MatiR - Blog treningowy

Moderator: infernal

MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
24.02.20 - 01.03.20

+/- 96km nie wliczając tenisa ziemnego. Spoko. W dobrym humorze i samopoczuciu kończę tydzień.


PONIEDZIAŁEK 24.02.20

Wymuszone wolne


WTOREK 25.02.20

10,77 ~ 4’34” [49:15] + 12x podbiegi

Dwie tury. Fajnie, bo początek mocno padało potem ładnie świeciło słońce.
W lesie pełno kałuż i błotka. Super powrót i praktycznie bez żadnego szwanku.


ŚRODA 26.02.20

7,54km ~ 4’36” [34:45]
oraz
9,08km sparing – całkiem spoko mecz – dobry trening sędziowski…


CZWARTEK 27.02.20

Pierwszy trening to półakcent – 20,57km ~ 4’00” [1:22:20]
Tutaj biegło się oddechowo super (i to najważniejsze że są spore rezerwy), nogi zaczynałem odczuwać po pewnym czasie, choć o druga część znacznie szybsza, ale wpływ na to może mieć to, że zdarzały mi się dość błotniste odcinki w pewnych momentach we wcześniejszym etapie biegu…
Końcówkę – jakieś 600m podkręciłem delikatnie do tempa 3’35”-3’40”. Bez napinki.
Nogi czułem, ale jest to zrozumiałe ze względu na kilometry.
Dobrze wykonany trening.

Drugi trening – 11,12km ~ 4’19” [48:00]
Faaaaaaaajnie !!!

PIĄTEK 28.02.20

10,24 ~ 4’47” [49:00] + 12x podbiegi
Na dwie tury

Nawet lekkie domsy się pojawiły. Fajna sprawa. Jutro koniecznie trzeba wejść na rolkę.
Po bieganiu sparing drużyny łebków prowadzonej przez znajomego.
Na oko 5,5km rozbite na 3 połowy w wymiarze czasowym 30-30-20min.


SOBOTA 29.02.20

Na sparingach +/- 13,6km…

Potem 5,7km ~ 4’49” [27:30]

NIEDZIELA 01.03.20

Miała wyjść fajna tempówka w ramach Biegu Tropem Wilczym…
Liczyłem, że te +/- 2km polecę tempem +/- 3’10”… Poleciałem.
Tak się rozgrzewałem i w ogóle, ubrałem się jak na zawody…
Koniec końców zrobiliśmy sobie grupową rekreację i wyszło 2,2km ~ 4’02” [8:53].
Najlepszy motyw, że tak się fajnie biegło, że gdyby nikt nas nie zatrzymał
na „mecie” to dalej byśmy biegli.

Ponadto 2h tenis. Od tenisa czeka mnie niestety dłuższa przerwa, bo
zagram dopiero jak otworzą korty na dworze (mączkę). To była dobra gra.
New Balance but biegowy
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
02.03.20 - 08.03.20

Wg Endo 95km, w rzeczywistości było 100-101km, bo nie mam wklepanego sobotniego meczu z Zabrza.

Załączam lekki tryb serwisowy ze względu na lekkie bóle w stopie (by nie było że jakaś kontuzja – spokojnie, po prostu chcę to pilnować) no i dwa, że tydzień przed Maniacką i dwa tygodnie przed półmaratonem w Ostrowie gdzie pewnie przed każdym startem dostanę mecz na wyjeździe ch wie jak daleko to lepiej nie szarżować.

Wytrenować już się nie wytrenuję, a przetrenować, czy spartolić przygotowania to bardzo łatwo.
Część bazową właściwie zamykam – podsumuję całość po starcie w Ostrowie.

PONIEDZIAŁEK 02.03.20

10,63km ~ 4’28” [47:30] w krosie

Fajna pogoda i fajna świeżość w nogach aczkolwiek założenia
są takie by tej świeżości na parę dni się pozbyć.


WTOREK 03.03.20

5,8km na sparingu.
Błoto jak cholera, deszcz, zimno. Druga połowa skrócona o 10’.
Tak wymokłem i zmarzłem, że potem już olałem 40-50’ rozbiegania,
bo przy tej pogodzie było to bez sensu.
Kilometry, kilometrami. Lepiej w takim wypadku poświęcić czas na ćw. uzupełniające.


ŚRODA 04.03.20

14,47km ~ 4’25” [1:04:00] w krosie.

Bieganie w krosie, a po płaskim to dwa różne szurania jednakże czuję fajną i pozytywną energię.
Dobrze mi się biega i ta przerwa od krosu trochę dała, bo powrót jest przyjemny.
Rozbieganie, ale dość żwawe, ale na sporym komforcie – nawet pozwoliłem sobie dokręcić śrubkę na jednym z dłuższych podbiegów.


CZWARTEK 05.03.20

20,55km ~ 3’58” [1:21:30]

Pierwsza z „kobyłek”. Półakcent. Weszło ok. Nogi po jakimś czasie było czuć, ale najważniejszy jest oddech.
Z tym nie ma problemu. Najlepiej się biegło gdy dołączył do mnie gdzieś w okolicach 14km pan po 60tce (wyglądał dużo młodziej) na rowerze i tak przegadaliśmy z 4-5minut. Szkoda, że mnie „zostawił” ale na rowerze tempo w okolicach 15km/h no to szału nie robi. Na tempie 3’55”-4’00” potrafię rozmawiać pełnymi zdaniami bez zadyszki i bez jakiegokolwiek problemu, a w kontekście bazy jest to niewątpliwie mój sukces.

10,81km ~ 4’10” [44:59]

Tutaj już żwawsze rozbieganie (ale rozbieganie) z tymże szczerze to mnie trochę pojebało za przeproszeniem. Tempo rzędu 4’12”-4’13” z 300metrowym „finiszem” w tempie 2’40” po 30km w nogach to tak średnio bym powiedział. Za dzisiejsze luźne bieganie na pewno odpokutuję, ale sobota i niedziela z konieczności luźniejsza także może nie zdążę powłóczyć nogami.

P.S Dzisiaj na obu treningach przeprowadzałem test nowego obuwia – Adidas Boston 8.
Pierwszy z moich planowanych zakupów, który ma służyć do mocnych treningów i do startów na dystansach półmaratońskich.

