sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Wtorek 08.09.2020
Wytrzymałość

2,7km + 2x100 + GR8' + 3x 10' przerwa 3' + 1,9km

Zamiast standardowego 3x3km na mojej płąskiej pętli zdecydowałem się pobiegać bardziej crossowo. Raz, że dopiero wczoraj uprzątnęli zalegające drzewo a dwa - potrzeba mi innych bodźców pod nadchądzące biegi terenowe. Dawno nie biegałem na tym kółku. Nie są to jakieś mocne góry, ale na tyle na ile udało mi się wytyczyć cokolwiek w moim lasku żeby było jak najwięcej w górę i w dół. Raczej małe nachylenia i jeden 50m bardziej stromy skos. Pętla ma około 1,4km. GPS pokazywał wczoraj 1,35 ale on tam się ostatnio mocno gubi w tym lesie :oczko: Chciałem uzyskać zmęczenie na poziomie jak biegam 3x3, ale już na pierwszym odcinku, na którym wyszły mi idealnie 2 kółka, mocno się zasapałem. Chyba ciut za mocno ruszyłem na tych górkach :bum: To świetny trening na naukę czucia tempa i intensywności. Chwilowe z zegarka niewiele mówi, trzeba działać na wyczucie :hej: Drugi odcinek niby chciałem zwolnić, ale wyszedł tak samo. Pod koniec już spore zmęczenie i czułem nogi. Trzeci zacząłem minimalnie wolniej, mądrzej na podbiegach i dzięki temu zostało mi sił na mocną końcówkę. Na każdym odcinku wyszły mi równe 2 kółka, więc biegane dość równo. Mocny trening. Przez te górki wyszło ciężej niż płaskie 3x3 bo poza płucami nogi dostały w kość. Kończyłem na tętnie 187, więc wysoko. Wieczorem też czułem duże zmęczenie. I dobrze, to już ostatnie podrygi przed startami.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Środa 09.09.2020
Maratońskie

2,5km + 2x100 + Gr7' + 10km 36:05 + 1,4km

9km ~3:39 + ostatni 3:20


NIetypowo pobiegałem dwa akcenty dzień po dniu. Z musu, bo normalnie bym to maratońskie tempo targał w czwartek. Wtedy jednak byłem cały dzień na delegacji i wiedziałem, że nie pobiegam. W piątek to samo, tyle spraw, monterzy na chacie i jeszcze popołudniowy dyżur... Też szansa na trening to było 5% na zrobienie 6km easy :hahaha: Żeby tydzień mi się spinał z tymi dwoma wolnymi dniami było biegane dzień po dniu. Pamiętam, że w książce Danielsa nawet jest tak propozycja biegania tygodnia :hej: I siedział wtorek w nogach, oj siedział... Niby aż tak źle się nie biegało tego ciągłego, równe tempo 3:38-3:40 wchodziło automatycznie, ale nogi ciężkie. Ewidentny brak świeżości, tętno na końcu wysokie... Ale zrobione. Nawet się zebrałem na ostatni szybki kilometr.

Czwartek 10.09.2020 - Piątek 11.09.2020
wolne
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Sobota 12.09.2020
LONG

