29 września 2020
Wczoraj wieczorem ok 7.3km marszobiegu z kolegą, który chce zacząć biegać regularnie; na oko dystans rozłożył się na pół marszu, pół biegu.
Btw, przypomina mi się dawna rozmowa ze znajomym, który przybrał na wadze i z lekka załamany pyta: "Ania, co trzeba zrobić, żeby zacząć biegać?"
Ja: "Żeby zacząć biegać, trzeba...zacząć biegać"
No a jest jakieś inne rozwiązanie?
W każdym razie, wczoraj na lajcie, dziś trochę dłuższy dystans.
Ubrałam koszulkę termiczną, na to krótki rękaw, spodziewałam się że wyzionę ducha po 2km, ale nie było źle. Pogoda teraz zdradliwa, niby miało być 10st rano, na upartego sam krótki rękaw by wystarczył, ale czasem wystarczy moment, katar i przeziębienie gotowe. A w pandemicznych warunkach pracowych oznacza to
jakby uziemienie.
Poleciałam trochę miastem, potem wiadukt, nad zalew, 1 okrążenie i do domu.
10.5km, nie chciało mi się pełnej 11tki. Tempo 5:38, po 4.5km trochę zwolniłam, bo zaczynało się robić poniżej 5:30 (nie w Sauconach
![oczko :oczko:](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
)
Fajnie się dziś biegło.