Aniad1312 Wciąż fun przed records
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
2 września 2020
10km po 5:32.
Bez ani jednego przystanku - jestem z siebie dumna
1-5km - 5:38/5:36/5:33/5:35/5:26
6-10km - 5:32/5:26/5:30/5:38/5:30
Sugar-off ciąg dalszy. Sernik bratowej wyglądał pysznie i tak samo na pewno smakował, w końcu go znam ale nie zdołał mnie do siebie przekonać.
Oby tak dalej
10km po 5:32.
Bez ani jednego przystanku - jestem z siebie dumna
1-5km - 5:38/5:36/5:33/5:35/5:26
6-10km - 5:32/5:26/5:30/5:38/5:30
Sugar-off ciąg dalszy. Sernik bratowej wyglądał pysznie i tak samo na pewno smakował, w końcu go znam ale nie zdołał mnie do siebie przekonać.
Oby tak dalej
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
4 września 2020
Plan był pobiegać wczoraj na stadionie, ale praca zajęła mi więcej czasu niż początkowo sądziłam. Kiedy skończyłam, nie było już za bardzo sensu wychodzić, a i zmęczona byłam.
Dzisiaj obudziłam się sporo przed budzikiem, poleżałam jeszcze trochę i wstałam.
Pierwsze 100m pokazało mi, że długi rękaw był dzisiaj błędem, ale nie miałam już czasu, żeby wrócić i się przebrać.
Z lekka więc cierpiałam, 3x wpadł syndrom paniusi, to jedyny dyskomfort jaki mi dzisiaj towarzyszył.
Poszło nawet sprawnie, w dwóch częściach:
1cz po 5:30 - 5:34/5:30/5:33/5:29/5:25
2cz po 5:29 -5:33/5:32/5:27/5:24/5:30
Ostatnie 500m chyba najtrudniejsze, po dwóch podbiegach, nie mogłam doczekać się końca
Btw, słyszałam ostatnio o ciekawym smaku zupy gruszka-pietruszka. Znalazłam przepis, zrobiłam, potwierdzam
Plan był pobiegać wczoraj na stadionie, ale praca zajęła mi więcej czasu niż początkowo sądziłam. Kiedy skończyłam, nie było już za bardzo sensu wychodzić, a i zmęczona byłam.
Dzisiaj obudziłam się sporo przed budzikiem, poleżałam jeszcze trochę i wstałam.
Pierwsze 100m pokazało mi, że długi rękaw był dzisiaj błędem, ale nie miałam już czasu, żeby wrócić i się przebrać.
Z lekka więc cierpiałam, 3x wpadł syndrom paniusi, to jedyny dyskomfort jaki mi dzisiaj towarzyszył.
Poszło nawet sprawnie, w dwóch częściach:
1cz po 5:30 - 5:34/5:30/5:33/5:29/5:25
2cz po 5:29 -5:33/5:32/5:27/5:24/5:30
Ostatnie 500m chyba najtrudniejsze, po dwóch podbiegach, nie mogłam doczekać się końca
Btw, słyszałam ostatnio o ciekawym smaku zupy gruszka-pietruszka. Znalazłam przepis, zrobiłam, potwierdzam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 września 2020
Chciałam dziś pobiec trochę dłużej niż standardowe 10km. Na 20 jeszcze ciut za wcześnie - całe lato biegałam głównie dyszki.
Docelowo miało być 15 i tyle było.
Trasę obmyśliłam sobie wcześniej, ale zmieniłam ją tuż przed wyjściem i standardowo poleciałam nad zalew, który w pierwszej wersji i tak by się pojawił.
Dobiegłam, pokręciłam się trochę po lasku, pobiegłam dalej, wróciłam do lasku. Wyszło 12km po 5:38, 9ty i 12ty po 5:26 i 5:28. Ogółem od 5tego kilometra tempo ładnie trzymało się w okolicach 5:40, ostatnie kilometry (jw) już trochę szybciej.
Kolejne 3km chciałam pobiec dość wolno, pierwszy wpadł po 6:16, no aż tak wolno to jednak nie miało być
Za to dwa kolejne po 5:37.
Fajnie się biegło, miałam siłę na więcej. Gdyby nie to, że musiałam już wracać, być może pobiegłabym pod dwudziestkę.
Chciałam dziś pobiec trochę dłużej niż standardowe 10km. Na 20 jeszcze ciut za wcześnie - całe lato biegałam głównie dyszki.
Docelowo miało być 15 i tyle było.