21,1km 1:27 ~4:07/km ~HR155

Po dwóch dniach bez biegania co prawda nie byłem jakoś wybitnie wypoczęty, bo czwartek i piątek dały mi popalić, ale treningowo jakoś tam odpocząłem. W planie było bieganie w niecodziennym terenie - okolice poznańskiej Rusałki. Dawno tam nie biegałem, a wiadomo, że jak się poznaje nowe ścieżki to fajnie jest :hej: Dla mnie to może nie nowe ścieżki, ale powrót na stare śmieci, gdzie kiedyś się trenowało... W planie było szybsze rozbieganie, na pewno poniżej 4:20/km, myślałem o 4:15. Poczatek miałem od razu w dół, więc łatwo było się rozpędzić na jeszcze zamulonych nogach. Dalej przez Park Sołacki i na piękne ścieżki nad Rusałką aż do Strzeszynka. Las, cień, co miało znaczenie bo na budziku dziś w poznaniu 28 stopni lampy w cieniu! Wypociłem się solidnie, ale chyba bez jakiegoś większego wpływu na samopoczucie i osiągi. Po kilku kilometrach rozpędowych osiadłem na tempie w okolicach 4:05-4:10 i fajnie się tak biegło. Niby czuję, że jest szybciej niż zazwyczaj, ale wciąż lekko i komfortowo. Niosło!!! I w takim tempie dobiegałem to do końca. Na koniec tętno trochę skoczyło w górę, bo raz, że ostatni km pod górę, a dwa, że te ostatnie kilometry mnie nosiło i np czwórkę 14-17 zrobiłem w 16:00 nieraz wchodząc na chwilowe 3:5x :hej: :hej: No forma jest chiba :hej: :hej: :hej: Za tydzień już pierwszy start, więc zaczynam trochę luzować i w tygodniu wjedzie tylko jeden akcencik, a ogólnie będę biegał tak, żeby być wypoczętym ne weekendowe zawody. Przypominam grafik na najbliższe 2 tygodnie:

19.09.2020 Zielonka Challenge 25km
26.09.2020 Maraton Slężański 42km
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

nadrabiam małe zaległości

Niedziela 13.09.2020
EASY

10km ~4:47

z rana były lekkie problemy jelitowe, ale jakoś wymęczyłem ten trening.

Poniedziałek 14.09.2020
Siłownia

30' ćwiczeń + 10' rozciaganie + 5km ~6:40 z narzeczoną :usmiech:

Bardzo delikatnie, kilka ćwiczeń małymi ciężarami, ale wiedziałem, że i tak będą zakwasy. Pierwsza wizyta na siłowni od... lutego? :bum: :bum: :hej: :hej:

Wtorek 15.09.2020
Szybkość

2,4km + 2x100 + GR7' + 4,2km ~3:29 + 2x1km ~3:10 + 1,1km + 2x300m ~2:50 + 0,5km

Gdybym nie miał w planach pobiegania za kilka tygodni czegoś szybszego, to pewnie padłoby na jakieś 2x4km. Ale, że chcę się pościgać na bieżni, to dodałem odcinki. Nogi ciężkie po siłowni. Mało co zrobiłem, 3 serie śmiesznym ciężarem na suwnicy, żeby sobie przypomnieć, ale byłem pewien że to wystarczy, żeby się lekko skasować :bum: Dało się oczywiście z tym biegać, ale zacząłem czwórkę jakoś niemrawo w 3:33. Później już poszło po 3:28-29 więc wszystko OK i zmęczenie takie nie za duże :oczko: Dwa tysiaki w planie po 3:10 i tak się udało, nawet po 3:09 z groszem. Końcówki, już trzeba było sie skupić, żeby trzymać. I na koniec, już na asfalcie (bo mi w lesie zgasło słońce) trzysetki na czuja w około 52 sekundy na nieoznaczonym odcinku. Chwilowe pokazywało nawet 2:45 wiec wszystko si. Dobrze pobiegany trening, jest gaz!

Środa 16.09.2020
EASY

10km ~4:44

Czwartek 17.09.2020
EASY

8,1km ~4:48

Piatek 18.09.2020
wolne

jutro relacja ze zwycięstwa na Zielonka Challenge :usmiech:
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Sobota 19.09.2020
Zielonka Challenge 21+
1. miejsce i rekord trasy
1,2km + 2x100 + GR6' + 24,1km 1:35:54 ~3:57/km ~HR172 + 1km

