Jacek, rekreacyjnie: tenis stołowy i bieganie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

Zdecydowaną większość treningów pod maraton wykonam w Pn, Śr, Pt, Nd, więc będę je numerował i wpisywał dzień. Natomiast już wiem że podczas urlopu kilka z nich, głównie długie wybiegania wypadające w niedzielę będę musiał pozamieniać z innym treningami.
Jeśli czegoś z planu nie wykonam zaznaczę to na czerwono, ułatwi mi to później zrobienie bilansu.


(1) Czw – WB1 12km
Po ostatnim treningu zrobiłem sobie kilka dni przerwy od biegania, dokładnie pięć. Specjalnie nie potrzebowałem tego, ale jeśli można było to czemu nie. Po tej przerwie pierwszy trening wypadał w piątek, niemniej zrobiłem przedstart i zacząłem od czwartku. W piątek zakończenie pandemicznej nauki, forma ta nie przeszkodziła moim dziewczynom przynieść wzorowych cenzurek. Tak więc uczciliśmy to w gruzińskiej restauracji, co jednocześnie dla mnie było symbolicznym rozpoczęciem przygotowań maratońskich. Nie było patrzenia na kaloryczność potraw, teraz już niestety będzie. Za to obiecałem rodzinie wyżerę zaraz po maratonie do tego stopnia, że kelner nie nadąży donosić.
Z tego też powodu nie było sensu dodatkowo wciskać tego wieczoru biegania.
Wyszedłem w czartek i byłem mocno drętwy, jakiś otępiały. Ta przerwa za dobrze nie podziałała, ale 12km po 5:25min/km dowiozłem.

(2) Nd – WB1 18km (5:30-5:25min/km)
Zapowiadali upalny dzień, wstałem wcześnie jak na siebie, gdyż lubię w niedzielę pospać. Wyszedłem o 7:15. Testowo na ten długi bieg założyłem ciężarki na ręce po 0,5kg. I mimo dość długiego biegu nie sprawiały większego dyskomfortu. Ale nie wiem czy będę to kontynuował, boję się aby nie wszedł mi od tego jakiś ból w plecy. Wiadomo, że takie niechciane dziadostwo trudno potem wytępić. Jakoś mało w sieci informacji o zaletach bądź minusach takiego biegania. Może więc nie najlepszy pomysł teraz na eksperymenty.
Od początku biegło mi się dobrze, mimo że wolno to nie takie oczywiste i nie zawsze tak jest. Dobrze byłem nawodniony, do tego powiewał przyjemny wiaterek, więc 100ml wody wystarczyło. Końcówka szła już w pełnym słońcu i od 17km musiałem hamować tempo by nadal pozostać w I strefie. Trochę za bardzo oddaliłem się od domu, przez co zakończyłem trening na 19km. A jeszcze musiałem kilometr przespacerować, oczywiście spokojnie bym dotruchtał ale drugi trening maratoński to jeszcze nie czas na fajerwerki. W tym momencie plan jest dla mnie fundamentalny.
Ostatecznie wyszło 19km, 5:22min/km, 138bpm. Po treningu okazało się, że mam jakieś pokićkane strefy w connect, a nie po to kupiłem pas i robiłem amatorski test ustalające je. Ale już doprowadziłem to do porządku.

(3) Pn – R 10km
Wszystkie poniedziałki będą biegami regeneracyjnymi, nie patrzę wówczas na tempo, prowadzą mnie nogi. Już po pierwszym wczorajszym krótkim longu byłem trochę obolały. Dziś 10,8km, 5:25min/km, 138bpm.



