Jako Twój wierny kibic (od początku bloga), spodziewałem się że 4h będzie formalnością. Ale maratonu ciężko być pewnym, sam po swojej niedzielnej walce widzę - do nikogo bym pretensji nie mógł mieć gdyby mi sporo gorzej wyszło.
Ja zeszłoroczne debiutanckie 4:50 (praktycznie 100% marszu od 32km, nie dało się inaczej, bo trening się kompletnie zaciął 3 tygodnie przed startem, tj. dokładnie 0 biegania i waga poszła do góry) w tym roku rehabilitowałem. Z czymś poniżej 70% Twojego treningu i brakiem czegokolwiek powyżej 25km, a >20km raptem chyba 4 razy w tym roku. A życiówki 5-10km mamy podobne, tyle że moje sprzed 2 lat, bo ostatnio rzadko byłem systematyczny, a jak przypadkiem w formie byłem to zawodów nie było :P.
3:56 wyszarpałem, chociaż od jakiegos 30km masakra, ale tylko mięśniowa, nic totalnie uniemożliwiającego bieg - głowa wytrzymała.
I się spodziewałem, że przede mną będziesz

. Niemniej - gratuluję, ważne żeś zadowolona. Twoja systematyczność we mnie zdrową acz silną zazdrość wywołuje, więc w swoim czasie się zapewne rozprawisz z kolejnymi granicami

.