątek lód na stadionie zasypał śnieg:
W tych warunkach wcisnąłem szybsze 5km:
W sobotę zrobiłem pierwszy od dawna tak długi spokojny bieg. Wyszło 19 km.
Relive: https://www.relive.cc/view/vYvrNkgWWxv
Pogoda sprzyjała to w niedzielę jeszcze potruchtałem 11 km.
18-24.01
We wtorek i środę wpadło spokojne bieganie, razem ~21km
Na śnieg spadł deszcz i już się fajnie nie biegało
Relive: https://www.relive.cc/view/vPOpYBDpxR6
W czwartek jedynie trochę pochodziłem: https://www.relive.cc/view/vrqo8QDA9yv
W piątek interwały 3x7min na przerwie 2min:
W sobotę wieczorem wpadła spokojna dyszka.
W niedzielę long 21km. Relive: https://www.relive.cc/view/vMq57VWjYQO
Cały czas sypał mokry, gruby śnieg i nie było tak fajnie.
25-31.01
We wtorek 11km drugi zakres:
Środa to wieczorne, regeneracyjne 8km z czasem na foto.
W piątek postanowiłem zrobić podbiegi, których już od wakacji nie robiłem.
Wybrałem sobie odcinek 500m gdzie mam wznos około 12-13m.
Zacząłem spokojnie, bo nie wiedziałem jak to będzie szło. W sumie każde powtórzenie zrobiłem trochę szybciej.
Weszło ładnie aż się sam zdziwiłem.
W sobotę miałem nie biegać ale musiałem wyskoczyć do Castoramy i po prostu wpadło spokojne 9km
Zachodzące słońce malowało mi drogę.
W niedzielę powtórka longa czyli kolejny raz 21km. Relive: https://www.relive.cc/view/vMv8Qdw3dNO
No i się styczeń skończył
Na razie dostosowuję sobie to bieganie na bieżąco i tak raczej będzie przez najbliższe tygodnie.
Raz w tygodniu planuję jakiś mocniejszy bieg, postaram się robić tez podbiegi i zbiegi oraz raz spokojniejszy dłuższy bieg.
Najbliższy planowany start do dopiero bieg ultra KBL 110km w Lądku.
Już jakiś czas temu pisałem, że na te wspólne zawody namówiłem Łukasza @Jan123 ale muszę powiedzieć, że jeszcze jednego kolegę z forum namówiłem. Nie piszę kogo, bo może sam się przyzna
Oj, będę mieli chłopaki na kogo przeklinać
Cieszę się bardzo i mam nadzieję, że te zawody dojdą do skutku i tam będziemy się mogli spotkać i wspólnie razem powalczyć.
Oby zdrowie dopisywało.
Na 9 października mam jeszcze przełożony z 2020r. bieg 24h w Róży pod Pabianicami. I to są na razie jedyne moje plany.
Jeszcze taka mała odskocznia.
Grasują nam tu stada dzików i niektórzy mają takie pomysły
https://wszczecinie.pl/aktualnosci,dzik ... 36984.html
5 Pułk Inżynieryjny ze Szczecina ma już dzika w oznace rozpoznawczej, więc kto wie co jeszcze z tymi dzikami wyjdzie
- bieganie: 247 km
- ćwiczenia: 26h
- spacery: zarejestrowałem ~90km tych dłuższych ale było tego dużo więcej
Ogólnie dobrze, że ten miesiąc się skończył. Nie wspominam go miło.
Pogoda jakiej dawno zimą w Szczecinie nie było, istny pogodowy rollercoaster.
Najbardziej mnie wkurza, że ciągle mam jakieś problemy zdrowotne. Niby niezbyt wielkie ale to się kumuluje i denerwuje.
Po antybiotyku bolały mnie stawy w lewej dłoni. Przez to odstawiłem na tydzień ćwiczenia. Poprawiło się a od kilku dni to wróciło.
Odstawię antyrotację z gumą: ćwiczenie gdzie gumę zakładam na klamce i ją ręką odciągam, później harmonijnie wracam i tak kilka powtórzeń. Tak sobie dziś pomyślałem, że może to przez to ćwiczenie.
Cały czas czuję też taką jakby kompresję w kręgosłupie.
Badanie EMG nerwu strzałkowego miałem już 3 razy przekładane z powodu przedłużającej się izolacji lekarza. Na razie kolejnego terminu nie znam, czekam na kontakt.
OK, nie ma co marudzić.
Wróćmy do biegania.
1-3.01
Dwa spokojne biegi, razem 16 km i od 3 stycznia przez 3 dni byłem na antybiotyku.
4-10.01
Dopiero 7 stycznia wyszedłem coś potruchtać i tak przez 3 dniu wytruchtałem 36,5 km.
Najgorzej było z ubieraniem się bo bolała mnie ta nieszczęsna lewa ręka, ale w biegu to nie przeszkadzało.
Mróz ból odcinał
11-17.01
W poniedziałek w końcu coś szybciej pobiegałem 29min @4:31:
Oblodziło mi stadion ale przez kolejne dni zrobiłem tam kilka spokojnych kilometrów:
W piątek lód na stadionie zasypał śnieg:
W tych warunkach wcisnąłem szybsze 5km:
W sobotę zrobiłem pierwszy od dawna tak długi spokojny bieg. Wyszło 19 km.
Relive: https://www.relive.cc/view/vYvrNkgWWxv
Pogoda sprzyjała to w niedzielę jeszcze potruchtałem 11 km.
18-24.01
We wtorek i środę wpadło spokojne bieganie, razem ~21km
Na śnieg spadł deszcz i już się fajnie nie biegało
Relive: https://www.relive.cc/view/vPOpYBDpxR6
W czwartek jedynie trochę pochodziłem: https://www.relive.cc/view/vrqo8QDA9yv
W piątek interwały 3x7min na przerwie 2min:
W sobotę wieczorem wpadła spokojna dyszka.