Jeszcze kilka słów o planowanych przygotowaniach, bowiem w komentarzach pojawiło się trochę opinii odnośnie obranego przeze mnie kilometrażu i szans z niego na wstępnie planowany wynik. Fajnie, że macie różnorakie opinie i wyrażacie swoje zdanie. Zmusza mnie to nawet do głębszego zastanowienia się dlaczego robię tak a nie inaczej i argumentacji tego.
I tak, jakoś wewnętrznie jestem dziwnie zadowolony, że pierwszy raz lecę wedle jakiegoś planu. Oczywiście w znacznym stopniu okrojonym przeze mnie, ale w mojej opinii i na zebranym doświadczeniu jest to właściwa droga dla mnie. Bowiem dla kogo te wszelkie plany są pisane, raczej dla całego ogółu i przekroju społeczeństwa biegowego w jednym kotle. Do tego często jeszcze bazując głównie na pracy z zawodowcami. I pewnie bardziej dla ludzi młodszych o dekadę albo dwie ode mnie, czym się nie tłumaczę a jedynie zwracam uwagę. To, że kiedyś udało mi się kilka razy dość fajnie pobiec, nijak ma się do przyswajania kilometrażu i regeneracją z tym związaną. Każdy z nas jest w pewien sposób indywidualny na tym polu, pomijając już styl życia, pracę zawodową i wszelkie zewnętrzne czynniki i możliwości w tym zakresie. Ja ułożyłem świadomie pod siebie taki schemat treningów, ich liczbę jak i kilometraż. Tym razem nie jest to już nonszalanckie dyletanctwo jak za pierwszym razem (kto nie wie o czym piszę, to w stopce jest moja historia maratonu). Mam dużo szacunku do dystansu, toteż odłożyłem to o czym zawsze myślałem, że będę teraz realizował, czyli projekt sub3. Doskonale zdaję sobie sprawę, że w żaden sposób nie jestem teraz na to gotowy i raczej nie będę na jesień.
Wracając do założeń treningowych i ich na pierwszy rzut oka niewyszukanych obciążeń, może zabrzmi to śmiesznie ale bardziej boję się czy wszystko zrealizuję w zdrowiu niż tego, że braknie mi kilometrażu do wyniku. Jakiego, jeszcze nie wiem ale tak jak pisałem, rezultat 3:15 uznaję w tym momencie za punkt graniczny między zadowoleniem a rozczarowaniem. Natomiast patrząc do przodu w tej bardzo początkowej fazie, nie spoglądam dalej jak na wynik 3:10. Te 5 minut rzucane lekko mogą sprawiać wrażenie nie za wielkiej różnicy. Niemniej w tempie jest ona ogromna, 4:37min/km a 4:30min/km jest kolosalną różnicą. Każdy biegający wie co znaczy 7sekund w tempie na 10km, a co dopiero na dystansie maratonu. Cała ta perspektywa może się zmienić ku lepszej, ale na dziś jest taka.
Przechodząc do meritum, próbował będę na tym kilometrażu pobiec jak najlepiej, bo na większym mogło by być tylko gorzej. Rok temu przeprowadziłem próbę przedmaratońską zwiększając ilość treningów do 5/6 i tym samym kilometraż w okresie 5 tygodni o 40% do ponad 300km. Wiem, że był to zbyt gwałtowny przyrost, ale nie skończyło się to dobrze, znaczy się byłem tym zmęczony fizycznie i psychicznie też. Planowane obecnie 250-260km to i tak więcej niż kiedykolwiek. Dlatego teraz wybieram wolny dzień, niż najlżejszy bieg tego dnia, który mimo wszystko nie był by już dniem regeneracyjnym dla mnie.
Może dzięki takiemu podejściu udaje mi się biegać od pierwszego dnia po dzień dzisiejszy bez żadnej kontuzji, co cieszy mnie równie mocno jak wszystkie życiówki i chce stale podążać za lepszymi wynikami.
Poza tym może tylko tym tłumaczę swoje niechciejstwo, lenistwo i inne przywary, a wypadało by być twardym, a nie miętkim.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

Obrazek

Miesiąc minął nie wiadomo kiedy i bez większych historii. Pobiegłem sprawdzian na 5km, zrobiłem test Joe Friela i rozpocząłem trening do maratonu.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(4) Śr
Plan:2km-WB1 # 8km-WB2@4:40-4:30 # 2km-Trucht
Realizacja: 2,5km # 9km@4:34 # 1,6km

