sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024
Moderator: infernal
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 01.06.2020
wolne
Wtorek 02.06.2020
Szybkość
2,6km + 2x100 + GR6' + 4x1200m przerwa 3' + 3,6km
Coraz dłuższe odcinki i jest zabawa. Trening zrobiony bez problemu, chociaż ostatnie 300m ostatniego odcinka już był ścisk w brzuchu. Tempo dobre, pogoda dobra, po małej burzy. Biegałem po asfaltowej ścieżce. Dla mnie w interwałach właśnie to coś ponad kilometr robi różnicę, wtedy robi się ciężko i wtedy najbardziej pracuje głowa. Tutaj też do kilometra jakoś szło a ostatnie 200 już trzeba było popracować. Tętnem dobiłem do 192 co pokazuje, że było solidnie Tempo wyszło 3:16-3:18/km
3:54:5
3:56.9
3:55.1
3:56.0
wolne
Wtorek 02.06.2020
Szybkość
2,6km + 2x100 + GR6' + 4x1200m przerwa 3' + 3,6km
Coraz dłuższe odcinki i jest zabawa. Trening zrobiony bez problemu, chociaż ostatnie 300m ostatniego odcinka już był ścisk w brzuchu. Tempo dobre, pogoda dobra, po małej burzy. Biegałem po asfaltowej ścieżce. Dla mnie w interwałach właśnie to coś ponad kilometr robi różnicę, wtedy robi się ciężko i wtedy najbardziej pracuje głowa. Tutaj też do kilometra jakoś szło a ostatnie 200 już trzeba było popracować. Tętnem dobiłem do 192 co pokazuje, że było solidnie Tempo wyszło 3:16-3:18/km
3:54:5
3:56.9
3:55.1
3:56.0
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 03.06.2020
WORKOUT
6,2km ~5:00 + 30' ćwiczeń
Czwartek 04.06.2020
Tempo Maratońskie
2,5km + 2x100 + GR6' + 10km ~3:41/km ~HR 176 + 1,5km
W weekend planowałem mocne bieganie, więc tutaj miało byc spokojniej, tzn ciutke mniej kilometrów niż ostatnio. Noga chciała biegać, bo pierwsze 3 kilosy wyszło po 3:39-40, jednak czułem, że to jest mocno. Kolejne kilometry na dużej pętli już wolniej, tam zawsze zwalniam, bo trasa trudniejsza, dwie nawrotki i podbieg, więc zawsze kilka sekund się straci. Od siódmego już miałem ciężko, tetno wysoko, ale leciałem. Dociągnąłem do dychy, ale liczyłem, że to pójdzie dużo mniejszym kosztem.
Piątek 05.06.2020
EASY
8,2km ~4:50/km
Sobota 06.06.2020
LONG/HILLS
29km 2:58:37 ~6:09/km +/-1300m ~HR160
Wycieczka w KArkonosze na Chojnikowe trasy. Ruszałem z pod Chojnika właśnie, później niebieskim, trochę czarnym i niebieskim w górę w kierunku Śmielca. Było co się wspinać. Szlak kamienisty, niełatwy, a w dodatku było mokro i błotniście. Strumień wylał na szlak. Początkowo przeskakiwałem, żeby zostać ze suchą nogą, co mocno mnie zwalniało, ale po pierwszym zatopieniu buta już miałem to w d**** Niestety górne szlaki w tym rejonie są pozamykane, więc nie wbiegałem na sam grzebiet, tylko grzecznie zielonym odbiłem w lewo. Na górze mało przyjemna pogoda, wiało, padało, musiałem zakładać kurtkę. Zbiegałem czarnym szlakiem "killerem' z Petrowki. Na 3,5 kilometra zniwelowałem całą wysokość. Było duż przyjemniej niż 3 lata temu kiedy robiłem ten zbieg mając 90km w nogach Na koniec już bardziej płasko, przez Przesiekę na sam Chojnik i pyk 29km mocnego górskiego biegania w nogach. Byłem solidnie zmęczony. Zdałem sobie sprawę, że nie biegałem w górach... dawno. W 2020 wcale
Niedziela 07.06.2020
EASY/HILLS
13,2km ~6:15/km +/-335m
Biegane w okolicy zamku Książ. Track w zegarek i jazda. Trasa mocno trailowa, początkowo w ogóle przez jakieś chaszcze I wszystko pięknie do momentu aż na drodze stanęła nam rzeka. Kiedy indziej może łatwiejsza do przebycia, teraz, po opadach na wyższym poziomie i nie udało się znaleźć w okolicy bezpiecznej przeprawy. Nie chciałem ryzykować skakania po mokrych kamieniach. Było obieganie rzeki do najbliższego mostu, ale wtedy już się trochę rozminęliśmy z trackiem. Później jeszcze kilkukrotnie się gubiliśmy, bo to track niedokładny, bo gps szalał. Dużo kręcenia, dosłownie jak na orientację Stąd tempo bardzo wolne, ale ogólnie fajnie tam było.
Tydzień#8 82km
WORKOUT
6,2km ~5:00 + 30' ćwiczeń
Czwartek 04.06.2020
Tempo Maratońskie
2,5km + 2x100 + GR6' + 10km ~3:41/km ~HR 176 + 1,5km
W weekend planowałem mocne bieganie, więc tutaj miało byc spokojniej, tzn ciutke mniej kilometrów niż ostatnio. Noga chciała biegać, bo pierwsze 3 kilosy wyszło po 3:39-40, jednak czułem, że to jest mocno. Kolejne kilometry na dużej pętli już wolniej, tam zawsze zwalniam, bo trasa trudniejsza, dwie nawrotki i podbieg, więc zawsze kilka sekund się straci. Od siódmego już miałem ciężko, tetno wysoko, ale leciałem. Dociągnąłem do dychy, ale liczyłem, że to pójdzie dużo mniejszym kosztem.
Piątek 05.06.2020
EASY
8,2km ~4:50/km
Sobota 06.06.2020
LONG/HILLS
29km 2:58:37 ~6:09/km +/-1300m ~HR160
Wycieczka w KArkonosze na Chojnikowe trasy. Ruszałem z pod Chojnika właśnie, później niebieskim, trochę czarnym i niebieskim w górę w kierunku Śmielca. Było co się wspinać. Szlak kamienisty, niełatwy, a w dodatku było mokro i błotniście. Strumień wylał na szlak. Początkowo przeskakiwałem, żeby zostać ze suchą nogą, co mocno mnie zwalniało, ale po pierwszym zatopieniu buta już miałem to w d**** Niestety górne szlaki w tym rejonie są pozamykane, więc nie wbiegałem na sam grzebiet, tylko grzecznie zielonym odbiłem w lewo. Na górze mało przyjemna pogoda, wiało, padało, musiałem zakładać kurtkę. Zbiegałem czarnym szlakiem "killerem' z Petrowki. Na 3,5 kilometra zniwelowałem całą wysokość. Było duż przyjemniej niż 3 lata temu kiedy robiłem ten zbieg mając 90km w nogach Na koniec już bardziej płasko, przez Przesiekę na sam Chojnik i pyk 29km mocnego górskiego biegania w nogach. Byłem solidnie zmęczony. Zdałem sobie sprawę, że nie biegałem w górach... dawno. W 2020 wcale
Niedziela 07.06.2020
EASY/HILLS
13,2km ~6:15/km +/-335m
Biegane w okolicy zamku Książ. Track w zegarek i jazda. Trasa mocno trailowa, początkowo w ogóle przez jakieś chaszcze I wszystko pięknie do momentu aż na drodze stanęła nam rzeka. Kiedy indziej może łatwiejsza do przebycia, teraz, po opadach na wyższym poziomie i nie udało się znaleźć w okolicy bezpiecznej przeprawy. Nie chciałem ryzykować skakania po mokrych kamieniach. Było obieganie rzeki do najbliższego mostu, ale wtedy już się trochę rozminęliśmy z trackiem. Później jeszcze kilkukrotnie się gubiliśmy, bo to track niedokładny, bo gps szalał. Dużo kręcenia, dosłownie jak na orientację Stąd tempo bardzo wolne, ale ogólnie fajnie tam było.