Trasę obmyśliłam sobie wcześniej, ale zmieniłam ją tuż przed wyjściem i standardowo poleciałam nad zalew, który w pierwszej wersji i tak by się pojawił.
Dobiegłam, pokręciłam się trochę po lasku, pobiegłam dalej, wróciłam do lasku. Wyszło 12km po 5:38, 9ty i 12ty po 5:26 i 5:28. Ogółem od 5tego kilometra tempo ładnie trzymało się w okolicach 5:40, ostatnie kilometry (jw) już trochę szybciej.
Kolejne 3km chciałam pobiec dość wolno, pierwszy wpadł po 6:16, no aż tak wolno to jednak nie miało być
Za to dwa kolejne po 5:37.
Fajnie się biegło, miałam siłę na więcej. Gdyby nie to, że musiałam już wracać, być może pobiegłabym pod dwudziestkę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
8 września 2020
Piękny dzień, słoneczny, rześki.
Pobiegłam na krótko.
Najpierw 6km po 5:28, później kolejne 4 po 5:21, ostatni wpadł nawet po 5:10.
I na odpoczynek (zmęczyłam się dzisiaj lekko, oj tak) powrót do domu 2km po 5:47.
Nad zalewem ani ułamka biegacza.
Tylko już przy końcówce 2 części ktoś na rolkach śmignął.
A tak w ogóle, to lżej i lepiej mi się biega.
Piękny dzień, słoneczny, rześki.
Pobiegłam na krótko.
Najpierw 6km po 5:28, później kolejne 4 po 5:21, ostatni wpadł nawet po 5:10.
I na odpoczynek (zmęczyłam się dzisiaj lekko, oj tak) powrót do domu 2km po 5:47.
Nad zalewem ani ułamka biegacza.
Tylko już przy końcówce 2 części ktoś na rolkach śmignął.
A tak w ogóle, to lżej i lepiej mi się biega.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
9 września 2020
Ciężko mi się dzisiaj wstawało, wczoraj intensywny dzień, jednak 6h to za mało snu.
Przyszło mi na myśl, żeby może jednak odpuścić, ale tak jak przyszło, tak szybko przeszło.
W planie była dyszka, biegłam jak noga podawała, a podawała na początku wolniej, później szybciej. Do 6tego kilometra ciut powyżej 5:30, potem lekko poniżej, 10ty po 5:10.
Niby ok, a jednak nie bez wysiłku.
Ciężko mi się dzisiaj wstawało, wczoraj intensywny dzień, jednak 6h to za mało snu.
Przyszło mi na myśl, żeby może jednak odpuścić, ale tak jak przyszło, tak szybko przeszło.
W planie była dyszka, biegłam jak noga podawała, a podawała na początku wolniej, później szybciej. Do 6tego kilometra ciut powyżej 5:30, potem lekko poniżej, 10ty po 5:10.
Niby ok, a jednak nie bez wysiłku.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
10 września 2020
Odpuściłam ranny bieg, musiałam się wyspać.
Zaplanowałam sobie mocno popołudniowe wyjście, stadionowo miało być. I było.
Miały być dwusetki, ale tych nie było
Co przyjdę na stadion (a zebrać się łatwo mi nie jest), to same harpagany biegają i aż wstyd coś "szybszego" śmignąć
No ale zysk taki, że spotkałam Marcina, z którym kiedyś w Night Runnersach biegaliśmy (tzn. Marcin biega nadal, ja już nie), pogadaliśmy trochę przez parę okrążeń, zysk jeszcze większy, że byłam w stanie biec i rozmawiać, o!
Dobieg - 3.24 km po 5:34 (ładnie tempo schodziło - 5:46/5:39:5:22)
Stadion + powrót - 7.40 km po 5:30, ostatni pełny km po 5:02.
Odpuściłam ranny bieg, musiałam się wyspać.
Zaplanowałam sobie mocno popołudniowe wyjście, stadionowo miało być. I było.
Miały być dwusetki, ale tych nie było
Co przyjdę na stadion (a zebrać się łatwo mi nie jest), to same harpagany biegają i aż wstyd coś "szybszego" śmignąć
No ale zysk taki, że spotkałam Marcina, z którym kiedyś w Night Runnersach biegaliśmy (tzn. Marcin biega nadal, ja już nie), pogadaliśmy trochę przez parę okrążeń, zysk jeszcze większy, że byłam w stanie biec i rozmawiać, o!
Dobieg - 3.24 km po 5:34 (ładnie tempo schodziło - 5:46/5:39:5:22)
Stadion + powrót - 7.40 km po 5:30, ostatni pełny km po 5:02.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
14 września 2020
Weekend nie-biegany, sobota w Warszawie, niedziela zajęta + trzeba się było wyspać.