W niedzielę long 21km. Relive: https://www.relive.cc/view/vMq57VWjYQO
Cały czas sypał mokry, gruby śnieg i nie było tak fajnie.
25-31.01
We wtorek 11km drugi zakres:
Środa to wieczorne, regeneracyjne 8km z czasem na foto.
W piątek postanowiłem zrobić podbiegi, których już od wakacji nie robiłem.
Wybrałem sobie odcinek 500m gdzie mam wznos około 12-13m.
Zacząłem spokojnie, bo nie wiedziałem jak to będzie szło. W sumie każde powtórzenie zrobiłem trochę szybciej.
Weszło ładnie aż się sam zdziwiłem.
W sobotę miałem nie biegać ale musiałem wyskoczyć do Castoramy i po prostu wpadło spokojne 9km
Zachodzące słońce malowało mi drogę.
W niedzielę powtórka longa czyli kolejny raz 21km. Relive: https://www.relive.cc/view/vMv8Qdw3dNO
No i się styczeń skończył
Na razie dostosowuję sobie to bieganie na bieżąco i tak raczej będzie przez najbliższe tygodnie.
Raz w tygodniu planuję jakiś mocniejszy bieg, postaram się robić tez podbiegi i zbiegi oraz raz spokojniejszy dłuższy bieg.
Najbliższy planowany start do dopiero bieg ultra KBL 110km w Lądku.
Już jakiś czas temu pisałem, że na te wspólne zawody namówiłem Łukasza @Jan123 ale muszę powiedzieć, że jeszcze jednego kolegę z forum namówiłem. Nie piszę kogo, bo może sam się przyzna
Oj, będę mieli chłopaki na kogo przeklinać
Cieszę się bardzo i mam nadzieję, że te zawody dojdą do skutku i tam będziemy się mogli spotkać i wspólnie razem powalczyć.
Oby zdrowie dopisywało.
Na 9 października mam jeszcze przełożony z 2020r. bieg 24h w Róży pod Pabianicami. I to są na razie jedyne moje plany.
Jeszcze taka mała odskocznia.
Grasują nam tu stada dzików i niektórzy mają takie pomysły
https://wszczecinie.pl/aktualnosci,dzik ... 36984.html
5 Pułk Inżynieryjny ze Szczecina ma już dzika w oznace rozpoznawczej, więc kto wie co jeszcze z tymi dzikami wyjdzie
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Ogólnie mam jakąś niechęć do pisania, tak samo jaki i do ćwiczeń, które wykonuję systematycznie, aczkolwiek bez większego zapału
Zapału brakuje by zacząć, jak już się zacznie to idzie.
Być może dałbym sobie spokój z tym pisaniem, bo zasadniczo nic ciekawego nie realizuję – tzn. żadnego konkretnego planu, ale jakiś czas temu Jacek uratował sprawę pisząc, że jednak to moje pisanie ma jakiś sens.
Tak więc się mobilizuję
Luty jaki był, każdy wie. Podobno to kwiecień-plecień (być może i tak), ale w lutym był niesamowity rollercoaster pogodowy. Od temperatur -20 do +20 st/ w cieniu.
Dawno w Szczecinie takiej zimy nie było. Koleżanki córka ma 6 lat i do tej pory nigdy nie była tu na sankach, nie mogła ulepić bałwana, itp.
Zastanawiałem się kiedy ostatnio były takie opady śniegu i przypomniałem sobie jak 21 stycznia 2013 r., po ostatniej chemioterapii i radioterapii, jechałem do Poznania na badanie PET.
W Szczecinie były wtedy -3st i troszkę prószył śnieg. Jak wysiadałem z pociągu w Poznaniu to było -16 st. i z pół metra śniegu. Później tez napadało w Szczecinie.
Chyba od tego czasu nie było u nas później zimy z dużymi opadami śniegu aż do tego sezonu.
Przydały się buty trailowe. Biegałem na przemian w Altrach Lone Peak oraz w Adidasach SL20, które mają na podeszwie gumę Continental i dawały radę.
Jeszcze taka mała dygresja, badanie PET, które wtedy robiłem pokazało, że „nie świecę” i moja onkolog oficjalnie zakomunikowała, ze od teraz jestem w remisji. Pamiętam jak na początku leczenia mówiła, że obecne metody leczenia są bardzo obiecujące i pacjentom średnio o 10 lat przedłużają życie. Powoli więc kończy mi się gwarancja, ale tak łatwo się nie poddam
****
Ok, statystyki za luty:
- bieganie: 274.5 km
- ćwiczenia: 25,5 h
- spacery: zarejestrowałem ~100 km tych dłuższych ale było tego dużo więcej
Pomimo pogody, która zmienną była, biegało mi się już w lutym o wiele lepiej.
Wprowadzone podbiegi wchodziły mi całkiem fajnie.
Miałem tez pod koniec lutego wizytę u mojej fizjo i zostałem pochwalony za pracę i widoczne efekty, co mnie bardzo cieszy, bo przecież robię to dla własnego zdrowia.
Tydzień 1: 1-7 luty
Wtorek: 14km BS – na śnieżnym stadionie:
Środa: Interwały 4x6min zakładane tempo 4:30 na przerwach 2min:
Całość na tym zasypanym śniegiem stadionie, ale tam lepiej się biegało niż po chodnikach, które były w różnym stanie.
Piątek: 11 km BS – wyskok do Castoramy po drobne zakupy
Sobota: Podbiegi 7x500m
Trochę ślisko, zimno i wietrznie ale weszły całkiem fajnie.
Niedziela: Spokojne 20km, temperatura odczuwalna -16 st.
śr. tempo 5:44 /km; śr. tętno 124 bpm
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGojgEe5O
Tydzień 2: 8-14 luty
Wtorek: 11.5km BS
Śniegu w cholerę ale w końcu bez większego wiatru. Temperatura około -8 st.