Tydzień#8 82km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 08.06.2020
wolne
Niestety jeden z tych dni, gdzie nawał spraw nie pozwolił mi zrobić treningu. W tym pękła sprężyna nad kołem i musiałem organizować warsztat Wieczorem byłem już na tyle wymęczony, że nie chciało mi się nic robić. Zarządziłem wolne, bo nie dla mnie dokręcanie kilometrów na siłę późnym wieczorem. Po weekendowych górach byłem zniszczony. Zakwasy na czwórkach - masakra. Ogólnie czułem się jak po jakichś zawodach
Wtorek 09.06.2020
EASY
12,4km ~4:38/km
Wciąż czułem się zajechany. Zrezygnowałem z wtorkowego akcentu w imię aktywnej regeneracji. Dodatkowo we wtorek i środę przez awarię auta jechałem do pracy rowerem po 12,5km w jedną stronę, a to też jakiś trening Po górach uda w zakwasach jak cholera, ogólne zmęczenie, nie było nawet ochoty na piłowanie interwałów.
Środa 10.06.2020
WORKOUT
6,1km ~4:55/km + 28' ABS + pompki
Czwartek 11.06.2020
Tempo Maratońskie
2,6km + 2x100 + GR7' + 12km ~3:41/km ~HR173 + 1,3km
W końcu trzeba było coś mocniejszego pobiegać. Zrobiło się ciepło, na szczeście na mojej pętli w lesie w 95% cień, więc dało się wykonać tę jednostkę bez umierania. Niestety GPS oszukuje, więc międzyczasy opieram na lapowaniu wymierzonego kółka a nie tym co mi Suunto zmierzył. Było dobrze! Do 9km całkiem znośnie, później już zrobiło się ciężej, ale pod kontrolą i tętno już nie takie szaleńcze przy naprawdę dobrym tempie! To już jest blisko docelowego TM.
Piątek 12.06.2020
nic
Wkurzony jestem, bo znowu za dużo na głowie i nie dam rady zrobić treningu. Szkoda, bo chciałem dołożyć choć dyszkę w easy. No nic, bywa. To dla mnie intensywny tydzień, dużo się dzieje. Liczę. że uda się zrobić planowo te dwie jednostki w weekend, to nie będzie najgorzej mimo mniejszej liczby kilometrów. Niech moc będzie z wami!
wolne
Niestety jeden z tych dni, gdzie nawał spraw nie pozwolił mi zrobić treningu. W tym pękła sprężyna nad kołem i musiałem organizować warsztat Wieczorem byłem już na tyle wymęczony, że nie chciało mi się nic robić. Zarządziłem wolne, bo nie dla mnie dokręcanie kilometrów na siłę późnym wieczorem. Po weekendowych górach byłem zniszczony. Zakwasy na czwórkach - masakra. Ogólnie czułem się jak po jakichś zawodach
Wtorek 09.06.2020
EASY
12,4km ~4:38/km
Wciąż czułem się zajechany. Zrezygnowałem z wtorkowego akcentu w imię aktywnej regeneracji. Dodatkowo we wtorek i środę przez awarię auta jechałem do pracy rowerem po 12,5km w jedną stronę, a to też jakiś trening Po górach uda w zakwasach jak cholera, ogólne zmęczenie, nie było nawet ochoty na piłowanie interwałów.
Środa 10.06.2020
WORKOUT
6,1km ~4:55/km + 28' ABS + pompki
Czwartek 11.06.2020
Tempo Maratońskie
2,6km + 2x100 + GR7' + 12km ~3:41/km ~HR173 + 1,3km
W końcu trzeba było coś mocniejszego pobiegać. Zrobiło się ciepło, na szczeście na mojej pętli w lesie w 95% cień, więc dało się wykonać tę jednostkę bez umierania. Niestety GPS oszukuje, więc międzyczasy opieram na lapowaniu wymierzonego kółka a nie tym co mi Suunto zmierzył. Było dobrze! Do 9km całkiem znośnie, później już zrobiło się ciężej, ale pod kontrolą i tętno już nie takie szaleńcze przy naprawdę dobrym tempie! To już jest blisko docelowego TM.
Piątek 12.06.2020
nic
Wkurzony jestem, bo znowu za dużo na głowie i nie dam rady zrobić treningu. Szkoda, bo chciałem dołożyć choć dyszkę w easy. No nic, bywa. To dla mnie intensywny tydzień, dużo się dzieje. Liczę. że uda się zrobić planowo te dwie jednostki w weekend, to nie będzie najgorzej mimo mniejszej liczby kilometrów. Niech moc będzie z wami!
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 13.06.2020
EASY
10,5km ~4:45/km
Adaptacja do upałów, bo grzało 30 stopni, a ja biegałem w południe. W lesie, w cieniu dyszka jeszcze do zniesienia, choć tętno leciało w kosmos
Niedziela 14.06.2020
niestety nic
Miało być coś dłuższego na uratowanie tygodnia, a nie było nic. Struty byłem do samego wieczora Po sobotnim grillu samopoczucie od rana fatalne, wymiotowałem. Myślałem, że przejdzie i wieczorem wybiegam, ale nie było siły. Zresztą ścisk w żołądku i brak apetytu to mnie trzymał jeszcze do wtorku Trudno, świat sie nie wali. Wyrzucam ten tydzień z treningowej pamięci, odcinam grubą krechą i jadę dalej. Plus taki, chyba jedyny, że mięśniowo się zregenerowałem.
Poniedziałek 15.06.2020
WORKOUT
6,7km rozgrzewki + 35' Tabata ABS core
Jeszcze w niedzielę miałem w głowie, żeby może dłuższy bieg przełożyć na poniedziałek, ale samopoczucie wybiło mi to z głowy. Wciąż czułem się słabo, żołądek w rozsypce, więc wymęczyłem tylko jakieś ćwiczonka w domu.
