10.05.20 - 5km TEST
Było dobrze i niedobrze zarazem.
Wczoraj pisałem, że czułem się zmęczony na tym lekkim wybieganiu i to niestety zostało dzisiaj. Wprawdzie się wyspałem dziś i to nawet nieźle przez 10h, ale jak wstałem to:
Plecy bolą, nogi sztywne i generalnie tak nie bardzo...
Efekt noszenia młodego przez ostatnie 3dni i niedosypiania.
Zjadłem jakieś małe śniadanie, popiłem kawą, posiedziałem i w końcu polazłem.
Rozgrzewka standardowo, 2km i przebieżki, a później jazda.
Po rozgrzewce to nawet się dobrze poczułem i stwierdziłem, że będzie dobrze i że żadne tam zachowawcze plany.
Ruszyłem, zacząłem po 3:25
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
korekta i pierwszy km wpada po 3:38, wpadłem w rytm i już szło z tym, że na tym pierwszym kilometrze czułem się jakbym był już pod koniec drugiego. Później drugi wyszedł tak samo, trzeci po 3:42 i nie pamiętam jak mi było pod koniec. Później ostatnie 2 km to był dramat. Tempo spadło, tętno też zaczęło spadać, a ja oddechowo nie wyrabiałem i nie miałem siły przyspieszyć. Czwarty km przeczłapałem z myślami zeby stanąć bo i tak ch...a z tego będzie, a piąty to już odliczanie metrów i ślamazarne przestawianie nóg jedna za drugą z ostatnimi 60m w czymś na kształt finiszu. I oba ostatnie kilometry w 3:52(co mnie wcale nie cieszy)
Koniec końców wyszło
18:41 czyli dokładnie tyle ile Logadin obstawił
Jestem trochę zadowolony i trochę niezadowolony. Gdybym biegł w dobrej dyspozycji to myślę, że te 20s było do urwania, z drugiej strony podmeczony pobiegłem lepiej niż miesiąc temu wypoczęty co w sumie należy potraktować jako plus dodatni.
![Obrazek](//uploads.tapatalk-cdn.com/20200510/7a24dffadd48fc8a9d784be2da0a1df1.jpg)