Relive: https://www.relive.cc/view/vLqeG1Lo4RO
Środa: Interwały 4x2km tempo 4:20 na przerwie 5min:
Biegałem wzdłuż cmentarza na odcinku 2km, tu chodnik był w miarę jednolicie ogarnięty.
Minus tego miejsca jest taki, że najniższy punkt n.p.m. ma 14 m a najwyższy 34 m (tu robię podbiegi), więc akcent wyszedł w terenie pofalowanym.
Lapowałem ręcznie, przerwy trochę krótsze niż 5 min. Tempa jakoś specjalnie nie zakładałem, pierwszy lap był punktem odniesienia.
Jak na te warunki i teren to weszło dobrze.
Czwartek: 8.3 km regeneracyjnie, cieplej już tylko -3 st.
Sobota: podbiegi 10x190m ze wznosem 6-7m:
Ślisko ale znalazłem odśnieżony odcinek na podbiegi:
Niedziela: Spokojne 27 km
śr. tempo 5:40 /km; śr. tętno 127 bpm
Relive: https://www.relive.cc/view/vKv277J3M4O
Biegłem do granicy Polski z Niemcami. Chodnik do granicy w większości był odśnieżony ~70%. Jeszcze po nocy mróz trzymał i nie było brei. Trochę górek, a za miastem mocniej wiało.
Tydzień 3: 15-21 luty
Wtorek: 12,2 km – nawaliło w nocy w cholerę śniegu, nie wiem po co, bo to był ostatni dzień z minusem, szła odwilż i już w czasie biegu po śniegu, zaczął padać deszcz.
Czwartek: 11km z wplecionym progowym 8km tempem 4:13:
Warunki już lepsze, w większości bez śniegu i lodu, tylko sporo wody było.
Bieg przez miasto po chodnikach, weszło dobrze.
Piątek: 8,2 km biegu regeneracyjnego.
Niedziela: 21,5km z takimi odcinkami 6,6km tempo 4:44 + 7km tempo 4:29
Wpadłem na pomysł, że sobie pobiegnę to co Robert @cichy70 czyli: „Progression Run 6km@4:49+6km@4:27+6km@4:12”:
Niestety poniosła mnie fantazja (może ułańska ), trzeba posypać głowę popiołem.
Przestrzeliłem swoje możliwości, przestrzeliłem tempo. Wybrałem też zbyt mocno pofalowaną pętlę i już na trzecim powtórzeniu biegnąć pod górkę poddałem się. Jedyny plus, że jeszcze to trzecie okrążenie, z dużym pulsem, ale dokończyłem.
Człowiek uczy się całe życie. Termometr pokazywał 15st i wiało ale nie ma co zwalać na warunki.
Doceniam jednak ten bieg, tym bardziej doceniam bieg Roberta.
Półmaraton wyszedł mi z tego w 1:39:57.
Tydzień 4: 22-28 luty
Wtorek: 12,7km BS, piękna wiosenna pogoda, na termometrze 16 st. w cieniu.
Po niedzieli nogi jeszcze lekko ciężkawe.
Środa: Fartlek 12,2km z podbiegami 10x250m – wyszedłem wieczorem pobiegać bez żadnego planu z całkiem spora dozą niechęci
Pobiegałem po lokalnej pofalowanej prostej i postanowiłem dołożyć spokojne podbiegi bez patrzenia na zegarek. Lapowałem sobie ręcznie ale tempo zupełnie na wyczucie. Zbiegi bez większego zwalniania, jedynie nawrotki 180st. wpływały na tempo.
Podbieg około 250m ze wznosem 11-12m.
W sumie fajnie się biegało.
Czwartek: 9km biegu regeneracyjnego
Sobota: 16,2 km z wplecionym 10,12km biegu tempem połówki 4:28 (życzeniowo maratońskie):
Było piękne słonko ale wietrznie. Biegało się dobrze chociaż głowa zbyt nie pracowała (jakaś ogólna niechęć).
Niedziela: Spokojne 32,1 km
śr. tempo 5:50 /km; śr. tętno 122 bpm
Relive: https://www.relive.cc/view/v8qV9Qnz776
Bez żadnego zasilania na trasie: zero jedzenia i picia. Biegło mi się bardzo fajnie co mnie cieszy, tym bardziej po sobotnim akcencie.
Dodam, że ten tydzień męczyła mnie w nocy choroba tropikalna i za dania ciężko mi się funkcjonowało i większość biegów robiłem wieczorami. Na tego longa zebrałem się dopiero o 18:25.
W ostatnim tygodniu lutego wyszedł tym samym porządny kilometraż: 82,2 km.
Jak widać trochę kombinuję poszukując swojej drogi i dopasowując się do zdrowia.
Jest jednak tygodniowy schemat: akcent, podbiegi, long.
Wprowadziłem podbiegi i biega mi się je całkiem dobrze. Longi stopniowo wydłużałem.
Przegiąłem z tym, który chciałem „skopiować” od Roberta ale siadł dobrze w nogach i nie ma co marudzić.
Wprowadziłem też to co w zeszłym roku, czyli dzień przed długim wybieganiem robię coś mocniejszego.
Jedyny najbliższy cel to 110km w Lądku w lipcu i pod ten bieg układam sobie treningi.
Zapewne czasami jeszcze jakieś akcenty „podkradnę” od Roberta, bo on ostatnio uskutecznia mocną orkę powiązaną ze świniobiciem - postaram się tylko tempa dostosować lub lekko popłynę na fali własnej fantazji
Zapału brakuje by zacząć, jak już się zacznie to idzie.
Być może dałbym sobie spokój z tym pisaniem, bo zasadniczo nic ciekawego nie realizuję – tzn. żadnego konkretnego planu, ale jakiś czas temu Jacek uratował sprawę pisząc, że jednak to moje pisanie ma jakiś sens.