Do startu podchodziłem na spokojnie. Czasy poprzednich edycji pokazywały, że nie było tu jakiegoś kosmicznego ścigania. Na liście startowej kojarzyłem tylko Grzegorza Urbańczyka, który wygrał poprzednie 2 edycje, ale to było wszystko bieganie sporo powyżej 4 minut na kilometr. Zakładałem, że może pojawi się ktoś jeszcze, kogo nie znam z nazwiska, ale generalnie liczyłem, że nie będzie szaleńczo od startu. Mój plan zakładał spokojny początek, bez szarpania aż do najwyższej górki na 6 km a później to się zobaczy :hej: Większość trasy znałem, bo początek i koniec są wspólne dla wszystkich dystansów, a ja mam tam na koncie zwycięstwa i rekordy na trasach 42+ oraz 75+.
O 7 rano kiedy zajechałem na miejsce- zimno! 4 stopnie, mgły. Marzłem idąc w kurtce po pakiet. Myślałem już nawet czy nie biec na długi rękaw... Wychodząc na rozgrzewkę, już tylko w bluzie, było mi sporo cieplej. Nie przesadzałem z tą rozgrzewką, zamierzałem się dogrzać na pierwszych kilometrach :oczko: Rozbierając się przed samym startem do krótkiego rękawka czułem już idealną temperaturę na bieganie. Już nie zimno, ale chłodno, rześko! Wschodzące słońce dodawało ciepła. Biegłem zupełnie na lekko, bez plecaka ani pasa, chowając wszystko co potrzebne (telefon, dowód, mały flask i 2 żele) w kieszenie leginnsów.
Ruszyliśmy całkiem żwawo, nie było czarowania. Oprócz mnie i Grzegorza stawkę ciągnął trzeci zawodnik i to on dyktował tempo od początku. Po ładnym kroku widziałem, że biegnie lekko i że jest to prawdopodobnie zawodnik 'z asfaltu'. Ustawiłem się jako trzeci i grzecznie biegłem za chłopakami. Początkowo dużo trasy pomiędzy polami, płasko. Tempo chwilowe migało mi w okolicach 3:50, więc wcale nie tak wolno. Czułem, że to chyba nie będzie takie spokojne bieganie jak w poprzednich edycjach, ale póki co dla mnie było ok, komfortowo.
W okolicach Dziewiczej Góry pojawiły się pierwsze podbiegi i zauważyłem, że kolega z przodu sporo na nich zwalnia, oszczędza siły. Ja też nie chciałem szaleć, ale i tak wychodziłem tam nieco do przodu. Grzegorz wciąż za nami, ale jakby powoli 'puszczał koło' i zostawał lekko z tyłu. Na zbiegu z Dziewiczej rozpędziliśmy się ponownie do słusznej prędkości. Następne 2 kilometry były płaskie. Lecieliśmy we dwójkę i równo to szło. Zakładałem już wspólne bieganie do końca i walkę w końcówce na wysokich prędkościach, co dla mnie nie było takie złe :bum: Ogólnie trasa w Zielonce jest bardzo 'biegowa'. Większość przewyższeń robi się w kilku miejscach, a pomiędzy nimi długie, płaskie lub tylko lekko pofałdowane leśne dukty. Po 8 kilometrach czekał nas kolejny odcinek specjalny, seria kilku stromych górek. Na mnie nie robiło to jakiegoś wielkiego wrażenia, ale widziałem, że kolega ma większe problemy i zostaje za mną. Teraz to ja prowadziłem. Punkt