kachita pisze:Trzymam kciuki za dietę! Chociaż raz na jakiś czas warto sobie zrobić dzień dyspensy, serio, serio
trzymaj trzymaj ! przyda się, bo to ciężki temat dla mnie
a ważny dość
człowiek tyle shitu w siebie wrzuca, a potem się dziwi, że coś dolega. i się leczy, zamiast zacząć od odśmiecania...
Qba Krause pisze:Ala trzymaj się ciepło, nie przejmuj się przerwą, z każdej przerwy wracamy silniejsi choć może, z fizycznego punktu widzenia, osłabieni.
staram się tak myśleć. chociaż jest obawa, że poza pewien poziom dreptania nigdy się nie wychylę, właśnie przez takie coś. to jest wypadkowa wielu czynników. bo o ile mi się nie chce i nie idę (co przez ostatnie miesiące naprawdę się rzadko zdarzało), to wiem, ze moja wina i już. ale jak nie biegam nie przez moje 'nie chce mi się', to jest gorzej. a forma leci na pysk, wystarczy tydzień, dwa i już jesteś tak bardzo w plecy, że tego nie da się ukryć.
kiedy ja biegałam po kilkanaście km? 2 miesiące temu? czyli sto lat temu...
no nic.
pożyjemy, zobaczymy. koniec końców, są ważniejsze rzeczy. (chociaż nie jest ich znów aż tak wiele. jakość mojego życia dość mocno rodzi się z biegania/ruchu bądź jego braku, więc bieganie jest w kategorii "ważne"...)