WT: 14.04
Test 5km trasa Parkrun Ursynów. Założenia: 21:15-21:30, test przed głównym sprawdzianem na 100% zaplanowanym na okolice 2 maja.
No więc chciałem zdążyć z testem przed nakazem noszenia masek, bo o ile mandatu za bieganie bym nie przyjął, bo ograniczanie swobody poruszania jest niezgodne z konstytucją, to już nakaz noszenia maski raczej należy zaakceptować. W każdym razie ostatnie treningi nastrajały pozytywnie, aż za bardzo, dlatego poszedł positive
~2km rozgrzewki, kilka skipów i wymachów po drodze żeby dogrzać mięśnie i byłem gotowy, pomimo paskudnej diety w ostatnim czasie i dzisiejszego miksu kapusty kiszonej z grzankami z topionym serem jakoś sensacji żołądkowych nie było, co najwyżej beknięcia na rozgrzewce. Zacząłem z przytupem, zdecydowanie za ostro wg. zegarka pierwsze 150-200m poniżej 3:40, ale na szczęście udało mi się trochę wyhamować. Oznaczenie pierwszego kilometra przegapiłem, ale wyglądało że trzymam tempo co najmniej 4:10 (wg. zegarka wyszło nawet 4:07), potem drugi kilometr w górę, poszedł lekko, podejrzanie lekko zalapowałem na 8:17 pierwsze 2 km. Trochę włączyła się głowa, że taki czas to ja miałem mieć na zawodach po płaskim, a nie na kółkach parkrunowych, gdzie naprawdę płaskiego to się znajdzie z 200-300m na 1.7km kółko, no więc na trzecim lekko przyhamowałem, przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie zalapowałem na 4:10 i nie zaczął się czwarty kryzysowy w większości pod górę. Początek jeszcze luz, ale tak od 3.5 kwas zalał mi mięśnie i zaczęła się walka o to żeby się nie zatrzymać. Zostało 1.5 km, wiedziałem że dobiegnę, ale pojawiło się zwątpienie, czy dociągnę w 21:15, z każdą chwilą biegło się coraz ciężej, zegarek zaczął pokazywać 4:2X jako średnie tempo okrążenia, nogi jak z ołowiu, ale jeszcze się nie poddawałem. 4km źle zalapowałem, jakieś 40m za wcześnie - wskoczyło 4:10, ale wiedziałem że to błąd, mimo wszystko ostatni kilometr został i wstąpiła nadzieja, że jeszcze dociągnę, chociaż czułem się jakbym biegł poniżej tempa 5:00, taki slow motion, nie byłem w stanie podkręcić kadencji, wydawało mi się, że strasznie wolno przebieram nogami, już nie patrzyłem na zegarek, tylko wypatrywałem mety. ~250m do mety nagle jakoś kwas odpuszcza, nogi się uwalniają i tempo wydaje się że rośnie, spoglądam na zegarek i widzę, że jak przejdę w sprint, to jeszcze zejdę poniżej 21:00, nie wiem jaki to cud, bo wydawało mi się, że zwolniłem konkretnie, ale na sprint sił za bardzo nie ma. Myślę sobie, że tyle to można beztlenowo przecież pociągnąć, tyle że mi tlenu nie brakuje, tylko walczę z opornymi nogami, które nie chcą się ruszać. W końcu na 100-150m odpuściły i trochę udało się je rozbujać. Zatrzymuję czas na linii, wyskakuje 21:04.9, jedyne o czym myślę, to że tak niewiele zabrakło do zejścia poniżej 21. Gdybym to lepiej rozegrał taktycznie i nie poleciał za szybko początku, pewnie te 5s bym urwał. Po biegu chwila na dotlenienie mięśni i trucht do domu, nawet nie czułem zmęczenia, pewnie na zawodach dałbym radę zejść na 20:50, co jest celem na wiosenny wirtualny start A.
Nowa życiówka 21:05, 48" urwane z ostatniego parkrunu 15.02 na tej samej trasie.
Jeszcze na schłodzeniu testowałem bieg w buffie na nosie i ustach, po 1.5km gęba mi się przegrzała, a dzisiaj było dosyć chłodno. Biegłem około 22, więc było jakieś 6 stopni. Nie za bardzo sobie wyobrażam bieganie w maseczce.
CZ 16.04:
Miało być 10km BC1, ale w trakcie zmienił się pomysł, nogi lekko niosły, więc tempo było trochę wyższe.
8.13km 41:55 śr.tempo 5:09 śr.tętno 149 (78%)
Biorąc pod uwagę, że 3x miałem ostry podbieg gdzię tętno szło do 160, to całkiem ładny wynik. Na dodatek maska. Tragedii nie było, chociaż oddychałem nagrzanym powietrzem, na dodatek trochę mi się wilgoć skraplała w nosie i gumki uciskały w uszy. 45-50' da się wytrzymać pod warunkiem, że nie będą to interwały.
Potem jeszcze postanowiłem kilka setek dla rozruszania nóg zrobić. Pełne wahadło, mocne odbicie, ale bez szaleństwa, przerwa w truchcie 45-50"
22.3 @3:43
22.3 @3:43, ale lap mi nie wskoczył od razu, więc pewnie z sekundę mniej było
20.3 @3:23
20.1 @3:21
18.9 @3:09
17.4 @2:54
PT 17.04:
Udało się wreszcie zmobilizować do ćwiczeń dodatkowych:
8x40" deski P30"
6x1' rowerek ze skłonami do przeciwnych kolan P1'
3x50" nożyce z podniesionym tuowiem P1' - zamiast scyzoryków, bo ostatnio jakoś otarłem sobie mocno plecy.