z wodą na 10km celowo ominąłem. Miałem kilka łyków w swoim małym flasku schowanym w spodenkach a na 15km był wodopój nr 2. Przede wszystkim liczyłem, że rywale się zatrzymają i zyskam kilka sekund. Biegło mi się w tamtym momencie bardzo fajnie. Wszedłem w swoje dobre tempo i tego się trzymałem nie patrząc na rywali, których już nie słyszałem za sobą. Kolejne kilka kilometrów skupiłem się tylko na sobie nie oglądając się za plecy ani razu :nienie: Przyjemne, płaskie kilometry po lesie wpadały w dobrych czasach z zakresu 3:40-3:45 a ja czułem się całkiem swobodnie. W okolicach 14km wypatrywałem punktu odżywczego, ale go nie było. Kiedy grubo po 15km nadal nic nie było widać to zdałem sobie sprawę, że już go nie będzie i trzeba wytrzymać bez picia już do mety. Pogoda była na szczęście tego dnia łaskawa. Lekkie słońce pozwalało się spocić, ale w chłodzie lasu człowiek aż tak się nie odwadniał. Byłem pewny, że w tej kwestii nie będzie problemu. Skupiłem się na dobrym dobiegnięciu do 20km i to był główny cel. Wiedziałem, że jeśli dotrę tam z przewagą to już meta będzie moja. Czułem się nadal dobrze, tempo wciąż mocne. A wokół mnie piękne okoliczności przyrody Puszczy Zielonki. Gdzieś na 18-19km obejrzałem się w końcu za siebie i zgodnie z przewidywaniem nikogo nie było. Przynajmniej w zasięgu 100-150m, bo tyle wtedy las pozwalał stwierdzić. To były już rejony, które znałem z lat poprzednich. Czułem się pewnie, czułem się mocno. Biegłem dobrym tempem, ale mając jeszcze rezerwę. Kilometry mijały całkiem miło. Oczywiście zmęczenie było, nogi po 20tce już trochę ciążyły, ale to wszystko było pod pełną kontrolą. Oddechowo luz. Półmaraton wg GPS minąłem równo 1:24 czyli średnio po 3:59. Te szybkie kilometry miksowały się na dystansie z tymi pod górę i w trudniejszym terenie gdzie było momentami nawet sporo powyżej 4:00 na kilometr. Za 22km jest bardzo długa prosta, która pozwoliła ocenić sytuację. Widziałem, że za sobą nie mam nikogo co najmniej 300m. Z jednej strony chciałem celowo na chwilę zwolnić, odsapnąć, a z drugiej nogi gnały cały czas ostro do przodu. Chwilowe tempo 3:35. Nieźle. Dałem się nieść skoro tak fajnie szło. Te ostatnie kilometry już mnie zmęczyły, bo to było średnio po 3:40. Ale był uśmiech na twarzy :hejhej: I tak dobiegłem do mety zamykając licznik na 24,3km z nowym rekordem trasy, solidnie pobitym na 1:35:54. Drugi zawodnik ze stratą 3 minut, a Grzegorz ze stratą 4 minut. Całą trójka pobiła stary rekord. Dobre bieganie było.
Dla mnie to znakomity przejaw formy, bo na mecie nie czułem się wypruty na maksa. Mała rezerwa jeszcze była. Oczywiście zmęczenie przyszło i po południu była niezła zmuła :hahaha: Cieszy, że byłem w stanie sam pociągnąć mocno i uciec rywalom.
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