Wtorek 16.06.2020
Szybkość
2,5km + 2x100 + GR7' + 3x1600m przerwa 4' + 3,6km
5:15.8 ~3:17/km
5:10.8 ~3:14/km
5:00.3 ~3:08/km
Ogień!!! Jeszcze rano coś tam w brzuchu ściskało, ale generalnie już sie unormowało. Nogi niby powinny być lekkie po ostatnim odpuszczaniu, aczkolwiek 2 ćwiczenia z poniedziałku sprawiły, że miałem zakwasy na dupie Takie długie interwały nie są łatwe do biegania, więc zakłądałem, że jak to wyciągnę po 3:20 to będzie dobrze. Pogoda ok, biegałem po 19, w lesie, było ciepło, ale już całkiem fajnie. Pierwszy odcinek otworzyłem kilometrem w 3:17 i tak też dociągnąłem do końca. Co mnie zaskoczyło, że było bardzo lekko. Żadnego zajazdu na płucach, nogi luźne. Wow. Drugi odcinek nogi niosą cały czas, kilometr mijam 3:13 a jest wciąż komfortowo. Co jest?? Na trzecim nie tracę animuszu. Czuję, że zaczynam jeszcze mocniej, ale nie hamuję się. Kilometr w 3:09. Tu już czuję, że jest szybko, nogi twardnieją, płuca szaleją Plan jest jednak w końcu się zmęczyć i mocno do końca. Trzymam tempo i ostatnie 200 już dyszę jak lokomotywa. Tętno dobiłem do 195 czyli już końcówka skali Kosmos wyszedł, nigdy nie biegałem tak szybko takich długich odcinków i to w tak dobrym samopoczuciu! :uuusmiech: Znaczy, że rozpędziłem się już do odpowiednich szybkości i teraz będziemy pracować bardziej nad wytrzymałością na dłuższych odcinkach.
EASY
10,5km ~4:45/km
Adaptacja do upałów, bo grzało 30 stopni, a ja biegałem w południe. W lesie, w cieniu dyszka jeszcze do zniesienia, choć tętno leciało w kosmos
Niedziela 14.06.2020
niestety nic
Miało być coś dłuższego na uratowanie tygodnia, a nie było nic. Struty byłem do samego wieczora Po sobotnim grillu samopoczucie od rana fatalne, wymiotowałem. Myślałem, że przejdzie i wieczorem wybiegam, ale nie było siły. Zresztą ścisk w żołądku i brak apetytu to mnie trzymał jeszcze do wtorku Trudno, świat sie nie wali. Wyrzucam ten tydzień z treningowej pamięci, odcinam grubą krechą i jadę dalej. Plus taki, chyba jedyny, że mięśniowo się zregenerowałem.
Poniedziałek 15.06.2020
WORKOUT
6,7km rozgrzewki + 35' Tabata ABS core
Jeszcze w niedzielę miałem w głowie, żeby może dłuższy bieg przełożyć na poniedziałek, ale samopoczucie wybiło mi to z głowy. Wciąż czułem się słabo, żołądek w rozsypce, więc wymęczyłem tylko jakieś ćwiczonka w domu.
Wtorek 16.06.2020
Szybkość
2,5km + 2x100 + GR7' + 3x1600m przerwa 4' + 3,6km
5:15.8 ~3:17/km
5:10.8 ~3:14/km
5:00.3 ~3:08/km
Ogień!!! Jeszcze rano coś tam w brzuchu ściskało, ale generalnie już sie unormowało. Nogi niby powinny być lekkie po ostatnim odpuszczaniu, aczkolwiek 2 ćwiczenia z poniedziałku sprawiły, że miałem zakwasy na dupie Takie długie interwały nie są łatwe do biegania, więc zakłądałem, że jak to wyciągnę po 3:20 to będzie dobrze. Pogoda ok, biegałem po 19, w lesie, było ciepło, ale już całkiem fajnie. Pierwszy odcinek otworzyłem kilometrem w 3:17 i tak też dociągnąłem do końca. Co mnie zaskoczyło, że było bardzo lekko. Żadnego zajazdu na płucach, nogi luźne. Wow. Drugi odcinek nogi niosą cały czas, kilometr mijam 3:13 a jest wciąż komfortowo. Co jest?? Na trzecim nie tracę animuszu. Czuję, że zaczynam jeszcze mocniej, ale nie hamuję się. Kilometr w 3:09. Tu już czuję, że jest szybko, nogi twardnieją, płuca szaleją Plan jest jednak w końcu się zmęczyć i mocno do końca. Trzymam tempo i ostatnie 200 już dyszę jak lokomotywa. Tętno dobiłem do 195 czyli już końcówka skali Kosmos wyszedł, nigdy nie biegałem tak szybko takich długich odcinków i to w tak dobrym samopoczuciu! :uuusmiech: Znaczy, że rozpędziłem się już do odpowiednich szybkości i teraz będziemy pracować bardziej nad wytrzymałością na dłuższych odcinkach.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 17.06.2020
EASY
15km ~4:40/km
Czwartek 18.06.2020
Tempo Maratońskie
2,4km + 2x100 +GR7' + 12km ~3:42/km ~HR173 + 1km
Piątek 19.06.2020
EASY
10,5km ~4:48/km
Sobota 20.06.2020
nic
Miał być rower, ale brzydka pogoda przeszkodziła
Niedziela 21.06.2020
LONG
35,17km 2:44:49 ~4:41/km
Biegane po Puszczy Zielonce. Najpierw 24km po raczej płaskim terenie leśnym. Dobrze szło, w lesie rześko chociaż temperatura nienajniższa. Na koniec dobiegame dwie pętle na Dziewiczje Górze dla dokręcenia przewyższeń. Pomimo ostatniej dychy w ponad 50 minut średnia bardzo ładna. Na długich prostych w lesie, z plecakiem i full obciążeniem na luzie wyciągałem około 4:30. Nice
Tydzień#10 95km
W końcu dobry, mocny tydzien w kilometrażem. Niestety kolejny był zupełnie inny z wielu powodów...
EASY
15km ~4:40/km
Czwartek 18.06.2020
Tempo Maratońskie
2,4km + 2x100 +GR7' + 12km ~3:42/km ~HR173 + 1km
Piątek 19.06.2020
EASY
10,5km ~4:48/km
Sobota 20.06.2020
nic
Miał być rower, ale brzydka pogoda przeszkodziła
Niedziela 21.06.2020
LONG
35,17km 2:44:49 ~4:41/km
Biegane po Puszczy Zielonce. Najpierw 24km po raczej płaskim terenie leśnym. Dobrze szło, w lesie rześko chociaż temperatura nienajniższa. Na koniec dobiegame dwie pętle na Dziewiczje Górze dla dokręcenia przewyższeń. Pomimo ostatniej dychy w ponad 50 minut średnia bardzo ładna. Na długich prostych w lesie, z plecakiem i full obciążeniem na luzie wyciągałem około 4:30. Nice
Tydzień#10 95km
W końcu dobry, mocny tydzien w kilometrażem. Niestety kolejny był zupełnie inny z wielu powodów...
