Oto relacja dziewczyny która biega "profesjonalnie".
"...Jakie miała pani objawy?
-
Wszystkie, poza - na szczęście - dusznością. Straciłam węch i smak. Choroba miała spory wpływ na organizm. Jestem sportowcem i znam już swoje ciało, więc kiedy poczułam, że dzieje się coś dziwnego, to od razu zareagowałam. Szybko zrobiłam też test, bo wiedziałam, że to nie jest zwykłe przeziębienie czy grypa. Wszystko dlatego, że
objawy skosiły mnie trochę z nóg. Teraz, kiedy to przeszłam, to na pewno nie powiem, że ta choroba ma lekki przebieg. Mnie choroba dopadła na progu sezonu. Być może akurat moja forma zwyżkowała,
a to zawsze wiąże się ze spadkiem odporności. Byłam zatem narażona i podatna na infekcje..."
"...Miała pani wysoką temperaturę?
- Przez
dwa dni trzymała mnie gorączka. Głównie to jednak były objawy, jakich do tej pory nie znałam.
Miałam bóle mięśniowe, a moje ciało było przeczulone. Było też uczucie ciężkości na płucach. Przez cały czas czułam, jakbym miała zatkany nos,
co powodowało problemy z oddychaniem, choć duszności nie miałam. Cały czas byłam zatem kontrolowana, czy COVID-19 nie atakuje układu oddechowego, bo ta choroba rozwija się w bardzo szybkim tempie..."
https://www.onet.pl/sport/onetsport/kor ... 4,d87b6cc4
Pisałem o tym wiosną, gdy była "pierwsza fala". Aby skorzystać z "bonusu",
jakim jest stan zdrowia "biegacza", to należy zmniejszyć intensywność treningu.
Moim zdaniem wystarczy o 20-30%. Wtedy mamy szansę wykorzystać w 100%,
mechanizmy obronne, naszego układu immunologicznego w kooperacji
z pozostałymi układami naszej "maszyny".
Błędem będzie to,
gdy w obecnym groźnym okresie będziemy zabiegać
o "zwiększenie formy" i niejako "odsłonimy się" dla "zbrodniczego wirusa".