W październiku przetruchtałem w sumie 95km czyli łącznie z wrześniem mam zrobione 100 km
Za to miesiąc był "bogaty" w ćwiczenia:

Dają mi one bardzo dużo. Pod względem siłowym, ruchowym na pewno jestem bardziej wzmocniony.
Dolegliwości z kręgosłupem najbardziej odczuwam z rana ale to jest takie przyduszenie - nie wiem jak to dokładnie określić.
Nadal czuję lekkie odrętwienie po prawej stronie i mrowienie przechodzącej w prawej stopie, szczególnie jak roluję mięśnie po prawej stronie lub robię rozciąganie mięśni tej strony ciała.
Będąc u rodziców, raz pozwoliłem sobie pobiec nawet 13 km - to mój najdłuższy dystans, no po prostu spokojny long


Kontrolnie zrobiłem sobie jeden raz przebieżki biegając dookoła jeziora:


A pod koniec października pierwszy raz pobiegłem coś szybciej i to z powodu pogody.
Wychodziłem było ładnie, po chwili jednak zerwał się deszcz i zaczęło padać.
Jak już byłem w drodze na stadion to nie odpuściłem i nie wróciłem. Na stadionie po prostu musiałem biec szybciej bo było mi zimno

Po tym biegu wyprane Altry straciły swój urok

Biegam od czasu do czasu. Kontroluję sytuację. Ważne jest również jakie są odczucia na drugi dzień po biegu i z tego wszystkiego piszę raporty do mojej fizjoterapeutki.
Jeśli biegam, to staram się robić to po miękkim terenie i w większości jest to stadion.

W październiku miałem zaplanowany bieg 24h w miejscowości Róża koło Pabianic. Pisałem o tym wcześniej.
Z wiadomych względów nie pobiegłbym tam ale i tak zaplanowałem na ten czas podróż do rodziców.
Z kolegą Sławkiem mieliśmy wykupione noclegi i w uzgodnieniu z fizjo postanowiłem sobie tam pochodzić po leśnej pętli na tyle na ile będę mógł, oczywiście w zakresie bez-bólowym.
Niestety ale z powodu wejścia powiatu pabianickiego w czerwoną strefę ten bieg został odwołany. Booking zwrócił kasę za nocleg a ja i tak po drodze przejechałem autem blisko miejsca zawodów:

Z automatu zostaliśmy przepisani na te zawody w następnym roku
Na wiosnę miałem zaplanowane kilka zawodów i z większości zrezygnowałem, np z maratonu w Łodzi czy połówka w Sobótce.
Została mi jakaś lokalna piątka i dyszka, z których nie rezygnowałem a zostały przełożone na jesień.
W obecnej sytuacji i one nie mogą się odbyć w normalnej formule i dostałem możliwość przebiec je wirtualnie.
Wczoraj postanowiłem pobiec 5km.
Nie wiedziałem jak to biec. Przez ostatnie 2 miesiące sami widzicie, że nie było trenowania a tylko samo spokojne bieganie w tym raz przebieżki i raz krótki bieg po 4:40.
Z Robertem @cichy70 uzgodniłem sobie wstępnie, że pobiegnę to na moc podawaną przez Stryd, wychodziło 290W.
Pokrywało się to mniej więcej z prognozą Runalyze, które mnie szacowało na około 22 min.
Niestety wczoraj wiał dość mocny wiatr. Już w drodze na stadion nieźle mnie wywiało. Zrobiłem tam krótką rozgrzewkę z kilkoma przebieżkami.
Ustawiłem pole z mocą Stryd, zacząłem biec, patrzę a moc skacze w cholerę, zapewne z powodu kotłującego się wiatru.
Nie chciałem szarpać tempem a nie mogłem wpasować się w zakładaną moc więc przestawiłem tarczę na średnie tempo, patrzę a tam 4:07.
No to lecę, z każdym kółkiem troszkę szybciej. Przypomniało mi się, że nie ustawiłem autolapa na 5km i w pełnym pędzie to zrobiłem, ale też liczyłem kółka.
Powinno wyjść niepełne 12,5 okrążenia - zmierzona pętla ma 405m a mam tam też dobrze skalibrowanego Stryda.
O dziwo nie biegło mi się źle, pomimo, że dawno tak nie biegałem.
Liczę kółka, naliczyłem 10, więc zostało ostatnie 2,5. Zapierdalam ostatnie, po łuku powinien być koniec a zegarek coś nie pika. Przewijam szybko na tarczę gdzie mam dystans a tam już ponad 5600m!
Pojebałem liczenie i jedno kółko zrobiłem więcej (dla pewności sprawdziłem to nawet na mapie)

- puls dobiłem do 184. Nie widziałem takiego już od kilku lat.
Najszybsze 5km z tego wyszło 20:17.


Wykonywane różne ćwiczenia i same krótkie BS jednak przyniosły pozytywny efekt. Byłem sam bardzo zaskoczony i zadowolony.
Sam nie wiedziałem jak to pobiec a i Stryd i Runalyze bardzo się myliły w swoich szacunkach.
Została mi jeszcze do zrobienia wirtualna dyszka. Ją mogę zrobić w okresie 8-22 listopada.
Z tej piątki wynika że mogę nawet powalczyć o 42 min, ale z takiego mojego kilometrażu, to raczej na tym dystansie tego nie wytrzymam. Zapewne spróbuję bo i tak co mi szkodzi
Od kilku dni zmieniłem telefon na Google Pixel 5, tak więc teraz fotki będą już z nowego telefonu


Dodam, że jeszcze udało mi się (z pobudek zupełnie egoistycznych

) kupić w promocyjnej cenie 499zł nową wagę
Garmin Scale 2:
Już na samym początku odchudziła mi portfel