Nie chwaląc się (ale się pochwalę ) - nówki dorwałem za 299zł także mega opłacalny biznes. Jak zobaczyłem ofertę na necie to gały miałem pewnie jak 5zł.
Zakumplowanie się z obuwiem zajęło mi dosłownie 3-4km. Różni się dość znacznie budową od modelu, który posiadam (Boston 6 w dość stanie hmmm… no wysłużonym), ale to nie znaczy, że jest gorszy.
Poza odciskami, których się dorobiłem jest to zajebisty but – na Maniacką go nie wezmę, ale w Ostrowie myślę że użycie tego bucika fajnie zaprocentuje.

PIĄTEK 06.03.20

10,89km ~ 4’27” [48:30] + 12x podbiegów
Na dwie tury. Myślałem, że będą zwłoki. W sumie czułem wczorajsze „luźne” bieganie, ale było okej.

10,62km ~ 4’31” [47:59]
W krosie. Nogi już podjechane, ale mimo wszystko biegło się całkiem znośnie. Pod górę brakowało depnięcia, ale na płaskim brak mocy nie był tak widoczny.


SOBOTA 07.03.20

+/- 5km na linii.
Nie wiem ile dokładnie, bo pożyczyłem zegarek asystentowi od strony ławek przez co sam nie miałem.
Meczyk fajny. Dobre tempo.

NIEDZIELA 08.03.20

Egzaminy sędziowskie.
Rozgrzewki nie wliczam. Potem 6x40m gdzie miałem się zmieścić w czasie 6s – robiłem to aby robić i z dwa razy podobno zmieściłem się na styk, w jakieś 5.98 czy coś…

Potem „szalenie ciężki bieg interwałowy”. 75m w 15s na przerwie 25m w 18s i tak 4 razy co daje kółko, a kółek miało być dwanaście…
Jedyny plus z tego, że poćwiczyłem sobie „wejście” na tempo w okolicach 3’20”.
Gdyby dali nam kiedykolwiek beep test to bym się cieszył, bo bym się chociaż zmęczył.

Pod wieczór po powrocie do domu 6,57km ~ 4’48” [31:30].
Z historii tyle, że bolała mnie już głowa od słońca i całego tego ganiania przez dwa dni.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Co na wiosnę... ?

Zawody, zawodami, cóż tak bywa...
Recordowa Maniacka została przełożona (termin najprawdopodobniej w lato, w moje urodziny :bum: )
Półmaraton w Ostrowie Wielkopolskim ??? - kwestia czasu aż przełożą/odwołają.
Pogodziłem się z tym i nie mam jakiegoś bulu tyłka czy coś, no bywa...
Z tych startów żałuję tego o którym nie pisałem - Przełajów na Podlasiu (początek kwietnia), za które wpadłoby pewnie parę zł...

Alternatywnie mógłbym spróbować polecieć w najbliższą sobotę miejscowy Parkrun na 5km,
załatwić sobie rozprowadzaczy na rowerach, ale to zobaczymy - nic na siłę, trenować można nadal z tymże bez ludzi
(i tak prawie wszystkie treningi robię sam).

Baza nie ucieknie, baza została zrobiona. Jedynym czynnikiem niewiadomym (niestety najważniejszym) w tym momencie jest to "od czego wychodzę". Nie udało się nagrodzić zawodami pracy wykonanej przez "zimę". Mam nadzieję, że okres od listopada do czerwca uda się "spuentować" startami w czerwcu. W każdym razie nie napinam się i robię nadal swoje.
Wiecznie odwoływać zawodów nie będą, a starty są nagrodą/mają być nagrodą - najważniejsza jest ciągłość treningu :taktak:

No i w końcu wypadałoby ogarnąć plecy :bum:

Trenuję nadal tak jak to sobie założyłem.
Aktualnie uznaję, że jestem w okresie przejściowym - czyli biegam regularnie, ale bez świrowania (dla podtrzymania formy).
Przygotowania do startów czerwcowych zaczynam pod koniec marca...
Nowe elementy zacznę wprowadzać stopniowo (właściwie od przyszłego tygodnia) - jednym z nich na początku będzie element zaczerpnięty od Michała (infernal), który mi się bardzo spodobał.

Uznajmy, że zawody odbywać będą się planowo...

Planowane starty

18.04.20 - Bieg Papieski Lubin [+/- 5km] / Parkrun Głogów 5km
02.05.20 - Wołowski Bieg Flagi [10km] - Wołów
10.05.20 - Bieg 3R PWSZ dla Regionu - Rydzyna 10km
16.05-17.05.20 - 24h Bieg Sztafetowy - Rawicz
13.06.20 - Żmigrodzki Bieg Smoka - Żmigród 10km prawdopodobny termin
14.06.20 - Półmaraton Słowaka - Grodzisk Wlkp. 21km
20.06.20 - PKO Nocny Wrocław Półmaraton - Wrocław 21km

Cel wiosenny zawarłem w nazwie bloga. Trening konstruuję z naciskiem na start w półmaratonie.
Start w Wołowie i Żmigrodzie (treningowego z Rydzyny nie wliczam) traktuję jako wypadkową realizowanych treningów pod 21km.

Podsumowanie treningów okres listopad-marzec

Na to chciałbym poświęcić osobny wpis.
Lubię liczby, lubię czytelny zapis, a do moich wpisów czasem wracam, dlatego też takie podsumowanie będzie jak znalazł.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
09.03.20 - 15.03.20

Około 93-94km. Mam ten komfort w kontekście biegowym, że mogę bez problemów biegać na odludziu.
Podstawa czyli baza właściwie już jest – chyba po raz pierwszy od kiedy bawię się w szuracza zrobiłem niezłe podstawy, których nie muszę się wstydzić.
Teraz mogę na spokojnie wchodzić w trening właściwy do startów czerwcowych (które oby się odbyły).


W najbliższych dniach – może jutro, może pojutrze, nie wiem, wrzucę podsumowanie treningów od pierwszego szurania w listopadzie (po trzytygodniowej przerwie) do dzisiaj włącznie.


PONIEDZIAŁEK 09.03.20

14,08km ~ 4’31” [1:03:40] w krosie.
Trochę błota i noga mogła ujeżdżać. Niby lekko, niby nie.
To jeszcze nie to…

WTOREK 10.03.20

14,33km ~ 4’20” [1:02:15] + 14x podbieg
biegane na dwie tury…

oraz
12,04km ~ 4’38” [55:45]

Weszło w porządku. Trochę kręciło wiatrem, a na drugim treningu padało.
Idzie zmiana pogody.

