Dzięki Panowie za wartościowe komentarze, właśnie czegoś takiego potrzebowałem.
Marcin - odpowiadając najpierw Tobie - plan był żywcem wzięty z książki, tempa "męcząco/umiarkowanie męcząco" dobrane zgodnie z m.in. Twoimi uwagami z wątku w dziale trening. Uważam, że mimo wszystko piec nie stał na tak mocno spękanym betonie. To plan dla 40-latka na 3 treningi w tygodniu, ja dołożyłem do tego luźnego BSa, żeby mieć 4 treningi w tygodniu. Oprócz tego nic nie majstrowałem i wszystkie jednostki (w tym np. te sprinty po tym treningu 10x1) lecą z planu - zakładam, że układający miał w tym jakiś cel, i wie odrobinę lepiej ode mnie o co mu chodziło. Jeśli Marcin Lewandowski za bardzo nie wnika w konstrukcję planu, to ja tym bardziej nie czuję się uprawniony, zwłaszcza biegając coś pierwszy raz na próbę
Początki to praca tlenowa, pierwszy miesiąc to BSy plus jakieś kilkudziesięciosekundowe przebieżki (tzw. fartleki). Dopiero potem dochodzą szybsze końcówki. Zgadzam się, takiego 2 zakresu owszem nie było, ale założyłem, że taka jest konstrukcja planu, mocjo opierająca się na tempie HM i "pokrywająca" to w pewien sposób.
Te podbiegi sprintem to u mnie raczej "poprawa przewodnictwa nerwowo-mięśniowego" - krok mam uważam ok, regeneracyjne to raczej nie było, przynajmniej w założeniu, ale przyznaję, że źle się po nich nie czułem, nawet mając mocny trening w nogach. Siłę biegową starałem się robić biegając po lesie. Jaki jest, taki jest, ale mimo wszystko - grunt nie oddaje jak asfalt
Tak patrzę co Ty i Michał piszecie - że może być tak, że jednostki wchodziłyby dalej, gdyby nie pogoda. A z jednej strony - robiłem wciąż coraz mocniejsze jednostki (z tygodnia na tydzień odrobię, ale zawsze), więc jedna zmienna była kręcona (właściwie dwie, patrząc po kilometrażu - tu się zastanawiam, że to, ze mi się na te BSy w pewnym momencie nie chciało wychodzić o mógł być sygnał, żeby je odpuścić. 3x akcent mógł być akurat, a to jednak trochę obniżało skuteczność regeneracji). Druga zmienna, bardziej widoczna to temperatura - i dzięki temu, ze byłem w formie (bo byłem, raczej nie mam wątpliwości) byłem w stanie pociągnąć te rosnące jednostki w wymaganym tempie, płacąc za nie więcej niż powinienem, więc regeneracja się wydłużała, do kolejnych podchodziłem nie na 100%, było ciepło, i się kumulowało.
Wojtek, 2 lata temu, po takim treningu sam bym tak zrobił, ale tutaj miałem w głowie, ze to jeszcze nie jest punkt kulminacyjny i jeszcze jestem "niedotrenowany" - więc chciałem sprawdzić się na tyh 4x1,6, 6x1,6 i 4x2. Potem zejście z objętości, intensywności i petarda. Ale zacząłem majstrować. Teraz tak myślę, że albo powinienem wywalić te treningi ze środka epidemii co to biegałem na bieżni i po powrocie dalej robic plan (gorsza opcja, bo wpadłbym w najgorsze treningi), albo zacząć od przerwanego miejsca, ścinając końcówkę, na koniec maja sprawdzian na 44, jakieś małe roztrenowanie i dalszy plan, już krótszy. Teraz jestem mądrzejszy. Przynajmniej o to

Kilometr to pewnie zrobię, ale tak teraz, żeby sprawdzić czy zakręcę się w okolicy 3:40, ale trenowania pod to raczej nie planuję. 10/5 i może HM, bo czy 4:45 na połówce bym uciągnął to nie wiem, ale 4:50-4:55 raczej tak.
Teraz głowa dostanie 7 dni luzu od mocnych treningów - czyli 3 BSy i joga na rozluźnienie. Może w ramach trzeciego dorzucę szybszą końcówkę, żeby zobaczyć jak zareaguje na to organizm. Jeśli będzie ok (teraz jest chłodniej), to coś ciągłego na przepalenie i coś szybkiego na zaostrzenie i piąteczka. A potem, zależnie od pogody i samopoczucia - dyszka. Jak odrobinę odpocznę, to życiówkę to raczej bez większego problemu zrobię.