W niedzielę wieczorem zacząłem się gorzej czuć. Znam ten stan, typowe dla mnie objawy przeziębienia. Nie wiem czy załatwiłem się rano na biegu czy wieczorem na mieście świętując z narzeczoną naszą rocznicę - nieistotne. Ważne, że tydzień przed kolejnym startem jestem załatwiony... Mimo wszystko z optymizmem zacząłem walkę z infekcją. Było jeszcze sporo dni. Od poniedziałku woda z nosa i ból gardła. Ładowałem w siebie wszystko, zarówno farmaceutyki jak i naturalne środki. Siedzę w domu i robię wszystko, żeby wyzdrowieć. Samopoczucie, szczególnie wieczorem - bardzo średnie, bo głowa pękała od tego kataru. W środę z nosa już tylko zielone gluty - dobry znak. Ból gardła zniknął, czułem się w końcu naprawdę nieźle!! Pojawił się jednak duszący kaszel...
Zakładałam że dzisiaj, w czwartek, już będzie ok i do soboty dojdę do pełni sił. Po porcji porannych leków kaszel mnie nie dusi, ale nie powiedziałbym że jest w zupełnie ok :ojnie: Tak naprawdę ciągle czekam i wierzę, że mi jak najszybciej minie. Ta bezradność jest wkur*****ca... :wrrwrr: Co do soboty - nie wiem. To jest pełny maraton i muszę być w pełni sił. Zadecyduje zapewne dopiero jutro. Już nawet nie przejmuję się tym, że nic nie biegałem teraz, byle zdrowie wróciło. Który to już raz mnie gówno dopada przed zawodami... Człowiek się pilnuje, ubiera a i tak dupa.
Zobaczymy, życzcie zdrowia...