ŚRODA 11.03.20

13,49km ~ 4’37” [1:02:20] + 12x podbieg
biegane na dwie tury…

Kręciło wiatrem, ale dość ciepło, słonecznie. Ogólnie sympatyczny bieg na pełnym komforcie.


CZWARTEK 12.03.20

WOLNE


PIĄTEK 13.03.20

10,18km ~ 4’48” [48:59]

Zegarek sprawił mi psikusa i wyłączył się po biegu, a jak się włączył to zatrzymał dystans na 9,99km…
Poza tym na jednym z ostatnich kilometrów trafiłem taki wmordewind, że dawno pod taki nie biegłem, a dodatkowo 2-3min po biegu zaczęło nawalać deszczem jak ja p… le – tutaj mi się przyfuksiło…


SOBOTA 14.03.20

15,31km ~ 4’20” [1:06:25]

Niby lekkie rozbieganie, ale co jest warte podkreślenia w kontekście przełożonych jutrzejszych zawodów to, to że fajnie trafiłem ze świeżością.
Jeśli przypadkiem by mnie po drodze gdzieś nie wycięło w lędźwiach i nie dostałbym strzała wiatru w mordę to sądzę, że bym powalczył – a na pewno bym się starał.

Poza tym fajna pogoda, słoneczko, z jakieś 7-8 stopni.
Nawet kawałkiem zahaczyłem o nową ścieżkę w lesie, którą za jakiś czas postaram się przetestować.

Sytuacja z epidemią wirusa z zupy z nietoperza jest jaka jest. Nie jest kolorowo, osoby prowadzące własną działalność mają krótko pisząc przejebane…

W kontekście aktywności fizycznej to cieszy mnie to, że w lesie widziałem więcej samochodów i ludzi, którzy woleli odbyć spacer z rodzinką na odosobnieniu niż siedzieć w domach i nakręcać większą panikę pod wpływem wiadomości. Nie jestem lekarzem, ale spacery na bezludziu (a mam do takich terenów na szczęście dostęp) – jestem za.


NIEDZIELA 15.03.20

14,08km ~ 4’21” [1:01:20] + 12x podbieg

Na dwie tury. Idzie wiosna. I to nie ta ze Słupska…
Zwiększona ilość ludzi na spacerze w lesie i na polach przestaje mnie zadziwiać…
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Podsumowanie kilku miesięcy biegania.
Jeśli naprawdę chciałbym dokładnie wszystko liczyć to zajęło by mi to bardzo dużo czasu.
Mam świadomość, że np. tempo 4'50" nie równa się 4'50" oraz że czasem 4'30" jest żwawsze od 4'10"...
Wrzucam podsumowanie właściwie oczywistych rzeczy. Kto śledzi mojego bloga to wie, że tutaj właściwie nic żwawego nie było...

Podsumowanie „BAZY” 19-20

Pierwszy trening bazowy – 25.10.19
”Ostatni” trening bazowy – 15.03.20

Staram się w miarę dokładnie oddać „liczbowo” statystyki. Aczkolwiek kilometrów z sędziowania, rozgrzewki czy czegoś tam nie jestem w stanie dokładnie odzwierciedlić… Podane przewyższenie w krosie też jest +/- … Nie mam dostępu do każdych danych treningowych aczkolwiek w krosie praktycznie zawsze biegałem tą samą trasą (zmieniałem ilość pętli i ewentualnie dorzucałem parę metrów zbiegając inną ścieżką) stąd metry w przewyższeniu będą takie +/- (bardziej plus niż minus).


Dane ogólne

Treningi biegowe mogę podzielić na kilka „segmentów”. Tzn. podzielę je ze względu na typ i intensywność. Treningi wykonywane w krosie, będą mieć osobną klasyfikację natomiast jeśli chodzi o intensywność to zdarzyło się z raz czy dwa że km zrobiłem w powiedzmy 3’30”-3’40”. Taki kilometr zostawiam w intensywności (tempie) taki jaki dał mi dany trening (śr. tempo).
Jest mi tak po prostu wygodniej i prościej – zdarzało się naprawdę tak raptem parę razy i gdybym zsumował takie „akcenty” to by wyszło może z 5km (co to jest 5km przy 1570km ?) …

Ponadto gdybym miał naprawdę bardzo szczegółowo opracowywać statystyki…
Na jednej pętli w krosie mam dwa dość jebitne podbiegi (i dość długie). Na jednym tempo 5’00” jest całkiem żwawe, na drugim przy tempie 4’10” już słyszę swój oddech jakbym rąbał prawie akcent. Musiałbym wyszczególnić te odcinki i wrzucić je w intensywność no powiedzmy w prawie najwyższą…

W dane nie wliczam meczy sędziowanych na hali, nie wliczam tenisa ziemnego (bo nawet nie mierzyłem). Sędziowanie na boiskach trawiastych (z pomiarem) to intensywność najniższa (mimo że oczywiście czasem trzeba podreptać by zdążyć za akcją i to wtedy = takie mocne podreptanie)…
Podziały są bardzo „umowne” i służą przede wszystkim mi (ale może i wam się jakoś spodoba no to spoko)…

Kilometry włącznie – Około 1570km (tutaj mały błąd w obliczeniach) może +/- 5-10km…
Tenis (ilość lub czas) – około 26-27h
Ćw. Uzupełniające – Przeważnie 2x/tydzień …
Nie wliczam macania Achillesów, bo to praktycznie dzień w dzień
Ćw. Siłowych – 0 !!!

INTENSYWNOŚĆ

*Mogę wliczyć tutaj także kilometry bieganie na treningu krosowym (długi ale delikatny zbieg powrotny) z tego względu iż kilometry po np. 4’05” odpowiadają intensywności w widełkach…

** Kilometr biegany na pierwszych zawodach w 4’00” odpowiada jednak wysokiej intensywności mimo że tempo słabe… Wówczas okolice 4’00” w związku z tragiczną formą i ukształtowaniem terenu były męczące…

Intensywność jest „umowna” – tzn.

