23.03.20 - 29.03.20
Około 113km także podobnie jak w zeszłym tygodniu.
Od jutra wchodzę w trochę inny trening – nieco mniej kilometrów (zakładam, że będzie to 90-100km),
ale na pewno będzie szybciej.
Pierwotne założenie na następne cztery tygodnie obejmowały spokojne wejście w tempa tak aby możliwie opóźnić nadejście wyższej formy, ale żeby też BPS nie był jakimś ogromnym skokiem na nie wiadomo jaką intensywność. Nadal mam zamiar trzymać się pierwotnych założeń. Najwyżej zmodyfikuję w maju BPS – bywa. Plan miałem bardzo dobry i nie za mocno kombinować, bo mogę przedobrzyć.
Kończąc wątek tego tygodnia (bo to o nim powinienem pisać, a nie o następnych tygodniach).
Cieszy mnie czwartkowe przedmuchanie. Niewiele trzeba było bym się trochę „odkuł”. Przyjmuję „kilometrowy czelendż” , ba nawet podejmę się 200m czy 400m, ale na razie nie prędko. Raz, że bieżnie pozamykane, a dwa k… to boli jak diabli (co nie zmienia faktu, że sprawia radochę)
PONIEDZIAŁEK 23.03.20
12,2km ~ 4’18” [52:25] + co 1km 10” żwawsze
Rozbieganie pewnie w granicach 4’20”-4’25”. Nieistotne.
Trochę wiatr dokucza od paru dni…
Poza tym czy coś więcej ? – co trening odczuwam to, że z każdym kilometrem biegnie mi się lżej…
Na minus, że niby biega się lekko, ale nie chce mi się…
Taka trochę niemoc… Czegoś brakuje… Najchętniej bym spał…
WTOREK 24.03.20
12,08km ~ 4’40” [56:25]
Biegane po wałach… Do 6km wiało w ryjca potem nawrotka i już biegło się spoko…
10,69km ~ 4’19” [45:59] + co 1km 15” żwawsze
Klepane po wiosce… Całkiem spoko się biegło, ale z racji, że ciemno i nie zawsze biegłem po równym to raz przyspieszenia wychodziły takie, a raz takie…
Weszło spoko… Średnia z rozbiegania pewnie tak jak wczoraj 4’20”- 4’25”.
Dzisiejsze spekulacje na temat zakazu/pozwolenia na bieganie sprawiły, że oba biegi biegłem z mega uśmiechem na buzi. Nie można zabierać rybie wody…
ŚRODA 25.03.20
13,51km ~ 4’30” [1:00:50] + 12x podbiegów
Na dwie tury. Dosyć lekko bym powiedział.
Tak bez szaleństw.
Informacja o odwołaniu Nocnego Wrocław Półmaratonu spłynęła dość gładko.
Byłem w 100% na to przygotowany. Pewnie i taka kolej rzeczy dotknie Grodzisk, a może się zdziwię.
W każdym razie mój plan był i jest na tyle uniwersalny, by do połowy maja mieć możliwość korekty treningu.
Właściwie to tylko i aż kwestia samego BPSa.
CZWARTEK 26.03.20
12,14km ~ 4’45” [57:40]
Po wale. W jedną stronę wiatr w ryj, w drugą w plecy.
Tak mi się chciało, że mi się nie chciało, więc zrobiłem sobie rekreacyjno-regeneracyjny człaping.
PIĄTEK 27.03.20
13,28km ~ 4’21” [57:40]
Luźno. Z każdym kolejnym kilometrem fajnie się rozkręcałem.
Pogoda też fajna – z jakieś 14-15 stopni i słoneczko… Wiaterek też lżejszy…
12,57km ~ 4’09” [52:10], co 1km żwawsze 15”, ostatnie +/- 570-580m szpula do końca…
Fajna pogoda na wieczór, bo jakieś 7-8 stopni i właściwie brak wiatru.
O ile planowałem zrobić +/- te 12,5km i co 1km 15” żwawsze tak dłuższy finisz wpadł mi do głowy
chwilę przed biegiem.
Ot tak na odkucie całej tej zupy z nietoperza, która robi zamęt we wszystkich sektorach życia…
Musiałem się trochę sponiewierać na poprawę humoru i nagrodę za całą tą bazę od listopada…
Główna część (ta między przyspieszeniami) pewnie w okolicach 4’15”.
Jeśli wierzyć zegarkowi to po 25km w ciągu dnia i jedenastu przebieżkach po 15” udało mi się wydreptać na przestrzeni 1min i 31s tempo 2’42”-2’43”
(właściwie cały czas trzymałem równe tempo co mnie bardzo cieszy)…
Na koniec dwóch treningów całkiem fajnie przydusiłem.
Nie najgorzej z moją wytrzymałością szybkościową…
SOBOTA 28.03.20
16,16km ~ 4’05” [1:05:59]
Kusiło by jutrzejsze „regeneracyjne kaleczenie” przełożyć na dzisiaj – bardzo kusiło, ale pobiegłem powiedzmy co miałem pobiec – może ciut za szybko.
Przynajmniej jutro będę mógł uczciwie i na legalu odwalić szajs lub wcale nie wyjść gdyby się pogoda spartoliła
Pogoda spoko, choć jeszcze się na nią nie przestawiłem -16-18 stopni. Lekki wiaterek, słoneczko.
Dobrze znoszę dużo wyższe temperatury… Życiówkę na 10km mam zrobioną w samo południe przy 30stopniach :uuusmiech:
Co do samego biegu to jakoś nie mogłem wejść na dobry rytm.
Niby tempo bez szaleństw, ot wszedłem na tempo trochę mocniejsze niż żwawsze rozbieganie, ale jeśli miałbym pisać o luźnym bieganiu to może naprawdę luźno było na samym końcu, tak koło 15km i to chyba tylko dlatego, że wiedziałem że zaraz koniec…
NIEDZIELA 29.03.20
10,18km ~ 4’54” [49:50]
Pogoda się spartoliła, ale nie powiem by była zła do biegania. Oj nie, może trochę ciut mocniej wieje, ale było chłodniej i przyjemnie padało także całkiem spoko pod szuranie.
Odwaliłem szajs, który sprawił mi mega frajdę. Piękne kaleczenie…
W 100% regeneracyjny człaping…