Pierwszy bieg w II strefie, autor planu dał mi tu do wyboru tempo z zakresu 4:40-4:30/km, przypuszczam że zależne od tego w jaki rezultat końcowy na maratonie chcemy celować. No i też tak by trening ten zrobić w WB2. Ja wybrałem środek tego czyli 4:35/km, jakoś nie wyobrażam sobie aby zacząć maraton wolniej. Jest estyma do dystansu, ale do licha, siebie też trzeba szanować.
Połowa treningu wydała mi się za lekka i przeleciałem ją w I strefie, drugą już w II, wyszło praktycznie po równo. Do tego dołożyłem 1km więcej, trochę tak wyszło z trasy a trochę sam chciałem, bo całość ciut miękka wydawała mi się.
Nie wiem do końca czy ten trening tak powinien wyglądać, jednak czy nie powinienem kilka sekund szybciej pobiec (np 4:30), by większościowo przebywać w II zakresie, a z kolei to końcówka dystansu podchodziła już pod III strefę i niebawem bym w nią wszedł, gdyż dryf cały czas postępował. Mimo przyjemnego treningu, to na schłodzeniu poczułem lekkie zmęczenie.

Taka ciekawostka, na pierwszym km długość kroku wyszła 122cm, na pozostałych 2-9km równiutko po 121cm.

Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(5) Czw - WB1 10km + SB
Dyszka na dużym spokoju w 5:14min/km, mimo obciążników na łapach. Postanowiłem jeszcze testować na sobie przydatność tego dodatku w treningu. Tylko już nie będę używał ich na longach, jedynie w poniedziałek i piątek na WB1.
Po tym poszła górka, dość lekko bowiem w planie piszą by zrobić to dynamicznie na 70-80% możliwości, ale tak by wszystkie odcinki w tym samym tempie. Było 8x130m przy ok 5% nachylenia, czyli zrobiony 1km siły.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(6) Nd - WB1 20km
Bieg raczej lekki, zrobiony na bananie z rana i wieczornej pizzy. Ale nie jakimś kapciu niewiadomego pochodzenia, lecz własny wypiek na grillu. Całość równiutkie 20km po 5:12min/km. A po przerwie śniadaniowej jeszcze rowerowa wycieczka z dziewczynami, tu już tyłek cierpiał przez 28km.
Natomiast wracając do biegu mam ciekawe spostrzeżenie porównawcze. W dwie niedziele, dwa identyczne dystanse 19 i 20km na tej samej trasie i w takich samych warunkach pogodowych. Jeden bieg z ciężarkami na rękach 0,5kg, drugi bez. Ten z obciążnikami w tempie 5:22min/km i tętnie 138bpm, bez 5:12min/km, tętno 130bpm. Z ciężarkami końcowe kilometry szły już mozolnie, bez niemal na luzie. Pewną różnicę na plus może jedynie zrobiło to, że drugim razem piłem dużo więcej na trasie. Ale liczby te dość dobrze pokazują jak zwiększa się praca serca poprzez zastosowanie dodatkowego obciążenia.

(7) Pn - WB1 10km + Rytmy x10
Luźny bieg w okolicach 5:30min/km i 10 rytmów mierzonych po około 80 kroków. Całość 11,3km.