Tak więc się mobilizuję
Luty jaki był, każdy wie. Podobno to kwiecień-plecień (być może i tak), ale w lutym był niesamowity rollercoaster pogodowy. Od temperatur -20 do +20 st/ w cieniu.
Dawno w Szczecinie takiej zimy nie było. Koleżanki córka ma 6 lat i do tej pory nigdy nie była tu na sankach, nie mogła ulepić bałwana, itp.
Zastanawiałem się kiedy ostatnio były takie opady śniegu i przypomniałem sobie jak 21 stycznia 2013 r., po ostatniej chemioterapii i radioterapii, jechałem do Poznania na badanie PET.
W Szczecinie były wtedy -3st i troszkę prószył śnieg. Jak wysiadałem z pociągu w Poznaniu to było -16 st. i z pół metra śniegu. Później tez napadało w Szczecinie.
Chyba od tego czasu nie było u nas później zimy z dużymi opadami śniegu aż do tego sezonu.
Przydały się buty trailowe. Biegałem na przemian w Altrach Lone Peak oraz w Adidasach SL20, które mają na podeszwie gumę Continental i dawały radę.
Jeszcze taka mała dygresja, badanie PET, które wtedy robiłem pokazało, że „nie świecę” i moja onkolog oficjalnie zakomunikowała, ze od teraz jestem w remisji. Pamiętam jak na początku leczenia mówiła, że obecne metody leczenia są bardzo obiecujące i pacjentom średnio o 10 lat przedłużają życie. Powoli więc kończy mi się gwarancja, ale tak łatwo się nie poddam
****
Ok, statystyki za luty:
- bieganie: 274.5 km
- ćwiczenia: 25,5 h
- spacery: zarejestrowałem ~100 km tych dłuższych ale było tego dużo więcej
Pomimo pogody, która zmienną była, biegało mi się już w lutym o wiele lepiej.
Wprowadzone podbiegi wchodziły mi całkiem fajnie.
Miałem tez pod koniec lutego wizytę u mojej fizjo i zostałem pochwalony za pracę i widoczne efekty, co mnie bardzo cieszy, bo przecież robię to dla własnego zdrowia.
Tydzień 1: 1-7 luty
Wtorek: 14km BS – na śnieżnym stadionie:
Środa: Interwały 4x6min zakładane tempo 4:30 na przerwach 2min:
Całość na tym zasypanym śniegiem stadionie, ale tam lepiej się biegało niż po chodnikach, które były w różnym stanie.
Piątek: 11 km BS – wyskok do Castoramy po drobne zakupy
Sobota: Podbiegi 7x500m
Trochę ślisko, zimno i wietrznie ale weszły całkiem fajnie.
Niedziela: Spokojne 20km, temperatura odczuwalna -16 st.
śr. tempo 5:44 /km; śr. tętno 124 bpm
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGojgEe5O
Tydzień 2: 8-14 luty
Wtorek: 11.5km BS
Śniegu w cholerę ale w końcu bez większego wiatru. Temperatura około -8 st.
Relive: https://www.relive.cc/view/vLqeG1Lo4RO
Środa: Interwały 4x2km tempo 4:20 na przerwie 5min:
Biegałem wzdłuż cmentarza na odcinku 2km, tu chodnik był w miarę jednolicie ogarnięty.
Minus tego miejsca jest taki, że najniższy punkt n.p.m. ma 14 m a najwyższy 34 m (tu robię podbiegi), więc akcent wyszedł w terenie pofalowanym.
Lapowałem ręcznie, przerwy trochę krótsze niż 5 min. Tempa jakoś specjalnie nie zakładałem, pierwszy lap był punktem odniesienia.
Jak na te warunki i teren to weszło dobrze.
Czwartek: 8.3 km regeneracyjnie, cieplej już tylko -3 st.
Sobota: podbiegi 10x190m ze wznosem 6-7m:
Ślisko ale znalazłem odśnieżony odcinek na podbiegi:
Niedziela: Spokojne 27 km
śr. tempo 5:40 /km; śr. tętno 127 bpm
Relive: https://www.relive.cc/view/vKv277J3M4O
Biegłem do granicy Polski z Niemcami. Chodnik do granicy w większości był odśnieżony ~70%. Jeszcze po nocy mróz trzymał i nie było brei. Trochę górek, a za miastem mocniej wiało.
Tydzień 3: 15-21 luty
Wtorek: 12,2 km – nawaliło w nocy w cholerę śniegu, nie wiem po co, bo to był ostatni dzień z minusem, szła odwilż i już w czasie biegu po śniegu, zaczął padać deszcz.
Czwartek: 11km z wplecionym progowym 8km tempem 4:13:
Warunki już lepsze, w większości bez śniegu i lodu, tylko sporo wody było.
Bieg przez miasto po chodnikach, weszło dobrze.
Piątek: 8,2 km biegu regeneracyjnego.
Niedziela: 21,5km z takimi odcinkami 6,6km tempo 4:44 + 7km tempo 4:29
Wpadłem na pomysł, że sobie pobiegnę to co Robert @cichy70 czyli: „Progression Run 6km@4:49+6km@4:27+6km@4:12”:
Niestety poniosła mnie fantazja (może ułańska ), trzeba posypać głowę popiołem.
Przestrzeliłem swoje możliwości, przestrzeliłem tempo. Wybrałem też zbyt mocno pofalowaną pętlę i już na trzecim powtórzeniu biegnąć pod górkę poddałem się. Jedyny plus, że jeszcze to trzecie okrążenie, z dużym pulsem, ale dokończyłem.
Człowiek uczy się całe życie. Termometr pokazywał 15st i wiało ale nie ma co zwalać na warunki.
Doceniam jednak ten bieg, tym bardziej doceniam bieg Roberta.
Półmaraton wyszedł mi z tego w 1:39:57.
