9,5 km, 3:03:11, 19:14/km, HR: nie wiem czemu nie liczy???
Ale to na nartach.
Wybraliśmy sie ze znajomymi do Bielska, do Cygańskiego Lasu, pobawić się na biegówkach. Zabawa była przednia, ze śmiechu prawie pękłem, dupa boli do dzisiaj. Prawie wychodzi mi już pługowanie, po 3 godzinach wygłupów przechodzący jegomość powiedział mi, że te moje narty (śladowe backcountry) nie nadają się do tego co ja próbuję robić i powinienem inne wziąć. No dobrze wiedzieć

Niedziele odpuściłem, najadłem się dżemu ze świni i brzuch mnie bardzo rozbolał, nie byłem w stanie biegać.
Dzisiaj.
8,2 km, 51:09, 6:15/km, HR: 149/171.
Smród smród co to za smród? A to naród pali w piecu.
Na moim termometrze -5, więc temperatura w sam raz na krótkie galotki (znaczy to są 3/4 - dla normalnej osoby, mnie sięgają do połowy kolana), chyba jednak było chłodniej, zagrzałem się dopiero w okolicach 4 km. Takie tam człapanie, ubrania przesiąknięte tym dymem, kiedyś to się skończy?