Ale ja nie o tym, to taki wstęp, że warto zacząć od core'a i pośladków. U mnie najprawdopodobniej taki najistotniejszy czynnik to mocno spięty naprężacz powięzi szerokiej, który przez lata powodował, że chodziłem jak kaczka. Potem stwierdziłem, że trzeba chodzić prosto i zacząłem stawiać prosto nogi. Co było jeszcze gorsze, bo w którymś momencie przetoczenia stopy, biodro musiało przez tą sztywność wykonać jakąś dziwną rotację i w rezultacie stopa rotowała się do zewnątrz. To powodowało, że czy biegając czy chodząc ciągle robiłem taki jakby slajd na tej stopie i obciążałem rozcięgno i prawdopodobnie też kości śródstopia. Po tygodniu ugniatania piłką i paru innych ćwiczęń, czuję znaczną poprawę. Ruch biegowy jest zdecydowanie lepszy, czuję mocną pracę pośladkowych średnich. Tak jak wcześniej stopa i łydka była głównym uczestnikiem tego ruchu biegowego, tak teraz mam wrażenie, że ruch idzie z bioder, chociaż w pewnym stopniu, a stopa już tylko pośredniczy, takie mam odczucie. Widzę też, że zaczynam chodzić prościej, bez tego slajdu i bez kaczkowania. Jeszcze nie jest idealnie prosta, ale widać, że te ćwiczenia dają rezultaty.
Także wniosek jest w sumie prosty - często to nie stopa czy łydka jest źródłem problem, a coś bliżej d***