Tydzień 4: 22-28 luty
Wtorek: 12,7km BS, piękna wiosenna pogoda, na termometrze 16 st. w cieniu.
Po niedzieli nogi jeszcze lekko ciężkawe.
Środa: Fartlek 12,2km z podbiegami 10x250m – wyszedłem wieczorem pobiegać bez żadnego planu z całkiem spora dozą niechęci
Pobiegałem po lokalnej pofalowanej prostej i postanowiłem dołożyć spokojne podbiegi bez patrzenia na zegarek. Lapowałem sobie ręcznie ale tempo zupełnie na wyczucie. Zbiegi bez większego zwalniania, jedynie nawrotki 180st. wpływały na tempo.
Podbieg około 250m ze wznosem 11-12m.
W sumie fajnie się biegało.
Czwartek: 9km biegu regeneracyjnego
Sobota: 16,2 km z wplecionym 10,12km biegu tempem połówki 4:28 (życzeniowo maratońskie):
Było piękne słonko ale wietrznie. Biegało się dobrze chociaż głowa zbyt nie pracowała (jakaś ogólna niechęć).
Niedziela: Spokojne 32,1 km
śr. tempo 5:50 /km; śr. tętno 122 bpm
Relive: https://www.relive.cc/view/v8qV9Qnz776
Bez żadnego zasilania na trasie: zero jedzenia i picia. Biegło mi się bardzo fajnie co mnie cieszy, tym bardziej po sobotnim akcencie.
Dodam, że ten tydzień męczyła mnie w nocy choroba tropikalna i za dania ciężko mi się funkcjonowało i większość biegów robiłem wieczorami. Na tego longa zebrałem się dopiero o 18:25.
W ostatnim tygodniu lutego wyszedł tym samym porządny kilometraż: 82,2 km.
Jak widać trochę kombinuję poszukując swojej drogi i dopasowując się do zdrowia.
Jest jednak tygodniowy schemat: akcent, podbiegi, long.
Wprowadziłem podbiegi i biega mi się je całkiem dobrze. Longi stopniowo wydłużałem.
Przegiąłem z tym, który chciałem „skopiować” od Roberta ale siadł dobrze w nogach i nie ma co marudzić.
Wprowadziłem też to co w zeszłym roku, czyli dzień przed długim wybieganiem robię coś mocniejszego.
Jedyny najbliższy cel to 110km w Lądku w lipcu i pod ten bieg układam sobie treningi.
Zapewne czasami jeszcze jakieś akcenty „podkradnę” od Roberta, bo on ostatnio uskutecznia mocną orkę powiązaną ze świniobiciem - postaram się tylko tempa dostosować lub lekko popłynę na fali własnej fantazji
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Słaba pogoda (ciągle pada), to może coś napiszę.
Nie jestem jak jeden tu pedagog i dla mnie istotny jest kontakt z czytającymi, komentarze czytam
Zapomniałem wcześniej napisać, ale w końcu miałem to badanie EMG nerwu strzałkowego.
Lekarz tu nie stwierdził problemu ale powiedział, że po chemioterapii i radioterapii z moim układem nerwowym mogą już niestety występować jakieś powikłania. Trochę mi nagadał o możliwych komplikacjach ale nie myślę o tym bo głowa może rozboleć i nadwyrężę sobie jeszcze nerwy, które mi pozostały
Tak więc ćwiczenia, niezbyt chętnie, ale robię systematycznie.
Chciałbym powoli wydłużać kilometraż biegowy. Może w marcu uda się zrobić około 300km.
W kwietniu już chciałbym tygodniowo wejść w średnio 80-90 km. Trening leci pod ultra więc jak będzie cieplej to postaram się wprowadzić jakieś dłuższe wycieczki biegowe.
Marzec – Tydzień 1 - 79km
Wtorek:
10,5km biegu regeneracyjnego, śr. Tempo 5:30, śr. Tętno 123
Była mocna mgła, bardzo duża wilgoć i zimno.
Środa:
3 x 3km planowane tempo 4:20 na przerwach 668m:
Interwały w tempie szybszym od 6s do 12s od maratońskiego.
U mnie życzeniowe tempo maratońskie to 4:30 więc plan był zrobić to tempem 4:24-4:18.
Dwa pierwsze powtórzenia równo a ostatnie lekko szybciej.
Było ciepło, bieg w krótkich spodenkach i koszulce.
Czwartek:
11,5km BS, umówiłem się na wspólny bieg na Arkonce z kolegą Przemkiem, wpadło wplecione lekko mocniej 5km w 24min, śr. Tempo 5:17, śr. Tętno 130
Sobota:
Crossowe zbiegi 5x 1,09 km @3:50
Trening wymagający: szybkie crosowe zbiegi o długości około 1090m i spadku 60 m.
Po zbiegu truchtałem pod górę i trudno było tak naprawdę w tym odpocząć.
Wiało mocno ale na szczęście las trochę przed tym chronił.
Relive: https://www.relive.cc/view/vPOpYDPgXR6
Niedziela:
Spokojne 24 km, śr. Tempo 5:37, śr. Tętno 123
Relive: https://www.relive.cc/view/vMq573p41QO
Zapętliłem bieg na pofalowanym terenie, przewyższenia około 210m. Biegło się fajnie pomimo, że dzień wcześniej robiłem podbiegi i wiał mocny wiatr.
Tydzień 2 - 66km
Wtorek:
Poranne 12km BS, śr. Tempo 5:18, śr. Tętno 134
Słonecznie ale mroźno, około -5 st.
Odnotowałem, że biegło mi się dość ciężkawo.
Środa:
Test LT Friela
Mega trudny ten test. Trzeba dobrze ocenić swoje możliwości co wcale nie jest łatwe. Założyłem, że dam radę pobiec 30 min tempem ~4:07 i tego starałem się trzymać.