4’40” + zazwyczaj oznacza u mnie kaleczenie, a biegi po 4’50” i wolniej to już regeneracja i typowe odwalenie roboty…
4’25” – 4’39” – intensywność odpowiadająca normalnemu rozbieganiu – 4’30” w krosie również takim jest (przynajmniej na mojej pętli) mimo że nogi pod górkę czuć…
*4’11” – 4’24” – intensywność „nieinwazyjna” – bardziej żwawe rozbieganie (no może bliżej 4’15”) gdy jestem świeżutki lub gdy trochę mnie poniesie… Aktualnie (stan na 15.03.20) tempo 4’20” jest przyjemnym rozbieganiem – ot bez jakiejkolwiek szarży…
3’55” – 4’10” – intensywność niebędąca akcentem, ale również nie będąca rozbieganiem….
**reszta – zawody, tempa itd…

4’40” i wolniej - +/- 650km [43%]

4’25” – 4’39” – 635,5km [41%]

4’11” – 4’24”* - 97km [6%]

3’55” – 4’10” – 121,5km [8%]

reszta** - 37,5km [2%]

razem - +/- 1542km czyli wcięło mi około 30km…
Nie wyszczególniam odcinków szybkościowych, które czasem stosowałem pod koniec rozbiegań (np. mocne 200-250m…), bo gdybym miał to robić to bym się chyba w obliczeniach no…

Kilometrów wolnych (w które wliczyłem również sędziowanie) było najwięcej na początku przygotowań.
Z czasem rozbiegania najczęściej biegałem na intensywności w okolicach 4’30”. Zatem tempo 4’40” tak jak wspomniałem służyło do wprowadzenia i zazwyczaj jest to dla mnie bieg regeneracyjny…

RODZAJ

Asfalt/ścieżki leśne/boiska (ogólnie teren płaski) – reszta [77%]
Zdecydowana większość w tym wypadku podchodziłaby pod nawierzchnie szutrowe, ścieżki leśne, ale znowuż. Za dużo p…lenia się z tym wszystkim :)

Kros/Przełaj (przewyższenie +/-) około 366km [23%] szacunkowy wzrost wysokości około 6610m
Kros to nazwa ogólnikowa, bo trening krosowy wygląda zawsze tak, że najpierw 1km muszę dobiec do nawierzchni szutrowej (po chodniku), by w ogóle mieć delikatnie pod górkę (tutaj już nawierzchnia nieutwardzona a od 2km typowy fajny krosik) – podobnie sytuacja ma się z powrotem. Także na np. 10,6km „krosu” wypada tak naprawdę z 8,6km. Wykres wysokości z takiego treningu mógłbym kiedyś wrzucić jako ciekawostkę…

Podbiegi (ilość) – około 169-170 podbiegów (cz. trwania stromego podbiegu 10-12s)

Szacunkowy wzrost wysokości (spadek jest zbędny) ma większy błąd pomiarowy – brak dostępu do danych z każdego treningu w krosie.
Wysokość wyliczam na podstawie proporcji. Na treningu krosowym – około 14,4km otrzymałem +/- 260m przewyższenia. Biegam właściwie tą samą pętlę…
Co do podbiegów zdecydowana większość wykonana w drugiej części budowania bazy…

ZAWODY/STARTY KONTROLNE

W odniesieniu do kolejnych planów treningowych warto zobaczyć jak rozłożyłem treningi.
Nie udało się wystartować w jednym biegu z powodu zatrucia pokarmowego (szkoda, bo na nim mi zależało – chciałem trochę spróbować pokąsać Miłosza Szcześniewskiego i zobaczyć ile mi do niego aktualnie brakuje, bo o to w tym chodzi by równać do lepszych), natomiast dzisiaj uważam, że dobór zawodów był świetny przede wszystkim pod kątem odstępów między zawodami no i terminy… Zawody były świetną motywacją do dalszych treningów – gdyby nie one to nie wiem czy bym podołał tyle czasu biegać rozbiegania…

KONTUZJE/CHOROBY

Niezaprzeczalnym sukcesem jest to, że praktycznie od kwietnia 2019 (powrotu po kontuzjach) biegam nieprzerwanie (przerwy naprawdę pojedyncze)

KONKLUZJE

Na ten moment – czyli taki, w którym praktycznie po raz pierwszy przetrenowałem „zimę” plan oceniam jako bardzo dobry i bardzo uniwersalny.
Podstawą do oceny jest to, że osiągnąłem jakby to napisać – nowy stopień „harcerski” :)
Jestem znacznie lepszy biegowo i przy tym nie czuję jakiegoś wypalenia/zmęczenia, a wręcz jest odwrotnie (choć szczerze zdarzały się dni gdzie do biegania się wręcz zmuszałem i toczyłem „boje” czy się ubrać czy też nie).

Uważam też, że w tym treningu jest spory margines do poprawy – i nie piszę tutaj o włączaniu akcentów. Istnieje spory margines kilometrów i przede wszystkim – można w przyszłości dołączyć ćwiczenia na siłowni (pod bieganie), których w najbliższym czasie nie planuję włączać aczkolwiek jestem tego świadom -
w sile no i wadze (do skali „szkielet”) wiem, że tkwią u mnie ogromne rezerwy…

Bym zapomniał na koniec, a chodziło mi to po głowie. W styczniu chyba zdarzały mi się już wpisy, że czułem się obiegany na tyle, bym mógł zacząć pracę nad formą konkretnie pod zawody. Na ten moment uważam, że popełniłbym spory błąd chcąc wchodzić w prędkości, bo formę można wtedy podbić i to szybko, ale niestety… Finalnie nie osiągnąłbym efektów gdybym w prędkości wchodził stopniowo…
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Sebastian - specjalnie dla Ciebie.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Jeszcze jedno wrzucę samego tego "piachu".
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
16.03.20 - 22.03.20

Plan na ten i następny tydzień wyklarował mi się sam. Ten tydzień obfitował w niezłą ilość kilometrów
– 115-116km. Przyszły tydzień chciałbym by przyniósł mi podobną objętość i intensywność tak bym mógł zejść z kilometrów, a wówczas zacznę się bawić na trochę większej prędkości niż dotychczas.

PONIEDZIAŁEK 16.03.20

12,14km ~ 4’28” [54:15]

Pierwszy trening na krótki rękawek… Biegane po wałach, słoneczko, ciepełko.
Momentami było mi aż za ciepło, bo dawno nie biegałem przy +13, +14 stopni.
Myślałem, że wyjdzie wolniej, bo wcześniej trochę machałem łopatą, ale było w porządku.
Na tym tempie przy w miarę świeżości w nogach jestem w stanie biec tak by się w żaden sposób nie męczyć.

