No ja mam podobnie, ale, nie robię z tego dramatu - są większe. Ani nie biorę praktycznie udziału w różnych grudniowych szaleństwach, a świętuję w ilości homeopatycznej, dla przyzwoitości. Da się. Cieszę się za to, że jest trochę więcej wolnego czasu. Na szczęście za chwilę styczeń, dzień dłuższy i do wiosny bliżej.RysK0 pisze:Nie lubię grudnia, dopada mnie w tym miesiącu pomieszanie irytacji, depresji i kij wie czego jeszcze. Nie lubię corocznego schematu przygotowań do świąt , "przyjemnego" czasu szykowania prezentów, robienia zakupów wszelakich ( o boże ile tu ludzi, a jak wszystko podrożało od wczoraj ) i wywracania domu do góry nogami jakby przez poprzednie 11 miesięcy nikt nie sprzątał a jeszcze w planie gotowanie, pieczenie, przystrajanie, fryzjer itp... Wszystko często przeplatane codzienną pracą, zwykłymi obowiązkami i presją - ile mam jeszcze do zrobienia !
Może jestem dziwakiem na swoją obronę przyznam, że w normalne dni nie uciekam od prac domowych, sprzątania, zakupów, lubię organizować niespodzianki, prezenty i lubię pobiesiadować z najbliższymi ale bez całego grudniowego szaleństwa.
50latek tak, jak poprzednicy pisali, godzina biegu to raptem może 2 pączki, a może nawet 1.5, więc tego spalania to niewiele . Ale na początku biegania tak się często wydaje, że co się zje, to się spali, a to nieprawda i łatwo wpaść w pułapkę. Myślę, że spalam sporo więcej, niż Ty, a ogólnie dużo nie jem, nawet w święta, i żadne jedzenie "za trzech" nie wchodzi w rachubę, zresztą, wcale nie miałabym z tego przyjemności.
A Rolli to chyba dawno nie kłócił się na forum z yacoolem, więc nuda .