Cały dzień czekałem na kuriera (powrót laptopa z naprawy), trochę późno zjadłem obiad i niestety to mnie z lekka na żołądku trzymało.
Miałem małe kryzysy i myślałem, że nie dam rady tego dowieźć do końca.
Jednak utrzymałem, na koniec nie padłem na trawę tylko przeszedłem do truchtu.
Jeśli był jakiś zapas to bardzo malutki, naprawdę na obecną chwilę dałem z siebie wszystko.
Tu o teście dla kolarzy, dla biegaczy zasada ta sama ale się biegnie
https://kolarzysta.pl/wyznaczanie-stref ... oe-friela/
Dyskusja na forum:
https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=12&t=50668
Strefy tętna wg Friela: https://i.imgur.com/8OQogr5.jpg
Moja realizacja:
Po tym skorygowałem sobie strefy w Connect na:
Puls max mogę mieć wyższy. 3 lata temu dobiłem do 192, tu troszkę zmniejszyłem, bo to i tak bez większego znaczenia.
Obecnie tempo progowe szacuję gdzieś na 4:10-4:12 – na podstawie swojego biegania, bo w tym teście nie wyznacza się tempa progowego
Czwartek:
Part I: 10km biegu regeneracyjnego, śr. Tempo 5:36, śr. Tętno 127
Wiał bardzo silny wiatr i padało.
Part II: 10km BS, naszło mnie wieczorem by sobie pobiegać na samopoczucie, bez patrzenia na zegarek, śr. Tempo 5:17, śr. Tętno 136
Piątek:
Nie było biegania ale muszę wspomnieć ten dzień
Zebrałem się za sprzątanie, tak się wkręciłem, że poświęciłem temu kilka godzin.
Niestety odbiło się to na moim kręgosłupie. Zacząłem wieczorem czuć kompresję w odcinku lędźwiowym.
W sobotę chciałem zrobić podbiegi, ale postanowiłem odpuścić w ogóle bieganie.
Robiłem za to sporo ćwiczeń.
W sobotę wieczorem było już lepiej. Kusiło mnie by nawet wyjść i coś potruchtać ale postanowiłem dać sobie odpocząć. Luźniejszy tydzień też będzie dobry.
Niedziela:
W sobotę zgadałem się z kolegą Przemkiem na ponowne wspólne bieganie na Arkonce.
Przemek chciał biec około 11km tempem ~5:35 co mi pasowało, sam chciałem trochę więcej pobiegać w zależności jak będzie z kręgosłupem.
Do południa lało ale już przed 13 przestało i udało się całość przebiec bez deszczu. Wiało ale bieg był w lesie.
W sumie wyszło 20 km śr. Tempo 5:36, śr. Tętno 132.
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGo8xNMmO
Kręgosłup lekko jeszcze trzymał, ale nie było źle. Część biegu z Przemkiem szybko zleciała. Sam trochę dokręciłem przed i po.
Głowy nie straciłem
Po biegu wpadł do mnie Jacek:
W marcu zarejestrowałem na razie 58km spacerów i 16h43min ćwiczeń.
Z ptaków to ja ledwo gołębia złapałem
Na razie tyle. Nie ma tu takich ciekawych historii jak u jednego kolegi
Nie jestem jak jeden tu pedagog i dla mnie istotny jest kontakt z czytającymi, komentarze czytam
Zapomniałem wcześniej napisać, ale w końcu miałem to badanie EMG nerwu strzałkowego.
Lekarz tu nie stwierdził problemu ale powiedział, że po chemioterapii i radioterapii z moim układem nerwowym mogą już niestety występować jakieś powikłania. Trochę mi nagadał o możliwych komplikacjach ale nie myślę o tym bo głowa może rozboleć i nadwyrężę sobie jeszcze nerwy, które mi pozostały
Tak więc ćwiczenia, niezbyt chętnie, ale robię systematycznie.
Chciałbym powoli wydłużać kilometraż biegowy. Może w marcu uda się zrobić około 300km.
W kwietniu już chciałbym tygodniowo wejść w średnio 80-90 km. Trening leci pod ultra więc jak będzie cieplej to postaram się wprowadzić jakieś dłuższe wycieczki biegowe.
Marzec – Tydzień 1 - 79km
Wtorek:
10,5km biegu regeneracyjnego, śr. Tempo 5:30, śr. Tętno 123
Była mocna mgła, bardzo duża wilgoć i zimno.
Środa:
3 x 3km planowane tempo 4:20 na przerwach 668m:
Interwały w tempie szybszym od 6s do 12s od maratońskiego.
U mnie życzeniowe tempo maratońskie to 4:30 więc plan był zrobić to tempem 4:24-4:18.
Dwa pierwsze powtórzenia równo a ostatnie lekko szybciej.
Było ciepło, bieg w krótkich spodenkach i koszulce.
Czwartek:
11,5km BS, umówiłem się na wspólny bieg na Arkonce z kolegą Przemkiem, wpadło wplecione lekko mocniej 5km w 24min, śr. Tempo 5:17, śr. Tętno 130
Sobota:
Crossowe zbiegi 5x 1,09 km @3:50
Trening wymagający: szybkie crosowe zbiegi o długości około 1090m i spadku 60 m.
Po zbiegu truchtałem pod górę i trudno było tak naprawdę w tym odpocząć.
Wiało mocno ale na szczęście las trochę przed tym chronił.
Relive: https://www.relive.cc/view/vPOpYDPgXR6
Niedziela:
Spokojne 24 km, śr. Tempo 5:37, śr. Tętno 123
Relive: https://www.relive.cc/view/vMq573p41QO
Zapętliłem bieg na pofalowanym terenie, przewyższenia około 210m. Biegło się fajnie pomimo, że dzień wcześniej robiłem podbiegi i wiał mocny wiatr.
Tydzień 2 - 66km
Wtorek:
Poranne 12km BS, śr. Tempo 5:18, śr. Tętno 134
Słonecznie ale mroźno, około -5 st.