WTOREK 17.03.20

14,78km ~ 4’27” [1:05:50] + 12x podbiegów
rozbite na dwie tury

potem wieczorne…

12,61km ~ 4’29” [56:29] – co 1km, 10” żwawsze

Pierwszy raz biegam taki wynalazek i byłem zaskoczony.
Nastawiałem się raczej na rozbieganie z elementami przyspieszeń
(przyspieszenie na zasadzie „szpula” w przód które w żaden sposób nie są inwazyjne – no dobra nagłe zrywy dają trochę w łydki), a tu wyszło praktycznie co innego – ująłbym to w ten sposób, że był to trening „techniczny”.

W muzyce utwory wykorzystywane np. do aerobiku rozlicza się najczęściej do „8”…
4 takie rozliczenia (4x8) dają z tego co pamiętam „temat”…
(nie chce mi się tego sprawdzać, kurs miałem dwa lata temu)…

Nie mam problemów z rozliczeniem utworów, świetnie czuję rytm, ale co ma rozliczenie do biegania ???
Kroki też są swego rodzaju muzyką. Nie sądziłem, że na dzisiejszym treningu skupię się na rozliczeniu rytmów kroku w tym wypadku od „1 do 10”. Przyspieszenie fajnie wybijało z tego „uśpionego” rytmu, a powrót do tempa wymagał chwili koncentracji. Jestem pozytywnie zaskoczony taką formą treningu. Może moje wrażenia są nad wyrost, ale to było inne rozbieganie – mimo że kolejny trening pod rząd właściwie dubluję tempo… To było diametralnie inne doznanie biegowe.

ŚRODA 18.03.20

10,42km ~ 4’37” [48:10]

Dzisiaj trochę czułem, że wczoraj było coś robione tym bardziej, że ruszyłem na czczo i praktycznie „nierozchodzony”. Od 3km dopiero zaczęło mi się nieco lepiej biec, a od 8km to już był ten rytm, który powinien być… No i w końcu średnie tempo inne niż na ostatnich szuraniach…

CZWARTEK 19.03.20

13,32km ~ 4’15” [56:35] – co 1km, 10” żwawsze

Dzisiaj nie czułem, aż takich „duchowych” uniesień jak we wtorek aczkolwiek również było ok.
Podoba mi się ta forma treningu i wg mnie jest to fajny sposób wprowadzenia do moich najbliższych treningów.
Uwaga odnośnie tego typu treningu – należy zadbać o dogrzanie (szczególnie Achillesów), bo taki zryw po raptem paru minutach jest dla Achillesów „niesmaczny”…
Tempo rozbiegowe (choć żwawsze bo 4’15-4’20”) po takich zrywach odczuwalnie jest śmiesznie wolne…

PIĄTEK 20.03.20

15,52km ~ 4’30” [1:10:05]

Może z 2km asfaltu reszta to tereny na wale i trasa listopadowego przełaju w Glg.
Po drodze małe zasko, bo na wyschniętej rzece stała woda i trzeba było skakać po kamieniach…
Z wrażeń tyle, że im więcej km na liczniku tym biegło się lżej.

10,75km ~ 4’35” [49:15]
Tutaj również bez szarżowania – tym razem większość asfalt/kostka…
Wyklepane, wolne, w pełni chillowe kilometry, ale zdążę jeszcze swoje żwawsze biegi porobić także ok.

SOBOTA 21.03.20

10,1km ~ 4’56” [49:45]

Kryzys, bo nie mogłem i nie chciałem się zebrać, no ale się zebrałem.
Wyszedłem wieczorkiem do lasu tak by „nie czuć i nie widzieć” swojego kaleczenia.
Nie chciało mi się szybciej – spacer czasem też jest na propsie.
Po biegu odczucia takie, że „co to już ?”
Gdybym miał stolik z jedzeniem, piciem, toi toi z miękkim papierem co pętlę to mógłbym sobie tak biec i biec…
Co do tej dzisiejszej dychy - dobry odpoczynek – potrzebowałem tego.

NIEDZIELA 22.03.20

16,24km ~ 4’11” [1:08:00]

Tak do 8km (czyli do momentu nawrotki) biegło się tak se…
Niby tempo komfortowe, ale kręcący wiatr (nawet nie wiaterek), który często dawał w ryj
sprawiał, że tempo kosztowało trochę więcej sił – w dodatku przez jakieś 20minut targało mi zimnem po łapach.

Druga część to role się odwróciły – albo wiatru nie było wcale albo wiało w plecy…
Raz, że się rozbiegałem kilometrami, a dwa warunki pozwoliły złapać fajny rytm i poszło…
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
23.03.20 - 29.03.20

Około 113km także podobnie jak w zeszłym tygodniu.
Od jutra wchodzę w trochę inny trening – nieco mniej kilometrów (zakładam, że będzie to 90-100km),
ale na pewno będzie szybciej.

Pierwotne założenie na następne cztery tygodnie obejmowały spokojne wejście w tempa tak aby możliwie opóźnić nadejście wyższej formy, ale żeby też BPS nie był jakimś ogromnym skokiem na nie wiadomo jaką intensywność. Nadal mam zamiar trzymać się pierwotnych założeń. Najwyżej zmodyfikuję w maju BPS – bywa. Plan miałem bardzo dobry i nie za mocno kombinować, bo mogę przedobrzyć.

Kończąc wątek tego tygodnia (bo to o nim powinienem pisać, a nie o następnych tygodniach).
Cieszy mnie czwartkowe przedmuchanie. Niewiele trzeba było bym się trochę „odkuł”. Przyjmuję „kilometrowy czelendż” , ba nawet podejmę się 200m czy 400m, ale na razie nie prędko. Raz, że bieżnie pozamykane, a dwa k… to boli jak diabli (co nie zmienia faktu, że sprawia radochę) :hej:

PONIEDZIAŁEK 23.03.20

12,2km ~ 4’18” [52:25] + co 1km 10” żwawsze

Rozbieganie pewnie w granicach 4’20”-4’25”. Nieistotne.
Trochę wiatr dokucza od paru dni…
Poza tym czy coś więcej ? – co trening odczuwam to, że z każdym kilometrem biegnie mi się lżej…
Na minus, że niby biega się lekko, ale nie chce mi się…
Taka trochę niemoc… Czegoś brakuje… Najchętniej bym spał…

WTOREK 24.03.20

12,08km ~ 4’40” [56:25]
Biegane po wałach… Do 6km wiało w ryjca potem nawrotka i już biegło się spoko…

10,69km ~ 4’19” [45:59] + co 1km 15” żwawsze

Klepane po wiosce… Całkiem spoko się biegło, ale z racji, że ciemno i nie zawsze biegłem po równym to raz przyspieszenia wychodziły takie, a raz takie…
Weszło spoko… Średnia z rozbiegania pewnie tak jak wczoraj 4’20”- 4’25”.