Dzisiaj chciałam pobiec nad zalew, wieczorem miało być tam więcej osób.
Kiedy dobiegłam (1.7km w tempie na oko 5:20, przez cały ten czas zegarek nie załapał GPSa), nie było nikogo no to poleciałam na stadion pokręcić kółka, uzbierało się razem6km (po 5:28), powrót do domu 2.5km (po 5:33).
Łącznie dyszka, nic szczególnego.
Cieszę się, że się przemogłam.
ps. jakiś czas temu kupiłam sobie bluzę attiqa na zimę, fluo. Jak wybiegnę rano, energetyka może przestać pracować, tak będę kolorem dawać po oczach
Weekend nie-biegany, sobota w Warszawie, niedziela zajęta + trzeba się było wyspać.
Dzisiaj chciałam pobiec nad zalew, wieczorem miało być tam więcej osób.
Kiedy dobiegłam (1.7km w tempie na oko 5:20, przez cały ten czas zegarek nie załapał GPSa), nie było nikogo no to poleciałam na stadion pokręcić kółka, uzbierało się razem6km (po 5:28), powrót do domu 2.5km (po 5:33).
Łącznie dyszka, nic szczególnego.
Cieszę się, że się przemogłam.
ps. jakiś czas temu kupiłam sobie bluzę attiqa na zimę, fluo. Jak wybiegnę rano, energetyka może przestać pracować, tak będę kolorem dawać po oczach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
20 września 2020
Standardowo niedzielnie trochę dłużej, ale tylko trochę
12.43km po 5:37, końcówka na wymęczeniu.
5x110m śr po 3:51 plus tyle samo trucht.
Powrót 2km po 5:51 na jeszcze większym wymęczeniu.
4 wyjścia w tym tygodniu, sporo jak na mnie.
Oblukałam statystyki na runlogu. W tym roku nabiegałam ok 1200km, to więcej niż kilometraż 2017/2018/2019. Ostatnie dwa lata nawet tysiąca nie miały.
Standardowo niedzielnie trochę dłużej, ale tylko trochę
12.43km po 5:37, końcówka na wymęczeniu.
5x110m śr po 3:51 plus tyle samo trucht.
Powrót 2km po 5:51 na jeszcze większym wymęczeniu.
4 wyjścia w tym tygodniu, sporo jak na mnie.
Oblukałam statystyki na runlogu. W tym roku nabiegałam ok 1200km, to więcej niż kilometraż 2017/2018/2019. Ostatnie dwa lata nawet tysiąca nie miały.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
22 września 2020
Zegarek dzisiaj szalał. Kilometr zasygnalizował 100m wcześniej, dodatkowo tempo pokazał 4:50, sza-leń-stwo
Kolejne kilometry już bardziej w normie - 5:18/5:25/5:25/5:12/5:18/5:04/5:10.
Powrót 2km po 5:33.
Kolejnym razem mogłabym na lajcie coś pobiec, odpocząć czy coś...
Off-topic: kolega podesłał mi tekst pt. "Dlaczego faceci są tacy fajni"
Powodów wymienionych jest 31.
Moje faworyty:
1. Garaż jest cały ich.
2. Mają jeden nastrój. Zawsze!
Zegarek dzisiaj szalał. Kilometr zasygnalizował 100m wcześniej, dodatkowo tempo pokazał 4:50, sza-leń-stwo
Kolejne kilometry już bardziej w normie - 5:18/5:25/5:25/5:12/5:18/5:04/5:10.
Powrót 2km po 5:33.
Kolejnym razem mogłabym na lajcie coś pobiec, odpocząć czy coś...
Off-topic: kolega podesłał mi tekst pt. "Dlaczego faceci są tacy fajni"
Powodów wymienionych jest 31.
Moje faworyty:
1. Garaż jest cały ich.
2. Mają jeden nastrój. Zawsze!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
23 września 2020
Nie chciało mi się wstać. Na początek dwa budziki pt. "Ale co się dzieje? Aha, na bieganie trzeba wstać". Potem zaczęłam wracać do świata żywych, przetaczały się myśli, że może by tak jeszcze pospać... Sen jednak nie wracał, więc w końcu wstałam.
Kiedy biegnąc zobaczyłam pomarańczowe słońce oświetlające wodę... stwierdziłam, że było warto...
Dziś wolniej.
9km śr 5:39.
Obserwacja taka, że najlepiej biegło mi się w tempie ok 5:40-5:45.