Tak minęła 1/10 planu, może nie jakoś okazale, sam nawet się zastanawiam czy nie za lekko. Ale jeszcze nie czas by w nim grzebać, zachowuję spokój i pokładam nadzieję w jego doskonałość. :oczko:
Natomiast cała otoczka, bo przecież tu nie chodzi tylko o te kilkadziesiąt treningów. To już niewiele mogę poprawić, niemalże ocieram się o zawodowstwo, a kto wie czy nie przewyższam w pewnych aspektach. Piję sok z buraków, jem dużo warzyw, owoców i staram się kontrolować michę przycinając kolację z węgli. Jednocześnie cały alkohol świata może wyparować, wystarczy że zostaną zerówki chmielowe. A już w planie rezygnacja z lodów na wakacjach i kto wie z czego jeszcze. Do tego ważę się dwa razy dziennie wypatrując przełamania siódemki.
Ze złych rzeczy nadal podjadam słodkości, co gorsza sam sam je wypiekam, ale bez tego byłby to już ascetyzm. :oczko:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(8) Śr
Plan:4km WB1 # WT 4x2km@4:20/km P2' # 2km Trucht
Realizacja:
Rozgrzewka i schłodzenie jak w planie 4,2 oraz 2,2km. Część zasadnicza już nieco inaczej. Przypuszczałem, że 4:20/km może być trochę za słabe na tak krótkim dystansie. Pierwsze okrążenie jeszcze starałem się umieścić w założonym tempie i wyszły km w 4:17 i 4:16. Kolejne okrążenia pobiegłem już swobodnie bez ścisłego pilnowania, nieco dokręcając intensywność. Druga dwójka wyszła równo po 4:13, trzecia po 4:12, ostatnia w 4:11 i 4:01.
Oczywiście nie był to spacer i byłem zmęczony po treningu, ale tak pozytywnie a nie umęczony nim.
Kolejne WT będą już na dłuższych dystansach 3 i 4km, więc pewnie będzie ciężej, mimo to myślę iż muszę biegać to ciut szybciej, ok. 4:15-4:10. Tym razem bowiem na te 8km, raptem niewiele ponad 4 minuty przebywałem w III strefie tętna.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(9) Pt
Plan: WB1 12km
Realizacja:
Zostawiłem sobie to na koniec do opisu, boć to historia niesłychana. To miał być zwykły bieg w pierwszym zakresie, zresztą jak wiele u mnie z tego co widzę. Jednakże mamy tu ten radosny czelendż. Trochę jako "kierownik" czułem się zobowiązany odnotować swój udział w nowym kwartale. Ale też sam chciałem jeszcze zawalczyć o jakąś poprawę, co prawda obecnie głowę i ciało mam pochłonięte swoim obecnym wyzwaniem. Swoją szansę wietrzyłem tylko w drobnej utracie wagi ostatnio, jak też był to ostatni moment na takie harce poza ściśle wyznaczonym harmonogramem. Więc tak wyznaczyłem dwunastokilometrową trasę, by wpleść w to szybki kilometr. Piątek był mega gorącym dniem, jeszcze o 19-tej jak wychodziłem było 30C i miało nie padać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jednak w połowie dystansu zaczęło. Mogłem spokojnie dotruchtać do domu, ale jak już człowiek coś zaplanuje i nastawi się, czasem wówczas nie postępuje racjonalnie. To było oberwanie chmury, wpierw udałem się na metę już mokry do szpiku, zostawiłem w chwastach obciążniki i równie ciężką koszulkę. Wróciłem na start, po wyjęciu słuchawek dudnienie wody niesamowite, barki natomiast szczypały od uderzeń deszczu. Specjalnie nie było na co czekać, gdyż i tak ulica już płynęła. Pierwszy łuk po kilkunastu metrach musiałem wziąć 2,5m od krawężnika, bowiem przy nim woda zakrywał mi stopy. Potem prosta trzysta metrów nierównej walki i znów zakręt. Zerknąłem po nim na zegarek, tam średnia 3:23/km i para zaczęła uchodzić. Po czterystu metrach już wiedziałem, że nic z tego nie będzie, lecz jeszcze jakoś starałem się przez następne dwieście. Od sześćsetnego metra odpuściłem, dlaczego nie stanąłem nie wiem, mimo że momentami już biegłem po 4:00/km. Do tego jeszcze się zerwałem na sto pięćdziesiąt przed końcem i dowiozłem wynik 3:31. Po co w ogóle to biegłem w taką aurę, nie ma logicznej odpowiedzi. Nawet nie zgłaszam tej bezsensownej próby z szacunku do poważnych podejść innych uczestników.
Ale nie żałuję, pandemiczny kilometr na "golasa" w strugach deszczu też ma swój urok i heroizm. :bum:
8E14BB10-B1F0-4536-829A-2EA062F1EEBC.jpeg
(10)Nd
Plan: WB1 22km
Realizacja:
Zwykła niedziela, pobudka po siódmej, banan i w drogę. Początek lekko nerwowy, gdyż po dwóch km przypomniałem sobie że zapomniałem łba posmarować kremem do opalania, ale było dośc wcześnie i nie upalnie. Do tego pasek mi szwankował i tętno w kosmos, po unormowaniu defektu zapisałem trening i reszta szła już na właściwych danych. Pobiegłem inaczej niż zwykle, więc trochę na czuja kręciłem trasę i dystans. Większość bez żadnych historii, szło raczej miękko w okolicach 5:15/km. Ostatnie trzy km postanowiłem przycisnąć pod tempo maratońskie, sprawdzając jakie będą temu towarzyszyć uczucia już na pewnym zmęczeniu. Wyszły z tego 4km, bowiem trochę dalej byłem od domu niż wydawało mi się. Do tego trochę za szybko pobiegłem, ale ciężko było mi złapać właściwą jednostajną prędkość na nieobieganej trasie, tak do końca też tego nie doglądałem. W każdym razie jest to nadal szybkie, ciężkie tempo. Cały trening 23km.
E012F2A3-0C00-4078-80D5-C59FF5B35B07.jpeg
(11)Pn
Plan: R 10km
Realizacja:
Bieg regeneracyjny, lecz w zasadzie nie do końca jest po czym, choć jak się zagłębić to trochę w pachwinach czuję te wczorajsze głównie szybsze kilometry. Wybiegłem na tradycyjną pętlę i nie wziąłem obciążników. Te się jeszcze suszyły na balkonie po piątku, daleko nie ubiegłem i trochę się gryzłem co robić. Zakręciłem nieduże kółko i wróciłem, od razu przebrałem się na lżej. Resztę pobiegałem na innej trasie, całość wyszła 11,6km, średnia 5:19min/km.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(12) Śr
Plan: 4km WB1 # WB2 8km # 2km Trucht
Realizacja:
Po niezłym ostatnim WB2 9km po 4:35/km zadecydowałem zwiększyć dziś dystans do 10km. Tym samym przerzuciłem 2km z rozgrzewki na część zasadniczą. Badam się dopiero z tempami około maratońskimi, szukam tego optymalnego które mógłbym utrzymać jak najdłużej, bo do mety nie ma chyba co marzyć. I tak wstępnie pomyślałem, że zagram dziś waletem w postaci 10km@4:30min/km. Cały czas licząc na mocniejsze karty później, gdzie asa wyłożę na imprezie.
Miało to wejść w II strefie, ustawiłem więc zegarek na pykanie gdybym wychodził poza. Oczywiście się zamotałem i ustawiłem końcówkę pierwszej, ale na rozgrzewce przestawiłem.
O biegu nie ma co pisać, weszło wyśmienicie, ledwie tryknąłem II strefę przez 10% czasu całości. Widziałem, że idzie wszystko w pierwszej, ale też nie chciałem przyspieszać, to dopiero ładowanie magazynka a nie już czas na strzały. Ledwie co czoło mi zaparowało i tak się tym pozytywnie nakręcałem, że dorobiłem jeszcze dodatkowe 2km, tam już pół na pół w obie strefy poszło. Także raczej to dopiero dziesiątka karciana była. :oczko:
Rozgrzewka 2km, trening 12km, schłodzenie 2km.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(13) Pt
Plan:10km WB1 # Siła
Realizacja:
Jak w planie 10km na średniej 5:02min/km, spokojnie w pierwszej strefie.
Podbiegi 130m x8 powtórzeń. Tu mała dygresja, nigdy specjalnie nie lubiłem podbiegów. Dziś dopiero wydumałem czemu. Raz, że są mało wymierne, nie da się ich biegać na tętno, na tempo też nie specjalnie. Niby nic wielce trudnego taki kilometr wzięty na osiem razy pod górę. A jednak zawsze uczucie żmudnej roboty i nigdy jakichkolwiek odczuć lepszych bądź gorszych z tego treningu. Jednym słowem apatia emocjonalna. Wiem chociaż jak są ważne i zapewne oddadzą, więc zamierzam męczyć dalej.