a Festiwal Ślężański tak łądnie mnie przedstawił na profilu FB przed biegiem...:

Zaczął się nowy tydzień, Ślęża pluska się w porannym słońcu, do festiwalu pozostało pięć dni. Czas więc zaprezentować elitę maratończyków.[...]

[...]Najwyżej notowanym zawodnikiem wśród panów jest Sebastian Borowczyk (KB Dębiec). Sebastian startował już na tej trasie w zeszłym roku, gdzie zajął drugie miejsce.
O zwycięstwo z pewnością powalczą z nim dwaj panowie, nieco niżej notowani, ale za to będący tego lata w życiowej formie:
Przemek Marciniak z Prudnika (NOA) wygrał w sierpniowym Letnim Zbóju, a sobótczanin Przemo Górak
(KB Sobótka) zajął II miejsce na Gorce Ultra Trial.
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Piątek 25.09.2020 godz. 20:00

nie jestem zdrowy, nie pobiegnę jutro maratonu na Ślężę.

Kaszel przeszedł, ale dziś znowu klucha na zatokach, gluty z nosa. Walczyłem, robiłem co się dało ale gówno nie chce puścić... Jest niby lepiej, ale to jest maraton, ja nie mogę tego polecieć niedoleczony. Planowałem ten start od kilku tygodni, bardzo mi szkoda... :ech: :ech: :ech:
Plan jest taki żeby chociaż do niedzieli się ogarnąć zdrowotnie w końcu.
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Wtorek 29.09.2020
EASY

5km ~6:30/km

powoli, z narzeczoną. Na rozpoznanie. Długo mnie trzymało to przeziębienie. Niby czułem się dobrze już w weekend, ale gluty nie chciały mi zejść z zatok :zero: przeciągnęło się...

Środa 30.09.2020
EASY

8km ~4:48

Czwartek 01.10.2020
REPS

3km + 2x100 + GR7' + 3x300m + 2x200m + 3km

55.8
54.5
52.8
32.8
31.8


Po tym treningu podjałem, na ostatnią chwilę, decyzję o starcie na 5000m w sobotę. Jestem po przeziębieniu, osłabłem mocno, ale na odcinkach była już jakaś moc. Oczywiście biegałem to na spokojnie, żeby się nie zarżnąć dwa dni przed biegiem. O jakimś mocnym tempie na dłuższych odcinkach nie było mowy. Chciałem przedmuchać płuca i poczuć bieżnię. Miękko, jak na dywanie :hahaha: Zapewne zabraknie mi właśnie treningu, przetarcia w ostatnim tygodniu, ale trudno. Pobiegnę bez spiny licząc na powiew świeżości i na to, że forma ze mnie nie uszła. Zobaczymy. Cokolwiek nabiegam, będzie to ciekawe doświadczenie.

Piatek 02.10.2020
EASY

8km ~4:40/km
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Od rana nie skupiałem się jedynie na wypoczynku. Zakupy, sprzątanie domu, dopiero po obiedzie, po 15 wyłożyłem nogi do góry i próbowałem się zrelaksować. Nastawienie dobre, bez spiny na zasadzie zobaczymy co to będzie ale powalczę do porzygu. :hej:
Jestem przypisany do ostatniej serii 17:30, a że na stadion mam bliziutko ro ruszyłem autem po 16:30. Pogoda ładna, ale nie chciałem się dodatkowo męczyć spacerami. Dojeżdżając na miejsce zdziwił mnie spokój i cisza wokół stadionu... Chwila namysłu, jeszcze sprawdziłem w telefonie, ale dotarło do mnie, że zrobiłem chyba największą zajebkę w mojej karierze... Bieg jest jutro, w niedzielę 04.10... :hahaha: :hahaha: :spoczko: :spoczko:
Nie wiem dlaczego zakodowałem sobie sobotę, naprawdę nie wiem... Wkurzyłem się na siebie, bo przez to muszę zmieniać plany na niedzielę. Mogłem też w czwartek na odcinkach trochę mocniej pobiegać mając dodatkowy dzień. Po tej chorobie mocniejsze przetarcie bardzo by mi się przydało. A tak, zawróciłem, dojechałem do domu i zrobiłem małe rozbieganko. Człowiek nieuważny - to ma za swoje... :bum: :hahaha:

Sobota 03.10.2020
EASY

9km ~4:47/km w tym 3x100
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Niedziela 04.10.2020
START

Luboń TRACK 5000m
10' trucht + 2x120m + GR8' + 2x80m + 2' trocht + 5000m 16:40 ~3:20 3. miejsce OPEN

Czułem się dobrze i chciałem mocno pobiegać. Na papierze grupa mocna, zamierzałem zacząć spokojnie, żeby nie zabrać się przypadkowo z mocniejszymi, ale tempo 3:15 wydawało mi się jak najbardziej realne. Grupa ruszyła, ja znalazłem się gdzieś na 5tej pozycji, ale już po 120m, na prostej przeszedłem na 4te miejsce, bo zrobiła się luka za trzecim i czułem, że mi zwalniają. Pierwsza dwójka poszła mocno, od razu się oderwali. Ja biegłem na plecach trzeciego zawodnika. Myślałem, że będzie tu więcej osób na dobre bieganie, a finalnie under 17 zrobiło tylko 5 osób. 600m OK, ale tysiak już tylko 3:18, a ja czuję że zaczynam mu deptać po piętach, bo chcę szybciej. Wychodzę zatem przed niego. Na prostej dostaję trochę wiatru w twarz, zresztą tak na każdym kółku. Niestety ten stadion jest słabo osłonięty, w dodatku przy rzece, więc tam prawie zawsze wieje. Poprowadziłem po swojemu kółko, ale wciąż wolno. Drugie - to samo. Zamiast 1:18 (tempo na 3:15) wychodzi to ledwo 1:20 i wcale nie jest mi łatwo. Jakoś nie mogę wycisnąć szybciej. Kolega wyszedł ponownie przede mnie i to znowu on prowadzi. Kolejne kółko tak samo - znowu wolniej niż planowałem. Mamy na liczniku dopiero 2200m, jest wolno, a ja już czuję zmęczenie. Nie żebym już umierał, ale idzie to bardzo opornie a przecież to tempo prawie jak do dychy... Wiedziałem już wtedy, że wyniku ja tu nie nabiegam. Cudu przecież nie będzie. Szybka zmiana planu, bo skoro biegnę cały czas na plecach trzeciego zawodnika to trzeba zawalczyć o pudło, szczególnie, że za nami już była luka i trochę przewagi. Trójka zaledwie w 10:02. Czuję zmęczenie, czuję się słaby, nie ma tej mocy, nie ma błysku... :ech: Trzymam cały czas plecy, kolejne kółka jakoś idą, ale już ani myślę o wyjściu i poprowadzeniu. Nastawiam się już wyłącznie na dowiezienie tego i finisz. Nawet już nie kontroluję tak dokładnie międzyczasów na każdym 400m. Czekam na 4km. Ostatni klocek to już inna motywacja i blisko do mety. Jest oczywiście coraz ciężej, na dwa koła do końca już u mnie spory grymas na twarzy, ścisk w brzuchu, ale trzymam. Nie wiem co by było gdyby mi wtedy rywal docisnął, może by odszedł... a może nie? Pewnie bym jednak pociągnął za nim. Na szczęście tego nie zrobił. Wychodząc na ostatnie koło czułem się już nieźle sponiewierany, ale wiedziałem że to uciągnę. Przyspieszyliśmy. Czekałem ze swoim atakiem do ostatniej prostej. Docisnąłem tak, że w 3 sekundy wszystko było jasne i przeciąłem metę jako trzeci z 2s przewagi. Czyli rezerwy były. Szkoda że organizm nie pozwalał z nich w tym dniu skorzystać :ech: Ostatnie 400m miałem najszybsze ze wszystkich, 1:12:41. :hej: Nawet 0,24 lepiej niż zwycięzca, który nabiegał 15:28.
Kiepski bieg w moim wykonaniu. 16:40 to wolniej niż zacząłem 5km biegnąc dychę na wiosnę we Wrocławiu (16:35). A tutaj czułem się źle już po dwójce... No nic, przeziębienie rozpieprzyło mi formę i brakło mocy. Zdecydowanie. Co prawda nie trenowałem teraz do krótkich biegów tylko do maratonu, więc akcentów stricte pod bieżnię też zdecydowanie zabrakło, ale myślę, że gdybym po Zielonce nie zachorował i był w gazie to nabiegałbym zdecydowanie lepszy wynik. Trudno. Dobry trening, dobre doświadczenie.
lubon.png
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Dzień po zawodach miałem wizytę u fizjo. Rozmasował co nieco, ale też posprawdzaliśmy ogólnie jak się maszyna ma. Ma się nieźle, ogólna diagnoza: stan bdb. Nogi miałem nieźle skasowane, ale bez dramatu. We wtorek zrobiłem lekkie rozbieganie z narzeczoną: piąteczka po jakieś 6:30/km. Luzik. Chciałem jeszcze coś szarpnąć, jakieś dwa akcenty z myślą o sprawdzianie na 1000m. Niestety zaczęło się to rozjeżdżać, bo ani w środę ani w czwartek nie udało mi się zrobić treningu z braku czasu i nawału innych spraw :zero: Weekend miałem wyjazdowy, wesele itp, więc piątek po robocie minął mi w trasie. Znowu nic nie pobiegane, ale jakoś tak bez emocji do tego podchodziłem i już w głębi siebie pogodziłem się z tym, że jednak robię przerwę. W zasadzie już od końca września byłem jedną nogą w roztrenowaniu. Najpierw 9 dni przerwy przez chorobę, potem desperackie podrygi na 5000m, ale już nie było tej mocy. Kiedy wypadło kolejnych kilka dni to już nie było co się oszukiwać. Za dużo tego wyleciało ostatnio... Roztrenowanie, przerwa od biegania, ładowanie akumulatorów!!! Żeby wrócić na sensowny poziom musiałbym się na nowo dotrzeć przez kilka tygodni, a na to już teraz nie mam ochoty. W głowie już zagnieździła się misja wiosna i budowanie planu pod maraton 10.04. Ale póki co przerwa. 2 tygodnie zero biegania, później coś tam się ruszę, ale realnie wejdę w jakiś sensowniejszy plan w listopadzie. Plany są ambitne :hej: Oby w końcu dało się biegać na zawodach...
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Wracam.