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 22.06.2020
EASY
10,2km 4:52/km
Wtorek 23.06.2020
nic
Środa 24.06.2020 - Niedziela 28.06.2020
mały urlop nad morzem
W tym tygodniu planowany wypad nad morze. Nie będę ukrywał, że biegowo się obijałem Ale urlop to urlop i ja nie umiem się wtedy trzymać reżimu treningowego To jest czas na odpoczynek i chill out. Może i chciałem pobiegać ciut więcej, ale finalnie zrobiłem ledwie dwa poranne wyjścia 10 i 6km. Ale było aktywnie. Codziennie jeździliśmy na rowerze (rekreacyjnie - nieskie prędkości ) około 20km i raz wycieczka 35km. Więc trochę się ruszałem na niskich intensywnościach. Ale kilometraż symboliczny. Tydzień#11 26km + 100km rower
EASY
10,2km 4:52/km
Wtorek 23.06.2020
nic
Środa 24.06.2020 - Niedziela 28.06.2020
mały urlop nad morzem
W tym tygodniu planowany wypad nad morze. Nie będę ukrywał, że biegowo się obijałem Ale urlop to urlop i ja nie umiem się wtedy trzymać reżimu treningowego To jest czas na odpoczynek i chill out. Może i chciałem pobiegać ciut więcej, ale finalnie zrobiłem ledwie dwa poranne wyjścia 10 i 6km. Ale było aktywnie. Codziennie jeździliśmy na rowerze (rekreacyjnie - nieskie prędkości ) około 20km i raz wycieczka 35km. Więc trochę się ruszałem na niskich intensywnościach. Ale kilometraż symboliczny. Tydzień#11 26km + 100km rower
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 29.06.2020
EASY
3,85km ...
Po urlopie, wypoczęty chciałęm ruszyć z kopyta. W planach kilka mocnych tygodni na wysokim kilometrażu. A tu psikus...
Po około 2km na małym podbiegu zacząłem czuć jakieś kłucie w prawym kolanie. Coraz mocniejsze. Po 200m musiałem się już zatrzymać. Chwila przerwy, roziągania i było OK!! Wróciłem do biegu na normalnym tempie. Niestety kawałek dalej chwyciło znowu. Kilka kroków na małym zbiegu i zakłuło ponownie. Przy każdym kroku ból. Próbowałem zrobić przerwę, rozmasować, ale już nic nie pomagało. Pozostałe 4km wróciłem spacerem i wtedy odczuwalny ból był minimalny tylko przy niektórych krokach. Coś podobnego miałem w marcu po wroclawskiej dysze i wtedy przeszło samo w 2 dni. Oby...
Wtorek 30.06.2020
nic
Środa 01.07.2020
EASY
8km ~4:56
W trakcie dnia czułem ukłucia w tym kolanie. Przy jakiejś nienaturalnej pozie, wygięciu nogi, mocnym nasąpieniu na prawą nogę. Ale incydentalnie. Poszedłem potruchtać. Było ok.
Co prawda lekki dyskomfort czułem, ale dało się biec. Gilganie w tym kolanie pojawiało się głównie na podbiegach i zbiegach, wtedy zwalniałem i ogolnie ułożyłem trasę tak, żeby było płasko. Bo wtedy nic nie bolało i rozpędzałem się do swojego 4:30. Liczę, że to samo przejdzie...
EASY
3,85km ...
Po urlopie, wypoczęty chciałęm ruszyć z kopyta. W planach kilka mocnych tygodni na wysokim kilometrażu. A tu psikus...
Po około 2km na małym podbiegu zacząłem czuć jakieś kłucie w prawym kolanie. Coraz mocniejsze. Po 200m musiałem się już zatrzymać. Chwila przerwy, roziągania i było OK!! Wróciłem do biegu na normalnym tempie. Niestety kawałek dalej chwyciło znowu. Kilka kroków na małym zbiegu i zakłuło ponownie. Przy każdym kroku ból. Próbowałem zrobić przerwę, rozmasować, ale już nic nie pomagało. Pozostałe 4km wróciłem spacerem i wtedy odczuwalny ból był minimalny tylko przy niektórych krokach. Coś podobnego miałem w marcu po wroclawskiej dysze i wtedy przeszło samo w 2 dni. Oby...
Wtorek 30.06.2020
nic
Środa 01.07.2020
EASY
8km ~4:56
W trakcie dnia czułem ukłucia w tym kolanie. Przy jakiejś nienaturalnej pozie, wygięciu nogi, mocnym nasąpieniu na prawą nogę. Ale incydentalnie. Poszedłem potruchtać. Było ok.
Co prawda lekki dyskomfort czułem, ale dało się biec. Gilganie w tym kolanie pojawiało się głównie na podbiegach i zbiegach, wtedy zwalniałem i ogolnie ułożyłem trasę tak, żeby było płasko. Bo wtedy nic nie bolało i rozpędzałem się do swojego 4:30. Liczę, że to samo przejdzie...
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 02.07.2020
Wytrzymałość
2,4km + 2x100 + GR7' + 3x 3,12km przerwa 3' + 1,4km
10:55 10:56 10:56
W trakcie dnia z kolanem jakby lepiej, mało czułem i tylko jak faktycznie obciążyłem jakoś dziwnie tę nogę. Wszystko było jednak niepewne. Niby w planie 3x3,2km ale nie wiedziałem czy nie skończy się na 6km easy... Od startu kicha, bo pierwsze kilkadziesiąt metrów kolano kłuło, po chwili było jednak lepiej. Na rozgrzewce przebieżki bez problemu, żadnej blokady czy dyskomfortu. Ale jak powoli truchtałem to coś bolało. Doszedłem do wniosku, że mnie to kolano boli jak wolno truchtam. Więc wziąłem i pobiegałem szybko. I było wszystko ok! W planie nawet po 3:32, ale zacząłem z animuszem i wychodziło średnio po 3:30. Trzy moje kółka, dlatego 3,12km, bo już nie dokręcałem do pełnego. Było dość ciepło, co prawda w lesie zawsze przyjemniej, ale i tak wypociłem się maksymalnie. Na trzecim kółku już było troche walki, ostatni kilometr na wymęczenie, już nogi miękły. Ale poszło. Miałem 2 tygodnie przerwy od akcentów tempowych to płuca lekko już spróchniały Przerwy w marszu, bo jak próbowałem świńskiego truchtu to mnie wkurzało to kolano. Liczę, że to przejdzie za parę dni. Wiem, że ryzykuję biegając teraz akcenty z jakąś nieokreśloną kontuzją, ale to świadoma decyzja. I tak miałem teraz urlop, sporo rozluźnienia treningowego. Jeśli mam cisnąć dalej to potrzebowałem już jakiegoś akcentu na przedmuchanie, żeby forma nie zaczęła lecieć w dół. Bo czekanie teraz kolejnych kilka dni, tydzień, już by mnie trochę rozpuściło. A ja tu chciałem teraz kilka tygodni przycisnąć! Zobaczymy co to będzie.
Ogłosili, że Chudy ma być. W dziwnej formule, ale ma być. Kto wie, czy to nie moja jedyna szansa na jakieś poważne bieganie, więc chcę być za miesiąc w dobrej dyspozycji, bo jak zdrowie pozwoli to lecę 08.08 na trasę 80km. W duże biegi uliczne na jesień przestałem wierzyć.