Jeszcze krótki raport podsumowujący minione już 20% czasu przygotowań. Na razie idzie wszystko z założeniami, nawet ciut lepiej. Poza BNP które wchodzą później, to wykonałem już przynajmniej raz każdą jednostkę treningową. I z tego powodu wziąłem wczoraj swój papierowy plan do ręki, ponownie przeliczyłem tempa treningów i wprowadziłem korekty alternatywne pojedynczych jednostek pod wynik 3:07-05.
I tak:
WB2 z 4:40-30min/km na 4:25min/km.
WT z 4:20min/km na 4:10min/km
BNP z 4:40-35-30-25min/km na 4:35-30-25-20min/km.
Daleki jestem w tym momencie od tego by sądzić, że pobiegnę na taki wyniki. Jednakże bazując już na wykonanych treningach, mam poczucie iż część z nich weszła trochę za lekko i jest pewien bufor do podkręcenia intensywności. Nie znaczy to także, że już tylko nowe tempa będę brał pod uwagę i wyłącznie ich się trzymał, bo mogą nie wejść. Jednakże chcąc w pełni wykorzystać potencjał lepszych dni muszę wiedzieć gdzie jest kolejny poziom i jakie konkretne tempa mu odpowiadają. Wtedy będę mógł w trakcie takiego treningu reagować na bieżąco, lub już nawet przed przyjąć adekwatną opcję. A wiadomo, że im więcej mi takich treningów wejdzie dobrze, tym strona psychologiczna też się mocno wzmocni.