Dzisiejsze spekulacje na temat zakazu/pozwolenia na bieganie sprawiły, że oba biegi biegłem z mega uśmiechem na buzi. Nie można zabierać rybie wody…

ŚRODA 25.03.20

13,51km ~ 4’30” [1:00:50] + 12x podbiegów

Na dwie tury. Dosyć lekko bym powiedział.
Tak bez szaleństw.

Informacja o odwołaniu Nocnego Wrocław Półmaratonu spłynęła dość gładko.
Byłem w 100% na to przygotowany. Pewnie i taka kolej rzeczy dotknie Grodzisk, a może się zdziwię.
W każdym razie mój plan był i jest na tyle uniwersalny, by do połowy maja mieć możliwość korekty treningu.
Właściwie to tylko i aż kwestia samego BPSa.

CZWARTEK 26.03.20

12,14km ~ 4’45” [57:40]

Po wale. W jedną stronę wiatr w ryj, w drugą w plecy.
Tak mi się chciało, że mi się nie chciało, więc zrobiłem sobie rekreacyjno-regeneracyjny człaping.

PIĄTEK 27.03.20

13,28km ~ 4’21” [57:40]
Luźno. Z każdym kolejnym kilometrem fajnie się rozkręcałem.
Pogoda też fajna – z jakieś 14-15 stopni i słoneczko… Wiaterek też lżejszy…

12,57km ~ 4’09” [52:10], co 1km żwawsze 15”, ostatnie +/- 570-580m szpula do końca…

Fajna pogoda na wieczór, bo jakieś 7-8 stopni i właściwie brak wiatru.
O ile planowałem zrobić +/- te 12,5km i co 1km 15” żwawsze tak dłuższy finisz wpadł mi do głowy
chwilę przed biegiem.
Ot tak na odkucie całej tej zupy z nietoperza, która robi zamęt we wszystkich sektorach życia…
Musiałem się trochę sponiewierać na poprawę humoru i nagrodę za całą tą bazę od listopada…

Główna część (ta między przyspieszeniami) pewnie w okolicach 4’15”.
Jeśli wierzyć zegarkowi to po 25km w ciągu dnia i jedenastu przebieżkach po 15” udało mi się wydreptać na przestrzeni 1min i 31s tempo 2’42”-2’43”
(właściwie cały czas trzymałem równe tempo co mnie bardzo cieszy)…
Na koniec dwóch treningów całkiem fajnie przydusiłem.
Nie najgorzej z moją wytrzymałością szybkościową…

SOBOTA 28.03.20

16,16km ~ 4’05” [1:05:59]

Kusiło by jutrzejsze „regeneracyjne kaleczenie” przełożyć na dzisiaj – bardzo kusiło, ale pobiegłem powiedzmy co miałem pobiec – może ciut za szybko.
Przynajmniej jutro będę mógł uczciwie i na legalu odwalić szajs lub wcale nie wyjść gdyby się pogoda spartoliła :bleble:

Pogoda spoko, choć jeszcze się na nią nie przestawiłem -16-18 stopni. Lekki wiaterek, słoneczko.
Dobrze znoszę dużo wyższe temperatury… Życiówkę na 10km mam zrobioną w samo południe przy 30stopniach :uuusmiech:

Co do samego biegu to jakoś nie mogłem wejść na dobry rytm.
Niby tempo bez szaleństw, ot wszedłem na tempo trochę mocniejsze niż żwawsze rozbieganie, ale jeśli miałbym pisać o luźnym bieganiu to może naprawdę luźno było na samym końcu, tak koło 15km i to chyba tylko dlatego, że wiedziałem że zaraz koniec…

NIEDZIELA 29.03.20

10,18km ~ 4’54” [49:50]

Pogoda się spartoliła, ale nie powiem by była zła do biegania. Oj nie, może trochę ciut mocniej wieje, ale było chłodniej i przyjemnie padało także całkiem spoko pod szuranie.
Odwaliłem szajs, który sprawił mi mega frajdę. Piękne kaleczenie…
W 100% regeneracyjny człaping…
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
Marzec 2020

Kilometraż: +/- 446km (wg statystyk 441km, ale nie mam wklepanego meczu ligowego)
Miesiąc marzec kilometrażowo i chyba objętościowo był dosyć równy.
Nie miałem większych skoków kilometrów (kolejno: 101, 93, 116, 113 [liczę pełne tygodnie]) także to fajnie wyszło.

Intensywność ? Zdecydowana większość to rozbiegania, ale zacząłem wchodzić w żwawsze odcinki no i na jakiś czas (trochę z musu, trochę z własnej woli) zrezygnowałem z rozbiegań w krosie. Do nich jak będzie możliwość to za jakiś czas wrócę, na razie nie widzę takiej potrzeby. Nie można cały czas katować jednego bodźca nawet jeśli daje on fajny efekt. Powrót po pewnym czasie może dać większy zwrot.

Jedyny minus całego tego miesiąca – i to niestety dość spory to, to że ominęły mnie i was zawody,
ale cóż bywa – nie one są najważniejsze.

Startów potrzebowałem właściwie tylko do opracowania treningów na czerwiec, zobaczyć w jakiej formie się znajduję po przerobieniu „zimy”, ale pewnie niestety starty w czerwcu również pies je..ł. Biegowo brak startów lekko „nadrobiłem” kilometrami z dwóch ostatnich tygodni także i one coś pewnie wniosą w mój dalszy i długoplanowy rozwój biegowy.