za mną 3 tygodnie niebiegania. Najpierw totalny luz, raz byłem na siłowni (zanim zamknęli). 3 przejażdzki na rowerze. Tyle jeśli chodzi o aktywności. Odpocząłem, forma zjechała, można zaczynać oranie od nowa :bum: :spoko: Przyplątało mi się też jakieś badziewie na udzie, od tygodnia biorę antybiotyk, bo stan zapalny był spory. Nie wiadomo co to jest, jakaś czarna kropka pod skóra była. Potem się zrobił strupek i pani dermatolog stwierdziła że nic tam nie widzi... Teraz to zanika, wiec chyba będzie dobrze. Lepiej teraz niż w pełni przygotowań.

U mnie tydzień zerowy #0. Byłem wczoraj pierwszy raz biegać. 7,3km, po 5:00. Tak na start. W tym tygodniu jeszcze wyjdę ze dwa razy. Od listopada Ruszam z planem i będę jak zwykle wpisywał co robię. Do maratonu w Łodzi 23 tygodnie. Sporo, ale akurat. Mam bufor 1-2 tygodni jakby wypadła jakaś choroba. Zapisałem się też na RUDAWY. 40stka. 13.02.2021. Pierwsze kilka tygodni będzie spokojne, rozbiegania, bo muszę wrócić na odpowiednie tory. Później ponownie plan ala Hansony. Latem to zaowocowało dobrą formą i chcę to powtórzyć. Cotygodniowe bieganie maraton pejsa wydobyło ze mnie rezerwy wytrzymałościowe, które chyba jeszcze są do odkrycia. Sprawdzimy. Będę robił plan jak w ich książce oczywiście z małymi modyfikacjami pod siebie. Nie wykorzystywałem do tej pory w pełni tych jednostek LONG w ich planie, teraz będę chciał to wprowadzić - czyli szybki LONG. Jaram się. Już mnie ciągnie. Zaczynamy zabawę :hej: :hej: :hej:
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 02.11.2020
Siła

5km ~5:05/km + trening siłowy 30'

Wtorek 03.11.2020
EASY

8,2km ~4:50/km

Piątek 06.11.2020
EASY

8,4km ~4:47/km

Sobota 07.11.2020
EASY

11,1km ~4:45/km

Niedziela 08.11.2020
Spacer

10km ~2h

Tydzien#1 32,5km
Niełatwe początki, bo jeszcze średnio mi się biega po przerwie. Tempo nienajgorsze. To zasługa też tego, że ciemno i śmigam w tygodniu wszystko po asfalcie. A to zawsze kilka sekund na kilosie szybciej noga idzie niż w lesie. Najbliższe kilka tygodni będę się rozkręcał dodając stopniowo kilometrów. Zdrowie jest.
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 09.11.2020
Siłownia

4km + 30' siła w domu

Wtorek 10.11.2020
EASY

10km ~4:44/km

Środa 11.11.2020
Siła Biegowa

4km + Gr5' + 9x80m skipy/wieloskok na górce + 3,2km RAZEM ~8,5km

Czwartek 12.11.2020
EASY

10km ~4:44/km

Niedziela 15.11.2020
TRAIL

13,4km 1:30 +/-750m

Tydzień#2 46km
Easy i siła póki co. Trochę siły biegowej w postaci ćwiczeń na górce dla koordynacji ruchów i sprawności. W niedzielę zaliczyłem rekonesans w Rudawach. Jestem zapisany na czterdziestkę lutym. Zrobiłem początek i końcówkę trasy. Szczególnie od startu jest ogień. Ostre skosy poza szlakami, dzicz. Nie znałem tych ścieżek, więc wliczając szukanie trasy miałem pierwszą czwórkę po 8:30/km :hahaha: :bum: Zmęczenie spore, nogi dostały. Dużo przewyższeń! Fajnie. Trasa tam zimą będzie trudna. :usmiech:
Awatar użytkownika
sebbor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1205
Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
Życiówka na 10k: 33:38
Życiówka w maratonie: 2:38
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 16.11.2020
Siłownia

4km 20:00 + 35' trening siłowy w domu

Siłownie pozamykane, więc walczę w domu. Moja narzeczona dla urozmaicenia zmieniła front z Lewandowskiej na Chodakowską :usmiech: więc i ja tyram jakieś treningi z jej programów. Lekko nie jest :bum: :hahaha: :hahaha:

Wtorek 17.11.2020
EASY

10km ~4:45/km

Środa 18.11.2020
Siła biegowa

4km + 10x80m (skipy, wieloskok pod górkę) + 2x100m podbieg + 3,5km RAZEM 9,5km

Teraz w okresie rozpędowym, w pierwszej fazie gdzie biegam tylko easy, włączyłem trochę siły biegowej. Sety ćwiczeń na górce, dla sprawności, dla siły. Można się troszkę zmęczyć. Stopniowo przejdzie mi to w podbiegi i już za chwilę, już za niedługo wchodzę w akcenty. :hej:
ODPOWIEDZ