24.05.20 - 1000m sprawdzian v.1
Generalnie pisałem o tym w komentarzach. Było zimno i ujowo i po 350m odpuściłem z tempem średnim na około 2:50. Czułem się z tym źle więc podjąłem jeszcze jedną próbę którą odpuściłem po 400m bo sensu w niej nie widziałem jak zobaczyłem, że średnia wchodzi w okolicy 3:10/km. Wracałem wkurzony, ale mnie rozgrzeszono na szczęście i mogłem świętować urodziny młodszej młodej.
26.05.20 - 1000m sprawdzian v.2
Stwierdziłem, że pobiegnę to na stadionie (250m) jak będę wracał z pracy. Stres miałem jak przed zawodami. Głownie o to, że po 400m stanę bo mi się ciężko zrobi, ale jako support zapowiedział się kolega z klubu (w zasadzie to sam prezes). Początkowo miał biec ze mną, później stwierdził, że jednak będzie kibicował. Zrobiłem rozgrzewkę chwilę pogadałem i stwierdziłem, że @#$%^ z tym... Śmierć i tak kiedyś nadejdzie, a ja się już nawet z nią pogodziłem więc w zasadzie czego nie dziś... Problem jest, że to takie kurewsko nieprzyjemne jest... ech...
No dobra, wystartowałem... Lecę... Wiraż na 250m jest w cholerę ostry, ąż dziwnie się biegnie, ale biegnę. Wychodzę na prostą, dostaję wiatrem w ryj
![:ojnie:](./images/smilies/ojnie.gif)
, znowu wiraż i wiatr w plecy. Okrążenie 250m w 39sekund z hakiem, lecę dalej... Wiraż znowu dekoncentruje i lecę, lecę, @#$%^, lecę! Prosta, wiraż, następne 250m ponoś w czasie jak na 2:50. Trzecie orążenie... No cóż nie pamiętam jak było, ale wiraże już mi nie przeszkadzały, dobrnąłem do 750m. Aha w połowie 3 okrążenia pomyślałem, że już niedaleko
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Ostatnie okrążenie do połowy to było zgonowanie, od połowy jeszcze się zebrałem w sobie, szkoda, że tak słabo i tak późno, ale koniec końców na mecie wylądowałem i padłem na glebę. Czas z zegarka
2:02.6, czas kolegi który mierzył z boku poniżej 3:02, ale oficjalnie przyjmijmy to co z zegarka.
Po biegu jakieś 15min dochodziłem do siebie, mimo, że niby nawet za bardzo nie zbliżyłem się do swojego HRmax bo max z biegu to było 172 i to nie z końcówki a gdzieś, ze środka, a max zmierzony kiedykolwiek to 185. I nie wiem co chciałem jeszcze napisać bo mi gówniara po meblach w kuchni łazi szukając czekolady! @#$%^!
3 minuty do złamania, ale muszę przekonać głowę, że można biec mocniej przez jeszcze trochę dłużej. To jest do zrobienia.
https://connect.garmin.com/modern/activity/4991288238
wykres tempa, widać jak pięknie wszedł mi positive split:
i tętno, też widać, że sporo w drugiej połowie musiałem zwolnić bo tętno spdło:
![Obrazek](//uploads.tapatalk-cdn.com/20200526/51f664ed461608ab782d7efc23891df1.jpg)