Druga sprawa nad którą staram się baczyć od początku przygotowań to zmora maratończyka, czyli waga. Krótko mówiąc stopując drobne pokusy zaowocowało drobnym uszczerbkiem wagi i jest dobrze, choć zawsze mogło by być lepiej. Jednak w tym aspekcie potencjału już nie widzę.
Od trzech tygodni jak tylko mam możliwość, staram się ważyć dwa razy dziennie. Udało mi się już unormować do tego stopnia, że zwykle rano jest to ciut poniżej 70kg, wieczorem około kilograma więcej. Cisnąć więcej nie zamierzam, też nie bardzo widzę możliwości większych cięć, a i nie chcę. Jakby więc za 80 dni utrzymało się jak teraz, będzie dobrze. Będę informował o tej ważnej sprawie jak i coraz lepszej dyspozycji, mam nadzieję. :hejhej:

Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(14)Nd
Plan:22km WB1
Realizacja: Tradycyjnie w sobotę kaloryczna kolacja, przez co niedzielne dłuższe biegi wchodzą bezproblemowo na bananie z rana. Nawet zastanawiam się czy nie powinienem już przyzwyczajać żołądka do żeli, zrobię to na pewno ze dwa razy na najdłuższych biegach. Ponieważ tydzień temu pobiegłem 23km, to już na wyjściu dziś planowałem 24-25km. I tak pobiegłem 12,5km przed siebie, tam sik i nawrotka. Tempa nie pilnowałem, zegarek ustawiony jedynie na tarczę tętna. Pasek znów momentami zgłupiał, próbowałem uleczyć go śliną i po jakimś czasie wrócił do właściwego działania.
Już w biegu, a może nawet przed bo nie pamiętam, postanowiłem wpleść 5km@4:30min/km. Niestety już pierwszy km lekko przewiozłem, wybiło mnie to z założeń i całą resztę zjebałem mówiąc dosadnie. Poszło po 4:27; 23; 24; 15 z górki; 19. Tylko niepotrzebnie więcej się tym umęczyłem, a korzyści żadnej. Zamiast wyczuć odczucia przy TM, już na pewnym zmęczeniu dystansem, to bez sensu podbiłem tętno blisko LT i wysiłek wzrósł znacznie. Zły jestem na siebie za tą głupotę, bardziej trzeba trzymać lejce emocji bez szczeniackiego podpalania się chwilą.
Całość 24km, średnia 5:00min/km, brakło jednej sekundy do 2-godzinnego treningu.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(15)Pn
Plan:12km WB1 + Rytmy
Realizacja: Z powodu padającego deszczu zacząłem w domu na bieżni. Przebiegłem jedynie kilometr i na szczęście przestało, bowiem nie było to za przyjemne. Niestety na zewnątrz niewiele poprawiły się moje odczucia. Biegło mi się mozolnie i ciężko, bez najmniejszej frajdy z tego. Doczłapałem jakoś całość w 5:39min/km, nawet kilka szybszych rytmów włożyłem w to. Zaliczone i do zapomnienia.