Wytrzymałość
2,4km + 2x100 + GR7' + 3x 3,12km przerwa 3' + 1,4km
10:55 10:56 10:56
W trakcie dnia z kolanem jakby lepiej, mało czułem i tylko jak faktycznie obciążyłem jakoś dziwnie tę nogę. Wszystko było jednak niepewne. Niby w planie 3x3,2km ale nie wiedziałem czy nie skończy się na 6km easy... Od startu kicha, bo pierwsze kilkadziesiąt metrów kolano kłuło, po chwili było jednak lepiej. Na rozgrzewce przebieżki bez problemu, żadnej blokady czy dyskomfortu. Ale jak powoli truchtałem to coś bolało. Doszedłem do wniosku, że mnie to kolano boli jak wolno truchtam. Więc wziąłem i pobiegałem szybko. I było wszystko ok! W planie nawet po 3:32, ale zacząłem z animuszem i wychodziło średnio po 3:30. Trzy moje kółka, dlatego 3,12km, bo już nie dokręcałem do pełnego. Było dość ciepło, co prawda w lesie zawsze przyjemniej, ale i tak wypociłem się maksymalnie. Na trzecim kółku już było troche walki, ostatni kilometr na wymęczenie, już nogi miękły. Ale poszło. Miałem 2 tygodnie przerwy od akcentów tempowych to płuca lekko już spróchniały Przerwy w marszu, bo jak próbowałem świńskiego truchtu to mnie wkurzało to kolano. Liczę, że to przejdzie za parę dni. Wiem, że ryzykuję biegając teraz akcenty z jakąś nieokreśloną kontuzją, ale to świadoma decyzja. I tak miałem teraz urlop, sporo rozluźnienia treningowego. Jeśli mam cisnąć dalej to potrzebowałem już jakiegoś akcentu na przedmuchanie, żeby forma nie zaczęła lecieć w dół. Bo czekanie teraz kolejnych kilka dni, tydzień, już by mnie trochę rozpuściło. A ja tu chciałem teraz kilka tygodni przycisnąć! Zobaczymy co to będzie.
Ogłosili, że Chudy ma być. W dziwnej formule, ale ma być. Kto wie, czy to nie moja jedyna szansa na jakieś poważne bieganie, więc chcę być za miesiąc w dobrej dyspozycji, bo jak zdrowie pozwoli to lecę 08.08 na trasę 80km. W duże biegi uliczne na jesień przestałem wierzyć.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 03.07.2020
EASY
10km ~4:31/km
Sobota 04.07.2020
ROWER
33km rekreacyjnie, około 2 godzinki jazdy
Niedziela 05.07.2020
LONG
1km 4:50 + bieg zmienny 1km MP/ 1km EASY + 1km RAZEM 24km
Szybkie kilometry: 7x3:50 + 3x3:40 + 3:30
EASY: średnio ~4:30
Bardzo fajny trening. I szybko i długo. Po 15km pitstop na picie. Ciepło było i bez uzupełnienia płynów bym długo zdychał po tym trenie. A tak całkiem dobrze poszło. Początkowo chciałem biegać po Wartostradzie, ale nad rzeką było full słońce i mnie zgrzało już po kilku kilometrach. Wróciłem więc kręcić do lasu w cieniu. Zmęczenie spore, ale takie przyjemne
Tydzień#12 ~60km
Pomimo kontuzji kolana jak sie przyttrafiła tydzień jakoś uratowany, wyciągniety. Dwa mocniejsze biegi na podbicie formy po urlopie i można jechać dalej. W planie 3 mocne tygodnie roboty.
EASY
10km ~4:31/km
Sobota 04.07.2020
ROWER
33km rekreacyjnie, około 2 godzinki jazdy
Niedziela 05.07.2020
LONG
1km 4:50 + bieg zmienny 1km MP/ 1km EASY + 1km RAZEM 24km
Szybkie kilometry: 7x3:50 + 3x3:40 + 3:30
EASY: średnio ~4:30
Bardzo fajny trening. I szybko i długo. Po 15km pitstop na picie. Ciepło było i bez uzupełnienia płynów bym długo zdychał po tym trenie. A tak całkiem dobrze poszło. Początkowo chciałem biegać po Wartostradzie, ale nad rzeką było full słońce i mnie zgrzało już po kilku kilometrach. Wróciłem więc kręcić do lasu w cieniu. Zmęczenie spore, ale takie przyjemne
Tydzień#12 ~60km
Pomimo kontuzji kolana jak sie przyttrafiła tydzień jakoś uratowany, wyciągniety. Dwa mocniejsze biegi na podbicie formy po urlopie i można jechać dalej. W planie 3 mocne tygodnie roboty.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 06.07.2020
EASY
11km ~4:34/km
Wtorek 07.08.2020
Wytrzymałość
2,4km + 2x100 +GR7' + 4x2,4km przerwa 2' + 1,2km
8:14 8:15 8:17 8:08
Zrobiło się chłodniej i od razu łatwiej się biega, nie ma takiej męczarni jak w upale. Nogi rwały się do biegania, pierwszy kilometr odcinków otwierałem nawet 3:25-26 na pełnym luzie, zwalniając z rozsądku na drugim kilometrze o kilka sekund. Wszystko pod kontrolą, zmęczenie weszło, ale jeszcze z rezerwą. Ostatni odcinek zresztą docisnąłem mocniej. Przerwa niezbyt długa, taka akurat Piaty odcinek byłby jak najbardziej do pobiegania. Zaczynam czuć moc na treningach, to zwiastun dobrej dyspozycji, a ta się przyda, bo niedługo w końcu jakieś zawody
z kolanem dużo lepiej. Coś tam jeszcze strzyknie czasem, ale tutaj już normalnie mogłem w przerwie zrobić 'jog' co kilka dni temu było niemożliwe. Smaruję dalej, chucham i dmucham, ale licze że się rozejdzie za parę dni.
Środa 08.08.2020
WORKOUT
tabata 30' + EASY 4,2km
Punktualnie o 20:00 klikałem zapisy na stronie Chudego Wawrzyńca. Udało się zapisać na sobotę 08.08 czyli pierwotny termin biegu, który ze względu na Covida został rozciągniety na dwa weekendy. Chętnych takich jak ja było sporo, bo 265 miejsc na ten dzień rozeszło się w 9 minut. Dla mnie to najlepsza data bo urlop i noclegi i tak mam ustawione pod pierwotny termin, więc zależało mi żeby się wcisnąć właśnie w ten dzień. To oczywiście nie będzie taki bieg jak wszyscy by chcieli, ale dobrze, że będzie cokolwiek. Człowiek już spragniony startów O 4:00 wystartuje grupa z MP, a od 4:30 - 10:00 reszta. Ja będę chciał zapewne wystartować jak najwcześniej w okolicach tej 4:30. Mam nadzieję, że będzie takich jak ja więcej i nawet uda się jakąś część biegu pobiec nie samotnie. Zobaczymy. I tak ze względu na charakter tegorocznej imprezy traktuję to bardziej jako osobiste wyzwanie niż rywalizację, bo tej rywalizacji na trasie może nie być. Ale fajnie jakby była chociaż trochę
Czwartek 09.08.2020
Tempo Maratońskie
2,55km + 2x100 + GR7' + 14km 51:23 ~3:40/km ~HR173 + 1,2km RAZEM 18km
Kontynuacja dobrej pogody do biegania. Pochmurno, około 19-20 stopni - w lesie było idealnie jak dla mnie. Widać to od razu po tętnie, które w końcu jest w normie dla mnie na ten typ intensywności. A noga szła... Początek nawet poniżej 3:40 i musiałem się hamować, ale złapałem dobry rytm i większość kilometrów leciałem w zasadzie na samopoczucie, z minimalną kontrolą tempa i czasu. Pojawia się automatyzm na docelowym tempie a to zazwyczaj zwiastuje dobrą formę Jestem zadowolony. Zmęczyłem się, to wiadomo, końcówka już aż taka łatwa nie była. Dobrze weszło. Do końca lipca chcę lecieć mocno z treningiem, a poźniej już lekkie wyciszenie przed ultra 08.08.