Odnotowałem, że biegło mi się dość ciężkawo.
Środa:
Test LT Friela
Mega trudny ten test. Trzeba dobrze ocenić swoje możliwości co wcale nie jest łatwe. Założyłem, że dam radę pobiec 30 min tempem ~4:07 i tego starałem się trzymać.
Cały dzień czekałem na kuriera (powrót laptopa z naprawy), trochę późno zjadłem obiad i niestety to mnie z lekka na żołądku trzymało.
Miałem małe kryzysy i myślałem, że nie dam rady tego dowieźć do końca.
Jednak utrzymałem, na koniec nie padłem na trawę tylko przeszedłem do truchtu.
Jeśli był jakiś zapas to bardzo malutki, naprawdę na obecną chwilę dałem z siebie wszystko.
Tu o teście dla kolarzy, dla biegaczy zasada ta sama ale się biegnie
https://kolarzysta.pl/wyznaczanie-stref ... oe-friela/
Dyskusja na forum:
https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=12&t=50668
Strefy tętna wg Friela: https://i.imgur.com/8OQogr5.jpg
Moja realizacja:
Po tym skorygowałem sobie strefy w Connect na:
Puls max mogę mieć wyższy. 3 lata temu dobiłem do 192, tu troszkę zmniejszyłem, bo to i tak bez większego znaczenia.
Obecnie tempo progowe szacuję gdzieś na 4:10-4:12 – na podstawie swojego biegania, bo w tym teście nie wyznacza się tempa progowego
Czwartek:
Part I: 10km biegu regeneracyjnego, śr. Tempo 5:36, śr. Tętno 127
Wiał bardzo silny wiatr i padało.
Part II: 10km BS, naszło mnie wieczorem by sobie pobiegać na samopoczucie, bez patrzenia na zegarek, śr. Tempo 5:17, śr. Tętno 136
Piątek:
Nie było biegania ale muszę wspomnieć ten dzień
Zebrałem się za sprzątanie, tak się wkręciłem, że poświęciłem temu kilka godzin.
Niestety odbiło się to na moim kręgosłupie. Zacząłem wieczorem czuć kompresję w odcinku lędźwiowym.
W sobotę chciałem zrobić podbiegi, ale postanowiłem odpuścić w ogóle bieganie.
Robiłem za to sporo ćwiczeń.
W sobotę wieczorem było już lepiej. Kusiło mnie by nawet wyjść i coś potruchtać ale postanowiłem dać sobie odpocząć. Luźniejszy tydzień też będzie dobry.
Niedziela:
W sobotę zgadałem się z kolegą Przemkiem na ponowne wspólne bieganie na Arkonce.
Przemek chciał biec około 11km tempem ~5:35 co mi pasowało, sam chciałem trochę więcej pobiegać w zależności jak będzie z kręgosłupem.
Do południa lało ale już przed 13 przestało i udało się całość przebiec bez deszczu. Wiało ale bieg był w lesie.
W sumie wyszło 20 km śr. Tempo 5:36, śr. Tętno 132.
Relive: https://www.relive.cc/view/v4OGo8xNMmO
Kręgosłup lekko jeszcze trzymał, ale nie było źle. Część biegu z Przemkiem szybko zleciała. Sam trochę dokręciłem przed i po.
Głowy nie straciłem
Po biegu wpadł do mnie Jacek:
W marcu zarejestrowałem na razie 58km spacerów i 16h43min ćwiczeń.
Z ptaków to ja ledwo gołębia złapałem
Na razie tyle. Nie ma tu takich ciekawych historii jak u jednego kolegi
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
„Post pisany jedną ręką (prawie) – lewą lęką”
Marzec – Tydzień 3 - 43km
Poniedziałek:
Żwawszy BS 10,4km, śr. Tempo 4:52, śr. Tętno 141, pobiegane wieczorem
Środa:
Bieg ciągły wg planu: 3x5km, zakładane tempa kolejnych piątek: 4:40; 4:30; 4:20
Realizacja:
Ogólnie biegło mi się ciężko, czułem się jakbym z kolejną piątką przełamywał jakąś barierę. Jak biegłem 4:40 to nie wiedziałem czy dam radę pobiec kolejną po 4:30. Biegnąc drugą piątkę nie wyobrażałem sobie, że ostatnią muszę lecieć po 4:20 - finalnie ją troszkę dokręciłem.
Jakoś się jednak przełamywałem. Jeszcze mnie lekko trzymał kręgosłup.
Trening ciężki ale wszedł dobrze. Tym razem tego nie spaliłem.
Takie w tym międzyczasy wyszły:
„Czwartek – dzień w którym zatrzęsła się ziemia”
Przed 11.00 zrobiłem 11,4km spokojnego biegu regeneracyjnego na „siedlakowym tętnie” śr. Tempo 5:45, śr. Tętno 115, pogoda niestety kiepska, ostatnie podrygi zimy (mam nadzieję)
Ogólnie od rana sporo się działo i nie będę o tym tu pisał. Będzie w bardzo dużym skrócie.
Po biegu wykąpałem się i ogarnąłem obiad. Po godzinie piętnastej podjąłem się próby ratowania życia ludzkiego robiąc sobie sporawą krzywdę, z czego w trakcie, z powodu adrenaliny, nie zdawałem zupełnie sprawy. Tym samym rozciąłem prawą rękę na długość około 10cm do samej kości i wylądowałem na szyciu na SOR.
Uwaga: fotki nie dla osób wrażliwych! (Edit: nie osadzałem tych fotek ale w TT i tak się bezpośrednio wyświetlają).