(16)Śr
Plan: 2km Rozgrzewka # WB2 12km@4:25min/km # 2km Schłodzenie
Realizacja: Przez dwa dni po niedzieli zarzucałem jeszcze sobie ten niepotrzebny "ulepszacz" treningu. Mówię, stary masz dobry plan, możesz pobiec kilka sekund szybciej czy kilometr więcej jak tak czujesz, ale nie kombinuj przesadnie i nie zmieniaj danej jednostki w zupełnie co innego.
I co, to samo, dziś wszystkie wytyczne znów wzięły w łeb. Tyle, że tym razem nie mam o to pretensji, gdyż swoboda była znaczna. A było tak.
Jakoś wybitnie nie czułem się dziś przed treningiem, jeszcze do tego waga wskazała 70,9kg co też nie poprawiło nastroju. Więc zajadając stres, zjadłem przed treningiem kromkę chleba i dwie garście rodzynek.
Planowo miało być 12km po 4:25, bowiem jak pisałem tydzień temu po 4:30 było trochę za łatwo. Więc wbijam od razu w założone tempo, tętno też zaraz ustawia mi się ponad 140, co trochę nawet dziwi mnie, że dość spore od początku. Pierwsze kilometry ubywają, tętno nie narasta, jest spoko ale nie jakoś rewelacyjnie, nawet zastanawiam się czy w drugiej połówce nie będzie za ciężko. Ale tak w 2/3 dystansu samopoczucie nie pogarsza się, więc postanawiam zrobić więcej o 2km do 14-tu całościowo. Po 12km zegarek zakańcza trening, tak był ustawiony, zapisuję więc go i w biegu uruchamiam ponownie. Po tych 12-tu o dziwo moje zmęczenie jest jak po pierwszych 2km, tętno stabilne jak nigdy. Biegnę i myślę ile jeszcze dorobić, nie chcę przeciągać na siłę i mam cały czas na uwadze zysk względem kosztów. Ale czuję się doskonale, nawet czym dalej tym lepiej, wiem że nic w tym momencie nie nadwyrężam, oddechowo bajka. Postanawiam do 15km, potem do 17km ale będąc przed już widzę iż tętno nadal stabilne i niewiele wzrosło, wiem że do połówki bez najmniejszego uszczerbku tak dojadę. Postanawiam HM zrobić, co też czynię na dużym luzie ze sporym zapasem w WB2 i pytaniem czy to już naprawdę wszystko. Przez pierwszą połowę dystansu, ostatnie kilkadziesiąt metrów każdego kilometra lekko hamowałem mając 2-3 sekundy zapasu do założeń czasowych. Druga połowa też wchodziła bez wysiłku, poza 16-tym i 20-tym kilometrem, gdzie trochę pogubiłem się z tempem i końcówki musiałem podgonić, jednocześnie podbijając tętno.
Rozgrzewka i schłodzenie po 1,5km + trening 21,1km w 1:32:37@4:23min/km. Jednym słowem trening sztos, aż boję się tak szybko rosnącej formy, tak wcześnie.
CF903F25-6C60-456D-86F7-B53DC920BB73.jpeg
2C5B0EFA-F14E-40AC-9000-425FD62CE918.jpeg
E5BEC93D-500F-4425-9439-64BD18EEFBDF.jpeg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(17)Pt
Plan:10km WB1
Realizacja: Zaliczona standardowa pętelka 10km, średnio 5:20min/km. Poszedłem jeszcze obczaić osiedlową górkę saneczkową dla dzieciaków. Trochę liche nachylenie, albo tak mi się wydaje bo jedynie ma 60-70m odcinek, czyli połowę tego co biegałem dotąd. Wbiegłem 10 razy, następnym razem zobaczę na większej ilości powtórzeń, czy będzie wchodzić w nogi czy jedynie płuca.