EASY
11km ~4:34/km
Wtorek 07.08.2020
Wytrzymałość
2,4km + 2x100 +GR7' + 4x2,4km przerwa 2' + 1,2km
8:14 8:15 8:17 8:08
Zrobiło się chłodniej i od razu łatwiej się biega, nie ma takiej męczarni jak w upale. Nogi rwały się do biegania, pierwszy kilometr odcinków otwierałem nawet 3:25-26 na pełnym luzie, zwalniając z rozsądku na drugim kilometrze o kilka sekund. Wszystko pod kontrolą, zmęczenie weszło, ale jeszcze z rezerwą. Ostatni odcinek zresztą docisnąłem mocniej. Przerwa niezbyt długa, taka akurat Piaty odcinek byłby jak najbardziej do pobiegania. Zaczynam czuć moc na treningach, to zwiastun dobrej dyspozycji, a ta się przyda, bo niedługo w końcu jakieś zawody
z kolanem dużo lepiej. Coś tam jeszcze strzyknie czasem, ale tutaj już normalnie mogłem w przerwie zrobić 'jog' co kilka dni temu było niemożliwe. Smaruję dalej, chucham i dmucham, ale licze że się rozejdzie za parę dni.
Środa 08.08.2020
WORKOUT
tabata 30' + EASY 4,2km
Punktualnie o 20:00 klikałem zapisy na stronie Chudego Wawrzyńca. Udało się zapisać na sobotę 08.08 czyli pierwotny termin biegu, który ze względu na Covida został rozciągniety na dwa weekendy. Chętnych takich jak ja było sporo, bo 265 miejsc na ten dzień rozeszło się w 9 minut. Dla mnie to najlepsza data bo urlop i noclegi i tak mam ustawione pod pierwotny termin, więc zależało mi żeby się wcisnąć właśnie w ten dzień. To oczywiście nie będzie taki bieg jak wszyscy by chcieli, ale dobrze, że będzie cokolwiek. Człowiek już spragniony startów O 4:00 wystartuje grupa z MP, a od 4:30 - 10:00 reszta. Ja będę chciał zapewne wystartować jak najwcześniej w okolicach tej 4:30. Mam nadzieję, że będzie takich jak ja więcej i nawet uda się jakąś część biegu pobiec nie samotnie. Zobaczymy. I tak ze względu na charakter tegorocznej imprezy traktuję to bardziej jako osobiste wyzwanie niż rywalizację, bo tej rywalizacji na trasie może nie być. Ale fajnie jakby była chociaż trochę
Czwartek 09.08.2020
Tempo Maratońskie
2,55km + 2x100 + GR7' + 14km 51:23 ~3:40/km ~HR173 + 1,2km RAZEM 18km
Kontynuacja dobrej pogody do biegania. Pochmurno, około 19-20 stopni - w lesie było idealnie jak dla mnie. Widać to od razu po tętnie, które w końcu jest w normie dla mnie na ten typ intensywności. A noga szła... Początek nawet poniżej 3:40 i musiałem się hamować, ale złapałem dobry rytm i większość kilometrów leciałem w zasadzie na samopoczucie, z minimalną kontrolą tempa i czasu. Pojawia się automatyzm na docelowym tempie a to zazwyczaj zwiastuje dobrą formę Jestem zadowolony. Zmęczyłem się, to wiadomo, końcówka już aż taka łatwa nie była. Dobrze weszło. Do końca lipca chcę lecieć mocno z treningiem, a poźniej już lekkie wyciszenie przed ultra 08.08.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 10.07.2020
EASY
8,2km ~4:39/km
Krótkie recovery run na rozruszanie nóg. Kilometrów mało, ale w planach jutro długi long, więc miało być delikatnie, a noga i tak całkiem ładnie szła Duszno jak cholera, burza idzie.
EASY
8,2km ~4:39/km
Krótkie recovery run na rozruszanie nóg. Kilometrów mało, ale w planach jutro długi long, więc miało być delikatnie, a noga i tak całkiem ładnie szła Duszno jak cholera, burza idzie.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 11.07.2020
LONG LONG RUN
38km 2:52:13 ~4:31/km
Dobrze noga szła na tym longu. Pierwsze kilkanaście kilometrów minęło nie wiadomo kiedy. Ciekawie się biega po WPNie i przyjemnie to trzeba przyznać. Po 16km pit stop w żabce na puszeczkę coli Na powrocie nadal dobrze się biegło i tempo zacne pomimo dość zróżnicowanego terenu. Dużo piłem, bo prawie 2 litry wyszły na całym treningu, a przecież wcale nie było aż tak ciepło. Pogoda idealna jak na lato bo poniżej 20 stopni i pochmurno. Nawet na 30km, kiedy już nogi zaczęły dawać o sobie znać, nadal czułem się komfortowo i pewnie. Ostatnia szóstka wybiegana po moim lasku i wciąż noga podawała na tempi około 4:25. Wow. Nie spodziewałem się, że to aż tak dobrze pójdzie. Dobry znak. Zasadniczo pewnie pobiegałbym to gdzieś po większych górkach w okolicy Poznania, żeby jeszcze dorobić przewyższeń, ale był to celowy wybór ze względu na kolano. Podczas całego longa poczułem w nim coś może ze 2 razy i to właśnie na jakimś zbiegu gdzie poszedł większy nacisk na nogę. Nie chiałem ryzykować, więc tym razem jeszcze po płaskim. Idzie ku dobremu, liczę że za kilka dni to przejdzie całkowicie i jeszcze zrobię kilka treningów na górkach.
Niedziela 12.07.2020
EASY
10,9km ~4:48
Powoli, bez ciśnienia, na rozbieganie nóg.
Tydzień#13 104km w końcu stówa!