Ja nie mam z tym problemu i nawet przyglądałem się jak mi to chirurg szył, ale uprzedzam.
https://i.imgur.com/WUdTHmM.jpg
Dziś sobie zmieniałem opatrunek:
https://i.imgur.com/3jTVkDH.jpg
Dostałem też szczepionkę przeciwtężcową w drugą rękę, która przez to spuchła ale ból prawej ręki to zagłusza
Dodam, że całym szczęściem w tym nieszczęściu było to, że rękę rozwaliłem po zewnętrznej stronie, po łokciu, a nie po wewnętrznej gdzie mógłbym pociąć główną żyłę i ścięgna.
Tak więc mam przymusowy odpoczynek od biegania i ćwiczeń siłowych.
Ręka mnie jeszcze mocno boli ale chodzę i jutro coś spokojnego poćwiczę (nogi, biodra, szyja) bez obciążania tej ręki.
No cóż, życie pisze nam niespodziewane scenariusze.
Marzec – Tydzień 3 - 43km
Poniedziałek:
Żwawszy BS 10,4km, śr. Tempo 4:52, śr. Tętno 141, pobiegane wieczorem
Środa:
Bieg ciągły wg planu: 3x5km, zakładane tempa kolejnych piątek: 4:40; 4:30; 4:20
Realizacja:
Ogólnie biegło mi się ciężko, czułem się jakbym z kolejną piątką przełamywał jakąś barierę. Jak biegłem 4:40 to nie wiedziałem czy dam radę pobiec kolejną po 4:30. Biegnąc drugą piątkę nie wyobrażałem sobie, że ostatnią muszę lecieć po 4:20 - finalnie ją troszkę dokręciłem.
Jakoś się jednak przełamywałem. Jeszcze mnie lekko trzymał kręgosłup.
Trening ciężki ale wszedł dobrze. Tym razem tego nie spaliłem.
Takie w tym międzyczasy wyszły:
„Czwartek – dzień w którym zatrzęsła się ziemia”
Przed 11.00 zrobiłem 11,4km spokojnego biegu regeneracyjnego na „siedlakowym tętnie” śr. Tempo 5:45, śr. Tętno 115, pogoda niestety kiepska, ostatnie podrygi zimy (mam nadzieję)
Ogólnie od rana sporo się działo i nie będę o tym tu pisał. Będzie w bardzo dużym skrócie.
Po biegu wykąpałem się i ogarnąłem obiad. Po godzinie piętnastej podjąłem się próby ratowania życia ludzkiego robiąc sobie sporawą krzywdę, z czego w trakcie, z powodu adrenaliny, nie zdawałem zupełnie sprawy. Tym samym rozciąłem prawą rękę na długość około 10cm do samej kości i wylądowałem na szyciu na SOR.
Uwaga: fotki nie dla osób wrażliwych! (Edit: nie osadzałem tych fotek ale w TT i tak się bezpośrednio wyświetlają).
Ja nie mam z tym problemu i nawet przyglądałem się jak mi to chirurg szył, ale uprzedzam.
https://i.imgur.com/WUdTHmM.jpg
Dziś sobie zmieniałem opatrunek:
https://i.imgur.com/3jTVkDH.jpg
Dostałem też szczepionkę przeciwtężcową w drugą rękę, która przez to spuchła ale ból prawej ręki to zagłusza
Dodam, że całym szczęściem w tym nieszczęściu było to, że rękę rozwaliłem po zewnętrznej stronie, po łokciu, a nie po wewnętrznej gdzie mógłbym pociąć główną żyłę i ścięgna.
Tak więc mam przymusowy odpoczynek od biegania i ćwiczeń siłowych.
Ręka mnie jeszcze mocno boli ale chodzę i jutro coś spokojnego poćwiczę (nogi, biodra, szyja) bez obciążania tej ręki.
No cóż, życie pisze nam niespodziewane scenariusze.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
- keiw
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9057
- Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
- Lokalizacja: Szczecin
Nie za bardzo lubię jak mi życie bezczynnie ucieka i podsumowanie tygodnia, które wyżej zamieściłem nie jest aktualne
Wczoraj sobie żwawo pospacerowałem, ręka dawała radę.
Ciepło nie było i się w czasie marszu nie rozbierałem
Relive: https://www.relive.cc/view/vPOpYkoXnE6
Rana goi się dobrze, nie ropieje, opatrunki zmieniam raz na dobę, stosuję na to octenisept.
Postanowiłem sobie dziś potruchtać. Prawej ręki nie zginałem za bardzo, trzymałem ją w miarę luźno i miałem pochyloną lekko w dół. Pomimo tego niezbyt naturalnego układu biegło mi się całkiem dobrze.
Śr. tętno 130 bpm.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqDQXnmjLv
Po biegu opatrunek był lekko odklejony (od potu) ale poza tym wszystko w porządku. Po kąpieli dałem trochę ranie pooddychać i założyłem nowy opatrunek.
Tak więc tydzień zakończony 63km biegu; 51,4km spaceru i 5h ćwiczeń.
W końcu chyba pogoda będzie lepsza
Wczoraj sobie żwawo pospacerowałem, ręka dawała radę.
Ciepło nie było i się w czasie marszu nie rozbierałem
Relive: https://www.relive.cc/view/vPOpYkoXnE6
Rana goi się dobrze, nie ropieje, opatrunki zmieniam raz na dobę, stosuję na to octenisept.
Postanowiłem sobie dziś potruchtać. Prawej ręki nie zginałem za bardzo, trzymałem ją w miarę luźno i miałem pochyloną lekko w dół. Pomimo tego niezbyt naturalnego układu biegło mi się całkiem dobrze.
Śr. tętno 130 bpm.
Relive: https://www.relive.cc/view/vrqDQXnmjLv
Po biegu opatrunek był lekko odklejony (od potu) ale poza tym wszystko w porządku. Po kąpieli dałem trochę ranie pooddychać i założyłem nowy opatrunek.
Tak więc tydzień zakończony 63km biegu; 51,4km spaceru i 5h ćwiczeń.
W końcu chyba pogoda będzie lepsza
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze
Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.