27 lutego 2021
Dziś pierwszy bieg od lat na kształt zawodów. "Na kształt" bo to bardziej towarzyskie spotkanie+charytatywne+z historycznym odniesieniem

3w1.
Niemniej jednak, trening to dla mnie nie był. Choć w sumie, w jakiejś dłuższej perspektywie...
Dobieg, niecałe 2km, zdecydowanie za szybko, choć z drugiej strony myślę, że zegarek trochę przegiął: 1km pokazał za szybko i to w tempie 5:15, a ja miałam wrażenie, że ledwo nogami przebieram.
Nad zalewem byłam 30min przed.
Zimno było, wiatr był, cieszyłam się, że ubrałam długie spodnie i wzięłam buffa na szyję.
Nie planowałam żadnego wyniku, tempa. Wstępnie deklarowałam się na 10km, choć zastanawiałam się nad wolnymi 20km. Z drugiej strony chciałam też spróbować pobiec szybciej nie tylko przez 3km

Tzn szybciej niż 5:45
Grupa rozciągnięta była na ileś metrów, część biegła piątkę, część dychę, niektórzy więcej.
Ja do 5-tego biegłam z Kingą, potem już sama.
Pierwszy kilometr wpadł po 5:35, nieodczuwalnie w sumie. No i niestety zaraz po tym zaczął się około dwukilometrowy odcinek pod wiatr, a ten wiał niemiłosiernie.
Pierwsza pętla wyszła po 5:34.
Nie powiem, żeby lekko było, ale masakrycznie ciężko też nie.
Biegłam, myślałam sobie o różnych,sprawach, co jakiś czas zerkałam na zegarek. Wpadała myśl, żeby może jednak się zatrzymać, pit-nose-stop sobie zrobić, to w końcu na luzie bieg... Z drugiej strony miałam zakodowane ze starych czasów, że na zawodach nie ma zatrzymywanki, a poza tym chciałam tę dyszkę przebiec całą, w tempie szybszym niż zazwyczaj biegam sobie na co dzień.
No to biegłam i odliczałam w myślach kilometry, które zostały.
Ok 7km zaczął się odcinek z wiatrem, było zdecydowanie lepiej, aczkolwiek zmęczenie zaczynało być odczuwalne. Do tego żołądek zaczynał z lekka przypominać pustostan, łomatkorudo

I tak jak wychodząc nie byłam pewna, czy nie przesadziłam z owsianką na śniadanie, tak po tej siódemce wiedziałam już, że jednak nie
Po 9km zorientowałam się, że meta jest jednak kawałek dalej, co oznaczało że ostatnie 300m będzie znów pod wiatr
Ale już tak bardzo chciałam, żeby to się skończyło, że ten ostatni kilometr okazał się najszybszy
Ogółem było tak:
1-5km - 5:35/5:42/5:36/5:26/5:29
6-10km -5:32/5:42/5:27/5:26/5:23
Całość 10km, 55:44, śr 5:31.
Tak jak teraz patrzę, to nawet fajnie to wyszło. Gdyby nie wiatr, byłoby jeszcze lepiej.
Tempo 2 pętli o 3 sek. szybsze.
Mała rzecz a cieszy
A i medal oko cieszy
Powrót 3.18, wolno.
Łącznie 15km, dla równego rachunku.