LONG LONG RUN
38km 2:52:13 ~4:31/km
Dobrze noga szła na tym longu. Pierwsze kilkanaście kilometrów minęło nie wiadomo kiedy. Ciekawie się biega po WPNie i przyjemnie to trzeba przyznać. Po 16km pit stop w żabce na puszeczkę coli Na powrocie nadal dobrze się biegło i tempo zacne pomimo dość zróżnicowanego terenu. Dużo piłem, bo prawie 2 litry wyszły na całym treningu, a przecież wcale nie było aż tak ciepło. Pogoda idealna jak na lato bo poniżej 20 stopni i pochmurno. Nawet na 30km, kiedy już nogi zaczęły dawać o sobie znać, nadal czułem się komfortowo i pewnie. Ostatnia szóstka wybiegana po moim lasku i wciąż noga podawała na tempi około 4:25. Wow. Nie spodziewałem się, że to aż tak dobrze pójdzie. Dobry znak. Zasadniczo pewnie pobiegałbym to gdzieś po większych górkach w okolicy Poznania, żeby jeszcze dorobić przewyższeń, ale był to celowy wybór ze względu na kolano. Podczas całego longa poczułem w nim coś może ze 2 razy i to właśnie na jakimś zbiegu gdzie poszedł większy nacisk na nogę. Nie chiałem ryzykować, więc tym razem jeszcze po płaskim. Idzie ku dobremu, liczę że za kilka dni to przejdzie całkowicie i jeszcze zrobię kilka treningów na górkach.
Niedziela 12.07.2020
EASY
10,9km ~4:48
Powoli, bez ciśnienia, na rozbieganie nóg.
Tydzień#13 104km w końcu stówa!
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 13.07.2020
WORKOUT
6,8km ~4:45 + 40' treningu z Lewandowskimi
Wtorek 14.07.2020
Wytrzymałość
2,5km + 2x100 + GR8' + 2x5km przerwa 5' ~3:28/km + 1,5km
17:20, 17:22
Ciepło dzisiaj, ja mam popołudniowy dyżur w robo, więc chciałem iśc jak najwcześniej na ten trening, żeby nie biegać w maks upale. Ale chciałem się też wyspać Kompromisem udało się wyjść około 10. Słonko już paliło, ale w lesie, w cieniu, przy wodzie było znośnie. Pierwsza piątka bez tragedii, zmęczenie narastało i na ostatnim niby robiło się ciężko, ale ciągle to było pod kontrolą i tętno w normie. Przerwa 5 minut, żeby w pełni odpocząć i jazda dalej. Tempo jakoś automatycznie wychodziło pod granicą 3:30, niewiele musiałem pilnować. I znowu na ostatnim trochę trudniej, ale to dlatego że mimowolnie tam przyspieszyłem. I dopiero wtedy wjechałem tętnem over 180. Dobrze się robi, bo tempo 3:30 stało się całkiem komfortowe Forma idzie, czuję to, na Chudego powinno już być naprawdę solidnie.
WORKOUT
6,8km ~4:45 + 40' treningu z Lewandowskimi
Wtorek 14.07.2020
Wytrzymałość
2,5km + 2x100 + GR8' + 2x5km przerwa 5' ~3:28/km + 1,5km
17:20, 17:22
Ciepło dzisiaj, ja mam popołudniowy dyżur w robo, więc chciałem iśc jak najwcześniej na ten trening, żeby nie biegać w maks upale. Ale chciałem się też wyspać Kompromisem udało się wyjść około 10. Słonko już paliło, ale w lesie, w cieniu, przy wodzie było znośnie. Pierwsza piątka bez tragedii, zmęczenie narastało i na ostatnim niby robiło się ciężko, ale ciągle to było pod kontrolą i tętno w normie. Przerwa 5 minut, żeby w pełni odpocząć i jazda dalej. Tempo jakoś automatycznie wychodziło pod granicą 3:30, niewiele musiałem pilnować. I znowu na ostatnim trochę trudniej, ale to dlatego że mimowolnie tam przyspieszyłem. I dopiero wtedy wjechałem tętnem over 180. Dobrze się robi, bo tempo 3:30 stało się całkiem komfortowe Forma idzie, czuję to, na Chudego powinno już być naprawdę solidnie.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 15.07.2020
EASY
11,2km ~4:47
Czwartek 16.07.2020
Maraton Pace
18:15 2,4km + 2x100 + Gr7' + 6km ~3:38/km + 0,2km
21:00 7,5km ~4:14
W planach było kolejne 14km po 3:40. Dzień pochmurny, deszczowy, chłodny. Na mojej prognozie po 16-17 miało się wypogadzać i już nie padać. Wyruszyłem po 18 i jeszcze gdzieś na północy się chmurzyło, ale zakładałem, że to przejdzie bokiem i już koniec z opadami. Standardowa rozgrzewka i jazda. Od początku bardziej niż na biegu skupiałem się na tym co było wokoło. Słyszałem grzmoty gdzieś na wschodzie ale niestety coraz bardziej chmurzyło się także nade mną. Liczyłem, że mnie ominie. Na 3 km zaczęło padać i nadal jeszcze liczyłem, że burza jest obok a mnie tylko śmignie lekkim deszczem. Padało jednak coraz mocniej, zrobiło się ciemno w lesie od tych chmur. I tak wiedziałem, że będę mokry wiec nie było co uciekać do domu. Na 4 km z deszczu zrobiła się ściana wody, ścieżki zaczęły płynąć , grzmiało nade mną i już wiedziałem, że jednak nic tu po mnie. Zdecydowałem że robię jeszcze piąte kółko w tym deszczu i powrót do chaty w MP, żeby chociaż szybka szóstka wyszła. Było tak mokro i ślisko, że ciężko było mi biec w takim tempie. Wróciłem przemoczony całkowicie, więc zapodałem sobie gorący prysznic i czekałem na koniec deszczu... Padało jeszcze ze dwie godziny. Dopiero o 21 mogłem iść i to niestety zaraz po obfitej kolacji. Myślałem o tym, żeby dokręcić drugą szóstkę w maratońskim. Jednak byłem już strasznie zdrewniały po takim czasie i oczywiście kolka na żołądku... Pierwszy kilometr po 5 zero i ledwo się kulałem. Chęci na jakieś mocniejsze bieganie odeszły. Nie było już mocy, nie chciało się, bo mięśnie jakby mi skamieniały. Biegłem dalej czekając co to będzie... Kolejny kilometr już lepiej, rozkręcałem się i postanowiłem, że dołożę małe BNP. Po 3km już byłem na tempie 4:10-15 i przyspieszałem dalej kończąc 7km już po 3:40. Kilometraż dokręcony, zmęczenie po tych dwóch dziwnych jednostkach było, więc jakoś to uratowałem.
Piątek 17.07.2020
EASY
13,3km ~4:40/km
Wstałem obolały i zmęczony, więc te poranne 13km było bez animuszu. A jednak noga nawet na podmęczeniu zakręciła się po chwili po 4:30.Well, very well.