Jeśli miałbym ocenić marzec to wystarczy, że zerknę do tego co się działo ze mną dokładnie rok temu.
W jakim stanie byłem – zdrowotnie i ogólnie – samym poziomem biegowym.
Biegowo poczyniłem ogromny postęp, ale ruchowo i „mentalnie”… To jest przepaść.
Jeszcze tylko te lędźwia.
Większa sprawność, w moim wypadku naprawienie też ruchomości w niektórych stawach, w połączeniu z mocno podkręconym kilometrażem daje fajne efekty. Nie da się robić postępów, gdy układ ruchowy zawodzi.
Dzięki moim wyczłapanym kilometrom czuję, że się w końcu po raz pierwszy obiegałem. Nawet te żwawsze odcinki lepiej wchodzą. Coś ekstra.

Mój aktualny trening:

Niezależnie od sytuacji (chyba, że zostanie ogłoszony stan klęski, służby wyjdą na ulice i będą wlepiać kary joggerom[u mnie raczej to niemożliwe], czy coś w ten deseń) do okolic połowy maja realizuję trening powiedzmy „PrzedBPSowy”.
Mam to szczęście, że moje okolice biegowe pozwalają bez przeszkód na wykonanie zaplanowanych jednostek bez wchodzenia w jakikolwiek kontakt z ludźmi. Typowa samotność długasa…

Moim wyjściowym tempem na ten okres jest tempo 3’30”. Do okolic połowy maja, na blok moich treningów jakościowych składać się będą biegi, które mieszczą się w widełkach -10% od 3’30” oraz +10%.
Oczywiście czasem zdarzy mi się przebiec jakiś odcinek tempem niższym od 3’00”, ale zakładam, że praktycznie wszystkie treningi „J” będę realizować w tym przedziale.
Pozwoli mi to na obieganie się na różnych tempach, na różnych kadencjach, podbije formę, ale też nie powinno mnie zbyt wcześnie wypalić. Daje to też furtkę na przestawienie BPS, bo może się okazać, że w czerwcu jedynym mocnym startem, będzie próba nabiegania fajnego wyniku na trasie Parkrunu (a trasa wcale super, hiper też nie jest), a do tego też trzeba się przygotować.
Tempa o których wspominałem są też ważne, bo jestem w stanie w pełni je kontrolować ruchowo.

Najbliższe zawody
Zawody, o których pisałem są już wyjęte z kalendarza.
W kontekście krótkoterminowym (do czerwca) to odpada jeden z elementów w treningu w postaci weryfikacji czy lekkiego i celowego „wyczyszczenia formy”. Brak sędziowania w kontekście hobby i dorobienia również na minus, natomiast z innej perspektywy to brak sędziowania pozwala bardziej skupić się na bieganiu, co też ma swój plus.
Na temat sędziowania też mam swoje zdanie, ale to dopiero za jakiś czas (żeby też nie było, że rezygnuję, ot co to, to nie).

Zawody w szerszej perspektywie – powiedzmy okres lipiec-październik (jeśli sytuacja zacznie się stabilizować) zaczynają się „ustawiać” w takich fajnych terminach, że aż mi się micha cieszy – naprawdę.

Cele wynikowe na najbliższy okres

Ciężko o takich pisać w obecnej sytuacji.
Może jedynie tyle, że czekam na dzień, w którym zagra kilka rzeczy:
a)odwali mi w baniaku i to porządnie
b)zgra się to z pogodą i moim samopoczuciem

Wtedy pół żartem, pół serio, ktoś będzie musiał parzyć meliskę, ale w dużym termosie na zapas :bum:
Problem taki, że wtedy będę musiał czekać na kontrę – to jest problematyczne, bo nie da się tego rozegrać w formie 1:1.
Ktoś albo przegra albo odda walkowerem :hej:

Kontuzje/Urazy/Choroby

Na razie takich nie obserwuję.
Jeśli coś się dzieje to na bieżąco piszę.
Póki co to obserwuję lekki wzrost masy ciała (o jakiś kilogram, półtora) w stosunku tego z okolic 14-15.03 (Maniacka).
W związku z tym ograniczyłem objętość posiłków.
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Od paru dni robię delikatny zjazd masy ciała.
Ponadto w związku z coraz większymi restrykcjami w trosce o "zdrowie obywatelów"
mam zamiar delikatnie zmodyfikować plany na przyszły tydzień.
W planach dwa starty kontrolne na dystansie 10km i 5km (jeśli trafię w okienko pogodowe i wszystko fajnie zagra).
Myślałem pierwotnie o biegu na 2km, ale trzeba reagować.
Starty kontrolne trzeba też wprowadzać, a tonący brzytwy się chwyta :)

W związku z tym z wpisami na blogu wracam na weekend 11-12.04. Oby wszystko fajnie zagrało.
Trzymajcie kciuki.
Dobrze, że mi jeszcze zostało parę medali z biegu, który organizowałem rok temu. Jak ukończę to se dam :hahaha:
sebastian899

Nieprzeczytany post

Powodzenia Mati wykręć coś fajnego :usmiech: , do 33.43 możesz śmiało pocisnac ,nie mam nic przeciwko i trzymam kciuki :usmiech:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

33:43 ... solo :hahaha: :hahaha: :hahaha:
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Też się chcę z wami bawić w solo zawody i na ten tydzień chciałbym zrobić trochę więcej szumu na blogu :bum:
By odczuć trochę presji i ciśnienia na najbliższe dwa "starty" (może trzy jak mi odbije) liczę, że w komentarzach napiszecie mi prognozę wyników na 5km i 10km. Jeśli zrobicie to szybko to zdążę może trochę się zestresować "zawodami" :uuusmiech:
Jak nie to chociaż przeczytam jak mnie ocenialiście, a na ile rzeczywiście nabiegałem.

Nie oferuję żadnych nagród dla najlepszych typerów, ot - chodzi o ruch na moim blogu, trochę zdrowej atencji :hej: , trochę dodatkowej motywacji no i zabawy. Tak żebym miał dodatkowo co czytać no i wy.
Zastrzegam, że od razu moich "wyczynów" ani na garmina, ani na endomondo, ani tym bardziej tutaj na bloga nie wrzucę.
Chciałbym zebrać chociaż parę typów i mieć z tego zabawę.

https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... &start=150
Powyżej link do komentarzy

Typy np.
5km - 25:00
10km - 50:30
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1432
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Obrazek
30.03.20 - 05.04.20

Dobry tydzień. Póki co chyba najbardziej zróżnicowany, bo zastosowałem dość szeroki wachlarz środków treningowych.
Objętościowo wyszło trochę więcej niż myślałem – 103km , ale aktualnie kilometry schodzą na dalszy plan.
Miał to być pierwszy tydzień wprowadzenia w tempa i był. Szczególnie ten wtorek był budujący choć za mocny.

