35 Półmaraton Szlakiem Walk nad BzurąTradycyjnie dojazd, odbiór pakietu, przypięcie numeru, niedługi trucht i kibelek- tu dwójeczki brak.
Na stadionie odegrany hymn, runda honorowa wokół, po czym transport autokarami do Kamiona. Sam przejazd Jelczem M11 to wrażeń co nie miara, pomijając już tą wysłużoną jednostkę, to trwało to tak długo, że pod koniec zacząłem zastanawiać się czy człowiek jest w stanie przebiec tą odległość w minut 90 i naprawdę traciłem wiarę. Na domiar tego kierowca lekko zabłądził i jedynie wskazówki podróżnych ukierunkowały go na dobrą trasę, gdzie przy tym cofając o włos aby wpadł tyłem do rowu. Po 40 minutach dotarliśmy na miejsce i jeszcze na czas, dobrze że siedziałem bo pokłady glikogenu uszczuplił bym znacznie.
Była jeszcze chwila więc ponownie atak na WC i znowu nie udany, trudno mówię nie wycisnę, muszę biec dziś nieco cięższy niż zamierzałem. A lekki nie byłem rano 75kg, miałem jedynie nadzieję że dużo z tego to woda, bo ostatnie dwa dni strategicznie nawadniałem się sporo.
Ponowne odliczanie i start ostry, mimo że stałem z przodu, to chmara ludzi mnie wyprzedziła już na boisku, jakieś 40. Przewidywałem że kilkanaście osób pobiegnie po pieniądze na mecie, ale że aż tyle.
Głowy tym nie zaprzątałem, miałem swoje założenia i się ich trzymać starałem. Miało to być 4:10/km, ale pierwsze kilometry jak to pierwsze, względnie na luzie to wpadały i po 4:07-08. Był to błąd, lecz na początku to zlekceważyłem i trochę się przeceniłem, mówiąc co tam takie 2 sekundy. Tym sposobem po 5km już tego luzu nie było, a po 8km to już było ciężko. Jeszcze z wiarą na osiągnięcie celu, czyli poniżej 89 minut, lecz trochę za wcześnie te trudności przyszły. Do tego momentu, stawka wokół mnie niewiele ale się tasowała, później już odległości były znaczne.

Od tego odcinka przyszło mi biec 2/3 całej trasy z jednym zawodnikiem, ale będąc szczerym to może 30% tego biegliśmy bark w bark, a resztę to ciągnąłem się za plecami (wstyd mi to pisać, ale nie było mnie stać dać zmianę).
Minąłem połowę trasy, chciałem się tym podbudować że już teraz mniej, ale słabo to zadziałało. Na 14km wziąłem żel po którym zwolniłem mocno, ale chyba było pod górę, później w dół i to był ostatni szybszy kilometr w 4:11. Od tego momentu zaczęła się obrona Częstochowy, pomału myślami odchodziłem od celu, a skupiałem się jedynie na osiągnięciu życiówki. W tą jeszcze wierzyłem, wiedziałem że jest zapas, choć gdzieś co dwa kilometry średnie tempo całości spadało o sekundę, 4:09-10-11-12-13.
Czym bliżej mety, tym więcej podbiegów było i chciałem już tylko ponosić jak najmniejsze straty. Tempo słabe, a lekko nie było, choć tu starałem się wspomagać współtowarzysza. Zaczął się ostatni kilometr, z reguły jest ciężki, ale zwykle szybszy, a tu miałem wrażenie że stanąłem z jego początkiem. Towarzysz pobiegł, ja nie mam z czego przyłożyć, spoglądam na zegarek i wiem że rekord zrobię. Wyprzeda mnie jakaś dziewczyna, trudno niech biegnie myślę ja już nie mogę, ale wiele do niej nie straciłem, to jeszcze na finiszu ją wyprzedziłem.
Wpadłem za metę, chwyciłem butelkę wody, po 2 krokach jeb….m ją pod płot i sam się koło niej. Żona przyniosła mi medal.

Jakaś zbolała ta relacja wyszła, ale koniec końców wyszło jak miało wyjść, nawet 3 sek. szybciej
Nabiegałem to co powiedziałem że zrobię, czas netto
1:28:47, choć nie wiem jak to się stało z tak słabej drugiej połowy i też nie pobiegłem tego dobrze taktycznie, pierwszy raz widzę żeby tętno spadło po połowie, czy już byłem tak ujechany, czy błąd pomiaru z nadgarstka.
Najważniejsze, że wynikowo się obroniłem, fizycznie wycisnąłem maksimum; trasa, pogoda, wiatr, organizacja - nic mi nie przeszkadzało, na tyle było mnie stać.


Po biegu udałem się na masaż, kilkadziesiąt minut minęło, już mamy się zabierać, idę jeszcze spojrzeć na wyniki i jestem czwarty w M40. Szukam regulaminy w telefonie i okazuje się że dostanę nagrodę, bo przybysz ze Wschodu pierwszy w kategorii jest też sklasyfikowany w czołówce open.
Żona lekki wkurw, że jeszcze kolejne minuty, ale co ma bidna zrobić, cyka mi foty na podium i mówi że jest dumna.
I jeszcze do tego za benzynę się zwróciło bo 50zł przytuliłem.

Czas netto - 1:28:47 - New PB
Sr. Tempo - 4:12/km
Miejsce open - 25 (182)
Miejsce M40 - 4 (45)