Założę Saucony, będzie jeszcze wolniej
Nie chciało mi się wstać. Na początek dwa budziki pt. "Ale co się dzieje? Aha, na bieganie trzeba wstać". Potem zaczęłam wracać do świata żywych, przetaczały się myśli, że może by tak jeszcze pospać... Sen jednak nie wracał, więc w końcu wstałam.
Kiedy biegnąc zobaczyłam pomarańczowe słońce oświetlające wodę... stwierdziłam, że było warto...
Dziś wolniej.
9km śr 5:39.
Obserwacja taka, że najlepiej biegło mi się w tempie ok 5:40-5:45.
Założę Saucony, będzie jeszcze wolniej
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
27 września 2020
Trzy dni odpoczynku.
Przydały się, mimo dzisiejszej niesprzyjającej pogody była chęć na bieganie.
Niebo przychylne, wstrzymało deszcz na cały czas mojego pobytu na zewnątrz.
Miało być 15km, ale wiało okropnie, zimno. Biegłam trochę ścieżką, w większości jednak po lasku, żeby schować się przed wiatrem.
11.5km po 5:46 + początkowe 500m kiedy zegarek łapał sygnał.
Założyłam Kinvary, od razu wolniejsze tempo
Nad zalewem ani połowy, ani ćwierci człowieka biegowego. Dziwnie.
Trzy dni odpoczynku.
Przydały się, mimo dzisiejszej niesprzyjającej pogody była chęć na bieganie.
Niebo przychylne, wstrzymało deszcz na cały czas mojego pobytu na zewnątrz.
Miało być 15km, ale wiało okropnie, zimno. Biegłam trochę ścieżką, w większości jednak po lasku, żeby schować się przed wiatrem.
11.5km po 5:46 + początkowe 500m kiedy zegarek łapał sygnał.
Założyłam Kinvary, od razu wolniejsze tempo
Nad zalewem ani połowy, ani ćwierci człowieka biegowego. Dziwnie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
29 września 2020
Wczoraj wieczorem ok 7.3km marszobiegu z kolegą, który chce zacząć biegać regularnie; na oko dystans rozłożył się na pół marszu, pół biegu.
Btw, przypomina mi się dawna rozmowa ze znajomym, który przybrał na wadze i z lekka załamany pyta: "Ania, co trzeba zrobić, żeby zacząć biegać?"
Ja: "Żeby zacząć biegać, trzeba...zacząć biegać"
No a jest jakieś inne rozwiązanie?
W każdym razie, wczoraj na lajcie, dziś trochę dłuższy dystans.
Ubrałam koszulkę termiczną, na to krótki rękaw, spodziewałam się że wyzionę ducha po 2km, ale nie było źle. Pogoda teraz zdradliwa, niby miało być 10st rano, na upartego sam krótki rękaw by wystarczył, ale czasem wystarczy moment, katar i przeziębienie gotowe. A w pandemicznych warunkach pracowych oznacza to jakby uziemienie.
Poleciałam trochę miastem, potem wiadukt, nad zalew, 1 okrążenie i do domu.
10.5km, nie chciało mi się pełnej 11tki. Tempo 5:38, po 4.5km trochę zwolniłam, bo zaczynało się robić poniżej 5:30 (nie w Sauconach )
Fajnie się dziś biegło.
Wczoraj wieczorem ok 7.3km marszobiegu z kolegą, który chce zacząć biegać regularnie; na oko dystans rozłożył się na pół marszu, pół biegu.
Btw, przypomina mi się dawna rozmowa ze znajomym, który przybrał na wadze i z lekka załamany pyta: "Ania, co trzeba zrobić, żeby zacząć biegać?"
Ja: "Żeby zacząć biegać, trzeba...zacząć biegać"
No a jest jakieś inne rozwiązanie?
W każdym razie, wczoraj na lajcie, dziś trochę dłuższy dystans.
Ubrałam koszulkę termiczną, na to krótki rękaw, spodziewałam się że wyzionę ducha po 2km, ale nie było źle. Pogoda teraz zdradliwa, niby miało być 10st rano, na upartego sam krótki rękaw by wystarczył, ale czasem wystarczy moment, katar i przeziębienie gotowe. A w pandemicznych warunkach pracowych oznacza to jakby uziemienie.
Poleciałam trochę miastem, potem wiadukt, nad zalew, 1 okrążenie i do domu.
10.5km, nie chciało mi się pełnej 11tki. Tempo 5:38, po 4.5km trochę zwolniłam, bo zaczynało się robić poniżej 5:30 (nie w Sauconach )
Fajnie się dziś biegło.