Pierwotnie rozważałem już na tym etapie starty kontrolne, ale nie sądziłem, że przyjdzie mi biec 5km i 10km na trasach koło domu… Nie wiadomo jak temat będzie wyglądał w kolejnych dniach, ale jeśli dobrze odczytuję znaki w postaci mojego samopoczucia + wykorzystam pogodę pod wieczór to mogę sobie trochę odkuć odwołane zawody.

Uwaga do mnie – przyglądaj się achillesom i m.czworogłowym (prawa noga). W nodze uczucie delikatnego usztywnienia


PONIEDZIAŁEK 30.03.20

3,35km BS + 10x 1’/1’ [przerwa w truchcie] + 3km BS

Minutówki kolejno: [3’15”- 3’15” - 3’14” - 3’12” - 3’14” - 3’15” - 3’17” - 3’11” - 3’17” - 3’06”]

Biegane w lesie po prostej w te i nazad. Łącznie sześć odcinków pod wiatr, cztery z wiatrem.

Nie szarżowałem z tempem, starałem się biec mniej więcej w okolicach tempa T3-T5.
Zadanie wykonane, odcinki wskakiwały luźno – na tym mi przede wszystkim zależało,
a także na tym by poszukać ruchu, w którym będę mógł unikać spięć w lędźwiach…
Po treningu mam mały niedosyt, ale tak miało być.

WTOREK 31.03.20

1,54km BS + 6’+5’+4’+3’+2’+1’ [przerwa między odcinkami 1’ w truchcie] + 1,75km BS

Kolejno średnie tempo: [3’46” – 3’31” – 3’24” – 3’16” – 3’10” – 2’55”]

Tutaj akurat asfalt i tak jak myślałem – „trener” trochę zbyt popłynął z rozpisywaniem planu…
Tempo „orientacyjnie” [T30 – T21 – T10 – T5 – T3 – T1,5].

Dlaczego popłynąłem z treningiem ? Im bliżej było dzisiejszego treningu tym coraz bardziej uświadamiałem się w przekonaniu, że będzie boleć, a na tym etapie no nie chciałem by bolało – w maju, czerwcu jak najbardziej.
Teraz trochę za wcześnie na ból, co nie znaczy, że mi się nie podobało – oj, podobało.
Nie była to jednak zabawa biegowa (tak jak zakładałem), a po prostu akcent.
Czy jest sens katować się taką orką już na tym etapie ? Średnio bym powiedział.
Trzy ostatnie odcinki to już pracowałem mocno…

Pierwsze 6’ spokojnie. Nim złapałem rytm to już był właściwie koniec.
5’ w tempie +/- HM. Ciekawe doświadczenie, bo było już znacznie żwawiej, ale wciąż biegło się okej.
4’ i tempo +/- 10km. Znowu podkręcanie kadencji – gdybym miał jechać zawody takim tempem to druga część by bolała, oj bolała… - tutaj jeszcze od biedy znośnie…
3’ i +/- 5km. Znowu podkręcam kroki. Trzymam i jeszcze bym potrzymał, ale minuta przerwy zaczyna robić się strasznie krótka – paradoks czasu…
2’ i +/- 3km. Trochę kręciło wiatrem, trochę w ryj i to był odcinek, który najbardziej rzeźbiłem…
1’ i +/- 1,5km. Założenie, aby poniżej 3:00. Biegło się lepiej niż odcinek wcześniej, bo ustawiłem się specjalnie tak w kierunku wiatru by dało się biec. Od odcinka z tempem 5km krzywiłem ryj i dobrze, że to nie były zawody, bo zdjęcia nie wyszłyby zaciekawie…

Reasumując. Ciekawe doświadczenie pod kątem „podkręcania” kadencji i stopniowania tempa.
Nie był to bieg aby ślepo przyspieszać, szpula i do przodu, a bardziej szukanie kroku na rosnącym zmęczeniu.
Co mnie bawi po tym biegu to, to że wyskoczyło mi, że przelotem zrobiłem 5km w 17:58.

ŚRODA 01.04.20

10,44km ~ 4’44” [49:25]

Po wale, bez historii.

CZWARTEK 02.04.20

14,05km ~ 4’25” [1:02:15] + 10 podbiegów

Na dwie tury. Bez historii i histerii.


PIĄTEK 03.04.20

I trening -> 2,2km BS + 16,19km ~ 3’56” [1:03:40] + 2,25km BS

Cieplej się robi to można wrzucić trochę więcej czasu na rozgrzewkę i schładzanie.

Porządniejsze dogrzanie daje fajny komfort pod tym kątem, że można szybciej wejść na tempo i trzymać rytm.
Oddechowo standardowo spoko, bo to nie jest intensywność nawet maratońska, generalnie bieg jakby sam się biegł (choć czasem zawiało w ryj to było gorzej), ale trochę niestety dostałem w nogi – może też dlatego, że żwawsze treningi biegam w wyjechanych już Bostonach – o ile na miękkim nie czuć wyklepania, tak na asfalcie – to już są ostatnie podrygi tych butów – chyba szkoda nóg i przede wszystkim łydek.

II trening -> 10,67km ~ 4’15” [45:20] + 6x 15”/30”

Bez historii prócz takiej, że przed spaniem przyjdzie mi trochę bardziej popracować z achillesami, bo trochę mocniej niż zwykle odczuły one dzisiejsze biegi.

SOBOTA 04.04.20

13,14km ~ 4’34” [59:56]

Trochę popracowałem nad achillesami i było już lepiej. Samo rozbieganie spoko – fajna pogoda i ciepło.
Szło lekko, ale może też dlatego, że dzisiaj podkręcałem kadencją…
Dobre luzowanie dzisiaj i jutro i prawdopodobnie poniedziałek i wtorek spróbuję się pomęczyć na 5 i 10km.

NIEDZIELA 05.04.20

10,08km ~ 4’48” [48:20] + 6x15”/30”

Bez historii i bez pilnowania tempa.
ODPOWIEDZ