EASY
11,2km ~4:47
Czwartek 16.07.2020
Maraton Pace
18:15 2,4km + 2x100 + Gr7' + 6km ~3:38/km + 0,2km
21:00 7,5km ~4:14
W planach było kolejne 14km po 3:40. Dzień pochmurny, deszczowy, chłodny. Na mojej prognozie po 16-17 miało się wypogadzać i już nie padać. Wyruszyłem po 18 i jeszcze gdzieś na północy się chmurzyło, ale zakładałem, że to przejdzie bokiem i już koniec z opadami. Standardowa rozgrzewka i jazda. Od początku bardziej niż na biegu skupiałem się na tym co było wokoło. Słyszałem grzmoty gdzieś na wschodzie ale niestety coraz bardziej chmurzyło się także nade mną. Liczyłem, że mnie ominie. Na 3 km zaczęło padać i nadal jeszcze liczyłem, że burza jest obok a mnie tylko śmignie lekkim deszczem. Padało jednak coraz mocniej, zrobiło się ciemno w lesie od tych chmur. I tak wiedziałem, że będę mokry wiec nie było co uciekać do domu. Na 4 km z deszczu zrobiła się ściana wody, ścieżki zaczęły płynąć , grzmiało nade mną i już wiedziałem, że jednak nic tu po mnie. Zdecydowałem że robię jeszcze piąte kółko w tym deszczu i powrót do chaty w MP, żeby chociaż szybka szóstka wyszła. Było tak mokro i ślisko, że ciężko było mi biec w takim tempie. Wróciłem przemoczony całkowicie, więc zapodałem sobie gorący prysznic i czekałem na koniec deszczu... Padało jeszcze ze dwie godziny. Dopiero o 21 mogłem iść i to niestety zaraz po obfitej kolacji. Myślałem o tym, żeby dokręcić drugą szóstkę w maratońskim. Jednak byłem już strasznie zdrewniały po takim czasie i oczywiście kolka na żołądku... Pierwszy kilometr po 5 zero i ledwo się kulałem. Chęci na jakieś mocniejsze bieganie odeszły. Nie było już mocy, nie chciało się, bo mięśnie jakby mi skamieniały. Biegłem dalej czekając co to będzie... Kolejny kilometr już lepiej, rozkręcałem się i postanowiłem, że dołożę małe BNP. Po 3km już byłem na tempie 4:10-15 i przyspieszałem dalej kończąc 7km już po 3:40. Kilometraż dokręcony, zmęczenie po tych dwóch dziwnych jednostkach było, więc jakoś to uratowałem.
Piątek 17.07.2020
EASY
13,3km ~4:40/km
Wstałem obolały i zmęczony, więc te poranne 13km było bez animuszu. A jednak noga nawet na podmęczeniu zakręciła się po chwili po 4:30.Well, very well.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 18.07.2020
10:45 LONG 31,2km ~4:42/km +/-600m (~4:35 pokazuje Strava, ale ona oszukuje )
Podjechałem do Mosiny, żeby na tamtejszych górkach zebrać trochę przewyższeń. W planie było najpierw kilkanaście kilometrów na podbiegach i zbiegach, a później jużbardziej płaska pętla wokół jeziora. Ciepło, startowałem przed 11 i już były 24 stopnie, na szczęście początkowe górki całe w cieniu. Dobrze to szło, nie szarżowałem, spokojne wspinanie i zbieganie też bez spiny, a średnia wychodziła poniżej 5 minut. Po 12,5km krótki pitstop przy aucie, zmieniłem koszulkę i czapkę, bo te już były mokre. I jazda dalej. Myslałem, że po początkowych podbiegach nogi będą już trochę cięższe, ale nic takiego! Nogi na luzie chwyciły żwawe tempo i tak sobie leciałem w większości po 4:2x. Tam już złapałem więcej słońca, przy polach było mniej cienia i lampa całkowita. Na cały trening miałem tylko litr izo w dwóch flaskach, bo zapomniałem wziąc jeszcze jakiejś wody do auta. Wystarczyło, ale tak na styk. Po treningu suszarnia w japie, ale dało się wytrwać. Właśnie przez to po 25km trochę już mi się zaczynało dłużyć. Niby noga szła nadal lekko, ale czułem się zagotowany i spragniony. Ja się ogólnie dużo pocę i muszę dużo pić Na koniec dołożyłem jeszcze jeden podbieg, żeby przebić 30km. Dobry trening wyszedł, w dobrym tempie. Kolana nie czułem wcale!
19:00 EASY 6,65km ~4:58/km
Wieczorne podbicie kilometrów. Tym samym wyszło w jeden dzień prawie 38km i tygodniowo 100. Taki był cel. Ta stówka zrobiona w 6 dni biegowych, bo niedziela już bez biegania. Te dwie jednostki specjalne pod ultra: tydzień temu 38km i teraz ponownie 38 w dwóch wyjściach to były moje główne punkty programu w przygotowaniach do Chudego Wawrzyńca. Czuję że forma idzie
Niedziela 19.07.2020
ROWER
42km w 3h
Rekreacyjnie z narzeczoną po Puszczy Zielonce. Czułem nawet zmęczenie po tej jeździe. Takie ogólne, zakumulowane z tygodnia i także spalenie upałem 30 stopni... W końcu dzień wolny od tupotu biegowego
Tydzień#14 100km
10:45 LONG 31,2km ~4:42/km +/-600m (~4:35 pokazuje Strava, ale ona oszukuje )
Podjechałem do Mosiny, żeby na tamtejszych górkach zebrać trochę przewyższeń. W planie było najpierw kilkanaście kilometrów na podbiegach i zbiegach, a później jużbardziej płaska pętla wokół jeziora. Ciepło, startowałem przed 11 i już były 24 stopnie, na szczęście początkowe górki całe w cieniu. Dobrze to szło, nie szarżowałem, spokojne wspinanie i zbieganie też bez spiny, a średnia wychodziła poniżej 5 minut. Po 12,5km krótki pitstop przy aucie, zmieniłem koszulkę i czapkę, bo te już były mokre. I jazda dalej. Myslałem, że po początkowych podbiegach nogi będą już trochę cięższe, ale nic takiego! Nogi na luzie chwyciły żwawe tempo i tak sobie leciałem w większości po 4:2x. Tam już złapałem więcej słońca, przy polach było mniej cienia i lampa całkowita. Na cały trening miałem tylko litr izo w dwóch flaskach, bo zapomniałem wziąc jeszcze jakiejś wody do auta. Wystarczyło, ale tak na styk. Po treningu suszarnia w japie, ale dało się wytrwać. Właśnie przez to po 25km trochę już mi się zaczynało dłużyć. Niby noga szła nadal lekko, ale czułem się zagotowany i spragniony. Ja się ogólnie dużo pocę i muszę dużo pić Na koniec dołożyłem jeszcze jeden podbieg, żeby przebić 30km. Dobry trening wyszedł, w dobrym tempie. Kolana nie czułem wcale!
19:00 EASY 6,65km ~4:58/km
Wieczorne podbicie kilometrów. Tym samym wyszło w jeden dzień prawie 38km i tygodniowo 100. Taki był cel. Ta stówka zrobiona w 6 dni biegowych, bo niedziela już bez biegania. Te dwie jednostki specjalne pod ultra: tydzień temu 38km i teraz ponownie 38 w dwóch wyjściach to były moje główne punkty programu w przygotowaniach do Chudego Wawrzyńca. Czuję że forma idzie
Niedziela 19.07.2020
ROWER
42km w 3h
Rekreacyjnie z narzeczoną po Puszczy Zielonce. Czułem nawet zmęczenie po tej jeździe. Takie ogólne, zakumulowane z tygodnia i także spalenie upałem 30 stopni... W końcu dzień wolny od tupotu biegowego
Tydzień#14 100km