Kupiłem też magnez na maraton w saszetkach, po co mam się obciążać i wypychać jakąś nieporęczną ampułką, które przy tym zawierają mniejszą dawkę. Teraz tylko przetestować, jak mi Siedlak1975 radził zaczekam z tym i żelami do jakiegoś bardziej wymagającego treningu tempowego, bo na wolnych longach to i kanapkę idzie spokojnie zjeść przyswajając ją.
Obrazek
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(18)Nd
Plan:24km WB1
Wyszło jak wyszło, przewiozłem o 5km więc wyszło ich 29. Bo pobiegłem przed siebie 14km i zawróciłem, myśląc że na powrocie wyjdzie ciut mniej, gdyż skrócę. Ale wpierw zbłądziłem lekko w lesie, tak wskoczył nieplanowany kilometr. Na końcówce, którą miałem skrócić, też nie zrobiłem tego bo musiał bym biec asfaltem, jednak wolałem leśnymi ścieżkami. Bo miękcej, a biegam prawie wszystko w leciutkich startówkach Reebok floatride run fast, więc chciałem trochę stawy i mięśnie przyoszczędzić. Dystans ten już jakieś zmęczenie organizmu spowodował, energetycznie nadal bez zasilania, ale tu bez spadku powera.
Całość 29km, średnio 5:16min/km, czas 2:32,30 zapewne więc jeden z najdłuższych treningów.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(19)Pn
Plan:10km Regeneracja
Realizacja: I tak było, o przepraszam 200m więcej w tempie 5:24min/km. W poniedziałki nie liczy się styl jak i czas, jedynie co ważne, to klepnąć 10km. A i tak najciężej wchodzą mi te treningi, mimo że tempo niemal spacerowe. Mięśniowo spoko, minimalnie w czwóreczkach czuć było, że wczoraj było coś pobiegane, lecz energetycznie wypłukany z reguły jestem tego dnia. Mimo iż mam 30 godzin odpoczynku od niedzielnego poranka. No nie jestem nastolatkiem i jak widać nie mogę już dzień po dniu. :bum:

Ale całościowo idzie zgodnie z planem, mimo tego że czasem pobiegnę coś więcej, bądź szybciej. Stopniowe odhaczanie kolejnych baz, żmudna robota, ale jakże konieczna. Na ten moment nie mam na co narzekać, może jedynie tylko na to, że aż 70 dni jeszcze do startu.
Awatar użytkownika
jacekww
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2333
Rejestracja: 08 wrz 2015, 14:56
Życiówka na 10k: 38:27
Życiówka w maratonie: 3:53:44
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Obrazek

(20) Śr
Plan: 4km Rozgrzewka # WT 3x3km@4:10/km P3' # 2km Trucht
Realizacja: Nie wiem jak to jest ale prawie zawsze na rozgrzewce uczucie mam, że będzie padaka. Potem wchodzę na tempo szybsze o minutę i idzie. Te 4:10 i tak już przerobione z 4:20, bo trzeba reagować jak źre, czy tam było źle dobrane na wstępie. To i tak w zamyśle miałem od początku dziś jako sprawdzające. I jeśli wejdzie nie za ciężko na pierwszym okrążeniu, wówczas lecę dwa kolejne po 4:05, przy tak małej ilości powtórzeń.
Tak też było, problemów żadnych nie przysporzyła pierwsza trójka. Więc przyspieszyłem o pięć sekund na kolejnej. Wiadomo, trochę ciężej weszło ale też pod kontrolą. Trzecia bardzo podobnie, z tym że na ostatnim kilometrze pofolgowałem sobie już bez kontroli tempa. Docisnąłem na intensywność, poszło tętno w górę ale 3:50 weszło bez jakiegoś wielce sprężania się.
I znów jestem zadowolony z treningu, może nie powinienem tak pisać, zwłaszcza jeśli spartolę główny występ. Ale taki stan chciałbym utrzymać do końca przygotowań, nie chcę być bohaterem żadnego treningu kończąc go wyjechany. Wolę czuć ten margines pewnego zapasu i mieć przekonanie, że jeszcze coś można bu urwać w razie konieczności.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